— Esej oddacie w
poniedziałek. Macie na to cały weekend, więc liczę na porządne prace.
Uczniowie szóstego
roku jęknęli żałośnie, a w szczególności Ślizgoni. Dziś miały się odbyć
eliminacje do drużyny, a od soboty zaczynali treningi, co dla niektórych
oznaczało ukrócenie wolnego czasu. Obszerne wypracowanie z Transmutacji
gwarantowało im brak chwili na odpoczynek, a przynajmniej tym, którzy
zakwalifikują się do drużyny. Każdy zainteresowany skrycie na to liczył.
Przynależność do zespołu zapewniała szacunek całego domu. Kto by nie chciał być
lubiany i szanowany przez rówieśników? Ślizgoni przywiązywali dużą wagę do
pozycji społecznej, głównie dlatego, że znaczna ich część wywodziła się z
arystokratycznych rodzin, gdzie była ona naprawdę istotna. Gdy w końcu
zadzwonił dzwonek, wszyscy odetchnęli z ulgą. To ich ostatnia lekcja, więc w
końcu oficjalnie zaczną tak wyczekiwany weekend. Hermiona bez pośpiechu
zbierała swoje rzeczy. Wolała poczekać, niż przepychać się, jak cała reszta
rozentuzjazmowanych uczniów. Ona również cieszyła się z weekendu, ale to chyba
nie powód, żeby tracić głowę. Ten tydzień nie należał do łatwych, a następny
zapowiadał się jeszcze gorzej. Całe popołudnia spędzali z Draconem w
bibliotece, przez co prace domowe musiała zostawiać na wieczór, a nawet noc.
Wiedziała, że taki stan rzeczy utrzyma się do końca września. Za wszelką cenę
musieli przeszukać cały Dział Ksiąg Zakazanych. Potem będą mogli nieco
przystopować, ale do tego momentu muszą dawać z siebie wszystko. Z sali wyszła
jako ostatnia. Nie zdziwiła się zbytnio, widząc na korytarzu Malfoya. Powoli
zaczynała się przyzwyczajać do jego obecności. Spędzali ze sobą całe dnie, więc
nie za bardzo miała alternatywę. Poza tym Draco oddzielony od swojej bandy
bywał naprawdę znośny, dzięki czemu łatwiej było jej go tolerować, a nawet z
nim rozmawiać. Z Noctis dogadywała się świetnie, ale to jednak nie to samo, co
człowiek. Malfoy wbrew przekonaniom Hermiony miewał przebłyski inteligencji, a
nawet bywał zabawny. To pomogło jej nieco przymykać oko na jego bezczelność i
nadmierną pewność siebie. Sama przed sobą musiała przyznać, że o stokroć wolała
towarzystwo Dracona, niż na przykład Blaise’a. Zabini stawał się coraz bardziej
namolny, a co gorsza miała nieodparte wrażenie, że ją… podrywa. Na samą myśl o
tym po jej plecach przebiegał nieprzyjemny dreszcz. Prawdę powiedziawszy,
wolała się nad tym nie rozdrabniać, a Zabiniego omijać szeroki łukiem.
— Chciałeś coś,
Malfoy, czy już się stęskniłeś?
Zapytała Hermiona,
kierując się w stronę schodów, wiedząc, że Draco pójdzie za nią.
— Oczywiście, bo ja
bez ciebie żyć nie mogę. Nadajesz sens…
— Dobra, dobra,
skończ i mów, o co chodzi.
Ucięła szybko
Hermiona, zdając sobie sprawę, że Draco dopiero się rozkręca.
— Dzisiaj dajemy
sobie spokój z biblioteką tak jak i jutro.
— Niby dlaczego?
— O siedemnastej są
eliminacje, a jutro zaczynają się treningi, więc odpada. Poza tym kiedyś muszę
napisać ten cholerny esej.
— Taki jesteś
pewny, że cię wezmą?
— Nie rozśmieszaj
mnie, mała.
— Mniejsza z tym.
Ty idziesz sobie polatać, ja do biblioteki i wszyscy zadowoleni.
— O nie, ty idziesz
z nami, siedzieć na trybunach i mi kibicować.
— Zapomnij.
Prychnęła Hermiona,
demonstrując swoją frustrację. Jakby naprawdę nie miała co robić, tylko siedzieć
na jakimś stadionie i obserwować bandę maniaków, grających w Quidditcha.
— Mała, ale ja cię
nie pytam o zdanie. Idziesz z nami, żebyśmy cię mieli na oku. I daruj sobie
kłótnie, bo i tak nic nie wskórasz.
— Nienawidzę cię,
Malfoy.
— Mówisz mi to
codziennie, maleńka.
W tym momencie
znaleźli się przed Wielką Salą, gdzie właśnie zaczął się obiad. Hermiona jednak
nie zamierzała na niego iść. Była zła, a perspektywa dalszego przebywania z
Malfoyem nie zapowiadała poprawy jej humoru. Obiad z pewnością dostarczy jej
Błyskotka. Ostatnio niemal się popłakała, mówiąc, jaka to jest bezużyteczna i
jak to pani jej nie potrzebuje. Dobre piętnaście minut tłumaczyła jej, że to
nie prawda. Teraz nadarza okazja, aby poprzeć swe słowa czynami.
— Gdzie ty idziesz?
Zainteresował się
Draco, widząc, że Riddle zamiast do Wielkiej Sali kieruje się w stronę lochów.
— Do siebie.
— Jak chcesz, ale
przed siedemnastą masz być gotowa.
Nie odpowiedziała
mu nic, znikając za zakrętem. Draco nie przejął się tym zbytnio i jak gdyby
nigdy nic wszedł do Wielkiej Sali. Niemal od razu odszukał wzrokiem przyjaciół,
a już po chwili siedział obok nich.
— Gdzie zgubiłeś
Hermionę?
Zapytał Teodor,
widząc kumpla samego. Od pewnego czasu to najczęściej w jego towarzystwie
widywano pannę Riddle no, chyba że…
— Wściekła się, że
musi iść na eliminacje i poszła do siebie.
Wytłumaczył Draco,
nakładając sobie na talerz potrawkę za kurczaka. W tej chwili bardziej zajęty
był pustym żołądkiem niż humorami Riddle. Wściekła się, pomarudzi i jej
przejdzie, wielkie mi rzeczy.
— Czyżby miała cię
już dosyć?
Draco z ociąganiem
podniósł wzrok na siedzącego naprzeciwko niego Blaise’a. „Zaczyna się…”.
— O co ci chodzi?
— Absolutnie o nic.
Zadałem ci tylko pytanie.
Powiedział
spokojnie Blaise, choć jego mina wskazywała na zupełnie co innego. Starał się
tego nie okazywać, ale był zły na Dracona. O ile wcześniej próbował go jakoś
usprawiedliwić, tak teraz miał pewność, że zaleca się on do Hermiony, co ani
trochę mu się nie podobało.
