Hermiona siedziała na dywanie otoczona
przez stosy książek. Pozbyła się stolika, aby zyskać jak najwięcej miejsca.
Podczas napadu udało im się zdobyć sporo woluminów, ale martwiło ją, że nie
wszystkie. Rozmawiała z Draconem, który oznajmił jej, że nie zdążyli skopiować
jednego regału. Hermiona bała się, że właśnie na nim została ta właściwa
księga. Nie chciała jednak martwić się na zapas. Na to przyjdzie czas, gdy
przejrzą to, czym dysponują
— Co ta za syf? Nie masz gdzie tego
układać?
— Ciebie też miło widzieć, Noctis.
Hermiona przywitała się ze swoją
ulubienicą, która właśnie wróciła z kolejnej eskapady. Noctis podpełzła do
niej, po czym ułożyła się na wolnym fragmencie dywanu.
— Mam nadzieję, że to nie zostanie tu
na długo.
— Zawsze możesz się położyć na
podłodze.
— Nie kpij, niemądra istoto.
Hermiona powstrzymała się od
komentarza i pokręciła jedynie z politowaniem głową. Noctis momentami
zachowywała się jak rasowa księżniczka. Wolała nie pytać, jak ta bestia radziła
sobie w dziczy. Nie rozmyślając jednak dłużej o Noctis, Hermiona sięgnęła po
pierwszą książkę. Zdążyła ją zaledwie otworzyć, gdy drzwi do pokoju się
otworzyły. Nie musiała nawet się odwracać, aby wiedzieć, kto wtargnął do jej
lokum.
— Naucz się w końcu pukać.
— Zbyteczny wysiłek.
Odpowiedział lekceważąco Draco.
Podszedł do Hermiony i nim usiadł na kanapie, pocałował ją w czubek głowy.
— Czyli oszczędziłeś siły na
przeglądanie tego.
Mówiąc to, Hermiona podała Draconowi
jedną z najgrubszych książek, uśmiechając się przy tym z niekrytą satysfakcją.
— Znowu te cholerne tomiszcza. Jak w
nich nic nie znajdziemy, nie obrabiam kolejnej biblioteki.
Draco niechętnie ułożył sobie wolumin
na kolanach, otwierając go na pierwszej stronie. Nie uśmiechało mu się po raz
kolejny wertować tych starych ksiąg. Już raz to przerabiali i nic nie zyskali,
a wręcz stracili sporo czasu. Obawiał się, że tak będzie i tym razem, a wtedy
Riddle zacznie kombinować co dalej, a to zawsze prowadziło do problemów.
— Ty się lepiej zajmij czytaniem.
Odpowiedziała krótko Hermiona,
wracając do swojej lektury. Czas na przepychanki słowne z Malfoyem znajdzie się
później.
— To będzie długi dzień.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
— Cholera jasna!
Krzyknęła Pansy po wejściu do pokoju.
Widok jaki tam zastała, kompletnie wyprowadził ją z równowagi. To już
przechodziło ludzkie pojęcie. Jej ulubiona bluzka leżała na środku pokoju w
strzępkach. Przy niej zaś siedziała jej oprawczyni.
— Dafne, chodź tu natychmiast!
Nie minęło kilka sekund, a z łazienki
wyłoniła się zaniepokojona panna Greengrass.
— Co się stało?
— Ty się jeszcze pytasz? To włochate
bydle zniszczyło moją bluzkę!
Powiedziała z wyrzutem Pansy,
wskazując oskarżycielsko palcem na małą Albę, która przyglądała jej się
beznamiętnym wzrokiem, po czym jak gdyby nigdy nic zaczęła lizać łapę. Pansy
najchętniej by ją ukatrupiła. Ten kot mieszkał z nimi od ponad tygodnia, a ona
miała go dosyć już po pierwszych dniach. Alba za punkt honoru wzięła sobie
uprzykrzanie Pansy życia. To nie pierwsza sytuacja, kiedy została zniszczona
jedna z jej rzeczy. Najgorzej jednak było to, że małą terrorystkę omijały
wszelkie konsekwencje. Wystarczyło, że przymiliła się do Dafne, a ta wybaczała
jej wszystko.
— Mówiłam ci, żebyś nie zostawiała
rzeczy gdzie popadnie. Alba jest jeszcze mała i nie wszystko rozumie.
Tak jak się spodziewała Pansy, Dafne
stanęła po stronie swojej pupilki. Nie raz prosiła przyjaciółkę, aby ta nie
rozrzucała wszędzie swoich rzeczy i nie dawała Albie sposobności do niszczenia
ich. Kotka okazała się niezwykle energicznym stworzeniem. Dafne bawiła się z
nią przy każdej możliwej okazji, ale i to nie wystarczało, aby spożytkować jej
energię. Alba nieustannie szukała okazji do figli, a Pansy stwarzała jej do
tego idealny warunki, rozrzucając wszędzie rzeczy.
— Czyli teraz to moja wina?
— Nie o to mi chodziło. Po prostu nic
by się nie stało, gdyby twoje rzeczy znajdowały się poza zasięgiem Alby.
— Mam się pilnować we własnym pokoju,
bo ty nie potrafisz dopilnować tego futrzaka?
Pansy straciła cierpliwość. To już
przechodziło ludzkie pojęcie. Zamieszkała z nimi mała terrorystka, a co gorsza
zupełnie opętała Dafne. Nawet Tracey zdawała się być pod jej wpływem. Co rusz
głaskała Albę lub podtykała jej jakieś smakołyki. Czy naprawdę tylko ona
widziała, że to zwierzę je zniewoliło? Nawet teraz Alba zaczęła swoje gierki.
Gdy tylko Pansy skończyła mówić, spojrzała na nią z politowaniem, po czym
pomaszerowała do Dafne, domagając się wzięcia na ręce, co ta oczywiście
uczyniła.
— Nie krzycz, bo ją wystraszysz.
Tym razem Pansy nie wytrzymała.
— Mam jej dość! Nie wiem, co z nią
zrobisz, ale ma stąd zniknąć!
— Mam ją wyrzucić, tylko dlatego, że
ty tak chcesz? Bądź poważna, Pansy.
Dafne nie rozumiała, o co ta cała
awantura. Odkupi przyjaciółce bluzkę i po sprawie. Po co zaraz te nerwy i krzyki?
Małe zwierzęta to w zasadzie dzieci i potrzeba czasu, aby je wychować, czego
najwidoczniej Pansy nie rozumiała.
— Ja również tu mieszkam i nie życzę
sobie jej tutaj.
— Tak się składa, że to nie tylko twój
pokój i Alba zostaje!
W tym momencie do pokoju weszła
trzecia z lokatorek.
— Co tu się dzieje? Słychać was już na
korytarzu.
— Pansy karze mi wyrzucić Albę, bo
zniszczyła jej bluzkę.
Wyjaśniła w skrócie Dafne, szukając
wsparcia u przyjaciółki i się nie zawiodła.
— Znowu zostawiłaś ją na wierzchu?
— Nie wierzę! Czy wy powariowałyście?
Ten kot to diabeł wcielony, czy wy tego nie widzicie?
— Pan, uspokój się. Dafne odkupi ci tę
bluzkę.
Tracey starała się uspokoić
przyjaciółkę. Wiedziała, że ta z nieznanych jej przyczyn nie zapałała do Alby
sympatią. Sama nawet ją polubiła, dlatego stała po stronie Dafne.
— Tu nie chodzi o tę cholerną bluzkę.
Nie chcę tu tego kota!
Pansy upierała się przy swoim, co
zaczęło drażnić Dafne. Zachowywała się niedorzecznie. Sądziła, że porzuci Albę,
ponieważ ona ma taki kaprys.
