— Gdyby mi się chciało, tak jak mi się
nie chce, to zostałbym najlepszym absolwentem tej szkoły.
Stwierdził leżący pośród książek
Blaise. Rosnące zaległości zmusiły go do radykalnych kroków i rozpoczęcia ich nadrabiania.
Początkowo całkiem nieźle mu szło. Wyciągnął pergaminy, pióro, pootwierał
książki, lecz popełnił jeden poważny błąd. W ramach odpoczynku położył się na
minutkę, która trwała już od przeszło pół godziny.
— Żebyś ty ją chociaż skończył, to
będzie cud.
Podsumował przyjaciela Teodor, który
siedział na swoim łóżku i kończył esej z Transmutacji. Miał już dosyć
wysłuchiwania marudzenia Zabiniego, który robił wszystko, byle się nie uczyć. Dziwił
się, jak z takim podejściem udało mu się cokolwiek przyswoić i nawet
przyzwoicie zdawać egzaminy. Do głowy przychodziło mu tylko jedno logiczne
wytłumaczenie, Zabini miał więcej szczęścia niż rozumu.
— Pomógłbyś koledze, a nie się
pastwisz.
— Zapomnij, mam swoją robotę. Poproś
Dracona, jego już dawno Hermiona zmusiła do napisania tego.
— Przynajmniej mam spokój, leszcze.
Odpowiedział Draco, który ani myślał
po raz kolejny przez to przechodzić. Odrabianie lekcji z Riddle posiadało swoje
plusy i minusy. Ona, gdy się na coś uparła, nie potrafiła odpuścić, nawet gdy w
grę chodził zwyczajny esej. Kombinowała, jak tylko mogła, aby napisać jak
najwięcej i najlepiej, a co gorsza wciągała w to również jego. Co chwilę
podtykała mu kolejne książki z coraz to nowszymi informacjami, które według nie
powinny się znaleźć w wypracowaniu. Zwykle połowę z nich pomijał, a i tak
dostawał dobre oceny. Kto jednak byłby na tyle odważny, aby kwestionować
decyzje Riddle, jeśli chodziło o naukę. Na pewno nie Draco, który nie przeżyłby
kazania na ten temat.
— Mam genialny pomysł! Dasz mi przeczytać
swój esej i na jego podstawie napiszę mój.
Blaise aż poderwał się do pozycji
siedzącej, porażony genialnością swojego pomysłu. Pozmienia co nieco w eseju
przyjaciela i stworzy drugi, który zagwarantuje mu dobrą ocenę.
— Zapomnij, spędziłem nad nim trzy
godziny, a teraz mam ci go oddać i czekać, aż taka McGonagall obu nas opieprzy
za spisywanie. Nie ma głupich, stary.
Draco ani myślał ułatwiać Zabiniemu
czegokolwiek. Nie raz i nie dwa proponował mu wyjście do biblioteki. Zawsze
reagował śmiechem, więc teraz ma za swoje. Gdyby chociaż połowę czasu, który
przeznaczał na obłapywanie się z Parkinson, spożytkował na naukę, nie miałby
żadnych zaległości.
— Nasza wieloletnia przyjaźń nic dla
ciebie nie znaczy? W imię braterstwa powinieneś mi pomóc, aby wybawić brata z
opresji. W przeciwnym razie…
Tyradę Blaise’a nagle przerwało
gwałtowne otworzenie się drzwi, które niemal uderzyły o ścianę. Panowie
natychmiast spojrzeli w ich stronę, gdzie stała Hermiona. Wyglądała na bardzo
przejętą. Nikt nie zdążył jej jednak o nic zapytać.
— Znalazłam ją, jestem pewna, że to
ona. Chodź szybko.
Hermiona wyrzucała z siebie słowa z
prędkością światła. Nie zważając na zdziwione miny chłopaków, podeszła do
Dracona i złapała go za rękę. Niemal ściągnęła go z łóżka, kierując się w
stronę drzwi. Draco nie zdążył wypowiedzieć nawet słowa, gdy Hermiona
wyciągnęła go z pokoju, nie zamykając nawet drzwi. Blaise i Teodor spojrzeli na
siebie z niezrozumieniem.
— Oganiasz, co tu właśnie zaszło?
Zapytał Zabini, choć tak jak się
spodziewał, Nott pokręcił jedynie przecząco głową. Powiedzieć, że Hermiona
zachowywała się dziwnie to spore niedomówienie. Panowie zastanawiali się
jednak, czy aby na pewno chcą zgłębiać tajemnice umysłu panny Riddle.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Draco został wciągnięty do pokoju
Hermiony, która niemal natychmiast puściła jego rękę i zamknęła drzwi. Podeszła
do stolika, gdzie znajdowało się kilka ksiąg i zaczęła je przeglądać. Draconowi
nie było dane o nic zapytać, gdyż chwyciła jedną z nich i podsunęła mu niemal
pod samą twarz. Wtedy przyszło zrozumienie.
— Czy to jest Księga Ludzi Lasu?
Zapytał niemal z napięciem Draco,
uważnie przyglądając się woluminowi. Gdyby jego przypuszczenia okazały się
słuszne, wszystko by się zmieniło. Ojciec Hermiony odzyskałby swoją dawną
postać, a to oznaczałoby pierwszy krok do obalenia Dumbledore’a.