— Posłuchaj mnie,
stary, przestań odwalać jakieś fochy i wyżywać się na mnie za swoje
niepowodzenia z Riddle. Jak tak bardzo chcesz, to leć się z nią umów nawet
teraz, ja ci nie bronię
„Jasne i co
jeszcze? Kogo ty oszukujesz, kretynie?”, zadrwiła podświadomość Dracona,
którą ten usiłował ignorować. Wszelkiego rodzaju myśli o jakiejkolwiek sympatii
do Riddle starał się olewać, ale ile do cholery można? Spędzali ze sobą tyle
czasu, że bez problemu mógł dostrzec jej pozytywy. Mimo licznych zgrzytów
całkiem dobrze im się rozmawiało. Dziewczyna należała do osób wszechstronnych i
niezwykle inteligentnych. Nawet przesiadywanie w bibliotece pośród tych
zakurzonych woluminów stało się przyjemnością, a nie tak jak wcześniej myślał
przykrą koniecznością. Z trudem, ale musiał przyznać, że powoli zaczyna lubić Riddle.
Nie przeszkadzało mu to w kłótniach z nią, lecz te traktową bardziej jak
rozrywkę, niż próbę uprzykrzenia jej życia. Ona także zdawała się lepiej znosić
jego towarzystwo. Nadal wyczuwał w niej nieufność, ale znacznie mniejszą, niż
na początku.
— Dzięki za radę,
ale może najpierw ty przestań za nią łazić.
— Czy do ciebie nie
dociera, że robimy projekt dla Snape’a?
Draco również
przyjaciołom przedstawił oficjalną wersję powodów jego zniknięć z Riddle. Nie
mógł wyjawić prawdy. Ufał im oczywiście, ale to nie miało tu nic do rzeczy.
Wszystko miało pozostać w tajemnicy i tego musieli się trzymać.
— Głupszej wymówki
wymyślić nie mogłeś, co?
— Diabeł, czy ty
aby na pewno nie przeginasz?
Do rozmowy wtrącił
się Teodor, widząc, że obaj jego przyjaciele zaczynają tracić nad sobą
panowanie. Ostatnimi czasy kłócili się coraz częściej i zawsze z powodu
Hermiony. Nott próbował rozmawiać z każdym z nich, ale jak widać, nie
przyniosło to żadnych rezultatów.
— Znowu trzymasz
jego stronę?
— Dla twojej
wiadomości, Zabini, nie trzymam żadnej strony, a wy zachowujecie się jak
idioci. Od tygodnia żrecie się o dziewczynę, która was obu ma w głęboki
poważaniu.
Zarówno Blaise, jak
i Draco spojrzeli na Teodora z żądzą mordu w oczach. O ile Diabła Nott
rozumiał, o tyle reakcja Smoka nieco go zdziwiła. Nie raz zarzekał się, że z
Riddle łączą go wyłącznie obowiązki, ale jak widać, wielki Draco Malfoy mijał
się z prawdą. „Dlaczego ja
zawsze muszę mieć rację?”, pomyślał załamany Teodor, zdając sobie sprawę,
że jego kumplom podoba się ta sama dziewczyna. Z tego nie mogło wyniknąć nic
dobrego.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Zbliżała się godzina
szesnasta trzydzieści. Hermiona siedziała na kanapie w swoim pokoju, a miejsce
obok niej zajmowała Noctis. Zaraz po powrocie przebrała się i po zjedzeniu przyniesionego przez Błyskotkę obiadu, zabrała
się za lekcję. Czasu może i nie miała zbyt dużo, ale przynajmniej zaczęła
wstęp. Ostatecznie jednak zrezygnowała z dalszego pisania, gdyż Noctis wróciła
z łowów. I tak zapewne niedługo zostanie zgarnięta na te cholerne eliminacje.
Skrycie liczyła, że nie potrwają one długo. Ma o wiele ciekawsze i ważniejsze
zajęci niż przesiadywanie na stadionie. Ale oczywiście, po co dać jej spokój.
— Ja się kiedyś
zabiję.
Mruknęła pod nosem,
przeciągając się na kanapie.
— Jak zwykle
dramatyzujesz.
Odpowiedziała
spokojnie Noctis, nie podzielając zrezygnowania Hermiony. Ona była najedzona, a
w planach miała wylegiwanie się przed kominkiem. Czego chcieć więcej?
— Jasne, tobie to…
Nie dokończyła,
gdyż usłyszała pukanie do drzwi. Wiedziała, co to oznacza, dlatego podniosła
się z kanapy, uprzednio głaszcząc Noctis.
— Muszę iść, ale
mam nadzieję, że niedługo wrócę.
Oznajmiała
Hermiona, zabierając z fotela czarną, skórzaną kurtkę. Tak jak się spodziewała,
na korytarzu zastała trójkę Ślizgonów z miotłami i w strojach do Quidditcha.
— Hej, gotowa?
Przywitała się
stojący najbardziej z przodu Blaise, na co Hermiona skinęła tylko głową.
— Wyboru za bardzo
nie ma.
— Dokładnie, więc
chodźmy.
Zarządził Draco,
ruszając w stronę wyjścia z salonu. Prawdę powiedziawszy, nadal był wkurzony na
Zabiniego, a przecież musiał się skupić na grze. Nie wątpił w swoje
umiejętności, ale błąd, jakim jest rozkojarzenie, mógłby go wiele kosztować.
Reszta bez słowa protestu ruszyła za nim, gdyż istotnie powinni się już
zbierać.
— Nie przepadasz za
Quidditchem, co?
Zapytał Blaise,
idąc obok Hermiony, która wyglądała, jakby szła co najmniej na ścięcie.
— Ostatni raz na
miotle siedziałam w pierwszej klasie, więc nie.
Hermiona nigdy nie
mogła pojąć, co ludzie widzą w Quidditchu. Banda agresorów, ganiających za
piłkami. Przecież to nudne. Samo latanie może i mogłoby być czymś fascynującym,
ale bez przesady.
— Jak chcesz, to
cię poduczę. Na pewno ci się spodoba.
— Nie, znaczy to
nie dla mnie. Poza tym projekt na eliksiry, nauka, nie miałabym kiedy.
Po części
powiedziała prawdę. Przy takim nawale zajęć z trudem znajdowała chwilę dla
siebie, a co dopiero, gdy miałaby podjąć się czegoś jeszcze. To nie byłoby
rozsądne posunięcie. Poza tym perspektywa spędzania czasu w towarzystwie
wyłącznie Blaise’a jakoś nieszczególnie jej odpowiadała. „A z Malfoyem to możesz biegać?”,
zakpiła jej podświadomość, po której stronie niestety znajdowałaś się racja.
Ale właściwie Malfoy to zupełnie inna sprawa. On sam się wprosił na jej
jogging.
— Szkoda, ale jak
się namyślisz, to służę pomocą.
Blaise uśmiechnął
się zachęcająco, na co Hermiona w miarę możliwości odpowiedziała mu tym samym.
Przez resztę drogi rozmawiali o różnych mało istotnych sprawach. Gdy znaleźli
się na stadionie, czekała na ich już całkiem sporo grupa Ślizgonów.
— No chyba nie.
Szepnęła z rozpaczą
Hermiona, widząc przed sobą co najmniej trzydzieści osób z miotłami. Liczyła na
szybką selekcję i rychły powrót do zamku, a tymczasem nic na to nie wskazywało.
