— Jesteście pewni,
że to bezpieczne?
Julianne z
niepokojem słuchała wywodów Snape’a, który przedstawiał jej i Tomowi dokładny
przebieg rytuału. Prawdę powiedziawszy, to wszystko ją przerażało. Jej mała
córeczka miała zostać poddana jakiemuś starożytnemu obrzędowi, o którym na
dobrą sprawę nie wiedzieli za wiele. Nie raz próbowała o tym rozmawiać z Tomem,
lecz w tym przypadku jej zdania nie brano pod uwagę. Hermiona zgodziła się na
to wszystko, a to jej przyzwolenia potrzebowali najbardziej.
— Raczej nie
odnotowano żadnych zgonów, więc…
— Raczej?!
— Julianne, uspokój
się. Nic jej nie będzie, a zyska naprawdę wiele.
Tom nie podzielał
obaw żony. Ufał Severusowi na tyle, aby wiedzieć, że Hermionie nic nie będzie.
Poza bólem, który nie był najwyższą ceną za taki skarb, nic jej nie zagrażało.
— Kiedy możemy
zaczynać?
Zapytał Lord, chcą
uniknąć dalszej dyskusji z przewrażliwioną żoną.
— Nawet teraz.
Eliksir jest gotowy, więc brakuje tylko waszej córki.
— Błyskotka!
Przed Tomem niemal
natychmiast zmaterializowała się drobna skrzatka, która zmieniła się nie do
poznania. Teraz przez cały czas była czysta, a zamiast starej szmaty nosiła
ładną, granatową sukienkę. Zresztą nie tylko ona prezentowała się o wiele
lepiej. Hermiona, gdy tylko odkryła, że w Riddle Manor jest więcej skrzatów,
natychmiast postanowiła się o nie zatroszczyć. Dzięki pomocy pani Riddle teraz
każdy z nich miał schludne ubranko, własne posłanie i nakaz kąpieli co najmniej
trzy razy w tygodniu w wyznaczonej dla nich łazience. Skrzaty były wprost
wniebowzięte i wdzięczne do tego stopnia, iż jeszcze gorliwiej służyły swoim
panom, a w szczególności panience Riddle, która nie szczędziła im pochwał i
traktowała je nadzwyczaj łagodnie.
— Czym mogę panu
służyć?
— Sprowadź tu
Hermionę.
— Oczywiście panie,
Błyskotka już pędzi.
Skrzatka skłoniwszy
się nisko, przeniosła się do pokoju swojej pani. Zastała Hermionę siedzącą na
kanapie z jakąś wyjątkowo grubą książką. Panna Riddle bardzo dużo czasu
spędzała na wertowaniu woluminów od Julianne oraz tych, które sama znalazła w
bibliotece. Chciała dowiedzieć się jak najwięcej na temat mocy, którą już
niebawem miała posiąść. Rodowe księgi Puissance’ów bardzo jej w tym pomogły.
Wiedziała przynajmniej, czego może się spodziewać i jak zapanować nad bez
wątpienia potężnym darem. Teraz dużo zależało jeszcze do tego, nad jakim
żywiołem przyjdzie jej panować. Każdy z nich był inny, wymagała innego
podejścia i predyspozycji. Prawdę powiedziawszy, już się nie mogła doczekać,
kiedy odkryje swój. Nie denerwowała się rytuałem, psychicznie zdążyła się
przygotować na ból. Właściwie wolałaby, jak najszybciej mieć to już za sobą,
dlatego ucieszyła się
na widok swojej
skrzatki.
— Witaj, Błyskotko.
Przywitała się
grzecznie Hermiona, odkładając czytaną książkę na stolik.
— Dzień dobry,
panienko. Pan kazał Błyskotce przyprowadzić panienkę do lochów.
Hermiona nie
zdziwiła się na wzmiankę o podziemiach, gdyż już wcześniej została
poinformowana, że to tam ma się wszystko odbyć.
— Oczywiście, a
mogłabyś nas tam przenieść za pomocą teleportacji?
— Jak sobie
panienka życzy.
Hermionie bardzo
odpowiadała taka opcja. Im szybciej to się zacznie, tym lepiej. Mimo wszystko
wolała mieć ten rytuał za sobą. Dlatego też podniosła się z kanapy i podeszła
do skrzatki. Wyciągnęła rękę, aby Błyskotka mogła ją ująć, lecz ta spojrzała na
nią nieco niepewnie, a wręcz z lękiem.
— Nie bój się,
możesz mnie wziąć za rękę.
Hermiona uśmiechnęła
się do niej zachęcająco, a skrzatka ostatecznie spełniła jej prośbę. Nie mogła
przywyknąć, że jej pani traktuje ją tak… normalnie. Hermiona była miła, nigdy
na nią nie krzyczała, za wszystko dziękowała i nie traktowała jej z góry. Dla
Błyskotki to wszystko naprawdę wiele znaczyło. W końcu skrzatka teleportowała
się z Hermioną do lochów, gdzie wszyscy czekali już gotowi.
— Dziękuję ci,
Błyskotko, możesz odejść.
Służka ukłoniła
się, po czym zniknęła z cichym trzaskiem. Tom z trudem powstrzymał się od
prychnięcia. Fanaberie jego córki odnośnie do skrzatów były dla niego
kompletnie niezrozumiałe. Wolał jednak nie poruszać po raz kolejny tego tematu,
gdyż teraz mieli ważniejsze rzeczy na głowie.
— Wszystko jest
gotowe, więc możemy zaczynać.
Oznajmił Tom, na co
Hermiona skinęła tylko głową.
— Musisz to wypić.
Severus podszedł do
dziewczyny, podając jej kielich z eliksirem, którego kolor ciężko było
jednoznacznie określić. Najgorszy jednak miał zapach, pod którego wpływem
Hermiona skrzywiła się z obrzydzenia.
— Co to jest?
Zapytała, patrząc
nieufnie na eliksir. Tak ohydnej i cuchnącej brei jeszcze nie wiedziała i
wolała nawet nie myśleć, jak to smakuje.
— Daruję ci
składniki, bo zwymiotujesz, zanim spróbujesz. Masz to wypić i tyle.
Ostatecznie Hermiona
nie myśląc o tym, co zamierza, zacisnęła powieki i przysunęła kielich do ust.
Gdy tylko poczuła smak płynu, miała ochotę natychmiast go wypluć. Eliksir
Wielosokowy przy tym czymś smakował niczym sok dyniowy. Z trudem przełknęła
cały wywar, krztusząc się nim w międzyczasie. Po chwili poczuła w brzuchu
dziwny ciężar i tępy ból, który przyprawił ją o lekkie zawroty głowy.
— Jak się czujesz?
Zapytał Severus,
choć pytanie to nie było wywołane troską o stan dziewczyny. Musiał wiedzieć,
czy eliksir osłabiający blokadę i umożliwiający jej zniszczenie zaczął już
działać.
— Dziwnie.
To słowo najlepiej
określało jej stan. Nie czuła jako takiego bólu, choć ciężar w jej wnętrzu nie
należał do przyjemnych rzeczy.
— Czyli czas na
krew.
Mówiąc to, Snape
wyciągnął sztylet i podszedł do rodziny Riddle’ów.
— Muszę przeciąć
wasze dłonie. Krew Hermiony musi się znaleźć na waszych ranach. Potem złapiecie
się za ręce, żeby to wszystko połączyć i zwiększyć przepływ magii.