— Nie, ale jej tytuł brzmi „Historia
Ludzi Lasu”, więc tu musi być coś o ich księdze.
Hermiona była niezwykle
podekscytowana, na taki przełom czekała od dawna. Wszystko, co do tej pory
znajdowali, ani trochę nie przybliżało ich do celu, ale czuła, że tym razem
będzie inaczej. Nie wspomniała tylko o jednym szczególe.
— Jest tylko jeden problem.
— Oczywiście, czemu mnie to nie dziwi.
Westchnął ciężko Draco, przeczesując
ręką włosy. Jak zwykle musiał być jakieś haczyk. Człowiekowi zaczyna się
wydawać, że wszystko idzie w dobrym kierunku, aż tu nagle jeden szczegół
brutalnie sprowadza go na ziemię.
— Cała księga składa się ze
starożytnych runów.
Mówią to, Hermiona stanęło obok
Dracona, otwierając wolumina na pierwszej stronie. Ten spojrzał na nią i
przekonał się, że Riddle ma rację. Nie ogarniał żadnego z tych dziwnych
znaczków, od których już po chwili zaczęło mu się dwoić w oczach.
— Ty chodzisz na runy.
— Tak, ale nie tłumaczyłam jeszcze tak
obszernego tekstu. Ta książka ma ponad tysiąc lat i niewiele mniej stron.
Stwierdziła Hermiona, przekładając
kolejne kartki. Bez słownika niewiele z tego rozumiała z powodu starożytnego
języka i pewnych różnic językowych wynikających z sędziwego wieku księgi.
Potrzebowała bardzo dobrych słowników, aby w ogóle zabrać się za tłumaczenie. W
tym przypadku nawet drobna pomyłka mogła zaprzepaścić ich szanse na sukces,
dlatego nie mogła sobie na nią pozwolić. Przeczucie podpowiadało jej, że
właśnie ten wolumin pomoże im wykonać zadanie.
— Czyli co robimy?
— Szukamy dobrego słownika i zaczynam
ją tłumaczyć.
— To zajmie wieczność.
— Dlatego zaczynamy od zaraz.
Zadecydowała Hermiona, odkładając
wolumin na stolik. Nie ma na co tracić czasu. Spojrzała wyczekująco na Dracona,
który przewrócił oczami, lecz ujął Hermionę za rękę i ruszyli do biblioteki. Od
września Malfoy spędził w niej więcej czasu niż przez całą swoją edukację w
Hogwarcie. To niewiarygodne, co kobieta potrafi zrobić z facetem. Przez całą
drogę do czytelni Hermiona gadała jak nakręcona o wszystkich jej znanych
książkach związanych z runami. Draco słuchał jej cierpliwi, nawet jeśli
momentami nie do końca rozumiał. Lubił ją taką ożywioną i podekscytowaną. Była wtedy
taka pełna życia. Nawet jeśli chodziło o książki, chciał ją częściej oglądać w
tym wydaniu. Doceniał każdą taką chwilę, a przede wszystkim przemianę, jaką
przeszła Riddle od momentu, kiedy naprawdę zaczął ją poznawać. W trudnych
chwilach wspominał ich rozmowę ostatniego dnia wakacji w Riddle Manor. Gwałtowność,
z jaką zareagowała na jego ciekawość. Zamykała się wtedy w swojej skorupie,
chroniącej ją przed prawdziwym życiem, a raczej odbierającą je jej. Tak wiele
się od tego czasu zmieniło. Ta skorupa pękła, dużo się musiało wydarzyć,
również złych rzeczy, ale Draco czuł, że są na dobrej drodze. Riddle o wiele
częściej się śmiała, swobodniej zachowywała, powoli uczyła się z nim rozmawiać,
gdy coś ją trapiło. To dużo dla niego znaczyło. Czuł, że łączy ich coś
wyjątkowego i to nie tylko z jego strony. Nie zostało to wypowiedziane na głos,
ale nie zamierzał popędzać Riddle. Ona potrzebowała więcej czasu, aby się z tym
oswoić, a Draco za nic nie chciał jej spłoszyć. Czyny mówiły o wiele więcej. Na
razie wystarczyło mu, że widział, jak bardzo się stara i że robi to przede
wszystkim dla niego. Pochłonięty swymi rozmyślaniami Draco nawet nie zauważył,
kiedy dotarli do biblioteki. Hermiona opuściła go już przy drzwiach, znikając
pomiędzy regałami. Za najlepsze wyjście uznał usiąść sobie gdzieś i po prostu
poczekać.
Panna Riddle od razu odnalazła regał
poświęcony starożytnym runom. Mniej więcej przygotowała sobie w głowie listę
pozycji, które powinny jej się przydać. Trzy odnalazła bez trudu, problem
pojawił się przy czwartej księdze. W końcu po żmudnych poszukiwaniach odnalazła
ją, lecz przy próbie zabrania jej, okazało się, że nie sięga. Próbowała
kilkakrotnie, lecz nic z tego. Jak na złość zapomniała zabrać z pokoju różdżki,
więc użycie magii nie wchodziło w grę. Zrezygnowana i poirytowana Hermiona już
zamierzała pójść po Dracona, gdy ktoś sięgnął po jej książkę. Błyskawicznie
spojrzała na przybysza, a na jej twarzy zagościł uśmiech.