— Idę na trybuny.
Poinformowała
chłopaków, choć wątpiła, aby ci jej słuchali. Bardziej interesowali ich
przybyli kandydaci, z którymi dwójka z nich będzie walczyć o miejsce w drużynie.
— Co za leszcze.
To jedyne, co
przyszło Draconowi do głowy, gdy pośród zainteresowanych dostrzegł jakichś
niewyrośniętych drugoklasistów. I, że niby z nimi ma się mierzyć? Żenada.
Pójdzie łatwiej, niż przypuszczał.
— Nie jest źle,
będzie w czym wybierać.
— A ten dalej
swoje.
Draco w dalszym
ciągu uważał, że te eliminacje to czysta formalność. On był pewny składu niemal
w stu procentach, ale skoro Nott tak się upierał, to co mu zaszkodzi trochę
rozrywki?
— Za chwilę
siedemnasta, więc możemy zaczynać.
Stwierdził Teodor,
gdy stanęli przed zebranymi Ślizgonami. Spojrzał wyczekująco na swoich kumpli,
którzy najwyraźniej nie zrozumieli jego aluzji.
— Jazda do reszty!
Krzyknął w końcu
zirytowany, zwracając tym samym na siebie uwagę wszystkich.
— Spokojnie,
kapitanie, już nas nie ma.
Zaśmiał się Blaise,
po czym wraz z Draconem wykonali właściwie rozkaz przyjaciela.
— Tak jak mówiłem,
dzisiaj odbędą się eliminacje do drużyny.
Zaczął Teodor, aby
ostatecznie zwrócić na siebie uwagę wszystkich, co istotnie zaowocowało
natychmiastową ciszą.
— Musimy
skompletować skład główny i rezerwowy, czyli potrzebujemy trzynaście osób.
Pozycja obrońcy jest zajęta przeze mnie, ale…
— Na szukającego
też nie macie co liczyć.
— Malfoy, nie
przerywaj mi, a najlepiej w ogóle się zamknij. Zrobisz tym przysługę
społeczeństwu.
Mimo iż Teodor
niemal na sto procent wiedział, że to Draco skończy jako główny szukający, nie
dawał tego po sobie poznać. Przyjaźnili się, więc mógłby zostać oskarżony o
stronniczość, a tego nie chciał.
— Podzielcie się na
cztery grupy: potencjalni ścigający, pałkarze, szukający i rezerwowi obrońcy.
Teodor kolejno
wskazywał miejsca, w których mają stanąć poszczególne grupy. Ślizgoni dość
szybko podzielili się wedle wskazówek kapitana. Na pierwszy rzut oka było widać,
że najwięcej osób stara się o pozycje ścigającego. Najmniejszą popularnością
cieszyli się pałkarze. Cóż, przy takich gorylach jak Crabbe i Goyle nieliczni
mieli jakiekolwiek szanse.
— Dobra, zaczniemy
od ścigających…
W czasie gdy
zaczęły się eliminacje, Hermiona zajęła miejsce na trybunach. Niestety
stosunkowo krótko cieszyła się spokojem. Usłyszała głosy dochodzące od strony
schodów, a już po chwili na trybunach pojawiły się trzy Ślizgonki. „Cudownie, po prostu wspaniale.
Zabiję tych kretynów, uduszę gołymi rękami”, panna Riddle przeklinała w
myślach swoich ochroniarzy, dyskretnie spoglądając na przechodzące nieopodal
Pansy, Tracey i Dafne. Dziewczyny na szczęście bez słowa usiadły w znacznej
odległości od niej. Jedyna Dafne spojrzała w stronę Hermionę, lekko się
uśmiechając. Ta odpowiedziała na ten gest, po czym ponownie skupiła się na
graczach, nie mając nic lepszego do roboty. Z tego wszystkiego nawet nie
zabrała ze sobą żadnej książki, żeby mieć się teraz czym zająć.
— Po cholerę ona tu
przylazła?
Zapytała
przyciszonym głosem Tracey, tak aby tylko przyjaciółki ją usłyszały. Riddle
coraz bardziej działała jej na nerwy. Wtargnęła do ich świata, rujnując to, co
budowały od lat. Omotała chłopaków, z którymi one zadawały się od dziecka.
Sukcesywnie starały się ich zdobyć, przekonać do siebie, a nagle, gdy wszystko
układa się coraz lepiej, pojawia się taka Riddle i komplikuje całą sytuację.
Zarówno Tracey, jak i Pansy z trudem znosiły nadskakiwanie swoich wybranków
Hermionie. Tylko idiota nie dostrzegłby maślanych oczu Blaise’a, gdy spoglądał
na Riddle, stając się zwrócić na siebie jej uwagę. Draco niby nadal się z nią
kłócił, ale jakoś nie przeszkadzało mu to w przesiadywaniu z nią w bibliotece i
wspólnym bieganiu. Panna Davis, gdy się o tym dowiedziała, wpadła w istny szał.
Jej nigdy nie zaprosił nawet na głupi spacer, a teraz ugania się, jak jakiś
pies za tą dziewuchą, której podobno tak strasznie nienawidził.
— Można się było
domyślić, że tu też za nimi przylezie. Musimy coś zrobić, bo chłopakom
najwidoczniej już kompletnie padło na mózg.
Panna Parkinson w
pełni podzielała zdanie przyjaciółki. Hermiona stanowiła poważny problem, który
musiały jak najszybciej rozwiązać.
— Za dużo nie
możemy. Mogłybyśmy sobie narobić problemów.
Nie były głupie.
Hermiona bez najmniejszego trudu mogłaby zniszczyć całe ich rodziny. Fakt, że
nosiła nazwisko Riddle, czynił ją nietykalną, co oczywiście nie oznaczało, że
ot tak dadzą jej spokój.
— Coś wymyślimy, na
pewno.
Pansy i Tracey
uśmiechnęły się do siebie przebiegłe, a jedyna Dafne niewzruszona obserwowała
grających. Unikała tematu Hermiony, gdyż tak na dobrą sprawę nic do niej nie
miała, a wręcz przeciwnie. Siedziały razem od dwóch tygodni i panna Greengrass
mogła się przekonać, że w gruncie rzeczy Hermiona to miła dziewczyna, o czym
oczywiście wolała nie wspominać przyjaciółkom. Zresztą i tak by jej nie
posłuchały. Od zawsze wiedziały wszystko najlepiej i nawet najbardziej
racjonalne argumenty do nich nie trafiały. Po tylu latach zdążyła do tego
przywyknąć, więc wstrzymanie się od głosu nie stanowiło dla niej problemu. W
czasie gdy dziewczyny obgadywały Hermionę, Teodor sprawdzał kolejnych
zawodników. Chcąc nie chcąc musiał się zgodzić z wcześniejszymi typami
przyjaciół. Blaise i Terence wszystkie polecania wykonywali bezbłędnie i byłby
głupcem, nie przyjmując ich do drużyny. Problem pojawiał się przy trzecim
ścigającym. Wahał się między dwoma chłopakami: Adrianem Pucey’em, barczystym,
ciemnym blondynem i młodszym od niego o dwa lata, średniego wzrostu, brunetem
Malcolmem Baddockiem. Obaj potrafili grać, choć za Adrianem Teodor nie
przepadał. Pucey należał do ludzi zarozumiałych i uwielbiających się rządzić.
