—
Co za koszmar!
Zrezygnowana
Tracey siedziała na środku pokoju pośród wyrzuconych z szafy ubrań. Jej wielki
dzień już jutro, a ona właśnie zdała sobie sprawę, że nie ma co na siebie
włożyć. Chciała zrobić na Wiliamie jak najlepsze wrażenie. Nie obchodziło ją,
że ludzie różnie o nim mówią. Nie potrafiła tego racjonalnie wytłumaczyć, ale
po prostu coś w sobie miał, co utwierdzało ją w przekonaniu, że powinna
zaryzykować.
—
Tracey, masz tyle fajnych ubrań, na pewno coś wybierzesz.
Powiedziała
Dafne, która leżała w łóżku, czytając książkę. Jej przyjaciółka już od godziny
rozrzucała po pokoju swoje rzeczy, co rusz narzekając, że nie ma się w co
ubrać. To nic, że niemal całą podłogę pokrywały jej ubrania.
—
Fajne to za mało.
—
Jak tam sobie chcesz.
Dafne
uznała, że i tak nie przekona przyjaciółki, że we wszystkim będzie dobrze
wyglądać, więc po prostu odpuściła. Nie było jej jednak dane zbyt długo cieszyć
się spokojem.
—
A co ty w zasadzie zamierzasz jutro robić?
Padło
pytanie z ust Pansy, która nagle pojawiła się obok łóżka Dafne. Panna
Greengrass przeklęła w myślach. Już sądziła, że jej się upiekło i dziewczyny
zaabsorbowane swoimi planami, nie będą pytać o jej. Zdawała sobie sprawę, że w
końcu będzie musiała im powiedzieć, ale jeszcze nie dziś. Jak na razie
pozostawała spokojna przed swoją wymarzoną randkę, lecz zdawała sobie sprawę,
że ekscytacja i złote rady przyjaciółek, mogłyby to bardzo szybko zmienić.
—
Iść do Hogsmeade.
—
No co ty, przecież nie będziesz chodzić sama. Chodź ze mną i Blaise’em.
Pójdziemy razem i…
—
Umówiłam się już z kimś.
Wypaliła
nagle Dafne, chcąc powstrzymać słowotok Pansy. Obie przyjaciółki spojrzały na
nią zdziwione, po czym w mgnieniu oka znalazły się na łóżku przyjaciółki.
—
I ty nam mówisz dopiero teraz?! Kto to jest, jak wygląda, na którym jest roku?
Opowiadaj!
Dafne
z ciężkim westchnieniem zamknęła książkę i podniosła się do pozycji siedzącej.
Pora zmierzyć się z ciekawością Pansy, w której dorównywała swojemu lubemu.
—
To świeża sprawa i nie chciałam zapeszać, ale obiecuję, że jutro o wszystko wam
opowiem.
Dziewczyny
spojrzały podejrzliwie na Dafne, a następnie na siebie. Pansy nie wyglądała na
szczególnie przekonaną, ale to Tracey zabrała głos.
—
Zgoda, ale jutro chcemy wiedzieć wszystko ze szczegółami.
Powiedziała,
uznając, że powinny uszanować decyzję przyjaciółki. Przecież i tak się
wszystkiego dowiedzą, więc chyba mogą poczekać jeszcze jeden dzień.
—
Zgoda.
Stwierdziła
z ulgą Dafne. Mam jeden dzień, aby przygotować się na ujawnienie swojej
tajemnicy. Trochę się obawiała, ale Tracey i Pansy to w końcu jej przyjaciółki,
więc powinny wiedzieć, że najprawdopodobniej zaczęła się z kimś spotykać. Na
samą myśl o tym na twarzy Dafne pojawiał się uśmiech. Wszystko wskazywało na
to, że nastał czas, kiedy każdej z ich trójki zaczęło się układać. Liczyła, że
taki stan rzeczy utrzyma się jak najdłużej.
♥
♥ ♥ ♥ ♥
—
Riddle, pospiesz się, bo nie zamierzam stać w tej cholernej kolejce do Filcha.
Marudził
Draco, siedząc na kanapie w pokoju Hermiony, która miała mały poślizg. Wynikał
on oczywiście z tłumaczenia księgi, czego już nawet nie miał siły komentować.
—
Pięć minut!
Odkrzyknęła
Hermiona, pospiesznie nakładając na siebie ubrania. W garderobie
towarzyszyła jej Noctis, która nie przepuściłaby okazji do ponabijania się z
niej.
—
Tak ci się spieszy do tego twojego blondasa, że zaraz się zabijesz o te szmaty.
Ja nie wiem, skąd u was ludzi ten pośpiech.
—
Precz, poczwaro.
Tylko
tyle miała do powiedzenia Hermiona. Pospiesznie narzuciła na siebie kurtkę i
wreszcie opuściła garderobę.
—
W końcu, ile można na ciebie czekać?
Zapytał
Draco, podnosząc się z kanapy. Hermiona spojrzała na niego spod byka.
—
Nikt ci nie kazał, a poza tym, ile można marudzić. Gęba ci się nie zamyka, a
wszystko, co z niej wychodzi to narzekanie.
Hermiona
i Draco opuścili pokój dziewczyny i kontynuowali rozmowę w drodze na
dziedziniec.
—
Jakbym nie miał na co, to bym nie narzekał.
—
Oczywiście, bo wszyscy są źli, a tylko wielki panicz Draco Malfoy idealny.
—
Dokładnie, cieszę się, że się rozumiemy.
—
Czemu ja cię jeszcze nie spaliłam? Pozbycie się prochów to przecież taka prosta
sprawa.
Na
te słowa Draco uśmiechnął się od ucha do ucha, objął Hermionę za szyję i
pocałował ją w czubek głowy.
—
I co ty byś beze mnie zrobiła, mała?
—
Żyła długo i szczęśliwie.
Tym
razem Draco nie wytrzymał i po prostu się roześmiał. Riddle była taka komiczna,
udając groźną.
—
Nienawidzę cię.
—
Kłamiesz. Ja nie wiem, co z wami się ostatnio dzieje. Ty mi tu kłamiesz, a Nott
już od kilku dni coś ukrywa.
Hermionę
zainteresowało drugie zdanie, które wskazywało na to, że panowie nie wiedzą, z
kim umówił się dzisiaj Teodor i, że w ogóle to zrobił. W sumie podejrzewała, że
tak jest. Nikt słowem nie skomentował jego zbliżającej się randki, a ludzie z
ich grona mieli do tego tendencję. Najwidoczniej Teodor i Dafne uznali, że chcą
to zachować dla siebie, choć nie sądziła, aby udawało im się to zbyt długo.
Hogwartu to jedna wielka sieć plotkarzy, którzy działają z prędkością światła.
—
Ty wszędzie widzisz spisek.
—
Tym razem coś jest na rzeczy. Nott od kilku dni chodzi podejrzanie zadowolony.
Jestem niemal pewien, że kręci z jakąś dziewczyną, ale szuja nie chce się
przyznać.
—
Nawet jeśli to jego sprawa i nie powinieneś się tym tak interesować.
