piątek, 8 marca 2019

69. Co przyniesie przyszłość?



W Riddle Manor trwało zebranie wyższych rangą śmierciożerców, tylko tych zaufanych. Jego tematem był planowany przez Zakon napad na posiadłość Riddle’ów. Śledztwo Toma i Severusa nie posunęło się nawet o jotę. Zaklęcie Fideliusa nie pozostawiało żadnych wątpliwości co do swej niezawodności. Wszystko sprowadzało się do zdradzenia tajemnicy przez strażnika, co nie wchodziło w grę. Mimo tego Tom musiał się upewnić, że w jego ludzie są mu wierni.
– Interesują mnie wszelakie podejrzane zachowania w naszych szeregach. Zakon twierdzi, że jest wśród nas zdrajca – powiedział Tom, patrząc po zgromadzonych. Niechętnie dzielił się tą tajemnicą nawet z garstką podwładnych. Tylko nielicznym mógł teraz zaufać.
– Mój panie, to na pewno Pucey, on nigdy nie darzył cię należytym szacunkiem. Pozwól mi się nim zająć, a wszystko z niego wyciągnę – oznajmiła służalczym tonem Bellatrix, wpatrują się z niekrytym uwielbieniem w Toma.
– Masz na to jakieś dowody? – zapytała Julianne, przez co Lestrange niechętnie oderwała wzrok od jej męża.
Nigdy nie pałała do tej kobiety sympatią. Nie podważała jej lojalności, była wręcz ślepo oddana, nigdy nie kryła się ze swoim uwielbieniem. Julianne również pozornie okazywała szacunek, ale widziała w tych czarnych oczach nienawiść. Bellatrix zrobiłaby wszystko, aby stanąć u boku Toma. Nie rozumiała jej chorej miłości. Kochając, pragniemy dobra drugiej osoby, Lestrange za to niczym szatan wystawiała Toma na pokusę zła, co mogło tylko pogrążyć jego duszę w mroku. Teraz oskarżała Pucey’a o zdradę tylko dlatego, iż wiedziała, że popadł on w niełaskę Czarnego Pana i chciała mu się w ten sposób przypodobać.
– On nigdy nie był lojalny, więc…
– Czy masz na to dowody? – powtórzyła stanowczo Julianne, czując chłód przepływający przez jej ciało. Zmrużone oczy Belli powiedziały jej wszystko.
– Nie interesują mnie domysły i pomówienia, tylko niezbite fakty mogą nas do czegoś zaprowadzić.
Severus przysłuchiwał się temu wszystkiemu, podświadomie wiedząc, że to bez sensu. Nie opuszczało go przeczucie, że błądzą w zupełnie innym kierunku, niż powinni. Pamiętał rozmowę z Aberforthem i jego zapewnienia, że wszystkie plany Albusa sprowadzają się do Hermiony. Jak podczas takiej bitwy miałby się nią posłużyć, czy chociażby dokonać zemsty, skoro to Potter był Wybrańcem? Albus mógł być szalony, ale nie na tyle głupi, aby zniszczyć swój wizerunek i skazać się na los potępieńca. Prawda jest taka że po raz kolejny dali się wciągnąć w jego grę, której nie znali zasad, a na jej przebieg mieli znikomy wpływ. Na szali stało życie wielu osób, a przede wszystkim rodziny Riddle. Aberforth wielokrotnie powtarzał, że to Hermiona jest w największym niebezpieczeństwie. Jako brat Albusa znał i rozumiał go najlepiej, dlatego Severus polegał na jego osądach. Sprawę rzekomego napadu stawiał na drugim planie. Od rozmowy z Aberforthem czuł się jeszcze bardziej odpowiedzialny za młodą Riddle. Utrudnienie stanowił fakt, że ta mała nie zdawała sobie sprawy, w jak wielkim znalazła się niebezpieczeństwie. Do końca semestru była dla Albusa na wyciągnięcie ręki. Severus musiał dopilnować, aby ta ręka nie okazała się wystarczająco długa.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Zaspany Ron wyszedł z Nory z koszykiem w ręce, zmierzając do kurnika. Chciał się tylko czegoś napić, a matka od razu wykorzystała sytuację, wysyłając go po jajka. Po co jej w ogóle jajka o tej porze? Trwały ferie, podczas których zamierzał odespać kilka ostatnich miesięcy, a nie zrywać się bladym świtem.
Ron mijał właśnie garaż ojca, gdy usłyszał dochodzące z niego głosy. Zdziwił się nieco, ponieważ Artur miał mieć dzisiaj wolne i nie sądził, aby zamierzał wstawać tak wcześnie. Kierowany ciekawością Ron podkradł się do niewielkiego okienka i dyskretnie przez nie zerknął. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy pośród klamotów ojca ujrzał nie tylko jego, ale również Remusa i Alastora. Nie trzeba być geniuszem, aby pojąć, że panom zależało na prywatności i dyskrecji. Ron nie wahał się długo, czy zostać i podsłuchiwać. Zawsze powtarzali z Harrym, że dorośli sami ich do tego zmuszają. W nic ich nie wtajemniczali, więc musieli sobie radzić sami.
– Jeśli ten informator w ogóle istnieje to albo jakaś prowokacja, żeby odwrócić naszą uwagę, albo pułapka, żeby nas pogrążyć – stwierdził Remus, na co obaj panowie zgodnie przytaknęli. Zaczęli mieć coraz większe obiekcje co do poczynań Dumbledore’a.
– Wyrżną nas tam jak świnie. Albus albo tego nie widzi, albo to ignoruje.
– Alastor ma rację. Nie poślę mojej rodziny na pewną śmierć. – Artur rozumiał dobro ogółu i poświęcenie, ale ten napad to misja samobójcza.
Nie znają terenów posiadłości, nie wiedzą nawet, ile liczą sobie szeregi Czarnego Pana. Jak więc mają ułożyć plan? Podrzucą Harry’ego do twierdzy, aby ten zabił Voldemorta?
– Nie podoba mi się obsesja Albusa na punkcie napadu na Riddle Manor.
Ron nie wierzył własnym uszom. Czy Remus naprawdę właśnie powiedział, że Zakon planuje napaść na twierdzę Voldemorta? A Harry, przecież to jego dotyczyła przepowiednia, on miał zabić Czarnego Pana, czyż nie powinien wiedzieć jako jeden z pierwszych?
– Nie tylko na tym punkcie ma obsesję.
Remus i Artur spojrzeli na Alastora z niezrozumieniem, dlatego ten kontynuował.
– Od jakiegoś czasu Albus regularnie zapuszcza się na tereny zachodniej Szkocji.
– Ty go szpiegujesz? – zapytał ze zdziwieniem Artur.
Moody uchodził za przyjaciela Albusa. Mogli się często nie zgadzać, ale nigdy nie podejrzewaliby go o coś takiego.
– Nie udawaj, że nie widzisz, jak on się zachowuje. Dzieje się coś,
o czym nie mamy pojęcia, a ma na niego ogromny wpływ. To się zaczęło od nagłego pojawienia młodej Riddle – oznajmił pewny swego Alastor.
Mimo iż nie miał na to dowodów, po prostu czuł, że dziecko Riddle’a odgrywa tu większą rolę, niż ktokolwiek przypuszcza. Niemal nikt nie wiedział o jej istnieniu, a nagle pojawia się znikąd niemal dorosła spadkobierczyni Czarnego Pana i Albus zaczyna się dziwnie zachowywać. Początki życia Hermiony Riddle kryły jakąś straszną tajemnicę.
– Co z tą Szkocją? – zapytał Remus.
– Trochę mi to zajęło, ale znalazłem ruiny mugolskiego zamku. Nałożono na nie dużo zaklęć maskujących i zwodzących. Przeszukałem teren i jedno miejsce nosiło szczególne ślady magii. Tam jest loch przygotowany do uwięzienia kogoś. Wzmocnione kraty, magiczne łańcuchy, uroki wyciszające, wszystko, co konieczne, aby kogoś przetrzymywać.
– To niemożliwe – zaprzeczył natychmiast Artur, przerażony myślą, że ktoś mógłby coś takiego planować, a co dopiero ich przywódca.
– Powiem więcej, myślę, że to miejsce dla młodej Riddle. – Alastor bez wahania wygłaszał swoje opinie, choć panowie nie chcieli w to wierzyć. Nikt nie był nieskazitelny, ale uprowadzenie i uwięzienie w lochu młodej dziewczyny?
– Chyba się zagalopowałeś. To są tylko teorie.
– Czyżby, Lupin? Kim od wakacji straszy nas Albus? Kogo obwinia za całe zło tego świata? Kogo uważa za naszą rychłą zgubę? Nic się nie dzieje bez przyczyny. Kiedy przestaniemy widzieć w Hermionie człowieka, a zaczniemy zagrożenie, uprowadzenie jej nie będzie niczym straszny, wręcz koniecznym. I teraz pomyślcie, jaką władzę zyska się nad ojcem, odbierając mu dziecko?
Artur i Remus bardzo chcieli zaprzeczyć, ale poraziło ich to, jak bardzo słowa Alastora pokrywają się z poczynaniami dyrektora. Młodzi nigdy nie powiedzieli złego słowa na Hermionę, robił to tylko Albus. Jeśli Moody miał rację, nie było to nic innego jak manipulacja.
– Nie możemy do tego dopuścić. Jeśli Zakon posunie się do czegoś takiego, czym będziemy się różnić od śmierciożerców.
– Remus ma rację – oznajmił Artur. – Musimy się dowiedzieć, czy Alastor ma rację, a do tego czasu nie podejmujemy żadnych decyzji.
Podsłuchujący Ron uznał rozmowę za zakończoną, dlatego pospiesznie oddalił się w stronę kurnika, chowając się za nim. Poczekał, aż mężczyźni opuszczą garaż i wejdą do domu, nim zaczął zbierać jajka. Był poruszony tym, co usłyszał. Dumbledore tracił poparcie w swoich szeregach. Jego ojciec, Lupin i Moody podejrzewali go o straszne rzeczy. Czy dyrektor naprawdę był zdolny wtrącić Hermionę do lochu, aby złamać jej ojca? Ona niczemu nie zawiniła i każdy, kto ją znał, wiedział o tym. Obaj z Harrym początkowo dali się zmanipulować, ale pojęli, że Hermiona nie jest zła. Nie zasługiwała na taki los tylko dlatego, że urodziła się w takiej, a nie innej rodzinie. Do tego wszystkiego ten napad na Riddle Manor. Pamiętał, jak Snape wyśmiał ich pomysł odbicia Hermiony, przedstawiając twierdzę jako nieuchwytną i nie do zdobycia. Co więc się zmieniło? Co, jeśli Moody ma rację i to dla nich wyrok śmierci?
Ron uznał, że musi natychmiast powiedzieć o wszystkim Harry’emu. On lepiej znał Dumbledore’a, miał z nim bliższy kontakt. Poza tym powinien wiedzieć, co się dzieje za jego plecami. W domu pospiesznie oddał matce jajka i popędził do swojego pokoju. Tak jak przypuszczał, jego przyjaciel spał, ale to nie mogło czekać.
– Harry, obudź się – powiedział Ron, potrząsając go za ramię.
Potter mruknął coś pod nosem, ale niechętnie otworzył oczy.
– Co się dzieje, która jest godzina? – Harry zaczął się rozglądać z okularami, które pospiesznie podał mu Ron.
– To nieważne. Muszę ci o czymś powiedzieć i to nie może czekać.
Dopiero teraz Harry dostrzegł, że jego przyjaciel jest nienaturalnie rozemocjonowany. Musiało się stać coś naprawdę ważnego, skoro budził go z samego rana.
– No to mów.
– Mama wysłała mnie po jajka i jak przechodziłem obok garażu, usłyszałem, że ktoś tam jest. Ojciec z Moodym i Lupinem rozmawiali
o jakimś napadzie na twierdzę Voldemorta, który planuje Dumbledore.
– O czym ty mówisz? – zdziwił się Harry.
– Dyrektor ma podobno jakiegoś informatora, ale oni mu nie ufają. Uważają, że to pomyłka albo pułapka.
– Dlaczego, ja nic o tym nie wiem – zastanawiał się na głos Harry.
Jak mogli go pominąć w tak ważnej sprawie? Był już prawie dorosły i to on miał pokonać Voldemorta, a oni traktowali go jak dziecko. Napad na siedzibę Czarnego Pana to nie zabawa. Nie wiedział, czy jest gotów stawić czoła swojemu największemu wrogowi, a nawet czy w ogóle powinien to robić. Harry niczego nie potrafił być już pewnym. Przez ostatni tydzień dowiedział się rzeczy, o których nie pomyślałby w najczarniejszych wizjach, a co jeśli to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Uzyskał tylko jakieś strzępki informacji. Skarbnicą wiedzy byli Dumbledore, Voldemort, Hermiona i Snape. Żadne jednak nie kwapiło się do podzielenia z nim swoim skarbem.
– Nie mam pojęcia, ale to nie wszystko – kontynuował Ron. – Moody szpieguje Dumbledore’a i odkrył, że ten w jakimś zamczysku przygotowuje loch. On uważa, że to dla Hermiony.
Harry nawet nie starał się ukryć swojego przerażenia. Dumbledore chce zamknąć Hermionę w lochu? To nie mogła być prawda. „Nie zapominaj, kto chciał ją kiedyś zabić” czym było wtrącenie do lochu w porównaniu ze zleceniem morderstwa niemowlęcia? Harry obawiał się, że Moody naprawdę może mieć rację.
– Myślisz, że to może być prawda? – zapytał Ron, gdy Harry wciąż milczał.
Sądził, że przyjaciele zacznie zaprzeczać, bronić dyrektora, ale tak się nie stało. Czy było coś, o czym on również mu nie mówił?
– Obawiam się, że istnieje taka możliwość, ale to wciąż tylko domysły. – Harry nie chciał wtajemniczać Rona we wszystko. Hermiona i Syriusz mieli racje, wiedza na temat Dumbledore’a wiąże się z niebezpieczeństwem.
– Co zrobimy?
– Nie możemy na razie nikomu nic powiedzieć. Musimy się czegoś dowiedzieć na własną rękę – zadecydował Harry, choć w istocie miał inny plan.
Nie zmierzał tym razem narażać Rona. On i Hermiona zbyt wiele razy pakowali się przez niego w kłopoty. Skończyły się jednak czasy rozwiązywania szkolnych zagadek. Wojna zbliżała się wielkimi krokami, a on nawet nie wiedział, czy stoi po właściwej stronie, o ile taka w ogóle istniała.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Draco przetarł zaspane oczy, z lekkim trudem podnosząc się z niewygodnej kanapy. Była ona jedynym powód, przez który cieszył się, że jeszcze tylko dwie noce i będzie w domu, gdzie porządnie się wyśpi. Rozejrzał się po pokoju i tak jak przypuszczał, ujrzał Hermionę na tarasie. Stała oparta o barierkę, wpatrując się w horyzont. Nie zastanawiająco się długo postanowił do niej dołączyć.
– Cześć – przywitał się Draco, całując Hermionę w czubek głowy, po czym oparł się o balustradę tuż obok niej. – Żal będzie stąd wyjeżdżać – stwierdził, obserwując delikatne fale na jeziorze.
Nad Loch Tay wszystko było prostsze. Problemy, troski, zmartwienia to zostawili w Hogwarcie, tutaj byli wolni.
– Tak, to miejsce jest wspaniałe – przyznała szczerze Hermiona.
Rzadko czuła gdziekolwiek coś takiego. Ciężko się klimatyzowała, ale nie tutaj. Sama nie wiedziała, co jest tego powodem: piękna okolica, wspaniały dom, czy co najbardziej prawdopodobne duch babci Blaise’a, który dzięki jego opowieściom był wyczuwalny w każdym kącie.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ci się tu podoba.
Hermiona zerknęła na Dracona, który jej się przyglądał. Mimowolne utkwiła wzrok w biegnącej przez jego czoło niemal już zagojonej ranie. Jej widok zawsze wzbudzał u niej niepokój.
– Przestań. Powtarzałem ci już milion razy, że nic mi nie jest.
Troska na twarzy Riddle od razu powiedziała Draconowi, na co patrzy. Nie sądził, że aż do tego stopnia będzie przeżywać ten wypadek. Zawsze była taka skryta i powściągliwa, ale od dwóch tygodni coś się w niej zmieniło.
– Wiem, ale mogło i to bardzo dużo.
Nagle zrobiło się dziwnie poważnie, oboje to poczuli. Draco nie opierał się już o balustradę, lecz stanął przodem do Hermiony, która po chwili wahania uczyniła to samo.
– Nie zostawiłby cię samej, wiesz o tym.
Hermiona nic nie odpowiedziała, uciekając wzrokiem. Draco poczuł się tym dotknięty. Co ma jeszcze zrobić, aby mu uwierzyła? Riddle była dla niego wszystkim. Budził się i zasypiał z myślą o niej. Jego świat zaczynał się i kończył na niej, musiała o tym wiedzieć.
– Nie możesz tego nie wiedzieć. Jesteś dla mnie najważniejsza. – Draco wziął głęboki wdech i ujął twarz Hermiony w dłonie. – Nie możesz nie wiedzieć, że cię kocham.
Nie miał co do tego wątpliwości. Zakochał się z Riddle bez pamięci. Kiedy się to stało, jak? Czy to naprawdę takie ważne? Liczyło się tylko to, co czuł, a tego był pewien. Hermiona to pierwsza dziewczyna, do której naprawdę coś poczuł. Urzekła go całą sobą. Kochał jej wady, dziwactwa i wszystko, co się na nią składało. Chciał, żeby w końcu o tym wiedziała i nigdy więcej w niego nie wątpiła.
Oczy Hermiony zrobiły się wielkie, niestety między innymi z przerażenia. On to naprawdę powiedział, wyznał jej miłość. Powinna się cieszyć. Dlaczego więc nie potrafiła? Przed jej oczami zaczęły przelatywać obrazy: Granger przy kolejnych ciosach paskiem powtarzający, że ją kocha, ona leżąca na podłodze z cieknącą po twarzy krwią, on na niej, ten ohydny odór i cichy szept „kocham cię, Mionka”. Taką miłość poznała: złą, brukającą, brudną, krzywdzącą. Ci, którzy powinni ją kochać, zadawali jej tylko ból. Innej miłości nie zaznała w życiu. Bała się jej.
„Ale to nie jest Granger” odezwał się cichy głosik w głowie Hermiony. Draco to nie Paul, nie przypominał go w niczym. Czy jego miłość mogła być zła? Nigdy jej nie skrzywdził. Zawsze miał na uwadze jej dobro, czasami bardziej niż swoje. Sprawił, że czuła się naprawdę potrzebna. Czy właśnie to była ta legendarna miłość? Hermiona tego nie wiedziała, nie była nawet pewna, czy sama jest do niej zdolna. Nie potrafiła określić swoich uczuć, bała się ich, a Draco ją kochał, stał tu i patrzył w jej zagubione oczy.
– Nie musisz nic mówić. Chciałem, tylko żebyś wiedziała i we mnie nie wątpiła.
Draco zdawał się czytać w jej myślach. Nie mógł naciskać. Riddle do wszystkiego dochodziła o wiele wolniej. Pod pewnymi względami nadal pozostawała małą, zagubioną dziewczynką. Wystarczyło mu, że była blisko. Da jej tyle czasu, ile będzie potrzebowała. Mieli go w końcu pod dostatkiem.
– Nie spotkało mnie w życiu nic lepszego od ciebie – powiedziała pomimo skrępowania Hermiona, akurat tego będąc pewną. Nie mogła go zostawić tak bez słowa, przecież nie był jej obojętny. Draco uśmiechnął się i mocno ją do siebie przytulił. Oboje czuli, że w ich życiu właśnie wydarzyło się coś ważnego.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

