piątek, 23 grudnia 2016

55. Lukrowy Hogwart


Zegary wskazywały godzinę siódmą trzydzieści. Większość uczniów Hogwartu nadal pozostawała w swych łóżkach, smacznie śpiąc, choć głównie byli to chłopcy. Rozentuzjazmowane dziewczyny nie potrafiły usiedzieć w miejscu. Dziś nastał długo wyczekiwany przez nie dzień, czyli czternasty lutego. Każda z nich pokładała w nim mniejsze lub większe nadzieje. Wiązały się z nim jednak również przygotowania. Z takiego samego założenia wychodziła Pansy. Ignorując wczesną godzinę i fakt, że jej przyjaciółki nadal śpią, zaczęła się krzątać po pokoju.
— Co jest do cholery?
Mruknęła sennie Tracey, naciągając kołdrę na głowę. Coś nieznośnie hałasowało i nie dawało jej spać. Nawet nie patrząc na zegarek, wiedziała, że jest zdecydowanie za wcześnie, aby wstać. Pansy niestety byłą zupełnie innego zdania.
— Nareszcie się obudziłaś. Musisz mi pomóc. Już wszystko wiem. Chcę mieć takie loki, tylko nie za mocne. Robiłaś mi je już kiedyś.
Pansy trajkotała jak najęta, podczas gdy Tracey schowała głowę pod poduszkę, zasłaniając nią uszy. Dla niej było zdecydowanie za wcześnie.
— No wstawaj wreszcie.
Zirytowała się w końcu Pansy. Jednym ruchem ściągnęła z przyjaciółki kołdrę, na co ta natychmiast się podniosła.
— Pansy, zlituj się.
— Nie, wstawać w tej chwili.
Zdeterminowana Pansy podeszła do łóżka Dafne i jej również zabrała kołdrę. U niej jednak nie doczekała się tak gwałtownej reakcji.
— Zimno.
Mruknęła sennie Dafne, zwijając się w kłębek. Zaczęła po omacku szukać kołdry, lecz gdy jej nie znalazła, uchyliła jedno oko.
— Co się dzieje?
— Wstawaj, jest wpół do ósmej. Musicie mi się pomóc przygotować.
Ku zdziwieniu obu dziewcząt, Dafne natychmiast podniosła się ze swojego łóżka, kierując się do łazienki.
— Ogarnę się szybko i możemy zaczynać.
Powiedziała tylko, zamykając za sobą drzwi. Widziała zdziwione miny dziewczyn, ale one nie wiedziały najważniejszego. Mogła im poświęcić jedynie pół godziny, ponieważ obiecała, że po ósmej zjawi się u Hermiony. Nie chciała jednak zaniedbywać przyjaciółek, dlatego postanowiła się pospieszyć i również Pansy jakoś się przysłużyć. Dafne po szybkim ogarnięciu się wróciła do pokoju w samej bieliźnie. Przy szafie narzuciła na siebie wcześniej przygotowane ubrania, po czym podeszła do Pansy.
— Siadaj i zamykaj oczy.
Dafne poprowadziła przyjaciółkę do krzesełka i posadziła ją na nim. Takim sposobem dziewczęta zajęły się wielkimi przygotowaniami. Przyjaciółkom udzielił się entuzjazm Pansy, która trajkotała jak najęta. Sielankę przerwała Dafne, gdy o równe ósmej zaczęła się zbierać.
— Poradzicie sobie dalej? Ja muszę już iść.
— Po co? Przecież śniadanie jest dzisiaj o dziewiątej.
 Zapytała podejrzliwie Pansy, której coś tu nie pasowało. To niemożliwe, aby panna Greengrass z kimś się umówiła i nic im o tym nie powiedziała.
— Obiecałam Hermionie, że ją uczeszę i pomogę się przygotować.
— Znowu ona?
Pansy nie wyglądała za zachwyconą. Już wczoraj Dafne poszła do Riddle na chwilę, a wróciła grubo po dwudziestej pierwszej. Z Tracey nie robiły jej o to wyrzutów. Ustawiły, że nie będą się wtrącać i niczego jej zabraniać. Wszystko jednak miało swoje granice. Jeszcze trochę i Dafne będzie próbowała wkręcić tę przybłędę do ich towarzystwa.
— Pansy, proszę cię, nie zaczynaj. Jak ja jej nie pomogę, to nikt tego nie zrobi. Poza tym beze mnie doskonale dacie sobie radę.
Dafne starała się jakoś załagodzić sytuację, choć zachowanie Pansy ją irytowało. Ile jeszcze razy będą to przerabiać? Panna Parkinson nie potrafiła znieść myśli, że teraz w jej życiu nie licząc się tylko ona i Tracey. Dafne nigdy nie robiła jej wyrzutów, gdy znikała z Blaise’em, niemal zapominając o ich istnieniu. Szanowała jej wybory, więc oczekiwała tego samego.
— Zauważ tylko, że to my jesteśmy twoimi przyjaciółkami, a nie ta przybłęda.
— Hermiona nie jest żadną przybłędą i również jest moją przyjaciółką, dlatego zamierzam jej pomóc, czy ci się to podoba, czy nie.
— Hermiona to, Hermiona tamto. Wszystko kręci się wokół niej.
— I kto to mówi. Blaise to, Blaise tamto. Zachowujesz się jak dziecko, Pansy. Zamiast naskakiwać na mnie, zastanów się nad sobą.
Po tych słowach Dafne zabrała płaszcz oraz torebkę i opuściła pokój, zostawiając osłupiałą Pansy z Tracey. Panna Parkinson nie wierzyła własnym uszom. Dafne nigdy się tak do niej nie odnosiła. Nie należała do konfliktowych osób i zwykle, nawet jeśli coś jej nie odpowiadało, zachowywała to dla siebie. Przebywając z Riddle, stawała się tak samo bezczelna, jak ona.
— Czy ty to słyszałaś? Ta wariatka kompletnie pomieszała jej w głowie.
Stwierdziła oburzona Pansy, przyglądając się w lusterku przyjaciółce, która właśnie dokończyła układać jej włosy.
— Chyba trochę za bardzo na nią naskoczyłaś.
Odpowiedziała ku zdziwieniu Pansy Tracey. To niemożliwe, aby nawet ona broniła tej przybłędy. Właśnie panna Davis powinna jej nienawidzić najbardziej. Riddle odbiła jej Dracona.
— A co, może miałam jej zaproponować, żeby przyprowadziła Riddle do nas i wtedy przygotowałybyśmy się w czwórkę.
— Posłuchaj, ja też jej nie lubię, ale Dafne najwyraźniej tak.
— To trzeba coś zrobić, żeby przestała. Ja nie rozumiem, jak…
— Nie rozumiesz, bo poza Blaise’em świata nie widzisz. Dafne ostatnimi czasy odżyła. Podciągnęła się z każdego przedmiotu, zaczęła się interesować zielarstwem i to Riddle jej w tym pomogła, nie my. Tylko skąd ty masz to wiedzieć, skoro liczy się tylko Blaise. Ja rozumiem, że jesteś zakochana, obie cieszymy się razem z tobą, ale nie zapominaj, że my też nadal istniejemy.
Tracey zakończyła swą przemowę, kładąc ręce na ramionach siedzącej przed nią przyjaciółki. Uznała, że musi jej to w końcu powiedzieć. Pansy od momentu związania się z Zabinim żyła w swego rodzaju bańce. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że mieścili się w niej tylko ona i Blaise. W porównaniu do tego, co było kiedyś, spędzały ze sobą bardzo mało czasu. Wieczory przy kremowym piwie, czy słodyczach stanowiły już rzadkość. To oczywiste, że Pansy chciała jak najwięcej czasu spędzać ze swoim chłopakiem, lecz problem w tym, że Blaise zawładnął jej światem. Nawet gdy z nim nie była, liczył się tylko on. To nie było normalne i ktoś w końcu musiał to powiedzieć. Razem z Dafne po prostu tęskniły. Odnośnie do panny Greengrass i Riddle Tracey miała dość mieszane uczucia. To oczywiste, że nie lubiła dziewczyny, która odebrała jej wymarzonego chłopaka. Dało jej jednak do myślenia to, jak bardzo zmieniła się przy niej Dafne. Przyglądała im się na lekcjach i niektórych przerwach, zastanawiając się, czy z Riddle stoi ta sama dziewczyna, którą zna od lat. Z ich trójki to zawsze Dafne uchodziła za tą najspokojniejszą i najmniej przebojową. Teraz jednaka tryskała energią, ciągle się śmiała, otwarcie broniła swych racji, mówiła wprost, gdy coś jej nie pasowało. Początkowo Tracey była zdziwiona tą przemianą, lecz szybko zrozumiała, że to sprawka Riddle. Martwiło ją, że ma ona tak duży wpływ na jej przyjaciółkę, lecz stopniowo zmieniła zdanie. Dafne sprawiała wrażenie nowo narodzonej. Widziała, jaką satysfakcje dają jej coraz lepsze stopnie i rosnąca pewność siebie. Mogła nie przepadać za Riddle, ale wszystko wskazywało na to, że Dafne zawdzięczała jej bardzo dużo. Dzięki temu Tracey nawet na sprawę z Draconem spojrzała inaczej. Z Pansy nieustanie pomstowały na Riddle za to, że ta odbiła jej Malfoya. Prawda jednak była taka, iż nie mogła tego zrobić, ponieważ on nigdy nie był jej. To przykre, ale prawdziwe. Tracey karmiła się złudzeniami. Ciągle kombinowała, co zrobić, aby Draco w końcu zwrócił na nią uwagę. To wszystko ją przerosło, gdy pojawiła się Riddle, przemądrzała, denerwująca kujonka, która podbiła serce jej wybranka, wykluczając ją z gry o nie. Miała do niej o to ogromny żal, który jednak z czasem się zmniejszył. Niechęć do Hermiony pozostała, ale teraz potrafiła na nią spojrzeć także obiektywnie, co powinna zrobić również Pansy. W innym wypadku mogą stracić Dafne, a do tego nie zamierzała dopuścić.
— Ja…
Pansy nie wiedziała, co odpowiedzieć. Początkowo nie przejęła się słowami wypowiedzianymi przez Dafne w złości. Teraz jednak gdy również Tracey zwróciła jej na to uwagę, zaczęła się zastanawiać, czy nie mają one racji. Wyczekany związek z Blaise’em pochłonął ją zupełnie. Zapomniała, że są jeszcze inni ludzi, którzy również znacząc dla niej bardzo wiele.
— Ja… przepraszam, że was tak zaniedbywałam.
Powiedziała Pansy, wstając z krzesła, po czym przytuliła się do przyjaciółki. Nigdy nie chciała, aby Tracey i Dafne poczuły się przez nią odtrącone. Co by się nie działo, były najlepszymi przyjaciółkami i nie mogła o tym zapominać. To one trwały przy niej długo przed tym, zanim Blaise w ogóle zwrócił na nią uwagę.
— Butelka dobrego wina załatwi sprawę.
Zażartowała Tracey, odwzajemniając uścisk. Cieszyła się, że mają tę rozmowę już za sobą, a co więcej Pansy tak dobrze na nią zareagowała. Za nic nie chciała, aby ich słowa odebrała jako atak, a raczej prośbę. Ja widać się udało.
— Koniec tych czułości. Trzeba dokończyć dzieła, na którego widok Blaise’owi opadnie szczęka.
Oznajmiła Tracey, zabierając z łóżka przygotowaną sukienkę. Jej przyjaciółka musiała dziś wyglądać zjawiskowo.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥


Wychodząc z pokoju, Dafne z trudem się powstrzymała, aby nie trzasnąć drzwiami. Pansy naprawdę wyprowadziła ją z równowagi. Nakazała sobie jednak spokój. Ten spór zapewne i tak rozwiąże się dopiero jutro, gdy obie ochłoną. Ostatnie czego chciała to kłótnia z przyjaciółką, nie mniej jednak nie mogła sobie pozwolić wejść jej na głowę. Liczyła, że Pansy przemyśli wszystko i nie będzie jej dalej męczyć. Tym jednak będzie się przejmować jutro, teraz powinna iść do Hermiony. Z tą myślą Dafne ruszyła korytarzem, jednak niemal natychmiast potknęła się o coś. Zdziwiona spojrzała na podłogę i ujrzała wiklinowy kosz. Na jego pokrywie znajdował się niewielki liścik zaadresowany do niej. Zaintrygowana Dafne kucnęła przy koszyku i sięgnęła po bilecik w calu odczytania go.

Jeśli naprawdę czegoś pragniemy
prędzej, czy później
zostanie nam to ofiarowane
Wystarczy tylko marzyć.

I to wszystko, żadnego podpisu, nic. Mimo tego Dafnie niezwykle spodobał się ten liścik. Był niczym… obietnica. Tylko teraz pytanie przez kogo została ona złożona. Szukając odpowiedzi na to pytanie, Dafne uchyliła wieko koszyka i wtedy oniemiała. Z wnętrza spoglądały na nią dwa okrągłe ślepka, co najciekawsze jedno niebieskie, a drugie zielone. Posiadaczem ich był mały, niezwykle puchaty kociak. Białe futerko niemal emanowało blaskiem, a oczka pozostawały wpatrzone w oczarowaną Dafne. Dopiero gdy zwierzak miauknął przeciągle, dziewczyna jakby oprzytomniała. Najdelikatniej jak potrafiła, wyjęła białą kulkę z koszyka i przytuliła ją do siebie. Maluch był taki miękki i puszysty. Zawsze marzyła o kocie. Rodzice jednak uważali, że jest on jej zbędny i to tylko dodatkowy problem. Pogodziła się z tym jako ośmiolatka i nie poruszała więcej tego tematu. Teraz gdy miała niemal siedemnaście lat, w końcu spełniło się jej marzenie. Pytanie tylko komu to zawdzięczała. W pierwszej chwili Dafne chciała iść i podzielić się wszystkim z Pansy i Tracey, ale szybko z tego zrezygnowała. Nie wiadomo, w jakim humorze jest pierwsza z nich, a nie zamierzała zepsuć sobie tej chwili. Dlatego też nadal trzymając kotka w ręku, wolną dłonią wzięła koszyk z liścikiem i ruszyła do pokoju Hermiony. W drzwi zapukała dość nieporadnie, jednak na tyle głośno, aby uzyskać pozwolenie na wejście.
— To ty Dafne?
Usłyszała blondynka, gdy weszła do pokoju. Głos dochodził zza drzwi łazienki, w której najwyraźniej znajdowała się Hermiona.
— Tak.
— Zaraz do ciebie wychodzę. Rozgość się.
Dafne w oczekiwaniu na Hermionę usiadła na kanapie. Kosz postawiła na podłodze, a kotka ułożyła na swoich kolanach, zaczynając go głaskać. Kociak mruczał coraz głośniej, prężąc się pod jej dłonią. Dafne obserwowała to z ogromną fascynacją. Nie zauważyła, nawet gdy Hermiona w puchatym szlafroku wróciła z łazienki.
— Co to za biała kulka?
Zapytała panna Riddle, podchodząc do koleżanki, która nadal dopieszczała kotka.
— Prezent, znaczy chyba. Znalazłam go w koszyku przy moim dormitorium z liścikiem zaadresowanym do mnie.
— Wspaniała walentynka.
Stwierdziła z uśmiechem Hermiona, drapiąc kotka za uchem. Ten spojrzał na nią swoimi niezwykłymi ślepkami i miauknął przeciągle, przysuwając się do niej na tyle, na ile pozwalały mu kolana Dafne.
— Polubił cię.
— Najwidoczniej. Wiesz już, jak ją nazwiesz?
— W zasadzie nie znam płci.
— To samiczka.
Wypaliła bez zastanowienia Hermiona. Od razu zdała sobie sprawę ze swej gafy.
— Skąd ty to wiesz?
— Yyy… to widać po oczach i w ogóle.
Odpowiedziała nieco nieskładnie Hermiona, w myślach uderzając się w czoło. Jak mogła być tak bezmyślna. Jeszcze chwila i by się wygadała, a obiecała, że cała sprawa pozostanie tajemnicą. Dafne nie wyglądała na zbyt przekonaną, ale na szczęście dla Hermiony nie drążyła tematu.
— W takim razie będzie Alba.
Mówiąc to, panna Greengrass uniosła kotkę na wysokość oczu i dotknęła swym nos jej. Była naprawdę szczęśliwa. Gdyby jeszcze tylko wiedziała, kto sprawił jej tyle radości.
— Może ty mi powiesz, kto cię do mnie przyniósł.
Powiedziała Dafne, powoli kładąc sobie Albę na kolanach. Ta myśl nie dawała jej spokoju. Ktokolwiek by to nie był, chciała mu przynajmniej podziękować.
— Nie podejrzewasz nikogo?
— Raczej nie.
— Ktoś musiał wiedzieć, że chcesz kota. Dawać taki prezent w ciemno to dość ryzykowna.
Dafne musiała przyznać Hermionie rację. W końcu nie każda dziewczyna lubi koty. Ten ktoś wiedział,  co robi. Problem jednak w tym, że nie przypominała sobie, aby jakiemuś chłopakowi mówiła o swym marzeniu. Nagle jednak ją olśniło. Jakieś dwa tygodnie temu wracała z Teodorem z biblioteki i jakaś dziewczynka z Hufflepuffu starała się znaleźć swojego kota. Od słowa do słowa wyznała, że sama o takowym marzyła. Powiedziała to jednak mimochodem i nie sądziła, że Teodor w ogóle zwróci na to uwagę. Poza tym, dlaczego miałby jej kupować kota i to na walentynki. Oni się razem tylko uczyli. To zupełnie nie miało sensu.
— Chyba jednak ktoś ci przychodzi do głowy.
Stwierdziła Hermiona, widząc skupienie malujące się na twarzy Dafne. Sama nie mogła jej nic powiedzieć, ale jeśli ta samodzielnie dojdzie do odpowiednich wniosków to już absolutnie nie jej wina.
— Kiedyś coś wspominałam Teodorowi, ale to raczej nie on. My się tylko razem uczymy, a jakby nie patrzeć Alba to prezent walentynkowy.
Początkowy uśmiech Hermiony przygasł przy dalszej części wypowiedzi Dafne. Wszystkie elementy układały się w piękną całość, a ona i tak wypierała to ze swojej świadomości. „Spójrz lepiej na swoje szopki z Draconem.” – zakpiła podświadomość Hermiony, mając całkowitą rację. Ona robiła i w zasadzie nadal robi to samo, co Dafne. Pomiędzy nimi była jednak zasadnicza różnica. Panna Greengrass stanowiła przykład pięknej i normalnej dziewczyny. Niejeden chłopak się za nią oglądał, w tym skryty Teodor. Dafne musiała tylko uwierzyć w siebie, czyli zrobić coś, czego Hermiona nigdy nie potrafiła.
— Jak dla mnie powinnaś go po prostu zapytać jak nie od razu to za jakiś czas.
Powiedziała w końcu Hermiona, uważając to za najlepsze wyjście. Nie mogła prawić Dafne kazań, jak to powinna uwierzyć w siebie i zaryzykować, ponieważ wyszłaby na hipokrytkę. Jej związek z Draconem daleki był od normalności, dlatego była ostatnią osobą, która mogła udzielać rad w tej kwestii.
— Przemyślę to, a teraz bierzemy się za ciebie.
Oznajmiła Dafne, odkładając Albę na puchaty dywan. Odechciało jej się rozmów o nadawcy jej prezentu. To oczywiste, że wizja Hermiony jakoby Teodor sprawił jej taką niespodziankę, była piękna. Dafne jednak wolała pozostać ostrożna w takich osądach. Lepsze to niż późniejsze rozczarowanie. Aby zając czymś myśli, poprowadziła Hermionę do łazienki przed lustro. Usadowiła ją na przyniesionym z pokoju krześle i wzięła się do pracy. Dziewczyny zupełnie porzuciły temat walentynek i zajęły się rozmową o książce, którą Dafne wczoraj oddała Hermionie. Spędziły tak około pół godziny, nim panna Greengrass rzuciła ostatnie zaklęcie i uznała, że efekt jest zadowalający. Zwykle nieogarnięte fale panny Riddle zamieniły się w schludne i lśniące loki.
— Jest cudnie. Wskakuj w czarne rajstopy i kieckę, a ja poszukam ci butów.
Po tych słowach Dafne opuściła łazienkę i udała się do garderoby. Panował tu idealny porządek, więc bez trudu odnalazła obuwie. Problem jednak zaczął się tutaj, ponieważ w zbiorze panny Riddle królowały trampki, trapery i inne buty, których absolutnie nie mogła założyć. Dopiero na najwyższej półce Dafne znalazła czarne botki na grubym obcasie i widziała, że to będzie dobry wybór. W pokoju zastała gotową już Hermionę. Tak jak przypuszczała, wyglądała wspaniale.
— Draco padnie z wrażenia. Wkładaj buty i możemy iść. A właśnie, mogę zostawić u ciebie Albę? Tu czuje się dość dobrze, a nie chcę, żeby siedziała sama w obcym miejscu.
Obie dziewczyny spojrzały na kotkę, która w najlepsze bawiła się na dywanie.
— Pewnie.
— Tylko co z Noctis?
— O nią się nie martw. Wróci najwcześniej jutro wieczorem.
Dafne odetchnęła z ulgą. Nie chciała, aby Alba skończyła jako przekąska dla ogromnego węża. Przygotowała dla kotki miskę z mlekiem, którą miała uzupełnić Błyskotka. Dziewczyny upewniwszy się, że o niczym nie zapomniała, opuściły dormitorium Hermiony. Draco miał czekać w salonie, dlatego tam skierowały swe kroki. Będąc w połowie korytarza, zauważyły, że z naprzeciwka w ich stronę idą Tracey i Pansy. Gdy Hermiona ujrzała tą drugą, opuściły ją wszelkie obawy związane z tym, że przesadziła z odświętnym ubiorem. Pansy wystroiła się co najmniej jak na jakiś bal. Niczego innego się jednak po niej nie spodziewała. Dziewczyny takie, jak ona uwielbiały przepych i bycie w centrum uwagi. Z racji tego, że Hermiona i Dafne znajdowały się dalej od salonu, to Ślizgonki idące z naprzeciwka jako pierwsze do niego wkroczyły. Dzięki temu wszystkim było dane oglądać rozgrywającą się tam scenę.
— I oto jest najpiękniejsza dziewczyna w Hogwarcie! Moja dziewczyna!
Blaise jak zwykle musiała zrobić wokół siebie zamieszanie. Czekał na swą lubą na środku salonu, wystrojony w garnitur, z niebotycznie dużym bukietem róż. Wniebowzięta Pansy niemal do niego podbiegła, aby rzucić się swemu ukochanemu na szyję i zacząć się z nim namiętnie całować. Stojąca z boku Hermiona odwróciła wzrok od zajętych sobą zakochanych w obawie przed mdłościami. Czy oni naprawdę nie mogli jakoś subtelniej okazywać sobie uczuć? Przez przyklejoną do siebie parę Hermiona dopiero po chwili zauważyła stojącego przy kominku Dracona, który bacznie jej się przyglądał. W tym momencie dziękowała Dafne za to, że namówiła ją na sukienkę, ponieważ jej partner prezentował się nienagannie w białej koszuli i czarnych, eleganckich spodniach. Nie myśląc jednak dłużej o rzeczach tak błahych, jak ubrania, Hermiona ruszyła w stronę Dracona. Ten z kolei obserwował każdy jej ruch. Wyglądała dziś naprawdę pięknie. Nie przeszkadzały mu jej ubrania na co dzień, ale dziś był wyjątkowy dzień, a Riddle prezentowała się doprawdy zjawiskowo.
— Ktoś tu wziął moje słowa na poważnie. Wyglądasz bardzo ładnie.
Powiedział z uśmiechem Draco, gdy Hermiona stanęła przed nim. Tak jak się spodziewał w odpowiedzi na jego słowa, spuściła wzrok. Miał na to jednak sposób.
— Mam coś dla ciebie.
Tak jak przypuszczał Draco, Hermiona natychmiast uniosła wzrok i wtedy ujrzała spoczywający w jego dłoni niewielki, choć obfitujący w kwiaty bukiet. Widział jej zdziwienie i był z siebie dumny, ponieważ na właśnie taki efekt liczył.
— Niezapominajki.
Szepnęła Hermiona, odbierając od Dracona błękitny bukiecik. Nie sądziła, że Malfoy pamięta, jakie są jej ulubione kwiaty. To było naprawdę miłe, że przywiązywał wagę do tak błahych rzeczy.
— Dziękuję.
Powiedziała z szerokim uśmiechem Hermiona, dając Draconowi niemałą satysfakcję i rekompensując szukanie tych cholernych kwiatów, o których większość nawet nie słyszała.
— Drobiazg, mała. Chodźmy na śniadanie, zanim ta banda zdecyduje się iść z nami.
Stwierdził Draco, po czym oboje z Hermioną spojrzeli na Blaise’a i Pansy, którzy nadal kleili się do siebie niczym diabelskie sidła.
— Chodźmy.
Powiedziała Hermiona, po czym ku zdziwieniu Dracona sama wzięła go za rękę i poprowadziła do wyjścia. Nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Niby taka błahostka, a jednak dała mu ogromną satysfakcję. Każda nawet najdrobniejsza inicjatywa Riddle była dla niego kolejnym małym zwycięstwem. Dzięki nim stale posuwali się naprzód, a Hermiona odradzała się na nowo. Przez lata pozostawała uśpiona w kokonie z krzywd i bólu. On jednak zaczynał pękać. Proces ten był żmudny i trudny, ale Draco wierzył, że pewnego dnia jego mała rozwinie skrzydła, a on będzie się mógł temu przyglądać i być dumny, że miał w tym swój udział.