Wytrzymanie z nim na co dzień stanowiło problem, a co tu mówić o treningach,
gdzie musiałby go sobie podporządkować. Malcolm za to słuchał, co się do niego
mówi. Brał sobie do serca rady i cały czas się uczył, dzięki czemu mógł im
zapewnić sporo korzyści.
— Skład podam na
koniec. Kolej na pałkarzy!
Potencjalni
ścigający wylądowali, a pałkarze wzbili się w powietrze. Tu Nott nie miał
problemu. Crabbe’owi i Goyle’owi mimo niepowalającego intelektu siły nie
brakowało, podobnie jak celności. Rezerwowego obrońcę również wybrał bez trudu,
najważniejsze zostawiając na koniec.
— Dobra i w końcu
szukający.
Draco wraz z
kilkoma chłopakami ustawili się w rzędzie przed kapitanem. Tu zasady były
proste, kto pierwszy złapie znicza, wygrywa.
— Po wypuszczeniu
znicza liczę do pięciu i zaczynacie.
Wszyscy skinęli
głowami, a Teodor wyciągnął przed siebie rękę, w której trzymał złotą piłeczkę,
po czym po prostu ją puścił.
— Raz… dwa… trzy…
cztery… pięć, start!
Zawodnicy wzbili
się w powietrze, wypatrując swojej przepustki do drużyny. Draco już po chwili
szybował wysoko nad trybunami, aby mieć lepszą widoczność. Musiał się teraz
skupić, gdyż nie brał pod uwagę porażki. Krążył dłuższy czas, gdy nagle kątem
oka dostrzegł, że jakiś młokos, gwałtownie przyspiesza, jakby zobaczył znicza.
W pierwszej chwili chciał popędzić w tamtym kierunku, lecz gdy się rozejrzał,
jego wzrok padł na równoległe trybuny, gdzie siedziała Hermiona. „Skup się na zniczu, idioto!”,
zganiła go podświadomość, lecz wtedy jakieś dwa metry nad Riddle dojrzał złoty
błysk, który mógł oznaczać tylko jedno.
— Jest mój.
Stwierdził
triumfalnie Draco, gwałtownie ruszając z miejsca. Teraz skupiał się tylko na
złotej piłeczce, nie liczyło się nic innego. Nagle jednak znikąd pojawił się
przed nim jakiś koleś z roku niżej – Harper. Draconowi bardzo się to nie
spodobało, gdyż znajdowali się coraz bliżej znicza. Starał się wyminąć rywala,
ale okazało się to daremne. Miał coraz mniej czasu, dlatego postanowił
zaryzykować. Gwałtownie uniósł trzon miotły, która momentalnie wzbiła się
jeszcze wyżej.
— Nie zawiedź mnie.
Powiedział do
swojej miotły, skupiając się na złotej piłeczce, która znajdowała się coraz
bliżej głowy Hermiony. „Najwyżej
trochę ją poturbuję”, pomyślał lekceważąco Draco, nurkując tuż nad
dziewczyną. Na szczęście Hermiona, która czuła, że coś jest nie tak, spojrzała
do góry i się przeraziła. Niejaki Malfoy z zawrotną prędkością zbliżał się w
jej stronę, a drugi chłopak niewiele wolniej leciał prosto na nią. Zareagowała
błyskawicznie, schyliła się gwałtownie, o mało nie spadając z ławki, dokładnie
w momencie, gdy Draco pochwycił znicza i zawisnął jakiś metr nad nią. Malfoy był
z siebie cholernie zadowolony. Złoty znicz spoczywający w jego dłoni zapewni mu
awans do drużyny i dodatkowo nawet nie uszkodził przy tym Riddle.
— Czy ty jesteś
normalny, Malfoy?
Chwilę tryumfu Dracona
zakłóciło pytanie Hermiony, która teraz stała ze skrzyżowanymi na piersi rękami
i rządzą mordu wypisaną na twarzy.
— Wynagrodzę ci to
później, mała.
Puścił jej jeszcze
tylko oczko, po czym ruszył w stronę Teodora i całej reszty, która zdążył już
wylądować. Hermiona za to aż kipiała z wściekłości. Co ten idiota sobie
wyobraża? Przez niego mogła wylądować w Skrzydle Szpitalnym i to jeszcze przez
co. Przez jakąś cholerną piłeczkę i ten ich cały Quidditch. Najchętniej
udusiłaby go teraz gołymi rękami, ewentualnie dała upust swojej frustracji
poprzez ognistą kolę, wymierzoną prosto w łeb Malfoya. Ostatecznie jednak z
braku możliwości zrealizowanie którejkolwiek z tych rzeczy, oburzona usiadła na
ławce, obiecując sobie, że jeszcze mu się odpłaci.
— Skoro wszyscy już
sprawdzeni czas na wyniki.
Zgromadzeni w
napięciu czekali na to, co raz powie Nott. Każdemu zależało na dostaniu się do
drużyny, a ich być albo nie być zależało teraz właśnie od niego.
— Szukającym jak
zapewne wszyscy się domyślają, zostaje Draco Malfoy.
Draco wystąpił z
szeregu, po czym skłoniwszy się teatralnie, dołączył do przyjaciela.
— Pałkarze: Vincent
Crabbe i Gregory Goyle.
Dwaj Ślizgoni
przybili sobie piątki, po czym szczerząc się od ucha do ucha, również dołączyli
do kapitana.
— I na koniec
ścigający: Blaise Zabini, Terence Higgs, Malcolm Baddock.
O ile wcześniejsze
wybory Notta dla większości były oczywiste, tak przy ostatnim ścigającym przeżyli
swego rodzaju szok. Zdaniem większości pewniejszym kandydatek był Pucey ze
swoim dwuletnim doświadczeniem ścigającego niż jakiś piątoklasista.
— Ty chyba nie
mówisz poważnie.
Zapytał, nie kryjąc
swej złości Adrian, gdy i ścigający dołączyli do drużyny. Należał do drużyny od
dwóch lat. Już sam fakt, że nie został kapitanem, mocno go wkurzył, a teraz
jeszcze ma go wygryźć jakiś młokos?
— Czy komuś się to
podoba, czy nie tak wygląda skład drużyny. Jak chcesz, możesz się iść poskarżyć
Snape’owi. Z pewności okaże ci zrozumienie i współczucie.
Teodor nie
zamierzał dać się wciągnąć w jakieś pozbawione sensu dyskusje. Jego zdaniem
wybrał najlepszych, a z racji tego, że mianowano go kapitanem, nikt nie miał
prawa podważać jego decyzji.
— Nie pozwalaj
sobie, Nott. To, że zostałeś kapitanem tej bandy idiotów, o niczym nie
świadczy.
— Licz się ze
słowami, Pucey, bo dziwnym trafem możesz stracić kilka zębów.