– Co będziemy dzisiaj robić? – zapytała Dafne, podkładając sobie pod głowę poduszkę. – Nie wiem, czy chce mi się gdzieś ruszać.
– W takim razie mam pomysł – oznajmiła Tracey. – Ogarniemy sobie jakieś jedzenie, wino, zaprosimy Pansy i zrobimy babski wieczór.
Pomysł przyjaciółki niezwykle przypadł Dafne do gustu. Dawno nie spędzały w ten sposób czasu. Miała tylko jedną uwagę.
– A może zaprosimy też Hermionę?
– Jesteś pewna, że zamknięcie jej z Pansy w jednym pokoju to dobry pomysł? – zapytała z powątpiewaniem Tracey. – Ona się wkurza nawet na wzmiankę o niej.
Niestety Dafne musiała się zgodzić z Tracey. Chciałaby spędzić ten wieczór również z Hermioną, ale prawda jest taka, że naraziłaby ją tylko
w ten sposób na nieprzyjemności.
– Masz rację, to kiepskie pomysł. Ja już nie wiem, o co jej chodzi – zastanawiała się głośno Dafne. – Sama się przekonałaś, że Hermiona jest w porządku.
– Widzisz, że Pansy się nakręciła, że Blaise rzekomo ją zdradza, a że kiedyś podobała mu się Riddle, padło na nią.
– Sama widzisz, jaki to absurd.
– Spróbuj jej to wytłumaczyć.
– Żebyś wiedziała, że to zrobię – zapewniła Dafne zdeterminowana, aby położyć kres tym konfliktom.
Pansy nie mogła się tak zachowywać. Czy tego chciała, czy nie Hermiona należała do ich grupy i to się nie zmieni tylko dlatego, że ma jakieś urojenia i obwinia osoby trzecie za swoje niepowodzenia.
– To może najpierw wstań, żeby ją o wszystkim poinformować.
Dafne nie mając innego wyjścia, zeszła z łóżka i dziewczyny opuściły pokój, udając się do sypialni Pansy. Zdziwiły się, gdy przyjaciółka otworzyła im drzwi w szlafroku i ręczniku na głowie.
– Szykujesz się gdzieś? – zapytała Tracey, widząc porozrzucane po całym pokoju ubrania i kosmetyki.
– Chyba żartujesz, że nie wiecie – powiedziała, nie kryjąc swojego zdziwienia Pansy. – Mamy dzisiaj z Blaise’em piątą miesięcznicę.
– Czyli wszystko sobie wyjaśniliście? – zapytała z nadzieją Dafne.
– Nie, ale dzisiaj na pewno coś przygotuje i w końcu mnie przeprosi.
Przeglądająca leżące na łóżku rzeczy Pansy nie widziała wymownego spojrzenia przyjaciółek. Nie wydawało im się, aby sprawa była tak prosta. Blaise nie sprawił wrażenia skruszonego. To nie przeprosiny były tu potrzebne, a szczera rozmowa. Nie zamierzały jednak teraz poruszać tego tematu, nie chcąc prowokować kolejnej awantury.
– A wy w zasadzie, po co przyszłyście? – zapytała po chwili Pansy.
– Myślałyśmy, żeby zrobić dzisiaj babski wieczór – wyjaśniła Dafne.
– Nie ma opcji, musicie to przełożyć. Nie mam czasu, muszę się przygotować, więc w zasadzie idźcie już sobie.
– Jasne, na razie – rzuciła pospiesznie Dafne, wyciągając Tracey za rękę na korytarz.
– Ty w ogóle słyszałaś, jak ona się do nas odzywa? – zapytała wyraźnie oburzona Tracey.
Pansy potraktowała je tak lekceważąco, że już chyba bardziej się nie da. Mogły jej pomóc, potowarzyszyć, cokolwiek, a nawet jeśli tego nie chciała, nie musiała ich prawie wyrzucać z pokoju.
– Wiem, ale nie ma sensu się z nią dzisiaj o to spierać – spróbowała załagodzić sytuację Dafne, lecz z marnym skutkiem.
– Wręcz przeciwnie, wrócę tam i powie jej, co o tym myślę.
– Tracey, daj spokój. – Dafne położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki, chcąc ją powstrzymać przed ponownym wejściem do pokoju. – Co ci to da? Ona zacznie krzyczeć, że nie szanujemy jej szczęścia, nie stoimy po jej stronie i jej nie wpieramy. Lepiej jej nie denerwować przed tym spotkaniem,
a może jakimś cudem uda im się dogadać.
Niestety Tracey wiedziała, że Dafne ma rację. Każda próba dyskusji
z Pansy kończyła się ostatnimi czasy tak samo, jeśli coś nie szło po jej myśli, od razu stawało się wymierzonym w nią atakiem. Dafne przekonała się o tym najlepiej podczas ciągłych awantur o Albę, które trwały do tej pory.
– Co za jędza – podsumowała całą sytuację Tracey. – Ale skoro ona się na nas wypięła, możemy zaprosić Riddle.
– Naprawdę?
– Tak, z nią przynajmniej nie będę musiała słuchać ciągłego lamentu, jak to nikt się z nią nie liczy i wszyscy są źli. Idziemy do niej – zadecydowała Tracey, ruszając w stronę schodów.
Do czego to doszło, żeby na ich babski wieczór zapraszały Riddle. Musiała jednak przyznać, że taka impreza z nią może być całkiem interesująca.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