Hermiona i Draco, gdy wyszli z lochów na własne oczy przekonali się, jak bardzo Hogwartu został przystosowany do klimatu dzisiejszego dnia. W powietrzu uniosły się jakieś dziwne, połyskujące na czerwono drobinki. Kupidyny latały pod sufitem, obrzucając wszystkich serduszkami i płatkami kwiatów, które po zetknięciu z podłożem w magiczny sposób znikały. Wisienkę na torcie stanowiły pary, które niemal ociekały lukrem. Dla człowieka o słabych nerwach to było zbyt wiele.
— Trochę to przerażające.
Stwierdził śmiertelnie poważnie Draco. Zmarszczył z niesmakiem brwi, gdy jego wzrok padł na stojącą przy ścianie parę, która sprawiała wrażenie, jakby chciała się nawzajem pożreć. Coś okropnego.
— Zjedzmy coś i wiejmy stąd.
Przynajmniej w tej kwestii się zgadzali. Walentynki, walentynkami, ale to, co się tu działa przechodziło ludzkie pojęcie. Starając się ignorować otoczenie, Ślizgoni ruszyli ku Wielkiej Sali, lecz nagle coś ich zatrzymało.
— Hermiona!
Panna Riddle zatrzymała się i odwróciła w stronę nawołującego ją głosu. Jak się okazało, ku niej zmierzała Ginny, na którą od razu zdecydowała się zaczekać. Od pogodzenia się pod biblioteką tylko raz miały okazję dłużej porozmawiać. Z powodu planowanego napadu Hermiona poza lekcjami dużo czasu spędzała u siebie. Musieli z Draconem pracować na najwyższych obrotach, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy Błyskotka poda im dogodną datę włamania. Bez względu na wszystko musieli być wtedy gotowi.
— Cześć, ciężko cię ostatnio gdziekolwiek złapać.
Przywitała się Ginny, stając przed Hermioną. Częściej niż zwykle bywała w bibliotece, ale o dziwo tylko raz spotkała tam przyjaciółkę. Nieco ją to zastanawiało, ponieważ niegdyś ciężko ją było w ogóle stamtąd wyciągnąć. Choć być może teraz komuś się to udawało.
— Jednak się na coś przydajesz, Malfoy. Dzięki temu, że jesteś przerośnięty i masz te swoje tlenione kłaki, łatwiej mi zlokalizować Hermionę.
Powiedziała Ginny, uśmiechając się złośliwie do Dracona. Mógł sobie być chłopakiem Hermiony, ale dla niej pozostawał tym samym Malfoyem. Panna Weasley nie mogła sobie odmówić choć odrobiny złośliwości. Draco jednak nie pozostał jej dłużny.
— Tobie Merlin wzrostu poskąpił, ale te rude kłaki rażą po oczach. Dla dobra ogółu powinnaś coś z nim zrobić, na przykład je zgolić.
Ginny już zamierzała odpowiedzieć, lecz uprzedziła ją Hermiona.
— Może już dość tych uprzejmości. Powiedz lepiej, co u ciebie, Ginny?
Hermiona postanowił zapobiec rozwojowi tej dyskusji. Nie łudziła się, że ta dwójka kiedyś zapała do siebie sympatią, ale dla dobra ogółu powinni się przynajmniej tolerować i na tym zamierzała się skupić.
— W sumie po staremu, ale nie zgadniesz, kto zaprosił mojego brata na randkę.
— Już współczuję tej dziewczynie. Łasica musiał w nią wlać sporo Amortencji.
— Odwal się od mojego brata, Malfoy. W twoim przypadku nawet Amrotencja by nie pomogła.
— Jakby nie patrzeć, rudzielcu…
— Draco, może zobaczysz, czy cię nie ma… gdziekolwiek.
Hermiona spojrzała ostrzegawczo na Malfoya, który udawał niewiniątko, choć nieustannie prowokował Ginny. Jeśli chciała z nią normalnie porozmawiać, musiała się go pozbyć.
— Szczerze w to wątpię, mała.
Odpowiedział Draco, udając, że nie rozumie sugestii Riddle, że ma sobie pójść. Przecież nie mógł jej zostawić, a poza tym ciekawiło go, jaka  wariatka była na tyle zdesperowana, aby umówić się z Weasleyem.
— Myślę, że jak tam poczekasz na kolegów, to będzie im bardzo miło.
Hermiona wskazała ręką na drugi koniec korytarza, patrząc wyczekująco na Dracona.
— Myślę, że…
— Na wielkiego Merlina, po prostu sobie stąd idź.
Panna Riddle straciła cierpliwość, dlatego pchnęła upartego chłopaka we wskazanym wcześniej kierunku. Ten ku jej zadowoleniu odpuścił sobie dalsze przedstawienie. W końcu nie chciał akurat dzisiaj podpadać Riddle.
— Jak ty z nim wytrzymujesz?
Zapytała Ginny, patrząc na Dracona, który właśnie potrącił jakiegoś chłopaka i nawet się nie odwrócił. Nie rozumiała, jak ktoś taki mógł podbić serce Hermiony, podczas gdy jej brat…
— Przez Malfoya na śmierć zapomniałam. Nie powiedziała ci, z kim się umówił mój brat.
— Zamieniam się w słuch.
Powiedziała Hermiona, widząc zniecierpliwienie przyjaciółki. Ginny w przeciwieństwie do niej lubiła plotki. Oczywiście nie należała do tych wstrętnych dziewuch, które wszystko, co usłyszą, podkoloryzują i puszczają w świat. Panna Weasley po prostu lubiła być na bieżąco. Jednak w tym przypadku nawet Hermiona była ciekawa, co zaraz usłyszy. Ron należał do nieśmiałych osób, dlatego trudno mu było nawiązać bliższą relację z dziewczynami, którymi się interesował. Tym razem to jakaś panna postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
— Ron padł ofiarą Lavender Brown.
Wyrzuciła z siebie wyraźnie niezadowolona Ginny. Nigdy nie przepadała za tą dziewczyną. Była tak irytująca i przy tym głośna. Jej brat zdecydowanie zasługiwał na kogoś lepszego. Bardzo kibicowała jemu i Hermionie, ale niestety miejsce Rona zajął pewien nieznośny Ślizgon.
— Fajnie, że z kimś się w końcu spotyka.
Stwierdziła szczerze Hermiona, która miała nieco inne podejście do tej sprawy. Mogła nie przepadać z Lavender, ale najważniejsze dla niej było szczęście Rona. Poprzednim razem wyjątkowo fatalnie ulokował swoje uczucia. Ona nie potrafiła odwzajemnić jego sympatii, a co gorsza związała się z chłopakiem, którego on nienawidził. To musiał być dla niego potworny cios. Dlatego jedyne, czego teraz chciała dla Rona to szczęście u boku drugiej osoby, nawet jeśli miałaby nią być Lavender.  
— Fajnie? Hermiona, słodycz, jaką emanuje Brown, przyprawia o mdłości.
— Jeśli Ronowi się podoba nam nic do tego.
— Podoba to za dużo powiedziane.
— Z jakiegoś powodu się z nią umówił.
Ginny doskonale znała ten powód, ale uznała, że lepiej nie wyjawiać go przyjaciółce. Byłą przekonana, że Ron umówił się Lavender tylko po to, aby zapomnieć o Hermionie. Nigdy by się do tego nie przyznał, a Ginny nie zamierzała poruszać z nim tego tematu, choć wiedziała, że to bez sensu. Sama niegdyś próbowała zastąpić kimś Harry’ego i przekonała się, że to niemożliwe. Skrycie nadal kibicowała Ronowi i Hermionie. Kto wie, jak potoczą się sprawy z Malfoyem. Zawsze istniało prawdopodobieństwo, że panna Riddle z nim nie wytrzyma i jeszcze dołączy do rodziny Weasleyów.
— Chyba nie chcę go poznać.
Hermionie nie było dane odpowiedzieć, ponieważ od strony schodów dobiegł do nich pisk radości. Dziewczyny spojrzały w tamtą stronę i ujrzały obiekty swej rozmowy. Przy schodach stał czerwony na twarzy Rona wraz z rozentuzjazmowaną Lavender, która właśnie rzuciła mu się na szyję. Wszystko wskazywało na to, iż powodem jej nagłej radości jest spory bukiet różowych róż, spoczywający w dłoni Ronalda.
— Są takie piękne! Dziękuję, Mon Ron!
Ekscytowała się nadal Lavender, odbierając od chłopaka bukiet, po czym ponownie uwiesił mu się na szyi. Zarumieniony Ron przytulił ją do siebie, a na jego twarzy zagościł uśmiech. W końcu czuł się doceniony. Lavender była taka radosna i żywa. Może nieco zbyt entuzjastycznie okazywała swoje emocje, ale przynajmniej je okazywała. To miła odmiana.
— I to ma być moja potencjalna szwagierka? Co ja takiego komu zrobiłam?
Żaliła się Ginny, czym tylko rozbawiła Hermionę. Chciała ją jakoś podnieść na duchu, lecz zauważyła zmierzającego ku nim Harry’ego.
— Cześć.
Przywitał się Potter, stając obok swojej dziewczyny, wzrok jednak miał utkwiony w Hermionie. Zyskał niepowtarzalną okazję, aby z nią porozmawiać. Od szlabanu z Malfoyem nie było dnia, aby o niej nie myślał. Pamiętał słowa Ślizgona, który nakazał mu się nie wtrącać, ale to było silniejsze od niego.
— Jak się czujesz, Hermiono?
— Dobrze.
Odpowiedziała z lekkim wahaniem panna Riddle. O co mu chodziło? Nie rozmawiała z Harrym od bardzo dawna, a teraz on tak po prostu pyta, jak się czuje? Dziwne. Hermiona jednak szybko zrozumiała, co nim kierowało.
— Chciałem z tobą porozmawiać o tym boginie.
Na te słowa Hermiona cała się spięła, odruchowo robiąc krok w tył. Nie, on nie mógł się tym interesować, nie miał prawa zmuszać jej do ponownego przypominania sobie o tym.
— Nie będę wam dłużej przeszkadzać. Na pewno chcecie zostać sami.
Powiedziała szybko Hermiona, wskazując na trzymany przez Harry’ego bukiet herbacianych róż. Musiała stąd natychmiast odejść. Potter nie dawał jednak za wygraną.
— Hermiona, posłuchaj, ja chciałem…
— Nie, Harry. To nie jest twoja sprawa.
Oznajmiła stanowczo Hermiona, robiąc kolejny krok w tył. Tym jednak razem wpadła na przeszkodę. Przestraszona odwróciła się gwałtownie, lecz uspokoiła się nieco, gdy ujrzała Dracona. Ten, gdy tylko zauważył, że do dziewczyn podchodzi Potter, natychmiast ruszył w ich kierunku. Ten wścibski okularnik mógł tylko zaszkodzić Hermionie.
— Wszystko w porządku, mała?
Zapytał Draco, przyglądając się bacznie Hermionie. W odpowiedzi na jego pytanie pokiwała jedynie twierdząco głową, ale i tak wiedział, że Potter musiał jej coś nagadać i nawet domyślał się co.
— Zaczekaj chwilę.
Nim Hermiona zdążyła zaprotestować, Draco już był przy Harrym. Od razu było widać, że jest wkurzony.
— Chyba ci powiedziałem, że masz się nie wpieprzać w swoje sprawy. Daj jej święty spokój albo tak ci obiję gębę, że będziesz zbierał zęby po całym Hogwarcie.
Draco starał się mówić jak najciszej, wskazując palcem na Pottera. Nie chciał, aby Hermiona w tym uczestniczyła. To ma być ich dzień i żaden nadgorliwy Potter tego nie zniszczy. Nie dając Harry’emu dojść do słowa, Draco po prostu wrócił do Hermiony. Szepnął jej coś do ucha, po czym wziął za rękę i poprowadził do Wielkiej Sali.
— Co to było?
Zapytała Ginny, nie wiedząc, dlaczego Malfoy tak nagle naskoczył na Harry’ego. Ten jednak uparcie milczał, odprowadzając wzrokiem parę Ślizgonów. Malfoy cały czas coś mówił do Hermiony, aż w końcu pocałował ją w czubek głowy, przysuwając się możliwie jak najbliżej niej. Chyba naprawdę nie powinien poruszać z nią tematu bogina. Hermiona źle na niego reagowała, o czym najwidoczniej Malfoy wiedział, a co więcej potrafił sobie z tym radzić. Nie powinien im obojgu przysparzać zmartwień, tylko dlatego, że męczyły go wyrzuty sumienia.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Po odprawie u Filcha uczniowie ruszyli w drogę do Hogsmeade. Większość z nich bardzo się spieszyła, chcąc znaleźć dogodne miejsce na spędzenie dzisiejszego dnia. Hermiona i Draco nie należeli do tych osób. Szli niemal na końcu całego zgrupowania i nigdzie się nie spieszyli.
— Mam pytanie.
Odezwała się nagle Hermiona jakby nieco niepewnym głosem. Draco natychmiast przeniósł na nią wzrok, chcąc wiedzieć, co trapi jego małą.
— Zamieniam się w słuch.
— Wiem, że nie powiesz mi, gdzie idziemy, ale tak dla jasności nie wybieramy się do tego strasznego miejsca ze śliniącymi się ludźmi, serduszkami i przesłodzonym odorem.
— Masz na myśli Herbaciarnie Madame Puddifoot?
— Tak.
— O co ty mnie podejrzewasz, mała? Moja noga nigdy nie przekroczyła progu tego pierdolnika.
