Dookoła panował
mrok, próbowałam zasnąć, choć średnio mi to wychodziło. Gdzieś w środku czułam
dziwny niepokój, który nasilał się z każdą chwilą. Przekręciłam się w stronę
okna, licząc, że obserwowanie gwiazd pomoże mi w zaśnięciu. Dziś niebo było
piękne i bezchmurne. Miliony gwiazd zachwycały swym blaskiem. Jednak nawet ich
urok nie był w stanie przywołać do mnie snu. Już miałam wstać i iść do kuchni
po szklankę mleka, gdy nagle usłyszałam kroki. Spanikowana spojrzałam w stronę
drzwi i moje obawy się potwierdziły. Na korytarzu zapaliło się światło. Dźwięk
kroków stawał się coraz wyraźniejszy i już wiedziałam, że On się zbliża. Nie łudziłam się nawet przez moment, że nie zmierza
do mojego pokoju. Pospiesznie zakryłam się cała kołdrą, mocno zaciskając
powieki. Może, gdy zobaczy, że śpię, to sobie pójdzie? Mimo pewności, że tak
się nie stanie, uparcie trzymałam się tej nadziei. W końcu usłyszałam
kliknięcie zamka, a strużka światła z korytarza wlała się do mojego pokoju. Nie
trwało to jednak długo, gdyż po chwili pomieszczenie ponownie pogrążyło się w
mroku, a On zamknął drzwi na klucz.
Dlaczego? Dlaczego znowu mnie to spotyka? Byłam grzeczna, nie zrobiłam nic
złego, więc czym sobie na to zasłużyłam? Skrzypienie drewnianej podłogi
uświadomiło mi, że się do mnie zbliża, aż w końcu siada na brzegu łóżka.
Niespiesznie odkrywa kołdrę, a ja nadal mocno zaciskam powieki, walcząc z
gromadzącymi się pod nimi łzami. Jego spocona dłoń dotyka mojego policzka, a
mnie przeszywa dreszcz obrzydzenia. Po chwili do moich nozdrzy dociera odór
tytoniu i alkoholu, których tak nienawidzę. To jednak nie jest najgorsze.
Zbliża się do mnie, czuję to. Gorące powietrze omiata moją szyję i przy uchu
słyszę cichy, zachrypnięty głos.
— Obudź się,
Mionka.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Hermiona z krzykiem
zerwała się z łóżka, gwałtownie na nim siadając. Jej oddech był przyspieszony
tak samo, jak rytm serca. Rozejrzała się gorączkowo po pokoju, szukając
zagrożenia, którego nie znalazła. Dłuższą chwilę zajęło jej uświadomienie sobie,
gdzie jest, co ani trochę nie pomogło jej w się uspokoić. Znowu ten sam sen,
koszmar, z którym zmagała się od tak dawna. Podciągnęła kolana pod brodę,
oplatają je ramionami, a po jej policzkach obficie spływały łzy. Ciało Hermiony
nadal drżało, a mroczne myśli nie dawały o sobie zapomnieć.
— To tylko sen, nic
nieznaczący sen…
Powtarzała cicho,
choć to ani trochę nie pomagało jej się uspokoić. Drgawki nie ustępowały, a
płacz stopniowo przeradzał się w gorzki szloch. Czemu nie mogła się uwolnić od
tych przeklętych koszmarów? Nie dość, że w dzień musiała się borykać z
demonami, które prześladowały ją na każdym kroku? Bała się zamknąć oczy, nie
chcąc ponownie tego wszystkiego przeżywać. Nie pamiętała, kiedy po raz ostatni
spała spokojnie. Czy nawet na to nie zasługiwała? Siedziała tak, nadal płacząc,
gdy nagle usłyszała trzask. Natychmiast podniosła głowę i o mało nie krzyknęła,
widząc przy swoim łóżku skrzata, a konkretniej skrzatkę. Była potwornie brudna,
a zamiast ubrania nosiła starą, podartą szmatę. Nie widziała jej oczu, ponieważ
skrzatka miała pochyloną głowę, niemal ryjąc nosem o podłogę. Hermiona
pospiesznie otarła twarz, chcąc się pozbyć śladu łez.
— Kim jesteś?
Zapytała w końcu
nieco spokojniejsza, nie spuszczając wzroku ze skrzatki.
— Jestem Błyskotka
i jestem panienki służącą.
Hermiona
zmarszczyła brwi. Skrzat, dla niej? O nie. Jeszcze czego. Że niby ona miałaby
wykorzystywać to bezbronne stworzenie? Wolne żarty.
— Błyskotko, ale ja
nie potrzebuję służącej.
Skrzatka przelotnie
spojrzała na Hermionę, dzięki czemu ta mogła dostrzec szklące się w jej dużych
zielonych oczach łzy. Od razu pożałowała swoich słów.
— Błyskotka
rozumie. Błyskotka jest bezużyteczna i pani jej nie potrzebuje.
W głosie skrzatki
było tyle smutku i udręki, iż Hermionie zrobiło się jeszcze bardziej głupio. Ona
wcale nie zamierzała jej urazić, tylko pomóc.
— Zaczekaj.
Powiedziała, gdy
służka już zamierzała się teleportować. Błyskotka spojrzała pytająco na panią,
choć szybko się zreflektowało, spuszczając wzrok na podłogę.
— Spójrz na mnie.
Poprosiła łagodnie Hermiona,
a skrzatka, mimo iż zdziwiona i nieco zmieszana spełniła jej prośbę.
— Przepraszam cię,
nie to miałam na myśli. Wcale nie jesteś bezużyteczna.
Błyskotka nie mogła
uwierzyć własnym uszom. Ktoś ją pochwalił i to nie byle kto, tylko jej nowa
pani. Bez chwili zwłoki, padła na podłogę, rozklejając się na dobre.
— Dziękuję, pani.
Błyskotka będzie jej dobrze służyć…
Deklarowała
skrzatka, a Hermionie coś boleśnie zacisnęło się na sercu. Nienawidziła
wyzyskiwania tych stworzeń, a jeszcze bardziej czarodziei, którzy traktowali
jej jak rzeczy. Skrzaty czuły i śmiało mogła stwierdzić, że były nawet bardziej
ludzkie od niejednego człowieka. Choćby chciała, nie miała sumienia odprawić
tej małej, głównie dlatego, że wtedy sprawiłaby jej jeszcze większą przykrość.
Jednak skoro już miała być jej, to Hermiona zamierzała się o nią odpowiednio
zatroszczyć.
— Błyskotko,
mogłabyś coś dla mnie zrobić?
Na te słowa
skrzatka natychmiast poderwała się z ziemi, zwarta i gotowa do działania.
— Oczywiście, Błyskotka
zrobi wszystko.
— Idź, proszę do
mojej łazienki i się wykąp. Upierz też swoje ubranko.
Skrzatka była w
szoku, ale nie śmiała protestować.
— Błyskotka już
biegnie.
I tak też zrobiła.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Skoro już musi mieć skrzata, będzie o niego
dbać najlepiej, jak potrafi. Błyskotka błyskawicznie uporała się z toaletą,
dlatego już po dziesięciu minutach była z powrotem. Czysta wyglądała o wiele
lepiej, a nawet wydawała się szczęśliwsza. Teraz jeszcze tylko musiały coś
zrobić z tą szmatą, która niby służyła jej za ubranie. Tu jednak Hermiona
potrzebowała magii, której użyć nie mogła. Nagle jednak pomyślała o pani
Riddle, która bez wątpienia będzie jej mogła pomóc.
— Panienka życzy
sobie czegoś jeszcze?