— Ginny.
— Chyba o tę ci chodziło.
Stwierdziła z uśmiechem Ginewra,
podając Hermionie zdjętą z regału książkę.
— Tak, dzięki.
— Masz trochę czasu, czy jak zwykle
gdzieś pędzisz?
Zapytała Ginny, mając nadzieję, że tym
razem uda jej się zatrzymać przyjaciółkę na dłużej. Hermiona pozostawała raczej
nieuchwytna. Większość czasu spędzała na nauce lub z nowymi znajomymi i
chłopakiem. Kiedy należała do Gryffindoru, miała z nią o wiele łatwiejszy
kontakt. Ginny starała się jednak przywyknąć do takiego stanu rzeczy.
Najważniejsze, że w ogóle udało jej się odzyskać przyjaciółkę.
— Dam tylko Draconowi te książki i
możemy gdzieś tu usiąść.
Oznajmiła po chwili zastanowienia
Hermiona. Nie chciała po raz kolejny wystawiać przyjaciółki. Tłumaczenie księgi
było bardzo ważne, ale przecież nic się nie stanie, jak odłoży to do jutra. Z
tą myślą Hermiona zabrała pokaźny stos woluminów i ruszyła na poszukiwanie
Dracona. Tak jak przypuszczała, odnalazła go przy biurku znajdującym się
najbliżej wyjścia.
— Wypożycz te książki i zabierz do
lochów. Spotkałam Ginny i chciałyśmy jeszcze porozmawiać.
Draco spojrzał podejrzliwie na
Hermionę, która postawiła przed nim stos książek. Naprawdę sądziła, że zamierza
ją tu zostawić samą? Naiwna.
— Poczekam, aż skończycie.
— To może potrwać.
— Mam czas.
Dla podkreślania swych słów Draco
rozsiadł się wygodnie na krześle, zakładając ręce za głowę. Hermiona
postanowiła ugryźć się w język i tego nie komentować.
— Jak chcesz.
Powiedziała tylko, po czym się
oddaliła. Ginny czekała na nią przy regale, gdzie ją zostawiła.
— Możemy iść.
Dziewczyny ruszyły w odległy kąt
biblioteki z dala od pani Pince, która nie tolerowała rozmów w bibliotece.
Czytelnia była niemal pusta, co ułatwiło im znalezienie miejsca.
— Wieki się już z tobą nie widziałam.
W końcu mogę porozmawiać z kimś normalnym. Jeszcze jeden dzień z Lavender i
zacznę się cofać w rozwoju.
— Chyba nie jest aż tak źle.
Powiedziała bez przekonania Hermiona,
lecz widząc pełną powątpiewania minę przyjaciółki, już wiedziała, że nie ma
racji.
— Mówisz, jakbyś jej nie znała. Teraz
dodatkowo non stop zachwyca się moim bratem, który aż się przy tym rozpływa.
Ginny musiała to w końcu z siebie
wyrzucić. Ron i Lavender doprowadzali ją do szału. Oczywiście cieszyła się, że
jej brata jest szczęśliwy, ale czy musiał się z tym tak odnosić? Bardziej
irytujące pary od tej dwójki nigdy nie spotkała. Nieustannie się do siebie
kleili, oplatając się niczym diabelskie sidła, szeptali sobie czułe słówka,
obściskiwali się po kątach, a nawet przy ludziach. Słodycz, jak od nich
emanowała, u normalnego człowieka wywoływała mdłości.
— Lavender to niezbyt błyskotliwa
istota, ale najwidoczniej Ron jest z nią szczęśliwy, skoro nadal ze sobą są.
Może z czasem i ona zmądrzeje.
Hermiona starała się pocieszyć
przyjaciółkę, choć zdawała sobie sprawę, że Lavender to ciężki przypadek. Mogła
ją śmiało porównać do Pansy, z którą nie wyobrażała sobie spędzać więcej czasu
niż to konieczne.
Ginny
powinna się jednak oswoić z myślą, że Brown to wybranka jej brata i nawet jeśli
to świeża sprawa, pewnego dnia może stać się jej bratową.
— Pozostaje mi tylko wierzyć, że mój
brat się opamięta. A tobie Malfoy nie daje za bardzo popalić?
— Nie jest taki zły, jak mogłoby się wydawać.
— Nadal nie mogę uwierzyć, że się
spotykacie. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że twoim pierwszym chłopakiem
będzie właśnie on.
— Uwierz mi, że mnie tym bardziej, ale
się stało.
— Ty go naprawdę traktujesz poważnie.
— Tak.
Odpowiedziała bez zastanowienia
Hermiona. Dracona traktowała jak najbardziej poważnie. Był dla niej opoką,
przyjacielem, po prostu kimś wyjątkowym. Nigdy nie sądziła, że spotka ją tak
wielkie szczęście i trafi na swojej drodze na kogoś takiego, kto zaakceptuje ją
taką, jaka jest.
— Nawet jeśli to Malfoy cieszę się, że
jesteś szczęśliwa.
Powiedziała Ginny, uśmiechając się do
przyjaciółki. Malfoy, nie Malfoy, Hermiona dobrze się przy nim czuła i tylko to
się liczyło.
— Ty chyba też nie narzekasz.
Mówiąc to, Hermiona spojrzała wymownie
na Ginny, która o ile to możliwe rozpromieniła się jeszcze bardziej.