Hermiona odetchnęła z ulgą, co niezmiernie rozbawiło Dracona. Byli dzisiaj zaskakująco zgodni. Dobrze, że nie dał się namówić Zabiniemu na zarezerwowanie wraz z nim stolika w tej potwornej kawiarni. Riddle by go chyba zabiła, a już na pewno zanudziła się tam na śmierć.
— Czyli gdzie się wybieramy?
Hermiona spróbowała podstępem dowiedzieć się, dokąd tak w zasadzie zmierzają. Miała dość sceptyczne podejście do niespodzianek, a oczywiście Malfoy uparł się, że dowie się wszystkiego na miejscu.
— Nie podejdziesz mnie. Zrobimy małe zakupy w Hogsmeade i potem sama się przekonasz.
Hermiona wywróciła jedynie oczami, lecz nie zadawała więcej pytań. Tak jak zapowiedział Draco, chodzili po wiosce bez większego celu. Odwiedzali kolejne sklepy, kupując mniej lub bardziej potrzebne rzeczy. Dobrze się przy tym bawili, szczególnie w Miodowym Królestwie, gdzie jedno ciągnęło drugie do kolejnych przysmaków, których musieli spróbować. Dopiero około godziny piętnastej Draco uznał, że pora udać się do miejsca docelowego. Hermiona zdziwiła się nieco, gdy ruszyli w stronę wyjścia z wioski.
— Wracamy do Hogwartu?
— Niezupełnie.
Odpowiedział z przebiegłym uśmiechem Draco, delektując się niepewnością Riddle. Mimo iż starała się to ukryć, on wiedział, że jest po prostu strasznie ciekawa, co na dziś przygotował i dlatego się tak niecierpliwi.
— Jesteś wkurzający.
Podsumowała całą sytuację Hermiona, gdy znaleźli się już na błoniach Hogwartu. Nienawidziła czegoś nie wiedzieć. W dodatku zaczęła się poważnie zastanawiać, czy Malfoy ma równo pod sufitem, gdy poprowadził ją w stronę cieplarni.
— Na pewno się nie zgubiliśmy?
— Trochę więcej wiary w ludzi, Riddle.
Niewzruszony Draco nadal podążał w tylko sobie znanym kierunku. Mijali kolejne cieplarnie, aż w końcu znaleźli się u celu. Draco wyciągnął różdżkę i za jej pomocą otworzył drzwi, przed którymi stali.
— Czy to nie jest cieplarnia zero, czytaj prywatna cieplarnia profesor Sprout?
Zapytała Hermiona, rozglądając się dookoła. Nigdy nie była w tej cieplarni. Profesor Sprout coś o niej wspominała, ale o ile dobrze pamiętała, tylko ona miała do niej wstęp.
— Dokładnie ta. Odkryłem ją na szlabanie.
— Czyli się włamujemy?
— Nie włamujemy, tylko wynajmujemy. Oczywiście bez wiedzy samej zainteresowanej.
Po tych słowach Draco uśmiechnął się szelmowsko i otworzył przed Hermioną drzwi. Skłonił się teatralnie, po czym spojrzał na nią wyzywająco. Jego wzrok mówił jedno – wymiękasz? Hermiona uniosła wyżej głowę, po czym pewnym krokiem wkroczyła do cieplarni. Rozejrzała się wokół i stanęła niczym urzeczona. Panująca na zewnątrz zima nie dotyczyła tego miejsca, tu w najlepsze trwała wiosna. Pomieszczenie było wypełnione najróżniejszymi kwiatami oraz krzewami, które zajmowały każdą możliwą przestrzeń. Wiły się po ścianach, rozpościerały po podłodze. Gdzie nie spojrzeć, tam roiło się od kolorów. Od razu czuło się magię tego miejsca, choć nie brakowało tu również mugolskich roślin.
— Widzę, że się podoba.
Na te słowa Hermiona gwałtownie odwróciła się do tyłu, gdzie tuż za nią stał Draco. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, ponieważ widział te rzadkie iskierki w oczach Riddle. Jego przeczucie się sprawdziło i spodobała się jej niespodzianka. To miejsce znalazł przypadkiem podczas szlabanu na trzecim roku. W zasadzie nie przywiązywał do niego większej wagi aż do teraz. Widział, że jeśli naprawdę chce sprawić Riddle przyjemność, musi zrobić coś nietuzinkowego. Żadne wzniosłe kolacje w dziwnych miejscach nie wchodziły w grę. Potrzebowali tylko spokoju i siebie.
— Tak, jest wspaniale.
Odpowiedziała Hermiona, która była tym wszystkim nieco onieśmielona. Jeszcze nikt nie robił dla niej tyle, co Draco i nie chodziło tu wyłącznie o walentynki. On pomógł jej na nowo odkrywać życie i czerpać z niego możliwie jak najwięcej. Teraz zrozumiała, iż niegdyś starała się po prostu przeżyć. Dopiero Draco pokazał jej, jak żyć. Nigdy nie będzie w stanie mu się za to odwdzięczyć.
— To nie koniec.
Powiedział Draco, po czym wziął Hermionę za rękę i poprowadził ją w głąb cieplarni. Panna Riddle z zaciekawieniem przyglądała się niezwykłym roślinom, które do tej pory miała okazje podziwiać tylko w książkach. Profesor Sprout potrafiła się nimi zająć jak nikt inny. Wszystkie okazy wyglądały na zadbane i wypielęgnowane. Nauczycielka musiała poświęcać temu miejscu naprawdę sporo czasu.
— Jesteśmy.
Przemyślenia Hermiony przerwał Draco, gdy zatrzymali się u celu. Okazał się nim istny azyl. Przed nimi stała kopuła, składająca się z drewnianego szkieletu oraz roślin pnących się po nim. W jej centrum stał niewielki stolik oraz dwa krzesła. Hermiona podziwiała wszystko, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech, gdy ujrzała ich posiłek, składający się z najróżniejszych słodkości oraz ogromnego dzbanka soku dyniowego.
— Zapraszam do stołu.
Powiedział Draco, odsuwając Hermionie krzesło, po czym sam zajął swoje.
— To teraz mów, za co spokojna i kochana profesor Sprout dała ci szlaban.
Zapytała Hermiona, sięgając po karmelka. Ciekawiło ją, co takiego narozrabiał Malfoy, aby doprowadzić nauczycielkę Zielarstwa do ostateczności, co udawało się nielicznym.
— To wszystko przez Zabiniego.
Hermiona zaśmiała się na te słowa. Według Dracona wszystkie jego nieszczęście były winą Blaise’a, który miał takie samo zdanie odnośnie do niego.
— Oczywiście, a teraz mów.
— Na trzecim roku sadziliśmy jakieś chwasty. Oczywiście w naszej parze zajmował się tym Teodor, a ja babrałem się w ziemi, a w zasadzie błocie. Nudziło mi się, więc zrobiłem z niego prowizoryczną kulkę i rzuciłem nią w Zabiniego. Ten idiota mi oddał i trafił w szyję. Chciałem mu się odpłacić i strzelić go w tej pusty łeb, ale nie zauważyłem przechodzącej Sprout. Nie muszę ci chyba opisywać jej reakcji po oberwaniu błotem w twarz.
Draco skrzywił się na to wspomnienie. Profesor Sprout darła się na niego przez przeszło piętnaście minut. Nie obyło się bez wizyty u Snape’a i tygodniowego szlabanu. Nawet nietoperz nie dał rady udobruchać wściekłej opiekunki Puchonów. Właśnie podczas tych szlabanów odkrył cieplarnię zero. W zasadzie nie przywiązywał do niej większej wagi, aż do tegorocznych walentynek.
— I to jest wina Zabiniego?
Zapytała z powątpiewaniem Hermiona. Malfoy bywał doprawdy komiczny z tym zrzucaniem winy na wszystkich wokół.
— Oczywiście, że tak. Mógł mi nie oddawać.
Tym razem Hermiona nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Draco spojrzał na nią spod byka, ale sam nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Nic nie poradzi na to, że uwielbia zwalać winę na Zabiniego, szczególnie że nie raz uniknął w ten sposób kłopotów. Diabeł od zawsze był idealnym kandydatem na winowajcę. Grzechem byłoby z tego nie korzystać.
— Bez niego nie znalazłbyś tej szklarni.
— To akurat moja zasługa.
— Oczywiście.
Przyznała z przekąsem Hermiona. Wzięła z talerzyka jedno ciastko, po czym wstała z krzesła. Podeszła do pnących się po drewnianym szkielecie roślin, przyglądając się im po kolei. Jej uwagę przykuł kwiat przypominający nieco różę. Był jednak od niej czterokrotnie większy, a składały się na niego czarne oraz szkarłatne płatki. Wyglądał wyjątkowo majestatyczny i hipnotyzujący.
— Wiedziałem, że będzie ci się tu podobać.
Niespodziewanie Draco pojawił się tuż obok Hermiony. Panna Riddle po chwili oderwała wzrok od kwiatu i spojrzała na blondyna z szelmowskim uśmiechem.
— A co, dziewczyny leciały na romantyczne kolacje w zakazanej cieplarni?
Ku zdziwieniu Hermiony Draco nagle spoważniał. Przyglądał jej się z dziwnym wyrazem twarzy, a ona nie rozumiała, co takiego powiedziała.
— Nie przyprowadziłem tu innej dziewczyny, bo żadna na to nie zasługiwała i nie chodzi tu o cieplarnię.
Hermiona przez chwilę patrzyła na Dracona, jednak pod wpływem jego intensywnego wzroku, ona spuściła swój. To, co ujrzała w niego szarych oczach, wprawiło ją w zakłopotanie. Nie potrafiła nad tym zapanować. Draco ją podziwiał, czego nie rozumiała i nie potrafiła przyjąć do wiadomości. Ona na to nie zasługiwała. Draco jednak uważał inaczej.
— Nie odwracaj wzroku za każdym razem, jak cię komplementuję albo mówię, co do ciebie czuję.
Poprosił Draco, unosząc podbródek Hermiony, aby ponownie spojrzała na niego, a nie na podłogę. Riddle była dla siebie zbyt surowa. Widziała siebie w najczarniejszych barwach, zupełnie ignorując zalety. Dla niego była wyjątkowa. Gdyby tylko chciała w to uwierzyć.
— Jesteś inteligentna, zaradna, wygadana, ładna…
— Draco, proszę, przestań.
— Niby dlaczego, skoro mówię prawdę. Nie rozumiem, czemu nie możesz mi uwierzyć, nigdy bym cię nie okłamał. Zależy mi na wspaniałej dziewczynie i chcę, żebyś o tym nie zapominała.
Hermiona walczyła ze sobą, aby nie opuścić wzroku. Patrzyła w oczy Dracona, widząc w nich szczerość i determinację. Wiedziała, że by jej nie okłamał, ale tak trudno było jej uwierzyć w prawdziwość jego słów. Przez zbyt wiele lat wysłuchiwała, jak bezwartościowa i odrażająca jest. Zaczęła jednak zadawać sobie pytanie, komu powinna wierzyć. Granger od samego początku chciał ją zniszczyć, uzależnić od siebie. Im była słabsza, tym on miał nad nią większą władzę. Draco natomiast sprawił, że czuła się silna. W pewien sposób również ją od siebie uzależniał, ale to było dobre przywiązanie. Dzięki niemu czuła się potrzebna, lepsza. Draco ją doceniał, nawet jeśli ona tego nie potrafiła. Chciała mu za to jakoś podziękować. Hermiona przez chwilę walczyła sama ze sobą, aby w końcu z duszą na ramieniu przysunąć się do Dracona. Ten początkowo nie wiedział, o co chodzi, lecz zrozumiał, gdy Riddle bardzo niepewnie się do niego przytuliła. Momentalnie po jego ciele rozeszło się niezidentyfikowane ciepło. Po raz pierwszy naprawdę miał ją tak blisko siebie. Te wszystkie razy, gdy przyciągał ją do siebie, aby opanowała histerię, nie mogły się równać z tym. Draco nie chciał jej spłoszyć, ale nie potrafiąc się powstrzymać, delikatnie ją objął, zupełnie niwelując dystans pomiędzy nimi. Poczuł, jak mięśnie na plecach Hermiony natychmiast się napinają. Nie odsunął się jednak. Intuicja podpowiadała mu, że nie możne się teraz wycofać. Nie, gdy Hermiona sama postanowiła wykonać pierwszy krok.
— Nic się nie dzieje, to tylko ja.
Powiedział spokojnym głosem Draco tuż nad uchem Hermiony. Nie zrobił nic więcej, tylko czekał. Liczył, że Hermiona się nie odsunie. Znał jej sytuację i rozumiał, dlaczego jest właśnie taka, ale nie potrafił nic poradzić na to, że ukłucie żalu wywoływała u niego myśl, iż Riddle się go w pewien sposób boi. Cały czas powtarzał sobie, że jest coraz lepiej, że to nie jego wina. To jednak nie zawsze pomagało.
— Wiem.
Szepnęła Hermiona, wypuszczając tym samym nagromadzone w płucach powietrze. Skupiła się na docierających do niej bodźcach.
Zapach – perfumy, nie alkohol i papierosy.
Głos – spokojny i łagodny, nie wrzaski i rozkazy.
Dotyk – subtelny, czuł, nie palący żywym ogniem.
Draco nie miał nic wspólnego z jej oprawcą. Jego nie powinna się bać. Hermiona usilnie starała się przekonać samą siebie, że to jej umysł, nie demony, ma rację. Powoli zaczęła się rozluźniać. Jej ciała reagowało na polecenia. Gotowość do ucieczki nie była tym razem konieczna.
— Brawo, mała.
Powiedział Draco, a Hermiona poczuła, jak się uśmiecha. Poradziła sobie, nie dała się opętać demonom przeszłości. Dla Dracona był to najlepszy prezent, jaki mógł od niej dzisiaj otrzymać.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