– Jakieś propozycje na dzisiaj? – zapytał Draco, stając za fotelem, na którym siedziała Hermiona.
Nie miał ochoty na kolejną imprezę, czy inny spęd. Najchętniej zostałby w pokoju i spędził ten czas z Riddle. Po dzisiejszym poranku czuł się jej jeszcze bliższy. Od jakiegoś czasu zbierał się, aby powiedzieć jej o swoich uczuciach. Uznał, że kiedy nadejdzie odpowiedni moment, będzie o tym wiedział.
– Może pójdziemy na jakiś spacer? – zaproponowała Hermiona.
– A może… – Draco nie dokończył, ponieważ rozległo się pukanie do drzwi. – Kogo tu niesie – mruknął, kierując się do drzwi.
– Cześć, jest Hermiona? – zapytała od razu Dafne, gdy Draco otworzył im drzwi.
– Tak, wchodźcie. – Draco zrobił miejsce, wpuszczając dziewczyny do środka.
– Cześć, mamy dla ciebie propozycję nie do odrzucenia – oznajmiła Dafne, uśmiechając się do koleżanki.
– Mianowicie? – zapytała nieco podejrzliwie Hermiona.
Delegacja Dafne i Tracy do ich pokoju z propozycją nie do odrzucenia mogła oznaczać absolutnie wszystko.
– Robimy dzisiaj u nas babski wieczór: jedzenie, wino i chciałyśmy cię zaprosić.
Zarówno Draco, jak i Hermiona wydawali się dość zdziwienie słowami Tracey. Dziewczyny utrzymywały poprawne kontakty, ale nikt nie sądził, że aż tak. Poza tym pozostawał jeszcze jeden problem.
– To bardzo miłe, ale Parkinson wydrapie mi oczy, a nie mam ochoty się z nią po raz kolejny kłócić.
– Skoro to jedyny problem to nie mamy żadnego, bo Pansy nie będzie – oznajmiła Dafne. – Zgódź się, będzie fajnie.
Hermiona spojrzała pytająco na Dracona, sama nie wiedząc, co ma zrobić. W zasadzie zaczęli już sobie planować popołudnie, zresztą ona nigdy nie była na babskim wieczorze. Co tam się w ogóle robi?
– Idź, ja sobie znajdę jakieś zajęcie – odpowiedział na nieme pytanie Hermiony Draco.
Nie musieli każdej chwili spędzać razem. On miał Zabiniego i Notta, Riddle również potrzebowała koleżanek. Kontakt z innymi ludźmi dobrze jej zrobi.
– W takim razie o której? – zapytała Hermiona, wiedząc, że decyzja już zapadła.
– W zasadzie to teraz. Zahaczymy jeszcze o kuchnie po coś do jedzenia – oznajmiła Tracey, otwierając przy tym drzwi.
– Do zobaczenia – pożegnała się z Draconem Hermiona, wychodząc
z dziewczynami na korytarz.
– Na razie, mała.
Drzwi się zamknęły, a Draco został sam. Nadal nie wykazywał chęci do żadnej aktywności, za to coraz bardziej kusiła go drzemka. Jeśli obudzi się przed wieczorem, być może nabierze na coś ochoty. Nie zastanawiając się dłużej, położył się na zaścielonym łóżku. Przeciągnął się niczym kot, szukając dogodnej pozycji. Nie cieszył się jednak zbyt długo spokojem. Minęło niespełna piętnaście minut od wyjścia Riddle, gdy ponownie rozległo się pukanie do drzwi.
– Otwarte! – zawołał Draco, absolutnie nie mając ochoty wstać.
– A ty, co tak zaległeś? – zapytał Teodor, wchodząc do pokoju.
– Odpoczywam, nie widać?
– Ciekawe, po czym, leniu. Mało ważne, wstawaj i się zbieraj.
– Po co? – zapytał niezbyt zadowolony Draco.
– Zabini wzywa.
– Co on znowu wymyślił?
– Tym razem chyba chce pogadać.
Na te słowa Draco podniósł się do pozycji siedzącej. Teodor wyglądał na poważnego, więc nie mogło chodzić o błahostkę. Już przed wyjazdem zauważyli, że Blaise ma problem, ale nieustannie ich zbywał. Nadszedł jednak moment, kiedy ich potrzebował.
– Idę – rzucił tylko Draco, wstając. – A gdzie w zasadzie idziemy? – zapytał, gdy byli już na korytarzu.
– Do mnie – odpowiedział Teodor. – Zabini jakieś pół godziny temu zaczął tam znosić żarcie, a teraz posłał mnie po ciebie.
W pokoju panowie zastali rozłożonego na łóżku Blaise’a z kanapką
w jednej ręce, a szklanką whisky w drugiej.
– Przyszli moi przyjaciele! – ożywił się natychmiast Zabini. – Siadajcie, jedźcie i pijcie.
– To będzie długi wieczór – mruknął pod nosem Draco.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