— Alba zostaje i pogódź się z tym. Ja
teraz wychodzę, a ty się uspokój.
Tymi słowami Dafne zakończyła
dyskusję, po czym skierowała się w stronę wyjścia. Nie widziała sensu w
kontynuowaniu tej rozmowy, póki Pansy się nie uspokoi i nie przemyśli swojego
zachowania. Nie zawsze wszyscy będą robili to, czego zażąda i im szybciej to
zrozumie, tym lepiej.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
— Mam dosyć. Jest niedziela, a my
trzecią godzinę siedzimy nad książkami.
Znudzony Draco odrzucił na bok
tomiszcze, które ni jak się miało do Księgi Ludzi Lasu. Zaczynało mu się już
dwoić w oczach od tych wszystkich literek.
— Nie marudź. Im szybciej to
skończymy, tym lepiej.
Hermiona mimo zmęczenia nie dawała za
wygraną. Jedną ręką rozmasowała obolały kark, nie odrywając wzroku od tekstu.
— Ja jednak jestem za przerwą.
Powiedział po chwili zastanowienia
Draco, po czym odebrała Hermionie książkę. Ona też powinna odpocząć, choć sama
zainteresowana zdawała się innego zdania.
— W tej chwili oddaj mi książkę.
Nakazała Hermiona, odwracając się
przodem do Dracona, który trzymała jej własność nad głową. Kiepski sobie wybrał
moment na wygłupy.
— Jak już wspominałem, mamy przerwę.
Draco nie przejmując się zirytowaną
Hermioną, uniósł się nieco, po czym usiadła na jej książce. Dumny z siebie
spojrzał na Riddle, której opadły ręce. W takich momentach utwierdzała się w
przekonaniu, że szybciej przetłumaczyłaby coś dziecku niż Malfoyowi. Już
zamierzała mu dobitnie uświadomić, co na ten temat myśli, gdy rozległo się
pukanie do drzwi. Hermiona i Draco spojrzeli na siebie, rozumiejąc się bez
słów. Musieli natychmiast ukryć książki.
— Chwileczkę!
Krzyknęła do niezapowiedzianego gościa
Hermiona, podnosząc się z podłogi. Dobyła różdżki, a w tym samym czasie Draco
otworzył kufer, który chwilowo służył im za skrytkę. Jedno zaklęcie i wszystkie
tomiszcza spoczywały w nim bezpiecznie. Hermiona poszła otworzyć, a Draco
upewniwszy się, że wszystko jest w najlepszy porządku, ponownie usiadł na
kanapie, gdy zdał sobie sprawę, że zapomnieli o stoliku. Szybko złapał za
różdżkę i w ostatniej chwili przeniósł go na właściwe miejsce.
— Cześć.
Przywitała się Dafne, którą po
otworzeniu drzwi ujrzała Hermiona.
— Cześć, wejdź.
Panna Riddle od razu zaprosiła
koleżankę do środka, otwierając jej szerzej drzwi.
— Mam nadzieję, że nie
przeszkadzam.
— Zdecydowanie nie, ja i tak miałem
już wychodzić.
Draco natychmiast postanowił
skorzystać z niepowtarzalnej okazji wymigania się od dalszego wertowania ksiąg.
Dafne wprost spadła mu z nieba. Dzięki niej Riddle się czymś zajmie, a on
posiedzi z kumplami. Nie zwlekając, Draco podniósł się z kanapy i skierował do
wyjścia.
— Widzę, że masz białego sierściucha.
Zwrócił się do Dafne Draco,
zatrzymując się na chwilę. Mało delikatnie zmierzwił sierść na głowie Alby,
przez co ta fuknęła na niego gniewnie.
— Co za narwana gadzina.
Stwierdził Draco, pospiesznie cofając
rękę. Nie chciał podzielić losu Blaise’a, który podczas zabawy z Albą został
potraktowany pazurami.
— Idź już lepiej, gdzie miałeś iść.
Hermiona nie siląc się na grzeczność,
przesunęła Dracona w stronę drzwi. Tak bardzo chciał przerwy, więc niech teraz
z niej korzysta.
— Żegnam, moje panie.
Draco skłonił się teatralnie, po czym
opuścił pokój, zamykając za sobą drzwi.
— Usiądź, napiszesz się czegoś?
— Nie, dziękuję. Mam nadzieję, że
naprawdę nie przeszkadzam.
— No co ty, fajnie, że wpadłaś.
— Pokłóciłam się z Pansy o Albę i
wolałam jej zniknąć sprzed oczu.
— Znowu?
Zdziwiła się Hermiona, głaszcząc
kotkę, która zaraz po przejściu na kanapę, władowała się jej na kolana. Dafne
już nie raz wspominała, że Alba nie przypadła Pansy do gustu. Zupełnie tego nie
rozumiała. Czym taki kociak mógł jej zawinić?
— Tym razem przeszłą samą siebie.
Kazała mi się jej pozbyć, bo ona sobie nie życzy, żeby z nami mieszkała, a
wszystko przez jakąś bluzkę, która oczywiście leżała gdzieś rzucona.
— Jak ona to sobie niby wyobraża?
— Nie mam pojęcia. Nawet Tracey mówi,
że przesadza.
— Musisz z nią na spokojnie
porozmawiać.
Dafne westchnęła ciężko, obserwując
Albę. Za nic by się jej nie pozbyła i Pansy będzie się z tym musiała pogodzić.
— Skoro już o rozmawianiu mowa, to jak
poszukiwania nadawcy Alby?
Zapytała Hermiona, chcąc się dowiedzieć,
czy koleżanka zebrała się w końcu na odwagę, aby porozmawiać z Teodorem.
Odpowiedź otrzymała, zanim jeszcze Dafne zdążyła cokolwiek powiedzieć w postaci
zmieszania na jej twarzy.
— Jak na razie bez zmian.
— Czyli nie rozmawiałaś z Teodorem?
— Nie.
— A zamierzasz?
— Nie wiem.
Ta sprawa nie dawała Dafne spokoju od
walentynek. Biła się z myślami, co powinna zrobić. Starała się na własną rękę
znaleźć nadawcę Alby, lecz nie przyniosło to rezultatów. Żaden chłopak nie
zaczął nagle zwracać na nią uwagi na tyle, aby mogła go o to podejrzewać. Żaden
poza Teodorem. Nie potrafiła się jednak zebrać na odwagę, aby zadać mu to jedno
pytanie. Bała się, że zrobi z siebie idiotkę, gdy on zaprzeczy, a co gorsza
pomyśli, że wyobraża sobie, Merlin jeden wie co, bo czasami się widują.
Odpowiadał jej aktualny stan rzeczy. Od ich pierwszego wspólnego treningu
bardzo się do siebie zbliżyli. Nie chciała tego zaprzepaścić z powodu jakichś
podejrzeń.
— Zrobisz, jak uważasz.
Odpowiedziała Hermiona, nie
zamierzając naciskać na Dafne. To jej życie i jej sprawa. Sama powinna o sobie
decydować, a ona mogła jej tylko doradzić.
Dafne nie chcąc kontynuować tej
rozmowy, zmieniła temat. Szybko zajęły się czymś innym, a sprawa Teodora zeszła
na dalszy plan. Po pewnym czasie znudzona Alba nieudolnie zeskoczyła z kanapy i
ruszyła przed siebie. Jej uwagę szybko przykuła wylegująca się nieopodal
kominka Noctis. Zaintrygowana zaczęła się skradać do nieznanej istoty. Będąc
wystarczająco blisko, trzepnęła ją łapą i odskoczyła, gdy Noctis uniosła łeb i
łypnęła na nią groźnie.
— Co tu robi ta przekąska?