Zapytała skrzatka z
twarzą niemal przy ziemi.
— Tak, kiedy do
mnie mówisz, patrz na mnie, a nie w podłogę.
— Ale tak nie
wypada.
— Trudno, ja cię o
to proszę.
Błyskotka podniosła
głowę, nareszcie stając prosto. Czarodzieje z reguły nie pozwalali jej na
siebie patrzeć. Nie była godna, aby spojrzeć im w oczy. Jednak w obliczu prośby
swojej pani nie miała wyjścia.
— Od razu lepiej.
Hermiona
uśmiechnęła się do skrzatki, na co ta z wahaniem, ale odpowiedziała jej tym
samym.
— Panienka życzy
sobie czegoś jeszcze?
— Nie, dziękuję.
— W takim razie
Błyskotka chciała jeszcze tylko powiedzieć, że o ósmej odbędzie się śniadanie,
na które Błyskotka ma panienkę zaprowadzić.
Na te słowa
Hermiona jęknęła w duchu. Wspaniale, wychodzi na to, że czeka ją posiłek
z nową rodzinką. Po prostu cudownie.
— Dziękuję, będę
gotowa na czas.
Skrzatka ukłoniła
się po raz ostatni i zniknęła. Hermiona spojrzała na stojący przy równoległej
ścianie zegarek, który wskazywał siódmą. Miała jeszcze czas, lecz bezczynne
siedzenie w pewnością nie było dobrym rozwiązaniem, dlatego też zeszła z łóżka,
z zamiarem przygotowania się. Pościeliła je idealnie, po czym podeszła do
swojego kufra. Noga nie bolała ją już prawie wcale, dlatego mogła się poruszać
bez laski. Zgarnąwszy z bagażu wszystkie potrzebne rzeczy, udała się do
łazienki. Po odprężającej kąpieli opuściła ją zwarta i gotowa za piętnaście ósma. Gdy zabandażowała nogę i wypiła eliksir od
Severusa, w pokoju ponownie zmaterializowała się Błyskotka.
— Witam, panienko,
możemy iść?
— Tak.
Skrzatka opuściła
sypialnie Hermiony, a ta podążyła za nią. Teraz mogła swobodnie rozejrzeć się
po korytarzu. Światło pochodni oświetlało portrety nieznanych jej ludzi, którzy
spoglądali na nią, szepcząc coś między sobą. Ten dom do złudzenia przypominał
mroczne posiadłości z mugolskich horrorów, a do tego był ogromny. Droga do
jadalni dłużyła się niemiłosiernie. Dopiero na parterze zatrzymały się przy
jednych z drzwi.
— To tutaj
panienko. Czy Błyskotka będzie jeszcze potrzebna?
— Dziękuję, możesz
odejść.
Odpowiedziała
zamyślona Hermiona, przyglądając się bogato zdobionym drzwiom. Mierzyły one
około trzech metrów i jak większość rzeczy w tym domu były czarne. Nim
zdecydowała się nacisnąć na klamkę, wzięła głęboki wdech, zbierając w sobie
odwagę. „Cholera przeżyłam gorsze
rzeczy, to tylko śniadanie”, skarciła się w duchu Hermiona, w końcu
decydując się na wejście do środka. W jadalni zastała państwa Riddle’ów.
Siedzieli przy ogromnym, suto zastawionym stole, rozmawiając o czymś. Jednak,
gdy tylko usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi, ich oczy powędrowały w stronę
wejścia, gdzie obecnie znajdowała się ich córka. Na twarzy Julianne natychmiast
pojawił się promienny uśmiech, mimo iż jej mąż pozostał niewzruszony.
— Dzień dobry.
Przywitała się
Hermiona, kierując swoje kroki w stronę przeznaczonego dla niej miejsca, które
ku jej rozpaczy znajdowało się po lewej stronie siedzącego u szczytu stołu
Toma.
— Witaj, Hermiono.
Powiedziała
uprzejmie pani Riddle, gdy dziewczyna usiadła już naprzeciwko niej. Tom za to
nie do końca wiedział, jak ma się zachować. Jak ma w ogóle rozmawiać z tą
dziewczyną? Ona go nienawidzi i tego z pewnością nie zmieni fakt, iż nagle się
okazało, że jest jej biologicznym ojcem. Nim jednak zdążył się nad tym głębiej
zastanowić, głos ponownie zabrała Julianne.
— Jak się spało,
moja droga? Z nogą już wszystko w porządku?
— Całkiem nieźle i
z nogą też już dobrze, dziękuję.
Odpowiedziała
zdawkowo Hermiona, czując narastające w niej skrępowanie. Co to do cholery jest?
Rodzinne śniadanko, podczas którego mieli gawędzić wesoło i żartować? Hermiona
nie próbowała się oszukiwać, nie czuła się dobrze w tym domu. Może i był na
swój sposób piękny, ale co z tego? Miała tu mieszkać ze swoimi rzekomymi
rodzicami, z czego matki jeszcze niedawno nie znała, a ojca nienawidziła od
ładnych kilku lat. Co ją w ogóle podkusiło, żeby tu zostawać? Podświadomi
jednak znała odpowiedź na to pytanie. Oczy Julianne, które nieustannie patrzyły
na nią z bezgraniczną tęsknotą i miłością, nie pozwalały jej tak po prostu
odejść. Ta kobieta była powodem jej ciągłej obecności tutaj. Jakaś dziwna siła
pchała ją w stronę arystokratki i chyba po raz pierwszy w życiu Hermiona nie
zamierzała się jej opierać. Chyba da radę się trochę pomęczyć, aby poznać
własną matkę? Z intensywnych rozmyślań dziewczynę wyrwał głos Lorda, który
chyba po raz pierwszy nie był przepełniony pogardą i odrazą.
— Margaret…
Znaczące
chrząknięcie pani Riddle skutecznie przerwało jego wypowiedź. Julianne patrzyła
na niego wymownie, przez co Toma o mało szlag nie trafił. Nienawidził, gdy mu
przerywano, a tym bardziej go poprawiano. Ostatecznie jednak postanowił
odpuścić. Miał w tym swój interes, musiał odpowiednio przygotować grunt, aby
wszystko później poszło po jego myśli.
— Hermiono, po
śniadaniu staw się w moim gabinecie. Twoja skrzatka cię zaprowadzi. Musimy
omówić kilka spraw.
Oznajmił w końcu
oficjalnym tonem, po czym wstał od stołu i skierował się w stronę wyjścia.
Chciał jeszcze coś załatwić, a że sprawa należała do pilnych, postanowił odpuścić
sobie dalszą część posiłku. Hermiona na początku była zbyt zdziwiona, aby
powiedzieć cokolwiek. Dopiero gdy za Lordem zamknęły się drzwi, poczuła, jak
ogarnia ją złość. Jakim prawem on jej rozkazywał, na dodatek nawet nie dając szansy
na dojście do słowa? Co on sobie do ciężkiej cholery myślał? Że jak się
okazało, że jest jej ojcem, to ona nagle stanie się potulną córeczką?
Niedoczekanie. Najchętniej olałaby to spotkanie i zamknęła się w swoim pokoju,
ale wiedziała, że tego nie zrobi. Może i ten człowiek ją przerażał, był
potworem i tyranem, ale stanowił również dobre źródło informacji, których tak
potrzebowała. Hermiona nie raz przejechała się na tej cholernej ciekawości, ale
i tak za każdym razem to ona zwyciężała. Chciała wiedzieć jak najwięcej, aby
oswoić się z tą i tak chorą sytuacją, dlatego też zdecydowała się pójść do
Toma.
— Przepraszam za
niego. Tom jest dość… specyficzny.