– Na pewno nie chcesz wina? – zapytała chyba po raz trzeci Tracey, podsuwając Hermionie butelkę.
Cała trójka siedziała na dużym łóżku pośród talerzy i opakowań z przekąskami. Nie brakowało również wina, którego pierwszą butelkę Tracey właśnie kończyła rozlewać. Hermiona jednak nie dała się na nie namówić. Sok w zupełności jej wystarczał, a lekko wstawione dziewczyny nie przeszkadzały. Alkohol czynił je raczej zabawniejszymi i rozluźnionymi, lecz kluczowym faktem pozostawała jednak ich płeć. Czuła, że nie musi się niczego obawiać.
– Na pewno, ale wy się nie krępujcie.
– Ja cię chyba nigdy nie widziałam pod wpływem – ciągnęła temat Tracey.
– I nie zobaczysz, bo ja nie piję.
– Dlaczego?
– Tracey, nie bądź wścibska, to nie nasza sprawa – upomniała przyjaciółkę Dafne, widząc, że Hermiona nieco się spięła.
– Po prostu jestem ciekawa – broniła się Tracey.
– Mam swoje powody, ale nie chcę o tym rozmawiać – ucięła temat Hermiona. Nie zamierzała się zwierzać. Ani jej, ani dziewczynom nie było to do niczego potrzebne
– Twoja strata, więcej dla nas – zaśmiała się Tracey, stukając się z Dafne kieliszkami. – Jak tak teraz myślę, to Draco odkąd się z tobą zadaje, też nie pije – dodała po chwili.
– Nie zabraniam mu, jeśli o to ci chodzi – zapewniła Hermiona.
Draco sam podjął taką decyzję, choć wiedziała, że to wyłącznie ze względu na nią. Zdawał sobie sprawę, że nie znosiłaby go pod wpływem alkoholu.
– To jest raczej dobry wpływ. Pasujecie do siebie – stwierdziła Tracey, którą wypite wino zachęciło do podzielenia się swoimi przemyśleniami.
Znajomość z Wiliamem otworzyła jej oczy na wiele rzeczy. On był taki… inny, poważny, ułożony, dojrzały. Nie sądziła, że takie cechy będą jej imponować, a jednak. Przy nim czuła się jedyna w swoim rodzaju, doceniona. Draco nigdy nie wzbudzał w niej takich uczuć. Teraz miała wrażenie, że uganiała się za nim dla zasady.
Hermiona nie bardzo wiedziała, jak się odnieść do wyznania Tracey. Jeszcze niedawno z powodu Malfoya była gotowa wydrapać jej oczy, a teraz mówi, że do siebie pasują. Świat się kończy.
– Ja to mówiłam od zawsze, a ona nie, bo najpierw, że idiota, potem kolega, a tu proszę – zaśmiała się Dafne, przez co Hermiona spojrzała na nią spod byka.
– Wyrzuć z tego idiotę i jakbym słyszała ciebie, kiedy mówiłaś o Teodorze – odcięła się natychmiast Hermiona.
– Ja tam nie ukrywam swoich zamiarów, Wiliam będzie moim facetem. Tym razem będę tylko nieco subtelniejsza.
Hermiona i Dafne nie wytrzymały i zaczęły się śmiać. Ten wieczór zapowiadał się naprawdę ciekawie.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

– Teodor, wyskakuj z Ognistej – powiedział Blaise, wylewając do swojej szklanki resztkę whisky.
– Nie mam.
– Chcesz mi powiedzieć, że ta jedna trzecie butelki to wszystko, co miałeś? – zdziwił się Blaise, wstając jednocześnie z łóżka.
– Wybacz, że nie mam w pokoju magazynu Ognistej – zakpił Teodor, który w zasadzie nie dopił jeszcze pierwszej szklanki.
– Z kim ja się zadaje – mruknął pod nosem Blaise. – Siedźcie tu, ja na szczęście jestem bardziej zapobiegawczy i zaraz uratuję sytuację.
Blaise wyszedł na korytarz, zmierzając do swojego pokoju. On nie popełnił błędu przyjaciela i przywiózł ze sobą odpowiednie zapasy ulubionego alkoholu. W sypialni nie spodziewał się spotkać Pansy. Powiedział jej, że ma na dzisiaj plany, a ona odpowiedziała mu tym samym. Zdziwił się, gdy jednak został ją w pokoju.
– Jesteś wreszcie – powiedziała lekko zniecierpliwiona Pansy. Już myślała, że się na niego nie doczeka. Oby miał w zanadrzu naprawdę dużą niespodziankę. – Czekam tu i czekam.
– Na mnie? – zdziwił się Blaise. – Ja w zasadzie tylko na chwilę po whisky, bo Teodor już nic nie ma.
– Słucham? – zapytała, nie kryjąc swojego zdziwienia Pansy. Nie, on nie mógł zapomnieć o ich miesięcznicy. – Przyszedłeś tu tylko po Ognistą?
– Tak – powiedział ostrożnie Blaise – mówiłem ci, że mam na dzisiaj plany.
– Lepiej dla ciebie, żebyś żartował.
– Nie bardzo rozumiem – przyznał coraz bardziej zdezorientowany Blaise.
– Powiedz, że żartujesz i te twoje plany na dzisiaj to nie picie z Nottem.
– Draco też z nami siedzi.
W tym momencie Pansy zdała sobie sprawę, że on nie żartuje i naprawdę zapomniał. Łudziła się, że coś zrozumiał, że ją przeprosi i wszystko będzie jak dawniej, a tymczasem on nawet nie pamiętał o ich miesięcznicy. Pansy nie potrafiła ukryć swojego rozczarowania i złości.
– Jesteś po prostu beznadziejny! – krzyknęła nagle Pansy, rzucając
w Blaise poduszką, którą ten złapał w locie.
– Możesz mi powiedzieć, o co ci znowu chodzi?
– O co mi chodzi?! Ja idiotka szykuję się pół dnia na ten wieczór
z myślą, że przygotowujesz coś wyjątkowego na naszą miesięcznicę, a ty wpadasz tu po jakąś cholerną whisky, żeby się upić z tymi przygłupami! I ty się jeszcze pytasz, o co mi chodzi?!
Kolejna poduszka poleciała w stronę Blaise’a, której tym razem nie złapał. Dopiero teraz dokładnie przyjrzał się Pansy, makijaż, ładna czerwona sukienka. Nie żartowała, a on naprawdę zapomniał o ich miesięcznicy. Do tej pory zawsze pamiętał, przynosił jej kwiaty, biżuterię, czy inne prezenty, lecz tym razem nie miał nic. Tyle się między nimi ostatnio działo, że najzwyczajniej w świecie zapomniał, że dziś mija pięć miesięcy, odkąd zostali parą. Nic go jednak nie usprawiedliwia, ponieważ wiedział, że sprawił swojej dziewczynie przykrość.
– Pansy, ja cię tak strasznie przepraszam – zaczął się tłumaczyć Blaise, lecz jego dziewczyna nie dała mu dojść do słowa.
– Wiesz, gdzie sobie możesz wsadzić swoje przeprosiny?! Ja cię już zupełnie nie obchodzę! Wszystko jest ważniejsze ode mnie: koledzy, Riddle i Merlin jeden wie, co jeszcze! Po co ty w ogóle ze mną jesteś?!
– Jest mi naprawdę przykro. Chodźmy na spacer, porozmawiamy, napijemy się wina nad jeziorem. – Blaise starał się ratować sytuację, nieświadomie tylko ją pogarszając.
– Oczywiście, teraz z łaski pójdziesz ze mną pić wino w krzakach! Jak mogłeś mi to zrobić? Wiesz, że cię kocham, a ty cały czas mnie ranisz! – wykrzykiwała Pansy, nie panując już nad emocjami.
– Pansy, porozmawiajmy na spokojnie. Jesteś zdenerwowana…
– Nie uspokajaj mnie! Mam prawo być wściekła, kiedy mój chłopak mnie olewa i niszczy nasz związek! Zastanów się nad sobą, czego ty w ogóle chcesz i wtedy do mnie przyjdź – zakończyła swoją tyradę Pansy, po czym wyszła z pokoju, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi. Dzisiejszy dzień był jednym z najgorszych w jej życiu.
Zrezygnowany Blaise usiadł na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach. Jego trudna dotąd sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej tym razem z jego winy. W jednej kwestii Pansy miała rację, musiał się zastanowić, czego tak właściwie chce.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