Hermiona
starała się zabrzmieć jak najbardziej obojętnie, lecz Draco i tak spojrzał na
nią podejrzliwie. Coś mu nie pasowało. Riddle unikała jego wzroku, czyli robiła
to, co zwykle, gdy coś ukrywała. Jednak, aby się czegoś dowiedzieć, musiał ją
podejść podstępem. Warto zacząć od tego, skąd Riddle znała tajemnice Notta,
której nie zdradził nawet kumplom. Co ta dwójka miała wspólnego? Z pewnością
nie chodziło o książki. Teodor nie chodziłby tak podjadany z powodu jakiejś
durnej lektury. Z Zabinim obstawiali, że chodzi o dziewczynę, a skoro tak… „Oczywiście!”, nagle Dracona olśniło.
Już wiedział, jak dociec prawdy.
—
Co mu po tych tajemnicach, skoro i tak wiem, że umówił się Dafne.
Już
po chwili Draco wiedział, że jego plan się powiódł. Hermiona błyskawicznie na
niego spojrzała, a na jej twarzy odmalowało się zdziwienie.
—
Skąd o tym wiesz?
—
Wiedziałem, wiedziałem, że tu chodzi o jakąś laskę.
Niezrozumienie
Hermiony szybko zmieniło się w złość. Dała się podejść jak dziecko, a co gorsza
zdradziła tajemnice Teodora i Dafne.
—
Malfoy, skup się, jeśli komukolwiek o tym powiesz, wyrwę ci ten długi jęzor.
—
Przyjmijmy, że będę milczał, ale ty powiesz mi, co tu jest grane.
Draco
uznał to za uczciwy układ. On zaspokoi swoją ciekawość, a Riddle nie wyjdzie na
gadułę.
—
Jak Teodor będzie, chciał, to sam ci powie.
—
Tak samo, jak ja.
—
To jest szantaż.
—
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
Hermiona
przymknęła oczy, powtarzając sobie, że nie może zabić idącego obok niej idioty.
Doskonale zdawała sobie jednak sprawę, że Malfoy naprawdę może się wygadać, co
oznaczało, że nie ma wyjścia i musi go wtajemniczyć.
—
Powiem ci, ale masz milczeć jak zaklęty, nawet jak Teodor wam się przyzna. Ani
słowa nikomu, nawet Zabiniemu, w zasadzie zwłaszcza jemu.
—
Stoi, teraz mów.
—
Teodor i Dafne spotykają się od jakiegoś czasu, a dzisiaj poszli na swoją
pierwszą randkę.
Te
informację Hermiona uznała za stosowne do ujawnienia. Znane jej szczegóły,
zamierzała zachować dla siebie. Ufała Draconowi, ale szanowała prywatność
Teodora i Dafne.
—
Więc to do niej Nott się tak wymykał.
Stwierdził
Draco, w końcu poznając powód tajemniczych zniknięć kolegi. Nasłuchali się na
ich temat tak wielu wymówek, a odpowiedź okazała się tak prosta. Jedno go
jednak zastanawiało.
—
Dlaczego nam nie powiedział.
To
nie dawało mu spokoju. Przyjaźnili się i sądził, że sobie ufają. Co więc
skłoniło Teodora do ukrywania przed nimi tak istotnej rzeczy?
—
A ty im mówisz o wszystkim, zwłaszcza o naszych sprawach?
—
To co innego.
—
Czyżby?
Wzrok
Hermiony wyraźnie mówił, że Draco również nie jest przesadnie wylewny. To
normalne, że ludzie mają swoje tajemnice, którymi nie zawsze chcą się dzielić
nawet z najbliższym.
—
Mógł chociaż coś wspomnieć.
—
Na pewno to zrobi.
♥
♥ ♥ ♥ ♥
Teodor
i Dafne jako jedni z ostatnich opuścili szkołę. Droga do Hogsmeade upłynęła im
na luźniej rozmowie, która ucichła nieopodal wioski. Do obojga zaczęło
docierać, że zaraz na dobre zacznie się ich pierwsza randka. W głowach mieli
spory mętlik. Czego oczekiwali po takim spotkaniu, jak powinni się zachowywać,
co robić? W końcu niezręczną ciszę przerwał Teodor.
—
Co chciałabyś dzisiaj robić?
Zapytał,
licząc, że Dafne nieco go naprowadzi. Jego doświadczenie w randkach opierało
się głównie na opowieściach kumpli. Nie zabiegał o względy dziewcząt, ponieważ
nie spotkał tej właściwej, ale po przemianie Dafne wszystko się zmieniło.
—
Nie wiem.
Niestety
Dafne nie przyszła mu z pomocą. Czuła między nimi jakieś dziwne napięcie, które
jej się nie podobało. Skąd u nich taka zmiana? Dopóki nie padło słowo randka,
na spotkaniach zachowywali się swobodnie. Nie chciała, aby to się zmieniło.
—
Teodor, podejdźmy do tego na luzie. Wiemy, co lubimy razem robić i tego się
trzymajmy.
Zasugerowała
Dafne, starając się wybadać reakcję Teodora. Nie chciała, aby odebrał to, jako
niechęć do randki z jej strony.
—
Sklep z miotłami?
Na
te słowa Dafne uśmiechnęła się szeroko, podobnie jak Teodor. Zapowiadała im się
naprawdę niezwykła randka.
♥
♥ ♥ ♥ ♥
Tracey
siedziała w Trzech Miotłach przy jednym ze stolików. Wiliam właśnie poszedł po
piwo dla nich. Bez trudu dostrzegła przy barze jego czarną czuprynę. Decydując
się na tę randkę, podjęła słuszną decyzję. Wiliam okazał się wyjątkowym
chłopakiem. To niewiarygodne, ale momentami onieśmielały ją jego powaga i
kultura osobista. Był dżentelmenem w każdym calu. Otwierał jen drzwi,
przepuszczał ją w nich, oferował swoje ramię, odsuwał krzesło. Przyszedł po nią
punktualnie z pięknym bukietem żonkili. Nie przeszkadzało jej, że jest dość
skryty i głównie słucha. Dzięki temu jeszcze bardziej ją intrygował.
—
Twoje piwo kremowe, tak jak prosiłaś z imbirem.
Wiliam
wrócił do stolika, stawiają przed Tracey jeden ze słodkich napoi.
—
Mam dla ciebie coś jeszcze.
Oznajmił
Wiliam, sięgając do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki. Tracey od razu
zauważyła, że jest nieco zmieszany, lecz mimo to położył przed nią zwinięty
pergamin przewiązany wstążką.
—
Jeśli ci się nie spodoba, to nie szkodzi.
Powiedział
szybko Wiliam, gdy dziewczyna sięgnęła po podarunek. Jeszcze bardziej
zaintrygowana Tracey rozwiązała wstążkę i rozwinęła pergamin. Ku swemu
zdziwieniu ujrzała samą siebie, a raczej rysunek swojej twarzy.
—
Sam to narysowałeś?
—
Tak, czasami coś tam sobie rysuje, ale to nic takiego, zwykłe bazgroły.
Starałem się, żeby…
—
Żartujesz, jest przepiękny! Masz tego więcej? Pokażesz mi kiedyś?