— Nie zauważyłam.
Mruknęła pod nosem
Hermiona, sięgając po tost. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że ostatni
posiłek jadła w Norze, czyli dwa dni temu. Wcześniej nie miała głowy, aby
myśleć o tak przyziemnych rzeczach, jak głód, lecz teraz patrząc na suto
zastawiony stół, poczuła, jak jej żołądek skręca się w akcie protestu.
— Hermiono, co ty
na to, żebym po wizycie u Toma pokazała ci dom?
Zaproponowała
Julianne, gdy obie kończyły już jeść.
— Oczywiście.
Ta propozycja
przypadła jej do gustu. Z chęcią pozna tajemnice tej upiornej twierdzy i może w
końcu będzie w stanie samodzielnie dojść do swojego pokoju.
— W takim razie
przyjdę po ciebie później, a teraz życzę powodzenia.
Julianne obawiała
się nieco spotkania jej męża i córki, gdyż wiedziała, czego on będzie dotyczyć.
Szczerze to wolała nie myśleć, co tam się będzie działo, biorąc pod uwagę
zacięte charaktery obojga.
— Przyda się.
Hermiona
posiedziała jeszcze chwilę przy stole, dopijając sok, aż w końcu zebrała się w
sobie i wstała. „Raz się żyje”,
pomyślała, kierując się w stronę wyjścia.
— Błyskotko.
Zawołała, będąc już
na korytarzu, gdy zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia, dokąd iść. Skrzatka
aportowała się przed nią niemal natychmiast.
— Czym Błyskotka
może panience służyć?
— Mogłabyś mnie
zaprowadzić do gabinetu… pana Riddle’a?
Hermiona zawahała
się, nie wiedząc, jak ma się zwracać do Toma. Przecież nie będzie go nazywać
Lordem, a tym bardziej… ojcem.
— Już się robi.
Proszę za mną, panienko.
Pisnęła Błyskotka i
skierowała się w stronę korytarza, który jak się później okazało, prowadził do
holu, gdzie zaledwie wczoraj aportowała się Hermiona. Teraz już podejrzewała,
gdzie powinna pójść, ale pozwoliła się doprowadzić skrzatce przed odpowiednie
drzwi.
— To tutaj,
panienko.
— Dziękuję, jesteś
wolna.
Błyskotka ukłoniła
się, po czym zniknęła. Hermiona przez dłuższą chwilę wpatrywała się w drzwi,
czując, jak jej serce przyspiesza. Bała się i nawet nie próbowała sobie wmówić,
że jest inaczej. Poza tym, kto normalny na jej miejscu nie odczuwałby strachu?
Zaraz wejdzie do gabinetu człowieka, przed którym drży cały magiczny świat.
— W co ja się do
cholery wpakowałam?
Szepnęła sama do
siebie, po czym zapukała, nim zdążyła pomyśleć, co robi.
— Wejść.
Usłyszała zimny
głos, który wcale nie poprawił jej samopoczucia. Przełknęła głośno ślinę, po
czym nacisnęła na klamkę. Drzwi otworzyły się, a Hermiona weszła do
przestronnego gabinetu, w którym królowały barwy Slytherinu z czarnymi
dodatkami. Nie przyszła tu jednak, aby oceniać wystrój, a poza tym jej uwaga
bardzo szybko skupiła się na ogromnym biurku, za którym to na niemal tronie
siedział Voldemort. Zdziwiła się, gdy obok niego dostrzegła stojącego Severusa
Snape’a, który sprawiał wrażenie znudzonego. „Świetnie,
sprowadźcie tu jeszcze Umbrig do kompletu, żeby było śmiesznie”,
stwierdziła w myślach podłamana Hermiona, nadal stojąc w progu.
— Zamknij drzwi i
usiądź.
Padło polecenie Toma,
a Hermiona – mimo iż niechętnie – spełniła je. Doszła do wniosku, że minimum
dobrej woli może wykazać, ponieważ wtedy więcej zyskać.
— Mamy do omówienia
kilka spraw.
Zaczął Tom,
zastanawiając się, od czego powinien zacząć, aby jak najwięcej osiągnąć. Czuł
się bardziej jak na jakiś negocjacjach, niż jak gdyby miał rozmawiać z córką.
— Zacznijmy od
twojej edukacji. Zważywszy na zaistniałe okoliczności, będziesz się uczyła
tutaj. To…
— Nie mam mowy!
Krzyknęła oburzona
Hermiona, nie dając Voldemortowi skończyć. On chyba zgłupiał do reszty. Chce ją
zamknąć w tej twierdzy i może jeszcze trzymać w złotej klatce? Na pewno nie.
Kochała Hogwart ponad wszystko i nie zamierzała tak po prostu z niego
zrezygnować, bo jej niby ojcu tak się podoba.
— Nie podnoś głosu.
— To skończ gadać
bzdury. Pierwszego wrześnie wracam do szkoły, nawet gdybyście mnie tu chcieli
zatrzymać siłą.
Hermiona skrzyżowała
ręce na piersi, patrząc wyzywająco na obu mężczyzn. Nie obchodziło ją, że
zachowuje się niegrzecznie. Tom wcale nie był lepszy, narzucając jej swoją wolę
i nawet nie pytając o zdanie. Wiele mogła ścierpieć, ale nie to.
— W życiu byście
się jej z Julianne nie wyprali. Że też ja tego wcześniej nie zauważyłem.
Severus, mimo iż
starał się to ukryć, był rozbawiony całą sytuacją. Wymiona zdań tej dwójki
zapowiadała się niezwykle interesująco, a to dopiero początek.
— To ja decyduję,
gdzie się będziesz uczyć.
Tom był zły. Ta
dziewczyna cięgle mu się sprzeciwiała, a on bardzo tego nie lubił. Podporządkował
sobie wielu ludzi, a własna córka będzie mu wchodzić na głowę?
— Nie masz prawa
podejmować za mnie takich decyzji! Mogę normalnie chodzić do szkoły, a tobie
nic do tego.
Tom już miał
odpowiedzieć na atak córki, gdy usłyszał cichy szept Severusa.
— Nie walcz z nią,
tylko pomyśl, jak ją podejść.
Snape miał rację.
Hermiona była zbyt uparta i zawzięta na przepychanki słowne, które i tak
donikąd nie prowadziły. Tu potrzebny był spryt, którego tak się składa, natura
Tomowi nie poskąpiła. Wystarczyła chwila, aby wpadł na – jego zdaniem –
genialny pomysł.
— W takim razie
pójdźmy na… kompromis.
Sam nie wiedział,
jak te słowa przeszły mu przez gardło, ale tu chodziło o jego córkę, która
wymagała nadzwyczajnych środków.
— Czyli?
Hermiona ochłonęła
nieco, chcąc wysłuchać tego, co Tom ma do powiedzenia. Wątpiła, aby ta
propozycja była do przyjęcia, ale spróbować zawsze warto.
— Wrócisz do
Hogwartu, ale mam dwa warunki. Severus przenosi cię do Slytherinu, a ja
wyznaczam ci opiekunów.
Hermiona
wytrzeszczyła oczy, nie dowierzając w to, co właśnie usłyszała. Że niby ona w
Slytherinie? Przecież to jakiś absurd! Była Gryfonką, tam miała przyjaciół i…
„Jakich przyjaciół? Tych, którzy zostawili cię na Nokturnie? Nie oszukuj się,
ty i tak nigdzie nie pasujesz w tym zamku”. Hermiona słysząc złośliwy głos w
swojej głowie, poczuła, jak coś boleśnie zaciska się na jej sercu. Kogo ona
chciała oszukać? Nie miała przyjaciół. Zawsze postrzegano ją jako stroniącą od
ludzi kujonkę, która ewentualnie mogła pomóc w pracy domowej, ale nic poza tym.