Zapytała, zwracając tym samym na
siebie uwagę obu dziewczyn. W pierwszej chwili Dafne zamarła, widząc swoją
ulubienicę tak blisko ogromnego węża. Sama dawno przestała się jej bać, lecz tu
w grę wchodziła Alba, która mogła skończyć jako posiłek. Hermiona wyglądała na
bardziej opanowaną. Noctis nigdy by nie skrzywdziła żadnej istoty z zamku, tym
bardziej znajdującej się w ich pokoju, co ustaliły na samym początku. Poza tym
niedawno wróciła z polowania, więc nie była głodna.
— To nie żadna przekąska, tylko Alba,
kot Dafne. Chyba nie muszę ci mówić, że nie jest do jedzenia.
— Ta pokraka i tak ma więcej sierści
niż mięsa.
Skwitowała krótko Noctis, wracając do odpoczywania.
— Nic jej nie zrobi?
Zapytała Dafne, która nie rozumiała
ani słowa z odbytej rozmowy. Wolała się upewnić, że Albie nic nie grozi.
— Oczywiście, że nie. Noctis poluje
tylko w lesie.
Hermiona wolała pominąć część o
przekąsce, aby niepotrzebnie nie niepokoić Dafne. Panie wróciły do rozmowy,
tracąc zainteresowanie pupilami. Tymczasem ośmielona Alba ponownie zaczęła się
skradać, tym razem skacząc na końcówkę ogona Noctis. Ta spojrzała na nią
gniewnie.
— Precz mały wypłoszu, bo nawet jeden
kłak z ciebie nie zostanie.
Zagroziła Noctis, strącając kota ze
swojego ciała. Na nieszczęście dla niej Alba potraktowała to jako zachętę do
zabawy. Zaczęła dokazywać, co rusz wskakując na Noctis lub usiłując ją
podgryzać. Na nic zdawało się uciekanie z ogonem, a wręcz pogarszało tylko
sprawę.
— Drapieżnik, mówi ci to coś,
sierściuchu? Mogę cię połknąć, zacząć tracić, zwrócić i znowu połknąć,
delektując się twoją męką.
Nie rozumiejąca nic Alba, nic sobie
nie robiła z groźnych syków Noctis. Bawiła się nadal w najlepsze, co rusz
wchodząc na ogromnego węża.
— Już nie bądź taka groźna.
Zaśmiała się Hermiona i wtedy Noctis
zdała sobie sprawę, że jest nieustannie obserwowana przez te dwa dwunogi, które
w dodatku miały czelność się uśmiechać.
— Jeszcze mi za to zapłacicie.
Odparła obrażona Noctis, ponownie
starając się ułożyć przed kominkiem. Usilnie ignorowała Albę, której wcale nie
przeszkadzało to w zabawie. Dopiero po niemal pół godziny opadła z sił. Przez
chwilę Noctis sądziła, że się od niej uwolniła. Alba miała jednak inne plany.
Pokręciła się chwilę na ciele Noctis, po czym zwinąwszy się w mały kłębek,
ułożyła się na niej, zaczynając mruczeć. Nie minęła chwila, a zapadła w sen.
— Oto dzień, w którym utraciłam swą
godność.
Stwierdziła podłamana Noctis, widząc
śpiącego na niej kota. Z kolei Hermiona i Dafne były zachwycone.
— Jak one słodko wyglądają. Chyba się
polubiły.
Stwierdziła Dafne, a Hermiona
dobrodusznie nie wyprowadzała jej z błędu, pomijać kwestię upadku godności
Noctis. Sielankę przerwało nagłe wtargnięcie do pokoju panny Riddle. Obie
dziwaczny odwróciły się ku drzwiom, przez które przeszli Blaise i Teodor na
czele z Draconem.
— Mówię to, po raz nie wiem który,
naucz się pukać!
Zbeształa Dracona Hermiona, choć ciekawiło
ją, co sprowadza tu całą trójkę.
— Kobieto, nie ma czasu na takie
pierdoły, my tu z dobrą nowiną przybywamy.
Nim Draco zdążył kontynuować, przerwał
mu Blaise.
— Wraz z naszym dzielnym kapitanem
udaliśmy się do jaskini nietoperza. Cel misji był jeden, a nasza determinacja
silna jak nigdy dotąd. Zwątpienie nie raz wkradało się do naszych serc, lecz po
ciężkich negocjacjach osiągnęliśmy sukces!
— Czyli?
Zapytała beznamiętnym głosem Hermiona,
która ani trochę nie wczuła się w podniosłą mowę Zabiniego. Poleźli po coś do
Snape’a i on się na to zgodziła, ale nadal nie wiedziała, na co.
— Mamy pozwolenie na wcześniejsze
rozpoczęcie treningów.
Powiedział w końcu Teodor, aby nie
trzymać dłużej dziewczyn w niepewności. Był z siebie bardzo zadowolony. Podczas
treningów z Dafne przekonał się, że nic nie stroi na przeszkodzie temu, aby
jego drużyna również zaczęła trenować. Skoro panna Greengrass wytrzymywała
mroźnie powietrze i kapryśną pogodę, band chłopaków tym bardziej powinna sobie
poradzić.
— Naprawdę?
Zapytała podekscytowana Dafne, która
wykazywała o wiele większe zainteresowanie od Hermiony.
— Naprawdę. Wizja zdobycia przez nas
pucharu pomogła Snape’owi podjąć decyzję.
Dziewczyny bez trudu wyobraziły sobie
profesora, któremu zaświeciły się oczy na myśl o porażce Domu Lwa.
— Świetnie, w takim razie biegnijcie
śmiało marznąć na tych miotłach.
— Świetnie, w takim razie biegnij
śmiało się przebrać, żebyś nie marzła na trybunach.
Powiedział Draco, naśladując ton i
powtarzając słowa Hermiony, której zrzedła mina.
— Muszę?
Zapytała ze zbolałym wyrazem twarzy.
Znowu się zacznie bezsensowne siedzenie na trybunach i oglądanie, jak zgraja
facetów na miotłach bawi się piłkami.
— Oczywiście, że tak. Musisz
dopingować swojego mężczyznę.
Hermiona zmrużyła gniewnie oczy,
widząc, że Draco perfidnie się z niej nabija
— Żebym zaraz nie musiała wziąć
udziału w pogrzebie swojego mężczyzny.
Odpowiedziała, wstając z kanapy.
Posłała Draconowi wściekłe spojrzenie, po czym udała się do garderoby, aby nie
spalić go żywcem.
— Mam nadzieję, że też przyjdziesz.
Zwrócił się Teodor do Dafne, która
również wstała ze swojego miejsca.
— Pewnie, kapitanowi się nie odmawia.
Uśmiechnięta Dafne kierując się do
wyjścia, puściła Teodorowi oczko, co nie uszło uwadze chłopaków.
— Przebiorę się tylko i mogę iść.
— Będziemy tu czekać.
Zdążył jeszcze tylko powiedzieć
Teodor, nim Dafne zniknęła za drzwiami. Zadowolony ponownie odwrócił się w
stronę kolegów, którzy przyglądali mu się podejrzliwie.
— Co?
— Już ty dobrze wiesz, co. Ktoś tu
robi maślane oczka do naszej blondyneczki.
Stwierdził rozbawiony Blaise,
szturchając kolegę łokciem. Że też wcześniej nic nie zauważył.
— Weź ty się lepiej, zajmij sobą,
Zabini.
Odpowiedział krótko Teodor, odpychając
rękę przyjaciela, który nadal go poszturchiwał. Jakoś nie miał ochoty zwierzać
się kolegom ze swoich uczuć. Sprawa z Dafne była jeszcze bardzo świeża i sam
nie wiedział, czy coś z tego będzie. Nie potrzebował więc dziecinnego
dogadywania.