Wiliam
rozluźnił się, widząc podekscytowanie Tracey. Trochę się obawiał jej reakcji na
te prezent. Równie dobrze mogła go uznać za jakiegoś świra. Chciał jej jednak
podarować coś wyjątkowego. Chyba mu się udało, ponieważ Tracey sprawiała
wrażenie zachwyconej. Jeszcze żaden chłopak nie podarował jej czegoś tak
unikatowego. Zawsze te przeklęte czekoladki, a w porywie fantazji mniej lub
bardziej urodziwa biżuteria. Portret narysowany przez Wiliama mówił jej, że ten
naprawdę traktuje ją poważnie, a to było warte więcej, niż kwiaty słodkości i
inne świecidełka.
♥
♥ ♥ ♥ ♥
Zbliżała
się cisza nocna, gdy Teodor odprowadzał Dafne pod jej pokój. Sam nie wiedział,
gdzie uciekło im te wszystkie godziny, nie mniej jednak nie pamiętał lepiej
spędzonego dnia. Był oczarowany swoją towarzyszką i żywił ogromną nadzieję, że
podziela ona jego zdanie na temat ich randki. Chciał dziś zrobić jeszcze tylko
jedną rzecz.
—
Wspaniale się dzisiaj bawiłam.
Wyznała
Dafne, gdy zatrzymali się przy jej pokoju. Dzisiejszy dzień był jednym z tych
nielicznych, kiedy rzeczywistość wykracza poza marzenia.
—
Też tak uważam i chętnie to powtórzę, ale mam ci coś jeszcze do powiedzenia.
—
Tak?
Powiedziała
z lekkim wahaniem Dafne, wyczuwając nagłe zdenerwowanie Teodora. Może jednak
nie wszystko poszło tak wspaniale, jak sądziła. Wydawało jej się, że Teodor
również dobrze się bawi, ale skąd w takim razie to zdenerwowanie.
—
Na walentynki Albę dostałaś ode mnie. Wiedziałem, że marzysz o kocie i chciałem
ci sprawić przyjemność.
Tym
razem Dafne oniemiała. Mimo wszystko się tego nie spodziewała. Hermiona od
samego początku miała rację. Gdyby jej posłuchała i od razu zapytała,
oszczędziłaby sobie miesiąca niepewności. Z drugiej jednak strony wspaniale to
było usłyszeć z ust Teodora. Nie zastanawiając się dłużej, Dafne przybliżyła
się do niego i pocałowała w policzek.
—
Bardzo ci dziękuję. To najlepszy prezent, jaki dostałam.
—
Cała przyjemność po mojej stronie.
—
To do zobaczenia jutro.
—
Do zobaczenia.
Dafne
pomachała jeszcze Teodorowi, po czym zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
Chciało jej się krzyczeć ze szczęścia. Omal tego nie zrobiła, tyle że ze
strachu, gdy znikąd pojawiły się przed nią dwie przyjaciółki.
—
No moja panno, jutro nadeszło, czas na wyjaśnienia.
Pansy
niemal podskakiwała z rosnącej ciekawości i ekscytacji. Obie z Tracey złapały
Dafne za ręce i pociągnęły w stronę łóżka, gdzie wszystkie trzy usiadły.
—
Opowiadaj.
Ponagliła
przyjaciółkę Tracey, również nie mogąc się doczekać, aby poznać imię
tajemniczego wielbiciela Dafne.
—
Zaraz wam wszystko opowiem, ale obiecajcie, że nie będziecie mi przerywać i
poczekacie, aż skończę.
Dziewczyny
zgodnie skinęły głowami, a Dafne zaczęła mówić.
—
Zaczęłam się z nim spotkać w styczniu, ale…
—
Spotykasz się z kimś od stycznia i nic nam nie powiedziałaś?!
Oburzyła
się Pansy, za co Dafne skarciła ją wzrokiem.
—
Prosiłam, żebyście mi nie przerywały.
—
Pansy, siedź cicho, a ty mów dalej. Stwierdziła Tracey, niezwykle ciekawa
historii, którą zaraz miały usłyszeć.
—
Dziękuję. Chodziło mi o korepetycje, pomagał mi tylko w nauce i na tym koniec.
Potem doszły do tego treningi Quidditcha. Wiem, o tym też wam nie powiedziałam,
ale jakoś nie wiedziałam, jak zacząć. Latam już od bardzo dawna. Myślałam, że
tylko się kolegujemy, ale on zaprosił mnie w tym tygodniu na randkę.
Dafne
spojrzała po przyjaciółkach, starając się wybadać ich reakcję, której nie
potrafiła przewidzieć. Obawiała się, że tymi tajemnicami sprawi im przykrość.
Gotowe pomyśleć, że im nie ufa, a to nie prawda. Po prostu w przeciągu
ostatnich tygodni wydarzyło się tak wiele, że nieco się pogubiła i musiała
najpierw sama się z tym uporać. Jej relacja z Teodorem zaczęła się
niespodziewanie i sama do końca nie wiedziała, jak będzie ona wyglądała.
—
Chodzi o Teodora, prawda?
Zapytała
Tracey, która bez trudu połączyła fakty. Inteligentny, z dobrymi ocenami,
grający w Quidditcha, podobający się Dafne.
—
Tak, o niego chodzi.
—
Dlaczego nam nic nie powiedziałaś? Przecież się przyjaźnimy, przynajmniej tak
sądziłam.
—
Oczywiście, że się przyjaźnimy, Pansy. To się stało tak nagle i nie sądziłam,
że coś z tego będzie.
—
Latanie też stało się nagle?
Na
słowa Pansy Dafne nieco się zmieszała. Ta niestety miała rację. O lataniu
dziewczyny powinny wiedzieć już od dawna. Bała się jednak ich reakcji. Nie
lubiła się niegdyś wyróżniać, a ze swoją pasją znacznie odstawała od
przyjaciółek. Przez swoją niepewność obawiała się, jak by to przyjęły, ale to
już przeszłość. Pansy i Tracey to jej przyjaciółki, nie odtrącą jej z powodu
hobby.
—
Po prostu się bałam. Ile razy wyśmiewałyście dziewczyny z innych domów, które
grają w drużynach.
—
Ale one to nie ty. W życiu byśmy się z ciebie nie nabijały.
—
Pansy ma rację. Jeśli tylko to lubisz, to wspaniale. Byłabyś ozdobą naszej
drużyny.
Dziewczyny
były zgodne. Nie ważne, jak dziwne hobby wybierze sobie Dafne, nie zmieni to
nic pomiędzy nimi. Powinna im po prostu zaufać.
—
Przepraszam.
—
Nie przepraszaj, tylko mów, co z tym Nottem, bo za to też mam ochotę cię ukatrupić.
Dafne
spojrzała z lekkim uśmiechem na Pansy, która ponownie przeszła na tryb
plotkary. Teraz jej obawy związane z wyznaniem prawdy wydawały się głupie, choć
nie do końca. Żadna nie powiedziała tego na głos, ale każda zdawała sobie
sprawę, jak bardzo się zmieniły przez ostatnie miesiące. Dojrzały co odbiło się
na każdym aspekcie ich życia i tylko scaliło ich przyjaźń. Każda miała swoje
wady, ale nawet ich nie zamieniłyby na nic innego.
♥
♥ ♥ ♥ ♥
—
Wrócił nasz lowelas.