— Uwielbiam wino.
Stwierdziła Tracey, upijając łyk z kieliszka. Po powrocie z Hogsmeade wraz z Dafne wskoczyły w wygodne ubrania i urządziły sobie własne walentynki. Zsunęły ze sobą dwa łóżka, na których rozłożyły zakupione na dziś słodycze. Zwieńczeniem wszystkiego było Wino Skrzatów, które wypełniało kieliszki obu dziewcząt.
— Zdecydowanie.
Przyznała Dafne, obserwując bawiącą się papierkiem Albę. Odebrała ją od Hermiony, choć ta jeszcze nie wróciła i poderwała, że nie nastąpi to szybko. O dziwo dostała się do jej dormitorium bez problemu, okazało się jednak, że po jej wyjściu drzwi same się zatrzasnęły. Domyśliła się, że Hermiona pomimo obecności Noctis, która siała postrach wśród uczniów, dodatkowo zabezpieczyła swój pokój przed intruzami.
— Śmieszny ten futrzak.
— Jest urocza.
— Mnie raczej zastanawia, czy uroczy jest jej nadawca.
— Tracey.
Skarciła przyjaciółkę Dafne. Odkąd opowiedziała Tracey historię Alby spekulacjom donośnie tego, od kogo ją dostała, nie było końca. Każdy chłopak stał się podejrzany, a w szczególności jeden.
— Ja ci mówię, że ona jest od Teodora. Ostatnio często się przy tobie kręci. Musi coś w tym być. Trzeba to będzie sprawdzić.
Tracey już zaczęła układać plan działania, choć była niemal pewna, że chodzi o Teodora. Oczywiście Dafne to bardzo ładna dziewczyna, ale przeciętny adorator nie podarowałby jej zwierzaka. Nakręceni chłopcy przysyłali kwiatki, czekoladki, kartki i inne pierdoły, a przede wszystkim się popisywali. Który facet chciałby, aby podobająca mu się dziewczyna nie wiedziała, że to właśnie on stara się jej przypodobać. Pannie Davis przychodził do głowy tylko jeden.
— Nie, Tracey, żadnych śledztw. Chyba jednak wolę opcję Hermiony, żeby go zapytać.
Dopiero po fakcie Dafne zdała sobie sprawę, że powinna w swojej wypowiedzi pominąć kwestię pomysłodawcy. Utwierdził ją w tym grymas, który przez chwilę pojawił się na twarzy Tracey.
— Riddle jak zwykle księgą mądrości.
Powiedziała z przekąsem panna Davis, choć w głębi duszy musiała przyznać Dafne rację. Jak ona wyszła na tych wszystkich śledztwach, podstępach i intrygach? Lepiej, aby przyjaciółka nie popełniła jej błędów.
— Wiem, że jej nie lubisz i nie winię cię za to, ale Hermiona naprawdę nie jest taka zła.
— Wiem o tym, Dafne.
Przyznała Tracey, opróżniając swój kieliszek. Robiła to niechętnie, ale postanowiła powiedzieć przyjaciółce, że nie ma nic przeciwko jej znajomości z Riddle. Nie chciała, aby Dafne czuła się przez nią w jakiś sposób negowana.
— Wiesz?
Dafne była nieco skołowana. Tracey nigdy nie powiedziała o Hermionie dobrego słowa. O co więc chodziło?
— Nie traktowałam jej najlepiej z wiadomych powodów. Poza tym, że za dobrze się uczy i ma dziwne odpały, nie wiem o niej nic. Wściekłam się i robiłam z niej tą najgorszą, bo Draco zgłupiał na jej punkcie. Prawda jest taka, że z Riddle, czy bez i tak nie zwróciłby na mnie uwagi.
Zrobiła to, przyznała się do tego, co dla większości było oczywiste. Malfoy nigdy nie był dla niej. Ani razu nie dał jej do zrozumienia, że ich relacja może wejść na wyższy poziom. Przez swoje zachowanie straciła dobrego kumpla. Choćby nie wiem co, Draco już zawsze będzie ją traktował z dystansem, co szczególnie ją nie dziwiło. Dafne spojrzała ze współczuciem na przyjaciółkę, ale była z niej dumna. W ostatnim czasie Tracey nieco się wyciszyła i spoważniała. Panna Greengrass nie chciała jej wypytywać, o co chodzi, ale najwidoczniej przyjaciółka przemyślała wiele spraw, co mogło jej wyjść tylko na dobre.
— Nie byłabyś z nim szczęśliwa. Rozmawiając z Hermioną, widzę, że Draco to dość… specyficzny partner. Wiem, że to niełatwe, ale lepiej będzie, jeśli znajdziesz sobie kogoś odpowiedniejszego. Zasługujesz na chłopaka, który straci dla ciebie głowę i świata poza tobą nie będzie widział.
Dafne mówiła zupełnie szczerze. Draco nie był chłopakiem dla Tracey. Jego związek z Hermioną był dość osobliwy. W zasadzie na pierwszy rzut oka sprawili wrażenie pary przyjaciół. W ich przypadku złośliwym komentarzom i dziecinnym awanturą nie było końca, a mimo to jedno za drugim wskoczyłoby w ogień. W zasadzie ich prywatne sprawy właśnie takimi pozostawały. Nikt nie wiedział, jak wyglądają ich relacje. Tracey nie należała do tak skrytych osób. Ona potrzebowała czułych gestów, uwagi, adorowania. Nie potrafiłaby tak, jak Hermiona chować się ze swoim uczuciem w czterech ścianach. Patrząc na zachowanie Dracona, Dafne nie była pewna, czy potrafiłby on ofiarować to wszystko jej przyjaciółce.
— Zdaję sobie z tego sprawę. Po prostu ciężko mi się było z tym pogodzić.
Dafne nie zastanawiając się dłużej, odłożyła kieliszek i mocno przytuliła Tracey.
— Wyjdzie ci to na dobre, jeśli o nim zapomnisz. Znajdzie się chłopak, dla którego będziesz tą jedyną i najważniejszą.
Stwierdziła Dafne, za co Tracey była jej niezwykle wdzięczna. Wiedziała, że przyjaciółka ją zrozumie. Postanowiła zmienić swoje życie i cieszyła się, że ktoś będzie ją w tym wspierał.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Czas w cieplarni dla Dracona i Hermiony przestał istnieć. Nie zważali na jego upływ, zamknięci w swoim małym świecie. Początkowo Hermiona zgłębiała tajemnice niezwykłego azylu profesor Sprout, w czym Draco chętnie jej towarzyszył. Teraz oboje od blisko trzech godzin siedzieli, po prostu rozmawiając. Spędziliby tak zapewne jeszcze sporo czasu, gdyby Malfoy nie spojrzał na zegarek.
— Cholera.
— Coś się stało?
— Mamy lekkie opóźnienie.
— Lekkie?
— Jest po dwunastej.
Hermiona słysząc to, wytrzeszczyła oczy. Jakim cudem ten czas tak szybko minął? Dopiero co obserwowali zwijające się o zachodzie słońca pąki kwiatów, a już nastał środek nocy.
— Chyba pora wracać. Jak ktoś nas złapie to szlaban murowany.
Draco musiał się zgodzić z Hermioną. Zdecydowanie nieco się zasiedzieli. Powinien bardziej pilnować czasu. Oczywiście wspaniale spędzili ten dzień, ale tu w grę wchodziło również bezpieczeństwo Riddle. Poza woźnym i pojedynczymi nauczycielami szkoła pozostawała pusta. Idealne pole do manewru dla tego świra Dumbledore’a. Mając to na uwagę, Draco wstał i pomógł to samo zrobić Hermionie.
— Musimy się jakoś przemknąć. Te świr z wyliniałym kotem sporadycznie zapuszcza się do lochów.
— Najpierw trzeba doprowadzić cieplarnie do wcześniejszego stanu.
Oznajmiła stanowczo Hermiona, sięgając po różdżkę. Nie wiedziała, jak bardzo Draco zmodyfikował to miejsce, ale powinni mu jak najszybciej przywrócić stan pierwotny. Profesor Sprout nieświadomie udostępniła im swoją własność na dzisiejszy dzień, dlatego powinni się postarać, aby oddać jej cieplarnię w stanie nienaruszonym i dopilnować, aby o niczym się nie dowiedziała.
— Zrobię to jutro.
Niecierpliwił się Draco, chcąc jak najszybciej odstawić Riddle do zamku. Będzie spokojniejszy, gdy znajdą się przynajmniej w salonie Slytherinu.
— Jutro to zapewne zawita tu profesor Sprout.
Draco westchnął ciężko, wiedząc, że Hermiona nie odpuści. Bez słowa wyciągnął różdżkę i zaczął z nią krążyć po cieplarni. Panna Riddle obserwowała, jak usuwa stolik oraz krzesła, powiększa i umieszcza na swoich miejscach narzędzia ogrodnicze. Zajęło mu to niecałe dziesięć minut.
— Idziemy.
Oznajmił Draco, chwytając Hermionę za rękę. Ruszyli w stronę drzwi, które po ich wyjściu Malfoy zapieczętował zaklęciem. Dopiero wtedy udali się do zamku. Draco nieustannie się rozglądał, chcąc mieść pewność, że są tu sami. Różdżkę nadal trzymał w dłoni, czując się w ten sposób pewniej. Hermiona natomiast zupełnie się nie przejmowała późną porą, ponieważ co innego zajmowało jej myśli. Myślała o dzisiejszym dniu, jej pierwszych, prawdziwych walentynkach. Zawsze podchodziła sceptycznie do tego święta, szczególnie patrząc na swoich rówieśników. Jednak w przypadku Dracona wyglądało to zupełnie inaczej. Z nim ten dzień stał się wyjątkowy. Była z siebie bardzo dumna, po raz pierwszy tak naprawdę przytuliła się do Dracona. Początkowo czuła się dość niepewnie, nieswojo, nie wiedziała, czy nie robi czegoś źle. Była po prostu zagubiona. Nie mniej jednak zrobiła kolejny krok naprzód i to wszystko dzięki Malfoyowi. Gdyby nie jego wsparcie nadal żyłaby przykuta do kuli wspomnień, która nie pozwalała jej ruszyć dalej. Teraz ten ciężar został podzielony na pół i to właśnie Draco pomagał jej się z nim zmierzyć. Wiedziała, że nigdy nie będzie w stanie mu się za to odwdzięczyć.
— Dziękuję ci za dzisiaj.
Powiedziała znienacka Hermiona, gdy znajdowali się już w zamku. Być może to tylko słowa, ale chciała, aby Draco wiedział, że docenia jego starania.
— Cała przyjemność po mojej stronie, mała.
Odpowiedział z delikatnym uśmiechem Draco, mocniej ściskając dłoń Hermiony. On również uważał ten dzień za niezwykle udany. Wszystko wyszło dokładnie tak, jak to sobie zaplanował, a nawet lepiej. Teraz do pełni szczęścia brakowało mu tylko bezpiecznego powrotu do dormitoriów. Los nie okazał się jednak dla nich na tyle łaskawy. Gdy znajdowali się w lochach, stało się coś, czego najbardziej się obawiali.
— Dobry wieczór.
Usłyszeli za sobą i już wiedzieli, że mają poważne kłopoty.