— Nie narzekam. Harry jest naprawdę
cudowny.
Hermiona nie spodziewała się usłyszeć
niczego innego. Ginny durzyła się w Harrym, odkąd tylko pamiętała. Żaden jej
chłopak nie był w stanie go zastąpić, z czego zwykle szybko zdawała sobie
sprawę. W końcu jednak nieśmiały i zamknięty w sobie Potter zdecydował się na
ten pierwszy krok. Hermiona już od dawna podejrzewała, że on również podkochuje
się w rudej, lecz nie ma śmiałości jej o tym powiedzieć. Żałowała tylko, że nie
może uczestniczyć w ich szczęściu.
— Trochę się o niego martwię.
Strasznie się tym wszystkim przejmuje i ma mętlik w głowie, a ja nie wiem, jak
mu pomóc.
Ginny momentalnie spoważniała, co
oznaczało, że naprawdę się martwi.
— Co masz na myśli?
— Widzę, że Harry też za tobą tęskni,
ale Dumbledore miesza mu w głowie. Nie rozumiem, po co to robi, ale opowiada o
tobie straszne rzeczy, jakby za wszelką cenę chciał, żeby Harry cię
znienawidził.
Wyznała Ginny, czekając na reakcję
przyjaciółki. Uznała, że musi jej o tym powiedzieć. Harry już dawno starałby
się pogodzić z Hermioną, gdyby nie dyrektor. Na ich spotkaniach teoretycznie
pokazywał mu wspomnienia związane z Voldemortem, ale tak naprawdę zawsze
wciągał w to Hermionę, Ginny nie potrafiła tego pojąć, a Harry mimo licznych
wątpliwości stał po stronie Albusa. Ten człowiek wiele dla niego zrobił i
znaczył, dlatego nie chciał mu się przeciwstawiać, nawet jeśli czuł inaczej.
— Niczego innego się nie spodziewałam.
Dumbledore mnie nienawidzi.
W głosie Hermiony dało się słyszeć
żal. Dyrektor do niej i do jej rodziny pałał niespotykaną wręcz nienawiścią.
Gdyby tylko mógł, zabiłby ich z zimną krwią. Nadal tego nie rozumiała, ale
wiedziała, że to fakt. Nic więc w tym dziwnego, że usiłował wszystkich
przeciągnąć na swoją stronę, a zwłaszcza Harry’ego. On stanowił kluczową
marionetkę w jego teatrzyku. Czym, że by była historia o Czarnym Panu bez
Chłopca, Który Przeżył? Dumbledore potrzebował Harry’ego po swojej stronie i
doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
— Ale ja nadal nie rozumiem dlaczego.
Dumbledore potrafi w każdym znaleźć coś dobrego, więc dlaczego oczernia cię bez
powodu?
— To skomplikowane, nie chcę o tym
rozmawiać.
Hermiona nie mogła wyjawić prawdy.
Ginny by jej nie uwierzyła, jak zresztą nikt z Zakonu. Dla nich Albus był guru,
nie potworem.
— W porządku, zmieńmy temat.
Zasugerowała Ginny, choć strasznie
chciała poznać prawdę. Ta sytuacja stawała się coraz bardziej zagmatwana i
niejasna. Dlaczego dyrektor nienawidził Hermiony? Po co usiłował zniechęcić do
niej Harry’ego? Zamierzała dołożyć wszelkich starań, aby poznać odpowiedzi na
te pytania.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
— Jeszcze raz czymś we mnie rzucisz, a
ukręcę ci ten pusty łeb.
Warknęła wkurzona do granic możliwości
Hermiona do siedzącego ławkę za nią Dracona. Od przeszło piętnastu minut rzucał
w nią papierowymi kulkami, które miała już niemal wszędzie.
— Ja nic nie robię.
Stwierdził Draco, uśmiechając się
niczym wcielenie niewinności. Ogniki w oczach Riddle mówiły mu, że zaraz
przekroczy granicę jej cierpliwości. Idealna rozrywka na OPCM.
— Zginiesz marnie, poczwaro.
Powiedziała Hermiona, odwracając się
do swojej ławki. Jeszcze chwila i zrobi temu idiocie krzywdę. Przechodził
dzisiaj samego siebie, a ona jakoś nie miała ochoty podpaść Marst. Ostatnio i
tak odnosiła wrażenie, że nauczycielka nieustannie ją obserwuje, traktując
jednocześnie niczym powietrze. Hermionie wydawało się to niezwykle podejrzane.
Już wolała jej jawną niechęć.
— Pan Malfoy ewidentnie się nudzi.
Zapraszam do odpowiedzi.
Nagle do konfliktu pary Ślizgonów
włączyła się profesor Marst. Obecni w klasie jak jeden mąż spojrzeli na
Dracona, który sprawiał wrażenie nieco zdezorientowanego.
— Ale ja…
— Zapraszam i bez dyskusji.
Draco przeklął pod nosem, ale wstał z
krzesła. Wspaniale, znając Marst, tak go przemagluje, że Nędzny będzie
spełnieniem marzeń.
— Proszę zacząć od ostatnich
dziesięciu minut wykładu.
— Przeciwzaklęcia na uroki porażające.
— Dalej.