Tymi
słowami został przywitany Teodor przez Blaise’a. Spojrzał na lewo, gdzie na
swoich łóżkach leżeli Malfoy i Zabini. Obaj patrzyli na niego ze złośliwymi
uśmieszkami, które zwiastowały mu przesłuchanie. Na razie udawał jednak
głupiego.
—
Witam.
Odpowiedział,
zdejmując kurtkę. Odwiesił ją do szafy, czując na sobie wzrok kolegów. Trochę
go bawiło ich zachowanie. Zachodził w głowę, jak się powstrzymali, aby już od
wejścia nie zasypać go pytaniami. Czuł jednak, że to cisza przed burzą.
—
Gdzie to się tyle włóczyło?
Zapytał
Draco, który świetnie się bawił, znając prawdę. Ta dwójka nie zdawała sobie
sprawy, że jest o krok przed nimi
—
Podejrzewam, że tak jak większość szkoły w Hogsmeade.
—
I nie nudziło ci się tak samemu?
—
Tobie o coś chodzi, Malfoy?
—
Mnie? Absolutnie.
—
Koniec, wy chorzy sadyści! Konkrety, potrzebuję konkretów. Przestań nas
torturować, Nott!
Zaczął
lamentować Zabini, którego aż skręcało z ciekawości. Nie grzeszył
cierpliwością, o czym Teodor wiedział i perfidnie się nad nim znęcał.
—
Wyszedłem z zamku na główną drogę do Hogsmeade. Mijałem…
—
Tobie to naprawdę sprawia przyjemność. Powinieneś się leczyć.
Teodor
nie wytrzymał i po prostu zaczął się śmiać. Blaise żebrzący o informacje to
lepsza alternatywa błazna. Teodor postanowił mu jednak oszczędzić dalszej męki.
I tak zmierzał z nimi porozmawiać. Traktował Dafne poważnie, dlatego nie uważał
za stosowne dalszego ukrywania znajomości z nią.
—
Jak już koniecznie musicie wiedzieć, to byłem na randce z Dafne. Spotykaliśmy
się już od jakiegoś czasu, ale tylko jako kumple.
—
Wiedziałem, wiedziałem, że coś wisi w powietrzu.
Podekscytowany
Blaise aż zerwał się z łóżka. Podszedł do przyjaciela, zamykając go w
niedźwiedzim uścisku.
—
Nasz Teodor dorasta. To takie wzruszające.
Blaise
wczuł się w rolę matki z córką na wydaniu, coraz mocniej ściskając przyjaciela.
—
Udusisz go i nam się blondi zapłacze.
—
To słodkie, że mój zgon doprowadziłby cię do łez.
Odgryzł
się Draconowi Teodor, uwalniając się z uścisku Blaise’a.
—
Gdyby o miotłę chodziło, może bym uronił jedną, męską łzę, ale w innych
przypadkach, sam rozumiesz.
—
Skoro już o miotłach mowa, Dafne gra w Quidditcha i to lepiej niż niejeden z
naszych.
—
O ty w życiu, no tego to bym się po niej nie spodziewał. Niby taka malutka,
drobniutka, a tu roszę.
—
Już widzę to jej latanie. Oderwała się od ziemi na metr, czy poszalała i
zawisła na dwóch?
Teodor
spojrzał gniewnie na nabijającego się z Dafne Dracona i nie zamierzał zostawić
tego bez odzewu. Bez zastanowienia postanowił wytoczyć ciężką artylerię, nawet
jeśli nieco nagiął przy tym prawdę.
—
Radzi sobie w twoją miotłą lepiej niż ty.
W
pierwszej chwili Dracona zamurowało. Powoli przetwarzał w głowie informacje,
które i tak do niego nie docierały.
—
Mojej miotle?
—
Nie wzięła swojej, więc pożyczyliśmy twoją.
Draco
z prędkością światła poderwał się z łóżka i dopadł do szafy. Wyciągnął z niej
miotłę i zaczął oglądać z każdej możliwej strony, doszukując się choćby
najmniejszej ryski.
—
Co oni ci zrobili?
—
Spokojnie, Hermiona czuwała nad twoim maleństwem.
Draco
spojrzał na Teodora z grozą wypisaną na twarzy. Pomimo początkowych założeń, to
nie on świetnie się tu bawił.
—
Riddle!
Krzyk
Dracona potoczył się echem po pokoju i najprawdopodobniej słyszał go cały
Slytherin. Chwycił swoją miotłę i wybiegł z pokoju, kierując się na lewo.
—
Nie zapłacz się blondi!
Zdążył
za nim krzyknąć Teodora, z trudem hamując wybuch śmiechu.
—
Ty, a oni się nie pokłócą o to?
—
Już to widzę, jak Draco kłóci się z Hermioną.
—
Zdrajczyni, jak mogłaś mi to zrobić?!
Do
chłopaków dotarł kolejny krzyk Dracona, tym razem dochodzący z pokoju obok.
Spojrzeli po sobie i postanowili ruszyć na damie na ratunek przed wściekłym
smokiem.
—
O co konkretnie ci chodzi?
Hermiona
siedziała na kanapie z Noctis na kolanach, a raczej jej częścią. Z
niezrozumieniem patrzyła na dziwnie pobudzonego Dracona, który wpadł do jej
pokoju z miotłą, a chwilę po nim to samo uczynili Nott i Zabini.
—
Ma węża, niebezpieczeństwo zażegnane.
Nim
Hermiona zdążyła zapytać, co tu się wyprawia, głos ponownie zabrał Draco.
—
Co to jest?
Zapytała,
wyciągając przed siebie trzymaną miotłę. Hermiona spojrzała na niego jak na
kogoś niespełna rozumu.
—
Miotła, ale nie kłopocz się, sprzątałam już dzisiaj dormitorium.
Gdyby
to było możliwe, Draco właśnie zagotowałaby się ze złości.
—
Czemu on się tak nadyma i miota? Co najmniej jak mysz potraktowana jadem. Coś
ty tu sprowadziła?
Noctis
przyglądała się temu przedstawieniu z politowaniem. Te dwunogi nawet mówiąc w
innym języku, potrafiły ją rozbawić.
—
Pożyczyłaś Nottowi i Greengrass moją miotłę?
—
Oczywiście, że nie…
Na
Draco spłynęła fala ulgi, która szybko zmieniła się w kubeł zimnej wody.
—
Ja tylko pilnowałam, żebyś się nie dowiedział, że oni ją pożyczają.
Draco
skakał wzrokiem od Hermiony do Teodora, po czym wymierzył w nich oskarżycielsko
palcem.
—
Wy zdrajcy, wbiliście mi nóż w plecy, a ja wam ufałem.
—
Wystarczy tego dramatu, przecież nic się nie stało.
—
To się dopiero okaże.
Oburzony
Draco potrącając kolegów, wyszedł z pokoju, w celu dokładnego obejrzenia swojej
miotły. Jeśli znajdzie na niej choć najmniejszą ryskę, odpowie mu za to cała
trójka.
—
Przepraszam, że cię tak wydałem, nie powinienem był mu mówić.
Teodorowi
było teraz głupio. Chciał utrzeć nosa Draconowi, a w efekcie wkopał Hermionę,
która tak wiele razy mu pomogła.
—
Żartujesz, widzieliście jego minę? Nie wiem jakim cudem nie poleciała mu para z
uszu.