— Już się tak nie wstydź. Nie dziwię
ci się w sumie. Dafne też na ciebie leci i jest niczego sobie.
Draco również nie potrafił się
powstrzymać od komentarza. Uważał, że Teodorowi przyda się dziewczyna. Z ich
trójki tylko on pozostał kawalerem.
— Nie wiedziałem, że gustujesz w
blondynkach.
— Stary, dla mnie tylko szatynki, a
raczej jedna.
— Ładnie wyglądasz.
— Nie podlizuj się, Malfoy, bo to i tak
nie poprawi twojej sytuacji.
— Nie dąsaj się. I tak wiem, że lubisz
te treningi.
Mówiąc to, Draco objął ją za szyję i
pocałował w czubek głowy. Doskonale wiedział, że to ją udobrucha i miał rację.
Usta Hermiony mimowolnie ułożyły się w lekki uśmiech.
— Czyli idziemy, reszta czeka w
salonie.
Oznajmił Zabini, który jako pierwszy
opuścił pokój, a reszta ruszyła z nim. W salonie dołączyli do nich cała drużyna
i dopingujący, w tym Pansy i Tracey. Wszystkim udzielił się dobry humor graczy.
Nawet Hermiona nie pozostawała zupełnie obojętna. Mogła nie przepadać z
Quidditchem, ale to, z jaką pasją podchodzili do niego jego fanatycy, było
niezwykłe. Na boisku Ślizgoni podzielili się na graczy i widzów. Pierwsi
ruszyli do szatni, a drudzy na trybuny. Hermiona od razu skierowała się na
swoje stałe miejsce. Doskonale pamiętała, gdy siedziała tu po raz pierwszy na
eliminacjach i Malfoy o mało jej nie staranował. Od tego czasu tyle się
zmieniło, lecz sentyment do tego miejsca pozostał. Usiadła na ławce, gdy
przebrani już zawodnicy wyszli na boisko. Z braku lepszego zajęcia zaczęła się
przyglądać ich poczynaniom. W tym samym czasie trzy Ślizgonki weszły na
trybuny, gdzie siedziała już panna Riddle. Zajęte rozmową zauważyły ją dopiero
po chwili. Hermiona również spostrzegła ich przybycie i uśmiechnęła się do
Dafne, która jej pomachała. Tracey przez chwilę się im przyglądała, po czym
wypaliła bez namysłu.
— Może przysiądziemy się do Riddle?
Widziała, jak wielki szok wywołała u
przyjaciółek i nie zdziwiło ją to. Właśnie zaproponowała spędzenie najbliższych
dwóch godzin z dziewczyną, której do niedawna najchętniej wydrapałaby oczy.
— Chyba nie mówisz poważnie?
Zapytała Pansy, święcie przekonana, że
słuch ją zawodzi. Pamiętała, że Tracey coś tam wspominała, że Riddle ma dobry
wpływ na Dafne, ale to chyba nie powód, aby bez większej potrzeby się z nią
spoufalać.
— Co nam szkodzi?
— Dziękuję.
Po raz pierwszy odezwała się Dafne,
która była poruszona gestem przyjaciółki. Tracey naprawdę starała się lepiej
traktować Hermionę, aby nie stawiać jej w niezręcznych sytuacjach, gdzie
musiałaby pomiędzy nimi wybierać. Naprawdę to doceniała.
— To idziemy.
Stwierdziła Tracey, puszczając Dafne
przodem. Riddle gotowa się przesiąść, gdyby to ją ujrzała na pierwszym planie,
dała jej ku temu wiele powodów. Chciała to jednak zmienić. Nie zamierzała
przepraszać i nie sądziła, aby kiedykolwiek zostały chociażby dobrymi
koleżankami, ale poczułaby się lepiej, gdyby ich stosunki przypominały
poprawne. Z ich paczki każdy poza nią i Pansy żył z Riddle w zgodzie, a nawet
uchodziła z lubianą, więc chyba nie mogła być taka straszna. Tracey zamierzała
się o tym przekonać na własnej skórze.
— Cześć, możemy się przysiąść?
Hermiona przeniosła wzrok z boiska na
Dafne, która nie przyszła jednak sama. Za nią stała Davis, która chyba się
uśmiechała i jak zwykle skwaszona Parkinson. Hermiona nie do końca rozumiała,
co tu się dzieje. One chyba nie chciały z nią siedzieć?
— Tak.
Odpowiedziała, nie kryjąc swojego
zdziwienia, gdy dziewczyny naprawdę usiadły. Nic z tego nie rozumiała.
— Fajnie, że treningi zaczęły się
wcześniej. Mam nadzieję, że pomoże nam to wygrać.
Zaczęła rozmowę Dafne, nie chcąc
dopuścić do niezręcznej ciszy. To ona stanowiła tu łącznik i w zasadzie jej
najbardziej zależało, aby dziewczyny się dogadały.
— Jak dla mnie mogliby z tym zaczekać.
Znam lepsze zajęcia niż siedzenie na zimnie na niewygodnej ławce.
— Prace domowe masz już zapewne
wszystkie napisane, więc co ci zależy.
Hermiona spojrzała na Tracey, która
nie wyglądała, jakby z niej drwiła, a taką przynajmniej miała nadzieję.
— I tu się mylisz. Esej na OPCM
pozostał nietknięty.
— Nawet ty tego nie napisałaś? Od razu
wiedziałam, że Marst poniosła fantazja. Skąd ona w ogóle wytrzasnęła ten temat?
— Nie mam pojęcia, ale raz czytałam w
bibliotece taką książkę i tam…
Dafne z uśmiechem przysłuchiwała się
rozmowie Hermiony i Tracey. Nie sądziła, że tak łatwo pójdzie. Nieliczni
wiedzieli, że panna Davis interesuję się OPCM. Nie odnosiła się z tym zbytnio,
choć na lekcjach radziła sobie bardzo dobrze, a i na własną rękę zdobywała
coraz to nowsze materiały. Nic więc dziwnego, że dała się wciągnąć Hermionie w
rozmowę na ten temat, do której Dafne chętnie się przyłączyła. Tylko Pansy
milczała. Nie podobała jej się ta sytuacja. Czuła się odepchnięta, jakby Riddle
zajęła jej miejsce. Wcześniej wraz z Tracey grały w jednej drużynie przeciwko
Riddle. Niestety jak widać, zasady gry się zmieniły. Pansy bała się, że jeśli
ich nie zaakceptuje, zostanie kompletnie wykluczona.
Zajęte sobą panie przestały zwracać
uwagę na trening, co w końcu zauważyli panowie. Blaise, który przez przypadek
zerknął na trybuny, aż zatrzymał miotłę, gdy ujrzał rozgrywającą się tam scenę.
Nie wierzył własnym oczom. Z szoku wyrwał go dopiero podniesiony głos kapitana.
— Zabini, co ty do cholery robisz?
Zapytał poirytowany przerwaniem
treningu Teodor. Natychmiast podleciał do kumpla, który nadal nie ruszył się z
miejsca.
— Patrzę i nie wierzę.
Zaintrygowany Teodor podążył za
wzrokiem przyjaciela i wtedy również zrozumiał.
— O cholera.
— Pogorszyło się wam, czy jak?
Również Draco podleciał do przyjaciół,
aby sprawdzić, co się stało. Zachowywali się co najmniej dziwnie.
— Lepiej się odwróć.
Draco zrobił tak, jak poradził mu
Blaise i wtedy zobaczył Hermionę, ale nie samą. Siedziała z Dafne, Tracey i
Pansy, rozmawiały o czymś, a nawet się śmiały. Najbardziej zaangażowane w
dyskusję zdawały się Riddle i Davis. Cokolwiek się tam działo, nie mogło z tego
wyniknąć nic dobrego.