 – Nigdy nie zapomnę, jak złamałaś Draconowi nos – zaśmiała się Tracey, która leżała na plecach z nogami opartymi o ścianę z talerzem czekoladowych ciasteczek na brzuchu. – Próbował nam wtedy wmówić, że oberwał od jakiegoś siódmoklasisty, ale Blaise jako jego najlepszy przyjaciel wszystko wygadał. Draco chciał go wtedy udusić.
Hermiona nie mogła przestać się śmiać. Oczami wyobraźni widziała Malfoya sprzed trzech lata ze złamanym nosem, ale przede wszystkim zdeptaną dumą, którego Zabini usiłuje jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi.
– A pamiętacie, jak… – Tracey nie dokończyła, ponieważ drzwi do pokoju otworzyły się gwałtownie, a w nich stanęła Pansy.
– To jest najgorszy dzień w moim życiu. Czy wy sobie wyobrażacie, że… – urwała nagle Pansy, gdy ujrzała Hermionę. – Co ona tu robi? – zapytała, dokładnie akcentując każde słowo. Ten dzień to musiał być jakieś nieśmieszny sen. Obudzi się i wszystko będzie tak, jak to sobie zaplanowała.
– Jemy ciastka, Hermiona je zrobiła. Chcesz jedno? – zapytała beztrosko Tracey.
Udawała, że nie widzi zdenerwowania przyjaciółki. Usiadła jak gdyby nigdy nic, wyciągając rękę z talerzem. Coś musiało pójść nie tak z Blaise’em, więc przybiegła do nich się wyżalić. Tracey nie miała jednak ochoty tego słuchać. Zwłaszcza po tym, jak je dzisiaj potraktowała. I tak od dwóch tygodni nie rozmawiały o niczym innym, to się robiło męczące.
– Mam gdzieś jakieś ciastka! Zaprosiłyście ją zamiast mnie?! – oburzyła się Pansy.
– Po pierwsze odmówiłaś, po drugie nie zamiast ciebie, tylko po prostu zaprosiłyśmy – wyjaśniła pokrótce Tracey, obserwując, jak Pansy robi się niemal purpurowa.
– Czy wy jesteście normalne?! Jak mogłyście mnie zastąpić tą przybłędą!
Hermiona zaczęła powoli tracić cierpliwość. Pansy przekraczała już wszelkie granice. Wyżywała się na niej za wszystkie swoje niepowodzenia. Starała się być ponad to, ale ile można?
– Ostrzegam cię, Parkinson, że jeśli w końcu się ode mnie nie odczepisz, inaczej porozmawiamy – zagroziła Hermiona. – Nic mnie nie obchodzą twoje problemy z Blaise’em, a tym bardziej nie mam z nimi nic wspólnego.
– Ty bezczelna, Idiotko! Co ty sobie…?
– Przestań do cholery! – uniosła się jak nigdy Dafne, skutecznie uciszając Pansy. – Co ty w ogóle robisz? Wpadasz tu jak burza, krzyczysz na nas, obrażasz naszego gościa. Co w ciebie wstąpiło? Masz nas gdzieś, dopóki coś się nie dzieje i czego ty oczekujesz?
Dafne nie wiedziała, czy jest bardziej zła, czy rozczarowana. To, co wyprawiała Pansy, przechodziło ludzkie pojęcie. Zachowywała się, jakby coś ją opętało, nie jak ich przyjaciółka. Rozumiały, że konflikt z chłopakiem źle na nią wpływa, ale niejednokrotnie próbowały jej pomóc, lecz Pansy nie dawała sobie nic powiedzieć. Wszystko ma swoje granice, również ich cierpliwość.
– Proszę bardzo, wszystko jasne. Znalazłyście sobie nową przyjaciółkę
i teraz ja idę w odstawkę? – zapytała Pansy.
– Skończ już z tym robieniem z siebie ofiary. Na własne życzenie się od nas odsuwasz. Zresztą nie masz nas na wyłączność. – Tracey nie dawała się zwieść. Pansy nie weźmie ich znowu na litość, tym razem naprawdę przesadziła i nie odpuszczą jej tego tak łatwo, bo jak widać, to do niczego nie prowadzi.
– Amelia ma co do was rację, jesteście siebie warte – stwierdziła pełnym pogardy głosem Pansy, zatrzaskując za sobą drzwi.
Wszyscy bliscy ją opuścili: chłopak, przyjaciółki. Perfidnie ją zdradzili, odstawiając w kąt, jak jakiś przedmiot. Nie pozwoli się tak traktować. Jeszcze odczują, jak wielki błąd popełnili, ale wtedy będzie już za późno na wybaczenie.
– O co jej chodziło z Amelią? – zapytała po wyjściu Pansy Tracey.
Była wzburzona do granic możliwości, ale ostatnie słowa przyjaciółki szczególnie przykuły jej uwagę. Co w ogóle Rowle miała do ich kłótni?
– Nie mam pojęcia, ja nawet nie lubię tej dziewczyny – odpowiedziała Dafne, którą akurat ta kwestia niewiele obchodziła.
– Ja chyba wiem – powiedziała niepewnie Hermiona. Obiecała sobie, że nie będzie się w to mieszać, ale w tych okolicznościach nie powinna milczeć. – Zaraz na początku wyjazdu słyszałam jak Parkinson, Rowle i inne dziewczyny rozmawiały w łazience między innymi o was. Rowle uznała cię za dziewczynę bez klasy, bo spotykasz się – jak to ujęła – z dziwakiem – tu Hermiona zwróciła się do Tracey, a następnie dodała, patrząc na Dafne – a ciebie Parkinson określiła jako przemądrzałą. I to wszystko oczywiście moja wina.
– Pansy nas obgadywała z tymi hienami? – zapytała z niedowierzaniem Tracey, na co Hermiona przytaknęła.
Panna Davis nie mogła w to uwierzyć. Jak Pansy mogła im coś takiego zrobić? Czasami dogryzała Wiliamowi, ale nigdy nie brała tego na poważnie. Gdy uganiała się za Draconem, Pansy nieustannie zachęcała ją do chorych działań. W przypadku Wiliama nie było tematu i teraz zrozumiała dlaczego. Nie był popularny, nie należał do drużyny, dla osób postronnych niczym się nie wyróżniał nie to, co tacy Draco, Blaise, czy Teodor, święta trójca. Co z tego, że ośmieszała się i poniżała, usiłując zdobyć jednego z nich? Tym razem Pansy naprawdę przesadziła.
– Co za wiedźma. Już ja sobie z nią porozmawiam – oznajmiła Tracey, która bardzo się zawiodła na przyjaciółce.
– Wolałabym nie być z tym powiązana. Nie chcę się obudzić duszona przez Parkinson – uprzedziła Hermiona, wiedząc, że to, co teraz zrobiła, ostatecznie rozwścieczyłoby Pansy.
– Nie będziemy cię w to mieszać, poradzimy sobie same – zapewniła Dafne, Hermiona miała z ich powodu już wystarczająco dużo nieprzyjemności.
– Dokładnie, nie dowie się, że nam powiedziałaś – potwierdziła Tracey. – Swoją drogą dobrały się z Amelią, cholerne plotkary. Nie chcę nic mówić, ale ta blond idiotka ewidentnie ma coś do Dracona.
Tracey wiedziała, co mówi, każdy to zauważył, a ludzie zaczęli gadać i tworzyć coraz to nowsze teorie o rzekomym romansie Dracona. Riddle im pomogła, więc Tracey uznała, że powinny się odwdzięczyć.
– Wiem, w zasadzie głównie o tym rozmawiały w tej łazience – wyznała Hermiona, choć nie przejmowała się tym tak bardzo jak wcześniej. Draco ją kochał, nie Amelię, czy jakąkolwiek inną dziewczynę, tylko ją.
– I ty tak spokojnie o tym mówisz? – zapytała ze zdziwieniem Tracey.
– Ufam Draconowi – odpowiedziała z prostotą Hermiona.
Wątpiąc w niego, sprawiała mu ogromną przykrość, a to ostatnie czego chciała. Walczyła ze sobą każdego dnia, ale wiedziała, że dla niego warto.
– Nie chodzi mi o to, że nie powinnaś mu ufać – sprostowała Tracey. – Rzecz w tym, że ta żmija robi z ciebie idiotkę i powinnaś coś z tym zrobić. Wszyscy wiemy, że potrafisz nastraszyć.
Tracey do dziś miała w pamięci wściekłą Riddle z wężem u boku. Nastraszyła ją wtedy nie na żarty. Podobnie jak większość uczniów. Powinna to wykorzystać i utrzeć Rowle nosa.
Hermiona zaczęła się zastanawiać nad słowami Tracey. Nigdy nie reagowała na zaloty Amelii, starając się być ponad to, co mogło jednak okazać się błędem. Rowle śmiała się jej prosto w twarz, lekceważąc ją, jak tylko się da. Tak nie powinno być. Draco to jej mężczyzna i żadna dziewczyna nie powinna go napastować. To nieprawdopodobne, ale naprawdę zamierzała posłuchać Tracey.
– Załatwię to – postanowiła Hermiona, na co Tracey aż klasnęła
w dłonie.
– Będzie miała zdzira za swoje. Aż żałuję, że nie masz ze sobą tego czarnego diabła – stwierdziła Tracey, na co Dafne spojrzała na nią karcąco. – No co? Przecież jestem miła. Nie patrz tak, tylko polej nam wina.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Blaise jeszcze przez jakoś czas po wyjściu Pansy siedział na łóżku, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Nie pobiegł za nią, wiedząc, że i tak nic nie wskóra, a może nie chciał? Próbował z tym walczyć, ale nie potrafił wyzbyć się poczucia, że to, co między nimi było, wypaliło się, a wypadek Dracona był niczym wiadro wody wylane na dogasające ognisko. Pogubił się w tym wszystkim i właśnie dzisiaj chciał porozmawiać z przyjaciółmi, aby pomogli mu uporządkować myśli. Za nic nie pamiętał o tej cholernej miesięcznicy, czym tylko pogorszył sprawę.
– Chrzanić to – mruknął w końcu pod nosem, podchodząc do swojego kufra.
Wyciągnął z niej dwie butelki whisky i wrócił do pokoju Teodora. I tak zamierzał się dzisiaj upić, teraz miał ku temu ważny powód.
– Ty do Hogwartu po tą whisky poszedłeś, czy co? – zapytał Teodor po powrocie przyjaciela. Z Dracona już się zaczęli zastanawiać, czy nie powinni go poszukać.
– Pokłóciłem się z Pansy – wyjaśnił Blaise, siadając na łóżku. – Dałem dupy i zapomniałem o miesięcznicy. Jak się zapewne domyślacie, Pansy dostała szału – zakończył, nalewając sobie podwójną porcję whisky.
Draco i Blaise spojrzeli na siebie. Blaise rozpoczął temat, który jak podejrzewali, miał być głównym na ich spotkaniu.
– Co się właściwie między wami dzieje? – zapytał w końcu Teodor, na co Blaise westchnął ciężko.
– Źle się dzieje, stary – powiedział Blaise, upijając whisky. – Zaczęło się od wypadku Dracona, a potem poszło lawinowo.
– Chwila, a co ja mam z tym wspólnego? – zdziwił się Draco.
– Napędziłeś nam niezłego stracha, atmosfera była dość napięta. Jak przyszli twoi rodzice, Pansy nastraszyła Hermionę, że mogłeś się przekręcić…
– Co? – zapytał z niedowierzaniem Draco.
Czy Parkinson naprawdę nie miała za grosz rozumu, czy choćby przyzwoitości? Oczami wyobraźni widział swoją małą na skraju załamania nerwowego i tę przeklętą wiedźmę pastwiącą się nad nią. Krew go zalewała na samą myśl.
– Wiem, co chcesz powiedzieć i wiedz, że tym razem nawet mnie wyprowadziła z równowagi. – Blaise postanowił nie przybliżać przyjacielowi całej rozmowy, aby jeszcze bardziej go nie zdenerwować. – Potem cały czas miała pretensje, że za często do ciebie chodzę, za dużo czasu spędzam z Hermioną i Teodorem, nie poświęcam jej uwagi i tak w kółko.
– Przecież Draco to nasz przyjaciel – powiedział Teodor, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
– Nie mnie to musisz tłumaczyć – westchnął Blaise. – Pansy nie jest idealna… – Przerwało mu prychnięcie Dracona, lecz zignorował to i mówił dalej. – Ma swoje wady i humory, ale dotarło do mnie, że to nie są drobiazgi, które byłbym w stanie zaakceptować. 
– Mówiłem ci, że to wariatka. Nawet Davis jakimś cudem zmądrzała, chociaż nigdy bym jej o to nie podejrzewał, ale Parkinson…
Teodor szturchnął Dracona w bok, przerywając tym samym jego tyradę.
– Nie sądzę, aby twoje wywody miały jakoś pomóc Zabiniemu – upomniał przyjaciela Nott, po czym zwrócił się do Blaise’a. – Próbowałeś z nią rozmawiać, wytłumaczyć?
– Bo to raz, zawsze ta sama śpiewka: nie kochasz mnie już, w ogóle cię nie interesuję, wszyscy są ważniejsi ode mnie. – Blaise zaczął naśladować głos swojej dziewczyny, co szło mu naprawdę nieźle. – W końcu wkręciła sobie, że zdradzam ją z Hermioną i zaczął się koszmar. Głupio mi jest jej nawet spojrzeć w oczy przez to, co wyczynia Pansy.
– Musisz z nią na spokojnie porozmawiać, przedstawić swój punkt widzenia… – zaczął mówić Teodor, lecz przerwał mu Draco.
– Zlituj się z tą swoją dyplomacją, bo tak chłopakowi nie pomożesz. Już widzę, jak Parkinson spokojnie słucha, co Blaise ma do powiedzenia.
Niestety panowie wiedzieli, że Draco ma rację. Pansy nie należała do najlepszych słuchaczy. Traciła zainteresowanie, gdy tylko ktoś mówił coś, co jej się nie podobało.