Zaśmiała
się Hermiona, zupełnie niewzruszona sceną, jaką urządził jej Draco. Rzadko się
na nią złościł i to nie był jeden z tych momentów. Obsesja na punkcie miotły
spowodowała u niego jedynie chwilowe zaćmienie mózgu, które najlepiej
przeczekać.
—
Chcecie coś słodkiego? Dajmy mu chwilę sam na sam z tym badylem.
Panowie
chętnie przystali na propozycję Hermiony. To zdecydowanie lepsze niż słuchanie
biadolenia Dracona.
♥
♥ ♥ ♥ ♥
Hermiona
i Draco siedzieli u niej w pokoju, odrabiając lekcje. Oboje skupiali się na
swoich esejach, gdy ktoś zapukał do drzwi.
—
Proszę.
Powiedziała
Hermiona, a do pokoju wpadł Blaise. Sprawiał wrażenie dziwnie podekscytowanego,
nie potrafił nawet ustać w jednym miejscu. Każdy z odrobiną oleju w głowie,
wiedział, że w taki stanie należy na niego uważać.
—
Ogłaszam zebranie w naszym pokoju, obecność obowiązkowa. Odbędzie się teraz.
—
Zebranie czego tak w zasadzie?
—
Wybrańców, mój przyjacielu.
To
ostanie, co powiedział Blaise, nim wyszedł. Hermiona i Draco spojrzeli na
siebie.
—
Czy on się dobrze czuje?
—
Nie gorzej niż zwykle, więc szału nie ma. Chodźmy lepiej na to zebranie, bo
znowu tu przylezie.
Mówiąc
to, Draco podniósł się z podłogi i podał rękę Hermionie, aby pomóc jej wstać.
W
pokoju obok okazało się, że grono wybrańców jest całkiem spore. Nowoprzybyli
zastali tam Teodora, Dafne, Pansy, Tracey, Terence’a, Gregory’ego, Vincentego i
oczywiście sprawcę całego zamieszania Zabiniego.
—
I są nasi spóźnialscy. Stańcie sobie gdzieś i słuchajcie.
Draco
nie zamierzał cisnąć się we własnym pokoju, dlatego poprowadził Hermiona do
swojego łóżka, skąd uprzednio przegonił Crabbe’a i Goyle’a. Dopiero gdy
usiedli, Blaise zaczął mówić.
—
Zbliżają się ferie wiosenne, w związku z czym mój geniusz dało sobie znać.
—
Ty się przypadkiem nie uderzyłeś w głowę?
—
Milcz, Malfoy, niedowiarku jeden i słuchaj. Wracając, podjąłem odpowiednie
kroki i nie bez trudu, ale udało się i moja matka zgodziła się udostępnić mi dom
nad jeziorem na pierwszy tydzień ferii.
Zakończył
swoją przemowę Blaise, dumnie wypinając pierś. Czuł się jak bohater. Ta wyprawa
nad jezioro to będzie podróż ich życia. Wolność, imprezy, woda, morze alkoholu.
Czyż to nie piękna wizja przyszłości.
—
I twoja matka ot tak udostępnią nam chatę?
Zapytał
z lekkim powątpiewaniem Teodor. Kto jak kto, ale pani Zabini znała swojego syna
i wiedziała, że jest nieodpowiedzialny, a co gorsza nieobliczalny.
—
Musiałem jej trochę naobiecywać, ale to nieważne, bo jedziemy. Zresztą dom po
siedemnastych urodzinach i tak przechodzi na mnie. Jeśli ktoś chce zabrać kogoś
jeszcze, zgłaszać to do mnie.
W
pokoju rozpoczęła się ożywiona rozmowa, w której centrum był Blaise. Jego
pomysł niezwykle przypadł wszystkim do gustu. Wyjazd nad jezioro bez nadzoru,
czego więcej może chcieć zgraja młodych ludzi?
—
Co ty na to?
Zapytał Draco Hermionę, gdyż ta jak dotąd nie
zabrała głosu. Prawda była taka, że bardzo chciał tam jechać, ale nie sam. Nie
wyobrażał sobie zostawić Riddle, gdyż z doświadczenia wiedział, że kiepsko na
tym wychodzi. Poza tym na takim wyjeździe mogliby pobyć ze sobą i ze znajomymi
w zupełnie innym otoczeniu. Coś takiego bardzo dobrze by im zrobiło. Świat nie
kończył się na Hogwarcie i książkach, choć teraz to właśnie wokół tego wszystko
się kręciło. Pragnął czegoś nowego i czuł, że wyjazd nad jezioro może im to
zapewnić.
—
Sama nie wiem.
Hermiona
miała dość mieszane uczucia co do tego wyjazdu. Jej podróże ograniczały się do
Nory, gdyż na nic innego nie pozwalano jej w sierocińcu, a tym bardziej przed
nim. Czuła jednak, że chciałaby spróbować, nie tylko dla siebie, ale również
Dracona. Tak dobrze im się ostatnio układało. Stawali się sobie coraz bliżsi, a
ich relacja poważna. Ktoś mógłby stwierdzić, że po takim czasie to śmieszne
mówić o poważnym związku, ale nie dla Hermiony. Dla niej liczyło się to, co
przeżyli, a nie w jakim stało się to czasie.
—
Chciałbym, żebyś jechała.
Powiedział
bez ogródek Draco, starając się wybadać stanowisko Riddle. Ta spojrzała na
niego z uśmiechem. Mimo wątpliwości decyzję podjęła niemal od razu.
—
Wiesz, że najpierw będę musiała przekonać rodziców?
—
Damy radę, pomogę ci.
—
Myślę, że lepiej będzie, jak na razie zobaczę się z nimi sama.
Draco
musiał przyznać Hermionie rację. Tom Riddle na sam jego widok gotów odmówić, a
do tego nie zamierzał doprowadzić. Snape nigdy więcej nie poruszał z nim tematu
Hermiony i ich związku, ale nie sądził, aby Lord nagle zapałał do niego
sympatią.
—
Myślisz, że się zgodzi?
Hermiona
nie musiała pytać, o którego z jej rodziców chodzi Draconowi.
—
Mam kilka argumentów, które powinny go przekonać.
Widząc
przebiegły uśmiech Riddle, Draco wolał nie drążyć tematu. Zaczął nawet nieco
współczuć Tomowi, zając zaciętość i upór jego córki. Poczuł nawet ulgę, że nie
będzie go przy tej rozmowie.
♥
♥ ♥ ♥ ♥
Hermiona
i Draco nie chcąc zwlekać, już następnego dnia po kolacji udali się do Snape’a,
który jako jedyny mógł umożliwić pannie Riddle spotkanie z rodzicami.
—
Wiesz, że on się wścieknie, jak się dowie, z jakiego powodu zawracasz mu głowę?
Draco
bardziej niż zmartwiony wydawał się rozbawiony wizją Snape’a dowiadującego się,
że marnuje się jego czas na negocjowanie wyjazdu nad jezioro. Uznali jednak z
Hermioną, że nie ma na co czekać w razie, gdyby Tom stawiał opór i sprawa
rozciągnie się w czasie.
—
We własnym domu mnie raczej nie ukatrupi.
—
Wejść z tobą?
Zapytał
Draco, gdy znaleźli się przed gabinetem profesora.