Draco próbował improwizować, lecz na
niewiele się to zdało. Każdy jego przebłysk kończył się tym, że Eveline drążyła
temat do tego stopnia, że sam zaczynał się gubić. Odpytywanie skończyło się
tak, jak przypuszczał.
— W bólach wymęczony Nędzny. Radzę
zacząć uważać.
— Oczywiście.
Odparł niemal przez zaciśnięte zęby
Draco. Cholerna baba, jakby on jeden nie uważał na tych nudnych wykładach.
— Masz za swoje.
Stwierdziła z niekrytą satysfakcją
Hermiona, gdy Draco przechodził obok jej ławki. Ten spojrzał na nią urażony, po
czym zajął swoje miejsce. Ledwie to uczynił, a rozbrzmiał dzwonek kończący
lekcję. Wszyscy zaczęli się zbierać, gdy nagle odezwała się profesor Marst.
— Proszę na chwilę zostać, panno
Riddle.
Hermiona spojrzała zdziwiona na
nauczycielkę, lecz ta nie zaszczyciła jej nawet spojrzeniem. O co mogło chodzić
tym razem?
— Co ją dzisiaj opętało?
Zapytał ściszonym głosem Draco, stając
obok Hermiony. Coraz mniej mu się to podobało. Najpierw doczepiła się do niego,
a teraz każe zostać Riddle. Na próżno usiłował się w tym doszukać
jakiegokolwiek sensu.
— Nie mam pojęcia.
— W razie czego jestem za drzwiami.
Zapewnił Draco, po czym jako ostatni
opuścił klasę. Hermiona odprowadziła go wzrokiem, po czym podeszła do biurka
nauczycielki, której dopiero teraz mogła się przyjrzeć. Wyglądała raczej
kiepsko. Z nienagannej zwykle fryzury wymknęło się kilka pasm włosów, opadając
niedbale na twarz. Do tego blada skóra, podkrążone i przede wszystkim smutne
oczy. Ewidentnie coś trapiło profesor Marst, a Hermiona zaczęła podejrzewać, że
ma to jakiś związek z jej osobą.
— Wyzwała mnie pani.
Zaczęła Hermiona, widząc, że Eveline
się do tego nie kwapi. Chciała mieć tę rozmowę jak najszybciej za sobą. Nie
zapomniała, jak ta kobieta na zlecenie Dumbledore’a dręczyła ją boginem. Nie
czuła się zbyt pewnie w jej towarzystwie i wolała się trzymać od niej z daleka.
— Czy twoja matka nazywa się Julianne?
— Dlaczego pani o to pyta?
Zapytała niepewnie Hermiona,
zaczynając odczuwać lekki niepokój.
Dlaczego ta kobieta interesowała się jej rodziną? Niejednokrotnie dawała jej do
zrozumienia, że gardzi jej pochodzeniem i wszystkim, co z nim związane. Jej
zainteresowanie nie mogło oznaczać niczego dobrego.
— Po prostu odpowiedz.
— Ja nie muszę z panią na ten temat
rozmawiać.
— Powiesz mi ty albo zwrócę się z tym
do dyrektora.
Hermiona zaczęła się naprawdę
denerwować. Nauczycielka zdawała się jej grozić, doskonale widząc, że Albus
stara się ją za wszelką cenę zniszczyć. Nie wiedziała, co robić.
— Więc?
Ponagliła ją Eveline, widząc wahanie
dziewczyny. Potrzebowała tej informacji. Ta małolata nawet nie zdawała sobie
sprawy, jak wiele zależy od tej jednej odpowiedzi.
— Tak, moja matka ma na imię Julianne.
— Możesz odejść.
— Słucham?
— Żegnam.
Nieco przestraszona Hermiona
pospiesznie opuściła klasę. Zachowanie nauczycielki po prostu ją przerażało.
Nie wiedziała ona jednak, że ma ku temu poważne powody. Zaraz po jej wyjściu
Eveline sięgnęła do szuflady, wyciągając z niej list. Nie sposób zliczyć, ile
razy zdążyła go już przeczytać, lecz uczyniła to ponownie.
Droga
Eveline
Nie znasz mnie, ale mnie było dane poznać Twoją
matkę. Estera była najwspanialszą i najdzielniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek
spotkałam. Nie jesteś sobie w stanie wyobrazić, jak wiele jej zawdzięczam.
Bardzo mi przykro z powodu śmierci jej i Twojego ojca, za którą wiem, że nas
obwiniasz. Masz ku temu powody, ale nie takie, jak sądzisz. Mój mąż i ja
zawdzięczamy Esterze drugie życie. Pomogła nam, gdy oboje traciliśmy już
nadzieję. Niestety przypłaciła to życiem. Z naszego powodu dopuściła się
zdrady, która zakończyła się tragedią. Nawet nie wiesz, ile bym dała, aby temu
zapobiec. Domyślam się, że możesz mi nie wierzyć, dlatego mam dla Ciebie coś,
co powinno Cię przekonać. Spójrz głębiej, aby dostrzec prawdę o świecie, który
cię otacza.
Julianne
Eveline odłożyła list na biurko i
sięgnęła po jeszcze jeden skrawek pergaminu znajdujący się w kopercie. Jego
treść znała już na pamięć, ale za każdym razem, gdy trzymała do w rękach, czuła
ucisk w klatce piersiowej.
Tom jest w Albanii.
Nie trać nadziei, moje
dziecko.