Witam.

Bardzo długo kazałam Wam czekać na ten rozdział, ale mam nadzieję, że będzie on idealnym prezentem pod choinkę. Jest jednym z najdłuższych, o ile nie najdłuższym jakie napisałam. Poza końcówką ma raczej przyjemny klimat i mam nadzieję, że właśnie w takiej wersji Wam się spodoba.
Co do następnego mam już nieco mniej wesołe informację. Obawiam się, iż ukaże się on dopiero w luty, czyli po mojej sesji egzaminacyjnej. Styczeń będzie dla mnie miesiącem obfitującym we wszelakie kolokwia i zaliczenia i luty zapewne będzie wyglądał tak samo. Chcąc domknąć ten semestr i zaliczyć czekające mnie dwa egzaminy, nie będę miała czasu na pisanie rozdziału, a już na pewno nie byłby on na takim poziomie, jak bym tego chciała. Dlatego też najprawdopodobniej zostawię Was z tym dość długim rozdziałem do lutego, aby móc wrócić już po tym całym zamieszaniu związanym ze studiami.
Na koniec chciałabym Wam życzyć wesołych, spokojnych i rodzinnych świąt. Niech przygotowani przebiegną u Was względnie bezboleśnie, a same święta będą czasem magicznym i obfitującym w pyszności.