Tym razem odezwał
się Draco. Delikatnie mówiąc, nie podobało mu się zachowanie tego gości. Nie
dość, że go nie lubił, to jeszcze z pewnością nie zamierzał dać się obrażać
jakiemuś sfrustrowanemu złamasowi.
— Taki mądry jesteś,
Malfoy, to chodź.
— Dość!
Krzyknął Teodor,
widząc, że dwójka chłopaków już zmierza ku sobie.
— Po mordach
możecie sobie dać później, tu ma być spokój.
Ostatecznie niechętnie,
ale odpuścili. Nikt nie porywał się na kłótnie z Nottem, który wbrew pozorom
potrafił postawić na swoim, a poza tym oni istotnie mogą się policzyć później.
— To teraz skład
rezerwowy…
W czasie gdy Teodor
wymieniał kolejnych zawodników, Hermiona uznała, że może już zejść na dół.
Eliminacje dobiegły końca, więc bez względu na wszystko zamierzała iść do
zamku, I tak zabawiała tu blisko trzy godziny. Nim znalazła się na boisku,
odprawieni z kwitkiem Ślizgoni zmierzali już do zamku. Została już tylko
wybrana czternastka, dyskutująca o pierwszym treningu. Hermiona zatrzymała się
przy wyjściu z obiektu, tam zamierzając poczekać na swoje niańki.
— Czyli
podsumowując, pierwszy trening jest jutro o dziesiątej i nie radziłbym się na
niego spóźnić, a teraz jesteście wolni.
Tymi słowami Teodor
zakończył dzisiejsze spotkanie, po czym zwrócił się już bezpośrednio do dwójki
przyjaciół.
— Spadamy do zamku
i uprzedzam, pierwszy zajmuję łazienkę.
Dwaj Ślizgoni
zaśmiali się tylko, a Blaise poklepał kumpla po ramieniu.
— Spisałeś się,
stary, więc ci się należy.
Po tych słowach
cała trójka ruszył w stronę wyjścia, gdzie czekała już Hermiona.
— I jak mi poszło?
Zagadnął od razu
Zabini, gdy ruszyli do zamku.
— Nie najgorzej. Ty
przynajmniej nie próbowałeś mnie zabić jak ten kretyn.
Przy tych słowach
spojrzała z wyrzutem na Dracona, który w odpowiedzi uśmiechnął się łobuzersko,
co jeszcze bardziej ją zirytowało. Jak widać, bawiło go, że przez jego głupotę
mogła wylądować w Skrzydle Szpitalnym.
— Co najwyżej
trochę poturbować, ale to była siła wyższa. Poza tym mówiłem, że ci to
wynagrodzę.
— Jedyne czego od
ciebie mogę chcieć, to żebyś przestał być takim samolubnym dupkiem, a najlepiej
dał mi spokój.
— Uspokój się,
kobieto, tylko spokój nas uratuje, a poza tym nie wiesz, co mówisz.
Blaise, który szedł
między tą dwójką, dyskretnie się wycofał, wyczuwając zbliżającą się awanturę.
Czuł się co najmniej głupio. Hermiona wolała się kłócić z Malfoyem, niż
normalnie porozmawiać z nim. Wkurzało go to bardzo, ale jednocześnie dawało do
myślenia. Coraz częściej zastanawiał się, czy to aby na pewno ma sens. Nie
oczekiwał od razu, nie wiadomo czego, ale choćby minimalnego zainteresowanie
jego staraniami, którego jak widać nie było. Owszem Hermiona mu się podobała,
ale miała go gdzieś i wolała jego przyjaciela, co zresztą jemu nieszczególnie
przeszkadzało. Mógł sobie mówić, co chciał, ale Zabini i tak wiedział swoje.
Gdyby Riddle go nie interesowała, nie spędzałby z nią tyle czasu, nie rozmawiał
tyle i co najważniejsze nie wodził za nią wzrokiem przy każdej możliwej okazji.
Już sam nie wiedział, co jest gorsze: fakt, że przyjaciel sukcesywnie odbija mu
Hermionę, czy że nawet nie potrafi się do tego przyznać. Nie zmieniało to
faktu, że nie zamierzał tak szybko odpuścić. Ślizgoni nie poddają się tak
łatwo, a szczególnie gdy mieli w czymś swój interes. Jeszcze pokaże, na co go
stać.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Hermiona właśnie
wyszła z łazienki, kończąc rozczesywać włosy. Była już gotowa na śniadanie, które miało się za chwilę zacząć. Lubiła weekendy
między innymi za to, że mieli wolne od szat szkolnych, za którymi
nieszczególnie przepadała, mimo iż miały one swoje plusy. W nich nie różniła
się niczym od setki innych uczniów, co dawało jej swego rodzaju komfort
psychiczny. Szczególnie teraz, gdy każdy obserwował jej nawet najmniejszy ruch.
W momencie, gdy to pomyślała, usłyszała pukanie do drzwi. „A propos obserwowania…”. Nawet
nie musiała zgadywać, kogo zastanie za drzwiami.
— Hej.
Przywitała się, gdy
wyszła na korytarz, gdzie czekali na nią trzej Ślizgoni.
— Cześć. Ładnie
wyglądasz.
Przywitał się
Blaise, przez co Hermiona spaliła strasznego buraka. Jak ona nienawidziła
takich sytuacji, które do tej pory nie zdarzały jej się za często, o ile w ogóle. Czuła się co najmniej nieswojo, dlatego po wymamrotaniu
pod nosem cichego „dziękuje”,
jak najszybciej ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Chłopaki również pozostawili
zachowanie Blaise’a bez komentarza, także kierując się do wyjścia. Zdążyli
przywyknąć do tego typu akcji, co nie zmieniało faktu, że jednego z nich niezwykle
one irytowały. Na miejsce dodarli jako jedni z ostatnich, co nie uszło uwadze
reszty, czym z kolei sami zainteresowani kompletnie się nie przejęli, zajmując
miejsca przy stole. W spokoju jedli śniadanie, póki nie usłyszeli za sobą
chłodnego głosu profesora.
— Panno Riddle.
Hermiona
błyskawicznie odwróciła się w stronę stojącego za nią Snape’a.
— Dzień dobry,
panie profesorze
— Po śniadaniu
widzę cię w moim gabinecie.
— Ale…
Nie zdarzyła nawet
na dobre zacząć, gdyż mężczyzna już odszedł w stronę stołu nauczycieli.
— Ktoś tu chyba
czymś podpadł.
Stwierdził z
wrednym uśmiechem Draco, przez co Hermiona spojrzała na niego z jawnym
politowaniem.
— Nie jestem tobą.
Odpowiedziała
krótko, wracając do śniadania. Podejrzewała, że sprawa dotyczy jej rodziców.
Gdyby chodziło o zadanie, Malfoy również zostałby wezwany. Nie wiedziała tylko,
co mogło się stać. Ostatni raz miała z nimi kontakt przed wyjazdem do szkoły,
od którego minęły dwa tygodnie. Przez cały posiłek myślała tylko o tym. Poczekała,
aż Severus opuści salę, a gdy to uczynił i ona podniosła się z ławki.
— Pamiętaj, mała, o
dziesiątej mamy trening.
