Świat powoli budził się do życia, a
pierwsze promienie słońca zaczynały oświetlać spowitą w bieli posiadłość
Riddle’ów. Hermiona właśnie brała kąpiel po porannym bieganiu. To niedorzeczne,
ale dziwnie się czuła, gdy nikt jej podczas niego nie towarzyszył. Malfoy
okazał się naprawdę dobrym kompanem, który nawet nic nie mówiąc, umilał jej
czas. W dzień skutecznie zastępowała go Julianne, ale wątpiła, aby kobieta dała
się namówić na wspólne bieganie. I tak w przeciągu ostatnich trzech dni spędzały
ze sobą niemal każdą wolną chwilę. Głównie rozmawiały o szkole i tym, co działo
się podczas ich rozłąki. Hermiona chyba jeszcze nigdy nikomu tak chętnie nie
opowiadała o sobie. Rzecz jasna pomijała wiele szczegółów. Wątpiła, aby panią
Riddle ucieszyła wieść, iż jej córka uważana jest za potwora, a ludzi
traktujących ją normalnie istnieje zaledwie garstka. Kolejny temat, jaki
omijała szerokim łukiem to Malfoy. Julianne i tak zaskakująco często o niego
pytała. Tu jednak Hermiona wykręcała się, jak tylko mogła. Nie, żeby się
czegokolwiek wstydziła, ale nie czuła potrzeby poruszania tego tematu nawet z
panią Riddle. Z ogarnięciem tego wszystkiego zamierzała poradzić sobie sama.
Nie przywykła do zwierzeń, tym bardziej że tu chodziło o jej uczucia.
— O czym ja w
ogóle myślę?
Zapytała sama siebie Hermiona, w końcu
wychodząc z wanny. Nastał tak wyczekiwany przez nią dzień, a ona przejmuje się
Malfoyem. Zdecydowanie powinna skupić się Wigilii. Zawsze uważała to święto za
magiczne, a w tym roku szczególnie pragnęła, aby było wyjątkowe. Liczyła, że
pomoże jej w tym Julianne. Nie ukrywała, że czary, których ona niestety używać
nie mogła, naprawdę by się przydały. Tym jednak zajmie się już na śniadaniu,
które rozpocznie się niebawem.
Zarzuciła na siebie wcześniej
przygotowane ubrania, a lekko wilgotne włosy
związała w kok i mogła wychodzić.
Tak jak przypuszczała, w jadalni
Riddle’owie już czekali na nią przy suto zastawionym stole.
— Dzień dobry.
Przywitała się nadzwyczaj radosna
Hermiona, siadając naprzeciwko Julianne. Nie dało się nie zauważyć bijącego od
niej entuzjazmu, który śmiało można było uznać za ten zaraźliwy.
— Dzień dobry.
— Witaj, kochanie.
Julianne w przeciwieństwie do Toma
uśmiechnęła się promiennie, uradowana nastrojem córki. Pragnęła, aby było jej dane
oglądać ją taką jak najczęściej.
Hermiona nałożyła sobie na talerz tost
i już zamierzała rozpocząć temat świąt, gdy głos zabrał Tom.
— Dziś odbędzie się zebranie moich
ludzi. Mamy do omówienia kilka spraw. Potrwa to do wieczora. Uznałem, że chciałabyś
wiedzieć.
Ostatnie zdanie nieco mijało się z
prawdą. To Julianne „delikatnie”
zasugerowała mu, że ich córka powinna wiedzieć o tego typu rzeczach, nawet
jeśli tylko po to, aby mogła trzymać się od tego z daleka.
— Jak to?
Zapytała nieco piskliwym głosem
Hermiona, czując, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody. Tom nie mógł mówić
poważnie. Dziś jest wigilia, a on zamierza zwołać swoich sługusów i snuć plany
podbicia świat?
— Normalnie.
— To potrwa tylko do osiemnastej.
Potem wszyscy razem zjemy kolację. Mam nadzieję, że dasz sobie radę do tego
czasu.
Julianne widząc postawę męża,
postanowiła nieco załagodzić sytuację. Liczyła, że Hermiona nie będzie jej
miała tego za złe. Najchętniej spędziłaby ten dzień z nią, ale dla dobra
wszystkich powinna być obecna na zebraniu i trzymać rękę na pulsie. Widząc
jednak minę córki, podejrzewała, że jej tłumaczenie niewiele pomogło.
Hermionie było najzwyczajniej w
świecie przykro. Chciała w końcu przeżyć święta, o jakich zawsze marzyła, a oni
zamierzali zorganizować kolejny sztywny bankiet dla nadętych przedstawicieli
arystokracji. „Po moim trupie.”.
— W porządku, nie ma sprawy. Dam sobie
radę.
Zapewniła Hermiona, myślami będąc już
zupełnie gdzie indziej. Z ich pomocą, czy bez te święta będą wyjątkowe. Już ona
tego dopilnuje.
— Ja już pójdę. Dziękuję za śniadanie.
Powiedziała, nagle podnosząc się z
krzesła. Chwyciła w rękę wcześniej posmarowany dżemem tost, po czym nawet nie
patrząc na rodziców, opuściła jadalnię. Ma mocno ograniczony czas, co
oznaczało, że musi jak najszybciej wziąć się do roboty. Nawet bez czarów uczyni
te święta magicznymi.
— Nie jest zadowolona.
Stwierdziła Julianne, gdy tylko za
Hermioną zamknęły się drzwi.
— A kiedy ona jest zadowolona?
— Jak możesz?
— Normalnie. Powiedź lepiej, czy udało
ci się z niej coś wyciągnąć?
— Pytasz mnie o to co najmniej kilka
razy dziennie i moja odpowiedź nadal brzmi nie.
Zmarszczka na czole Toma znacznie się
pogłębiła. Jego genialny plan wyciągnięcia z Hermiony informacji o młodym
Malfoyu przy pomocy Julianne okazał się niewypałem. Dziewczyna milczała niczym
zaklęta, tylko potęgując jego niepokój.
— Nie rozumiem, o co ci tak właściwie
chodzi?
Podjęła po chwili wątek Julianne, widząc,
że jej mąż nie zamierza się odezwać. Pierwsza nasuwająca się myśl to tatuś
zazdrosny o swoją córeczkę, ale coś takiego nie pasowało jej do Toma. Przez
niego przemawiała raczej potrzeba kontroli, którą mógł utracić, gdyby Hermiona
zaczęła się z kimś spotykać. Już teraz najczęściej stawiała na swoim, a co
dopiero w takiej sytuacji.
— Mówiłem ci, czego się dowiedziałem
od Severusa, więc nie rozumiem twojego pytania.
— Nawet jeśli się spotykają to
przecież nic złego.
— Nie pozwolę, żeby jakiś szczeniak ją
wykorzystywał tylko dlatego, że jest moją córką.
— Czy ty wszędzie musisz widzieć
spisek? To są tylko dzieci.
— Właśnie, dzieci. Hermiona jest
naiwna, a ten gówniarz ją omotał.
— Nasza córka nie jest naiwna!
Nie tylko Lord zaczął tracić
cierpliwość. Julianne nie spuszczała z niego wzroku, czując narastający w niej
gniew. Wiele rzecz mogła zrozumieć, przemilczeć, ale nie to. Nie pozwoli, aby
paranoja Toma niszczyła życie ich córki.
— Ostrzegam cię, nawet nie próbuj się
mieszać w ich sprawy. Wbrew twoim przekonaniom nie każdy stara się nas
pogrążyć. Nie pozwolę, żeby twoja paranoja odbiła się na Hermionie.
Pani Riddle nie zamierzała wysłuchiwać
dłużej wymówek męża. Wstała ze swojemu miejsca, po czym z dumnie uniesioną
głową opuściła jadalnię. Tu żaden kompromis nie wchodził w grę. Tom musi w
końcu zrozumieć, że nie wszystko da się kontrolować, a już na pewno nie życie
prywatne Hermiony.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
— Panienko.
Hermiona uniosła wzrok znad czytanej
książki i ujrzała stojącą przed nią Błyskotkę.
— Witaj.
— Prosiła panienka, abym ją
poinformowała, gdy zebranie podwładnych pana się rozpocznie.
Na te słowa Hermiona natychmiast zamknęła
książkę, podnosząc się z kanapy. Tylko tej informacji potrzebowała, aby zabrać
się do pracy. Czy Riddle’owie tego chcą, czy nie te święta odbędą się tak, jak
powinny.
— Dziękuję ci, Błyskotko. Na razie
możesz odejść. Później ty i reszta skrzatów będziecie mi potrzebne, ale
wszystko wyjaśnię wam za chwilę.
— Oczywiście, panienko.
Na tę wieść oczy Błyskotki rozbłysły.
W końcu nadarzy się okazja, aby w jakiś sposób odwdzięczyć się panience Riddle
za wszystko, co dla nich zrobiła.