Wszyscy przyjęli to
dość spokojnie. Nie podważali tego, co mówił Severus, gdyż każdy w mniejszym
lub większym stopniu ufał mu, a już na pewno jego wiedzy. Snape najpierw zajął
się Tomem i Julianne, dlatego Hermiona korzystając z okazji, sięgnęła do
kieszeni, wyciągając z niej średnich rozmiarów czarny scyzoryk. Jego ostrze po
rozłożeniu, mimo iż nie za duże było naprawdę ostre. Rzadko zdarzało jej się z
nim rozstawać od ponad trzech lat. Nie myśląc zbyt wiele, wyciągnęła przed
siebie lewą dłoń i jednym płynnym ruchem przecięła ją po całej długości.
Skrzywiła się nieco, czując niezbyt przyjemne pieczenie, ale to wszystko. Nie
była świadoma, że całemu jej zabiegowi z lekkim zdziwieniem przyglądała się
pozostała trójka, która miała to już za sobą.
— Gotowe.
Oznajmiła
niewzruszona Hermiona, chowając nóż do kieszeni. Jedną dłoń nadal trzymała
przed sobą, gdyż dość obficie ciekła z niej krew. Jako pierwszy z szoku
otrząsnął się Severus.
— Trzeba połączyć
waszą krew.
Hermiona podeszła
do rodziców, którzy również stali z wyciągniętymi dłońmi. Najpierw uniosła rękę
nad raną Julianny. Krople dość szybko spłynęły na dłoń kobiety, łącząc się z
jej krwią. Po chwili to samo zrobiła z Tomem, aż końcu oboje mieli na rękach
krew córki.
— Czas na
najważniejszą część. Nie wiem, jak to dokładnie wygląda, ale nie możecie
panikować. Rytuał musi zostać doprowadzony do końca i wymaga skupienia, jasne?
Cała trójka skinęła
głowami na znak zgody.
— Tom, Julianne
złapcie się za ręce i zaczynamy.
Po tych słowach
Severus wycofał się, stając pod jedną ze ścian i czekając na to, co zaraz
nastąpi. W tym momencie jego rola się skończyła. Teraz już wszystko zależało od
Riddle’ów. Małżeństwo złapało się za poranione dłonie, ignorując lekki ból.
Teraz ich myśli zajmował wyłącznie rytuał, a wszystko inne zeszło na dalszy
plan. Hermiona cofnęła się o dwa kroki, przez co stanęła na środku
pomieszczenia. Dopiero teraz zaczęła odczuwać lekki strach, głównie przed
nieznanym. Tak na dobrą sprawę nie miała pojęcia, co się z nią za chwilę stanie
i chyba to wzbudzało w niej największy lęk. Nie zamierzała się jednak wycofać.
Zależało jej na tym, aby odzyskać utraconą część siebie. Tom i Julianne
wyciągnęli przed siebie różdżki, celując nimi w córkę. Spojrzeli na siebie
przelotnie, a Lord ujrzał w oczach żony strach. Skłoniło go to do delikatnego
ściśnięci jej dłoni i powiedzenia bezgłośnie:
— Będzie dobrze.
Julianne skinęła
delikatnie głową, choć słowa Toma wcale jej nie uspokoiły. Tak strasznie się bała
o Hermionę. Dopiero świadomość, że wszystko poszło po ich myśli, a ona jest już
bezpieczna, byłaby w stanie ukoić jej nerwy.
— Zaczynamy na
trzy. Raz… dwa… trzy…
W tym momencie
oboje zaczęli recytować wcześniej wyuczoną formułkę zaklęcia.
— Magicis tergo se ostendere. Interlocking die…
Z różdżek
Riddle’ów wypłynęły białe strumienie światła, które ugodziwszy Hermionę,
powaliły ją na ziemię. Dokładnie w tym momencie z jej gardła wydobył się
przeraźliwy pisk, nad którym nie była w stanie zapanować. W momencie uderzenie
w nią zaklęć, poczuła, jakby w jej wnętrzu rozpalił się ogień, który aktualnie
trawił ją od środka. Słysząc o tym, że rytuał ma być bolesny, nawet przez myśl
jej nie przeszło, że będzie zmuszona do noszenia takich katuszy. Jej ciało
mimowolnie wiło się po podłodze, jakby dostała ataku padaczki. Nie słyszała już
nawet dalszej części zaklęcia rzucanego przez jej rodziców.
— Sanguis sanguinem ei valuit. Et immittam in eam
famem et primum. Redeant dona collocandi. Et iterum in venas influit in
sanguinem.*
Z każdą chwilą
białe promienie stawały się coraz jaśniejsze, a krzyki Hermiony głośniejsze.
Gdyby tylko była w stanie błagać, aby przestali, bez wątpienia by to zrobiła.
Każda komórka jej ciała wyła z bólu, lecz ukojenie nie przychodziło, a ogień
przybierał na sile. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. Gdy Tom i Julianne
skończyli wypowiadać formułkę zaklęcia, w jednej chwili światło wypływające z
ich różdżek zmieniło kolor na szkarłatny, a ciało Hermiony poderwało się z
podłogi i zawisło półtora metra nad ziemią. Dziewczyna nagle poczuła, że coś
zaczyna rozrywać ją od środka. Nadszedł czas na najważniejszą, a zarazem
najgorszą część rytuału – ostateczne zniszczenie blokady. Od tego zależało, czy
wszystko zakończy się sukcesem. Teraz jednak Hermiona była w stanie myśleć
tylko o tym, że chce umrzeć. Nie liczyło się już nic, poza przeraźliwym bólem,
pod którego wypływem jej lewitujące ciało wygięło się w łuk, a krzyki
przypominały bardziej piski zarzynanego zwierzęcia. Kolejną osobą, która w tym
pomieszczeniu przeżywała katusze z tą różnicą, że psychiczne była Julianne.
Widok córki przeżywającej niewyobrażalne męki rozrywał jej serce na kawałki.
— Musimy to
skończyć.
Powiedziała w końcu
łamiącym się głosem, gdy czas mijał, a Hermiona nadal wisiała w powietrzu,
wyjąc z bólu. Widząc ją w takim stanie, pani Riddle pragnę wziąć na siebie jej
cierpienie, zrobić cokolwiek, byleby to zakończyć.
— Nie możecie. Nie
wiemy, jak by się to dla niej skończyło. Skupcie się, bo rozpaczanie nic ci tu
nie da!
Tym razem głos
Severusa nie był tak surowy, jak zwykle. Teraz najzwyczajniej w świecie
współczuł tej dziewczynie i tak jak każdy pragnął zakończenia tego rytuału.
Skoro zwykle nieugięta Hermiona teraz wyła z bólu, musiała naprawdę cierpieć.
Nie był potworem, aby pozostać na to wszystko obojętnym.
— Ale…
— Julianne, ona da
radę, tylko się skup.
Tom mówiąc to,
mocniej ścisnął dłoń żony. On również niczego tak nie pragnął, jak zakończenia
rytuału. Może i na co dzień kłócili się z Hermioną, ale to nie zmieniało faktu,
że w głębi duszy zawsze chciał dla niej jak najlepiej. Nie potrafił tego okazać
i najprawdopodobniej już nigdy nie miał się tego nauczyć.
— Ona cierpi!
— Jest silna, dla
niej nie ma rzeczy niemożliwych!