Przypomniał jej
Draco, na co zamyślona Hermiona prychnęła tylko pod nosem.
— Gdzieżbym śmiała
zapomnieć.
Po tych słowach nie
oglądając się już na chłopaków, opuściła Wielką Salę. Szła szybko, więc droga
do gabinetu nie zajęła jej zbyt długo.
— Wejść.
Usłyszała po
zapukaniu, dlatego wkroczyła do królestwa Mistrza Eliksirów. Nie miała okazji
we wcześniejszych latach tak często tu bywać. Zasadniczo o ile chłopaki nie
wpadali na kolejny zwariowany pomysł, nie sprawiała problemów, dlatego
nauczyciele nie wzywali jej na tak zwane pogadanki.
— Co to jest?
Zapytała, gdy Snape
bez słowa wyciągnął w jej stronę jakąś kopertę.
— List od Julianny.
Sowy nie są bezpieczne, dlatego korespondencję będę dostarczał ja.
Severus nie
wyglądał na szczególnie zadowolonego ze swojej funkcji posłańca. No ale co miał
zrobić? Pani Riddle bywała niezwykle przekonująca, poza tym nie mógł jej
odmówić. Wbrew pozorom nie był bez uczuć. Widział, jak kobieta tęskni za
dopiero co odnalezioną córką. Skoro mógł dla niej zrobić choć tyle, to
postanowił się poświęcić. Kąciki ust Hermiony uniosły się mimowolnie, tworząc
delikatny uśmiech. Może nie odczuwała tego szczególnie dotkliwie, ale tęskniła
za Julianne. Naprawdę miło wspominała miesiąc spędzony z nią. Ta kobieta chyba
jako jedyna tak szybko zdobyła jej sympatię. Daleka była od zaakceptowania jej
jako swojej matki, choć tu sprawa wyglądała i tak o wiele lepiej niż z Tomem.
Ich kontakty ograniczały się do kłótni i robienia drugiemu na przekór. Nie
zamierzała tego jednak zmieniać. Do tego potrzebne były chęci z obu stron,
których ewidentnie brakowało. Poza tym nie potrafiła zaakceptować jego
poczynań, więc jak niby miałaby normalnie z nim rozmawiać?
— Odpowiedź też
przynosisz do mnie.
Dodał Severus, gdy
dziewczyna w końcu odebrała od niego list.
— Dziękuję i do
widzenia.
Hermiona opuściła
gabinet nauczyciela i od razu skierowała się do salonu Slytherinu. Chciała w
spokoju odczytać list, nim ci maniacy zaciągną ją na trening. W salonie zdążyło
się już zebrać sporo uczniów, których wrócili ze śniadania. Przeszła obok nich
obojętnie, a gdy tylko zamknęła za sobą drzwi od sypialni, usiadła na łóżku i
otworzyła kopertę z rodową pieczęcią Riddle’ów.
Droga
Hermiono.
Wybacz, że piszę dopiero teraz, ale
wcześniej naprawdę nie miałam ku temu sposobności. Jak już zapewne wiesz, nasza
wymiana korespondencji jest nieco utrudniona, a Severus oporny, stąd też moje
małe opóźnienie. Ale dość o mnie, opowiedz mi lepiej, co u Ciebie? Mam
nadzieję, że dobrze się czujesz zarówno w Slytherinie, jak i samym Hogwarcie.
Pamiętaj, gdyby cokolwiek było nie tak, natychmiast mi o tym powiedz. Przyzna
szczerze, że dom bez Ciebie ponownie stał się pusty. Minęły dopiero dwa tygodnie,
a ja już nie mogę się doczekać świąt i Twojego powrotu. Pamiętaj, że Cię kocham
i tęsknie.
Julianne
Czytając list,
Hermiona czuła, jak zalewa ją fala ciepła. Ta na pozór krótka wiadomość bardzo
wiele dla niej znaczyła. Ktoś o niej pamiętał, ktoś za nią tęsknił, a co
najważniejsze ktoś ją kochał. Nie pomyślałaby, że te na pozór błahe rzeczy mogą
dać jej tyle radości. W tym momencie zrozumiała, że mimo iż czasami czuje się
samotna, wcale taka nie jest. Gdzieś tam czeka na nią osoba, dla której jest
najważniejsza na świecie.
Witam.
Jest
i rozdział piętnasty. Wiem, że to kolejny w którym niewiele się dzieje, ale
obiecuję Wam, że jak na razie to już ostatni taki. Trwało to trochę, co
niektórym wydawało się nudne, ale już wprowadziłam wszystkie wątki, które tego
wymagały, a teraz nadszedł czas na rozwinięcie ich. Mam nadzieję, że mimo
wszystko będzie Wam się chciało dalej śledzić losy demonów.
Laf
Czyżby pierwsza?
OdpowiedzUsuńHm... Oczywiście rozdział super, choć brakuje mi tu jakiejś akcji. Od tak dzien z ich życia. Ale zero akcji. Czekam na rozwinięcie wątku tajemnicy Hermiony i co dalej z naszym drogim wężem? Dowiedzą się o niej? Mam nadzieję, że w jakiś spektakularny sposób :D
UsuńCzekam na kolejny rozdział!
Niecierpliwy Irytek
Uooo. Jestem druga, jak miło. Rozdział cudowny. Zgadzam się z poprzedniczką. Mnie też brakowało trochę akcji. Może jakaś kłótnia z byłymi przyjaciółmi. Również jak Irytek jestem ciekawa tajemnicy Hermiony.
OdpowiedzUsuńŻyczę mnóstwo weny.
Zapraszam do siebie na:
miloscDramione.blogspot.com
Rozdział ciekawy, mimo braku porywającej akcji...
OdpowiedzUsuńSprzeczki pomiędzy Draco a Hermioną jak zawsze bardzo przyjemnie się czytało. Fajnie przedstawiłaś wątek z Quidditchem. Chłopcy jak zwykle niepokonani. Ale czego można się spodziewać po mistrzach Slytherinu. ^^
Miło zaskoczyłaś mnie tym listem od Julianne, ponieważ mimo wszystko się tego nie spodziewałam. Widać, że kobieta bardzo dba o Hermione i cieszy mnie to, że jest taka ciepła.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, tym bardziej skoro możemy spodziewać się rozwiniętej akcji.
:D
Jak zwykle świetne :)
OdpowiedzUsuńBardo mi się spodobaly przemyslebia Hermiony po dostatniu listu :P
Hmm...kolejny rozdział bez specjalnej akcji. Kolejny przejściowy. Nie za dużo ich? bo około 10?
OdpowiedzUsuńCo do Twojej uwagi pod moim wcześniejszym komentarzem, że domagam się akcji, ale chcę rozwinięcia pobocznych bohaterów, co jak wynika z Twojej odpowiedzi, ma się równać nudzie..Nie zgodzę się z Tobą. Przeczytałam Twojego ASK i tam napisałaś, że dla Ciebie jednym z lepszych opowiadań są Zakręty Losu, które ja również uważam za genialne. Keraa idealnie prowadzi akcje pobocznych bohaterów, którzy mają wpływ na Dramione. Jeśli nie czytałaś polecam Układy tej autorki. Może przez komentarz nie umiem wytłumaczyć o jaki zabieg mi chodzi. Ale nigdy nie mówiłam, że pisać potrafię.