Gdy tylko skrzatka zniknęła, Hermiona
odłożyła książkę na półkę, po czym opuściła swój pokój. Od razu skierowała się
do holu rezydencji. Nadeszła pora na wizytę w kuchni. Bez wątpienia tam
znajdzie wszystkie skrzaty, których dziś bardzo potrzebowała. Nie lubiła ich
wykorzystywać, ale choćby chciała, nie da sobie sama rady. Jakoś im to potem
wynagrodzi. Poza tym potrzebowała towarzystwa. Kolejne święta spędzone samotnie
to nie to, o czym marzyła. Myślała, że ten czas będzie dzielić przynajmniej z
Julianne, ale jak widać, nie można mieć wszystkiego. Być może następnym razem
szczęście bardziej jej dopisze. Dziś muszą jej wystarczyć skrzaty.
Schodziła już ze schodów, myślami
będąc zupełnie gdzie indziej, gdy nagle coś przykuło jej uwagę. „Nie, to niemożliwe…”, zatrzymała się
gwałtownie i spojrzała w prawo, utwierdzając się w przekonaniu, że wzrok jej
nie zwodzi. Nieopodal gabinetu Voldemorta oparty o ścianę stał nie kto inny,
jak Draco Malfoy, przyglądając jej się z zawadiackim uśmiechem.
— Co ty tu robisz?
— Masz świadomość, jak często zadajesz
mi to pytanie?
— A ty jak rzadko na nie odpowiadasz?
Draco wzruszył lekceważąco ramionami,
podchodząc do dziewczyny. Gdy tylko dowiedział się, że jest wzywany do Riddle
Manor, skrycie liczył, że uda mu się ją spotkać choć na chwilę. Nie ukrywał, że
brakowało mu jej przez te kilka dni.
— Mam rozumieć, że nie dowiem się,
skąd się tu wziąłeś?
— Twój ojciec kazał wypytać pani
Riddle, jak sprawujesz się w szkole.
Draco nie mógł wiedzieć, że słowa
Julianne nieco minęły się z prawdą. Tom planował osobiście zająć się
przepytywaniem trójki ochroniarzy ich córki, od czego żona cudem go odwiodła.
Biorąc pod uwagę obecną sytuację, wątpiła, aby z konfrontacji Toma i młodego
Malfoya wynikło coś dobrego. Wolała zająć się tym sama i przy okazji bliżej
poznać Dracona, który wywarł na niej bardzo pozytywne wrażenie. Nie uważała za
konieczne zapraszanie również reszty, skoro według Severusa to właśnie on
poświęcał Hermionie najwięcej czasu.
— Że co proszę?!
Mimo szczerych chęci Draco nie mógł
powstrzymać śmiechu na widok ogłupiałej, a jednocześnie oburzonej miny Riddle.
— Nie widzę w tym nic śmiesznego,
kretynie.
— Chyba powinienem się dwa razy
zastanowić, zanim powiedziałem, że nie sprawiasz problemów.
Hermiona już zamierzała stwierdzić, że
przecież dobrze się sprawuje, gdy nagle w holu pojawił się Severus.
— Mam cię odstawić do domu.
Zwrócił się Snape do Dracona,
pomijając wszelkie powitania. Jak zwykle został oddelegowany do brudnej roboty,
bo jakżeby inaczej.
— Bardzo ci się spieszy do domu?
Zapytała ni z tego, ni z owego
Hermiona, zwracając się do Dracona. W jej głowie zrodził się pewien plan, który
zamierzała zrealizować, nim zdąży się rozmyślić. Zdawała sobie sprawę, że to
szaleństwo, ale w sumie czemu by nie spróbować? Pragnęła dzielić z kimś ten
dzień, więc dlaczego nie z Malfoyem? Nawet jeśli przez te dwa tygodnie
planowała się zdystansować, perspektywa zatrzymania go w Riddle Manor wydawała
jej się niezwykle kusząca.
— Nie wiem.
Powiedział niezbyt pewnie Draco, nie
wiedząc, czego ma się spodziewać, szczególnie że w grę wchodziła
nieprzewidywalna Riddle.
— W takim razie zostajesz i idziesz ze
mną.
— Chwila, ja go mam odstawić do domu.
Wtrącił się zaniepokojony biegiem
wydarzeń Severus. Nieuzasadniony entuzjazm Riddle nie wróżył niczego dobrego,
tym bardziej że Draco z każdą sekundą zdawał się coraz bardziej przekonany do
jej propozycji, o czym świadczył jego poszerzający się uśmiech.
— Ale on zostaje, prawda?
Hermiona wlepiła w Dracona proszący
wzrok, co zupełnie do niej nie pasowało. Malfoy zdawał sobie sprawę, że ta
bestia robi słodkie oczka, żeby zamydlić mu oczy, co w sumie nie było
konieczne. I tak w większości przypadków nie potrafił jej odmówić.
— Jasne.
— I po sprawie, chodź.
Nim Snape zdążył w jakikolwiek sposób
zareagować, Ślizgoni ruszyli w głąb domu, najwyraźniej mając gdzieś jego
zdanie.
— Tom mi łeb urwie.
Stwierdził pod nosem Severus, już
widząc minę Lorda, gdy dowie się, że jego córka zniknęła gdzieś z młodym
Malfoyem. „Oni się będą tłumaczyć”,
ostatecznie mężczyzna zrezygnował z niszczenia planów młodych i wrócił do
jadalni, gdzie właśnie rozpoczęło się zebranie śmierciożerców.
— Gdzie my właściwie idziemy?
Zapytał Draco, gdy Hermiona bez słowa
wyjaśnienia poprowadziła go w głąb domu przez jakieś mroczne korytarze w sumie
nieróżniące się zbytnio od klimatu całej rezydencji. Dopiero teraz zdał sobie
sprawę, że tak właściwie nie wiem, na co się zgodził. Nie, żeby jakoś
szczególnie mu to przeszkadzało, ale wolałby się jakoś psychicznie na to
przygotować.
— Zobaczysz, nie pękaj, Malfoy.
Hermiona spojrzała na idącego za nią
Dracona, uśmiechając się przy tym radośnie. „Co
jej się stało?”, pomyślał skoncentrowany blondyn, nie poznając Riddle.
Chyba nigdy dotąd nie spotkał się u niej z taką euforią i entuzjazmem.
Najwidoczniej pobyt w domu bardzo jej służył. W sumie kto by nie odżył,
uwolniwszy się od bandy prześladowców. Skrycie jednak liczył, że i ona choć w
minimalnym stopniu odczuwa jego brak. Niby utrzymywali poprawne stosunki, a jak
na jego gust nawet lepsze, ale z Riddle przecież nigdy nic nie wiadomo. W jej
przypadku nie istniało coś takiego jak przewidywalność. Wystarczyło spojrzeć na
jej stosunek do niego. Z jednej strony czuł, że jest dla niej kimś więcej, ale
z drugiej sprawiała wrażenie, jakby nawet sama przed sobą bała się do tego
przyznać. To dziwne, ale nawet to go nie zniechęcało. Tym razem nie zamierzał
odpuścić, nawet jeśli na jego drodze pojawiało się sporo przeszkód. Riddle to
pierwsza dziewczyna, na której tak naprawdę mu zależało i nie potrafiłby ot tak
z niej zrezygnować.
Zamyślony Draco nawet nie zauważył,
kiedy zatrzymali się przed jakimiś drzwiami. Hermiona otworzyła je bez słowa i
weszła do środka, a on tuż za nią. Jakie było jego zdziwienie, gdy okazało się,
że są w ogromnej kuchni. Draco rozejrzał się chyba po jedynym jasnym
pomieszczeniu w Riddle Manor. Beżowe ściany oraz brązowe meble czyniły je
naprawdę przytulnym. Wokół dwóch prostopadłych ścian znajdowały się blaty,
jedne puste, inne zastawione wyposażeniem niezbędnym w każdej kuchni. Centrum
pomieszczenia stanowiła duża wyspa, na której już piętrzyły się produkty
konieczne do przygotowania zbliżającej się uczty. Nie brakowało również
ogromnej mosiężnej kuchni, która zajmowała znaczną część ściany prostopadłej do
wejścia. Znajdowały się na niej również drzwi prowadzące do dobrze zaopatrzonej
spiżarni. Wszędzie krzątały się zapracowane skrzaty, które jednak natychmiast
porzuciły swoje obowiązki, widząc przybyłych gości.
— Dzień dobry, panienko, paniczu.
Witały się skrzaty, tworząc tym samym
małe zamieszanie. Wystarczył jednak jeden gest Hermiony, aby natychmiast
ucichły.
— Witajcie. Tak jak wspominałam
Błyskotce, będziecie mi dzisiaj potrzebne. Po pierwsze muszę wiedzieć, ile osób
będzie obecnych na kolacji i co macie ugotować. Po drugie potrzebuję choinki. Dwumetrowej,
może wyższej. I oczywiście ozdób. Nie wiem, czy są jakieś w domu, ale mam
nadzieje, że uda wam się coś znaleźć. Najlepiej jakoś się tym podzielcie, żeby
ułatwić sprawę, bo część musi też zostać tutaj. W razie czego od razu
przychodźcie do mnie.