Bądź silna i nigdy nie
wątp.
Tylko tak zdołasz go
odnaleźć.
Estera
Rzuciła na ten pergamin całą maskę
zaklęć, aby sprawdzić jego autentyczność, co do której nie miała już
wątpliwości. Uroki nie kłamały, a pismo swojej matki poznałaby wszędzie.
Dlaczego jednak miałaby ona kontaktować się z żoną Voldemorta? Matka z ojcem od
zawsze stali po stronie Dumbledore’a. Do dzisiaj sądziła, że oddali za Zakon
życie. Gdyby chodziło wyłącznie o list od tajemniczej Julianne zapewne nawet by
się nie przejęła. Same słowa nic nie znaczą. Mogą one tworzyć niezliczone
historie, które mijają się z prawdą. Sądziła, że jej rodzice zginęli na ściśle
tajnej misji z rąk Voldemorta. Sam Dumbledore jej to oświadczył, składając
najszczersze kondolencje. Skąd więc w tym wszystkim miejsce na żonę Riddle’a i
jej tajemnicze układy z Esterą? W głowie Eveline pojawiło się tak wiele pytań.
Dlaczego nigdy nie dowiedziała się, w jakiej misji zginęli jej rodzice? O co
chodziło z tym odnalezieniem i Albanią? Przecież Voldemort się ukrywał, zbierał
siły, aby ponownie uderzyć, więc jego żona powinna doskonale wiedzieć, gdzie
przebywa, a nie go szukać. I najważniejsze, czego dowiedziała się jej matka, co
skłoniło ją do pomocy wrogowi? Eveline widziała już tylko jedno, niczego nie
mogła być pewna. Potrzebowała więcej informacji, które zamierzała zdobyć za
wszelką cenę. Ktokolwiek zamordował jej rodziców, odpowie za to. Nie chciała
nawet myśleć, co będzie, gdy okaże się, że to jej sprzymierzeńcy są
odpowiedzialni za ich śmierć. Nie spocznie, póki się tego nie dowie.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
— Co tam masz?
Takie pytanie padło z ust Julianne,
która niespodziewanie pojawiła się w salonie. Tom siedział tam na kanapie,
trzymając coś na kolanach.
— Nasz rodzinny album.
Odpowiedział po chwili wahania Tom,
wiedząc, że i tak nie udam mu się ukryć prawdy. Tak jak się spodziewał,
zainteresował żonę na tyle, że natychmiast usiadła obok niego.
— Pamiętam to zdjęcie. Hermiona
skończyła wtedy miesiąc.
Julianne z rozczuleniem przyglądała
się fotografii, na której Tom kołysał na rękach ich maleńką córeczkę. Otaczały
ich białe róże pnące się po altance, w której się znajdowali.
— Myślałem wtedy, że będę dobrym
ojcem.
Przyznał z nutą goryczy Tom, nie
odrywając wzroku od zdjęcia. Narodziny Margaret wspominał jako najpiękniejszy
dzień w życiu. Gdy po raz pierwszy spojrzała na niego takimi samymi oczami, jak
jego już wiedział, że przepadł. Świat zdawał się wtedy zatrzymać, aby jak
najdłużej mógł się cieszyć tą chwilą. Wraz z jej porwaniem wyrwano mu serce,
które miał już nigdy nie wrócić na swoje miejsce.
— I jesteś. Hermiona znowu jest z nami
i teraz możemy być rodziną.
— Obawiam się, że ja nigdy nie będę
dla niej ojcem.
Tom w końcu wypowiedział na głos to,
co nękało go, odkąd Hermiona się odnalazła. Przez te wszystkie lata skrycie
marzył o tym dniu. W nieskończoność wyobrażał sobie, co by było, gdyby ich
maleńka Margaret jednak wróciła. Jego wizje okazały się jednak daleki od
rzeczywistości. W zasadzie wszystko poszło nie po jego myśli i obawiał się, że
już nic tego nie zmieni.
— Tom, ona potrzebuje czasu i ty
również musisz jej w tym pomóc. Postaraj się ją poznać i pozwól jej na to samo.
Nie zamykaj się przed nią i nie ograniczaj do formalności, a zobaczysz efekty.
— Wierzysz we mnie bardziej niż ja
sam.
— Wiem, że kochasz ją równie mocno,
jak ja, a to najważniejsze. Kieruj się tym uczuciem, a wszystko się ułoży.
Po tych słowach Julianne przytuliła
się do męża, aby dodać mu otuchy. Rozumiała, że się boi, ale nie mógł pozwolić,
aby strach nim zawładnął. Musiał zdać się na instynkt, który bez wątpienia
wskaże mu właściwą drogę, którą ona pomoże mu podążać. Los dał im szanse, aby
znowu byli rodziną i wiedziała, że tak się stanie. Odzyskali ukochane dziecko,
więc mogło być już tylko lepiej.
Witam
Jest i długo wyczekiwany
rozdział pięćdziesiąty dziewiąty. Długość nie powala, wiem, ale jestem z niego
zadowolona i mam nadzieję, że Wy również będziecie.
Chciałabym korzystając z okazji
podziękować wszystkim, który oddali na mnie głos w konkursie na Blog Miesiąca
organizowanym przez Katalog Granger. Dzięki Wam zajęłam drugie miejsce.
