— Nie możemy
siedzieć bezczynnie, trzeba w końcu coś zrobić!
— Nie unoś się,
Harry, bo gdyby nie wasze szczeniackie intrygi, nic by się nie stało.
Właśnie trwało
zebranie Zakonu Feniksa, w którym wyjątkowo pozwolono uczestniczyć Harry’emu i
Ronowi. Sprawa była naprawdę poważna, a oni dysponowali informacjami, których i
tak nie mieli za wiele.
— Jak można być tak
nieodpowiedzialnym i na dodatek wciągać w to Hermionę?
Pani Weasley była
bliska łez. Tak strasznie się bała o tę biedną dziewczynę. Hermiona zniknęła
pięć dni temu, a oni nawet nie wiedzieli, gdzie zacząć jej poszukiwania. Zero
śladów, jakichkolwiek wskazówek, nic. Harry spuścił głowę, czując, jak jego
twarz oblewa rumieniec wstydu. Oni wszyscy mieli rację, to ich wina. Hermiona
tłumaczyła im, że to szaleństwo, ale oczywiście jej nie posłuchali, a teraz ona
musiała płacić za ich błędy. Nie mógł sobie darować, że w porę nie zauważyli
jej zniknięcia. Biegli ślepo przed siebie i dopiero na Pokątnej zorientowali
się, że Hermiony z nimi nie ma. Jak najszybciej powiadomili resztę i
zaprowadzili ich na Nokturn, ale było już za późno. Ślizgoni tak jak i Hermiona
zniknęli.
— Spokojnie, Molly,
obwinianie chłopców nie pomoże nam jej odnaleźć. Mówiliście, że był tam Malfoy,
Zabini, Nott, Crabbe i Goyle?
Remus zwrócił się
do chłopaków, którzy zgodnie skinęli głowami.
— Czyli istnieje
możliwość, że Hermiona znajduje się w posiadłości jednego z nich. Moim zdaniem…
— Ojcowie tej
piątki są podejrzani o bycie śmierciożercami, co oznacza, że jeśli wpadła w ich
łapy, to na pewno odstawili ją do twierdzy Voldemorta, a tam albo ledwo żyje i
chcą z niej wydobyć informacje, albo jest martwa.
— Alastorze!
Oburzyła się Molly,
a twarze wszystkich obecnych, a w szczególności dwójki Gryfonów, gwałtownie
pobladły. Mimo iż każdy gdzieś w głębi duszy wiedział, że te przypuszczenia to
prawda wypowiedziane na głos stawały się jeszcze potworniejsze.
— W takim żyjemy
świcie, Molly. Hermiona jest mugolaczką, a do tego przyjaciółką Pottera. Jak
myślisz, jakie szanse ma na przeżycie złapana przez zgraje bachorów
śmierciożerców?
Zapadła grobowa
cisza, gdyż każdy wiedział, jak brzmi odpowiedź. Szanse na przeżycie panny
Granger były znikome i oni doskonale zdawali sobie z tego sprawę.
— Albusie, musi być
jakieś wyjście.
Dumbledore spojrzał
na rudowłosą kobietę, ale jego mina nie przyniosła jej pocieszenia, czy też
nadziei. On również zdawał sobie sprawę, że sytuacja jest krytyczna, choć nie
beznadziejna. Istniała szansa na uratowanie panny Granger, która była dla niego
naprawdę cenna. Ta młoda dziewczyna posiadała nadzwyczajną inteligencję i
zdolności, które w przyszłości mogły bardzo pomóc Zakonowi. Potrzebowali takich
ludzi, aby wygrać tę wojnę. Już zamierzał jakoś pocieszyć panią Weasley, gdy
drzwi się otworzyły, a do kuchni weszła ich nadzieja.
— Witaj, Severusie,
już myślałem, że nie przyjdziesz.
— Byłem zajęty.
— Ciekawe czym.
— Nie twój interes,
Lupin, więc przestań wpychać swój wilczy nochal w nieswoje sprawy.
— Panowie, prosiłbym
jednak o spokój. Wydaje mi się, że mamy ważniejsze sprawy do omówienia.
Dumbledore przerwał
wymianę zdań pomiędzy dwójką mężczyzn, którzy mieli tendencje do słownych
przepychanek, na które teraz nie było czasu.
— Oczywiście.
Snape niechętnie
zajął jedyne wolne miejsce obok Artura Weasleya. Musiał się skupić na swoim
zadaniu. Razem z Tomem opracowali plan, który wydawał się jedynym dobrym
wyjściem. Teraz gdy młoda Riddle zamierzała wrócić do Hogwartu, a tak na dobrą
sprawę i do żywych, musieli zachować szczególną ostrożność. Jej bezpieczeństwo
stało się w tym momencie priorytetem.
— Wiesz coś o
Hermionie Granger?
— Owszem, pięć dni
temu trafiła do twierdzy Czarnego Pana.
I w tym momencie
ziściły się ich najczarniejsze scenariusze. Stamtąd nikt nie wracał żywy.
— Musimy ją odbić!
Zadeklarował Rona,
na co Severus spojrzał na niego, jak na skończonego kretyna, za którego zresztą
go uważał.
— Życzę ci
powodzenia, Weasley. Daj znać, jak znajdziesz nieuchwytną twierdze Lorda i nie
dasz się zabić, co jest bardziej niż niemożliwe.
— Ale pan wie i
może jej pomóc.
— Potter, nie
wypowiadaj się o rzeczach, na których temat nie masz zielonego pojęcia.
Gdybyście z Weasleyem nie bawili się w bohaterów, Granger, zamiast znosić
tortury, siedziałaby tu z nami.
Snape z niemałą
satysfakcją obserwował, jak dwaj Gryfoni kulą się w sobie. Właśnie o to mu
chodziło. Zawsze uważał tę dwójkę za idiotów, ale w tym przypadku przeszli
samych siebie. Wpakowali Granger w niezłe bagno, które cudem nie skończyło się
jej niewolą lub śmiercią. Zachowali się podle i zapewne sami mieli tego
świadomość.
— W takim razie, co
mamy robić?
Zapytał nieco
zrezygnowanym głosem Remus, choć odpowiedź nasuwała mu się sama.
— Jest pilnowana na
każdym kroku, sama twierdza jest strzeżona lepiej niż Hogwart, Ministerstwo i
Gringott razem wzięte, a bezpośredni wstęp mają do niej tylko domownicy. Nie ma
sposobu, żeby ją stamtąd wydostać.
Te słowa dla
zgromadzonych zabrzmiały niczym wyrok. Snape idealnie wcielił się w swoją rolę,
nie dając po sobie poznać, że Hermiona jest w tym momencie bezpieczna jak
jeszcze nigdy dotąd.
— Albusie, czy
moglibyśmy porozmawiać w cztery oczy?
Wszyscy spojrzeli
nieufnie na Mistrza Eliksirów, lecz dyrektor skinął głową, podnosząc się z
miejsca.
— Wyjdźmy w takim
razie na zewnątrz.
Severus również
wstał i już po chwili wraz z dyrektorem znaleźli się na podwórzu. Odeszli
kawałek od domu i zatrzymali się w bezpiecznej odległości pod jakimś drzewem.
— O czym chciałeś
porozmawiać, Severusie?
— Tom odnalazł
swoją córkę.
Albus poczuł się
niczym rażony gromem. Przecież to było niemożliwe. Minęło tyle lat, prawdę
powiedziawszy, dawno przestał myśleć o tej małej. Zaginął po niej wszelki ślad
i tyle. Margaret Riddle miała raz na zawsze zniknąć z powierzchni ziemi, a
przynajmniej świata czarodziei. Wiedział, że Potter i Black nie wypełnili jego
rozkazów i darowali małej życie, ale nigdy nie przypuszczał, że Tom zdoła ją
odnaleźć. To oznaczało dla niego ogromny problem, który mógł bardzo
skomplikować jego życie i zniszczyć wszystko, co udało mu się do tej pory
zbudować.
— Kim ona jest?
Dopiero po dłuższej
chwili dyrektor odzyskał zdolność mówienia, co było zrozumiałe, biorąc pod
uwagę szok, jaki przeżył.
— Hermiona Granger.
— To niemożliwe!
— A jednak.
Julianne ją poznała, a poza tym Granger odnalazła list Pottera, w którym pisał
o jej porwaniu i umieszczeniu u tych mugoli.
Słowami nie da się
opisać tego, co w tym momencie czuł Albus. W niczym nie przypominał tego
dobrotliwego staruszka, którym był na co dzień. Jego oczy płonęły żywym ogniem,
a ręce mocno zaciskał w pięści. Jeśli Severus mówił prawdę, jego pozycja w tym
świecie była zagrożona. Ta gówniara stanowiła dowód jego zbrodni i kłamstw, a
co za tym idzie, mogła mu poważnie zaszkodzić. Tyle lat ciężkiej pracy mogło
pójść na marne. Nie zamierzał pozwolić, aby zemsta, którą planował od tego
pamiętnego dnia, nie została zrealizowana. Tom musi zapłacić za to, co zrobił, musi. „Przedstawienie czas zacząć”,
pomyślał Severus, wcielając w życie kolejny etap ułożonego z Tomem planu.
— Co ciekawe ona we
wrześniu wraca do Hogwartu.
Ta informacja nieco
zdziwiła Dumbledore’a. Dlaczego Tom zamierza podsunąć mu swoją córeczkę pod
nos, wiedząc, do czego jest zdolny? Za tym musiało kryć się coś więcej, był
tego pewny.
— Trzeba jej będzie
bez przerwy pilnować.
Snape z trudem
powstrzymał triumfalny uśmiech, który cisnął mu się na usta. Dyrektor
zareagował tak, jak przewidywał Tom. Bał się, a to działało na ich korzyść.
— Myślałem o tym i
sądzę, że najlepszym wyjściem będzie przeniesienie jej do Slytherinu. Tam o
wiele łatwiej będzie mi ją pilnować.
Dumbledore zamyślił
się na chwilę. Już raz zaufał swoim zwierzchnikom, przez co ta mała, zamiast od
szesnastu lat gnić pod ziemią, wróciła do tego zdrajcy. To jednak był Snape.
Dzięki niemu stale zyskiwał wiele ważnych informacji, które znacznie
przyczyniały się do jego sukcesu. Poza tym nie mógł się tym zająć osobiście.
Skoro Hermiona wróciła do Riddle’ów, zapewne w mniejszym lub większym stopniu
poznała prawdę, a jej zdanie o nim zmieniło się diametralnie. Niechętnie musiał
przyznać, że bez Snape’a nie będzie w stanie nad tym wszystkim zapanować, a na
to nie mógł sobie pozwolić.
— Niech tak będzie,
załatwię wszystko w szkole. A teraz wybacz, obowiązki wzywają. Miej rękę na
pulsie i informuj mnie na bieżąco.
Nim Severus się
obejrzał, starzec zniknął, a on został sam. Jego twarz wyrażała czysty triumf.
Po raz kolejny okazał się niezawodny. Wszystko poszło po ich myśli, więc nie zamierzał
marnować tu więcej swojego cennego czasu. Za trzy godziny w Riddle Manor
rozpocznie się bal, którego mimo niechęci do tego typu imprez, nie mógł
przegapić. Młoda Riddle wprowadzona w świat znienawidzonych dotąd arystokratów
to nie mogło przejść bez echa.
— Będzie się
działo.
Mruknął pod nosem,
po czym teleportował się z cichym trzaskiem.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
— W co ja się
wpakowałam?
Jęknęła Hermiona,
stojąc przed ogromnym lustrem w swojej garderobie i po raz kolejny poprawiając sukienkę. Bal miał się
zacząć za pół godziny, a ona już cała się trzęsła. Nawet nie próbowała sobie
wmówić, że nie obawia się tego, co ją czeka. W tym momencie czuła się jak
bezbronne zwierze, które zaraz ma wkroczyć do sali pełnej lwów. To nie był jej
świat, nie pasowała tu pod żadnym względem, ale był ktoś, kto pomimo tego
akceptował ją w pełni i powstrzymywał przed zwianiem stąd – Julianne Riddle. Przez
ostatnie dni spędziły ze sobą naprawdę dużo czasu. Hermiona, choć z reguły
ceniła sobie samotność, cieszyła się z towarzystwa pani Riddle. Kobieta nie
była nachalna, powoli starała się poznać córkę, zaczynając od najmniej ważnych
rzeczy: ulubiony kolor, książka i wiele innych. Poruszały różne tematy, choć
Hermiona nadal unikała tych dotyczących bezpośrednio jej osoby. Chętniej
słuchała opowieści o swoich przodkach, ich tradycjach i wielu innych rzeczach.
Mimo iż Julianne wzbudziła w niej sporą sympatię, nadal pozostała obcą kobietą,
którą dopiero poznawała. O zaufaniu nie było tu mowy. Ono wymagało czasu i w
przypadku Hermiony ogromnego wysiłku, któremu jeszcze nikt w pełni nie podołał.
Teraz jednak panna Riddle miała na głowie większy problem w postaci zgrai
śmierciożerców, którzy zapewne już czekają na jej przybycie. A wszystko to z
powodu durnych pomysłów jej ojca, którego tak na dobrą sprawę najczęściej
widywała wyłącznie na posiłkach, co w sumie za bardzo jej nie przeszkadzało.
Pomimo usilnych starań nie mogła się przekonać do tego człowieka. Wzbudzał w niej
lęk swoją oziębłością i wyrafinowaniem. Nie to, co sympatyczna pani Riddle. Nie
mogła pojąć, jak dwójka tak różnych ludzi odnalazła drogę do swych serc. Jak
widać, miłość rzeczywiście jest ślepa. Nagle rozmyślania Hermiony zostały
przerwane przez delikatne pukanie do drzwi. Odwróciła się w stronę, z której dochodził
dźwięk i ujrzała swoją matkę.
— Już czas,
Hermiono.
Julianne wyglądała
przepięknie w długiej czarnej sukni. Swoje długie
włosy upięła w wysoki kok, z którego nie miał prawa wymknąć się nawet jeden
kosmyk.
— Spokojnie, moja
droga. Wyglądasz ślicznie, a gdyby coś było nie tak, będę obok.
Powiedziała
Julianne, widząc zdenerwowanie córki. W sumie to ani trochę jej się nie
dziwiła. Zaraz miała oficjalnie stać się częścią zupełnie nieznanego jej
świata, w którym na dodatek jej ojciec był guru. Kto w takiej sytuacji nie
odczuwałby lęku? Pani Riddle wierzyła jednak, że Hermiona da sobie radę. Te
kilka dni wystarczyły, aby się przekonała, że jej córka pomimo swojej skrytości
jest niezwykłą dziewczyną.
— Chodźmy.
Zdecydowała w końcu
Hermiona, po raz ostatni spoglądając w lustro. Dzięki Julianne wyglądała
naprawdę ładnie, choć czuła się nieco nieswojo. Wiedziała, że dziś będzie
atrakcją wieczoru i wszyscy będą się skupiać głównie na niej, co ani trochę jej
nie odpowiadało. Najchętniej poszłaby tam rozczochrana w zwykłych spodniach i
rozciągniętej bluzce, lecz nie chciała zawieść Julianne. Na zdaniu Toma
nieszczególnie jej zależało, ale pani Riddle była tak podekscytowana tym
wszystkim, że nie potrafiłaby sprawić jej zawodu. Przemęczy się jeden wieczór,
a potem będzie miała spokój. Obie kobiety w końcu opuściły sypialnie młodszej z
nich i skierowały się do sali balowej. Hermiona mniej więcej znała już rozkład
domu, gdyż pani Riddle pokazała jej cały budynek. Zajęło im to pół dnia, gdyż
dwór okazał się większy, niż myślała. Znajdowało się tu pełno salonów, sypialni,
gabinetów oraz ku radości dziewczyny ogromna biblioteka, która biła na głowę
nawet tę w Hogwarcie. Teraz jednak szły do wielkiej sali, w której miało się
odbyć przyjęcie, a zaledwie kilka dni temu przeprowadzane były tortury Hermiony.
Co za ironia, że właśnie tam zostanie ona przedstawiona śmierciożercom jako
córka ich pana. Czyli jednym słowem tragedia. Na miejsce dotarły w ciszy. Zatrzymały
się przed ogromnymi drzwiami.
— Tu cię na razie
zostawiam. Pamiętaj, nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze. Oczarujesz ich,
w końcu jesteś moją córką.
Hermiona mimo
zdenerwowania nie mogła się nie uśmiechnąć. Wiara
Julianny w jej
osobę nie znała granic. To ona pozwalała jej wykrzesać z siebie siłę na udział
w tej szopce.
— Powodzenia.
Po tych słowach
pani Riddle wślizgnęła się do sali wypełnionej arystokratycznymi rodzinami. Większość
z nich znajdowała się przed sporym podium, gdzie umieszczono orkiestrę i skąd
miał przemawiać Tom. Przy jednej ze ścian stał rząd stołów, które bez problemu
mogły pomieścić wszystkich przybyłych. Po drugiej stronie znajdowały się
natomiast bar z przeróżnymi alkoholami oraz bufet zaopatrzony w najróżniejsze
przysmaki. Centrum stanowił parkiet, który w tym momencie świecił pustkami. Nie
zabrakło tu również wyjścia na taras, który z kolei prowadził do imponującego
ogrodu pani Riddle. Wystrój sali był utrzymany w kolorach Slytherinu, co dawało
niesamowity efekt. Julianne patrząc na to wszystko, mogła być z siebie dumna.
Jej mąż nie palił się do spraw organizacyjnych, dlatego jego rola zakończyła
się na zaproszeniu gości, a raczej zleceniu tego Severusowi. Reszta spadła na
jej głowę, ale jak widać, wszystkiemu podołała. Nie tracąc czasu, Julianne
skierowała się w stronę podium, gdzie czekał na nią Tom. Wszyscy, gdy tylko ją
zobaczyli, pospiesznie schodzili z drogi, witając się przy tym uprzejmi. Każdy
darzył panią Riddle ogromnym szacunkiem nie tylko z powodu pozycji jej męża.
Wśród arystokracji ród Puissance był powszechnie znany i szanowany, mimo iż nie
pochodził z Anglii. Jego członkowie stanowili swego rodzaju elitę ze względu na
wieloletnią tradycję i sławę. Julianne bez trudu dotarła do swojego męża, który
przywitał ją skinieniem głowy.
— Wszystko gotowe?
— Tak, ona już
czeka. Możemy zaczynać.
Tom zaoferował
żonie ramię, które ta przyjęła, po czym oboje po schodkach weszli na podium.
Żadne z nich nie musiało nic mówić, aby na sali zapadła idealna cisza, a
wszystkie pary oczu zwróciły się w ich stronę.
— Witam was moi
drodzy i jako pani domu dziękuję za przybycie.
Powitała wszystkich
Julianne, wiedząc, że jej mąż niemal na pewno ominie tę część.
— Zaprosiliśmy was
tu nie bez powodu…
— A jednak.
Mruknął pod nosem
Draco, który stał z tyłu wraz z czwórką przyjaciół. Gdy tylko usłyszał o tym
balu, zachodził w głowę, co takiego mogło się stać. Bez powodu Lord na pewno
nie organizowałby balangi, szczególnie że nic takiego nie miało wcześniej
miejsca. Do twierdzy mieli wstęp wyłącznie śmierciożercy i tylko na zebrania, a
teraz znajdowały się tu również ich rodziny.
— Zamknij się i
słuchaj.
Powiedział
półgłosem Nott, nie spuszczając wzroku z przemawiającego Lorda.
— Większość z was
zna historię mojej zaginionej córki Margaret Julianne Riddle, która została
uprowadzona przez Zakon. Zakładałem, że już dawno nie żyje, lecz jak się
okazało, to moja żona miała rację. Nasza córka została odnaleziona!
Szok, to jedno
uczucie ogarnęło wszystkich zgromadzonych na sali, szczególnie młodsze
pokolenie, które nawet nie miało pojęcia, że Czarny Pan ma córkę.
— Zebraliśmy się tu
dziś, abyście mogli ją poznać, choć przypuszczam, że większość ją zna, tyle że
pod innym nazwiskiem. Dlatego też zastrzegam, bez względu na przeszłość teraz
jest nietykalna i należy jej okazywać taki szacunek jak mnie, czy mojej żonie.
Odstępstw od tego nie przewiduję, a wszelakie niesubordynacje będą surowo
karane.
Nikt nie miał
wątpliwości co do tego, że Lord mówi śmiertelnie poważnie. Czego jak czego, ale
braku szacunku nie tolerował, a nieszczęśnicy, którzy o tym zapomnieli, w
większość nie przebywali już wśród żywych.
— Nie przedłużając,
oto ona.
Mówiąc to, Tom
wskazał ręką na drzwi, które w tym momencie otworzyły się, ukazując czekającą
Hermionę. Dziewczyna słyszała całą przemowę, która ani trochę jej nie
uspokoiła. Dodatkowo jej rozpacz spotęgował fakt, iż na sali poza
śmierciożercami znajdowały się ich rodziny. Jedyne czego pragnęła, to uciec
stąd i nie wracać, lecz zamiast tego wzięła głęboki wdech i wkroczyła do sali.
Czuła na sobie wzrok absolutnie wszystkich, co potwornie ją krępowało. Była
niczym zwierze w zoo, stanowiące atrakcję dla turystów. „Idź przed siebie, nie patrz na
nich, jest dobrze…”, powtarzała sobie w myślach, kierując się w stronę
podium. Wszyscy bez słowa schodzili jej z drogi, nie wierząc własnym oczom.
Znaczna część osób bez problemu rozpoznała w niej Hermionę Granger, szlamę,
która zaledwie kilka dni temu była torturowana właśnie w tej sali. Ci, którzy
istotnie mieli z nią styczność wcześniej, zaczęli odczuwać niepokój, a nawet
strach. Nic dobrego nie mogło wyniknąć z tego, że dziewczyna, którą traktowali
jak śmiecia, okazała się córką ich mentora. Lord nawet za najmniejsze zniewagi
jego, czy też Julianne karał niezwykle dotkliwie, więc nawet nie chcieli
myśleć, co może ich spotkać z powodu jego córki.
— O kurwa…
To jedyne, no co
było stać trójkę szesnastoletnich Ślizgonów. Malfoy, Nott i Zabini z niedowierzaniem
wpatrywali się w Hermionę, która właśnie weszła na podium, stając obok matki.
Bez trudu rozpoznali w niej Granger, lecz nie mogli w to uwierzyć. Nie dość, że
przed chwilą dowiedzieli się, że mroczny Czarny Pan ma córkę, to jeszcze
okazuje się, że jest nią Granger, ta cholerna Gryfonka, której uprzykrzali
życie od pierwszej klasy.
— Niezła laska i w
sumie wygląda znajomo.
Rozmyślania trójki
przyjaciół przerwały wywody Vincenta, który wraz z Gregorym stał tuż za nimi.
Chłopaki odwrócili się w jego stronę, nie mogąc uwierzyć w głupotę kumpla.
Zawsze mieli go za prymitywa, ale w tym momencie przeszedł samego siebie.
— Bo to jest
Granger, idioto.
Syknął Draco, ponownie
odwracając się w stronę Riddle’ów. Patrzył, ale nie wierzył. Albo świat
zwariował, albo to jakiś chory żart. W tym momencie są skończeni. Wróg w
postaci córki Czarnego Pana to coś, czego nikt nie pragnie. Wystarczy jedno jej
słowo, aby ich pogrążyć. Wątpił, aby Granger darowała im tyle lat poniżeń i
drwin, a jeśli tak to mają przesrane.
— Oto i ona,
Hermiona Julianne Riddle.
Oznajmił Tom, a jego
córka uśmiechnęła się sztucznie. Nie musiała się przyglądać zgromadzonym, aby
wiedzieć, że są w szoku. W pewnym sensie ich rozumiała, co nie zmieniało faktu,
iż wolałaby nie brać w tym udziału. To wszystko było chore i przypominało jakąś
beznadziejną komedię, zalatującą dramatem. Miała tu być, uśmiechać się i
cieszyć, że jest wśród ludzi, którzy gdyby nie jej nowe nazwisko zmieszaliby ją
z błotem. W pewnym sensie to bolało, ale nie dawała tego po sobie poznać.
Robiła dobrą minę do złej gry, czekając tylko, kiedy będzie mogła stąd zejść, a
najlepiej w ogóle się ulotnić. Nie chciała się spoufalać z tymi ludźmi, a tym
bardziej być dla nich atrakcją. Nie przypuszczała jednak, że jej ojciec ma
wobec niej zupełnie inne plany.
— Bal uważam za
rozpoczęty.
Zakończył Tom, wraz
ze swoją rodziną kierując się w stronę zejścia z podium. Hermiona już była w
trakcie obmyślani planu ucieczki, gdy nagle zatrzymał ją głos Lorda.
— Hermiono, chcę
cię przedstawić kilku z moich ludzi.
Dziewczyna
spojrzała na niego wzrokiem zbitego psa. Czy nie wystarczy, że zobaczyli, jak
wygląda i poznali jej imię? Po jaką cholerę ma się jeszcze osobiście użerać z
tymi nadętymi arystokratami?
— Czy to konieczne?
— Byłbym wdzięczny,
gdybyś choć raz zrobiła, co ci każę i nie wykłócała się. Dziś dla odmiany
zamiast uparta i krnąbrna mogłabyś być posłuszna.
Panna Riddle
poczuła, jak ogarnia ją złość. Ona się wykłóca? To nie jej wina, że każde próby
rozmowy z tym człowiekiem kończą się awanturą. Hermiona nienawidziła, gdy ktoś
jej rozkazywał. Miała pełne prawo decydować o sobie, a nie ślepo wykonywać
rozkazy innych.
— Nie jestem twoją
podwładną, żebyś mi rozkazywał. Jeśli chcesz ślepo posłuszną istotę, zawołaj
jednego ze skrzatów.
— Nie tym tonem.
W oczach Toma
pojawił się niebezpieczny błysk. Ta dziewczyna była trudniejsza do poskromienia,
niż myślał. Wyegzekwowanie u niej posłuszeństwa, graniczyło z cudem. Teraz
jednak nie mógł sobie pozwolić na coś takiego. Nie znajdowali się tu sami, a
przecież jego podwładni nie mogli wiedzieć, że nie potrafi zapanować nad własną
córką.
— Błagam was,
możecie się nie kłócić chociaż dzisiaj?
Julianne spojrzała
błagalnie na swoją rodzinę. Bardzo martwiły ją relacje panujące między Tomem i
Hermioną. Ta dwójka zdawała się na każdym kroku ze sobą walczyć bez względu na
to, o co chodziło. Robiła, co mogła, aby to zmienić, ale jak na razie jej
starania nie przynosiły żadnych efektów. Hermiona powoli traciła cierpliwość.
Nie dość, że była tu wbrew własnej woli, to jeszcze teraz miała zabawiać gości i
udawać potulną córeczkę.
— Hermiono, proszę.
Powiedziała
błagalnie Julianne, widząc wojowniczą postawę córki. Krzyki i groźby Toma nic
tu nie wskórają. Hermiona wymagała ogromnych pokładów cierpliwości i dobrego
podejścia, czego Tomowi niestety brakowało. Dziewczyna spojrzała na kobietę,
czując, że zaczyna mięknąć.
— Dobrze, byle
szybko.
Ostatecznie
skapitulowała. Nie chciała sprawić Julianne przykrości kłótnią z Tomem. Kobieta
i tak przeżywała panujące między nimi stosunki, które opierały się na zażartych
dyskusjach, zwykle przeradzających się w awantury. W sumie raz mogła się
poświęcić.
— W takim razie
chodźmy.
Stwierdził z
zadowoleniem Tom, rozglądając się po pomieszczeniu. Szukał wyższych rangą
śmierciożerców, których cenił najbardziej. Nie zamierzał fatygować się do
każdego ze swoich podwładnych. Tylko najbardziej oddani członkowie
najszlachetniejszych rodów zasługiwali na osobiste poznanie jego potomkini.
Mimo iż dziewczyna bywała krnąbrna, a nawet bezczelna Tom nigdy nie zapominał,
że płynie w niej jego krew. Nie okazywał tego, ale w głębi duszy cenił Hermionę
i darzył ją szacunkiem. On nie potrafił inaczej, życie nie nauczyło go
okazywania uczuć, które postrzegał jako słabość. Wiedział, że jeśli pokaże
światu, że te dwie kobiety są dla niego ważne, ludzie wykorzystają to przeciwko
niemu. Poza tym od zawsze był zimny oraz wyniosły i wątpił, aby kiedykolwiek
uległo to zmianie.
— Idziemy do
Lestrange’ów.
Zadecydował Lord,
dostrzegając w tłumie małżeństwo śmierciożerców. Ta dwójka stanowiła parę jego
najlepszych ludzi. Oddani i bezwzględnie posłuszni. Może i Bella była nieco
szalona, ale szczególnie mu to nie przeszkadzało. Służyła mu wiernie, a reszta
nie stanowiła problemu. Riddle’owie przeszli przez salę, mijając ludzi
schodzących im z drogi. W końcu dotarli do celu swej podróży.
— Panie.
Lastrange’owi
skłonili się nisko, gdy tylko dostrzegli swego władcę. Lord był ich mentorem,
za którego bez wahania oddaliby życie.
— Witajcie, pragnę,
abyście osobiści poznali moją córę Hermionę. Hermiono, to Rudolf i Bellatrix
Lestrange.
— To dla nas
ogromny zaszczyt.
Hermiona z trudem
powstrzymała prychnięcie. To wszystko było tak sztuczne, że aż żałosne. Wszyscy
zebrani na tej sali znali ją od dawna. Jako przyjaciółka Potter i nieoficjalny
członek Zakonu Feniksa była rozpoznawana wśród śmierciożerców. Przez tyle lat
mieli ją za śmiecia, który nie ma prawa żyć, jeszcze niedawno kwapili się do
torturowania jej, a teraz nagle, gdy zmienia nazwisko, zaczęli ją szanować.
Chociaż nie, ona nie miała z tym nic wspólnego. Tu chodziło tylko o krew
płynącą w jej żyłach. Nikt z nich nie brał pod uwagę jej charakteru, zdolności,
wiedzy, po prostu nic. Nawet będąc beztalenciem z odpowiednim pochodzeniem,
mogłaby zyskać ich uznanie. Czuła się z tym paskudnie. Już wolałaby, żeby w ogóle
jej nie zauważali, niż robili to z powodów takich jak teraz.
— Dobry wieczór.
Przywitała się z
wymuszonym uśmiechem, nie zdobywając się na nic więcej. Jeśli miała być
grzeczna, wolała nie mówić nic. Tom najwidoczniej wychodził z tego samego
założenia, gdyż po zamienieniu kilku zdań z Lestrange’ami, rozpoczął
poszukiwani kolejnych śmierciożerców. I znalazł. Bez słowa skierował się w
tylko sobie znanym kierunku, a obie kobiety posłusznie ruszyły za nim. Dopiero
gdy byli już blisko stołów, Hermiona ku swojej rozpaczy zdała sobie sprawę,
dokąd zmierzają. Zaledwie cztery metry przed nimi stała grupa ludzi, z których
rozpoznała trzy osoby, a mianowicie małżeństwo Malfoyów i Notta Seniora. Poza
nimi znajdowało się tam jeszcze siedem osób, których nie kojarzyła z nazwiska.
Podejrzewała jednak, że do nich również nie zapała sympatią. Sęk w tym, że jej
o zdanie nikt nie pytał i wątpiła, aby kogokolwiek poza Julianne ono
interesowało. Szła jak na ścięcie, a z każdym kolejnym krokiem miała coraz
większą ochotę zwiać. Zamiast tego jednak uniosła wyżej głowę, chcąc im
pokazać, że się nie boi. Szybko zrozumiała, że nie jest to konieczne, gdyż to
oni boją się jej. W pierwszej chwili widząc lęk w oczach tych dorosłych
mężczyzn, była naprawdę zdziwiona, lecz szybko skojarzyła fakty. Malfoy i Nott
byli jednymi z nielicznych śmieciożerców, z którymi miała wcześniej bezpośredni
kontakt i niekoniecznie należał on do miłych. Co prawda wtedy podobnie jak ona
jeszcze nie wiedzieli, kim jest, ale mimo to zapewne bez trudu mogłaby ich
pogrążyć. Czy ona jednak pragnęła zemsty? Ci mężczyźni zamienili jej życie w
piekło, ale Hermiona nie zamierzała zniżać się do ich poziomu. Może i teraz
należała do ich świata, ale nie oznaczało to, że ma się stać tak samo
bezwzględna. W wieku szesnastu lat zasady i światopogląd miała już wyrobione, a
to, że nagle znalazła się w innej rzeczywistości, nie oznaczało, iż musi się
dostosować do panujących tu standardów. Wyniosła i próżna arystokracja to nie
jej świat. Musiała jednak robić dobrą minę do złej gry.
— Witam was.
Zaczął Tom, gdy
znaleźli się przy grupce arystokratów. Wszyscy natychmiast skłonili się nisko,
nie śmiejąc wypowiedzieć ani słowa. Ich losy spoczywały w rękach
szesnastolatki, której nigdy nie dali powodów, aby teraz okazała im litość.
— Poznajcie moją
córkę Hermionę Riddle, Hermiono, oto moi najwierniejsi ludzie.
Voldemort wskazał
ręką stojących arystokratów, po kolei ich przedstawiając.
— Vanessa i Robert
Crabbe, Violetta i Jonatan Goyle, Rebecca Zabini, IsabelI i Daniel
Nott, Narcyza i Lucjusz Malfoy.
— Dobry wieczór.
Kolejna lakoniczna
odpowiedź Hermiony, która wolała się nie wdawać w zbędne dyskusje, z których
nic dobrego nie mogło wyniknąć. Niestety nie wszyscy wychodzili z podobnego
założenia.
— Ogromnie nam miło
panienkę poznać.
Słowa Lucjusza
sprawiły, że w Hermionie coś pękło. Ci ludzie naprawdę mieli tupet i za wszelką
cenę starali się ją wyprowadzić z równowagi, co wychodziło im wyśmienicie.
— Proszę sobie
darować te wymuszone uprzejmości. Panowie mieli już okazje poznać mnie pięć dni
temu dokładnie w tej sali, tyle że w nieco innych okolicznościach i wtedy nie
było wam tak miło. A pan, panie Malfoy, zna mnie od ładnych kilku lat, dlatego
nie widzę sensu w ciągnięciu tego przedstawienia, bo to już nawet nie jest
zabawne, tylko żałosne.
I w tym momencie
legł w gruzach i tak wątpliwy mit o pokorze panny Riddle. Wszyscy stali, nie
wiedząc, gdzie oczy podziać. Ta szesnastolatka zagięła ich trzema zadaniami i
to do tego stopnia, że większość z nich po raz pierwszy poczuła się
zawstydzona. Na Hermionie jednak nie zrobiło to najmniejszego wrażenia,
podobnie jak palące spojrzenie Lorda, który nie był zachwycony jej zachowaniem.
Niech wiedzą, że nie da się przerobić na potulną damulkę.
— A teraz wybaczą
państwo, ale pójdę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Posłała
zgromadzonym najsłodszy uśmiech, na jaki ją było stać, po czym oddaliła się w
poszukiwaniu azylu. Taras wydał jej się idealnym miejscem, dlatego właśnie tam
skierowała swe kroki. Była tak skupiona na drzwiach, że w pewnym momencie na
kogoś wpadła. Odbiła się od miękkiego ciała, z trudem utrzymując równowagę.
Spojrzała na swoją przeszkodę i już wiedziała, że ma dzisiaj cholernego pecha.
Przed nią stał nie kto inny jak Vincent Crabbe ze swoim towarzyszem Goyle’em.
— Cześć, piękna.
Słowa chłopaka
sprawiły, że na chwilę odebrało jej mowę i bynajmniej nie z zachwytu. On tak
serio, czy po raz kolejny się wydurnia? Nieważne, która z tych opcji była
prawdziwa, w każdym przypadku poziom inteligencji i wyczucia Ślizgona wołał o
pomstę do Merlina.
— Nie katuj mnie
swoim towarzystwem i pozwól przejść.
Odpowiedziała
chłodno Hermiona, patrząc gniewnie na Crabbe’a. Jeśli ci wszyscy arystokraci
myślą, że wystarczy kilka miłych słówek, a ona nagle zapała do nich miłością,
to są w ogromnym błędzie.
— Spokojnie,
przecież my nie gryziemy.
— Wiem, wy tylko
kopiecie leżącego.
— Nie przesadzaj,
to było…
— Crabbe
przyjacielu, może jednak sprawdzisz, czy nie ma cię na drugim końcu sali?
Hermiona spojrzała
w bok, gdzie jak się okazało, tuż obok niej stał Zabini.
— Jakbyś nie
widział, Diabeł, to rozmawiam.
— Mówienie do kogoś
to jeszcze nie rozmowa, ośle. I tak dla jasności to, że jestem córką Voldemorta,
niczego nie zmienia poza tym, że z waszego i tak ubogiego słownika ubyła jedna
obelga, którą możecie kierować pod moim adresem.
Prychnęła rozeźlona
Hermiona, po czym zwinnie wyminęła chłopaków. Jej cel był blisko, więc nie
zamierzała tracić czasu na tych idiotów. Gdy tylko wyszła na zewnątrz, poczuła
się o niebo lepiej. Chłodny wiatr omiótł jej twarz, wprawiając tym samym długie
do łopatek włosy w ruch. Właśnie tego potrzebowała – ciszy i spokoju. Podeszła
do betonowego murku i oparła o niego ręce, przymykając oczy. Chociaż tu miała
spokój i nie musiała się opędzać od namolnych arystokratów, którzy usilnie
starali się wkupić w jej łaski. To było chore i nie zamierzała się z nimi ani
spoufalać, ani tym bardziej im zaszkodzić, więc czy nie lepiej byłoby, gdyby
nie wchodzili sobie w drogę? Oni ograniczyliby kłamstwa wypływające z ich ust,
a ona zyskałaby święty spokój. Chyba nie wymagała zbyt wiele? Już chyba wolała
poprzedni stan rzeczy niż to, co działo się teraz.
— Czyżby młoda
Riddle nie lubowała się w balach?
Hermiona słysząc
tak dobrze jej znany głos, natychmiast otworzyła oczy i spojrzała w prawo. Jak
się okazało zaledwie trzy metry do niej na murku oparty o jedną z rzeźb,
siedział Draco Malfoy. Nogi założone jedna na drugą wyciągnął przed siebie, a
dłonie trzymał pod głową. Czarną marynarkę rozpiął, ukazując białą koszulę,
która idealnie komponowała się z muchą w kolorze garnituru. Co tu dużo mówić,
Draco był cholernie przystojny nawet w dresie, a co dopiero tak odstawiony,
czego panna Riddle zdawała się nie zauważać.
— Nie udawaj, że
cię to obchodzi.
— Nie obchodzi, ale
siedząc tu, zakłócasz mój spokój.
Hermiona spojrzała
na niego wzrokiem wygłodniałego bazyliszka.
— Jak coś ci nie
pasuje, to zawsze możesz sobie iść, do czego zresztą cię zachęcam, bo ja się
nigdzie stąd nie ruszam.
Na potwierdzenie
swych, słów nie zważając na elegancką sukienkę, wskoczyła na murek i usiadła na
nim, zwieszając nogi poza tras. Ta fretka nie będzie jej rozkazywać.
— Byłem tu
pierwszy.
— Wiesz, ile mnie
to obchodzi?
— Jak zwykle
pyskata.
— A ty bezczelny.
— Myślisz, że nagle
zacznę ci nadskakiwać i robić z siebie błazna, jak ta banda kretynów? Zapomnij.
Prychnął Draco,
odwracając głowę w stronę ogrodu. Źle mu się robiło, gdy widział tych
wszystkich idiotów, na siłę próbujących się wkupić w łaski młodej Riddle. Może
i była teraz córką Czarnego Pana, ale na Salazara to nie powód, żeby się przed
nią płaszczyć. Cholera jasna, byli arystokracją, a nie jakimiś dziadami. Jego
stosunek do Hermiony nie zmienił się nawet o jotę, a przynajmniej to usiłował
sobie wmówić. Pierwszy szok po poznaniu prawdy już minął i teraz musiał sobie
wszystko poukładać. Właśnie dlatego znalazł się tutaj. Najbardziej męczyła go
jedna sprawa. Pomimo swego wrogiego nastawienia do Hermiony, nie mógł się
wyzbyć myśli, że teraz będzie miał okazje, aby lepiej ją poznać. Należeli do
tego samego świata i już nie dzieliły ich żadne bariery – poza wzajemną
niechęcią – którymi mógłby się zasłaniać. W końcu nadarzyła się okazja, aby
rozgryźć tę pokręconą, pełną tajemnic dziewczynę. Może nie każdy to zauważał,
ale ona nie była ot taką zwykłą kujonką. Intrygowała go i to jak jasna cholera,
co zwykle starał się zamaskować arogancją, a nawet chamstwem. Dzieląca ich
przepaść nie pozwalała mu na nic innego, ale teraz sytuacja wyglądała zupełnie
inaczej. Większość jego znajomych była banalna i przewidywalna aż do bólu. Nic
więc dziwnego, że jego uwagę przykuła G…Riddle. Owszem była pyskata,
zarozumiała i jak nikt inny potrafiła doprowadzić go do szału, lecz to tylko
podsycało jego ciekawość. „Chyba
muszę się zacząć leczyć”.
— Nie wierzę, że to
mówię, Malfoy, ale niezmiernie mnie to ciesz.
Hermiona
odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili, nawet nie patrząc na chłopaka. Co
więcej, mówiła prawdę. O stokroć wolała arogancje i bezczelność Malfoya, które
przynajmniej był szczere od tych wszystkich skretyniałych lizusów. Wyznawała
zasadę, że lepiej, aby gardzili tobą za to, kim jesteś, niż wielbili za rzeczy
taki jak pochodzenie. Draco chyba jednak uważał inaczej, gdyż spojrzał na nią
jak na wariatkę.
— Jesteś kompletnie
stuknięta, Riddle.
— Każdy ma jakieś
wady.
Odparła Hermiona,
wzruszając lekceważąco ramionami, po czym zeszła z murku. Jak na jeden dzień
zdecydowanie wystarczy jej już towarzystwa Malfoya. Poprawiła sukienkę i już zamierzała
wrócić na salę, gdy drzwi otworzyły się, a w nich stanęli państwo Riddle. Draco
również zszedł z murku, kłaniając się uprzejmie.
— Tu jesteś,
Hermiono. Szukaliśmy cię, ale widzę, że miałaś inne towarzystwo.
To mówiąc, Julianne
wymownie spojrzała na Dracona, a potem na swoją córkę, która zarumieniła się
natychmiast. Wzrok kobiety był bardzo sugestywny, co ani trochę nie spodobało
się Hermionie.
— Nie, ja nie… to
znaczy my… ja tylko chciałam się przewietrzyć, a on…
Draco z trudem
stłumił uśmiech, widząc zażenowanie dziewczyny. Chyba po raz pierwszy widział,
jak ta mądrala nie wie, co ma powiedzieć. Nie zamierzał jej pomagać w
tłumaczeniu się, za bardzo go bawiła cała sytuacja.
— Spokojnie, nie
musisz się tłumaczyć. Przyszliśmy tu z Tomem w nieco innej sprawie.
— Dokładnie,
Teodor, Blaise.
Tym razem odezwał
się Tom, a na taras weszli dwaj wymienienie wyżej Ślizgoni.
— Dobrze, Draco, że
tu jesteś, bo sprawa dotyczy również ciebie.
Cała wesołość
minęła Malfoyowi, jak ręką odjął. Spojrzał na swoich przyjaciół, lecz z ich
twarzy nie mógł nic wyczytać. Nie musiał jednak zbyt długo czekać na odpowiedź
na swoje nieme pytanie.
— Hermiono, w
związku z naszą umową oto trójka twoich opiekunów, którzy będą cię pilnować w
Hogrwacie.
— Że jak?!
Hermiona nawet nie
kryła swego oburzenia. Że niby ma być zależna od tych trzech kretynów? Przez
tyle lata radziła sobie sama, a teraz mając szesnaście lat, ma się użerać z
jakimiś cholernymi niańkami, bo jej tatuś ma taki kaprys?!
— Nie unoś się,
taka była umowa. Jeśli coś ci nie odpowiada, oferta nauki w domu jest nadal
aktualna.
I w tym momencie
Hermiona już wiedziała, o co tu chodzi. Lord za wszelką cenę starał się jej
obrzydzić powrotu do Hogwartu, aby zdecydowała się zostać tutaj. Jakby choć raz
nie mógł odpuścić i przestać uprzykrzać jej życie.
— Nawet nie myśl,
że przez twoje fanaberie zrezygnuję z powrotu do szkoły!
Warknęła
wyprowadzona z równowagi Hermiona, po czym wyminęła rodziców i wróciła do sali.
W tym momencie bardziej niż zwykle nie miała ochoty oglądać Toma.
— Rób tak dalej, a
nigdy się nie dogadacie.
Prychnęła Julianne,
ruszając z córką, aby nieco ją uspokoić.
— Pilnujcie tej
upartej dziewczyny, bo jeśli wdała się w matkę, a wszystko na to wskazuje,
będzie z nią masę problemów.
Westchnął ciężko
Tom, po czym również wrócił do środka. Te dwie kobiety prędzej, czy później go
wykończą. Z jedną jakoś sobie radził, ale dwie? „Salazarze dopomóż…”.
— Może mi ktoś w
końcu powiedzieć, o co tu chodzi?
Zapytał po dłuższej
chwili Draco, nie za bardzo się orientując, co tu przed chwilą zaszło.
— Od pierwszego
września robimy za goryli Riddle.
Teodor nie wyglądał
na ani trochę poruszonego powierzonym im zadaniem w przeciwieństwie do Dracona,
który po raz kolejny nie wierzył w to, co słyszy.
— Możesz się
wyrażać jaśniej?
— Snape przenosi
Hermionę do Slytherinu, a my mamy jej pilnować. Z tego, co wiem, to jest
warunek jej powrotu do szkoły.
Wyjaśnił spokojnie
Blaise, który nawet się cieszył z takiego obrotu sprawy. Lord tylko mu ułatwił
zbliżenie się do całkiem niezłej dziewczyny. Nie zamierzał zmarnować takiej
szansy.
— To są chyba
jakieś jaja.
Stwierdził z
niedowierzaniem Draco, ponownie siadając na murku. Ten rok szkolny jeszcze się
nawet nie zaczął, a on już wiedział, że będzie ciężko. Jednak nawet przez myśl
mu nie przeszło, że te kilka miesięcy raz na zawsze zmieni jego życie.
Witam.
Jak
to szybko czas leci, nawet się nie obejrzałam, a tu już szósty rozdział.
Przyznam szczerze, że jest on taką moją perełką i jestem z niego cholernie
dumna, bo w końcu grunt to skromność.
Doczekaliście
się konfrontacji głównych bohaterów, która mam nadzieję sprostała waszym
oczekiwaniom, o czym poinformujecie mnie w komentarzach, a przynajmniej na to
liczę.
Laf
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńLecę czytać :*
~Hope ^^
Ale świetny rozdział! Tak mnie zaciekawiłaś, że chyba nie wytrzymam do następnego piątku. Nie, nie, nie. Tylko niech Diabeł nie przystawia się do Mionki, bo go uduszę! :p Notka bardzo długa i miło się ją czytało :) Draco taki zły XD Hah... najlepsze było gdy Seniora zatkało :DD Czy Albus, zabije Hermę? Nieeee.
UsuńPozdrawiam,
Weny,
~Hope ^^
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńS-U-P-E-R.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam też twojego pierwszego bloga i też był super.
A tak się składa ,że to moja ulubiona tematyka.
Pozdrawiam i weny życzę
Fantasia.
Świetny rozdział ;))
OdpowiedzUsuńbardzo podoba mi się moment z Lucjuszem <3 Rawr ;**
Nie wiem, co jeszcze mogę napisać!
Po prostu CUUUUUDOOOOOOO <3 <3 <3
Pozdrawiam i życzę duuużo weeny. ;*
I możesz być dumna, bo to zdecydowanie jest perełka :)
OdpowiedzUsuńKurcze, już się nie mogę doczekać powrotu bohaterów do szkoły :)
Pozdrawiam A.
Cudowny <3 Akcja z Draco świetna ^^ Jeju chcę już następny! ;d
OdpowiedzUsuńCzekam i pozdrawiam
~Alicja
Genialny rozdział! haha zachowanie Draco mnie rozbroiło , ale podobało mi się ,bo był szczery :) oh teraz będe niecierpliwie czekać na początek roku szkolnego ! Ciekawe jak Hermiona będzie znosiła towarzystwo swoich "goryli" :D ?
OdpowiedzUsuńPodrawiam i życzę dużo weny !
Jej! doczekałam się! :33 Uchuchu będzie się dzialo :3 Blais'e łapy precz od Mionki,ona tylko dla Draconka :D XD Życzę duużo weny :)
OdpowiedzUsuńPozdraiwma Luxianna M.
Ooo, nowy rozdział! :D
OdpowiedzUsuńAż szczerzę się jak głupia xd
No dobra, a teraz w związku z rozdziałem:
-oczywiście jak zwykle jest niesamowity, cudowny itd. itp. <3
-bardzo podoba mi się zachowanie Hermiony w stosunku do Tom'a (nie jest przykładną córeczką i jest po prostu taka naturalna, co jest OGROMNYM plusem)
-uwielbiam to jak Snape znęca się nad innymi (co jest dziwne, patrząc na to, że uwielbiam Gryfonów, a Ślizgonów nie cierpię), ale tutaj to już było trochę okrutne, bo przecież Harry i tak się o wszystko obwinia, co oczywiście nie usprawiedliwia, że postępuje zbyt nierozważnie i pochopnie
-Malfoy, chociaż nie lubię go, to w parringu z Hermioną go kocham (wtedy nie jest takim dupkiem jak w książce), podoba mi się, że nie płaszczy się przed Mioną i nie stara się na siłę z nią zaprzyjaźnić
-Crabbe i Goyle? Serio? Przecież nie można być AŻ tak głupim
Dobra, bo za dużo się rozpisałam ;p
Pozdrawiam i życzę weny :)
(postanowiłam zacząć się podpisywać, więc wcześniejsze długie komentarze z anonima, to pewnie moje ;D)
Jeszcze raz pozdrawiam,
Cassie ;)
Ciesze się że akcja rozgrywa się powoli a nie tak jak w innych opowiadaniach że Hermiona już w 2 rozdziale jest po uszy zakochana w Draco -.-. Czytam twoje dzieło z niebywałą lekkością, bardzo podoba mi się twój styl pisania. Rozdział nic dodać nic ująć :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału, ale nauka poszła w ruch...
OdpowiedzUsuńRozdział jest najlepszy, najlepszy, najlepszy i najlepszy. Kocham Draco, jest obłedny! Taki, jaki powinien być prawdziwy Malfoy w swej odsłonie.
Jeszcze Blaise, nice. :)
Czekam na kolejny rozdział, bardzo mocno czekam... Cholernie mocno. :(
Pozdrawiam!
ZAKOCHAŁAM SIĘ!
OdpowiedzUsuńDobrze napisałaś... wisienka na torcie :3 Był nieziemski, wspaniale mi się go czytało, a pod koniec jak zawsze było mi mało. Spotkanie między głównymi bohaterami wyszło ci naturalnie. Draco był... starym Draco, jednak pokazałaś, że w środku coś ciągnie go do Hermiony. Jestem pozytywnie zaskoczona, że wkręcisz Zabiniego w podchody do Mionki. Myślę, że wyjdzie to ciekawie. Smok kontra Diabeł... będzie gorąco :P Theodor wydaję mi się, że zaprzyjaźni się z nią. Lubię jego postać w twoim opowiadaniu. Postać Hermiony w tym rozdziale przedstawiłaś najdokładniej i dzięki temu, bez problemu wyobrażałam sobie, każdy jej ruch i przyzwyczaiłam się już do jej charakterku, dlatego może lepiej jest mi wyobrażać sobie jak zareaguje na różne sytuację. Co jeszcze mogę napisać? Jestem oczarowana! <3
Życzę weny i zapraszam do mnie na pierwszą część miniaturki :)
http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
Boski <3
OdpowiedzUsuńcudowny! czekam na kolejne <3
OdpowiedzUsuńGenialny, jak zwykle ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam rozmowy Toma i Hermiony, ich charaktery są wspaniałe. Świetne jest to, że Draco nie ma zamiaru się podlizywać, nie spodziewałam się niczego innego, będzie mega ciekawie ^^
Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów, pozdrawiam ♥
I bardzo dobrze! Gdybym była tak samo utalentowana jak ty i znajdowała się po drugiej stronie tego blogu również byłabym z niego cholernie dumna. Rozdział... majstersztyk! I chyba każdy się ze mną zgodzi, że jeden z najlepszych w tej historii. Kochana... intrygujesz coraz bardziej, co powoduje, że pragnę już poznać koniec! A tu dopiero początek :C Ale wierni czytelnicy na pewno z tobą ostaną do końca ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Lorelej ♥♥♥
rozdział genialny, nie mógł wyjść lepiej! świetnie, że wreszcie dowiedzieliśmy się o dzieje się w zakonie.... wkurza mnie dumbledore, nigdy go nie lubiłam, a tutaj kolesia normalnie nie cierpię!!! konfrontacja hermiony i draco wyszła idealnie :) jestem zachwycona i żałuję, że tak szybko skończył się rozdział :) niecierpliwie czekam na kolejny :) no i oczywiście czekam na akcje w hogwarcie :) muszę przyznać, że ten blog jest jednym z moich ulubionych, a dlaczego? cenię historie, które mają w sobie coś, co pozwala mi je wyróżnić spośród masy innych... takie, których nie zapominam.... pisz pisz, bo chcę więcej :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię ci się, że jesteś z tego rozdziału 'cholernie dumna', bo wyszedł cudownie i jest zdecydowanie najciekawszy (zresztą nie mogłam się doczekać tego momentu). Harry i Ron... no cóż... Muszę przyznać, że czasami swoją postawą wręcz mnie rozwalają. Zresztą zostawili swoją 'przyjaciółkę' na pastwę losu, to teraz niech zżera ich sumienie. Ciekawe jak zareagują na przeniesienie Hermiony. I nadal zastanawia mnie, czy postanowisz zataić fakt, że Herm jest tym kim jest, czy to rozpowszechnisz. Cieszę się, że mimo wszystko dziewczyna nie poszła na rękę Voldemortowi i nie ma zamiaru udawać, że jej stosunek do Śmierciożerców może się zmienić. Właśnie za to sobie ją cenię... Nie dziwię się postawie Draco. Ktoś taki jak on nigdy by się jej nie podlizywał (on chyba jako jeden z nielicznych ma swoją godność). Dobrze wiedzieć, że wykazuje jednak jakimś zainteresowaniem co do Hermiony... No i trójka Ślizgonów jako jej osobiści 'bodyguards'. Coś czuję, że może być to całkiem zabawna sytuacja, patrząc na ich wcześniejsze relacje. No i będzie to szok dla uczniów chyba, że będą starć się z tym nie obnosić. A co do ewentualnego podrywaniu Hermiony przez Blaise'a... to jestem za. Doda to fajnego 'smaczku' (dziwne zdrobnienie, ale akurat mi pasowało) do fabuły. Czekam na nowy rozdział... :D
OdpowiedzUsuńAhahaha kocham <3
OdpowiedzUsuńświetnie :) zaczyna się ciekaw akcja ja chcę więcej :) pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle wspaniały i do tego jaki długi *.*
OdpowiedzUsuńA Hermiona pyskuje Xd
Czekam na kolejny rozdział :-)
Świetnie, że wreszcie pokazałaś sprawę zniknięcia Hermiony z pozycji Zakonu. Brakowało mi w tym trochę emocji, ale to nic :). Postawa Miony jest idealna. Trzyma się przy swoich przekonaniach i nie pozwala 'przerobić' na arystokratkę :D Tom też jest genialny - taki, jaki powinien być jako ojciec. Rozdział trzyma wysoki poziom i zachęca do dalszej lektury.
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na kolejną odsłonę i życzę dużo weny.
Pozdrawiam, Invisible.
Aaaa cudowne!!!
OdpowiedzUsuńZakochałam, się w tym blogu!
Ta historia jest boska!
Czekam szaleńczo na powrót do szkoły, ale też mnie zaciekawiłaś tym,że Miona podoba, się Zabiniemu. Oj będzie się działo :D
Cholernie podoba mi się charakter Hermiony.
Całuje i życzę weny
Nuśka
Te opowiadanie to mistrzostwo świata. Wszystko tu jest świetne a kanon całkiem nieźle zachowany co raczej jest rzadkością ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadania ;)
Pozdrawiam i weny życzę :)
PS. Zapraszam na nie-oceniaj-po-pozorach-dramione.blogspot.com
Awwww <3 Nareszcie ! Mam wrażenie, że Riddle będzie sprawiała duuuużo problemów ślizgonom. O mamciu, już od pierwszych rozdziałów "zakochałam się" w postaci Julianne <3 Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuń/ Paulaaa
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńSeverus pojawiający sie na zebraniu Zakonu- cudo.
I ta rozmowa z Albusem.
Hermiona miała śliczną sukienkę.
Miona niesamowicie zagięła arystokratów.
Nie dziwię się, że denerwuje ją to ich przymilanie się.
Coś czuję, że ten rok będzie ciekawy.
Mając takich opiekunów...
Ach, ten Tom. Przecież Hermiony nie da się tak łatwo zniechęcić.
Intryguje mnie stosunek Draco do Hermiony.
Zresztą przemyślenia Miony o nim i jej reakcje też są ciekawe.
Jestem bardzo ciekawa co dalej.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Dziękuje za piękny rozdział w moje urodziny ^^
OdpowiedzUsuńO jezu, jezu genialne, po prostu genialne, dopiero dziś doczytałam te 4 nowe rozdziały , bo wcześniej nie miałam jak, jest wspaniałe. Czekam na kolejny rozdział,
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam,
Tsuki <3
Ja juz chcem nowy rozdział
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie :* Spodobało mi się od początku bo jest takie. .. inne od tych które dotąd czytałam. :) Masz genialny styl pisania i pomysł.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;)
Świetnie szkicujesz portrety psychologiczne bohaterów, są wyraziste i ciekawe. Bardzo podobał mi się opis zmian społecznych po ujawnieniu pochodzenia Hermiony, jakże realistyczny. No i w tym kontekście świetnie wpisane są decyzje i wybory Hermiony, uderzające czytelnika swoją prawdziwością i brakiem zakłamania. Powiem: totalną niechęcią do zakłamania i obłudy. Podoba:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :) Jestem bardzo ciekawa jakim żywiołem będzie posługiwała się Hermiona :) Z.
OdpowiedzUsuńWeny i czekam nn Z.
UsuńŚwietne opowiadanie *.* rozdział cudny. Możesz być z siebie dumna. Nie mogę doczekać się powrotu Miony do Hogwartu...
OdpowiedzUsuńEme
Świetne! :3
OdpowiedzUsuńJak zwykle oczywiście... ;)
Malfoy, Blaise i Nott? Uh, będzie się działo :D Darmione forever! <3 Ciekawi mnie powrót Hermiony do Hogwartu i to nawet bardzo, muszę przyznać *.* A Twój sposób ukazania "innego" Dumbledora to po prostu cudo! <3
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!
Serdecznie pozdrawiam i życzę duuużo weny, abyś szybko zaspokoiła moją ciekawość ;)
Buziaki,
Twoja Kara :*
A, no i zapraszam na Demigodsowy Prorok: http://demigodsowy-prorok.blogspot.com/.
UsuńDobry, nawet bardzo.:)
OdpowiedzUsuńGenialny! Nie no, uwielbiam Cię!
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest cudowne. Fajnie, że Blaise'a, hm, ciągnie do Hermiony. Zobaczymy co z tego wyniknie.
Swoją drogą zazdroszczę Hermiony opieki. Malfoy, Zabini i Nott? Nie pogardziłabym.
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny :)
http://ciemna-strona-dramione.blogspot.com/
Jak zawsze genialna <3 !
OdpowiedzUsuńJeen!
OdpowiedzUsuńŚwietny.
kiedy kolejny, jestem mega ciekawa ^_^
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Świetne! !! Piszesz boskie rozdziały i wprowadzasz tak cudowne emocje, że jeszcze chwila a zemdleję. Czekam na następny rozdział z Panienką Riddle w roli głównej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRozdział boski! Naprawdę, świetnie napisany, opisany i wgl ;) Fajnie, że teraz Ron i Harry siebie obwiniają, w tym opowiadaniu strasznie mnie wkurzają ;) i Draco jest świetny w tym rozdziale i już nie mogę się doczekać powrotu do szkoły i tego, że Hermiona będzie w Slytherinie ;) Komentarz chaotyczny, ale rozdział po prostu genialny ;) Nie mogę się już doczekać kolejnego ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
PS. Na http://dramione-never-forget-you.blogspot.com/ pojawił się 3 rozdział ;)
Rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :*
Pozdrawiam Lilith :3
Cudownie! Uwielbiam to opowiadanie! Charakterwk Hermiony jest idealny a w połączeniu z charakterem Malfoya tworzy idealną calosc!
OdpowiedzUsuńNie moge sie juz doczekac dalszego rozwoju akcji!
Pozdrawiam
Czarna Róza
Nie no padłam reakcja Hermiony ...
OdpowiedzUsuńPo prostu bezcenna. Już wyobrażam sobie co będzie jak wrócą o szkoły
Super rozdział chyba nie doczekam się następnego <3
Czekałam na ten rozdział ;)
OdpowiedzUsuńHa! reakcja Herm na te wszystkie lizusostwa Śmierciożerców była genialna ;) Oj, ma dziewczyna charakterek nie ma co ;)
A postać Snape`a jest świetna - taki przebiegły Ślizgon, ale strasznie go lubię.
Będzie ciekawie w Hogwarcie ;)
Pozdrawiam
Strasznie podoba mi się podejście Dracona. Jest szczery, autentyczny, a to właśnie lubię najbardziej :) Crabbe i Goyle to idioci, ale żadna w tym nowość :> czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńo kurwa... haha dobre to :D oj zmieni się zmieni jego życie :D nie mogę z tego jak się płaszczyli przed Hermioną hihi no po prostu boskie czekam do piątku na kolejny :D
OdpowiedzUsuńlub innego dnia :D
UsuńHej. :) Pragnę poinformować, że kasuję blog http://samotna-wisnia.blogspot.com/ , więc informuj mnie o nowych notkach na gg 430 195 36 .
OdpowiedzUsuńKiedy nn? Piszesz super, nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńO której godzinie następny rozdział? Będę odliczać sekundami. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3 Nie mogę się już doczekać jak Hermiona będzie w Hogwarcie ;)
OdpowiedzUsuńmatko Twój blog jest niesamowity! Czytałam już La Fin De La Vie i zdecydowanie stwierdzam że kocham Twoją twórczość i styl pisania i język i po prostu wszystko <3 Sam pomysł na fabułę jest genialny i bardzo ciekawy a poza tym idealnie połączyłaś to z treścią książki i do tego w taki sposób, że nie wyszło to ani tandetnie ani zbyt przekombinowane :D Osobiście jestem zachwycona i nie mogę doczekać się następnych rozdziałów <3
OdpowiedzUsuńPS. Przez Ciebie prawdopodobnie nie zdam matury bo zamiast się uczyć to będę czytać (lub rozmyślać co będzie dalej i kiedy pojawi się następny rozdział) :D
Pozdrawiam, Cherie.
Ciekawe co się stanie za kilka miesięcy... ;)
OdpowiedzUsuń------
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Fajnie, że Draco nie zmienił nastawienia do Hermiony. :) Oczywiście domyślam się, że potem się to zmieni, ale dobrze, że nie tak od razu.
OdpowiedzUsuńAaaa podoba mi się! <3 i fajnie, ze w sumie Hermiona nadal nie dogaduje sie z Malfoyem, ale pewnie juz niedlugo....!
OdpowiedzUsuńKurczę... nie wiem co powiedzieć... napisać.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze- rozdział przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.
Ale od początku.
Fajnie, że Harry'ego i Ronald'a zaczęły w końcu gryźć wyrzuty sumienia. Prawidłowo chłopcy, jestem z was dumna.
I jeszcze ten komentarz Snape'a w Norze:
"- Musimy ją odbić!
Zadeklarował Ron, na co Severus spojrzał na niego, jak na skończonego kretyna, za którego zresztą go uważał.
- Życzę ci powodzenia Weasley. Daj znać jak znajdziesz nieuchwytną twierdzę Lorda i nie dasz się zabić, co jest bardziej, niż niemożliwe."
Mówiłam już, jak ja Go Kocham??!!! (Severusa. nie Ronald'a)
Nie?
To powiem teraz- Kocham, kocham, kocham, kocham, kocham...
Dumbledor, mój kochany 'Bad Boy'.
Czy to dziwne, że lubię tą wersje dyrektora?
Może odrobinkę...
Ale z drugiej strony ja nie jestem normalna, więc... no cóż...
Bal... Ach bal. Najlepsza scena 'rozmowy' z Lucjuszem.
Vincent i Gregory... brak słów. Nigdy nie sądziłam, że można być 'aż tak' głupim. Ale jak widać, jednak można.
Draco, Draco, Draco. Bardzo podoba mi się, że Hemiona i Malfoy Junior, nie zmienili nastawienia wobec siebie nawzajem- na razie ;)).
Ogólnie- kocham Dramione, ale wkurzają mnie opowiadania w których Draco już w trzecim rozdziale zamienia się w uroczego blondyna z uśmiechem anioła, a Hermiona, od tak, zapomina o tym wszystkich upokorzeniach i obelgach kierowanych w jej stronę z bezpośredniej inicjatywy Malfoy'a i zakochuje się w nim bez pamięci. A na końcu odchodzą razem w stronę zachodzącego słońca, trzymając się za dłonie...
Uch... ale się rozpisałam.
No nic, pozostaje mi tylko wziąć się za dalsze czytanie, ażeby zaspokoić moją palącą żywym ogniem ciekawość.
Całusy i pozdrowienia~ Sheila
P.S. Przepraszam znowu za mój bardzo chaotyczny komentarz, ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że jest 1:00 w nocy, więc mój mózg zaczyna coraz wolniej pracować.
O kurdeee 0.0 Hahaha zgaszenie seniorów przez Hermione było genialne ^-^ ale że niby trójca Slytherinu ma się nią zajmować ?? Ciężko to widzę :/ Rozdział jak zawsze genialny ;))
OdpowiedzUsuń/Kasia
Świetny rozdział ! :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, domyślałam się, że jej opiekunami będą Draco i Blaise, ale na Teo nie wpadłam :D xD
Lecę czytać dalej ;*
~~Miona_Malfoy_♡
Czy tylko ja uśmiecham się do ekranu czytając reakcje dracona na wieść iż Hermiona jest córką Voldemorta ? ;) Świetne ;) już się zastanawiałam co tam u rona i reszty i znów zaspokoiliśmy moja ciekawość ;) rozdział świetny czekam na powrót do Hogwartu ;)
OdpowiedzUsuńUuuuuuuuuuuuu!!! Genialnie!! Boże aż dupa boli od czytania słów belli albo lucka XD A Draco jak to Draco cały czas jest sobą i bardzo dobrze!!
OdpowiedzUsuńCześć! ;) No, no Dumbledore'owi pali się grunt pod nogami! ;) Chciałabym widzieć miny Śmierciożerców jak się dowiedzieli kim jest córka ich Pana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!