Hermiona wymieniała kolejne ważne
kwestie, cały czas myśląc, czy o czymś nie zapomniała. Najpierw zamierzała
załatwić sprawę kolacji, a dopiero potem zająć się dekoracjami. Czuła rosnące
podekscytowanie niczym u małego dziecka, które nie może się doczekać pojawienia
na niebie pierwszej gwiazdki.
— Jak sobie panienka życzy.
— Błyskotko, zostań, proszę na chwilę.
Powiedziała Hermiony, gdy skrzaty
zaczęły się rozchodzić do swoich obowiązków.
— Słucham, panienko.
— Powiedz mi, proszę, na ile osób
macie przygotować kolację.
— Sto dwadzieścia. O dziewiętnastej
mają się stawić najbliżsi słudzy pana wraz z rodzinami.
— To ja tu miałem być?
Zdziwił się milczący do tej pory
Draco. Zbyt dużo się tu działo, aby wszystko ogarniał, a o kolacji
najzwyczajniej w świecie nikt nie raczył go poinformować. Chociaż w sumie
lepiej, że tak to się ułożyło. Prościej mu będzie zrealizować jego plan, a co
więcej zrobi to osobiście.
— Wychodzi na to, że tak. Jak mniemam,
tobie też nikt nic nie powiedział.
Draco w odpowiedzi pokręcił jedynie
głową. Jak widać, nie tylko u niego w domu przepływ informacji pozostawiał
wiele do życzenia.
— Mniejsza z tym. Co macie podać?
Drugie pytanie Hermiona skierowała do
skrzatki, która wzięła z wysepki jakiś pergamin i podała go jej. Dziewczyna
zagłębiła się w lekturze, co chwilę marszcząc brwi. Wiedziała, że tak będzie.
Riddle’owie planowali kolejny bankiet dla snobów, do czego ona nie mogła
dopuścić.
— Błyskotko, przynieś mi, proszę pióro
i atrament.
— Oczywiście, panienko.
— Możesz mi w końcu powiedzieć, co ty
kombinujesz?
Hermiona uniosła wzrok znad menu na
stojącego przed nią Dracona. Widziała, że nie do końca może się odnaleźć w
zaistniałej sytuacji. Zaczęła się zastanawiać, czy dobrze zrobiła, wciągając go
w to. Już po postawie Riddle’ów wywnioskowała, że święta nieszczególnie ich
interesują. Arystokracja zdawała się traktować je zupełnie inaczej. Liczyły się
przepych, wystawne jedzenie i pokazanie światu, jakim się jest wspaniałym.
Czuła się tu osamotniona ze swoimi poglądami, zresztą nie po raz pierwszy.
— Nie chcę, żeby odbył się tu kolejny
sztywny bankiet, przypominający cyrk. Może tego nie zrozumiesz, ale mnie
naprawdę zależy, żeby wszystko było, jak należy.
Zarówno Dracona, jak i Hermionę
zdziwiła otwartość dziewczyny. Malfoy nie przypominał sobie, aby zbyt często przejawiała
chęci do zwierzeń. Nie zamierzał zmarnować takiej okazji, tylko korzystać, ile
się da z nieoczekiwanej metamorfozy Riddle. Ten dzień zdecydowanie zapowiadał
się wspaniale.
— Niezła koncepcja. Jak uda ci się
rozruszać to towarzystwa, to przyznam, że Potter lepiej gra w Quidditcha, co
oczywiście jest bzdurą.
Hermiona nie wytrzymała i zaśmiała się
krótko. Ten jak zwykle swoje. Może jednak zatrzymanie go tu, nie było takim
złym pomysłem. Z nim bez wątpienia nie grozi jej nuda.
Opanowawszy się nieco, podeszła do
wyspy kuchennej, kładąc na niej menu, które wymagało korekty. Gdy tylko dostała
pióro, zaczęła wykreślać nieodpowiadające jej pozycje i zastępować je nowymi.
Draco cały czas zaglądał jej przez ramię, co rusz komentując poszczególne
rzeczy. Nie obyło się bez sprzeczek, wynikających z odmiennego gustu
kulinarnego tej dwójki.
— Nie chcę być niegrzeczna, ale albo
siedzisz cicho, albo wynocha z kuchni.
Oznajmiła w końcu poirytowana panna
Riddle, gdy Draco skrytykował jej kolejny pomysł. Jak tak dalej pójdzie, wykończy
go jeszcze przed kolacją, a Wigilia to chyba nie najlepszy czas na tego typu
ekscesy.
— Nie wiesz, że gości się tak nie
traktuje?
— Ty jesteś poza wszelkimi
kategoriami.
— Wiem, tak wybitnej jednostki nie da
się zaszufladkować.
Hermiona spojrzała z politowaniem na Dracona,
który z łobuzerskim uśmiechem poprawił swój płaszcz, którego nie zdążył zdjąć.
— Przerażasz mnie.
Powiedziała śmiertelnie poważnie Hermiona,
wracając do menu. Poprawienie go zajęło im jeszcze jakieś pięć minut. Gdy
skończyli, panna Riddle oddała jej skrzatom, tłumacząc co i jak.
— A co z deserami, panienko?
Zapytał niepewnie jeden ze skrzatów,
widząc, że większość pozycji z tej kategorii została wykreślona.
— Resztę zrobię ja z Malfoyem.
— Ale panienko, to nie wpada. My
naprawdę…
— Trudno, będzie, jak mówię. Zajmijcie
się swoimi obowiązkami.
Głos Hermiony stał się nieco bardziej
stanowczy głównie dlatego, aby nie ciągnąć tej dyskusji, która mogłaby trwać w
nieskończoność, znając skłonności skrzatów do wyręczania we wszystkim
czarodziei.
— Już się robi, panienko.
Skrzat skłonił się nisko i wraz z menu
pognał do swoich towarzyszy. Również gotowa do pracy Hermiona ponownie zwróciła
się w stronę Dracona, który z dość głupią miną starał się ogarnąć to, co przed
chwilą usłyszał.
— Zdejmuj płaszczy, podwijaj rękawki i
zaczynamy.
— Ty chyba nie mówiłaś poważnie o tych
deserach.
— Jak najbardziej. To jak eliksiry,
tyle że efekt jest lepszy.
Hermiona machnęła lekceważąco ręką, po
czym jak gdyby nigdy nic udała się do spiżarni po potrzebne składniki.
„Salazarze,
matka z ojcem padliby na zawał, jakby mnie teraz zobaczyli…”, pomyślał z
niedowierzaniem Draco, mimo tego posłusznie ściągając płaszcz. Zastanawiał się,
czemu wyraża na to wszystko zgodę, ale przecież czego się nie robi dla Riddle zwłaszcza
w tak sympatycznym wydaniu? Dla niej mógł nawet ugniatać jakieś cholerne
placki. W czasie, gdy kończył podwijać drugi rękaw szarej koszuli, Hermiona na
jeden z blatów odłożyła ostatni potrzebny składnik.
— Na co czekasz? Chodź.
Ponagliła chłopaka, w międzyczasie szykując
naczynie na ich wypieki. „Pogięło mnie do
reszty”, pomyślał Draco, ruszając w jej stronę.
— Co mam robić?
Zapytał niezbyt chętnie, gdy Riddle
postawiła przed nim miskę i jakiś drewniany drąg, przypominający przerośniętą
łyżkę. Świadomość, że na liście rzeczy, o których on w przeciwieństwie do panny
wszechwiedzącej nie ma pojęcia, pojawiła się kolejna pozycja, nie była
przyjemna.
— Wątpię w posiadanie przez ciebie
jakichkolwiek umiejętności kulinarnych, więc na razie będziesz mieszał.
— Skąd pewność, że nie mam o tym
pojęcia?
Hermiona spojrzała na Dracona z jawnym
politowaniem, doskonale wiedząc, że temat gastronomii jest mu obcy, nie licząc
oczywiście konsumpcji.
— Ty nie bądź taka mądra.
— Może nie mam racji?
Zapytała Hermiona, zaczynając
odmierzać składniki do pierwszego ciasta. Draco przyglądał się, jak wbija do
miski przed nim jajka, dodaje dokładnie odmierzone mleko, kakao i inne tego
typu rzeczy. Zastanawiał się, skąd wie, ile czego dodać, bo jakoś nie zauważył
tu żadnego przepisu.
— I teraz mieszasz.
Powiedziała w końcu Hermiona,
odkładając mąkę. Draco z wahaniem dobył swego narzędzia i umieścił je w środku
niepołączonej masy. Po chwili zaczął kręcić łyżką, o mały włos nie wywalając
zarówno produktów, jak i całego naczynia.
— Ostrożnie.
Hermiona odruchowo chwyciła dłoń Dracona,
w której trzymał łyżkę. Zdziwiła tym tak siebie, jak i jego. W pierwszej chwili
chciała zabrać rękę, ale z drugiej strony, czy zrobiła coś niewłaściwego? Chyba
nie, a przynajmniej taką miała nadzieję.