Do Hermiona słowa
zebranych docierały jakby z daleka, ale ostatnie zdanie wypowiedziane przez
Toma usłyszała doskonale i w tym momencie to się stało. Poczuła, jak coś w niej
pęka, a ogień gaśnie, podobnie jak strumień szkarłatnego światła. Jej krzyki
ucichły, a bezwładne ciało opadło na podłogę. Nie poczuła bólu spowodowanego
upadkiem, ponieważ, gdy tylko ogień ustąpił, jej umysł ogarnął mrok, a
świadomość odeszła w niepamięć. Julianne, gdy tylko zdała sobie sprawę, że to
koniec, puściła rękę męża i podbiegła do córki, padając przy niej na kolana.
— Hermiona,
Hermiona kochanie, powiedz coś…
Prosiła, czując
zbierające się pod powiekami łzy. Jak ona mogła na to pozwolić? Nie
protestowała, a powinna zrobić wszystko, byle oszczędzić swojemu dziecku tego
cierpienia.
— Nic jej nie jest,
zemdlała.
Po wszystkim
Severus odzyskał swoją surową postawę, choć ulżyło mu, że to już koniec. Czułby
się winny, gdyby tej małej coś się stało, a poza tym Julianne rozszarpałaby go
na strzępy.
— Udało się?
Zapytał Tom,
uważnie obserwując córkę. Była blada, a na jej twarz lśniły kropelki potu. Nie
wyglądała najlepiej, ale nikt się temu nie dziwił. Teraz tylko pozostawała
kwestia, czy to wszystko miało sens. Nie przebolałby, gdyby jej cierpienie
poszło na marne. Wiedział, że i Hermionie bardzo zależało na tym, aby odzyskać
to, co zostało jej odebrane.
— Zaraz się
przekonamy.
Odpowiedziała nadal
roztrzęsiona pani Riddle, po czym najdelikatniej jak potrafiła, przekręciła
córkę na lewy bok, gdyż do tej pory leżała na plecach. Odsunęła jej bluzkę, aby
odkryć prawą łopatkę i ujrzała tam to, czego oczekiwała. To sprawiło, iż
poczuła minimalną ulgę. Czyli jednak to wszystko nie poszło na marne.
— Udało się.
To powiedziawszy,
Julianne przesunęła się tak, aby i mężczyźni mogli zobaczyć znajdujący się na
prawej łopatce dziewczyny czarny znak czterech
żywiołów.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Od balu minęły dwa
dni, które Draco Malfoy spędził głównie w swojej sypialni. Nie miał szczególnej
ochoty nigdzie wychodzić, a poza tym w głowie cały czas siedziało mu zadanie
powierzone im przez Voldemorta. Jak oni niby mieli pilnować Hermiony Riddle?
Nie dało się ukryć, że do dobrych relacji było im daleko. Pięć lat kłótni
zrobiło swoje i wątpił, aby nagle uległo to zmianie. Poza tym sama Riddle nie
przejawiła chęci do zmiany tych relacji, zresztą nie tylko w ich przypadku. Ojciec
opowiedział mu o tym, jaki popis dała na balu, co w sumie szczególnie go nie
zdziwiło. Może i na co dzień sprawiała wrażenie spokojnej i grzecznej, lecz gdy
ktoś naprawdę zaszedł jej za skórę, stawała się niczym wulkan, mogący w każdej
chwili wybuchnąć. Przekonał się o tym kilka razy, gdy jego chamskie odzywki i
dogryzanie wyczerpały jej cierpliwość. Nawet ze swoim niskim wzrostem i raczej
nieszkodliwym wyglądem potrafiła przestraszyć, choć nie jego. Dracona zwykle
bardziej intrygowała, niż przerażała. Niby normalna dziewczyna, uwielbiająca
naukę i stroniąca od ludzi, a jednak coś w sobie miała i właśnie to „coś” nie dawało mu teraz spokoju. Wcześniej
bez problemu pozbywał się jej ze swoich myśli. Mugolskie pochodzenie dziewczyny
stanowiło mur, którego ni jak nie mógł obejść. Choćby nie wiem, jak była
wyjątkowa, zawsze pozostawała dla niego szlamą. Teraz jednak pojawił się
problem, bo dzielący ich mur zniknął, a on nie mógł wyrzucić Riddle z głowy.
Przez to zadanie w zasadzie wbrew ich woli zostali na siebie skazani, co mimo
wszystko średnio mu odpowiadało. Owszem było w niej coś przyciągającego uwagę,
lecz nie zmieniało to faktu, iż ta dziewczyna doprowadzała go do szału i raczej
nie darzył jej szczególną sympatią, a przynajmniej tak uważał.
— Po co ja w ogóle
o tym myślę?
Mruknął sam do
siebie Draco, przeciągając się na łóżku. Minęła jedenasta, a on nawet nie
myślał, żeby gdzieś się ruszać, czy też zakładać coś poza bokserkami. Śniadanie
przyniosły mu skrzaty, więc po co miałby wstawać? Trwały wakacje, jedyny czas,
kiedy bezkarnie może sobie poleniuchować. Nie przewidział jednak, że jego plany
mogą zostać zniszczone przez dwa pomioty szatańskie, które nazywał
przyjaciółmi. W pewnym momencie drzwi do pokoju bez żadnego ostrzeżenia otwarły
się na oścież, zakłócając tym samym jego spokój.
— Rusz to leniwe
dupsko, Smoku, koledzy przyszli!
Nawet nie musiał
podnosić głowy, aby wiedzieć, kto wpakował mu się do sypialni. Tylko Zabini i
Nott mogli być na tyle bezczelny, aby bez uprzedzenia zwalać mu się na chatę z
samego rana. W bezczelności zdaniem blondyna biła ich na głowę tylko Riddle, o
której swoją drogą miał nie myśleć.
— Możecie mi
powiedzieć, kto was tu do cholery wpuścił?
Zapytał Draco, gdy
jego przyjaciele zdążyli już wyjść na taras, gdzie zwykle przesiadywali.
— Twoja matka, a
teraz z łaski swojej załóż coś na siebie, żeby nas nie katować swoim negliżem i
chodź tu.
Odpowiedział
Teodor, rozsiadając się wygodnie na drewnianym krześle, z nogami opartymi o
barierkę. Uznał, że w taką pogodę najlepiej im będzie na okazałym balkonie.
— Czemu ja się z
wami zadaję?
— Bo nikt inny by z
tobą nie wytrzymał, a teraz przestań marudzić i rusz się w końcu, zakichana
księżniczko.
Blaise jak zwykle
uśmiechał się od ucha do ucha, w międzyczasie stawiając na stolę butelkę Ognistej.
Teodor spojrzał na nią krzywo, ale nic nie powiedział, gdy Diabeł przyniósł z
pokoju Malfoya trzy szklanki. Nie, żeby stronił do Whisky, ale jego zdaniem
picie o tej porze było co najmniej zbędne. Koledzy najwyraźniej nie podzielali
jego zdania, ponieważ gdy tylko Draco zarzucił na siebie szare dresy oraz
czarną bokserkę, od razu sięgnął po wypełnioną bursztynowym płynem szklankę.
— To teraz gadać,
po co przyszliście?
— A czy musimy mieć
jakiś powód, żeby odwiedzić przyjaciela?
— Nie chrzań, Blaise,
bo wszyscy wiemy, że zwleczenie cię z łóżka przed dziesiątą graniczy z cudem,
nie mówiąc o tym, żebyś wstał dobrowolnie.