– Ja już naprawdę nie mam do niej siły – powiedział lekko podłamany Blaise.
– Jak dla mnie to ty przede wszystkim powinieneś sobie odpowiedzieć na jedno pytanie – oznajmił Draco.
– To znaczy? – zapytał Blaise.
– Czy ty w ogóle chcesz z nią być?
I tu pojawiał się problem, ponieważ Blaise nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Przeżyli razem wiele pięknych chwil, byli szczęśliwi. Miał jednak wrażenie, że to wszystko jest już daleko. Próbował wspominać to, co dobre w chwilach zwątpienia, ale Pansy nie dawała mu nowych powodów, aby walczyć o ich związek.
– Nie wiem – odpowiedział Blaise, widząc, że jego przyjaciele czekają na odpowiedź. – Po prostu nie wiem…
– To jest akurat bardzo proste, stary – zaczął Draco. – Wyobrażasz sobie spędzić z nią resztę życia?
Blaise’a zaskoczyła trafność pytania Dracona. Jak wyobrażał sobie całe życie z Pansy i czy w ogóle?
– Nie, nie wyobrażam sobie – odpowiedział nieco zszokowany swoim odkryciem Blaise, lecz wiedział, że to prawda.
Przez te kilka miesięcy dobrze się bawili, całkiem nieźle dogadywali, zależało mu na Pansy, ale czy to wystarczy, aby stworzyć coś trwałego, co przetrwa lata i zapewni im szczęście? Przypomniał sobie obietnicę, jaką złożył babci jakiś czas przed jej odejściem. Poprosiła, aby związał się tylko z kobietą, która da mu bezgraniczną miłość, która przetrwa nawet największe przeciwności losu. To nie była Pansy, wiedział to już na pewno.
– Sam sobie odpowiedziałeś na pytanie, co masz zrobić – podsumował Draco, choć nie wykazywał szczególnego entuzjazmu.
Rozstania nigdy nie były przyjemne, zwłaszcza że w grę wchodziła Parkinson, która z pewnością nie przyjmie tego za dobrze.
– Nie poznaję cię, Malfoy – stwierdził nagle Teodor. – Kiedy ty się taki rozsądny i dojrzały zrobiłeś?
– Przy Riddle nie da się inaczej – przyznał szczerze Draco.
Przy Hermionie nie było miejsca na wahanie, czy niedojrzałość. Wracając do niej po poznaniu strasznej prawdy o Grangerach, wiedział, że nie ma drogi powrotnej. Riddle to osoba, z którą wiązał plany na przyszłość i bez której jej sobie nie wyobrażał.
– Nieźle cię wzięło – stwierdził Teodor, ciesząc się szczęściem przynajmniej jednego przyjaciela.
– Wiem, to jest ta jedna na milion. – Brzmiało to strasznie ckliwie, ale Draco tak właśnie uważał. – Ty też znajdziesz swoją jedną na milion – zwrócił się do Zabiniego.
– Najpierw muszę uświadomić Pansy, że to nie ona.
– Im dłużej to będziesz ciągnął, tym gorzej. Czas nie działa na twoją korzyść – ostrzegł przyjaciela Draco.
– Zerwę z nią po powrocie – zadecydował Blaise, wypijając na raz zawartość swojej szklanki. Sięgnął po butelkę, polewając sobie i Teodorowi, po czym spojrzał wymownie na Dracona. – Rozpadł mi się związek i ty jako mój najlepszy kumpel masz obowiązek się ze mną napić.
– Jeśli nie chcesz, żebym podzielił twój los, to odpuść – nie dawał się namówić Draco.
– Zabrania ci pić? – zdziwił się Teodor, ponieważ Hermiona nie wyglądała mu na dziewczynę ograniczającą innych.
– Nie, ale źle reaguje na alkohol. – Draco nie musiał mówić więcej, aby panowie zrozumieli, co w przypadku Hermiony oznacza złe reagowanie. Więcej wyjaśnień nie potrzebowali, nawet jeśli ciekawił ich powód takiego zachowania.
– Ale jak już rozstanę się z Pansy, macie czekać u mnie z pokaźnym zapasem Ognistej – oznajmił nieznoszącym sprzeciwu głosem Blaise.
– Mów, kiedy i jesteśmy – zapewnił Draco, w takich okolicznościach nie zamierzając odmawiać przyjacielowi.
Blaise uśmiechnął się, lecz z każdą chwilą ten uśmiech gasł. Powoli docierało do niego, jaką podjął decyzję. Nie targały nim wątpliwości, martwiły go konsekwencje. Pansy była mu bliska i nie chciał jej tracić, ale obawiał się, że tak właśnie będzie. Nie raz w nerwach wyrzucała mu, że nie może jej zostawić, że muszą być razem, choćby nie wiem co. Nawet nie chciał myśleć, jak zareaguje na wieść, że to koniec.
– Co ma być, to będzie, nie ma się co zadręczać – powiedział Teodor, chcąc pocieszyć przyjaciela.
Nawet wiecznie tryskający optymizmem Zabini potrzebował wsparcia, zwłaszcza że w ostatnim czasie zbyt wiele na niego spadło.
– Dajmy temu już dzisiaj spokój, tylko Ognista.
Panowie przytaknęli, a Teodor i Blaise stuknęli się szklankami. Nott wiedział, jak to się skończy i że jutro boleśnie odczuje skutki pocieszania przyjaciela.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Hermiona po cichu otworzyła drzwi do pokoju, na palcach wchodząc do środka. Było już bardzo późno i nie chciała obudzić Dracona. Nagle jednak zapaliła się lampka przy kanapie, na co Hermiona omal nie podskoczyła.
– O której to się wraca, moja panno? – zapytał Draco tonem surowego ojca. Siedział na kanapie ze skrzyżowanymi ramionami i starał się wyglądać groźnie, lecz błąkający się na jego twarzy uśmiech nieco psuł efekt.
– Cholera jasna, Malfoy! Przestraszyłeś mnie – zganiła go Hermiona
– Taki był zamiar – zaśmiał się Draco. – Jak tam babski wieczór? – zapytał, gdy Hermiona usiadła na oparciu kanapy.
– Był dość… interesujący – odpowiedziała po chwili zastanowienia Hermiona. To słowo chyba najlepiej opisywało dzisiejszy wieczór. – Nie wiedziałam, że Davis potrafi być taka znośna.
– Wszystkich potrafisz przekabacić na swoją stronę, co? – zaśmiał się Draco, za co Hermiona szturchnęła go w ramię.
– Pochwal się lepiej, co ty robiłeś?
– Tak się składa, że ja też zostałem zaproszony na męski wieczór. Żarcie, whisky, nawaleni Teodor i Blaise, aktualnie zapewne śpiący. Zabiniemu to się w sumie nie dziwię.
– Coś się stało? – zapytała Hermiona, widząc, że Draco jest nazbyt poważny.
– Postanowił rozstać się z Parkinson.
– Żartujesz – zdziwiła się Hermiona. Blaise i Pansy kłócili się ostatnio, ale nie sądziła, że do tego stopnia. – Jest aż tak źle?
– To od dłuższego czasu był cyrk nie związek. Jak dla mnie Blaise i tak długo wytrzymał z tą wariatką. Jeszcze dzisiaj zapomniał o jakiejś miesięcznicy i zrobiła mu awanturę.
– To dlatego była taka wściekła – stwierdziła Hermiona, lecz widząc pytający wzrok Dracona, kontynuowała: – Wpadła do dziewczyn i zrobiła kolejną awanturę.
– Mówiłem, wariatka – powiedział Draco, kręcąc z politowaniem głową. – Dobrze, że przynajmniej ja mam normalną dziewczynę.
– Szkoda, że ja nie mogę powiedzieć tego samego o swoim chłopaku. –Hermiona zaśmiała się, widząc urażony wzrok Dracona. – Ty się tu dąsaj, a ja idę się ogarnąć.
Hermiona ruszyła do łazienki, a Draco przykrył się kocem i ostentacyjnie położył na kanapie twarzą do oparcia.
– Dobranoc – rzucił tylko, przykrywając się po samą szyję.
– Dobranoc – odpowiedziała rozbawiona Hermiona.
Mimo późnej godziny Hermionie nie spieszyło się z kąpielą. Skończywszy wieczorną toaletę, zgasiła światło i powoli uchyliła drzwi, aby nie obudzić Dracona, który jak sądziła, zdążył już zasnąć. Niespodziewanie usłyszała, jak mówi coś pod nosem, kręcąc się przy tym.
– Cholerna kanapa, przysięgam, że zmuszę Zabiniego do spalenia jej – mamrotał do siebie Draco, nie zdając sobie sprawy, że ktoś go słyszy.
Nigdy nie wspominał na głos, że źle mu się śpi, przez co Hermiona nawet o tym nie pomyślała. Czego się jednak można było spodziewać po za krótkiej i za wąskiej kanapie? Hermionie zrobiło się strasznie głupio. Łóżko w tym pokoju pomieściłoby co najmniej trzy osoby. Draco nie powinien się narażać na niewyspanie i ból pleców. Choćby go miała zmusić, zamienią się posłaniami. Chciała do niego podejść i mu to oznajmić, lecz nadal stała przy uchylonych drzwiach, a w jej głowie pojawiła się absurdalna wręcz myśl, która wywoływała u niej strach, ale i niezrozumiałe podekscytowanie.
– Nie myśl, po prostu to zrób – powiedziała Hermiona sama do siebie
i nim zdążyła się rozmyślić, podeszła do kanapy. – Draco – zwróciła się do niego, delikatnie potrząsając jego ramieniem.
– Jest późno, śpię – mruknął pod nosem Draco, choć Hermiona doskonale wiedziała, że to nieprawda.
– Chciałabym, żebyś się ze mną położył – wyrzuciła z siebie na jednym wydechu, czekając na reakcję.
W pierwszej chwili Draco zamarł. Powoli odwrócił się przodem do Hermiony, uważnie jej się przyglądając. Mózg mu płatał figle, czy ona właśnie zaproponowała, żeby ze sobą spali?
– Ale że razem? – To chyba najgłupsze pytanie, jakie Draco mógł zadać, ale tkwił w tak wielkim szoku, że nie do końca kontrolował, co mówi.
– Tak – zaczęła zakłopotana Hermiona – łóżko jest duże, a ty śpisz na tej niewygodnej kanapie, więc…
– Czekaj – przerwał jej Draco, ponieważ w tym momencie zrozumiał, skąd ta propozycja. – Nie musisz tego robić, dlatego że ja marudzę. To tylko kilka nocek, nie musisz się do niczego zmuszać – wytłumaczył spokojnie Draco.
Oczywiście, że wolałby się położyć z Riddle, ale to musiała być jej świadoma i dobrowolna decyzja. Błahostka dla przeciętnej osoby dla niej stanowiła nie lada wyzwanie, na które sama musiała czuć się gotowa.
– Do niczego się nie zmuszam – zaprzeczyła nieco ośmielona Hermiona. Nie chciała, aby myślał w ten sposób. Przecież lubiła jego bliskość, gdy trzymał ją za rękę, przytulał, czy nawet całował. To wszystko siedziało w jej głowie. Głęboko zakorzeniony lęk tworzył między nimi barierę, a ona się temu poddawała. Najwyższa pora się temu przeciwstawić. – Chodź.
Hermiona złapała Dracona z rękę i pociągnęła, zmuszając tym samym, aby wstał. Poprowadziła go do łóżka, czemu Draco się poddał. Po jego głowie krążyły setki myśli. Obawiał się, że zrobić coś nie tak i wystraszy Riddle. Była taka wrażliwa.
Hermiona weszła na łóżko jako pierwsza, wślizgując się pod kołdrę. Spojrzała wyczekująco na Dracona. Nie zobaczył w jej oczach strachu, co pozwoliło mu uwierzyć, że robi słusznie.
Leżeli twarzami do siebie, jednak nie dotykając się żadną częścią ciała. Po senności nie było już śladu. Oboje byli zbyt przejęci, aby myśleć o czymś tak przyziemnym, jak sen. Niespodziewanie Hermiona przysunęła się do Dracona, przez co dzieliły ich zaledwie centymetry.
– Możesz mnie przytulić? – zapytała szeptem Hermiona.
Draco spełnił jej prośbę, zupełnie niwelując przestrzeń pomiędzy nimi. Hermiona ostrożnie przytuliła twarz do jego klatki piersiowej. Mózg bombardował ją wspomnieniami, lecz ona skupiała się tylko na tym, co czuje. Dłoń na jej plecach nie parzyła, trzymał ją delikatnie, ledwie wyczuwalnie gładząc kciukiem. Pachniał czystością i perfumami, a nie potem, alkoholem, czy papierosami. Czuła jego miarowy oddech i równomierne bicie serca. Draco nie był Paulem i nigdy by jej nie skrzywdził. Ta myśl po raz pierwszy naprawdę do niej dotarła.
– Myślisz, że kiedyś będę normalna? – zapytała Hermiona.
– Nie musisz być normalna i tak cię kocham – zapewnił Draco, całując ją w czubek głowy. Był z niej taki dumny. W takich chwilach wynagradzała mu wszystkie wyrzeczenia i poświęcenia. Dawała mu pewność, że postępuje słusznie i obdarzył uczuciem właściwą dziewczynę. – Chcę tylko, żebyś się mnie nie bała.
– Ciebie nie muszę. – Hermiona poczuła kolejny pocałunek w głowę i nieco mocniejszy uścisk.
Dała radę. Coś się w niej zmieniło. Przy Draconie normalność nie wydawała się tak odległa, była na wyciągnięcie ręki. Kochał ją tak, jak kochać się powinno i to właśnie od niego Hermiona miała się nauczyć miłości, która uskrzydla, a nie ciągnie na dno.