Odnośnie kolejnego rozdziału
nie wiem, kiedy się on pojawi. Na pewno planuję jeden na trzecie urodziny
demonów 3 sierpnia, ale mam nadzieję, że uda mi się dodać jeszcze jeden w
międzyczasie. Zobaczymy jak dopiszę wena. Mogę Was jednak uprzedzić, że przez
sierpień i wrzesień będę raczej niedostępna. W tym okresie mam w planach dwa
wyjazdy z czego jeden dłuższy, podczas którego nie będzie ze mną kontaktu, a
tym bardziej ja nie będę miała dostępu do komputera itp. Zresztą o wszystkim
Was jeszcze poinformuję bliżej tego.
Lafann
Nareszcie rozdział! :D Już zabieram się do czytania.
OdpowiedzUsuńO matko, ta scena z Tomem i Julianne była taka słodka! Nie mogę pozbyć się z głowy obrazu Toma i małej Hermiony. <3 Rozdział cudowny, wspaniały, fantastyczny... tylko brakowało mi Noctis. Ona zawsze "robi mi dzień". :3
UsuńZ niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału!
Emily Riddle
Szkoda, że tak krótki :( Ale świetny, nie mogę się doczekać aż ktoś kolejny dowie się prawdy (Ginny❤)
OdpowiedzUsuńTeraz pozostało mi czekanie z niecierpliwością na kolejny rozdział ��
Ciekawy rozdział. Zaciekawiła mnie rekcja Eveline. Mam nadzieję, że szybko dowie się prawdy.
OdpowiedzUsuńNo i że Miona w końcu otworzy się również i na Ginny.
A Tom taki uroczy. Trzymam kciuki na ocieplenie jego relacji z córką.
Pozdrawiam i życzę weny
mała gwiazdka
Jeju, w nocy stalkowałam twojego bloga w nadziei, że uda mi się go jeszcze przeczytać, szkoda, że z marnym skutkiem, bo zasnęłam..Rozdział jak dla mnie super, podczas rozmowy Hermiony i Ginny miałam nadzieję, że Hermiona coś jej powie, no ale pozostaje mi wierzyć, że w dalszej części opowiadania Ginny dowie się o Dumbledorze. Kompletnie nie spodziewałam się fragmentu z Marst. Taka wredna małpa( wg mnie XD ) a ma kompletnie namieszane w głowie. No i końcówka- Tom i Julianne <3 Uwielbiam czytać teksty związane z Tomem i mam nadzieję, że poprawi swoje kontakty z Hermioną :) Czasu i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) czekam z nie cierpliwością na następny <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Malfoy'a w twoim wydaniu! Jego troska i troska Toma o Hermionę są megaa słodkie. Mam nadzieje, źe ta nauczycielka dowie się prawdy i Ginny też. Czekam na rozwinięcie wątku z księgą lasu. Pozdrawiam cieplutko ;*
OdpowiedzUsuń~Madzik
Bardzo się cieszę na nowy rozdział, jest genialny z resztą jak zawsze:) na prawdę masz talent, z niecierpliwością będę oczekiwała kolejnego rozdziału:) życzę dużo weny:) swoją drogą obraz Voldemorta który ogląda zdjęcia i boi się... Dobrze że moja wyobraźnia dała radę:) dziękuję, zdecydowanie nowy rozdział nadał temu dniu optymizmu , radości i uśmiechu:)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie bardzo mnie wciągnęło. Czyta się ciekawie i ciągle jest mało. Najbardziej jednak chcę Ci pogratulować wytrwałości. Piszesz rzadziej, ale dajesz czytelnikom, że opowiadanie skończysz. Nie ważne jak długo Ci to zajmie. Najgorsze, co można zrobi opowiadaniu, to je porzucić. Wolę twoją konsekwencję. Przy okazji ćwiczę się w cierpliwości :)
OdpowiedzUsuńWróciłam na twojego bloga. Muszę przyznać, że przez ten rok akcja nie poszła zbyt daleko.
OdpowiedzUsuńPomysł jest genialny. Inny niż wszystkie Dramione. Ludzie cię kochają, ale widzę, że tracisz stałych czytelników. Przez wzgląd na to, jak rzadko publikujesz rozdziały zacznij przekazywać w nich więcej. To niestety trudność z którą musi mierzyć się współczesny pisarz. Musisz łączyć swój pomysł, z tym czego chcą czytelnicy.
Nie przejmuj się głupimi komentarzam, że gdzieś była literówka. To mało istotne.
Moja druga rada to, nie tłumacz się tak wylewnie, dlaczego nie upublikowałaś rozdziału na czas. Ostatnio jest tak nagminnie i po prostu ze strony czytelnika dobrze.