Przyznam, że w tym rozdziale mniej niż brak akcji - który wytłumaczyłaś notatką pod, wkurzyło mnie po raz kolejny dosadne zachwycanie się Draco nad swoim uczuciem. Przyznałaś mi rację więc myślałam, że popracujesz nad tym.
LaFin..czytało się genialnie, wiele też można Ci było wybaczyć z racji pierwszego opowiadania. Ale dziwi mnie fakt, że nie pracujesz nad rzeczami, które piszą Ci ludzie w komentarzach.
Bo opowiadanie jest bardo dobre, ale po LaFin oczekuję od Ciebie jako autorki, która chciałaby wydać książkę wejścia na poziom wyżej.
A i z moich mam nadzieję ostatnich uwag, musisz popracować nad literówkami. Bo pojawia się ich bardo dużo w każdym rozdziale. Musisz uważniej przepisywać, albo czytać przepisany tekst.
Aga
Przykro mi, ale wychodzi na to, że się, nie zgodzimy. Ja mam swoje zdanie, ty swoje i to jest błędne koło. Wiem, że wiele mi brakuje do dobrego pisania, ale nigdy też nie twierdziłam, że jestem idealna. Ja się nadal uczę, zresztą jak większość na blogerze, w końcu po to on jest. Jest wiele o lepszych opowiadań od mojego i autorek o większych umiejętnościach z tego również zdaję sobie sprawę.
UsuńCo do Dracona, i tak wycięłam pewne elementy, co nie znaczy, że w pełni zmienię to, jak go wykreowałam. Tego typu przemyślenia będą i nawet jeśli pojawiają się często, a wręcz za przeproszeniem do porzygu nie usunę ich wszystkich. Przykro mi, ale ja tak to widzę i nie będę tego zmieniać, tylko dlatego, że komuś się to nie podoba.
Nie zgodzę się z tobą również, że nad sobą nie pracuję. To, że nie stosuję się do pewnych uwag, które po części dotyczą czyjegoś gustu, nie znaczy, że mam wszystko w dupę. To moje opowiadanie i tak, czy siak napiszę je po swojemu.
Z literówkami muszę się zgodzić, one są, ale tu sprawa wygląda nieco inaczej, Rozdział sprawdzam nawet po dwa razy i naprawdę staram się je wyłapać, ale jest to w moim przypadku fizycznie niemożliwe. Mam naprawdę sporą wadę wzroku, co sprawi, że moje spostrzegawczość jest co najmniej tragiczna. Może to tylko wymówka, ale możesz być pewna, że robię, co mogę. Swoją drogą nie dysponuję też tak dużą ilością czasu, aby sprawdzać tekst po pięć, a nawet więcej razy.
To chyba tyle. Mimo wszystko dziękuję za szczerą opinię i pozdrawiam :)
A dla mnie ten blog jest idealny. Nie ma tutaj szybkiej akcji i dobrze!! Można wczuc sie w historie jakby to bylo naprawde Tutaj jest wszystko w pożądku!
UsuńMasz kobieto talent. Twoj blog o Dramione jest najlepszy. Mam wrazeniebze czytam ksiażke utalentowanej pisarki niż zwykłej blogerki. Obledny jezyk, opisy.
Jak zwykle super :) podoba mi się, że tak szybko dodajesz rozdziały- dzięki temu czytam z jeszcze większą fascynacją :) więc jak zwykle, czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńWyśmienity, jak zawsze :3
OdpowiedzUsuńMartwi mnie, co takiego wymyślił Diabeł :v No i Parkinson i Davis. Uwielbiam, kiedy Malfoy zwraca się do Hermiony 'mała' :D
Bardzo fajnie opisałaś eliminacje do drużyny. Nie lubię Puceya, on też może sprawiać problemy ;-;
Mimo, że nic nadzwyczajnego się nie działo, rozdział bardzo przyjemy :3
Pozdrawiam i życzę weny ;)
MB
<3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze niesamowity i intrygujący. Czekam na następny z wielką niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny.
~ Twoja Wierna Czytelniczka.
Hejka. Niedawno znalazłam Twojego bloga i ... chyba się zakochałam. Jest bardzo mało dobrych i ciekawych blogów o Hermionie Riddle. A Twój jest ... inny ;) Bardzo mi się podoba. A co do rozdziału : bardzo lekko i przyjemnie mi się go czytało. Cóż życzę weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3
OdpowiedzUsuńFajnie opisane te eliminacje do drużyny Quidditcha :D Twój Malfoy jest świetny :D taki "buntownik" . Wkurzają mnie Tracey i Pansy .. ugh.. no cóż . :) Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny! /a
OdpowiedzUsuńTrochę spóźniona, ale przeczytałam ostatnie rozdziały i jedyne ci mogę o nich powiedzieć to to, że są CUDOWNE.
OdpowiedzUsuńNo no pierwszy list od matki jak fajnie a no ich kłótnie zawsze będę je kochała są takie słodkie ? :D
OdpowiedzUsuńcudny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńJulianna jest naprawdę fajną postacią, natomiast zdecydowanie nie lubię Blaise'a. jest strasznie nachalny ;/
uwielbiam kłótnie Hermiony i Dracona ;)
z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;**
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Nie mam siły się rozpisywać ale eliminacje były super ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
Ekhem... Tu Cassie, która jest zadowolona z powyższego rozdziału. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie jakość twojej twórczości osiągnie najwyższy poziom, bo niestety troszkę Ci jeszcze do wszystkich znakomitych autorów, między innymi pani Rowling, panu Tolkien czy pani Collins. Trzymam za Ciebie kciuki, aby następne rozdziały były coraz lepsze.
OdpowiedzUsuńZ poważaniem,
Panna Cassidy McKinley
P.S. Tak, w końcu mi odbiło i zaczęłam mówić typowo urzędowym językiem, ale nie zrażaj się, nadal będę Twoją wierną czytelniczką.
Z pozdrowieniami,
Cassie :)
Ojaojaoja wspaniały <3 Kocham to <3
OdpowiedzUsuńCiekawa notka, ale ja nadal czekam na zbliżenie się Miony i Smoka ^^
Pozdrawiam cieplutko i czekam na next :)
~Hope ^^
Czytam do końca :) Nie martw się nie zrażaj się ilością wyświetleń, najważniejsze, że masz wiernych fanów takich jak ja :33
Cudo! Nie wiem co napisać... Mogę życzyć tylko weny, a resztę zostawić już tobie:)
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńKolejny genialny rozdział :)
W sumie zastanawia mnie, dlaczego Hermiona zapomniała o swoich mugolskich rodzicach, czy może ja po prostu ominęłam jakiś fakt...