Draco nie należał
do głupich, dlatego wiedział, że ta dwójka bez zapowiedzi nie przyszłaby tu tak
po prostu.
— Muszę cię zmartwić,
ale Zabiniem padło na mózg.
Do rozmowy włączył
się Teodor, który do tej pory bezmyślnie kręcił trzymaną szklankę, wprawiając
bursztynowy płyn w ruch.
— To akurat wiem od
dawna. Co tym razem wykombinował?
— Bo chodzi o to,
że musimy przemyśleć zadanie od Czarnego Pana.
Blaise zdawał się
najbardziej przejęty tym, co ich czeka. Nott po prostu przeszedł nad tym do
porządku dziennego, a Draco zastanawiał się raczej, jak wytrzyma psychicznie z
tak nieznośną dziewczyną.
— Nie ma o czym
myśleć. Mamy jej pilnować i tyle.
— Smok ma racje.
Tylko ty się tak spinasz.
Blaise spojrzał na
przyjaciół nieco urażony, nie doszukując się u nich ani krztyny zrozumienia.
Czy oni naprawdę byli aż takimi ignorantami?
— Ale posłuchajcie…
— Człowieku, mało
ci, że czeka nas cały rok w jej towarzystwie? Chociaż teraz, póki mamy spokój,
nie gadajmy o Riddle.
Draco miał już tego
po dziurki w nosie. Czy teraz naprawdę wszystko musiało się kręcić wokół córki
Voldemorta? Ile można? Jeszcze, gdyby Hermiona chociaż tego chciała. Sądząc po
jej zachowaniu na balu, czy też nawet w szkole nie lubiła być w centrum uwagi.
Ale kogo to obchodziło? I tak większość nadskakiwała jej na każdym krok, robiąc
z siebie kretynów.
— Mnie to nie
przeszkadza.
— Gadasz, jakbyś
coś do niej miał.
Teodor spojrzał
podejrzliwie na Blaise’a, który uśmiechnął się jeszcze szerzej.
— Nie powiecie mi,
że wam się nie podoba.
Draco słysząc te
słowa, zakrztusił się pitą Ognistą.
— Pogięło cię?!
Wychrypiał, nadal
krztusząc się alkoholem. Zabini zawsze był pokręcony, ale tym razem przeszedł
samego siebie. Że niby teraz podoba mu się Riddle? W sumie to Draco nigdy nie
patrzył na nią w taki sposób. Ze swoim metrem pięćdziesiąt osiem była niska,
szczególnie przy jego stu dziewięćdziesięciu trzech centymetrach wzrostu. Długie
do łopatek włosy prezentowały się całkiem dobrze, ale nic poza tym. Figurę
ciężko było ocenić spod tych wszystkich worków, które miała w zwyczaju nosić
poza szatami, ale z pewnością należała do dość szczupłych dziewczyn. Twarz niby
miała ładną, ale nie wyróżniała się niczym szczególnym. Wyjątek w jej
przeciętności stanowiły duże czekoladowe oczy i pełne usta. Krótko mówiąc, nie
była brzydka, ale żeby od razu się nią aż tak interesować? I to jeszcze kto.
Blaise Zabini, który w bajerowaniu lasek bił na głowę niemal każdego, głównie
dlatego, że startował do większości ładnych dziewczyn. Draco za to zwracał
uwagę tylko na te wyjątkowe, które niestety ciężej było znaleźć.
— Wręcz przeciwnie
niezła jest i chętnie bliżej bym ją poznał, co zresztą zamierzam zrobić.
— Jesteś chory.
— Odezwał się ten,
co przesiadywał z nią na tarasie w czasie balu.
Stwierdził Teodor,
z rozbawianiem przyglądając się kolegom. Blaise wcześniej zdążył mu powiedzieć
o swoim planie poderwania panny Riddle, dlatego jego wyznanie nie zrobiło na
nim wrażenia. Od razu wiedział, że Smok nie będzie zachwycony. Draco zaliczał
się do grupy ludzi z ciężkim charakterem, niechętnych do wszelkiego rodzaju
zwierzeń. Nott jednak znał go na tyle, aby zauważyć, jak niejednokrotnie jego wzrok
ucieka w kierunku Hermiony, co za wszelką cenę starał się ukryć. Właśnie
dlatego z nagłego zainteresowania Blaise’a panną Riddle nie mogło wyniknąć nic
dobrego. Prawdę powiedziawszy, Teodor liczył, że Zabiniemu szybko przejdzie tak
jak niejednokrotnie do tej pory.
— Nie wiem, który z
was jest większym kretynem.
Nieco zirytowany
Draco podniósł się z miejsca i wrócił do pokoju. Wygrzebał z szafki nocnej
paczkę papierosów oraz zapałki, po czym wrócił na balkon. To jeden z
nielicznych wynalazków mugoli, który sobie upodobał. Nie palił rzecz jasna
nałogowo, lecz głównie, gdy coś naprawdę go zdenerwowało, a w tym momencie był
bardzo zły, dlatego postanowił się od stresować w ten jakże przyjemny sposób.
Oparł się o sięgającą mu do bioder barierkę, po czym odpalił wyciągniętego
papierosa i mocno się nim zaciągnął. Przymkną oczy, po chwili wypuszczając dym
z płuc. Gdyby jeszcze tylko mógł uciszyć Zabiniego, który nadal katował ich
swoimi genialnymi planami co do Hermiony, byłoby idealnie. Co mu w ogóle tak
nagle odbiło? Znali się od pięciu lata, a ten dopiero teraz się zorientował, że
jest ładna i musi być jego? Draconowi nie mieściło się to w głowie, szczególnie
iż poczuł coś, co wszyscy inni nazwaliby lekką zazdrością. Ta myśl jednak nie
zdążył się nawet w pełni uformować w jego głowie, gdy ją od siebie odsunął.
Niech Zabini robi z siebie kretyna, próbując poderwać Riddle, jemu nic do tego.
W Hogwarcie czekają tłumy dziewczyn, które marzą, aby Draco zwrócił na nie
uwagę. Ta myśl znacznie poprawiła mu humor. Tak, zdecydowanie powinien przestać
zaprzątać sobie głowę Hermioną Riddle.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Hermiona nie miała
pojęcia, co się z nią dzieje i ile już tkwi w tym… No właśnie, nie wiedziała
nawet, gdzie jest. Od momentu, gdy jej męki w lochach się skończyły, zniknęło
wszystko, łącznie z poczuciem czasu. Przez chwilę myślała nawet, że umarła,
lecz szybko wyeliminowała tę opcję. Gdzieś tam coś czuła, a po śmierci raczej
nie byłoby to możliwe. Najbardziej jednak martwiło ją to, że straciła władzę
nad swoim ciałem. Po prostu istniała, ale nic poza tym. Przez cały ten czas w
jej umyśle pojawiały się bliżej nieokreślone wizje, wyróżniające się spośród
mroku, który nad nią zapanował. Tkwiła w tym stanie, póki w końcu coś się nie
zmieniło. Mrok i tajemnicze wizje ot tak zniknęły, a Hermiona poczuła, że znowu
to ona ma władzę nad swoim ciałem. Aby potwierdzić tę teorię, postanowiła
ruszyć palcami u ręki, którą w końcu czuła. Z lekkim trudem, ale poruszyła
jednym z nich, co niezmiernie ją ucieszyło. Czyli jednak nie jest z nią tak źle.