27 komentarzy:

  1. Mega super rozdział 😍😍
    Fajnie, że pojawiła się jakaś cząstka o Harrym i Ronie. Albus coraz bardziej mnie przeraża.
    Pansy nie jest idealna ale trochę mi jej szkoda, no i Blaisego też.
    Hermiona lepien radzi sobie z relacjami z Draco i to jest urocze.

    Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogłabym być szczęśliwsza. Dosłownie się popłakałam. Dwa razy.
    Rozdział jest bardzo długi, więc dzięki :) To wspaniała historia, a serce mi pęka, jak widzę, że zbliżam się do końca rozdziału.
    Nie skłamię, jeśli powiem, że to najlepszy rozdział od jakiegoś czasu. Wszystkie są świetne, ale ten ujął mnie za serduszko. Uwielbiam wszystkie wątki i sceny, ale ilekroć pojawia się dramione funkcje życiowe na chwilę się zatrzymują.
    Naprawdę stworzyłaś świetną, poruszająca historię. Widząc jak Hermiona pokonuje te przeciwności losu, robi to dla siebie i Dracona to ahh....
    I tak jest za każdym razem. Chcę napisać coś ładnego, coś co pokazałoby w jakimś małym stopniu, jak wdzięczna jestem na tę historię, ile radości mi daje, ale nie mogę. Jestem oniemiała.
    Wracając.
    Cieszę się, że chłopcy, Harry i Ron zaczynają coś podejrzewać i się stawiać. Z drugiej strony mamy 69 rozdział, a te inteligenty dopiero teraz zaczynają więcej myśleć :p
    Nie mogę usiedzieć w miejscu, kiedy czytam o Albusie, zakonie, czy śmierciożercach. Nie mogę się doczekać, co będzie dalej.
    Z kolei wątek dramione sprawia, że po prostu siadasz, nie myślisz o niczym innym i chłoniesz każde słowo. Poryczałam się na scenie na tarasie, poryczałam sie też na scenie końcowej.
    Szkoda Blaise'a, ale tak chyba musi być. Czasem wiążemy się z kimś i nie ważne, jak bardzo nam zależy, ile dobrych, wspólnych wspomnień posiadamy, po prostu nie wychodzi. Trzeba wiedzieć, kiedy to skończyć.

    Ilebym się nie napisała i tak nigdy nie będe w stanie przekazać w tych komentarzach tego, co pragnę zebyś wiedziała. Ze masz talent, ze przekazujesz nie tylko ladna historię, ale tez ważne wartości, ze mozna wiele sie nauczyc czytajac twoje prace, ze ktoś kto przeczyta twojego bloga od razu ma lepszy dzień( nawet te smutne wątki ). Zwalam to na rozemocjonowanie.