—
Poradzę sobie. Przyślę po ciebie później Błyskotkę.
—
Ja myślę, powodzenia.
Po
tych słowach Draco krótko pocałował Hermionę w usta, jak to ostatnio miał w
zwyczaju. Cieszył się, że może to zrobić bez obaw, że ją wystraszy. Przy niej
każdy taki pocałunek stawał się wyjątkowy.
—
Do zobaczenia.
Hermiona
uśmiechnęła się do niego nieśmiało, po czym zapukała do drzwi.
—
Wejść.
Padło
polecanie, a Hermiona nie zwlekając, przekroczyła próg gabinetu.
—
Dobry wieczór profesorze.
Przywitała
się grzecznie, stając przed biurkiem. Severus uniósł na nią wzrok znad
sprawdzanego eseju. Sprawiał wrażenie znudzonego, a wręcz zgorszonego.
Najwidoczniej to, co przyszło mu czytać, nie spełniało jego wymogów.
—
O co chodzi?
—
Chciałabym się zobaczyć z rodzicami.
—
Można wiedzieć, w jakim celu?
Severusa
zdziwiła prośba dziewczyny. Hermiona często przekazywała mu listy do matki, ale
nigdy nie prosiła o spotkanie i to z obojgiem rodziców.
—
To dość delikatna sprawa, której nie mogę załatwić korespondencyjnie.
Hermiona
wydawała się nadzwyczaj poważna, co przekonało Snape’a, że to coś istotnego, a
wręcz zaczął odczuwać lekki niepokój, że mogło się stać coś złego. Nie
zastanawiał się zbyt długo, czy spełnić prośbę uczennicy.
—
Musimy się przenieść do Hogsmeade, a dopiero stamtąd teleportować.
Severus
podniósł się z fotela i podszedł do kominka. Sięgnął po doniczkę, po czym
spojrzał wyczekująco na Hermionę. Ta zreflektowała się i pospiesznie do niego
podeszła, nabierając garść proszku Fiu.
—
Ty pierwsza powtórz adres, sklep Bolton Ray Hogsmeade.
—
Sklep Bolton Ray Hogsmeade.
—
Dobrze, wchodź.
Hermiona
bez konieczności schylania się weszła do kominka. Rzuciła pod nogi proszek i
podała adres. Zamknęła oczy, a gdy jej stopy ponownie dotknęły podłoża,
otworzyła je. Wyszła z kominka i natychmiast uznała, że coś przekręciła.
Znalazła się w niewielkim pomieszczeniu zagraconym szczątkami mebli. Ciężko jej
było powiedzieć o nim coś więcej, ponieważ panował tu półmrok. Uspokoiła się
nieco, gdy błysnął zielony ogień i dołączył do niej Snape. Nie zdążyła nawet
zapytać, co to za miejsce, gdyż od razu do niej podszedł i wyciągnął rękę.
—
Będziemy się teleportować.
Hermiona
z lekkim oporem chwyciła jego przedramię i zamknęła oczy. Poczuła szarpnięcie w
okolicach brzucha, a po chwili ponownie stała na stabilnym gruncie. Zakręciło
jej się lekko w głowie, lecz natychmiast puściła profesora. Otworzyła oczy i
ujrzała tak dobrze jej znane drzwi. Rozejrzała się, czując dziwny spokój na
widok znajomych ogrodów i murów. Była w domu. Z rozmyślań wyrwał ją stukot
ciężkiej kołatki, której użył Severus. Nie minęła chwila, a drzwi otworzył im
jeden ze skrzatów.
—
Panienka Riddle! Smyk tak się cieszy, że panienkę widzi. Smyk wita profesora
Snape’a. Smyk zaprasza do środka. Państwo się tak ucieszą, gdy zobaczą
panienkę. Smyk zaraz panienkę do nich zaprowadzi, są w salonie.
Radość
skrzata nie znała granic. Jego ukochana pani wróciła do domu. Panienka Riddle
była dla nich niemal bóstwem. Nikt nigdy nie zrobiła dla nich tak wiele.
—
Witaj, Smyku. Co u ciebie?
Hermiona
pogrążyła się w rozmowie ze skrzatem, który zaprowadził ich do pokoju, gdzie
państwo Riddle pili herbatę.
—
Smyk prosi o wybaczenie, że przeszkadza, ale mają państwo gości.
Riddle’owie
spojrzeli w stronę drzwi, zza których wyłoniła się ich córka.
—
Hermiona!
Julianne
natychmiast poderwała się z kanapy, aby uściskać córkę. Nie spodziewała się jej
zobaczyć, aż do ferii wiosennych.
—
Dobry wieczór.
Przywitała
się Hermiona, odwzajemniając uścisk matki. Cieszyła się, że wyjazd nad jezioro
dał jej sposobność do spotkania z nią. Stale pisały do siebie listy, ale one
nie były w stanie zastąpić spotkania.
—
Dobry wieczór.
Uwolniwszy
się z uścisku Julianne, Hermiona podeszła do ojca, podając mu dłoń.
—
Witaj Hermiono. Jak się tu dostałaś?
Panna
Riddle nie musiała odpowiadać, ponieważ Snape również wszedł do pokoju. Został
w korytarzu, aby dać rodzinie chwilę prywatności.
—
Ze mną. Twierdziła, że musi się z wami koniecznie zobaczyć.
—
Usiądźmy i porozmawiajmy. Co się dzieje, Hermiono?
Panie
zajęły jedną kanapę, a panowie drugą, dzięki czemu siedzieli naprzeciwko
siebie. Oczy wszystkich zwrócone były ku Hermionie.
—
Chodzi o ferie wiosenne. Ich pierwszy tydzień chciałabym spędzić ze znajomymi
nad jeziorem w domku Zabinich.
Reakcje
obecnych w salonie znacznie od siebie odbiegały. Julianne uśmiechnęła się,
zadowolona z faktu, że jej córka zdobyła przyjaciół. Severus wyglądał na
zdruzgotanego faktem, że dał się tak zwieść. Fatygował się tu i niepokoił tylko
po to, aby dowiedzieć się, że młoda Riddle chce negocjować wypad bandy
szczeniaków nad jezioro. Tom sprawiał wrażenie obojętnego, lecz niego odpowiedź
szybko temu zaprzeczyła.
—
Nie zgadzam się na ten wyjazd.
Hermiony
nie zdziwiła zbytnio ta odmowa. Zdumiałaby się raczej, gdyby od razu się
zgodził. Na odmową była przygotowana, podobnie jak na wielką bitwę o ten
wyjazd.
—
A mogę wiedzieć dlaczego?
—
To nie jest dobry pomysł. Nie wiadomo gdzie to jest, kto tam jedzie. Dom na
pewno nie jest strzeżony. Nie będziesz tam bezpieczna.
—
To jest bardzo dobry pomysł. Dom jest nad jeziorem Loch Tay. Jak na razie jadą
Blaise Zabini, Teodor Nott, Terence Higgs, Vincent Crabbe, Gregory Goyle,
Charlie Vaisey, Dafne Greengrass, Tracey Davis, Pansy Parkinson i Draco Malfoy.
W razie zmian na liście zaproszonych, na pewno cię poinformuję. Dom z kolei
można odpowiednio zabezpieczyć.
—
To nie jest odpowiednie towarzystwo dla ciebie.