— Złap za brzeg miski.
Poinstruowała Dracona, który bez
wahania spełnił jej polecenie. Bardziej absorbowała go jej ręką, której
najwyraźniej nie zamierzała zabrać z jego dłoni. Z każdą chwilą zadziwiała go
dziś coraz bardziej. Jak tak to ma wyglądać, to on tu może nawet sprzątać.
— I teraz mieszasz, tylko delikatnie.
Zaczęła kierować jego dłonią, powoli
łącząc ze sobą składniki. Przelotnie spojrzała na Dracona, który za to
przyglądał jej się przez cały czas.
— Co?
Zapytała, nie wiedząc, o co może mu chodzić.
Patrzył na nią tak… nawet nie potrafiła tego opisać, ale czuła się dziwnie.
— Nic. Zadziwiasz mnie.
— Bredzisz.
— Nie sądzę.
— Zajmij się lepiej ciastem.
— Panienko.
Ślizgoni natychmiast spojrzeli za
siebie, gdzie stał jeden ze skrzatów.
— Słucham?
— Marus znalazł na strychu karton z
bombkami i innymi ozdobami.
— To wspaniale!
Hermiona natychmiast puściła rękę
Dracona, odwracając się w stronę skrzata. Czyli jednak szczęście choć trochę
jej sprzyja. Bardzo jej zależało na tych ozdobach, a ich brak w posiadłości
mógłby się okazać dość kłopotliwy, a tak jeden problem z głowy.
— Co Marus ma z nimi zrobić?
— Weź sobie kogoś do pomocy i
przenieście je do sali balowej. Jeśli to konieczne wyczyśćcie wszystko, a my
zajmiemy się resztą.
— Oczywiście, panienko.
— A i jak przyniosą choinkę, umieśćcie
ją w jakiejś donicy.
— Już się robi, panienko.
— Dziękuję bardzo.
— Co ty pijesz, dziewczyno?
Zapytał zaraz po odejściu skrzata
Draco, widząc rozentuzjazmowaną Riddle. Aż miło było na nią popatrzeć w takim
stanie. Chciałby mieć ku temu częściej okazję.
— Odwal się i mieszaj ciasto.
Hermiona udając oburzoną, wskazała
palcem na miskę, również wracając do przygotowań. Malfoy produkuje się z
ciastem, więc ona zacznie robić pierniki.
Takim sposobem pracowali ramie w
ramię, a buzie im się nie zamykały. Nawet nieistotne wydarzenia z ostatnich dni
wymagały obgadania. Dopiero gdy wstawili do pieca ciasto „wykonane” przez Dracona i zaczęli formować pierniki, pojawił się
poważny problem.
— Powiedziałam nie!
— Niby dlaczego?
— Malfoy, nie będziesz wycinał
pierników w kształcie miotły!
— Jesteś uprzedzona.
— Nie jestem.
— Owszem, jesteś.
— Dobra maniaku, możesz powycinać
złote znicze, ale na pewno nie miotły.
Hermiona w końcu skapitulowała, widząc
zaciętą minę Dracona. Siedział tu z nią, robił rzeczy, za które normalnie w
życiu by się nie zabrał, więc chyba mogła się poświęcić… minimalnie. Dopiero po
kilku minutach pożałowała swojej decyzji.
— Możesz mi powiedzieć, co to jest?
Zapytała ze zgrozą, patrząc na coś, co
właśnie tworzył Malfoy.
— Znicz.
Panna Riddle przyjrzała się uważnie piernikowi.
Piłeczka bardziej przypomniała koślawy kwadrat, a jedno skrzydełko nie dość, że
nieforemne było o wiele większe od drugiego.
— Twoje zdolności manualne mnie
przerażają.
— Przynajmniej jestem kreatywny.
Zaperzył się Draco, wskazując na
wycięte przez Hermionę, serduszka, ludziki, gwizdki i inne tego typu rzeczy.
Zero polotu i finezji.
— Sam sobie to potem będziesz jadł.
— A żebyś wiedziała.
— Kretyn.
— Zołza.
Trwało to jeszcze przez ponad godzinę.
Dopiero gdy w piekarniku znalazło się ostatnie ciasto, Hermiona uznała, że czas
zająć się salą. Poinstruowała jeszcze tylko skrzaty, co kiedy wyjąć, po czym
oboje z Malfoyem opuścili kuchnie.
Gdy weszli do pomieszczenia, gdzie
miała się odbyć dzisiejsza kolacja, przygotowania już trwały. Skrzaty nakrywały
do stołów, które tym razem złączono, tworząc z nich pozbawiony jednego boku
kwadrat. Przy środkowym stole, od którego odchodziły dwa pozostałe, stały trzy
trony, wyróżniające się spośród reszty krzeseł, gdzie mieli zasiąść gospodarze.
Wszystko wyglądało naprawdę pięknie, ale Hermionie czegoś brakowało. Chłód bił
z każdego kąta tej sali, której wystrój i tak należał do raczej surowych. Na
ogół nie przywiązywała do tego aż takiej wagi, ale nie dzisiaj.
— Mam do was prośbę.
Hermiona zwróciła się do nakrywających
stoły skrzatów, które natychmiast porzuciły swoje zajęcia, czekając na p olecenia.
— Postawcie na stołach kilka wazonów z
białymi i czerwonymi różami i może jakieś świeczniki.
— Już się robi, panienko.
— A my bierzemy się za choinkę.
Oznajmiła Hermiona, ponownie
odwracając się w stronę Dracona, który z kolei zastanawiał się, jak elita arystokracji
zareaguje na koncepcję Riddle. U nich tak nie obchodziło się świąt. Jeśli już w
ogóle ktoś decydował się na choinkę, to ubranie jej zlecano skrzatom. W sumie
wigilię traktowano jako nieco bardziej wystawną kolację i nic poza tym. Musiał
jednak pamiętać, że Hermiona nie wychowała się wśród czarodziei, nie mówiąc o
arystokracji. Dorastała pośród mugoli, o których obyczajach nie miał zielonego
pojęcia. Gdy tylko ta myśl pojawiła się w jego głowie, zdał sobie sprawę z
pewnej dość istotne rzeczy. Riddle gdzieś tam ma rodziców. Nie biologicznych,
ale przecież ci ludzie ją wychowali. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek o
nich wspominała. Hermiona nie wyglądała mu na osobę, która ot tak zapomniałaby
o swoich bliskich, tylko ze względu na ich pochodzenie. Wielokrotnie
udowodniła, że ono nie ma dla niej żadnego znaczenia. Co w takim razie się z
nimi stało.
— Malfoy!
Dopiero podniesiony głos Hermiony wyrwał
go z rozmyślań. Odniosła ona wrażenie, jakby gdzie odpłynął. Patrzył na nią
nieobecnym wzrokiem, jakby nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
— Co się stało z twoją mugolską
rodziną?
Zapytał, nim zdążył w ogóle pomyśleć,
co robi. Panna Riddle na te słowa wytrzeszczyła oczy, odruchowo cofając się o
krok. Takiego pytania się nie spodziewała. Jak dotąd nikt nie poruszał przy
niej tego tematu. Taki stan rzeczy bardzo jej odpowiadał. Tak było lepiej, a
raczej łatwiej. Nie chciała, a tym bardziej nie czuła się na siłach, aby o tym
mówić. To wiązało się z otwarciem szuflady, którą ze wszystkich sił starał się
pozostawić szczelnie zamkniętą. Wspomnienia potrafią ranić człowieka bardziej,
niż mogłoby się wydawać.
— To nie jest twoja sprawa.
Odpowiedziała niezwykle chłodno, po
czym ruszyła w stronę choinki. Nie zamierzała pokazać, jak bardzo to pytanie
wytrąciło ją z równowagi.
Draco odprowadzając ją wzrokiem,
przeklinał swoją ciekawość. Zamknęła się, widział to w jej oczach. Już od dawna
udało mu się tego uniknąć. Jak widać, musi nanieść kolejną pozycję na liście
drażliwych dla Riddle tematów. Teraz jednak nie to stanowiło jego największy
problem. Jeśli chciał uratować ten dzień, musiał działać i to szybko. Nie
zwlekając, podszedł do szperającej w ozdobach Hermiony, aby broń Merlinie nie
zdążył się rozmyślić.
— Przepraszam.
Wrzucił z siebie na jednym wydechu,
przez co kucając panna Riddle spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
Malfoy przepraszający i to tak na dobrą sprawę nie wiedząc za co? Tego jeszcze
świat nie widział. Zaimponował jej tym i naprawdę doceniała ten gest.
— Weźmy się za tę choinkę.
Draco z ulgą dołączył do Hermiony,
która dzięki Salazarowi nie komentowała jego zachowania. Już wystarczyło, że
kompletnie zwariował na jej punkcie, nie potrzebował jeszcze złośliwych
komentarzy.