Laf





36 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Sprawiłaś baaardzo przyjemny prezent na święta ;D Taki moment i przerwać...!! No ale w końcu Boże Narodzenie i trzeba wybaczać ;) Z tej okazji chciałabym życzyć Ci dużo zdrowia i szczęścia. Zdanych egzaminów jak najlepiej i jak najwięcej weny po nich ;)
      Trzymaj się ciepło i nie daj sobie urwać głowy na uczelni :)

      Usuń
  2. Dopiero w lutym? No nie :(
    Ten rozdział jest cudowny, ale liczyłam na pocałunek, ew.
    Wesołych Świąt

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!
    Wesołych świąt i powodzenia na studiach! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ❤ Super rozdział ❤ Jestem bardzo zadowolona z tego,że Hermiona przytuliła Draco ❤ Oczywiście, ten dzień nie mógł być w pełni idealny i Dumbledore musiał się pojawić, ale mam nadzieję, że z tym problemem jakoś sobie poradzą... Ja także chciałabym Ci życzyć Wesołych Świąt pełnych ciepła rodzinnego, dużo weny do dalszego pisania, zapału i chęci do nauki i powodzenia na sesjach i egzaminach :) Pozdrawiam Z. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ajajjaaj ale słodko :D cudowny rozdział oby nic aż tak złego się nie stało na koniec :)
    Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział.
    Fajnie że Tracey zmieniła troche swoje zdanie na temat Hermiony. Milo mnie tym zaskoczylas.

    Powodzenia na sesjah i egzaminach.
    Zdrowych i Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny! <3333
    Wesołych Świąt! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zwykle rozdział niesamowity. Wesołych świąt 🎄!

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział <3 Długość też jest bardzo w porządku, po za tym cieszy mnie bardzo to, że pokazałaś jak wyglądał ten dzień nie tylko z jednej strony :P
    Czasu i wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten rozdział jest cudowny. Fragmenty z Hermioną i Draconem były bardzo delikatne. Cieszę się że Hermiona zdecydowała się przełamać i przytulić się do Dracona. Wyobrażając sobie tę scene jestem pod wrażeniem. Co do terminu to szkoda że będzie on tak późno ale może to jest powód to ponownego przeczytania tego opowiadania od początku. Wesołych świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniały rozdział :) z niecierpliwością czekam na kolejny :) życzę wesołych świąt, dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, zdanych egzaminów i mnóstwo weny :) :*
    Pozdrawiam N.J

    OdpowiedzUsuń
  12. O matko ten Malfoy! *_*
    Ten pomysł z kotkiem jest bardzo uroczy, myślałam, że jednak Teodor porozmawia z wlascicielką prezentu albo ją gdzieś zaprosi...
    Co do niespodzianki Draco nigdy bym nie pomyślała o... cieplarni! :D wszytko pięknie ładnie ale końcówka chyba zepsuje cały ich dzień. Intrygujące co się wydarzy!
    Zdrowych, wesołych świąt!
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  13. Znalazłam tego bloga dopiero pod koniec listopada i powiem Ci,że jest świetny. Czekam na nastepny rozdział 😏 Wesołych Świąt

    OdpowiedzUsuń
  14. Teodor ogarnij się, bo Twoja miłość na Ciebie czeka. Ja nie wiem, co ten gościu sobie wyobraża, ale lepiej dla niego i dla Dafne, żeby w końcu do niej podszedł i wyznał swoje uczucia. Proste? Proste. A co do Hermiony i Draco to: Ojeeeju, jakie to było słodkie. Draco romantyk jest jeszcze lepszy niż taki bad boy, ale proszę nie rezygnuj z niego do końca. A Dafne i Tracy? Kurcze, kobiety niezależne, co tu dużo mówić.
    Pozdrawiam i życzę szczęścia na zaliczeniach czy czymśtam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Chciałabym mieć 2 egzaminy.. 6 pozdrawia!
    Co do rozdziału, jest lekki I przyjemnie się go czyta. Hermiona zaskakuje mnie z każdym rozdziałem bardziej. Czekam niecierpliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Idealny prezent na imieniny ♡♡♡ Nie czytalam tego, ja to pochłaniałam :D Dużo lepiej sie czyta coś na, co tak długo sie czekało. Rozdział wyszedł nie za slodki zważywszy na walentynki za co bardzo ci dziekuje. Mam nadzieje, że ich związek bedzie sie posuwał coraz dalej. Głupi drops wszystko pewnie zepsuje, bo to drops prawda ? Cieszy mnie ta zmiana nastawienia dziewczyn do Hermy :) Wesołych i radosnych świat wszystkim!
    《~♡~》

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Idealny prezent. Rozdział wspaniały jak zawsze <3
    Wesołych Świąt i powodzenia na sesji egzaminowej!