Czasami to bolało, lecz wiedziała, że to nie ulegnie zmianie. Była za słaba,
aby coś z tym zrobić. Usiłując odepchnąć od siebie ponure myśli, przeniosła
wzrok na Toma, który cały czas się jej przyglądał. Spojrzała w jego czerwone
oczy i ujrzała w nich błysk triumfu. Właśnie to przyczyniło się do ostatecznej
decyzji, jaką podjęła.
— Zgadzam się.
Szok, jaki wywołała
na twarzach obu mężczyzn, dał jej niemałą satysfakcję. Oni nawet nie brali pod
uwagę tego, że może się zgodzić. Bo i kto normalny pozwoliłby na przeniesienie
się do domu ludzi, których nienawidzi z wzajemnością? No ale cóż, Hermiona nie
była przeciętną szesnastolatką, dlatego teraz, zamiast myśleć o konsekwencjach
tego, co zrobiła, napawała się swoim triumfem. Ze Ślizgonami sobie poradzi, a
przynajmniej wróci do Hogwartu.
— Wkopałeś nas.
Mruknął cicho
Snape, zachodząc w głowę, jak on ma niby przenieść tę dziewczynę do Slytherinu.
To nie było takie proste, nawet jak dla niego. Tom za to usilnie starał się
znaleźć wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Wkopał się i to nie na żarty. Jak
widać, jego córka również stawiała triumf ponad rozsądek.
— Skoro to
ustaliliśmy, zajmijmy się ważniejszymi sprawami.
Po raz pierwszy od
bardzo dawna odpuścił. To nic, że mogą mieć z tego powodu sporo problemów.
Jakoś będą sobie musieli z nimi poradzić. Poza tym wykazanie dobrej woli teraz
być może pomoże mu w osiągnięciu innych celów. Był jeszcze jeden powód, którego
sam Tom nie był do końca świadomy, a mianowicie nie chciał pogarszać swoich i
tak kiepskich relacji z Hermioną. To wszystko było wystarczająco zagmatwane i
trudne dla całej ich rodziny.
— Julianne
wspominała mi o liście, który jej pokazałaś, a konkretniej o zaklęciu, które
zostało na ciebie rzucone. Severus zidentyfikował ten czar i jego skutki. Okazało
się, że blokuje on twoją moc, która przez to jest o wiele słabsza, niż mogłaby
być.
Ta sprawa
zaintrygowała Hermionę o wiele bardziej. Zawsze chętnie przyswajała nowe
informacje tym bardziej, gdy dotyczyły one jej samej.
— Mamy również
sposób na przywrócenie ci twoich niezwykłych umiejętności oraz umożliwienie
korzystania z pełni mocy.
— Jaki jest haczyk?
Zapytała prosto z
mostu Hermiona, nawet przez chwilę nie łudząc się, że ot tak odzyska to, co
utraciła. W tym świecie nie było nic za darmo i ona doskonale o tym wiedziała.
— Musimy
przeprowadzić rytuał, który nie należy do przyjemnych i jest bolesny.
Oznajmił Severus,
po czym obaj mężczyźni w napięciu czekali na to, co sądzi o tym wszystkim
Hermiona. W tym przypadku nie mogli jej narzucać swojego zdania. Tu chodziło
tylko i wyłącznie o nią, więc decyzję musiała podjąć sama.
— Co mam rozumieć przez
pojęcie pełni moich mocy?
— Każdy czarodziej
ma w sobie magię, większą lub mniejszą. Jedni mogą wychodzić z siebie, a i tak
nie będą tak dobrzy, jak czarodziej z większą mocą. Nikt dokładnie nie wie,
czym ona jest uwarunkowana, ale w dużym stopniu zależy od pochodzenia, choć
rzecz jasna nie zawsze. Jeśli chodzi o ciebie, to twoja magia jest naprawdę
potężna. Teraz wykorzystujesz jej znikomą część przez rzucone na ciebie
zaklęcie. Wystarczy je zdjąć, aby usunąć wszelkie blokady.
Hermiona w
skupieniu analizowała słowa Snape’a, rozważając wszystkie za i przeciw. Skoro
ma taką szansę, czemu miałaby z niej nie skorzystać? Może to choć w minimalnym
stopniu pomoże jej odnaleźć siebie. Ból nie był najwyższą ceną, dlatego chyba
warto spróbować, skoro może naprawdę wiele zyskać.
— Chcę przejść ten
rytuał.
— Wspaniale.
Przeprowadzimy go w przyszłym tygodniu. Severusie, zdążysz wszystko
przygotować?
— Jeśli zacznę
dzisiaj, potrzebny eliksir powinien być gotowy za cztery dni.
— Czyli idealnie
dzień po balu.
— Balu?
Zdumiała się
Hermiona, która do tej pory całą swoją uwagę skupiała na rozmyślaniu o czekającym
ją rytuale.
— Owszem. W sobotę
odbędzie się przyjęcie, na którym zostaniesz oficjalnie przedstawiona
śmierciożercom jako moja córka.
Z głosu Toma dało
się wyłapać nutkę dumy i zadowolenie, którego z kolei nie podzielała Hermiona.
Na balu była raz i bardzo szybko uznała, że to ostatni taki wyskok w jej życiu.
Raz próbowała być tak jak wszyscy, ale nie wyszło. Jako partnerka Kruma
narobiła wokół siebie strasznego szumu, którego tak nie cierpiała. Tego typu
imprezy zdecydowanie nie były dla niej, za dużo ludzi, którzy, co gorsza, w tym
przypadku byliby skupieniu głównie na niej.
— Czy to konieczne?
— Tak, moi ludzie
muszą cię poznać. W tej kwestii zdania nie zmienię.
Hermiona jęknęła w
duchu, wiedząc, że przegrała. Nie mogła w nieskończoność pogrywać z Lordem, bo
nawet jej odwaga i upór miały swoje granice. W sprawie Hogwartu dopięła swego,
lecz tu musiała się pogodzić z porażką.
— Myślę, że to
wszystko. Możesz odejść.
— Do widzenia.
Pożegnała się
krótko Hermiona, wychodząc z gabinetu. Jak na jeden dzień miała dosyć kontaktów
z „tatą”.
— Jak ty z nią
wytrzymujesz w szkole?
Zapytał Tom,
przywołując do siebie butelkę whisky oraz dwie szklanki. Coraz bardziej
utwierdzał się w przekonaniu, że jego córka to uparta bestia, którą nie łatwo
będzie poskromić.
— Normalnie nie
jest tak pyskata. Ty wzbudzasz w niej najgorsze
instynkty, podobnie
jak Ślizgoni.
Severus zajął
miejsce Hermiony i przyjął od Toma szklankę alkoholu, którego od razu upił łyk
— Doprawdy?
— Szczególnie ci z
jej roku. Byłbyś dumny, widząc ją w akcji. Sprawia wrażenie nieszkodliwej, ale
jak wiemy, pozory mylą.
— Będzie się musiał
przyzwyczaić do naszych chłopców, bo to któryś z nich będą jej pilnować.
— Już współczuję
tym wybrańcom.
— To nie jest teraz
nasz największy problem. Co robimy z Dumbledore’em?
Snape nie musiał
pytać, aby wiedzieć, o co chodzi. Powrót Hermiony do Hogwaru oznaczał dla nich
dość kłopotliwą sytuację, z której musieli wyjść obronną ręką.
— Co proponujesz?