— Lecę tam.
Zadeklarował Draco i już ruszał, gdy
poczuł, jak ktoś łapię go za ramię.
— Zostań, przecież widzisz, że nic się
nie dzieje. Może właśnie zakopują topór wojenny. Poza tym jest tam Dafne.
Uspokajał przyjaciela Teodor, któremu
minął już pierwszy szok. Wszystko wskazywało na to, że dziewczyny próbują się
dogadać i podejrzewał nawet, czyja to sprawka. Dafne wspominała mu, że męczy ją
sprawa konfliktu jej przyjaciółek z Hermioną. Była pomiędzy nimi rozdarta,
ponieważ nie chciała z żadnej z nich rezygnować. Ich pogodzenie się lub
przynajmniej tolerancja znacznie by wszystko ułatwiło.
— Niech będzie.
Stwierdził nie do końca przekonany
Draco, uważnie przyglądając się Hermionie. Nie wyglądała na smutną, czy
wściekłą, raczej rozbawioną. Nie rozumiał, jak to możliwe w towarzystwie Davis
i Parkinson, ale zamierzał się tego dowiedzieć później, a tymczasem cała trójka
wróciła do treningu. Trwał on ponad dwie godziny. Teodor dał swoim zawodnikom
naprawdę porządny wycisk.
— Jak na pierwszy trening po przerwie
było całkiem nieźle, ale będę od was wymagał więcej. Puchar w tym roku ma
trafić w nasze ręce!
Teodorowi odpowiedziały krzyki i
gwizdy. Panowie wylądowali na murawie i skierowali się do szatni. Tylko jeden z
nich poleciał na trybuny. Draco musiał sprawdzić, czy z Riddle jest wszystko w
porządku, ponieważ nie dawało mu to spokoju. Gdy znalazł się na miejscu,
dziewczyny powoli się zbierały. Jako pierwsza zauważyła go Dafne.
— Niezły trening, Draco.
Na słowa koleżanki Hermiona odwróciła
się za siebie i istotnie ujrzała Malfoya.
— Co ty tutaj robisz?
Zainteresowała się od razu Hermiona.
Draco za to przyjrzał się jej uważnie. Wyglądała jak zwykle, a nie, jakby coś
się stało. Ciężko mu było w to uwierzyć, ale Davis i Parkinson chyba naprawdę
zachowywały się w stosunku do niej dobrze.
— Poczekaj na mnie pod szatnią, to
razem wrócimy do zamku.
Oznajmił Draco, uznając, że temat
dziewczyn lepiej będzie poruszyć pod ich nieobecność. Hermiona spojrzała na
niego podejrzliwie, ale ostatecznie o nic nie pytała.
— W porządku.
Draco jak szybko się pojawił, tak
szybko zniknął. Również dziewczyny nie zwlekając dłużej, ruszyły ku schodom.
Znajdowały się już na murawie, gdy ktoś zaczął je wołać.
— Hej!
Ślizgonki spojrzały w stronę, skąd
dochodził głos i ujrzały koleżanki z roku wyżej.
— Chodźmy do nich.
Stwierdziła Pansy, od razu ruszając w
odpowiednim kierunku. Tracey również podążyła za nią.
— Idź, ja i tak czekam na Dracona.
Powiedziała Hermiona do Dafne, która
nadal z nią stała. Zdecydowanie wolała uniknąć konfrontacji z dziewczynami, do
których nie pałała szczególną sympatią. Dlatego nim Dafne zdążyła zareagować,
Hermiona skierowała się w przeciwnym kierunku, gdzie znajdowały się szatnie.
Bez trudu odnalazła tę chłopaków, idąc z krzykami i śmiechem. Stanęła nieopodal
prowadzących do niej drzwi, opierając się o ścianę. Zaczęła rozmyślać o
dzisiejszym treningu. To niesłychane, ale nawet znośnie rozmawiało jej się z
Davis. Poza polowaniem na Dracona okazała się ona mieć również inne
zainteresowania. Potrafiła nawet pohamować swoją wredną naturę i ograniczyć się
do sporadycznych złośliwości. Hermiona obawiała się tylko, że to jakiś podstęp.
Ona zacznie ją tolerować, może nawet lubić, a wtedy Tracey uderzy ze zdwojoną
siłą. Hermiona nie chciała jej skreślać, ale zamierzała zachować czujność.
— Lata za tą Riddle jak jakiś piesek,
a w dodatku z marnym skutkiem.
O ile wcześniej Hermiona nie zwracała
uwagi na głosy dochodzące z szatni, tak te słowa natychmiast przykuły jej
uwagę. W momencie poczuła, jak coś zaciska się na jej gardle, lecz zamiast
odejść, słuchała dalej.
— Niby taki wspaniały, a jak
przychodzi co do czego, to laska mu się nawet dotknąć nie da.
Hermiona bez trudu rozpoznała głos
Adriana, który drwił z nich w najlepsze.
— To nie jest twoja sprawa, Pucey.
Zwrócił mu uwagę Teodor, zażenowany
tematem, na jaki zeszła rozmowa starszych kolegów. To odrażające wtrącać się w
taki sposób w cudze życie.
— A ja to się w sumie dziwię, że
Malfoy z nią jest. Niby jakaś bardzo brzydka nie jest, ale większej cnotki w
życiu nie widziałem. Ciekawe, czy chociaż raz pozwoliła Malfoyowi zamiast za
rękę, złapać się za tyłek.
Kilku starszych kolegów wybuchło
śmiechem, a Hermiona miała ochotę zapaść się pod ziemię. Jak oni mogli? Niczego
o niej nie wiedzieli. „Ale widzą, co się
dzieje…”, szepnął złośliwy głosik w jej głowie, który już dawno nie
zabierał głosu. Całą gorycz potęgował fakt, że Draco nie reagował. Nawet słowem
się nie odezwał, biernie przysłuchując się niewybrednym uwagom kolegów. Może
tak naprawdę się z nimi zgadzał, a z nią był tylko z litości? Na samą myśl
czuła, jakby ziemia osuwała jej się spod stóp.
— Tobie się żadna nawet za rękę nie
pozwoli złapać, Vaisey.
— A ty co, Zabini, pewnie teraz
szczęśliwy, że kumpel odbił ci laskę i to nie ty się musisz z nią użerać.
— Idź ty się lepiej leczyć, człowieku.
— Panowie, nie osądzajmy naszej
księżniczki tak surowo. Skąd wiecie, że w łóżku nie wychodzi z niej demon?
— Ja tam bym ją chętnie wypróbował.
Kto wie, co chowa pod tymi workami.
Hermiona miała dość. Nie chciała
słyszeć już nic więcej. Odwróciła się gwałtownie, aby jak najszybciej stąd
odejść, lecz na kogoś wpadła. Gdyby ten nie złapał jej za ramiona, z całą
pewnością by upadła.
— Gdzie tak pędzisz, mała?
Zapytał z typowym dla siebie uśmiechem
Draco, a Hermiona spojrzała na niego zdziwiona. Co on tu robił? Nie było go w
szatni? Czyli nie brał udziału w tym…
— Co ty tu robisz?
— Zostawiłem ochraniacze na boisku i
musiałem po nie wrócić, ale mam już wszystko, więc możemy iść.