Ignorując ogóle odrętwienie, a nawet ból spróbowała zacisnąć pięść. I tym razem
próba zakończyła się sukcesem, a nawet przyszło jej to łatwiej niż za pierwszym
razem. „W takim razie pora
zobaczyć, co się tu dzieje”, pomyślała,
starając się powoli otworzyć oczy. To jednak okazało się nieco trudniejsze. Gdy
tylko minimalnie uchyliła powieki, uderzyły w nią rażące promienie słońca. Jęknęła,
czując tępy ból w głowie.
— Panienko?
Nagle niedaleko
siebie Hermiona usłyszała lekko piskliwy głosik, który rozpoznała od razu. Nie
była pewna, czy jest w stanie coś powiedzieć, ale postanowiła spróbować.
— Zasłony.
Wychrypiała ledwo
słyszalnie, lecz Błyskotka natychmiast pobiegła do okna i je zasłoniła. Słysząc
to, Hermiona ponownie podjęła próbę otwarcia oczu i tym razem się udało.
Zamrugała kilkakrotnie, po chwili zdając sobie sprawę, że znajduje się w swoim
pokoju.
— Jak się panienką
czuje? Błyskotka zaraz pobieganie po panią.
— Zaczekaj.
Skrzatka
natychmiast się zatrzymała i ponownie skupiała swoją uwagę na leżącej
dziewczynie.
— Mogłabyś
przynieść mi wody?
Hermiona dopiero
teraz zdała sobie sprawę, że to potworna suchość w gardle utrudnia jej mowę, a
i silne pragnienie stawało się coraz bardziej uciążliwe.
— Oczywiście,
panienko.
Błyskotka
teleportowała się z cichym trzaskiem, a Hermiona postanowiła się nieco
podnieść. W pełni zrozumiała, jak bardzo jest osłabiona, gdy ręce odmówiły jej
posłuszeństwa, podczas próby oparcia się na nich.
— Cudownie.
Mruknęła pod nosem,
po raz kolejny próbując się podnieść. Zaowocowało to jednak tylko tym, że
zakręciło jej się w głowie, przez co ponownie, jeszcze bardziej osłabiona,
opadła na poduszki. Przez to wszystko nawet nie usłyszała, gdy Błyskotka
wróciła do sypialni.
— Proszę poczekać,
Błyskotka panience pomoże.
Zadeklarowała
skrzatka, widząc poczynania swojej pani. Odstawiła szklankę z wodną na nocny
stolika, a sama bardzo ostrożnie wdrapała się na łóżko. Czuła się dość
nieswojo, ale przecież musiała pomóc swojej pani. Podeszła do Hermiony i
chwyciwszy ją za jedną rękę, pomogła jej się podnieść, w międzyczasie
poprawiając poduszkę, aby ta mogła usiąść. Hermiona wykorzystała niemal całą
energię na podciągnięcie się do góry, dlatego z niekrytą ulgą oparła się o
poduszkę, oddychając ciężko.
— Dziękuję.
Szepnęła do skrzatki,
która już zdążyła sięgnąć po szklankę z wodą.
— Oto woda
panienki.
Hermiona z
wdzięcznością przyjęła naczynie i upiła z niego niewielki łyk. Chłodna ciecz
przepłynęła przez jej gardło, przynosząc tym samym niesamowitą ulgę. Wypiła
całą szklankę, w końcu zaspokajając pragnienie. W momencie, gdy oddała skrzatce
puste naczynie, drzwi do pokoju otworzyły się, a w nich stanęła pani Riddle.
— Hermiona!
Niemal krzyknęła
zaskoczona, pospiesznie podchodząc do łóżka córki.
— Miałaś mnie
powiadomić, gdy się obudzi.
Tym razem Julianne
zwróciła się do skrzatki, a jej głos przybrał na sile. Kazała jej pilnować
Hermiony i o wszystkich zmianach natychmiast ją informować. Błyskotka zadrżała
z przerażenia i już zamierzała błagać panią o wybaczenie i wymierzyć sobie
odpowiednią karę, gdy poczuła, jak coś łapie ją za ramię. Jakie było jej
zdziwienie, gdy zobaczyła, że jest to ręka Hermiony.
— Nie krzycz na
nią. Miała po ciebie iść, ale poprosiłam ją o szklankę wody. Błyskotko,
zabraniam ci się karać.
Ostatnie zdanie
Hermiona skierowała do skrzatki, która zapewne już wymyślała odpowiednią karę
dla siebie. Skoro Błyskotka należała do niej, musiała ją chronić, szczególnie
przed nią samą. Julianne zmieszała się nieco. Znała podejście córki do skrzatów
i wiedziała, jak ważne jest dla niej ich dobre traktowanie.
— Przepraszam, po
prostu strasznie się o ciebie martwiłam.
Hermiona w
odpowiedzi skinęła tylko głową, po czym zwróciła się do nadal kulącej się
skrzatki.
— Możesz odejść,
Błyskotko.
Ta skłoniła się i
niemal natychmiast teleportowała w tylko sobie znane miejsce. Przez chwilę
pomiędzy kobietami zapadła nienaturalna cisza, podczas której pani Riddle nie
mogła się nacieszyć widokiem przytomnej córki. Nie spała po nocach,
zamartwiając się o jej stan, który początkowo przez silną gorączkę naprawdę nie
był dobry.
— Mogę?
Zapytała w końcu
Julianne, wskazując na krawędź łóżka.
— Tak.
— Długo byłam
nieprzytomna?
Zainteresowała się
Hermiona, gdy pani Riddle siedziała już obok niej.
— Dokładnie
tydzień.
Hermiona ze
zdziwienia wytrzeszczyła oczy. Leżała tak siedem dni? Teraz wcale się nie
dziwiła, że jest taka odrętwiała. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że trwało
to aż tak długo. Była jednak inna kwestia, która interesowała ją o wiele
bardziej.
— Rytuał
poskutkował?
Modliła się, aby
usłyszeć odpowiedź twierdzącą. Nie znosiłaby, gdyby ten koszmar poszedł na
marne. Za żadne skarby nie chciała wracać do tego, co przeżyła w lochach.
— Sądząc po tym, że
masz na prawej łopatce symbol czterech żywiołów to tak.
Słysząc te słowa,
Hermiona ostrożnie przekręciła głowę i odsunąwszy koszulkę, istotnie dojrzała
na swojej łopatce coś czarnego. Nie miała siły, aby dokładniej obejrzeć tatuaż,
lecz teraz nie przywiązywała do tego tak dużej wagi. Udało się, odzyskała swoje
moce, o których istnieniu do niedawna nawet nie wiedziała.
— Jaki mam dar?
Julianne widząc
błyszczące z podniecenia oczy córki, uśmiechnęła się promiennie. Ta dziewczyna
zadziwiała ją każdego dnia. Mimo widocznego osłabienia jej ciekawość nie
zmalała ani trochę.
— Tego niestety nie
wiem. Sama musisz sprawdzić.
Hermiona skinęła
tylko głową, wyciągając przed siebie prawą dłoń. Sporo czytała o mocach kobiet
z rodziny Puissance, ale nie była pewna, czy wszystko pójdzie tak, jak powinno.