Ozdabianie choinki bardzo szybko
odciągnęło uwagę Ślizgonów od wcześniejszego incydentu. Nawet Malfoy bawił się zaskakująco
dobrze, szczególnie gdy Riddle uparła się, że da radę zawiesić bombkę na jednej
z wyższych gałęzi.
— Ty się naprawdę łudzisz, że tam
dosięgniesz?
Zapytał z powątpiewaniem Draco, z
uśmiech obserwując stojącą na palcach Hermionę. Upatrzona przez nią gałąź
znajdowała się niemal na czubku ponad dwumetrowej choinki.
— Przymknij się gadzie, rozpraszasz
mnie.
— To nie moja wina, że jesteś
karzełkowata.
— Cham!
Oburzyła się Hermiona, a chwila nieuwagi
spowodowała, że bombka wyślizgnęła jej się z rąk. Gdyby nie niezawodny refleks
Dracona skończyłaby ona jako kupka szkła.
— Czy ja ci nie mówiłem, że jesteś
niezdarna?
Zapytał, bez trudu zawieszając bombkę
na wybranej przez Hermionę gałęzi, która patrzyła na niego wzrokiem zbitego
psa.
— Nie rozczulisz mnie tą zbolałą miną.
— Nie zamierzam.
— Jaaasne.
— Nienawidzę cię.
— Wiem, mała, wiem.
Nim skończyli, odbyło się jeszcze
kilka tego typu dyskusji, co zaowocowało tym, że skrzaty zdążyły udekorować
resztę sali. Wystrój znacznie się zmienił. Mroczne wnętrze zostało ożywione
łańcuchami przy oknach i między niektórymi obrazami oraz magicznymi, kolorowymi
światełkami. Stoły dzięki kwiatom i świecom również stały się mniej surowe.
Sala zmieniła się w nieco bardziej przytulną, co jak najbardziej sprzyjało
wcieleniu w życie wizji świąt Hermiony.
— Nieźle to wyszło.
Przyznał Draco, gdy wraz z panną Riddle
stali na środku pomieszczenia, podziwiając swoje dzieło.
— Wyjątkowo się z tobą zgodzę. I nawet
mamy jeszcze półtorej godziny do kolacji. Jeśli chcesz, to Błyskotka może cię
odstawić do domu.
— Może być.
W sumie odpowiadało mu takie
rozwiązanie. Uniknie niewygodnych pytań ojca i będzie miał więcej czasu na
ogarnięcie się.
— Błyskotko!
— Tak, panienko?
Skrzatka jak zwykle pojawiła się
niemal natychmiast.
— Odstaw proszę Malfoya do Malfoy
Manor.
— Oczywiście, panienko.
— Musicie wyjść poza obszar
posiadłości. Tylko poza nią skrzaty mogą się teleportować w obecności
człowieka.
Draco skinął tylko głową, zabierając z
jednego ze stojących przy stole krzeseł swój płaszcz. Dopiero gdy go założył,
opuścili salę. Szli w milczeniu i dopiero przy drzwiach wyjściowych głos
zabrała Hermiona.
— Czyli do zobaczenia na kolacji.
— Na razie, mała.
Draco jak to miał w zwyczaju, puścił
jej oczko, po czym otworzył drzwi, wraz ze skrzatką wychodząc na zewnątrz. Hermiona
ignorując fakt, że na dworze panuje straszliwy mróz, stanęła w drzwiach,
odprowadzając wzrokiem Dracona. Z czystym sumieniem mogła przyznać, że
dokładnie tak wyobrażała sobie ten dzień. Malfoy po raz kolejny jej nie
zawiódł. Jeszcze kilka miesięcy temu w życiu by nie uwierzyła, że to właśnie on
stanie się jej tak bliski, ale teraz nie było sensu zaprzeczać. To się po
prostu stało i już nic nie mogła na to poradzić, co nie oznaczało, że chciała.
— Zmarzniesz, mała.
Zamyślona Hermiona nawet nie
spostrzegła, że Draco odwrócił się w jej stronę, a ona zrobiła z siebie
kompletną kretynkę.
— O mnie się nie martw.
Mruknęła zmieszana, po czym w końcu
wróciła do domu, przeklinając w myślach własną głupotę.
— Żeby to było takie proste.
Rozbawiony Draco ponownie ruszył za
skrzatką, chyba po raz pierwszy z niecierpliwością wyczekując wigilijnego wieczoru.
Witam.
Po dłuższej niż zwykle przerwie
jestem. Tak jak mówiłam do maja musimy się jakoś przemęczyć, bo inaczej nie
wyrobiłabym fizycznie. Zresztą mam nadzieję, że przynajmniej raz na te dwa
tygodnie uda mi się coś dodać, bo jest naprawdę ciężko.
Ale może już o samym rozdziale.
Jest on raczej lekki i przyjemny, ale taki właśnie miał być, w końcu to
przygotowania do świąt. Mam nadzieję, że takie wydanie również Wam się spodoba,
bo ja raczej nie mam do niego zastrzeżeń, a wręcz jestem zadowolona.
To by chyba było na tyle. Mam nadzieja do
zobaczenie za dwa tygodnie, ale jeśli miałoby się coś zmienić poinformuję Was o
tym.
Lafann
Zaklepuję miejsce :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
UsuńTom jak zawsze wszystko niszczy. Czekam na polepszenie relacji Hermiony z jej tatusiem. ;)
Draco mnie zaskoczył. Z resztą tak jak Riddle. Nie przypuszczałam, że się otworzy. Dla mnie to kompletny szok.
Draco mnie nie zawiódł, został z Hermioną. Przyznaje się sam przed sobą, że zwariował na jej punkcie. :)
Ogólnie rozdział fajnie Ci wyszedł, podziwiam też to, że go napisałaś! Mówię tu oczywiście o maturach.
Pozdrawiam i życzę weny.
Lecimy czytać!
OdpowiedzUsuńLarmes ;)
Czytamy!
OdpowiedzUsuńStory ❤
Rozdział cu.do.wny! Kocham tego bloga, jego tajemniczość itp. Hermiona u innych rodziców- miodzio! Kocham takie połączenia i stanowią dla mnie ogromną inspirację. Kocham cię, Aniu ❤
UsuńStory
Lece czytać
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekac kolacji świątecznej. Zwłaszcza miny Toma.
Od dawna zastanawiałam się co z przybranymi rodzicami Hermiony, więc cieszę się że poruszyłaś ten wątek.
Chcę następny rozdział!!!!!!!!
Tom mnie wkurzył, a Draco z Hermioną rozśmieszyli. Ten rozdział był taki słodki. <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i stwierdzam, że akcja idzie do przodu. :D
Pozdrawiam, Y.
Genialny jak zwykle
OdpowiedzUsuń♡♥♡
OdpowiedzUsuńSupii!! Ale strasznie krótki :'( Powodzenia życzę.
OdpowiedzUsuńWow genialnie. Był Tom w roli nadopiekuńczego tatusia, było dramionowo więc dla mnie bomba no i nie zabrakło kłótni tej wspaniałej parki ;) Pozdrawiam Sunset ;*
OdpowiedzUsuńSupii!! Ale strasznie krótki :'( Powodzenia życzę.
OdpowiedzUsuńJak zwykle, bardzo mi się podoba :D Szkoda, że taki krótki, ale doceniam ^^ Już nie mogę się doczekać reakcji Toma :) Mam nadzieję, że jakoś przetrwam te dwa tygodnie... :D Powodzenia <3
OdpowiedzUsuń~ Wielbiąca ten blog, wierna czytelniczka
Rozdział wyszedł ci boski. Nie mogę uwierzyć że Hermi udało się nakłonić Draco do pomocy w kuchni :D Te ich sprzeczki są świetne. Strasznie do siebie pasują. Ciekawe co powiedzą jej rodzice i goście na wystrój sali i zmienione menu. Założę się że będą zachwyceni :) Ale czego się nie robi dla innych w tak wspaniałym dniu jak Wigilia :D
OdpowiedzUsuńRewelacja :P
Przeczytałam, skomentowałam i pozdrawiam xd
Świetny! Wreszcie sie doczekałam �� ale było warto ;) miedzy nimi zaczyna iskrzyć mam nadzieje że po tej kolacji wydarzy sie coś ciekawego ;D
OdpowiedzUsuńSkomentuje to tylko słowami mojej babci "A co ty tak do tego monitorują się uśmiechasz?"
OdpowiedzUsuńTydzień przed Wielkanocą wróciłaś do wigilii, Boże narodzenie po prostu kocham :D dla mnie mogło by być co miesiąc :D i to nawet bez prezentów :D
OdpowiedzUsuńRozdział lekki i bardzo przyjemny :)
Pozdrawiam i weny życzę :)
Aaa... kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńNareszcie rozdział, nie mogłam się go doczekać.
Jest cudowny, choć święta Bożonarodzeniowe były już jakiś czas teamu ale co tam. Hahahaa... Draco w kuchni - bezcenne, prawie by wywalił miskę... nie mogę przestać się z niego śmiać. Hermionka ma ciekawy pomysł, hahaha... reakcja przybyłych gości będzie niezapomniana - nie mogę się doczekać.