Hermiona nie protestowała, gdy Draco
złapał ją za rękę i ruszyli w stronę zamku. Poczuła ulgę, że nie było go w
szatni, ale tylko minimalną. Co, jeśli jego koledzy mieli rację? Znali go
przecież dłużej, a co najważniejsze byli facetami. Doskonale wiedzieli, czego
potrzebują i wymagają od dziewczyny, jak i to, że ona nie daje tego ich
kumplowi. Dlaczego w przypadku Dracona miałoby to wyglądać inaczej? W
uprzednich latach widywała go z jedną, może dwoma dziewczynami. Przytulali się
i całowali jak normalne pary. Nie trzeba było daleko szukać, wystarczyło
spojrzeć na Blaise’a i Pansy. Oni wykorzystywali niemal każdą okazję do
bliskości i sprawiało im to przyjemność, a ona pozbawiała Dracona tego
wszystkiego.
— Halo, ziemia do Riddle.
Hermiona zamrugała kilkakrotnie, gdy
Draco pomachał jej ręką przed twarzą. Spojrzała na niego z niezrozumieniem, a
ten przyjrzał jej się podejrzliwie.
— Coś się stało?
Zapytał Draco, choć nie miał
wątpliwości, że Riddle jest jakaś nieswoja. Do głowy przychodziła mu tylko
jedna przyczyna jej stanu – Davis. Że też posłuchał kolegów i od razu nie
poleciał sprawdzić, co tam się działo. Cokolwiek ta wariatka nagadała, sprawiła
tym Hermionie przykrość. Widział to po jej twarzy.
— Nie, wszystko jest w porządku.
Zaprzeczyła Hermiona, starając się
zabrzmieć jak najbardziej przekonująco. Postanowiła, że nie powie Draconowi o
podsłuchanej rozmowie. Nie chciał go denerwować, a tym bardziej prowokować do
rozmyślania nad słowami kolegów. Czuła się z tym strasznie. Zachowywała się,
jak skończona egoistka, ale to było silniejsze od niej.
— Nie jestem ślepy, więc nie
ściemniaj. Chodzi o Davis i Parkinson? Co ci te wariatki nagadały? Już ja się z
nimi rozmówię. Tyle było spokoju, a teraz…
— Nie, to nie ich wina. Znaczy, nie
uwierzysz, ale same się do mnie przysiadły i były nawet znośne.
Hermiona zaczęła opowiadać o treningu
spędzonym z dziewczynami, usiłując w ten sposób odciągnąć uwagę Dracona od swojego
samopoczucia. Na szczęście jej się to udało. Przez całą drogę do zamku nie
poruszali więcej tego tematu, choć Hermiona wiedziała, że szybko o tym nie
zapomni.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Tom siedział w swoim gabinecie,
wpatrując się w rozłożone na biurku papiery, na których nie potrafił się skupić
i już nawet przestał próbować. Jego myśli zajmowała wyłącznie Julianne. Od ich
kłótni minęły ponad dwa tygodnie, podczas których odzywała się do niego
wyłącznie służbowo. Jeszcze tego samego dnia wyniosła się z ich sypialni na
drugi koniec posiadłości. Tylko niekiedy jadała z nim posiłki, a i tak odbywało
się to w ciszy. Początkowo sądził, że szybko się złamie i wszystko wróci do
normy, lecz dni mijały, a nic na to nie wskazywało. Julianne trwała w swym
postanowieniu, usilnie go ignorując. To powoli stawało się nie do wytrzymania,
a co gorsza zmuszało go do myślenia. Julianne wielokrotnie nie popierała jego
decyzji, przez co dochodziło pomiędzy nimi do kłótni. Szybko jednak udawało im
się jakoś porozumieć, ale nie tym razem. Ciężko mu się było z tym pogodzić, ale
postawa żony powoli uświadamiała mu, że naprawdę przesadził, mieszając się w
życie uczuciowe córki. Mógł ją kontrolować na wielu płaszczyznach, co nadal
uważał za konieczne, ale nie na tej. Tom już od pewnego czasu wiedział, co
powinien zrobić, lecz ciężko mu się było do tego zebrać. W końcu jednak
powiedział sobie dość. Jego żona i córka są ważniejsze od dumy. Zdeterminowany
Tom wstał z krzesła i ruszył na poszukiwanie małżonki. Będąc w holu, mignęła mu
jednak jakaś postać za oknem. Nie miał wątpliwości, kogo ujrzał. Zaklęciem
przywołał do siebie płaszcz i ruszył w stronę wyjścia z posiadłości. Julianne
odnalazł w ogrodzie nieopodal zamarzniętej fontanny. Używając swych mocy,
umieszczała na lodzie krople wody, które zamarzały i tworzyły wymyślne wzory.
Była tak skupiona, że zauważyła przybycie męża, dopiero gdy zabrał głos.
— Piękne.
Skomentował działo żony, aby jakoś
zacząć rozmowę. Julianne spojrzała na niego nieodgadnionym wzrokiem, lecz nie
powiedziała nic. Tom zdawał sobie sprawę, że to do niego należy pierwszy krok,
więc kontynuował.
— Chciałbym z tobą porozmawiać o
naszej córce. Przemyślałem to wszystko i doszedłem do wniosku, że trochę
przesadziłem.
Julianne spojrzała na męża z jawnym
powątpiewaniem, przez co ten westchnął ciężko.
— Bardzo przesadziłem. Po prostu nie
chciałem, żeby stała jej się krzywda.
W tym momencie urwał, nie wiedząc, co
powiedzieć więcej. Nagiął swoje zasady i przyznał się do błędu. Uważał, że i
tak wiele zrobił. Julianne przez chwilę przyglądała się mężowi. Znała go jak
nikt inny i widziała bijące od niego szczerość i skruchę, nawet jeśli okazywał
je na swój sposób. Przez te kilkanaście dni tylko na to czekała. Jej również
ciężko przychodziło unikanie męża, ale chciała go zmusić do zastanowienia się
nad sobą i jej się to udało.
— Nie ochronisz jej przed wszystkim,
Tom. Tym bardziej że w tym przypadku nie musisz. Draco to porządny chłopak i
jest dobry dla naszej córki.
— Skąd możesz to wiedzieć?
— Ponieważ rozmawiałam z Severusem o
waszym planie, a raczej jego zakończeniu. Na szczęście on miał na tyle oleju w
głowie, żeby po jednej rozmowie, po której Draco niemal go zwymyślał, przestać
się wtrącać.
— Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
Tom zmarszczył z konsternacją brwi.
Nie lubił, gdy coś się odbywało za jego plecami, a tu nie dość, że Snape
zlekceważył jego rozkaz, to jeszcze żona pominęła go zupełnie. Głos rozsądku
mówił mu jednak, że nie ma prawa być na nich zły, a wręcz powinien czuć
wdzięczność. Gdyby nie oni najprawdopodobniej bardzo skrzywdziłby córkę.
— Teraz już wiesz. Hermionie naprawdę
zależy na tym chłopaku, a jemu na niej jeszcze bardziej. Porozmawiaj z
Severusem i wtedy sam się przekonasz, że ten chłopak świata poza naszą córką
nie widzi. Sam go zresztą wybrałeś do jej pilnowania.
— Nie do końca o to mi wtedy chodziło.
Burknął pod nosem Tom. Wtedy uznał, że
jeśli wybierze chłopaków najbardziej skłóconych z Hermioną, ta zostanie w domu.
Do głowy by mu nie przyszło, że jeden z nich zostanie jego potencjalnym zięciem.
Na samą myśl o tym po plecach Toma przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
— Nie wszystko w życiu da się
zaplanować i musisz się z tym pogodzić.
— Staram się.
— Wiem i doceniam to.
— Czyli między nami wszystko w
porządku?
Zapytał Tom, gdyż wolał się upewnić.
Nie wyobrażał sobie kolejnych cichych dni. To go wyniszczało.
— Tak.
Odpowiedziała bez wahania Julianne,
przytulając się do męża. Wierzyła w niego jak nikt inny i zamierzała mu pomóc
wytrwać w postanowieniach.
Witam.