    Nie moge się doczekać następnego rozdziału. Jestem strasznie ciekawa, co się stanie z Amelią. Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)

    ( Nie masz pojecia, jak długo czekałam na scenę tylko spania ;D )

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów ❤❤❤ .
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Totalnie i absolutnie kocham ten rozdział. Mam tu kilka takich moich ulubionych perełek ❤
    Aż nie wiem co napisać, może najpierw zbiorę szczękę z podłogi i przestanę uśmiechać się jak wariatka?
    Może :D Cieszę się, że wróciłaś ❤
    Pozdrawiam ciepło i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaaaaaaa jak miło zobaczyć nowy rozdział :) jestem szczęśliwa że Hermiona się przełamuje i że w końcu Blaise postanowił się rozstać z tą wariatką :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ahhhh końcówka.. Umieraam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta ostatnia scena mnie rozwaliła. Tak długo na to czekałam! <3 Rozdział super, przepłynełam przez niego w parę minut. Ron juz przeszedł na jasną strone mocy - jestem z niego dumna. Strasznie ciekawa jeatem jaki Harry ma plan. I bardzo dobrze, że Blaise zerwie z Pansy. Nie cierpię tej dziewczyny. Coraz bardziej przekonuję się do Tracey. I nie mogę się doczekać, co Hermiona zamierza zrobić i Amelią. Z niecierpliwoscią czekam na kolejny rozdział!
    Uściski i pokłady weny przesyła
    America Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo, cudo i jeszcze raz cudo. ❤️❤️❤️
    Tak się ucieszyłam z nowego rozdziału jak jeszcze nigdy. W scenie na tarasie i tej ostatniej, czytałam po trzy razy to samo zdanie z absurdalnym wręcz bananem na twarzy. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    Pozdrawiam cieplutko i weny życzę
    N.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku nareszcie ❤️ czekałam na ten rozdział tyle czasu i przynajmniej raz w tygodniu patrzyłam czy coś napisałaś. Rozdzial oczywiście cudowny, bardzo cieszę się że nareszcie coś się zmienia w Hermionie. Podoba mi się też że akcja całego opowiadania, czyli ta część z Dumbkedorem i Tomem idzie do przodu. Bardzo cię podziwiam że to już 69 rozdział a ty nadal nie zrobiłaś z tego słodkiego opowiadania gdzie główny paring kocha się nad życie i rozstaje i kocha i tak cały czas. To wielki wyczyn mieć taki pomysł i jeszcze tak go realizować.
    Życzę Ci dużo dużo weny mało problemów i multum wolnego czasu nie tylko na pisanie ale na odpoczynek i życie prywatne. Cały czas będę czekać z niecierpliwością ❤️

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem nawet co napisać. Ostatni fragment jest cudowny. ❤ Następuje przełom i to taki odpowiednio opisany, nie za szybko, nie za wolno. Idealnie. 🧡 Cały rozdział, jak zwykle z bardzo dobrze prowadzoną akcją. Czyta się go, jak najprawdziwszą książkę. 💚 Talent widać z daleka ;) Czekam z niecierpliwością na następny :) Życzę dużo czasu dla siebie i na spełnianie swoich pasji, jak na przykład na pisanie tego bloga i wytrwałości w nauce ;) Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru :) Z.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aww, w osatnim fragmencie można się zakochać, miód po prostu. Warto było czekać, choć przyznam że czekałam na rodział w styczniu. Pamiętam że wciągnęłam się w dramione od 6 klasy podstawówki i tyle co się blogów i historii do tego czasu naczytałam, nikt nie zliczy, ale twoje opowiadanie jest na pierwszym miejscu pomimo tego że nie jestem już tak zagorzałą fanką tego shipu. Twój styl pisania jest idealny, pomijając literówki no ale każdemu się zdarza a długość tekstu rekompensuje mi te małe błędy. Sama historia jest tak wciągająca że nie a się wyrzucić jej z pamięci. Motyw zmiany stron złego Albusa i "dobrego" Voldemorta w roli ojca, drugiego takieo opowiadania nie znajdziesz. Mam jeszcze pytanie, czy planujsz wstawić o opowiadanie i wcześniejsze na Wattpad? Myślę że mogłabyś zyskać dużo większą popularność która ci się jak najbardziej należy, bo myślę że jak każdemu autorowi zależy żeby twoje opowiadania zyskały większą publiczność. O i jescze mi się przypomniało, czy w chwili wolnego czasu zrobiłabyś dla nas Q&A bardzoo proszę z chęcią dowiedziałabym się czegoś o tobie:D To chyba było by na tyle: dziękuję za rodział i życzę dalszej weny.
    PS: z niecierpliwośćią czekam na kojejny rodział
    Pozdrawiam: Dora

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział wspaniały, bardzo się cieszę z tego jak stopniowo zmienia się związek Draco i Hermiony. I już nie mogę się doczekać aż Harry i Ron poznają prawdziwe oblicze Albusa, tak bardzo się cieszę, że Artur, Lupin i Moody też zaczynają coś podejrzewać.
    Życzę weny i pozdrawiam,
    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny rozdział, kocham to że Hermiona pokonuje powoli własne demony, a Draco ma w sobie tyle cierpliwości. Bardzo podoba mi się przemiana Tracey i to że Hermiona zyskuje przyjaciół, ale takich prawdziwych. Bo moim zdaniem ci wszyscy ludzie zaczynają dostrzegać ją jako człowieka, którym jest, a nie córkę Czarnego Pana, przyjaciółkę Harrego Pottera, czy najlepszą uczennicę w Hogwarcie. Świetnie prowadzisz akcję, to jak ludzie stopniowo się zmieniają, zaczynają poznawać prawdę czy odczuwać wątpliwości. Podziwiam Cię ogromnie za to i chciałam się spytać czy próbowałaś kiedyś pisać na Wattpadzie? Mi na przykład byłoby znacznie łatwiej śledzić losy Hermiony i Draco, gdyby twój fanfiction znajdował się na Watt. Ale to tylko taka luźna propozycja, którą mam nadzieję że rozważysz.
    Życzę weny i pozdrawiam cieplutko,
    GrandCorvus <--- mój nick na Wattpadzie, zapraszam do odwiedzin :).

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekanie na kolejny rozdział w 100% wynagrodzone. Zakończenie boskie ... Parkinoson jak zawsze irytująca do granic możliwości. Pisz dale

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak tak ❤ nie mogłam doczekać się kolejnego rozdziału 😍 i jak zawsze jest mi mało. Cieszę się że dziewczyny chcą się zakumplowac z hermiona mimo szurnietej parkinos coś czuje że między ta cała czwórka czeka przełomowy czas 😁 A parkinos oczywiście wkurza ale opowiadanie mimo że magia i te sprawy jest bardziej czlowiecze 😂 no i nadszedł czas że hermiona i draco spia w jednym łóżku ❤ jeeeej ❤ patrząc 40 rozdziałów wstecz jak ta nasza mionka się już nam zmieniła 😍 pozdrawiam Cię cieplutko 🤗

    OdpowiedzUsuń
  16. Wróciłam!!! I NIE ŻAŁUJE!!!!♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Masz bardzo wyrobiony, przyjemny styl pisania.

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj. Czytam twoje blogi już od dłuższego czasu ale nigdy nie komentowałam, ale uznałam, że już najwyższa pora. Masz talent, twoja historia rozwija sie w sposob... Rzeczywisty. Bardzo mi się to podoba i życzę Ci abyś dotarła do końca swojej historii ciesząc się z pisania. Niech sprawia Ci przyjemność :) życzę Ci dalszej weny. Izka.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak zawsze wspaniały rozdział, relacja Draco i Hermiony jest przepiękna. Cudowne jest jak chłopak się o nią troszczy, zostawia jej przestrzeń i nie dopytuje. Pansy wkurza, ale nie oszukujmy się gdyby jej nie było historia byłaby mniej realistyczna. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.
    I jeszcze mam ogromną prośbę. Wróciłam do czytania dramione po 2 latach i nie jestem w stanie odnaleźć jednej historii. Pamiętam, że Draco pomaga Harry'emu zdobyć informacje o jakichś fanatykach chcących zabić mugoli. W zamian rząda by Wybraniec założył Hermionie na rękę bransoletkę, która sprawia, ze ta jest podatna na jego rozkazy(?). Granger jest chyba właścicielką księgarni albo kawiarni. Kojarzę też scenę z kupnem sukni ślubnej, gdzie do salonu przyszła Pansy Parkinson. Gdyby ktoś wiedział co to za historia byłabym wdzięczna
    Karola

    OdpowiedzUsuń
  20. Wróciłam do tego opowiadania po trzech latach i jest dalej świetne <3 Szkoda że tak rzadko pojawiają się kolejne rozdziały ale warto czekać. Jak najwięcej weny i czekam na szybki next
    Anastazja

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy następny post?

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy nowy rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  23. Dopiero teraz trafiłam na Twoje opowiadanie, szczerze mówiąc przez zupełny przypadek, ale naprawdę się cieszę, że tak się stało. Zdecydowanie jest to jeden z najlepszych tekstów, jakie czytałam - taki dopieszczony do granic możliwości. Widać, że wszystko przemyślałaś i żadna scena nie znalazła się tutaj z przypadku. Przede wszystkim najbardziej podobna mi się pomysł na fabułę, ponieważ odwróciłaś wszystkie wydarzenia z książki do góry nogami. Koncepcja, by to właśnie Dumbledore był tym złym, zdecydowanie do mnie przemawia i jestem bardzo ciekawa, co go do tego doprowadziło. Uwielbiam również twoich bohaterów, którzy tak zmieniają się na przestrzeni tekstu, że mam wrażenie, jakbym czytała relację z prawdziwych zdarzeń:) Zwłaszcza podziwiam Draco za cierpliwość, jaką okazuje Hermionie - na pewno nie jest mu z tym łatwo. Dobrze, że przedstawiasz także wątpliwości Hermiony z tym związane, bo to dodaje realizmu.
    Polubiłam także resztę Ślizgonów oraz Pottera i Weasleyów, którzy w końcu zachowują się tak jak powinni! Wielkie ukłony za to.
    Tak naprawdę jedyne, co mogę zarzucić - chociaż nie jest to do końca odpowiednie słowo - to to, że musisz zwracać większą uwagę na przecinki, bo często pojawiają się tam, gdzie nie powinny, oraz literówki, np. często zamiast "odbierał" było "obierał" :p Nie jest to jednak nic, z czym nie upora się dobra beta.
    Poza tym, cóż, niecierpliwie czekam na ciąg dalszy historii i mam nadzieję, że uda Ci się doprowadzić ją do końca. Tak swoją drogą powiedz mi tylko, czy planujesz zrobić z opowiadania pdf? Chętnie bym taki przygarnęła ;)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Fran

    OdpowiedzUsuń
  24. Ponownie przeczytałam opowiadanie od początku i zrobiło na mnie takie samo wielkie wrażenie jak za pierwszym razem. Nie mogę się doczekać dalszego ciągu tej historii:)
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  25. Uwielbiam twoją kreatywność, świat wykreowany w tym opowiadaniu wciąga i nie pozwala wyjść

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetne! Czekam na następne rozdziały.
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  27. KOCHAM ten rozdział, bardzo mi sie spodobała konfrontacja Hermiony z Treacey😍, scena na balkonie była piękna, lecz prosto do mojego serca trafił moment, w którym Riddle zaproponowała Malfoy'owi aby sie położyli razem. To był super przełom 😍😍
    Pozdrawiam😚😚

    OdpowiedzUsuń