Hermiona
omal się nie uśmiechnęła na te słowa. Miała jeszcze jeden cel tej wizyty.
Sądziła, że sama będzie musiała sprowokować ten temat, ale jak widać, Tom
ułatwił jej sprawę.
—
Skoro już o towarzystwie mowa, wytłumacz mi jedną rzecz. Jakim prawem kazałeś
profesorowi Snape’owi, zastraszyć Dracona, żeby się ze mną nie spotykał?
Toma
zdziwił nagły atak córki. Nie spodziewał się poruszenie przez nią tego tematu
kiedykolwiek, a co dopiero dzisiaj. Żona dobitnie mu uświadomiła, że popełnił
błąd, ale wszystko wskazywało na to, że czeka go reprymenda również od córki.
—
Nic się nie stało, więc sądzę, że ten temat…
—
Nic się nie stało? Szantażowałeś i groziłeś mojemu chłopakowi i ty chcesz mi
wmówić, że nic się nie stało?
—
Oczywiście musiał ci się poskarżyć.
—
Nie poskarżył się, a wręcz cię krył. Zachował się dojrzalej od ciebie!
Hermiona
była oburzona. Tom jak zwykle zdawała się nie widzieć problemu w swoim
zachowaniu. Tym jednak razem nie zamierzała odpuścić. Draco zbyt wiele dla niej
znaczył, aby pozwoliła Tomowi go tak traktować.
—
Tom, rozmawialiśmy o tym i chyba nie to masz Hermionie do powiedzenia.
Do
rozmowy wtrąciła się Julianne, chcąc wpłynąć na swojego męża. Przez swoją dumę
nie potrafił przyznać się do błędu, a jak widać, właśnie tego oczekiwała
Hermiona i miała do tego pełne prawo.
Tom
został osaczony. W tym pokoju nikt nie stał po jego stronie, a co gorsza
istotnie nie miał racji i nawet sam zdawał sobie z tego sprawę. Z tej sytuacji
było tylko jedno wyjście.
—
Popełniłem błąd i więcej się nie będę wtrącał w twoją znajomość z tym…
—
Z Draconem.
Dokończyła
za męża Julianne, nie chcąc, żeby zupełnie pogrążył swoje nieporadne
przeprosiny. Cieszyła się, że w ogóle zdobył się na te słowa, które bez
wątpienia należały się Hermionie.
—
Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę. Wróćmy, więc do tematu wyjazdu.
Hermiona
zamierzała kuć żelazo, póki gorące. Uspokoiło ją nico zapewnienie Toma, że
odpuści Draconowi. Nie chciała, aby swoim irracjonalnym zachowaniem sprawiał mu
przykrość. Wystarczająco problemów miał z nią samą.
—
Nie zmieniłem zdania.
—
Ja za to uważam, że to świetny pomysł. Hermiona powinna spędzać czas z
rówieśnikami, zwłaszcza że znamy rodziców tych młodych ludzi. Severus na pewno
zgodzi się pomóc w zabezpieczeniu tego domostwa.
Julianne
jak zwykle stała murem za córką. Pamiętała jej początkowe problemy z
zaklimatyzowaniem się w nowym środowisku, które jak widać, minęły. Ich córka
potrzebowała przyjaciół. Rodzina to świętość, ale liczą się również inni
bliscy. Nie chciała, aby przez ich trudną sytuację życiową Hermiona została
pozbawiona uroków życia.
Tom
i Severus spojrzeli po sobie. Obaj mieli podobne poglądy na temat tego wyjazdu,
jak i zdawali sobie sprawę, że ich zdanie nie jest brane pod uwagę. Co gorsza,
ku swej rozpaczy Tom zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno nie ulec żonie i
córce. Julianne kierowała się matczyną miłością, pragnąc podarować swemu
dziecku gwiazdkę z nieba. Przez niego przemawiał głównie strach. Mógł go jednak
przekierować w inną stronę i zapewnić córce bezpieczny wyjazd. Być może to
niewłaściwe, ale w jego słowie pojawiła się myśl, że mógłby sobie w ten sposób
nieco zjednać Hermionę. Zamiast ciągłych nakazów, pomógłby jej zrealizować
upragniony cel. Byłby dla niej ojcem.
—
Chcę porozmawiać z państwem Zabini o tym miejscu. Moi ludzie na czele z
Severusem zajmą się sprawdzeniem okolicy i zabezpieczeniem jej.
Tom
wiedział, że podjął dobrą decyzję, gdy twarz Hermiony rozjaśnił promienny
uśmiech.
—
Czyli mogę jechać?
—
Tak.
—
Dziękuję.
Hermiona
nie potrafiła ukryć swojej radości. Tom naprawdę się zgodził i to bez większych
oporów. Naprawdę jej zaimponował, że obyło się bez zaciętych kłótni. Już się
nie mogła doczekać, kiedy powie o wszystkim Draconowi. Wiedziała, że ta
wiadomość jego ucieszy jeszcze bardziej tym bardziej, iż oznajmił jej, że w
razie odmowy Toma zrobią sobie tygodniowe wakacje w Riddle Manor. Obaj panowie
mogliby to ciężko znieść.
—
Skoro to mamy ustalony, zaraz poproszę skrzaty o coś słodkiego i opowiesz nam,
jak tam w szkole.
W
salonie zapanowała miła atmosfera. Rodzice w skupieniu słuchali Hermiony, która
z powodu nadzwyczaj dobrego humoru zdawała się rozmowniejsza niż zwykle. Jedyny
Severus pozostawał markotny. Zaczął sobie wyobrażać, jak wiele pracy czeka go
przed wyjazdem tych małolatów i na samą myśl o tym odechciewało mu się
wszystkiego.
Oh i ah. Przez cały czas miałam banana na twarzy. Bardzo wesoły tekst zawierajacy ważne informacje i wprowadzajacy pare nowych wątków. Nawet bym powiedziała, że lepszy od ostatniego. To chyba te zbawienne maliny :D. Muszę przyznać, że czasem zaśmiałam się z dialogów ślizgonów. Dobrze widzieć szczęśliwych Riddle i Malfoya. Mimo wszystko cieszę, że Tracey wychodzi na prostą. Troche mnie zastanawia ta Parkinson. Czy ona coś tam w sobie ma ? Przechodząc do następnego tematu: Bolton Ray Hogsmeade, hyh? Jakaś konkretna inspiracja ;) ? Jestem niezmiernie zadowolona, że tak ładnie uciełaś tutaj ten wątek Teodora i Dafne. Troszeczkę sie bałam (choć bardzo go lubię), że będzie go więcej niż dramione. Po krótce na koniec: Hermiona, co za rewolucjonistka ! Życzę udanej sesji i samych zaliczeń. Jak zawsze czekam na nastepne rozdziały.
OdpowiedzUsuńPs: naprawdę nie przejmuj się tymi pospieszajacymi komentarzami, czepiac to sie oni moga takiego George'a R.R Martina
Świetne. Naprawdę cudowny tekst. Jak wspomniała Ivy, świetnie jest widzieć szczęśliwych malfoyów Juniorów (hihi) , otwierającą się Hermionę, spokojnego Toma, zmieszanego Severusa, zakochanych Nottów, i w końcu nie zlepiających się ze sobą Zabinich! Lekki, przyjemny, szybko się go czyta... No i teksty Teo, Draco i blaise'a... perełka!