Teoria to jedno, a praktyka mogła się okazać o wiele trudniejsza. Zacisnęła
dłoń w pięść, starając się oczyścić umysł. Moc wymagała skupienia lub bardzo
silnych emocji, lecz Hermiona postawiła na to pierwsze. Starała się skupić
wyłącznie na swojej dłoni i mocy, co łatwe nie było, biorąc pod uwagę, iż nie
wiedziała, jaka ona jest. W końcu poczuła dziwne ciepło rozchodzące się po jej
ciele, co uznała za dobry znak. „Raz
się żyje”, pomyślała, po czym otworzyła dłoń, która w jednej chwili pokryła
się ogniem. W pierwszym momencie spanikowała, co w sumie było naturalne zważywszy
na to, że zaczęła płonąć. W efekcie rozkojarzyła się, a ogień tak szybko
zniknął, jak się pojawił. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że w sumie to
nic takiego się nie stało, a raczej nic, co zaszkodziłoby jej w jakikolwiek
sposób. Czuła dziwne mrowienie na dłoni i ciepło przepływające przez jej ciało,
ale nic poza tym. Postanowiła spróbować ponownie. Tym razem nie spanikowała,
tylko z fascynacją wpatrywała się w płonący na jej dłoni ogień, który
wytworzyła już bez trudu.
— Czyli tak jak
myślałam.
Stwierdziła
Julianne, z dumą przyglądając się córce. Hermiona zamknęła dłoń, gasząc tym
samym ogień i spojrzała pytająco na uśmiechniętą kobietę.
— Mówiłam ci
kiedyś, że dar zależy w dużym stopniu od charakteru.
Ogień oznacza
ogromną potęgę i silę. Osoby panując na tym żywiołem, są silne, ale i
wybuchowe. Przyznam szczerze, że w naszym rodzie już od kilku, o ile nie
kilkunastu pokoleń nie pojawiała się kobieta panująca nad ogniem. Najczęściej
ujawnia się dar powietrza lub tak jak w moim przypadku wody. Kolejny dowód na
to, że jesteś wyjątkowa.
Zawstydzona
Hermiona spuściła wzrok, bawiąc się krawędzią kołdry. Nie przywykła do komplementów,
którymi zresztą nikt ją nie obdarowywał. Nagle poczuła, jak pani Riddle zakłada
jej za ucho pasmo włosów, aby odsłonić zakrytą twarz. W pierwsze chwili Hermiona
chciała się cofnąć, ale jakiś cichy głosik podpowiadał jej, że nie musi.
Bliskość tej kobiety nie napawała ją lękiem, tak jak działo się to w przypadku
innych ludzi. Od Julianne biło niezidentyfikowane ciepło, które otulało
Hermionę, dając jej coś w rodzaju poczucia bezpieczeństwa. W końcu dziewczyn
odważyła się podnieść wzrok i spojrzeć na panią Riddle. Nagle zapragnęła czegoś
spróbować. Ostrożnie mając na uwadze swój nie najlepszy stan, przysunęła się do
kobiety i niepewnie ją przytuliła. Pani Riddle nie kryła swego zdziwienia. Jej
córka jak dotąd nie wykazywała nawet znikomych chęci do żadnych czułości, a tu
proszę. Nie rozmyślała nad tym jednak zbyt długo, tylko delikatnie objęła
dziewczynę. Serce Hermiony gwałtownie przyspieszyło, gdy poczuła na plecach
obce ręce, ale nie odsunęła się. Ku jej wielkiemu zdziwieniu i mimo tego, co
kłębiło się w jej głowie, czuła się dobrze. Szybko pojęła dlaczego. Pani Riddle
mimo wszystko to jej matka, która jak każde inna darzy swoje dziecko
bezwarunkową miłością, której ona w swym nastoletnim życiu jeszcze nie zaznała.
Może i na razie nie potrafiła odwzajemnić tego uczucia, ale wychodziła z
założenia, że na wszystko przyjdzie czas, którego miejmy nadzieję, będą miały
pod dostatkiem.
*
Z łaciny Magio wróć, ujawnij
się. Blokado zgiń. Krew z naszej krwi niech odzyska moc. Uwolnij ją od czaru
wnet. Niech wrócą dary tam gdzie miejsce ich. Niech w żyłach znowu płynie
czysta krew. Zaklęcie mojego
autorstwa, wymyślone na potrzeby opowiadania, podobnie jak cały rytuał.
Witam.
No
i w końcu doczekaliście się rozdziału siódmego. Trochę to trwało, wiem, ale no jak
wiadomo każdy poza bloggerem ma swoje życie.
Co
do rozdziału, jestem zadowolona. Zaplanowanie rytuału trochę mi zajęło, a jak
przyszło co do czego i zaczęłam pisać to poszło dość sprawnie. Myślę, że
wyszedł on całkiem nieźle, ale opnie pozostawiam Wam.
Laf
Melduję się i zgłaszam do czytania.
OdpowiedzUsuńDokończę swoją opinię dopiero teraz, bo życie prywatne (brat) doskonale zdaje sobie sprawę, kiedy robię coś ważnego.
UsuńNo więc - rozdział świetny. Kurczę, ten opis bólu fizycznego, a ja wprost nie mogę doczekać się, gdy Malfoy dowie się co ktoś robił kiedyś Hermionie.
Po prostu wymiękam, a za ten wątek z samookaleczaniem się (tak, tak domysły) mam ochotę cię wyściskać. :)
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam, Braknes.
Genialny rozdział z niecierpliwoscią czekam na następny
OdpowiedzUsuńJeeeny pierwsza <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwyklr cudowny!
Miałam przed oczmi ten widok wrzeszczącej Hermiony!
Czekam na kolejny rozdział!
Zajrzysz na mojego bloga o Dramione?