Chyba umrę z tego oczekiwania, nie... uda mi się. Doczekam kolejnego.
Pozdrawiam Syntry
http://i-ad-tenebras.blogspot.com/
W KOŃCU! NARESZCIE! PO DWÓCH TYGODNIACH OCZEKIWANIA :D
OdpowiedzUsuńChwilami czuję się jakbym czytała La fin de la vie. Niektóre sceny są tak słodkie, że siedzę na łóżku, przed laptopem i się uśmiecham jak głupia do ekranu.
POSTARAM się przetrwać w miarę bezboleśnie te dwa tygodnie, ale jak dostanę drgawek spowodowanych niecierpliwością to zwalę na ciebie :D
Pozdrawiam,
Anastasia
nie-placz-w-hogwarcie.blogspot.com
ferro-igni-dramione.blogspot.com
Genialne, weny życzę, czekam na następny
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Hermiona zdobędzie się na opowiedzenie co stało się z jej mugolskimi rodzicami. Bardzo mnie to ciekawi. Jak zwykle genialnie!
Pozdrawiam i życzę weny!
OllGada
Ten rozdział jest taki słodki :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, życzę weny i wolnego czasu :)
och te ich sprzezki<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńaty naukaj sie tam naukaj
~Kachna
Pisz więcej i szybciej albo zjem ci kota (czy cokolwiek innego tam masz wliczając w to młodsze rodzeństwo)
OdpowiedzUsuńperełka!
OdpowiedzUsuńpośmiałam się i wogóle bardzo lekki w czytaniu :D
ale następny rodział i reakcja Toma.... xD
już nie mogę się doczekać :3
a wogóle to rodział podobny to świąt na poprzednim blogu (co nie umniejsza jego świetności :D)
weny życzę ;3
Wspaniały!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, już nie mogę się doczekać reakcji Toma jak to wszystko zobaczy ;D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwieniem czekam na następny ;*
Hmm powiedziałabym, ze w takim miejscu po prostu nie ma sie prawa kończyć rozdziału i męczyć nas przez kolejne dwa tygodnie, ale rozdział był genialny, dlatego po prostu powiem, ze nie moge sie doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Miss Frost
Roździał świetny
OdpowiedzUsuńJakoś przetrwam 2 tygodnie bez rozdziału dobrze że nie zawieszasz bloga :)
Życzę weny
/obliviate
ojej jak słodko i super się czytało :)
OdpowiedzUsuńWow........ Tylko tyle mogę napisać.....
OdpowiedzUsuńCudowny ♡
OdpowiedzUsuńZdecydowanie magiczny dzien. Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i trzymam kciuki za maturę :)
Genialny!! Mega mi się podobało urządzanie przyjęcia wigilijnego przez Mione i Draco. Mam nadzieje że wszystkim się spodoba a szczególnie Ojcu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę
Aneta :)
Tyle w tym rozdziale szczęścia i słodyczy <3 , że można się rozpłynąć i na chwilę zapomnieć o nadchodzącej maturze :/ Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny pomiędzy nauką ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Takiego Draco kocham. Jestem ciekawa o co chodzi w rodzicami (niebiologicznymi) Hermiony. Cóż mogłabym tylko zachwalać i zachwalać. Do zobaczenia za 2 tygodnie i życzę powodzenia w przygotowaniach do matury. Sama przeżywałam to rok temu więc wiem że jest ciężko (a studia to w ogóle kosmos XD)
OdpowiedzUsuńOlix
Co jakieś 15 minut od dwóch dni odświeżam stronę, żeby móc przeczytać jak tylko rozdział się pojawi! <3 Wspaniały! Cudowny! Aż strasznie zatęskniłam za Bożym Narodzeniem! Tylko czekałam na klasyczną sytuację kiedy będą obrzucać się mąką podczas pieczenia pierniczków, ale chyba pozytywnie mnie zaskoczyłaś, po raz kolejny udowadniając, że nie jesteś nudna i schematyczna <3
OdpowiedzUsuńNie wiem jak, ale jakoś będę musiała wytrzymać te kolejne 2 tygodnie... hmm może sama wezmę się za naukę do maturki, w kocu tylko miesiąc został... :( liczę, że dzięki temu zajęciu szybciej minie mi czas oczekiwania następnego rozdziału :D
Pozdrawiam i życzę weny <3
~ Cherie
Rozdział bardzo fajny i jednocześnie słodki ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się reakcji Toma na pomysł swojej córki ;)
Jestem też ciekawa czy nastąpi jakieś małe porozumienie miedzy ojcem i córką...
A Draco i Herm byli świetni ;)
Pozdrawiam
Kocham!!!!!
OdpowiedzUsuńBrak mi słów. Niby nic się takiego większego nie wydarzyło, ale człowiek po przeczytaniu Twojego opowiadania od razu ma ochotę skakać z radości :)
Tylko czekać do następnego.
I powodzenia na maturze :D
Cudowne
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć. Kocham <3
OdpowiedzUsuńMiód malina!! Naprawdę boskie warto było poczekać!!!
OdpowiedzUsuńPS. Udało mi się zarejestrować!! Jak by co, Hedwiga! Dla wielu to pestka, ale moje kontakty z internetem nie są za dobre i dla mnie to sukces!!!
Nie komentowałam wcześniej, bo zależało mi, żeby nadrobić (to opowiadanie i tamto stare ). Teraz jednak będę komentować każdy rozdział, jaki dodasz. Co do tego, to bardzo przyjemnie się go czyta, miła atmosfera, co najpewniej spowodowane jest świątecznym nastrojem. Mam nadzieję, że wkrótce wszystkie sekrety panny Riddle wyjdą na jaw.
OdpowiedzUsuńImponujesz mi, wczoraj dodałaś post, a już tyle komentarzy! Ale w sumie nie ma co się dziwić, w końcu ten blog jest swietny!
Pozdrawiam, życzę weny i powodzenia z nadchodzącą maturą ;)
~♡Kasia
Ja ce takie Boże Narodzenie!!! I ce zobaczyć Malfoya w fartuszku. Różowym. Z falbankami. Tak, moja wizja rzeczywistości forever. Rozdział jak zwykle świetny, ale ZA KRÓTKI!!!
OdpowiedzUsuńNie każ nam za długo czekać... *mina smutnego szczeniaczka*
Powodzenia z tą maturą
~Zakręcona
Uwielbiam Ciebie i Twoje opowiadanie! To jest takie awwwww brak mi słów! Wybacz, że nie komentowałam wcześniej, ale jestem leniem xD Teraz pozwól, że to nadrobię ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, uwielbiam Twoją Hermionę Riddle, wykreowałaś ją genialnie! Tak samo, jak resztę bohaterów.
Po drugie, nigdy nie spodziewałabym się, że stary Drops jest zły. To takie... Brak mi słów xD
Po trzecie, mistrzowsko opisane przygotowania do Wigilii, choć mam ochotę Cię ukatrupić za to, że przerwałaś w takim momencie! To było wredne :P Jak ja wytrzymam te dwa tygodnie?
Po czwarte, nie wiem, co jeszcze napisać, dlatego kończę mój ,,esej". Życzę weny i czasu!
Pozdrawiam, Qeiko
dramione-i-think-i-love-you.blogspot.com
I w końcu się doczekalam. Tak jak napisałaś rozdział lekki, szybko i milutko się go czytało. Prawda, święta były niedawno ale chętnie poszłabym na Wigilię do Riddle Manor i zobaczyła bezcenną minkę Toma oraz gości. I moje „marzenie” się spełni, bo za dwa tygodnie (nw. jak to wytrzymam ale muszę) przeniesiesz nas tam i zobaczymy te cudowne, niezapomniane wydarzenie. Draco w kuchni, warto to zobaczyć. Nw. dlaczego ale jak czytałam to, że Malfoy pomaga w kuchni to wyobraziłam sobie go w takim różowym fartuszku i z czerwoną czapką „mikołaja”. :D Kocham to jak Draco drażni się z Herm. <3 Od dawna zastanawiało mnie co się stało z przybranymi rodzicami Herm, dobrze że poruszyłaś ten temat i mam nadzieję, że rozwiniesz ten wątek i dowiemy się wszystkiego. To do zobaczenia za dwa tygodnie. Już nie mogę się doczekać. Odliczam dni. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńP.S Wybacz błędy ale piszę na tel.
Rozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuńJuż widzę te reakcje (zwłaszcza Toma ^^). Będzie się działo, nie ma co.
Wesołych świąt! :D
Pozdrawiam,
Cassie :)
Rozdział cudowny.
OdpowiedzUsuńI Hermiona kolejny dzień spędziła z Draconem.
Ciekawe jaka będzie reakcja Toma na to wszystko.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Życzę dużo weny.
pozdrawiam
mała gwiazdka
Odnośnie tego rozdziału z mojej strony mogą wyjść tylko "ochy" i "achy". Coś niesamowicie lekkiego, przyjemnego i niezmiernie uroczego wyszło znów spod twojego pióra. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Uwielbiam Twojego Toma i Draco.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny.