OdpowiedzUsuńPowodzenia na sesji!
<3Garielka
Powinnam już od dawna spać, ale zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział i musiałam go przeczytać. Dużo tutaj nasłodziłaś, ale w ogóle mi to nie przeszkadza. Wręcz odwrotnie. Nie spodziewałam się rodzinnego spotkania, przez co jeszcze bardziej mnie ono ucieszyło. Dialogi Ślizgonów jak zawsze są genialne, kocham Zabiniego! Uwielbiam ten rozdział.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny rozdział :) Fajnie, że dodałaś ten wątek z domkiem Zabiniego.
OdpowiedzUsuńHej hej hej.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny rozdział. Cały czas jak głupia uśmiechałam się do ekranu laptopa.
Ah ta młodzieńcza miłość. Takie to słodkie.
Pozdrawiam i życzę weny
mała gwiazdka
Super!
OdpowiedzUsuńSuper super i jeszcze raz super! Podczas czytania tego rozdziału cały czas szczerzyłam się do siebie jak obłąkana :). Taki lekki i przyjemny co jest miłą odmianą w porównaniu z poprzednimi rozdziałami, gdzie zawsze było coś co tę swojską atmoferę zakłócało.
UsuńNareszcie nastąpiła ta wiekopomna chwila, kiedy to Theodor i Dafne udali się na swoją pierwszą randkę. Jestem pewna, że bedą ze sobą szczęśliwi :). Bardzo mile mnie zaskoczył William, który, jak się okazało, potrafi rysować i odważył podzielić się z tym z Tracey, a nawet narysował jej portret. Dobrze, że w końcu poszła po rozum do głowy i dała sobie spokój z Draco. Ogólnie mam wrażenie, że zmieniła się i to na lepsze.
Ah ten Draco i jego ukochany badyl. Ja naprawdę nie rozumiem co on widzi w tej swojej miotle, ale jak to się mówi: miłość nie wybiera ;).
Blaise jak zwykle rozwalił system z tą jego "matczyną troską" wobec Theodora. Niech on się lepiej zajmie swoją Pansy i organizacją tego wyjazdu do domku nad jezioro. W ogóle bardzo fajny pomysł, bo w końcu Hermiona i Draco będą mieli okazje pobyć trochę ze sobą z dala od Hogwartu i wszystkiego co jest z nim związane. Chociaż myślę, że ten rozdział to cisza przed burzą i zapowiedź czegoś większego.
Jeśli chodzi o Toma to czy mi się wydaję czy trochę zmiekł? Niby było wiadome, że zgodzi się na prośbę Hermiony ( w końcu to Hermiona ;) ), ale spodziewałam się po nim większej asertywności tak jak to było wcześniej. No cóż, może to i lepiej? Może w końcu zaakceptuje zwiazek jego córki z Draco, bo w końcu jak można być temu przeciwnym ;)? Nie można.
Czekam z niecierpliwością na nastepny rozdział i życzę Ci wielkich pokładów weny i mnóstwa pomysłów :D. Oczywiście nie zapomnij o kubku gorącej herbaty i ciepłym kocyku.
Pozdrawiam :)
Fajny rozdział, choć trochę zmartwiła mnie informacja o tym, że rozdziałów będzie mniej, niż pierwotnie zakładałaś. Pozdrawiam 😉
OdpowiedzUsuńRozdział genialny :) ten moment kiedy Tom został osaczony przez żonę i córkę i myśli Severusa rozbawiły mnie :) nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i będę na niego czekać tyle ile będzie trzeba ;) powodzenia :)
OdpowiedzUsuńHejo hejo to mój pierwszy komentarz na tym blogu jak i na lafindelavie obydwa są świetne i wql. Co to rozdziału to mam nadzieję że tom w końcu będzie dla niej prawdziwym ojcem i dowiedzą sie o hermi prawdy. Kiedy następny rozdział nie mg się doczekać������
OdpowiedzUsuńDora Polok
Super! Kiedy nastepny rozdział? Juz nie mogę się doczekać:))
OdpowiedzUsuńOstatnio mi się nudziło i przypomniałam sobie o tym blogu, który kiedyś czytałam, ale nie byłam wystarczająco cierpliwa, by czekać na kolejne rozdziały i czytać na bieżąco. Skończyłam na 45. Wróciłam tu i byłam mile zaskoczona, że doszły nowe części. Zaczęłam jednak czytać od początku, żeby wszystko sobie przypomnieć i opowiadanie zrobiło na mnie takie same, jak nie większe zwrażenie jak wtedy, gdy czytałam je po raz pierwszy. A rozdziały, które w międzyczasie dopisałaś są po prostu boskie! Jestem pewna, że teraz będę czekała na każdy rozdział i czytała na bieżąco. oby tak dalej. Jestem na prawdę zachwycona. Życzę weny i czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńmiałam to samo, ze trzy razy chyba... XD to mój trzeci albo czwarty powrót
UsuńRzadko dodaje komentarze bo mój internet jest dziki i bardzo często nie dodaje komentarzy ale mniejsza o tym. Kocham to opowiadanie jak i Twoje wcześniejsze, czekam na każdy rozdział z niecierpliwością! A rozdział jak zawsze cudowny !
OdpowiedzUsuńRozdział super a końcówka to po prostu wspaniała!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam,
Maggie Z.
Wow Lafann! Rozdział miód-malina, z resztą jak zawsze. Czytało się niesamowicie przyjemnie, jak zawsze bardzo ciekawie ukazana relacja Draco-Hermiona. Ah, jacy oni są uroczy. Mam nadzieję, że zmiana studiów wyszła Ci na dobre i w końcu się spełniasz :). Jak zawsze nie mogę się doczekać nowego rozdziału, trzymaj się cieplutko i życzę dużo pozytywnej weny, wytrwałości w dalszym pisaniu, bo ona chyba najważniejsza. Cieszę się, że akcja rozwija się w tym tempie i co wiecej? Pozdrawiam Cię serdecznie i miłego wieczoru życzę. <3
OdpowiedzUsuń-N.
Wspaniały rozdział <3 (jak zawsze :*) Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńN.J
Nieźle się uśmiałam czytając teksty niektórych bohaterów :D Rozdział, jak na Ciebie, dość słodki i przyjemny, co może oznaczać czekające za rogiem większe kłopoty, niemniej staram się nacieszyć tą chwilą, kiedy u wszystkich zaczyna się jakoś układać :p
OdpowiedzUsuńOh, już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów <3 Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńKocham reakcję Zabiniego i jego niecierpliwość, genialnie! I wspaniale, że Tom zgodził się na ten wyjazd. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~Madzik
Fajnie wprowadziłaś nowy wątek ;) Mam nadzieję, że szykujesz coś specjalnego dla Drako i Hermiony na ten wyjazd ;)
OdpowiedzUsuńCudny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity.W niektórych momentach nie mogłam przestać się śmiać �� Dobrze że Tom zgodził się na wyjazd widać że chce dla córki jak najlepiej.Uwielbiam Zabiniego I te jego tekstu które zawsze mnie rozmawiają.Najlepiej udał się fragment z tą miotłą Dracona nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam P.