— Prędzej, czy
później i tak się o niej dowie, a czas działa na naszą niekorzyść. Nie możesz
wzbudzać podejrzeń, dlatego ty mu o wszystkim powiesz. Najważniejsze jest, żeby
przenieść ją do Slytherinu. Tam jest większość dzieci moich ludzi, więc będzie
bezpieczniejsza. Zajmę się też wyznaczeniem chłopaków do jej pilnowania.
— To nie będzie
łatwe.
— Wiesz, że nie
toleruję porażek, Severusie.
— A czy
kiedykolwiek cię zawiodłem?
— Nie i tego się
trzymajmy. Niedługo zacznie się trudny okres, gdzie nie będzie miejsca na
pomyłki, jeśli chcemy wygrać.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Hermiona przy
pomocy Błyskotki dotarła do swojej sypialni. Gdy zamknęła za sobą drzwi,
odetchnęła z ulgą. Ten dzień dopiero się zaczął, a ona już miała dość.
Szczerze, to teraz marzyła tylko o ciepłej kąpieli i świętym spokoju. Zapewne
wcieliłaby swój plan w życie, gdyby nie nagłe pukanie do drzwi. Nie zdążyła
odejść zbyt daleko, więc otworzyła niemal od razu.
— Witaj, nie
przeszkadzam?
Na korytarzu stała
pani Riddle, uśmiechając się do niej promiennie.
— Nie, proszę.
Hermiona szerzej
otworzyła drzwi, wpuszczając kobietę do środka. Jej niechęć do robienia
czegokolwiek osłabła, a poza tym nie chciała zrobić Julianne przykrości.
Wiedziała, że w tym domu nie tylko jej jest ciężko się oswoić z nową sytuacją,
mimo iż w każdym przypadku chodziło o co innego.
— Jak rozmowa z
Tomem?
Zagadnęła Julianne,
gdy obie siedziały już przed kominkiem. Obawiała się nieco konfrontacji dwojga
najbliższych jej osób. Zbyt dobrze znała Toma, aby nie wiedzieć, że jego
zdolności dyplomatyczne ograniczają się do wydawania rozkazów i narzucania
ludziom własnej woli.
— Opornie.
Odpowiedziała
zgodnie z prawdą Hermiona, wywołując na twarzy kobiety uśmiech. Jedno słowo, a
idealnie określa jakiekolwiek próby negocjacji z Tomem Riddle’em.
— Upór jest u nas
rodzinny, choć twój ojciec bije w nim wszystkich na głowę.
— Mogę o coś
zapytać?
— Naturalnie.
— Co wszyscy mają
na myśli, mówiąc o moich niezwykłych umiejętnościach?
To pytanie nie
dawało jej spokoju, gdyż Snape nie zaspokoił w pełni jej ciekawości. Nie
potrafiła zadowolić się ogólnymi opisami, które tak na dobrą sprawę nie
wyjaśniały zbyt wiele. Dla niej liczyły się fakty i konkrety. Nie chciała
przedłużać rozmowy z Tomem i Severusem, dlatego uznała, że lepiej będzie
zapytać o to Julianne, którą darzyła o wiele większą sympatią, niż wcześniej
wymienioną dwójkę – o ile w ich przypadku w ogóle można było mówić o czymś
takim jak sympatia.
— O ogólnej magii
zapewne ci opowiadali?
— Tak, ale…
— Ciebie interesują
konkrety.
Hermiona
uśmiechnęła się niepewnie, na co pani Riddle odpowiedziała jej tym samym.
— Nawet nie wiesz,
jak bardzo jesteś podobna do Toma.
Westchnęła
Julianne, bacznie przyglądając się córce. Z każdą chwilą coraz bardziej
utwierdzała się w tym przekonaniu. Za to Hermiona poczuła się niezwykle
skrępowana. Dla niej była to niemal obelga, lecz nie chcąc urazić pani Riddle,
powstrzymała się od jakiegokolwiek komentarza. Na szczęście jednak kobieta
zrezygnowała z dalszych przemyśleń, co dziewczyna przyjęła z ulgą.
— Dobrze, ale
wróćmy do twojego pytania. Nie wiem, czy wiesz, ale pochodzę ze starej
arystokratycznej rodziny Puissance*. Możesz jej nie znać, ponieważ swoje
korzenie ma we Francji. Do Londynu przybyłam, mając dwadzieścia pięć lat i
właśnie wtedy poznałam twojego ojca, ale nie do tego zmierzam. Nasz ród jest
dość niezwykły, ponieważ posiadamy dar, który jest przekazywany z matki na
córkę. Polega on na tym, iż potrafimy panować nad jednym z czterech żywiołów.
Szczęka Hermiony
odpadła do samej ziemi. Czegoś takiego w życiu się nie spodziewała. Myślała o
wielu rzeczach, ale to, co usłyszała, nie mieściło jej się w głowie. Ze
wszystkich możliwości, które brała pod uwagę, żadna nie robiła na niej tak
dużego wrażenia.
— Na czym to
polega?
Zdołała w końcu z
siebie wydusić, na co Julianne uśmiechnęła się promiennie.
— Pokażę ci.
Pani Riddle z
tajemniczym wyrazem twarzy złożyła ręce jak do modlitwy, co nieco zdziwiło
Hermionę, lecz nie tak jak to, co nastąpiło potem. Julianne zaczęła powoli
oddalać od siebie dłonie, pomiędzy którymi pojawiła się stróżka wody, którą
rozciągnęła na około trzydzieści centymetrów. Hermiona niczym urzeczona
obserwowała, jak pani Riddle za pomocą ruchów nadgarstków wprawia ciecz w ruch,
tworząc niewielki wir. Dopiero teraz przypomniała sobie jej pierwszy dzień w
tym domu, kiedy tu Julianne powaliła Notta potężnym strumieniem wody. Wtedy się
nad tym nie zastanawiała, ale teraz fakty same ułożyły się w jedną całość. Była
szczerze oczarowana. Pomimo tylu przeczytanych książek nigdy nie słyszała o
czymś takim, a teraz dowiaduje się, że i ona jest posiadaczką tak niezwykłego
daru.
— I jak?
Zapytała Julianne,
jednocześnie jednym gestem sprawiając, iż woda zniknęła. Co prawda błysk w
oczach córki mówił wszystko, ale rozmowa z nią sprawiała jej niewyobrażalną
przyjemność.
— Niesamowite. Jaki
dar mam ja?
— Przykro mi, ale
nie wiem. Na to nie ma reguły, wszystko zależy od charakteru i osobowości.
Z każdą chwilą
Hermiona była coraz bardziej przekonana do rytuału, dzięki któremu miała
odzyskać to wszystko. Zawsze czuła się taka nijaka, pospolita, a teraz
najprawdopodobniej zyska coś, co chociaż w jej oczach uczyni ją wyjątkową.
— Będziesz się
jednak musiała nauczyć panować nad sobą. Ta magia wymaga dużego skupienia i
stanowczości. Trzeba ją dobrze opanować, gdyż w przeciwnym razie może być
naprawdę niebezpieczna. Przyniosę ci kilka rodowych ksiąg, które powinny ci
pomóc w tym wszystkim, a teraz mam dla ciebie niespodziankę.
Zaniepokojona
Hermiona zmarszczyła brwi, przyglądając się zadowolonej minie pani Riddle. Nie
lubiła niespodzianek, kojarzyły jej się z czymś zły, co niewiele wspólnego
miało z przyjemnością, czy też radością. Julianne jednak była tak przejęta
swoim przedsięwzięciem, iż zdawała się nie zauważać niepokoju córki.
— Chodź.
Poprosiła kobieta,
wstając z kanapy i kierując się w stronę garderoby córki, co ta również
uczyniła. Bez słowa otworzyła drzwi do niej, przepuszczając w nich Hermionę.
Jakie było jej zdziwienie, gdy zamiast pustych półek zastała tam niezliczoną
ilość ubrań. Podeszła bliżej, oglądając poszczególne części garderoby, które o
dziwo naprawdę jej się podobały.
— Mam nadzieję, że
się nie gniewasz, ale zleciłam skrzatom przejrzenie twoich ubrań, aby mieć
jakiś punkt odniesienia. Wiem, że nie powinnam i przepraszam, ale chciałam ci
zrobić przyjemność.
Hermiona odwróciła
się w stronę kobiety, spoglądając na jej nieco zaniepokojoną, lecz mimo
wszystko promienną twarz. Jak mogłaby się gniewać, skora pani Riddle zrobiła to
w dobrej wierze głównie, aby dowiedzieć się o niej czegoś więcej? Ktoś w końcu
nie dał się zniechęcić jej niedostępnością i starał się ją poznać. Rzadko na to
pozwalała. Miała wyrobiony mechanizm obronny, który działał bez zarzutów. Tym
razem jednak nie czuła potrzeby stosowania go. Julianne Riddle to jej matka,
więc czemu miałaby odtrącać najważniejszą osobę w życiu każdego człowieka? Tym
bardziej że ta kobieta mimo krótkiej znajomości zrobiła na niej dobre wrażenie.
„Kto nie ryzykuje, ten nie ma”,
pomyślała Hermiona, przywołując na twarz szczerzy uśmiech.
— Nic nie szkodzi,
to naprawdę miłe. Ja dziękuję… za wszystko.
*
po francusku potęga, siła.
Witam.
Jestem
tak padnięta, że ledwo widzę, na oczy, ale rozdział jest. Nie dzieje się w nim
za dużo i jest on raczej czymś w rodzaju przejścia, ale mimo to liczę, że Wam
się spodoba.
Tę
notkę dedykuję nowej czytelniczce ~Hope :)
Laf
AWW LECĘ! <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. Nic dodać nic ująć. Nie wiem, jak to robisz xd
UsuńCzekam na więcej! Pozdrawiam i życzę weny ;*
Rozdział świetny, już nie mogę doczekać się min wszystkich w szkole, jak zobaczą Hermionę w Slytherinie, mam tylko nadzieję, że jej opiekunem zostanie Draco. No i jestem strasznie ciekawa jaką dokładnie moc będzie miała. Poza tym strasznie mnie intryguje jej zachowanie i powód jej nieufności. Jak zwykle niecierpliwie czkam na kolejne rozdziały i życzę weny.
OdpowiedzUsuń-Toolka
Rozdział jak zwykle bardzo mi się podobał, szkoda tylko, że taki krótki. Też bym chciała panować nad jakimś żywiołem. :D Ciekawa jestem ciągu dalszego i sytuacji, kiedy to Hermiona znajdzie się w Slytherinie.
OdpowiedzUsuńhttp://samotna-wisnia.blogspot.com/2014/08/3.html#comment-form
Śmietana. :)
Haha dzisiaj się nie spóźniłam! :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny. Rytuał przyjmowania? Super też bym się zgodziła na to gdybym miała dostać jakąś tajemniczą i potężną moc ;D Hermiona coraz bardziej przekonuje się do swojej matki, która swoją drogą jest wspaniała (nie wiem jak mogła wyjść za tego gościa) ;) Hermiona w Slytherinie? Na Merlina co tam będzie się działo! A do tego ma mieć swojego opiekuna, proszę powiedz, że to będzie Draco!
O i właśnie mam pytanie czy tytuł Opętani demonami przeszłości tyczy się Hermiony i Voldzia? Tak się ostatnio zastanawiałam i może coś w tym jest. ;)
M.
Nie tylko, odnosi się on do co najmniej pięciu osób, z czego jeden wątek będzie nieco mnie rozwijany, co nie znaczy, że pominięty :)
UsuńWspaniały, tak dalej
OdpowiedzUsuńO MATKO, O MATKO, O MATKO !!!! Już jest *u* Jezuuu To jest świetne. Dżizys. Obstawiam, że połączenie magii rodowej Pani Riddle i dziedzica Slytherinu ((Czarny Pan) IF YOU KNOW WHAT I MEAN ) będzie panowała nad czterema żywiołami. Rozdział jak zwykle Mega, Boski i same naj opinie ;3 Nie mogę się doczekać nexta. A ten początek, jezu, strasznie mnie zaintrygował. Mam pewne podejrzenia, ale się nimi nie podzielę xD. Wenki ;*
OdpowiedzUsuńWiedziałam że Mionka skończy w Slyterinie, ale to super :D już nie mogę się doczekać balu i rytuału i co najważniejsze Hogwartu :D czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
PS. Zapraszam do mnie na nową miniaturkę nie-oceniaj-po-pozorach-dramione.blogspot.com
Rytuał. Jestem ciekawa z czym skojarzy się Hermionie ból i czy ktoś ją dotknie. I chcę zobaczyć minę wszystkich Ślizgonów jacy stąpali po ziemskim globie! Szczególnie jednego blondyna. ;)
OdpowiedzUsuńMamciu, przerywasz w momentach, gdy człowiek się wciąga w historię. x.x
Rozdział Wybitny. :)
Pozdrawiam, Braknes.
Mionka ślizgonką, jejejejje <3
OdpowiedzUsuń/ Paulaaa
Ciekawe jaką będzie miała moc :D ah kocham tu profesorka haha :D jest taki fajny no i Tom też jest taki inny fajniejszy :D szkoda Hermiony, że przez te sny nie może spać :/ czekam na kolejny nie mogę się doczekać. Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńSuper♡♥♡ Kocham Twoje opowiadania. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńRozdział super ;)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej podoba mi się relacja Miony i Toma - obydwoje uparci i dążący do celu. Ich rozmowy są świetne a przemyślenia "co i jak zrobić żeby wyszło na moje" wiele wnoszą.
Fajnie, że Severus i Tom są w takich przyjaznych relacjach, a teraz skoro Herm zdecydowała się przenieść do Slytherinu zobaczą na co ją stać ;) Oj będzie ciekawie...
No i jeszcze czekam na reakcję Ślizgonów na wiadomość o nowej tożsamości Mionki ;)
Pozdrawiam
O jejku, dziękuję za dedykację ♥ Rozdział taki piękny ;) Hermiona Riddle Ślizgonką? Brzmi baaardzo kusząco. Tom tak zły :p A ta skrzatka Mionki to po prostu cudeńko :) Demony, piekło... Dumbledore. Ehh... nie mogę po prostu doczekać się następnego. Za brak rozdziału dwa słowa. Avada Kedavra :D Fajnie, że jest długi mimo Twojego zmęczenia, za to pierwszy ogromny plus!! Zawsze to jest widoczne, a Tobie to bardzo wychodzi :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i mocno ściskam.
Weny, :)
~ Hope ^^
*Taka malutka literówka. Zamiast Umbrig, to Umbridge :)
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńOch, jak dobrze, że już weekend i nowy rozdział Twojego opowiadania :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetnie.
Pozdrawiam A.
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Hermiona dogaduje się z matką.
Niesamowite jest to, jak udało jej się zaskoczyć Toma.
Coś czuję, że ona nie da sobie w kaszę dmuchać.
Błyskotka podbiła moje serce.
Ciekawe kto będzie opiekunem Hermiony?
Może Draco?
Zastanawia mnie nad jakim żywiołem Miona będzie panować.
Jestem bardzo ciekawa co dalej.
Życzę weny.
Pozdrawiam
Hermiona Granger
Ten rozdział jest bardzo ciekawy. Można dużo się dowiedzieć.. Bardzo fajnie pokazujesz i odkrywasz sekrety rodziny Riddle.. Chodź nie mogę sie doczekać wątku Dramione ;)
OdpowiedzUsuńDaj następny rozdział nak najszybciej! Błagam! To jest cudowne!
OdpowiedzUsuńJak ty to robisz że piszesz takie świetne rozdziały ? :*
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje że Draco i jego kumple będą musieli się opiekować Hermiona ^^
Dobrze że dogaduje się że swoją matka, jestem ciekawa czy na balu będzie Draco XD hahah już sobie wyobrazilam jaka ma zaskoczona minę że ona żyje i jest córka Lordzia XDXDXD
Błyskotka jest cudowna <3
Czekam za kolejnym rozdziałem Anka
Miona zgadza się na jakiś bolesny i trudny rytuał w ciemno? Nie, to do niej wcale nie podobne...
OdpowiedzUsuńGenialne, cudowne, wspaniałe :-D z niecierpliwością czekam na cd. :-D
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział :*
OdpowiedzUsuńCoś mi, się wydaje, że Hermiona będzie panować nad ogniem, bo jest równie trudny do poskromienia co i ona :D
Nie mogę, się doczekać balu,no i miny Draco, kiedy dowie, się kto jest córeczką Toma.
Pozdrawiam i życzę weny, bo ciekawość zżera mnie od środka :D
Nuśka
Świetnie. Nie mogę się doczekać tego balu i min smierciozercow gdy Voldemort oglosi ze hermiona to jego córka! No i nad jakim żywiołem będzie panować ona panować?
OdpowiedzUsuńHmm... Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa balu i reakcji śmierciożerców na wieść, że Hermiona jest córką Voldemorta :D
Rozdział trochę nudnawy, bo mało się dzieje, ale przecież nie mogłaś tak nagle przeskoczyć kilka dni
A, jeszcze bym zapomniała, sen Hermiony, już powoli wyjaśnia się sytuacja i śmiem twierdzić, że miała ciężkie dzieciństwo
No dobra, bo za dużo się rozpisałam ;)
Życzę dużo weny i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ;3
cudny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńjestem bardzo ciekawa jak zareagują śmierciożercy, gdy dowiedzą się, że Hermiona jest córką Lorda ;))
ohh...! już nie mogę się doczekać ;**
pozdrawiam i życzę duuuużo weny <3
O Boze Boze Boze. Twoj blog jest zajebisty. Tak bardzo mnie wcoagnal ze chce jeszcze i jeszcze. Cudownie to wymyslilas. Hermiona Riddle. Corka Czarnego Pana. Bardzo ciekawe. I Dumbledore jako ten zly. Cudowna zmiana roli. Hermiona bedzie miala jakas moc. Jestem nardzo cielawa co to bedzie. Juz nie moge doczekac sie miny wszystkich Smierciozercow a w szczegolnosci Dracona. Przeciez zawsze wyzywal ja od szlam a tu psikus ona czystej krwi (no prawie bo Voldek). Blagam cie niech nastepny rozdzial szybko sie pojawi.
OdpowiedzUsuńCzytalam twojego wczesniejszego bloga jest super ale ten bije go oglowe. Oczywiscie nie obrazajac coebie i wczesmiejsza tworczosc. Dziewczyno podziwiam cie. Normalnie jestes moja Nice. Tez chce miec takie pomysly. Zycze duzo duzo weny. Zapraszam do siebie
http://miloscDramione.blogspot.com
mala gwiazdka
Przeraszam za bledy i brak polskiego slownictwa ale pisze na telefonie. Mala gwiazdka
UsuńAwww. Czekam na ten bal, czekam az Hermiona sie otworzy, i co jest jej przyczyna zamkniecia sie w sobie (choc mam prawobdomyslac sie, ze byla molestowana przez tate )
OdpowiedzUsuńUhhh ja chcę więcej!!!!! Piszesz po prostu GENIALNIE. KOCHAM TEGO BLOGA
OdpowiedzUsuńOjej! Wspaniały, genialny, epicki, najlepszy! Pomysł z balem... coś czuję, że Malfoy się zdziwi, gdy zobaczy Mionkę żywą i to przedstawioną jako córkę Voldemorta. Będzie nieźle! :) Mam nadzieję, że to on zostanie jej opiekunem. Rozdział mi się bardzo podobał! Rozumowa Toma, Severusa i Hermiony była najlepsza i coraz bardziej widzę podobne cechy u Mionki i Toma. Córeczka tatusia? Zafascynowałaś mnie tymi dodatkowymi mocami żywiołów. Może Granger będzie miała ogień? Chyba najbardziej pasuje do jej wybuchowego charakteru :D Życzę dużo weny i zapraszam do mnie,
OdpowiedzUsuńhttp://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
Cudowne *-*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Granger będzie miała ogień albo powietrze. Byle nie ziemię ;) jest na to zbyt wybuchowa ;)
Czekam z niecierpliwością na następne :3
Bardzo dobry :) nie do końca mogę przyzwyczaić się do tej ustępliwości Voldzia, ale myślę,mże przyjdzie to z czasem :) Hermiona przenosi się do Slytherinu.. A jej "opiekunem" zapewne zostanie Draco? Strasznie lubię Julianne, jest strasznie ciepłą osobą, a przynajmniej takie sprawia wrażenie :) czekam na kolejny rozdzial!
OdpowiedzUsuńPowiem tak, napisałaś jedno świetne opowiadanie i widzę po początku tego, że to będzie jeszcze lepiej się czytało :) Rozdział fantastyczny :) Życzę weny i czekam nn :) Z.
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział :) uwielbiam relacje vodemorta i hermiony :) jest świetnie wykreowana, nie przesadzona, wychodzi to wszystko bardzo naturalnie; martwią mnie jedynie koszmary hermiony, byłam zmieszana na początku, co to za wizje? czy ktoś w przeszłości skrzywdził hermionę czy to jakaś zapowiedź strasznych wydarzeń? zastanawia mnie wiele rzeczy? jak przeniosą hermionę do slytherinu? czy wszyscy w hogwarcie będą wiedzieli czyją jest córką? mam tylko nadzieję, że draco nie będzie jej opiekunem, byłoby zbyt przewidywalnie, w końcu wszyscy się tego spodziewamy ;) rozmyślam też nad żywiołem hermiony, ja bym stawiała na ogień! gdybym mogła wybrać jakiś dla siebie to byłby właśnie ogień bądź ziemia - dwa równie potężne :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że hermiona będzie miała moc ognia :) rozdział świetny szkoda że na kolejny rozdział trzeba tydzień czekać bo jestem już ciekawa co będzie dalej
OdpowiedzUsuńBoski!
OdpowiedzUsuńAż nie mogę sie doczekać kolejnego.
On... Hmmm... Może ojciec ten przybrany znaczy...
Robi sie co ta, bardziej interesująco, aż mnie ciekawość zżera ;-)
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
cuuudowne! czytam i czytam i najchętniej bym nie przestała! tak mnie ciekawi co będzie dalej, co z Hermioną, Draco, Ronem, Harrym i oczywiście co dokładnie strasznego przydarzyło się Hermionie przez te wszystkie lata... niesamowite opowiadanie czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! jestem zakochana... :D pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny! :)
OdpowiedzUsuńUfff... W końcu na spokojnie mogłam przeczytać rozdział... No bo wesele nie najlepiej służy za tło... Rozdział mimo, iż jak to ujełaś był 'przejściem' to był bardzo ciekawy. Koszmar Hermiony bardzo mnie zaniepokoił. Pewnie dlatego jest taka nieufna w stosunku do mężczyzn. Konfrontacja Tom&Hermiona była genialna. Ich charaktery sprawiają, że rozmowy pomiędzy nimi nie mogą być nudne. No no, Mionka w Slytherin'ie... I teraz zastanawiam się jak to będzie wyglądać. Bo głównie zależy to od tego czy uczniowie dowiedzą się, że jest córką Czarnego Pana. Ślizgoni (a w szczególności Draco) rzucali się, że ona taka brudna i szlamowata, a tu okazuje się, że jest najczystsza z nich wszystkich (no bo czy któryś uczeń moze 'pochwalić się' byciem dzieckiem samego Voldemorta). Dobrze, że Hermiona zdecydowała się na rytuał. Nie mogę się już doczekać tego, jak później wykorzysta swoje moce. A co do balu... hahah, jak ja bym chciała zobaczyć miny tych wszystkich Śmierciożerców, kiedy dowiedzą się prawdy. Czekam na kolejny rozdział... :D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle wspaniały. Cieszę się, że nie robisz z Voldemorta takiego nadopiekuńczego ojczulka :D Mam nadzieję, że na balu Hermiona pojawi się z Draco :3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie ->>> http://dramioone.blogspot.com
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńsuper czekam na więcej :) pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Hermiona zgodzi się na ten cały rytuał i tym bardziej że zgodzi się przenieść do Slytherinu :) Ale bardzo podobają mi się jej decyzje, szczególnie ta druga :P Mam nadzieję, że jej "opiekunem" zostanie Draco. I bardzo podoba mi się postać Julianne :) Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Świetne. Z każdym kolejnym rozdziałem zachwycam się coraz bardziej. Ciekawi mnie, jak potoczy się ten wątek z Dumbledore'em. Życzę dużo weny i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńInvisible.
kiedy następny rozdział? cudownie piszesz. :P pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńCudnie piszesz. *.* Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Ślę wenę...
OdpowiedzUsuńEme
Przeczytałam 5 rozdziałów na raz :D
OdpowiedzUsuńTak jak już pisałam na LaFinDeLaVie, blog jest cudowny i zapowiada się genialnie <3 pomysł, oryginalność i Twój styl pisania - nawet po pięciu rozdziałach wiadomo, że to będzie cudo *.*
Życzę duuużo weny!
Na szczęście już weekend, więc zaraz nowy rozdział... nie mogę się doczekać! :D
Pozdrawiam,
Twoja Kara :*
Mam przeczucie, że Hermiona będzie władać ogniem. Pasuje do niej :)
OdpowiedzUsuń-------
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Też myślę że Hermiona będzie władać ogniem ale wiem, że potrafisz nas nieźle zaskoczyć. Rozdział bardzo mi się podobał nie mogę się już doczekać sceny rytuału. Mam nadzieję, że już niedługo zaczniemy się zbliżać do początku roku w Hogwarcie bo ja już jestem ciekawa jak Hermiona "zawładnie" slytherine i jestem prawie pewna że jej opiekunem będzie Draco.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i powodzenie :)
Podziel się choć trochę swoim talentem. *,* To jest takie... takie.... Oh brak mi słów na to jakie jest.
OdpowiedzUsuńDestiny *-*
Cudo, cudo i jeszcze raz cudo!!! :) Dyskusja Hermiony i Toma po prostu mnie rozwaliła. Zgaduję, że jej opiekunami będą Malfoy, Zabini i Nott. Ciekawi mnie jaki okaże się Dumbledor w szkole.
OdpowiedzUsuńŚwietny! Heh.. "Ciekawe kogo dostanie z tych Wybrańców" :D. Lecę czytać dalej! Gratulejszyyyyyyn!!!!
OdpowiedzUsuńHmmm... od czego by tu zacząć?
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie sen Hermiony, ale według mnie zamiast cokolwiek wyjaśnić, zrodził w mojej głowie jeszcze więcej pytań...
No nic, dalej.
Bardzo przypadł mi do gustu sposób w jaki przedstawiłaś relacje Tom'a i Severus'a.
Rozmowa Herm i Voldzia? Cudo...
Błyskotka podbiła moje serce od pierwszego akapitu.
Nie mogę się doczekać tego balu. Już sobie wyobrażam ogólny szok i niedowierzanie śmierożerców.
A co do tego rytuału- podejrzewam, że Hermiona będzie władać ogniem. Moim skromnym zdaniem ten żywioł najbardziej do niej pasuje.
Już nie mogę się doczekać pierwszej akcji Dramione <3
Eech... mam chyba leciutką obsesje na tym punkcie.
Całusy i pozdrowienia~ Sheila
Awww... ;3
OdpowiedzUsuńNa początek to ogromne zaskoczenie, jeśli chodzi o sen Miony... O kogo może chodzić? Voldemort? Snape? Taką trochę rozkminę miałam, a tu nagle okazuje się, że się nie dowiem :') Suupi po prostu :') xD
Błyskotka wydaje się takim cydownym skarzatem :) *o* ��
Zaskoczyłaś mnie tym, że Hermiona się zgodzilła na ten rytuał, myślałam, że będzię się opierać rękami i nogami xD Ale po rozmowie Miony z panią Riddle, to na jej miejscu sama bym jednak zdecydowała się ;D
Mam takie przeczucie, że żywiołem Hermiony będzie ogień, najbardziej pasuje do jej osobowości ;D ��
A co do samego Dramione... Nie mogę się doczekać, ale wiem, że masz idealne wyczucie czasu i idealnie "wstawisz" Draco <3 :D
Czytałam wcześniej La Fin de La Vie, ale przyznaję się bez bicia - nie komentowałam :c Czytałam 2 razy, a skomentowałam może raz czy dwa :/ Ale teraz się poprawię :D :*
~~Miona Malfoy ♡
Wooo Hermiona slizgonka nie tego się nie spodziewałam myślałam że będzie dalej w domu lwa a tu taka niespodzianka. Myślałam tez ze póki co będą ukrywać fakt że Hermiona jest córką samego czarnego Pana dla bezpieczeństwa no ale znowu niespodzianka no i ten bal ciekawe co się wydarzy ;) intuicja mi podpowiada że będzie scena z dramione w końcu <3 dobra czytam dalej ;)
OdpowiedzUsuńOby ten Rytuał się powiódł. No i ten sen Hermiony, kogo dotyczył?
OdpowiedzUsuńUuuuuuu!! Jak czytam to mi sie przypomina wszystko xD Boże, ale ja tęskniłam za tym opowiadaniem...
OdpowiedzUsuńCześć! ;) Ten koszmar, to było wspomnienie? Prawda? Tylko kto i dlaczego skrzywdził Hermionę? Z fragmentu wynika, że to ktoś jej bliski? Jej przyszywany tato? Bardzo lubie Julianne, żeby tak rozstawać po kątach Voldemorta! Złota kobieta! Sprawa Hermiony w Slytherinie jest raczej oczywista. W Gryffindorze jako córka Lorda Voldemorta nie miałaby życia. Czyżby przez Riddle'a przepowiadała troska o córkę? Ciekawe też co zrobi Dumbledore? Pewnie nic miłego. Ha! Wiedziałam, że moc Hermiony i Julianne ma coś wspólnego z żywiołami ;) Ale im zazdroszczę! Ciekawe jakim żywiołem dysponuje Hermiona?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!