Pozdrawiam,
Tay <3
NARESZCIE *.* ♥
OdpowiedzUsuńTo nie będzie ambitny komentarz, bo sama mam niewiele wolnego czasu... ale coś tam jednak powiem :)
Rozdział fajniutki, taki lekki. Czy tylko ja pomyślałam sb, że trochę nie te święta? Ale cóż, u nich jest grudzień. Poniekąd to trochę ciekawe doświadczenie, czytać o Bożym Narodzeniu, niecały tydzień przed Wielkanocą - naprawdę miła odmiana, nie ma kurczaczków, pisanek, żurku i jajek, których po mału mam dość ;-;
Teraz przejdźmy do konkretów:
1. Tom za bardzo się wtrąca, ale miło, że się martwi.
2. Julianne to Julianne, jest świetną postacią.
3. Panienka Riddle znowu zaskakuje ^^ ale to dobrze. Nie wiem, dlaczego, ale wiedziałam, że tak zareaguje na pytanie o mugolskich rodziców. Coraz bardziej mnie to niepokoi...
4. Malfoy, awwwww *-* Słodki z tym swoim sarkazmem i "pieskowaniem" Hermionie. ♡
5. Sceny Herm i Draco - cudo! :*
Chyba wszystko.
Pozdrawiam i życzę weny i czasu,
Naomi S., umierająca, kiedy pomyśli, że musi czekać na nn :3
dramione-krok-po-kroku.blogspot.com
Ale będzie AFEEEEEEERA jak Śierciożercy wejdą do sali!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział super!
Czekam z niecierpliwością na kolejny!!!
Pozdrawiam
E.L.
Rozdział cudowny jak każdy. Nie mogę się już doczekać następnego. Podziwiam Cię że pomimo tylu ważnych zajęć, dajesz radę pisać. Pozdrawiam. ♥
OdpowiedzUsuńNo hej!!
OdpowiedzUsuńJejciu ten rozdział wyszedł Ci po prostu świetnie!
Takie śmiechowe...chciałam zobaczyć, czy przypadkiem nie dodałaś jakiegoś ważnego koma pod ostatnim rozdziałem a tu proszę taka niespodzianka!! :) :)
Jeju nie mogę się doczekać reakcji Toma i innych śmierciojadków.
Na razie idę.
Pozdrawiam.
Weny i dużooo czasu życzę.
~Kaśka Zwana Gryzoniem
Właśnie...co do tych rodziców.
UsuńCoś mi się tak wydaje, że to przez nich z Hermioną jest tak jak jest..
Rozdział udany, lekki, przyjemny. W sam raz na niedzielne popołudnie. Szkoda, że skończyłaś w takim momencie bo myślę, że przez to ten rozdział jest niepewny. Patrząc na Twoje wcześniejsze rozdziały to ten opis jest tak naprawdę wstępem do głównej treści.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, że poruszyłaś temat rodziców Hermiony i wyszło Ci zgrabnie wytłumaczenie dlaczego nikt wcześniej o nich nie pytał. Chociaż trochę dziwne jest, że Julian - czy jak ona się zwie, nie pytała o to Hermiony. I jestem ciekawa jak Ty to widzisz bo głębiej się nad tym zastanawiając to Julian nie wygląda na egoistkę, która miałaby gdzieś ludzi, którzy wychowywali jej córkę i na pewno chciałaby im podziękować, a przynajmniej coś o nich wiedzieć. Liczę, że pokażesz mi swój punkt widzenia. :)
Literówek bardzo mało co cieszy i dużo lepiej się czyta takie rozdziały więc gratuluję.
Co do samej relacji H&D miłe i słodkie jednak mnie nie powaliło, ale może dlatego, że mnie takie sceny nie wzruszają i nie wywołują takich emocji jak u innych czytelniczek. Ale to może wynikać z wieku i doświadczenia ;P. Dlatego tylko powiem, że lekko się czytało.
Pozdrawiam
A.S.
Ja nie wyrobie tych dwóch tygodni :-:
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział! w chyba 3 dni nadrobiłam żeby być na bieżąco i przepraszam, że nie komentowałam ale starałam się jak najszybciej nadgonić :)
OdpowiedzUsuńco do rozdziału, czytało mi się przyjemnie jak każdy poprzedni, nie spodziewałam się tak szybko Draco ale w sumie się cieszę, uwielbiam tą relację między nimi! btw, twoje Dramione wciąga jak żadne inne,na które trafiłam. Uczucia i emocje między H i D rozwijają się powoli, tak jak powinno być ze względu na ich przeszłość, nie tak jak w niektórych, gdzie od razu rzucają się na siebie bo to przecież nieważne, że się nienawidzili :)
wciąż zastanawia mnie jak się ułoży między Tomem i Hermioną, czekam na coś co trochę przybliży ich relację.
trudno będzie mi wytrzymać te dwa tygodnie zważywszy na to, że nie rozstawałam się z tą historią przez 3 dni!
trzymaj się
Saviour
przeczytałam wszystko w 2 dni ^^
OdpowiedzUsuńNakręciłam się na twoje opowiadanie już od La fin de la vie no i tak wyczekiwałam tego ale przegapiłam początek, więc nadgoniłam ^^
Rozdział, jak i całej opowiadanie są fantastyczne. Nie mogłam się oderwać.
hahahahahaha jestem ciekawa reakcji tych wszystkich arystokratów a tym bardziej państwa Riddle hahahhahah już sobie wyobrażam ich mini.
no ale trudno poczekamy
Życzę weny
Hej :)
OdpowiedzUsuńNawet nie zdajesz sb sprawy z jaka częstotliwością sprawdzałam, czy nie ma u cb już notki :) Nawet nie wiesz jak się stęskniłam po tych dwóch tygodniach :)
Notka była no cóż... urocza. Choć przez chwilę się bałam, że Draco i Hermiona się pokłócą. Malfoy znów wszedł na zły teren... No ale przynajmniej wiem, że miałam rację. Z państwem Granger jest coś nie tak... Przecież Miona ot tak by nie przerwała z nimi kontaktu!
Ciekawi mnie jak państwo Riddle i ich szanowni goście zareagują na "lekkie" zmiany szatynki! Już widzę te twarz Voldzia xD
Notka bardzo udana, z lekką dozą cukru, ale i niepokoju... Oceniam na 15/10 xD
Z niecierpliwością czekam na next... Mam nadzieję, że te dwa tygodnie szybko miną!
Pozdrawiam i życzę weny
Anna-medium
Już widzę minę Voldemorta na widok choinki. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :P
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity. Relacje naszej pary cudowne. Tom... Skomplikowany. Czekam na następny rozdział z nieukrywaną niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, powodzenia i życzę weny.
~Twoja Wierna Czytelniczka~przy najmniej się stara.
PS. Przepraszam, że ostatnimi czasy nie komentowałam rozdziałów. Postaram się to nadrobić.
Bardzo fajny rozdział, taki lekki i przyjemny pełnych ukrytych uczuć miedzy tym dwojgiem, trochę mi przypomina poprzedni blog, jak najbardziej na plus, czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńWiesz Aniu że cię kocham <3 rozdział jest taki lekki i przyjemnie się go czytało czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze bardzo fajny :) Niby tylko przygotowania do Świąt, ale to takie niuanse budują historię. Jestem bardzo ciekawa jak na to wszystko zareaguje Tom...
OdpowiedzUsuńCzekająca z niecierpliwością
hairy
Co mogę powiedzieć? Rozdział super, czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńEntuzjazm Hermiony nawet mnie zaraził :D. Rozdział przyjemny i rzeczywiście lekki.. :-). Najbardziej cieszy mnie fakt, że już niedługo hogwardzkie walentynki! Mam nadzieję (WIELKĄ!), że nasi GŁÓWNI bohaterowie odegrają GŁÓWNĄ rolę :D. No i ciekawe jak zareaguje Voldzio. Z każdym rozdziałem zakochuję się w tym opowiadaniu na nowo.. (ach.. te moje rozmyślania :» ). I tak jeszcze dorzucę, że stylizacje to masz cudne *.* :-*
OdpowiedzUsuńOstrzegam, komentarz będzie długi!
OdpowiedzUsuńPrzebrnęłam przez całe opowiadanie w ciągu 24h, zarywając noc. Coś Ty ze mną najlepszego zrobiła ja się pytam? Nie mogę przebrnąć przez La Fin De La Vie, ale Demons of the past pochłonęłam jednym ciągiem i pragnę więcej, więcej, więcej, więcej.
Natknęłam się na kilkanaście literówek podczas czytania tych 29 rozdziałów, ale to były zazwyczaj małe błędy, ledwo rzucające się w oczy.
Lubię to opowiadanie, bo jest takie... Naturalne. Hermiona nie zmienia się w jakąś tam pannicę, która szczyci się tym, że jest córką Voldemorta; wierz mi, to dla mnie nowość.