    OdpowiedzUsuń
  19. Hejo hejo :D
    Rozdział jest mega długi i poproszę więcej takich! Doceniam Dracona, bo w tym opowiadaniu jest dla mnie aniołem. I dla Hermiony pewnie też. To co dla niej zrobil... eh aż kolana miękną :D
    Szkoda, że nie doszło do pocałunku, chociaż dla Hermiony to zdecydowanie za wcześnie. Dlatego dziękuję za pokonanie przez nią kolejnej bariery i przytulenie sie do chlopaka - coś czuję, że dla niego to też była wystarczająca nagroda.
    Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt!
    Iva Nerda

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudownie!!! Pomysły Dracona i Teodora na prezenty boskie! Walentynki subtelne i nie przesłodzone, aż się chciało czytać :). Podoba mi się zmiana jaka zachodzi w Tracey. Mam nadzieję, że później nawiąże jakieś w miarę koleżeńskie kontakty z Hermioną. Tylko jedna uwaga: jak mogłaś urwać w takim momencie?! Teraz moim spekulacjom nie będzie końca!
    Ściskam mocno, całuję i ślę dużo weny,
    Zuza ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ajajajaj... Czytam całe Twoje opowiadanie po raz drugi i jestem nim zachwycona. Nie licząc pojawiających się sporadycznie błędów interpunkcyjnych czy składniowych (o tak, zawsze zwracam na to uwagę)jest naprawdę fantastyczne. Coraz bardziej zaczynam dostrzegać głębię całej historii, do której przywiodła mnie tematyka dramione. Całe serce oddaję właśnie temu paringowi i jest on jedynym przeze mnie tolerowanym z tych Potterowskich, jeżeli nie jedynym w ogóle. Uwielbiam dialogi bohaterów - Dracona z Hermioną, czy chłopakami, Snapem, nawet tylko ich przemyślenia. Są bardzo udane i autentyczne, niejednokrotnie siedzę tylko przed ekranem szczerząc się do niego, jak jakaś wariatka. Albo się śmieję i to dość głośno. Potrafisz mi swoimi notkami poprawić humor jak nikt inny, wywołując przy tym kolejne pragnienie - taki Smok na pewno by mi nie zaszkodził (tym bardziej, jeśli w relacji z nim byłabym "na miejscu" Hermiony). Bardzo pomocne we wczuciu się w całą ideę są Twoje filmiki, choćby taka prezentacja bohaterów. Sam pomysł jest genialny, nie wiem, czy bym na coś takiego wpadła. Z racji tego, że nie jestem osobą na prawo i lewo rozdającą komplementy, może być trochę dziwne, że tak się tym zachwycam, ale z ręką na sercu przyznaję, że nie rzucam słów na wiatr.
    Powyższy rozdział uwielbiam, tak, jak każdy inny i z niecierpliwością czekam na następny. Powodzenia, i z weną, i z nauką.
    Gorąco ściskam
    -X

    PS. "Nie pozwólmy demonom przeszłości zawładnąć naszą przyszłością" zostanie ze mną la fin de la vie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Genialny rozdział <3
    Ciężko będzie przetrwać do lutego :(

    OdpowiedzUsuń
  23. Cudowny pomysł na spędzenie walentynek :-) Kibicuje bardzo Draco i Hermionie, życzę dużo weny i nie mogę się doczekać nastepnegocjacji rozdzialu

    OdpowiedzUsuń
  24. Wreszcie tutaj znalazłam drogę! Leże teraz sobie teraz i postanowiłam coś po komentować. No i byłaś pierwsza na liście!
    Rozdział słodki jak nie wiem, ale dobrze, czasami człowiekowi potrzebny taki lukier.
    Po pierwsze Theodor i Dafne, no są uroczy <3 Prezent był genialny!!! Hermiona trafiła razem z Theodorem w sedno. Mogą zawodowo kupować prezenty i robić niespodzianki!
    Przykro trochę z powodu Tracy, ale dobrze, że to sobie uzmysłowiła.
    Najbardziej romantyczna randka, jaką do tej pory czytałam (oczywiście jeśli chodzi o Dramione). Szklarnia? No tego jeszcze nie było.
    Widać, że nastąpił pewien przełom w relacja Hermiona -Draco.
    Dobrze, że teraz a nie wcześniej.
    Coś czuję, że ta bajka się skończy szybciej niż się spodziewają, bo życie niestety nie jest aż tak kolorowe.
    Życzę ci wszystkiego najlepszego w nowym roku!
    Pozdrawiam,
    Re(Beca)

    OdpowiedzUsuń
  25. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam widząc nowy rozdział. Bardzo się stęskniłam i jestem megaszczęśliwa że nadal o nas pamiętasz. Po cichu liczyłam że nasze Dramione się pocałuje , ale i tak rozdział jest uroczy i romantyczny. Myślałaś może nad publikowaniem go na Wattpadzie? Dotarłoby wtedy do wielu innych wielbicieli Dramione, którzy nie wiedzą o Twoim blogu. Taka tylko mała sugestia. Mam nadzieję że szybko wszystko po zaliczasz i szybko przyjdziesz z nowym rozdziałem.

    Somnia ♡

    OdpowiedzUsuń
  26. Hej znalazłam to opowiadanie przypadkowo i odbudowałaś moja wiarę w szukaniu dobrych dramione ;-) juz myślałam, że nic naprawdę dobrego nie znajdę a tu taka niespodzianka
    MAJSTERSZTYK PO PROSTU MAJSTERSZTYK kobieto :-)
    Świetny język, pochłonęlam wszystkie rodziały w niespełna godzinę i uważan ze nie ma takiej mocy która zmusiłqby nie do zapomnienia o tym dramione
    Jesten głodna nowych rozdziałów
    Pozdrowienia i życzę weny DUŻO weny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Na samym początku, przepraszam, że tak późno komentuję!
    Jak spojrzałam na niego w dniu, w którym go wstawiłaś, to zrezygnowałam z czytania ze względu na długość. Pochłonął mnie świąteczny makowiec i zwyczajnie nie mogłam poświęcić mu tyle czasu ile bym chciała:) A później... Później to sama nie wiem. Może to i dobrze, że tak późno go czytam, bo nie wyleci mi tak szybko z głowy. W końcu luty tuż, tuż :)
    Długość rozdziału faktycznie powala, ale jest on taki spokojny i nie trzyma w napięciu. Chyba, że w ostatnich linijkach. Tu akurat byłaś przewidywalna. Pomimo lukru w tytule, coś w końcu musiało się stać. Szkoda tylko, że nie wiemy dokładnie co, a raczej z kim. Choć obstawiam Dumbledora:)
    Brakowało mi pozostałych kluczowych postaci: Snape'a, małżeństwa Riddle'ów i tej paskudnej Marst. Mam nadzieję, że w następnym odcinku uraczysz mnie chociaż odrobinką tego, co lubię.
    Oczywiście czekam z niecierpliwością i gorąco Ci kibicuję.
    Iwi:)

    OdpowiedzUsuń
  28. wspaniałe!Co innego można tutaj napisać?Draco jako romantyk po prostu idealny, tak samo jak cała reszta. Czytam to opowiadanie już któryś raz od początku i całość jest po prostu taka że łał.

    OdpowiedzUsuń
  29. Piękny rozdział. Bardzo dużo razy się uśmiechałam od ucha do ucha, czytając go, chociaż widząc zatrważającą ilość opisów uczuć bohaterów, wplecionych byle jak i częstotliwość pojawiających się wątpliwości Hermiony, wytłumaczeń pojawiających się cały czas, dokładnie takich samych, mina trochę mi rzedła. Nie mówię, że było źle, bo uwielbiam czytać Demony, ale musisz koniecznie popracować nad: po pierwsze, literówkami, po drugie: powtórzeniami.



    Wierna, zawsze kochająca

    ~ Luthiene

    OdpowiedzUsuń
  30. Mmmm... fajna odskocznia :D Mam nadzieje, że nie bedzie juz tak duzo Pansy i Tracey. Dobrze jednak, że wyjaśnily sie nieco sprawy. Czekam na nastepny ��

    OdpowiedzUsuń
  31. Zgaduje ze albo Drops albo Snape :x

    OdpowiedzUsuń
  32. Hej, natrafiłam na tego bloga jakiś czas temu, ale dopiero wczoraj zaczęłam czytać. Przeczytałam wszystkie rozdziały i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że jest to jedno z najlepszych fan fiction jakie czytałam. Mam nadzieję, że dość szybko dodasz nowy rozdział, bo już nie mogę się doczekać��.

    OdpowiedzUsuń
  33. Rozdział jak zwykle wspaniały, nie mogę się doczekać kolejnego *o*

    OdpowiedzUsuń
  34. Co za cudowny rozdział 😊 piękny ❤ cieszę się że tracy coś zrozumiała i wgl ta cała rozmowa z pansy była dość zaskakujaca. Sama jestem w szoku ale zaczyna podobać mi się postać tracy 👌 pomysł Draco na walentynki rewelacja bardzo mi się podoba ten rozdział i szczerze nie chce czytać następnego bo potem już tylko będę czekać na następny 😔 a całe opowiadanie bardzo wciąga ❤👑

    OdpowiedzUsuń