dramioone.blogospot.com
Dobra jednak trzecia :3
UsuńJestem pod wielkim wrażeniem. Cały rytuał był wspaniale opisany, a ja wręcz przeżywałam to samo co Julianne. Cieszę się, że Hemrionie udało się odzyskać swoje moce. Wiedziałam, że to będzie ogień :D Wiedziałam! Co do Draco... oczywiście, że jest zazdrosny, a co dopiero jak Diabłowi wyjdzie coś z Hermioną. To będzie dopiero walka. Ojej... no szykuje się ciekawie. Już nie mogę się doczekać powrotu do Hogwartu Czekała, czekałam i czekałam na rozdział i jak zawsze mnie zdziwiłaś. Masz wielki talent! :) Życzę ci dużo weny i zapraszam do mnie,
OdpowiedzUsuńhttp://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
Rozdział oczywiście świetny, cudowny.<3 pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńJak zwykle cudowny rozdział :D Rytuał lekko przerażający, ale świetnie opisany, no i spodziewałam się, że Mionka będzie władać ogniem :D
OdpowiedzUsuńZa to Malfoy :) Świetnie i bardzo kanonicznie :) no Blaise... jak ja go lubię, mam nadzieję, że będzie uganiać się za młodą Riddle jak Reksio za szynką :D
Pozdrawiam i weny życzę :D
Jeju cudowny rozdział! <3 Tak myślałam, że Hermiona będzie władała ogniem :p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ~Alicja
Też tak myślałam ��
Usuńteż tak myślałam
UsuńNo świetnie opisałaś ten rytuał :) Ah i jeszcze Draco mrrr :D Nie spodziewałam się że będzie panowała nad ogniem ale to super :D
OdpowiedzUsuńOmg! Wiedziałam, że to będzie ogień. Tak bardzo pasuje do Hermionki.. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńAnn
Rozdział cudny ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję pomysłu na ten cały rytuał, bardzo to wszystko dokładnie opisałaś i dzię ki temu stał się taki realny. I tak sobie od razu pomyslałam, że do Herm pasuje ogień ;)
Nie mogę doczekać się powrotu Mionki do Hogwartu i jej relacji ze Ślizgonami. Zapowiada się baardzo ciekawie ;) I czekam na to co Blaise wymyśli w stosunku do "opieki" nad Herm ;)
Pozdrawiam
No i się pojawił... Rozdział jest fantastyczny. Muszę przyznać, że opis rytuału wyszedł ci bardzo realistycznie. 'Trochę' się Hermiona nacierpiała, ale z pewnością było warto. Mam nadzieję, że niedługo zobaczymy ją i jej nowe umiejętności w akcji... no i oczywiście włada ogniem. To bardzo obiecujący żywioł i może nieźle nim zawojować... Oby tylko szybko doszła do siebie po rytuale. Ponadto fajnie wyglądać będzie taki symbol na jej plecach. Jestem ciekawa tylko jakiej jest wielkości. Pomysły jak i sama osoba Blaise'a mnie rozwala. Ale jego zawsze będę darzyć niezmierną sympatią. Zresztą cieszę się, że w twoim opowiadaniu jest on czarnoskóry, bo jakoś inaczej nie potrafię sobie go wyobrazić. Chciałabym już 'zobaczyć' te jego starania, kiedy będzie chciał poderwać Hermione. No i Draco zazdrosny? Mam wielką ochotę na jakąś ich walkę, jeśli chodzi o względy dziewczyny (choć i tak wiadomo kto by ją wygrał). Dracon będzie mógł się zbliżyć do Hermiony podczas ich zadania i oby w pełni to wykorzystał, choć na razie widać że ma jakąś wewnętrzną blokadę. Dobrze wiedzieć, że Hermiona coraz bardziej przekonuję się do Julianne. W sumie jest to jedyna osoba, której może w tej chwili w pełni zaufać, a zawsze lepiej jest mieć kogoś takiego. Mam nadzieję, że niedługo będzie (mimo wszystko) troszeczkę bardziej przychylnie patrzeć na ojca... Czekam na następny rozdział... :D
OdpowiedzUsuńSymbol na jej plecach ma mniej więcej 15 cm średnicy, będzie o tym jeszcze wspomniane, ale w późniejszych rozdziałach :)
UsuńCzyli jest większy niż przypuszczałam... ale to świetnie. Sama lubię tatuaże, dlatego uważam, że ta drobna zmiana w wyglądzie zewnętrznym Hermiony jest genialna. Czekam na dalsze wzmianki o tym szczególe (skoro można na takowe liczyć). :D
UsuńTrochę krótki...? A nie, jednak nie, po prostu tak świetnie mi się go czytało ♥
OdpowiedzUsuńCudo ♡ ♥ ♡ bardzo podobał mi się fragment, gdzie Voldemort okazuje uczucia wobec swojej żony i córki. Rozdział świetny i czekam na kolejne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRozdział jest oczywiście świetny. Opis rytuału też, czytając go czułam się jakby to mnie coś bolało. Pisałam to już, ale napiszę jeszcze raz, że bardzo mnie intryguje zachowanie Hermiony, ale cieszę się też, że nie jest to wyjaśnione tak od razu. Już nie mogę doczekać się pilnowania Mionki i prób poderwania jej przez Blaise'a. No i oczywiście jej relacji z Draco. Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział, życzę weny.
OdpowiedzUsuńToolka
świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńfenomenalnie opisana scena tego rytuału ;))
baaardzo mi się podoba taka potężna Hermiona. <3
pozdrawiam ;*
Kolejny cudowny rozdział ! Hermiona posiada dar czterech żywiołów i włada ogniem ;o Super pomysł :)! Czekam na początek roku , Miona w Slytherinie i ze swoją ochroną haha :D Nie mogę się doczekać ! Pozdrawiam i życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, wiedziałam wiedziałam! Ogień :D
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział, super opisałaś rytuał cudo
Pozdrawiam
Nuśka
Nawet nie wiesz jak się cieszę z rozdziału, po prostu... Zaczęłabym skakać z radości, ale niektórzy mogliby uznać mnie za niepoczytalną...
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału:
-żywioł Hermiony? Wiedziałam, że to będzie ogień, chociażby nie powiem, bałam się, że będzie miała wszystkie cztery żywioły, sprawiając, że Hermiona będzie potężna jak cholera (co jest w większości opowiadań)
-Malfoy? Uwielbiam kiedy na początku jest lekka zazdrość i zaprzeczenie na jakiekolwiek głębsze uczucie, a nie od razu wielka miłość
-Coś czuję, że polubię Nott'a, ale to się jeszcze okaże
-A Zabini... To po prostu Zabini :D (chociaż może być ciekawie, kiedy zacznie się przystawiać do Hermiony)
-Pani Riddle (Julliene, tak?) jest po prostu mamą, taką kochaną, do której można przyjść ze wszystkim
Yghm, więc... Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i życzę duuużo weny ;)
Pozdrawiam,
Cassie :)
Nie no OBŁĘDNY rozdział i HA WIEDZIAŁAM ZE TO BĘDZIE OGIEŃ!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńL
Nie mogę się doczekać następnego!!! <3 ;-)
Wspaniały rozdział, jak zawsze c:
OdpowiedzUsuńŚwietnie wymyśliłaś i opisałaś ten rytuał, był naprawdę realistyczny. No tak, ogień pasuje do Miony :D
Draco zazdrosny :D Uwielbiam go tak samo jak Blaise'a, więc mam nadzieję, że nie będą się o nią w przyszłości jakoś bardzo kłócić xD Nie mogę się doczekać, kiedy znajdą się w Hogwarcie.
Jeden mały błąd: "Zawstydzona Hermiona spuściła wzrok, bawiąc się krawędziom kołdry." -> (...) krawędzią kołdry.
Pozdrawiam i czekam na więcej ♥
Super rozdział. Fajnie opisałaś ten rytuał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życz weny i czekam na dalszą część.
mala gwiazdka
No i jest! Tak bardzo nam kochana złota siódemka, którą powinniśmy postawić na podium! Rozdział wiesz to zapewne uż ale powiem ci to jeszcze raz, genialny. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Akcja nie dzieję się za wolno ale również nie za szybko tak jak czytałam w wielu blogach DH. Więc to znaczy tylko jedno.... twój talent polepsza się z każdym rozdziałem ♥
OdpowiedzUsuńSuuuuper! Sprawdzałam co pół godziny czy nie ma nowego rozdziału, i doczekałam się!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! Chcę więcej!!! :)
cudowne! nie mogę sie doczekać kiedy wrócą do hogwartu :D czekam na kolejny! pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCudoowny ! Hahahah, jakoś nie wyobrażam sb Blaisa i Miony :D Czekam na nn
OdpowiedzUsuń/ Paulaaa
Fajnie opisałaś moment rytuału. Podoba mi się także motyw z tym symbolem :) Malfoy widze zaczyna odczuwać jakąś zazdrość :D ogółem jest ojej, myślę jednak, że dobrze by byłongdybyś przejrzała tekst - literówek było o wiele więcej niż zwykle i momentami raziły.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i pozdrawiam :)
Łał, z rozdziału na rozdział coraz bardziej mi się twoje opowiadanie podoba. :) Fajnie, że wplotłaś w to wszystko wątek z żywiołami, dzięki temu jest ciekawiej. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bells ;)
Cudowne ^^ ja chcę dalej ;)
OdpowiedzUsuńJa bym nie wytrzymała bólu jakiego zaznała Hermiona. Świetnie opisałaś odczucia postaci podczas rytuału.