Uwielbiam jej zachowanie, to, że jest taka spłoszona i w gruncie rzeczy; opanowana. Ja na jej miejscu już dawno spaliłabym tą mocą ognia całą szkołę z Dumbledorem na czele, poważnie.
W ogóle, kto by się spodziewał, że Dumbi będzie taki zły... Nie wiem dlaczego, ale taka rola mi u niego pasuje. Lubię sposób w jaki przedstawiłaś Voldemorta; ojciec może i opanowany przy Hermionie, ale jednak nadal surowy, wredny i taki... Voldemorowaty.
Może Cię zaskoczę, ale postać Julianne (chyba dobrze napisałam :D) jest jedną z moich ulubionych (nie licząc Draco i Hermiony, oni są ex aequo na 1 miejscu!). Jest taka, kochana... Surowa względem poczynań Voldemorta, nie dająca sobie wejść na głowę, ale mimo to go kocha.. W końcu sprowadzała go do domu 5 lat. Z drugiej strony jest taka kochana względem Hermiony...
No i dobrnęłam do głównego tematu: Hermiona.
Jest zupełnie inna niż początkowo sobie wyobrażałam. Zamknięta w sobie, spłoszona, nieufna, z charakterkiem, dająca popalić. Już myślałam, że zrobisz z niej mózgowca lalunię, na szczęście nie zawiodłaś mnie i jej osobę przedstawiłaś doprawdy IDEALNIE. ♥
Domyślam się, że powodem strachu przed dotykiem i tej całej nieufności jest to, że Grangerowie się nad nią znęcali; a przynajmniej ojciec. Obstawiam, że molestował ją i pewnie gwałcił, dlatego taka jest... Skryta.
Motyw węża jako jej przyjaciela również mi się podoba; na pewno tym zdarzeniem zaplusuje u ojca.
No i najważniejszy punkt: jej relacje z Draco i on sam!
Draco mi się podoba, troszczy się o nią i zdaje się, że rozumie ją lepiej niż ona siebie samą. Jest w niej zakochany, to widać, ale nie powie jej tego by jej nie spłoszyć. A w tym rozdziale w ogóle mnie zaskoczyłaś, bo oni razem spędzili ten dzień na swój sposób, drocząc się, ale równocześnie żadne z nich się nie przyzna, że to było coś pięknego, coś co utorowało im drogę do wspólnego życia. Boję się tylko tej wigilii, co powie Voldemort? Podejrzewam, że matka zareaguje łagodnie, ale kto wie, może nas zaskoczysz?
Nie wiem co jeszcze mogę napisać, więc na razie skończę, ale jak coś jeszcze mi się przypomni, to nie omieszkam się dodać kolejnego komentarza :D!
PS. Stylizacje wybierasz naprawdę dobre, podobne do stylu książkowej Hermiony, choć na pewno ładniejsze! :D
Zapomniałam dodać, że ściskam Cię mocno, życzę dużo weny i pozdrawiam serdecznie!
UsuńSnovi z www.nasza-pozoga.blogspot.com
Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Blog Award.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że bierzesz udział i odpowiesz na pytania, a jeśli nie, to proszę, napisz mi o tym tutaj:
http://polecalnia-dhl.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
jak zwykle cudownie :)
OdpowiedzUsuńDziś znalazłam twojego bloga i się zakochałam xD Nie ma to jak w dzień przeczytać 29 rozdziałów...W każdym razie kocham twoją twórczość i czekam na następne notki. Ze złamanym sercem, pozdrawia, Wiktoria :)
OdpowiedzUsuńJesteś cudowna, blog cudowny, rozdział cudowny.. cóż ja mogę więcej napisać. Po prostu życzę weny i z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńOla
Super cieszę się, że jest nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo Weny :)
~Veritas
Niemożliwe!!! Przepraszam za brzydkie słowo, ale Twój blog jest totalnie i niezaprzeczalnie zajebisty! Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPZDR Niespokojna Dusza
ciekawa jestem reakcji Tom'a na to całe przedsięwzięcie Hermiony :D
OdpowiedzUsuńMalfoy jaki pomocny hahahha szef kuchni :P
do następnego xD
Przeczytałam z opóźnieniem, za co mi wstyd :C Rozdział był utrzymany w miłej atmosferze. Czytałam go z uśmiechem na ustach :) Oczywiście klimat świąteczny było czuć ogromnie, a to przez zmagania Hermiony. Biedny Draco nigdy nie wie czego się po niej spodziewać, no cóż... ale cieszę się, że się nie poddaje i dąży dalej aby ją poznać. Małymi kroczkami do celu? :D Jestem ciekawa jak zgraja śmierciożerców z Voldemortem na czele zareagują na nowy wystrój sali... na pewno będzie ciekawie :) Życzę Ci weny i zapraszam do mnie na 17 rozdział,
OdpowiedzUsuńhttp://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
Dłuższe pisz bo strasznie wciąga :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!
OdpowiedzUsuńKocham święta, a te opisane przez Ciebie nawet same przygotowania były magiczne.. Draco jest niesamowity.. Naprawde to jak opisujesz jego uczucia.. Jego samego jest takie pasujące.. Tak jak normalnego chłopaka.
"mała" <3
kiedy kolejny ??? *_*
OdpowiedzUsuńWięc w końcu skomentuje rozdział ;p. Jak zwykle świetnie, mało tak pamiętam z rozdziału. To "mała" jest takie urocze *.* (haha, też to wykorzystałam ;p ). Miona będzie mieć lepsze relacje z ojcem, prawda? ( zaraz cię o to zapytam ;p ). Dużo dłuższy komentarz przy nexcie bo już nie pamiętam wszystkiego ;* + zapraszam do mnie http://fred-hermiona-draco.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper *P*
OdpowiedzUsuńhttp://polskiegi.blogspot.com/
Jak zawsze świetny rozdzial!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny <3
Wesołych świąt Wielkiej Nocy i mokrego dyngusa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny Aga
P.S. mam nadzieję że przygotowania do matury idą świetnie. Będę trzymała kciuki w maju :)
Cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńWidać że masz tzw. lekkość pisania;)
Zapraszam też d mnie ukazał się prolog http://dramione-nieznane-uczucia.blogspot.com/2015/04/prolog_6.html
Jeeja, jakie świetne :) Poprawiające bardzo nastrój. Hermi w dobrym nastroju a do tego Dracze. Tylko ciekawe co na to powie Tom hahhah.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka,
Tsuki <3
Aaaaaa.... zajebisty rozdział (: Jestem ciekawa, jak Tomuś z Juliette zareagują na te zmiany.... xp A o tej pożal się Boże arystokracji, to już nie wspomnę. Przeczytałam kilka poprzednich rozdziałów i powoli oswajam się z fabułą. Przeczytam w ciągu kilku dni te pierwsze rozdziały, i będę dokładnie wiedzieć co i jak ^^ Zauważyłam w tym rozdziale kilka błędów, a głównie braku literek na końcach wyrazów, ale to się zdarza :)
OdpowiedzUsuńChciałabym również zaprosić na pierwszy rozdział mojego opowiadania, na blogu
jaipansvingtans.blogspot.com
Pozdrawiam i życzę dużo weny, oraz zapraszam do mnie.
#TayNott
No cóż...
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś :)
Rozdział naprawdę miły i lekki, tak jak zresztą pisałaś. Na początku było mi zabawnie (reakcje Severusa) :D a ogólnie bardzo mi się tak miło i rodzinnie zrobiło i przypominały mi się przygotowania u mnie w domu do wigilii.
Tak, jak wspominałam w komentarzu pod poprzednim rozdziałem, znowu mogę podziwiać Twoją twórczość!
Powtórnie życzę weny i mam nadzieję "zastać" rozdział za dwa tygodnie.
Buziaki od Miski;)
Hej :*
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się twój styl pisania, pomysł i ogólnie cała fabuła :)
Rozdziały są dopracowane, nie ma na co narzekać, po prostu perfect :**
Zapraszam do mnie http://dramione-nieznane-uczucia.blogspot.com/ - nowy rozdział :)
To mój pierwszy komentarz pod tym opowiadaniem, ale zapewniam, że przeczytałam wszystkie rozdziały. Ten jak wszystkie poprzednie wspaniały.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście lekki i taki świąteczny :D. Och.. Ja chcę więcej :D..
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńOby takich wiele, bo miło się czyta i na twarzy pojawia się uśmiech <3
U nas już po świętach jednak ja bardzo je lubię wręcz nie wyobrażam sobie bym obchodziła jeinaczej lub wcale. Tak więc cieszę się że Hermiona również i na to nie przystaje i swoim uporem pokazuje na co ją stać martwi mnie tylko fakt jak tom na to wszystko zareaguje no ale to już wszystko w twoich rękach ;)
OdpowiedzUsuńOoo tu znalazłam już mój pierwszy komentarz! No i git! Jest jakiś punkt odniesienia i w sumie moja opinia ani trochę się nie zmieniła xd
OdpowiedzUsuń