Prcaowałam z Katalogiem Granger. Chętnie pomagam bloggerkom. Odezwij się jak chcesz. Służę radą i pomocą
W przedostatnim akapicie w ostatnim zdaniu miało być : Ostatnio jest to nagminne i ze strony czytelnika nie wygląda dobrze
OdpowiedzUsuńZobaczylam publikacje tuż przed wyjsciem do szkoly, ale uznałam, że dramione wazniejsze przez co mialam maly poslizg ( dlatego dopiero teraz pisze ). Rozdział bardzo mnie uradował. Wyczekałam się, ale jak zawsze warto byc cierpliwym. Nigdy jeszcze nie poczulam sie zawiedziona podczas czytania twoich wypocin. Maly niesmaczek moze i tak, ale wynikający bardziej z zaintrygowania. Nie mogę sie juz doczekac rozdzialow w nastepnej dziesiątce, bowiem mialas do nich jakies ciekawe plany. Na pewno dlugie przerwy nie są na korzysc, ale tylko podsycają ekscytacje czytelnika na wieść o nastepnej publikacji. To tak z grubsza. Dobrze, że znalezli informacje o księdze, bo przez ostatnie rozdzialy tak sie bląkali i błąkali. Z nieiecierpliwością wyczekuje dalszych przygod naszych slizgonow i zycze wspanialych chwil spedzonych w te wakacje :)
OdpowiedzUsuńPs: gdzie jest wunsz??
Boski
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, warto było na niego czekać! <3
OdpowiedzUsuńBardzo cieszy mnie nowy rozdział <3 Czekam na twoje dalsze publikacje... Akcja zdaje się coraz bardziej intrygować :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i czekam na next
Pozdrawiam
Anna-medium
Długo wyczekiwany, ale jak zawsze było warto. Nie mogę się już doczekać tego, co będzie napisane w tej książce!
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i pozdrawiam!
Rozdział super. Coś czuję, że niedługo zacznie się dużo dziać.
OdpowiedzUsuńRozdział super. Coś czuję, że niedługo zacznie się dużo dziać.
OdpowiedzUsuńChoć nie jest bardzo długi to bardzo mi się podoba. Ciekawe czy Marst dojedzie chociaż w jakimś stopniu do sedna sprawy. Zostaje czekać na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńC U D O W N E !
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze ciekawy. Nie mogę doczekać się dalszego rozwoju akcji i liczę na ocieplenie się relacji Toma i Hermiony.
Życzę Ci dużo weny, której Ci najwidoczniej nie brakuje!
~MionaM
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńSuper! :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział *.*
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny :)
♡
OdpowiedzUsuńCzytam twoje opowiadanie,bo jest naprawdę dobre,ale ciągłe czekanie na rozdział mnie wykańcza dla tego przestaje je czytać. Uwarzam,że gdybyś miała napisać prawdziwą książke nigdy by ci się to nie udało.
OdpowiedzUsuńWidać, że ci po prostu na tym opowiadaniu nie zależy początki były dobre, ale teraz widać, że w ogóle nie poświęcasz czasu na to dramione. Wiedz, że mój komentarz nie ma cię urazić, taka jest po prostu moja opinia.
Po części masz rację, aktualnie poświęcam bardzo mało czasu na demony, ponieważ od przeszło dziesięciu miesięcy przygotowuję się czegoś, co będzie miało miejsce za niecały miesiąc. Nie tłumaczę się już z tego, ponieważ niejednokrotnie w gorszych dla mnie chwilach zostałam skrytykowana za użalanie się nad sobą, więc uznałam, że nawet rzeczy dobre nie są warte uwagi, ale to nieistotne. Chcę powiedzieć tylko jedno, dokończę demony i to jedno wiem na pewno.
UsuńJuż 4 sierpnia a jeszcze nie ma 60 rozdziału. Nie chce ci robić wyrzutów, ale jeśli powiedziałaś że rozdział będzie tego i tego dnia to powinnaś dotrzymać słowa.
OdpowiedzUsuńMasz racje. Powinno się dotrzymywać danego słowa, a nie oszukiwać czytelników. Bo autorka powinna wiedzieć, że to opowiadanie jest naprawdę super i bardzo dużo osób czeka na następny rozdział z niecierpliwością.
UsuńTeż się trochę zawiodłam.
UsuńHobby to tylko hobby. Każdy człowiek ma piorytety. Ludzie mają czesami wieksze problemy niż brak rozdziału w odpowiedni dzień. Myślę, że ona wie, o tym braku i woli dodać coś ładnego oraz być w pełni zadowolona ze swojej pracy. Może też są wakacje i ludzie chcą odpocząć od tego, co starają sie robic w ciągu roku ?
UsuńTo samo miałam napisać
OdpowiedzUsuńTa.. Widać, że nie dotrzymuje obietnic.��
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Wami.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, moja wina. Źle to sobie rozplanowałam, a przez ostatni tydzień nie było mnie w domu i nie miałam dostępu do internetu. Rozdział pojawi się w niedziele lub poniedziałek.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest napisane dobrym stylem a sama treść jest niezwykła. Nie komentuję, bo niekiedy ta historia wywiera na mnie takie wrażenie, że nie wiem co o tym napisać, żeby oddać to co czuję. To co piszesz jest zbyt dobre :D Zdarza się, że autor nie trzyma się terminów, ale... zdradzę wszystkim sekret: oni też są ludźmi! Jasne, że miło jest, jeśli rozdziały są długie, w terminie i wszystko idzie po naszej myśli. Jednak są wakacje - czas WOLNY. Ten czas można spędzić na pisaniu opowiadania a również na leżeniu plackiem na plaży :)
OdpowiedzUsuńHistoria jest genialna, więc ja czekać będę. Ewentualnie będę zachowywać się jak furiatka z problemami emocjonalnymi... i to będzie już Twoja wina ;D
Pozdrawiam ciepło ♡
Anna Czuczejko