Czekaliście długo, ale nowy
rozdział w końcu się pojawił. Wiem, że trwało to i trwało, ale mam teraz sporo
zmartwień, które po prostu przyćmiewają wszystko inne, co odbija się na moim
pisaniu, więc musicie mnie zrozumieć. Nie wiem dokładnie, kiedy będzie kolejny
rozdział, ponieważ zależy to od niezliczonej liczby czynników, na które
najczęściej nie mam wpływu. Będę się Was starała informować. Jedno jest pewne,
nigdy nie zapominam od demonach i na pewno zostaną one doprowadzone do końca.
Laf
Rozdział cuuuudo ❤ uwielbiam Demony i czekam cierpliwie na następny rozdział ❤❤ pozdrawiam Agata ��
OdpowiedzUsuńCzasu, bo weny i talentu, jak widać powyżej, nie brakuje!
OdpowiedzUsuńRozdział super! Tylko szkoda że taki krótki :) no ale nic. Życzę weny i odpoczynku :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) Na taki tekst warto czekać ;)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie jak zakończy się wątek z księgą lasu, no i czy dziewczyny się zaprzyjaźnią?
Noctis jest przeurocza <3
Tom w tym wydaniu, po prostu najlepszy <3
No i wątek Dramione tak świetnie zarysowany :)
Czekam na next i życzę weny
Pozdrawiam
Anna-medium
Cudowny rozdzial. Fajnie ze Tom pogodzil sie ze swoja zona. Cieszy mnie ze Tracey tak postapila i rozmawiala z Hermiona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zycze weny
mala geiazdka
Cudooooooooo. Nie mogłam się już doczekać. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńNati
Jak zwykle pięknie! Kocham twojego bloga i z niecierpliwością czekam na więcej :*
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny ❤��❤ ( jak zwykle zresztą ��) życzę dużo czasu i weny ��
OdpowiedzUsuńNJ
Rozdział bardzo fajny i niestety równie krotki. Znalazłam jeden błąd "-Piękne. Skomentował DZIAŁO żony". Zamiast "działo" powinno być dzieło, tak mi się wydaje. A że na błędach się nie znam (sama robię ich dużo 😂) to nic więcej nie znalazłam 😉
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
~Książkoholiczka Black
Fajny i ciekawy rozdział. Wprowadził mnie w zupełnie inne uczucia niż te, które są dla demonów tradycyjne. Było wiecej humoru i wszechobecnej radości. Krótki rozdział, ale dłuższy niż poprzednio mam wrażenie. Szkoda troche, że nie rozwinelas tej końcówki bardziej. No, ale może oni tak mają,że sie szybko godzą. Noctis i Alba bardzo słodko. Wkurzył mnie ten Adrian.choć faktycznke nie da sie ukryć, że czekam na jakiś przełom. Tracey mnie zaskoczyla. Dobra zmiana. Takie troche 50 twarzy B). To by bylo tak pokrotce :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać rozdział w trakcie jazdy na porodówke. Kiedy już dostałam dziecko do ręki, bo musiałam skończyć czytać twój rozdział. Mina pielęgniarek była bezcenna. I teraz proźba do Ciebie. Jak nazwać dziewczynke? Miał być chłopiec, a jest dziewczynką. Pozdrawiam czytelniczka
OdpowiedzUsuńO matko, gratuluję! To wspaniałe wieści. Jejku jest tyle pięknych imion dla dziewczynek, mój faworyt to Lena, ale jest jeszcze Łucja, Hania, Daria, może to narcystyczne, ale swoje imię Anną również uważam za ładne. Najważniejsze jednak, żeby Tobie się dobrze kojarzyło.
UsuńNad Leną i Anną też myślałam. Od dziś szykuj się na jednego dodatkowego czytelnika.
UsuńBędę sie podpisywać Paulina
Dziekuje
Rozdział ja zwylke świetny, ale to zapewne wiesz i słyszysz nie raz. Ja bym się odniosłą jednak do czegoś innego Mianowicie do Tego, że Hermiona i Tom i Severus to moje ukochane postaci. Dwie pierwsze występują u Ciebie obficie, a trzecia gdzieś się przewija. Nie wiem z czego to wynika. Może z tego że na przykład filmy z serii HP obejżałam tylko dla tego, że był tam Alan Rickman niezapomniany pułkownik Brandon. Natomiast postać Lorda zwłaszcza z jednej sceny z części 5 stała się jednocześnie jedną z postaci najbardziej lubianych, a scenę tą mogę oglądać miion razy. To chyba dziwne, że ktoś bardziej lubi "zło" niż jasną część mocy ;)Ok dość moich wywodów. Z zapartym tchem czytam każdy rozdział- do następnego :)
OdpowiedzUsuńnie mam słów ♥ kocham !
OdpowiedzUsuńJak zwykle cudowny rozdział! UWIELBIAM czytać Twojego bloga,masz niesamowity talent pisarski!
OdpowiedzUsuńTeraz pozostało mi tylko grzecznie czekać,na kolejny rozdział i rozwój akcji.
Dużo wytrwałości życzę, oraz życzę ci tego abyś poradziła sobie z wszystkimi problemami,które Cię męczą. Na koniec życzę również dużo weny i czasu abyś napisała kolejne małe dzieło!
Karolina :*
Czy wspominałam już,że uwielbiam Noctis w Twoim opowiadaniu ? Jest boska :D Genialny rozdział jak zwykle, z niecierpliwością czekam na kolejny :) No i życzę oczywiście czasu,bo talent to ty masz ;)
OdpowiedzUsuńWow wow i jeszcze raz wow. Sama nie wiem co powiedzieć. Po prostu cudo ❤❤❤
OdpowiedzUsuńJak zwykle nie zawiodłam się. Rozdział bardzo fajny. Czekam na następny i bardzo cieszę się z tego że Albus nie zorientował się że włamali się do jego gabinetu. Nie mogę się doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuńopłacało się czekać!
OdpowiedzUsuńŚwietny*-* czekam cierpliwie na następny
OdpowiedzUsuńNieczesto komentuje, ale mam pytanie. Ile wlasciwie rozdzialow planujesz na calosc opowiadania?
OdpowiedzUsuńA co do samego opowiadania, bardzo mi soe podoba, oryginalne. Najlepsza sekwencja to zdecydowanie ta z boginem. Trzy razy ja czytalam, tyle emocji, swietnie napisane.
Demony będą sobie liczyć około 80 rozdziałów.
UsuńHejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńPostaram się napisać cos o samym rozdziale, bo to, że był świetny już doskonale wiesz :D
Mianowicie może to się wydać okrutne, ale ja jestem absolutnie zadowolona z faktu, że Hermiona podsłuchała rozmowę kolegów w szatni. Może to da jej coś do myślenia i popchnie do jakiegoś działania, bo dłuższe zwlekanie z wykonaniem następnego kroku może niekorzystnie odbić się zarówno na Draconie jak i na niej. Trzymam za nią kciuki i wierzę, że teraz - gdy jest już zmotywowana do działania, ową motywację przekuje w czyny. I nie mogę się doczekać miny Draco - ale co tam! Jemu tez się coś od życia należy, czyż nie? :D
pozdrawiam i życzę weny, Iva Nerda
Iva, ja uważam, że autorka dobrze opisała zachowanie. I dobrze rozumiem jej postawę. Bardzo trudno jest zrobić coś Więcej po takiej trumie. Paulina
UsuńAle czy ja wspomniałam choć słowo o tym, że nie zgadzam się z autorką? Nie. W mojej wypowiedzi nie ma nic złośliwego, po prostu trauma, nawet największa nie powinna zdominować naszego życia. To wszystko.