Blaise wkurzający, zawsze go lubiłam, a ty sprawiłaś, ze zaczął mnie denerwować. Uwielbiam Notta :)
Ciekawe jak Draco chce wynagrodzić ten trening Hermionie ;)
Pozdrawiam
Rozdział boski, cudowny, fantastyczny <3 Uwielbiam twoje opowiadanie jest SUPER <3 Angel
OdpowiedzUsuńJak zawsze wspaniale <3 Uwielbiam ich kłótnie i nieudane próby podrywania panny Riddle. Wiesz, że uwielbiam Twojego bloga, więc chyba więcej dodawać nie muszę. Jeśli w następnych rozdziałach sprawy zaczną się wyjaśniać, to ja już niecierpliwie się kolejnego. Może rzucisz więcej światła na sprawę z przeszłości Hermiony? Jestem tego bardzo ciekawa. Życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńMasz racje, ze tak na prawde nic w tym rozdziale sie nie dzieje, jednak ciesze sie, ze Hermiona bedzie miala kontakt z Julianne <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :D
Kolejny świetny i bardzo przyjemny rozdział. ;) Mam jednak nadzieję, że akcja trochę się rozkręci w następnych notkach. :P
OdpowiedzUsuńBuziaki
Bells :*
♥♡♥♡♥
OdpowiedzUsuńRozdział fajny choć brakowało mi akcji ,,ale to nic bo rozumiem że jest on przejściowy :)
OdpowiedzUsuńCzekam zniecierpliwiona na następny i rozwinięcie paru wątków a w szczególności relacji między Mionką a Smokiem <3
Cieszę się że Julianne zdobyła tak szybko zaufanie Hermiony i mają ze sobą tak dobrych kontakt :)
WENY !!!
Esia:**
Cudowny rozdział, gdy czytałam list od Julianne, uśmiechałam się do siebie, jest ona strasznie fajną postacią :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://slady-cieni-dramione.blogspot.com/
czy ja wiem, czy jest mało akcji?? :D jak dla mnie rozdział świetny ;3
OdpowiedzUsuńfajnie, że Julianne napisała, aż mnie się zrobiło tak przyjemnie ^^
a tak na marginesie - jak Teo wybrał Malcolma zamiast Adriana, to się w głębi duszy ucieszyłam xD nie wiem, czy odegrają jakąś większą rolę, ale jednak Pucey mi nie przypadł do gustu ;)
Pozdrawiam :3
Fajny rozdział, lubię Julliane, i w rozdziale wcale tak mało się nie dzieje, życzę weny i czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńnie zgadzam się z tobą gdyby to co pisałaś dotychczas było nudne to nie poświęciłabym swojego cennego czasu na czytanie; dla mnie wszystko rozgrywa się idealnie i ciągle czekam na więcej
OdpowiedzUsuńRozdzial bardzo mi sie podobal... Jak zwykle. :)
OdpowiedzUsuńHermiona nie powinna sie wkurzac na Draco o taka pierdole. Przeciez w nia nie walnal.
Najchetniej to bym zabila te kolezanki Malfoya. Wkurzaja mnie jak nie wiem. Zal im dupe sciska, ze chlopcy wola Hermione od nich. ;D
Informuj mnie o NN na gg. ;)
Smietana.
Piękne, cudowne, fantastyczne! <3
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie piszesz, geniusz po prostu ^^
Pozdrawiam
Letié :)
Dramione-choc-inni-to-tacy-sami.blogspot.com ;)
Bosko!
OdpowiedzUsuńCiekawe co w swej glowce kombinuje niejaki Blaise Zabini i cóż wymyślą"śliczne" dwie dziewoje ;)
Cóż mam nadzieje,ze niedługo się tego dowiem.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Jak zawsze świetny rozdział :*
OdpowiedzUsuńTo jest jedyny blog na który mam cierpliwość czekać na nowe rozdziały, a nie czytać już skończone opowiadania :D
Jestem ciekawa co tam te szumowiny ( czytaj Pansy i Tracey ) kombinują :)
Czekam aż Hermiona pojedzie na święta do domu, bo moim zdaniem jak już panna Riddle ma styczność z swoją matką, a najbardziej z ojcem robi się ciekawię. Dlatego uwielbiam opowiadania Dramione gdzie główna bohaterka ma na nazwisko Riddle.
A co do zastrzeżeni... nie ma żadnych :D
Tylko nie podoba mi się jak Diabeł wkracza do akcji i bajeruje Minkę :/ Lubię Zabiniego, lecz kiedy jest tylko najlepszym kumplem Draco i Hermiona jest dla niego naj. przyjaciółką.
No ale przyznać muszę że Blaise dodaje tylko w opowiadaniu uroku ;3
Czekam z niecierpliwością nn :)
Dużo weny i chęci do pisania ;)
Pozdrawiam :*
~Bella
Super rozdział ;) Przyznam, że Julianne mógłby być moją mamą, a Hermiona niepotrzebnie się wścieka :) Życzę weny i czekam nn :) Z.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział niech hermiona uświadomi sobie w końcu że czuje coś do draco. Zapraszam do siebie http://fshdb.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRozdział świetny <3 Coraz bardziej podoba mi się postać Julianne :) I Draco ;) mógł wysłać Hermionę do Skrzydła Szpitalnego i zesłać na siebie gniew Voldzia, ale przynajmniej umarłby jako ścigający ślizgonów ;) I po prostu uwielbiam te ich kłótnie <3 Jestem ciekawa, co wymyśli Pansy i spółka ;) Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Bardzo ciekawy rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
Weny!
więc tak nidziło mi sie wię postanowiłam zobaczyć cznie ma nowego posta. no i mnie miło zaskoczyłaaś fajne chocaź krótki list no szkoda
OdpowiedzUsuńKachna:*
Rozdział bardzo fajny, jeden z tych spokojnych ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że tym razem Dafnee nie jest typową pustą lalunią, i że w nowym opowiadaniu zmieniły się charaktery niektórych Ślizgonów. Miło, że tym razem inni są "tymi lepszymi" a inni "tymi mniej sympatycznymi" ;)
No i muszę powiedzieć, że uwielbiam Teo ;)
Pozdrawiam
Ciekawe jak Draco wynagrodzi Hermionie "chwilę grozy":) Mam nadzieję, że pupilka Hermiony ujawni się najpierw Zabiniemu i to w spektakularny sposób (w Twoim opowiadaniu nie lubię go więc nie będzie mi go szkoda:))
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac następnego!!! Weny
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że nie komentowałam, ale jakoś nie miałam weny ;( Ale obiecuję sie poprawić... Rozdział pomimo braku akcji był świetny, piszesz coraz lepiej #.#
OdpowiedzUsuńŚlę wenę i czekam na next
/Darkness
Podświadomie miałam nadzieję, że w Hermionie objawi się także talent do latania. Włączenie jej do drużyny byłoby na prawdę ciekawe. Oprócz tego rozdział był jak zwykle super. Nie mogę się oderwać od tego bloga. :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę super rozdzialy:) Jak czytam to sie wyrwac z nich nie moge :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział *o*
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję, że jakoś wkręcą Hermionę w grę xD
Lecę dalej ;)
~~Miona_Malfoy_♡
Jak ja nie lubię tych slizgonek są cholernie zazdrosne i wredne mam nadzieję że Hermiona da im popalić dosłownie ;)
OdpowiedzUsuń