OdpowiedzUsuńMrr... Malfoy już zaczyna się zakochiwać. :D
Śmietana.
Wiecie co? Chyba sobie wyryje taki znak na łopatce xD a co do rozdziału to brak mi słów ;) Genialna jak zawsze i wcale nie wymyślam! Nie mogę się doczekać następnego :) A co do tego że Hermiona będzie magiem ognia wiedziałam ( no podejrzewałam ) że to będzie właśnie ogień, który na marginesie jest moim ulubionym żywiołem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
~Amiria
Genialne, świetne i wgl zajebisty rozdział, czekam na kolejne !!
OdpowiedzUsuńPodejrzewałam, że będzie to ogień, a w sumie to miałam nadzieję, że Hermi jest tak świetna, że dostanie więcej niż jeden dar :)
Serdecznie pozdrawiam,
Tsuki <3
Awr takie piękne, coś tak czułam, że Hermiona bedzie władała ogniem. Milo, że Miona odwazyla sie przytulic mame, mam nadzieje, ze juz niedlugo oswoi sie i ze wszystkimi <3
OdpowiedzUsuńWkradło się kilka literówek, w jednym miejscu chyba niepotrzebna spacja, ale to szczegóły. Co do treści: świetnie, jak zwykle do tej pory. Genialny opis rytuału i relacje matka-córka wkraczające na wyższy poziom.
OdpowiedzUsuńStandardowo - z niecierpliwością oczekuję dalszego ciągu :).
Pozdrawiam, Invisible.
Jak zawsze wspaniały rozdział ;) Pozdrawiam :3
OdpowiedzUsuńHej! Przeczytałam twoje rozdziały w zaskakująco szybkim tempie, mimo, że są no dość długie :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się czyta, ogólna spójność i (chwała Ci za to) bez błędów ortograficznych, co ostatnimi czasy dużo zauważam.
Wiesz, chciałabym podzielić się z tobą dwoma moimi blogami: dra-sev-mione.blog.pl i amo-amare-ama.blogspot.com, bo szczerze mówiąc niewielu jest chętnych do czytania i komentowania, a to dla mnie przykre. Daj znać jak tu będzie coś nowego :)
Idealny rozdział. Cudo :3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie riddle-and-malfoy.blogspot.com
Luna xdd
Rozdział genialny! <3 Bardzo podoba mi się opis rytuału, nie jest ani zbyt powymyślany i wszystko ma sens :) I fajnie, że Hermiona nadal przejmuje się losem skrzatów i Draco już podświadomie odczuwa zazdrość :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
http://dramione-never-forget-you.blogspot.com/
Rytuał = kopara w dół ;o Genialne, nie mam słów ;o
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-love-me.blogspot.com/
Oj, nie pośpieszyłam się z tym komentowaniem... ale jutro mam ogromną pracę z matematyki, więc szukam sobie bardziej konstruktywnego zajęcia niż nauka tego, jakże wspaniałego, przedmiotu.
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział jest dobry, nie za ciężki na mój mózg (rozumiesz, późna pora, a ja dopiero co wróciłam do domu, nie polecam).
Nie wiedziałam, że będzie to ogień, nie zastanawiałam się nad tym, ale z Hermiony temperamentem... wszystko jest na swoim miejscu.
Pani Voldemortowa to przykład idealnej matki, a sam Tom to przykład złego ojca. No cóż, nie powiem, harmionia jest zachowana...
Wybacz, że komentuję dopiero teraz i że nie zrobiłam tego przy poprzednich rozdziałach, ale jestem strasznym leniem i nie chciało mi się logować. xD
OdpowiedzUsuńNie mogłam doczekać się tego rozdziału i nie zawiodłam się. Wspaniale opisałaś sam rytuał, pomysł bardzo oryginalny. Co do żywiołu....Wiedziałam! Wiedziałam, że to będzie ogień!
Piszesz niesamowite opisy, naprawdę przyjemnie się czyta.
Krótko mówiąc: rozdział wspaniały, będę czekać na kolejne :)
Zapraszam do mnie.
http://new-age-now.blogspot.com/
Pozdrawiam, Ness
Tak, jestem leniem. Tak, dopiero teraz wbiłam na kompa. Ale weszłam w konkretnym celu - właśnie dlatego, żeby skomentować.
OdpowiedzUsuńCUDO. PO PROSTU CUDO.
Uwielbiam Cię, dziewczyno <3
Twoja wierna fanka Kara/Kirrey
Tak myślałam, że to będzie ogień :)
OdpowiedzUsuń-------
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
O tak, wiedziałam że.to będzie ogień ;)
OdpowiedzUsuńGenialnie opisałaś obrzęd i w końcu Draco - już nie umiem.się doczekać co bd dalej więc lecę czytać :D
Mam nadzieję, że Diabeł szybko da sobie spokój z Hermioną. Ta dziewczyna musi być ze Smokiem.
OdpowiedzUsuńJesteś genialna. Moja bogini zaraz po Venetii :)
OdpowiedzUsuńO ja piernicze...rytuał!
OdpowiedzUsuńWielkie zaskoczenie i takie dokładne opisanie tego
Uzależniam się
Nicol.
O masz.. Jaka ulga.. Wszystko pięknie, ładnie, dobrze.. Czyli jest ok. :D. czytam następny! :*
OdpowiedzUsuńO kurczeee 0.0 Ogień !! W sumie podejrzewałam że będzie władać wszystkimi ^^ no ale ogień też jest genialny i najbardziej panujący do niej :) Co do Malfoya ,,, jaki on jast głupi !! To oczywiste że jest zazdrosny skoro jemu od dawna sie podobała a tu nagle wyskakuje taki Zambini :/// zobaczymy co dalej *-*
OdpowiedzUsuń/Kasia
I znów jestem mile zaskoczona rozdział rewelacja ;) opis tego strasznego bólu był tak dobry że aż się skrzywilam :D czytam dalej ;)
OdpowiedzUsuńNo oczywiście, jak wybuchowa i nieprzewidywalna panna Granger, a raczej Riddle mogłaby mieć inny żywioł <3
OdpowiedzUsuńCześć! ;) Wiedziałam, że rytuał się uda ;) Ogień bardzo pasuje do Hermiony ;) Jestem ciekawa jak to będzie w szkole z Hermioną i jej trzema niańkami. Blaise już sobie ostrzy na nią zęby, a Malfoy wciąż o niej myśli choć jeszcze się do tego nie przyznaje. Oj będzie ciekawie. No i Potter. Pozna prawdę o rodzicach, dyrektorze? A może będzie ślepo ufał?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hej, postanowiłam przypomnieć sobie Twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńJak zawsze jestem miło zaskoczona mimo, że czytałam już kilka razy.
Komentuję ponieważ zauważyłam, że w linku do czterech żywiołów jest napisane o nie istniejącej już stronie. A szkoda bo nie pamiętam jak wygląda.
Pozdrawiam
mała gwiazdka