UsuńTo jest bardzo trudne, pozbierać się i zaufać chłopakowi. A co lepsze zdecydować się na jakiś krok i nie oczekuj. Ze autorka, raptem zrobi z Hermiony wylewna dziewczyne. Z taką traumą nie da się normalnie żyć i tak zrobiła dużo, a na jeszcze więcej się odważyła
UsuńPaulina
Niczego takiego nie neguję, nie zmuszam, by Hermiona nagle stała się "wylewna" tylko delikatnie zasugerowalam ze najwyzszy czas zrobic krok do przodu. Nawet najmniejszy. Proszę o uszanowanie mojego zdania, bo naprawdę mam do niego prawo i nie wyjaśniania mi czegoś, o czym doskonale wiem. Nie miałam niczego złego na myśli i dziwię się, że mój komentarz wywołał taką reakcję. Każdy ma swoje zdanie i ja swoje wyraziłam.
UsuńMiłego dnia!
Słuchaj, to ja przepraszam. Ja po prostu tak reaguje. Przez gwałt dziecko urodziłam. Przepraszam
UsuńPaulina
Oo swietny rozdział, może bez wielkich niespodzianek, ale bardzo ciekawy. Chociaż po napadzie emocje były wielkie, to teraz jakaś stabilizacja dla moich nerwów haha. Kochana cieszę się, że mimo wszystkich przykrości i kłód rzucanych pod twoje nogi piszesz dalej. Życzę Ci wytrwałości i siły w życiu prywatnym i w pisaniu! Pozdrawiam cieplutko ;)
OdpowiedzUsuń~Madzik
Bardzo ciekawy i wciągający rozdział.Liczę,na więcej już niedługo!❤
OdpowiedzUsuń~MionaM
Rozdział cudowny! Mam nadzieję, że te czynniki odejdą wsiną dal i dadzą Ci spokój��❤
OdpowiedzUsuń~Ślizgonka
Jak zwykle rozdział wyczekiwany i szczerze mówiąc bardzo słaby jak na Ciebie. Czuje niedosyt... Nie pisz pod rozdziałami tych tłumaczeń bo to sie robi nudne. Ostatnio twoje życie to same problemy - wniosek po czytaniu twoich dopisków. Zawieś bloga ogarnij wszystko i wróć z przytupem. Pozdrawiam. (ten komentarz nie ma na celu obrażania Cię jedynie pokazanie jak to wygląda z naszej perspektywy)
OdpowiedzUsuńW takim razie wniosek po dopiskach jest sluszny. Mogę nie pisać nic i bez słowa nie dodawać rozdziału przez nie wiem jak długi czas, ale raczej ceniłam sobie kontakt z czytelnikami i nawet jeśli nikogo nie obchodzi to, co piszę pod tymi rozdziałami, znajdzie się garsta osób, które napiszą coś miłego i są w stanie nawet kilkoma słowami podnieść na duchu, a czasami to naprawdę dużo. Jeśli przeszkadzają Ci te notki, nie czytaj ich, nikogo nigdy do tego nie zmuszałam. Czas publikacji kolejnych rozdziałów można sprawdzić w zakładce po lewej.
UsuńPS. Są rzeczy, których nie da się ot tak ogarnąć na przykład choroba.
Chce zauważyć, że nadal nie zmieniłaś daty w zakładce w lewym, górnym rogu o kolejnym rozdziale... wciąż jest tam informacja o 58, już opublikowanym.
UsuńCzekam ;3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudny, nie mam nawet co się rozpisywać! Weny ;*
OdpowiedzUsuńKocham to dramione 😍😍 weny i czasu życzę 💖
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz blog jest cudowny. nie przestawić pisać ponieważ szkoda byłoby zmarnować to co do tej pory napisałaś.Poza tym jeśli możesz to dodawaj jak najwięcej i jak najczęściej rozdziały bo są naprawdę super.
OdpowiedzUsuńBlog cudowny. Nie przestawaj pisać ponieważ szkoda byłoby żeby to co napisałaś przepadło. Nie mogę doczekać się nowego rozdziału.Proszę dodaj jak najszybciej i jak najwięcej bo rozdziału są naprawdę super a ty umiesz pisać o czym świadczy ten blog.
OdpowiedzUsuńRozdział długo wyczekiwany ale jest nareszcie:) my rośniemy lekarze mówią ze będzie chłopiec ale napewno wprowadze go w świat Harrego ;) co do rozdziału jak zwykle świetnie już nie moge się doczekać nastepnego trzymam kciuki byś ogarnęła wszystko po swojej myśli i proszę nie słuchaj innych i nie zawieszaj bloga dodawaj rozdziały gdy masz pewność że są tak dobre jak ten i poprzednie my prawdziwe fanki poczekamy ile będzie trzeba pozdrawiam Blackangell
OdpowiedzUsuńGratuluję razem z moją mało córeczką Lenka.... zdrówka, bo to teraz ważne
UsuńPaulina
C u d o w n y.
OdpowiedzUsuńKocham to całym serduszkiem a w szczególności portrety psychologiczne bohaterów...Mistrzostwo!
Perfekcyjny <3
OdpowiedzUsuńWróciłam! Jakiś czas temu odłożyłam na chwilę demony, bo zżerała mnie ciekawość i niecierpliwość co do następnego rozdziału, i widzę,że podczas mojej nieobecności odwaliłaś kawał dobrej roboty! Zgadzam się z wszystkimi koleżankami wyżej, twierdzącymi, że rozdział jest ,,Perfekcyjny, świetny,cudowny" itd. bo wprowadził dużo- nie tylko do fabuły, ale też do psychologicznych portretów poszczególnych postaci, szczególnie dziewczyn. Liczę na więcej takich pozytywnych rozdziałów, chociaż mam wrażenie, że ta sielanka może niedługo się skończyć... Nie spodziewałam się, przynajmniej na początku, tak wrogo nastawionej Pansy, a tu takie chamstwo z niej wyłazi, no proszę... Notka, jak kilka poprzednich które pochłonęłam godzinę temu świetna, tylko gdzieś w tym wszystkim brakuje mi Złotego Chłopca z jego świtą. Co z nimi? Jak wszyscy niecierpliwię się, kiedy następny rozdział? Laf, nie katuj nas dłużej ;) no, jestem niesprawiedliwa, pisz, żeby wyszło dobrze i żebyś Ty z następnej notki była zadowolona:*
OdpowiedzUsuń<3 Garielka:*:*:*
PS: Książkoholiczka Black słusznie zauważyła, Tom podziwiał ,,DZIAŁO" Julianny :D poza tym żadnych błędów nie widzę, jest ich coraz mniej w każdym następnym rozdziale, coraz przyjemniej się to czyta, Twój styl jest coraz dojrzalszy, brawo! Jestem z Ciebie dumna! 😉☺
PS2: Czy tylko ja mam wrażenie, że piszę jak doświadczona 30-40 letnia pisarka?😂
UsuńAle ja zapominalska jestem... Laf, czy da się coś zrobić, żebym była informowana o nowym rozdziale, coś jak subskrybowanie demonów?
Usuń<3Garielka
Tak, wystarczy zacząć obserwować mojego bloga. Ewentualnie informuję też o nowych rozdziałach, jeśli ktoś sobie tego życzy np za pośrednictwem maili, fb.
Usuńdopiero teraz mogłam przeczytać rozdział, gdyż z powodu matur nawet zapomniałam o tym, że czas na kolejny rozdział. Dzięki czemu mile mnie zaskoczyłaś rozdziałem xD co do niego samego- cud, miód i orzeszki <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Tom pogodził się z Julliane i ten wątek normalnej Tracey...
Coś czuje jednak, że Pansy będzie próbować to zniszczyć. Mam nadzieje, że jednak się mylę, a tak z niecierpliwością czekam na następny rozdział :*
Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuń