Za oknami od
samego rana szalała burza śnieżna. Biały puch pokrył niemal wszystko, a nie
zapowiadało się, aby miało przestać sypać. Właśnie to uniemożliwiło Hermionie
poranne bieganie. Mimo szczerych chęci postanowiła sobie dzisiaj odpuścić. Wystarczyło,
że wyszła na balkon, aby przekonać się, że jest to po prostu niemożliwe. Już wolała
zostać w pokoju, niż przedzierać się przez zaspy, wmawiając sobie, że można to
nazwać bieganiem. Mając sporo czasu do śniadania, wzięła długą kąpiel, a teraz
już ubrana leżała na kanapie, obracając w
palcach przywieszkę od swojej bransoletki. Prawdę powiedziawszy, od trzech dni
rozstawała się z nią tylko w nocy i podczas kąpieli. Nie lubowała się w
błyskotkach, a szczególnie tak drogocennych, ale ta wyjątkowo przypadła jej do
gustu. „I w ogóle nie ma to związku z
tym, od kogo go dostałaś”, podświadomość panny Riddle jak zwykle nie pozwalała
jej zapomnieć o najistotniejszych szczegółach. Niech będzie, że fakt od kogo
dostała bransoletkę, również miał jakieś znaczenie. Najbardziej jednak
intrygował ją tajemniczy napis na przywieszce. Nie potrafiła przestać o nim
myśleć. Rozważała wiele opcji, ale każda kolejna wydawała się bardziej
absurdalna od poprzedniej. To na pewno nie była jakaś błahostka, bo wtedy
Malfoy nie robiłby z tego takiej tajemnicy. Również reakcja Julianny, gdy ta
pierwszy raz zobaczyła bransoletkę, utwierdziła ją w tym przekonaniu.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
— Mark Pucey
to okropny człowiek. Nie wiem, jak Tom może z nim wytrzymać.
Pani Riddle
wraz ze swoją córką siedziały w jednym z mniejszych saloników, popijając
herbatę. Jakiś czas temu całą rodziną zjedli kolację, po której Tom zaszył się
w swoim gabinecie. Dla pań była to doskonała okazja, aby porozmawiać od
wczorajszej wigilii.
— Adrian wcale
nie jest lepszy. Mam wrażenie, że ich prostactwo jest dziedziczne.
Hermiona, mimo
iż nieco ochłonęła po wczorajszym incydencie, nadal na samą myśl o obu
mężczyznach czuła przechodzące po jej ciele prądy.
— Czyli te „chodzące słuchy” to dzieło jego syna?
— Wydaje mi
się, że tak. Nie za bardzo się lubią z Malfoyem.
— Skoro już
mowa o Draconie, spodobał mu się zegarek?
Na słowa
Julianne Hermiona o mało nie zakrztusiła się pitą herbatą. Spojrzała zdziwiona
na matkę, jakby naprawdę sądziła, że ta nie wie, komu podarowała zegarek.
— Kochanie,
przecież to nic złego. Widać, że się lubicie, więc to wręcz normalne.
Powiedziała z
uśmiechem Julianne, nieświadomie jeszcze bardziej zawstydzając córkę. Merlinie,
jak ona nienawidziła rozmawiać na takie tematy. Do tej pory nikt nie
interesował się jej życiem, a tu nagle każdy chce wszystko wiedzieć i to
jeszcze akurat o Malfoyu.
— Myślę, że
był zadowolony.
Odpowiedziała
po chwili Hermiona, licząc, że uda jej się zbyć kobietę i zakończyć ten temat.
Cóż, nadzieja matką głupich.
— Dostałaś coś
od niego?
Pani Riddle
nie dawała za wygraną, chcąc wiedzieć jak najwięcej o życiu swej jedynej córki.
W ten sposób starała się nadrobić stracony czas. Nawet najbardziej błahe
rzeczy, którymi Hermiona się z nią dzieliła, sprawiały jej niewyobrażalną
radość. W końcu czuła, że jest mamą.
— Tak.
Hermiona z
lekkim oporem wyciągnęła w stronę Julianny prawą dłoń, na której nosiła
bransoletkę. Kobieta zaczęła oglądać biżuterię, szczególnie zwracając uwagę na
przywieszkę. Zdziwił ją nieco wygrawerowany na niej symbol czterech żywiołów.
Raczej nie należał on do powszechnych znaków, co świadczyło o jednym, Draco
wiedział, co on oznacza i jaki związek ma z nim Hermiona. Ten fakt akurat nieco
ją zaniepokoił. Odnoszenie się z czymś wyjątkowym nigdy nie przynosiło niczego
dobrego. Postanowiła jednak zaufać córce tak, jak ona zaufała Draconowi.
Uważała ją za rozsądną dziewczynkę, która wie, co robi.
Poza tym od
tej kwestii jej uwagę bardzo szybko odwróciła druga strona przywieszki, która
niezwykle ją zaintrygowała.
— Wiesz, co tu
jest napisane?
— Nie. Pytałam,
ale powiedział, że dowiem się w swoim czasie.
Hermiona z
konsternacją obserwowała, jak na twarzy Julianny pojawia się szeroki uśmiech. Coś
musiało być na rzeczy, a ona oczywiście nie wiedziała, co. Już i tak z trudem
powstrzymywała się przed znalezieniem tłumaczenia tego słowa. Choć raz postanowiła
wykazać się cierpliwością i poczekać, aż Malfoy raczy jej to wyjaśnić. Nigdy by
się do tego nie przyznała, ale po części trochę się bała, co mogłaby odkryć. Z
dwojga złego już chyba wolała poczekać.
— Nawet nie
wiesz, jak się cieszę, że masz kogoś takiego.
Powiedziała po
chwili namysłu Julianne, ujmując prawą dłoń Hermiony. Zawstydzona dziewczyna
patrzyła wszędzie, byle nie w oczy matki. Czuła się taka… obnażona. Niczym
otwarta księga, z której wszystko można wyczytać. Nawet noszona na co dzień
maska w takich sytuacjach okazywała się bezużyteczna. Malfoy może i osłabiał
żyjącą w niej bestię, ale jednocześnie budził coś, czego nigdy dotąd nie
doświadczyła. To przerażające, jak bardzo jeden chłopak namieszał w jej życiu.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
I co ona niby
powinna teraz zrobić? Jak zwykle każdy wszystko wiedział, a jej pozostawały
domysły. O ile byłoby łatwiej, gdyby ludzie mówili wprost, co i jak. „Odezwała się ta, co niczego nie ukrywa”,
zadrwiła podświadomość Hermiony, nie pozostawiając jej wątpliwości, że ma
rację.
— Wykończę się
w końcu.
Mruknęła pod
nosem, zakrywając twarz dłońmi. Już sama nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić, a
brak konkretnego zajęcia wcale nie ułatwiał sprawy.
— Musisz
zrzędzić od samego rana?
Zapytała nieco
ospała Noctis, której w wylegiwaniu się przed kominkiem przeszkadzała panna
Riddle. Ta dziewczyna przejawiała przesadne skłonności do roztrząsania i
analizowania wszystkiego, stwarzając sobie tym samym dwa razy więcej problemów.
— Jesteś
pozbawioną uczuć bestią.
Oświadczyła
Hermiona, nie zdejmując dłoni z twarzy, przez co jej głos został nieco
stłumiony.
— W końcu
jestem gadem, to zobowiązuje, ale w ramach udowodnienia mojego miłosierdzia mam
dla ciebie dobrą radę. Jeśli chcesz się załapać na śniadanie, to rusz w końcu
tyłek z tej kanapy.
Hermiona
niechętnie spojrzała na zegarek i zdała sobie sprawę, że istotnie nie ma już za
wiele czasu.
— I tak jesteś
okropna.
Tymi słowami panna
Riddle pożegnała Noctis, po czym wstała z kanapy i opuściła sypialnię.
Przemierzała korytarze nadal pogrążona we własnych myślach, nieszczególnie
interesując się otoczeniem. Zastanawiała się, co dziś będzie robić. W sumie
może zajrzeć do książek, bo przy takiej pogodzie nie ma, co liczyć na
opuszczenie rezydencji.
Znajdowała się
w holu, rozważając, od czego powinna zacząć naukę, gdy coś sprawiło, że
natychmiast się zatrzymała.
— Jak to
Dumbledore coś kombinuje?
Głos dochodził
ze znajdującego się nieopodal gabinetu Toma. Hermionę niezwykle zdziwił fakt,
że drzwi do niego są niedomknięte, co jak dotąd nie zdarzyło się nigdy i tylko
podsyciło jej ciekawość. Przez chwilę walczyła z pokusą, lecz szybko dała za
wygraną. Najciszej jak potrafiła, podeszła do uchylonych drzwi. Przekonała się
już, że podsłuchiwanie zwykle źle się kończy, ale tym razem liczyła, iż dowie
się czegoś istotnego. O niczym jej nie mówiono i traktowano jak dziecko, więc
nikogo nie powinien dziwić fakt, że chce skorzystać z takiej okazji na zdobycie
informacji.
— Od jakiegoś
czasu dziwnie się zachowuje, a co gorsza ciągle wypytuje o Hermionę.
Panna Riddle
nie mogła zobaczyć, jak krążący po gabinecie Tom na słowa Severusa zaciska
pięści. Właśnie tego się obawiał. Po raz kolejny na celowniku tego psychola
znalazła się jego córka, którą powinien za wszelką cenę chronić.
— Mówił coś
konkretnego; co planuje, kiedy, jak?
— Nie, zrobił
się jeszcze bardziej zamknięty niż dotychczas. Nie chcę snuć domysłów, ale
odnoszę wrażenie, że coraz mniej mi ufa, podobnie jak całej reszcie.
Te wieści nie
tyle zdziwiły, ile jeszcze bardziej zaniepokoiły Toma. Coś takiego pasowało mu
do Albusa. Poczuł się zagrożony, co zawsze oznaczało u niego wzmożoną czujność.
Pojawienie się Hermiony zachwiało równowagę tego, co budował przez tak wiele
lat. Stanowiła ona dowód jego zbrodni, która miała nigdy nie ujrzeć światła
dziennego.
— Wyzwał do
siebie Hermionę poza tym jednym razem?
— Tak jak mówiłem
nie. Wątpię, żeby ot tak odpuścił, więc na pewno…
— Planuje coś
większego.
W gabinecie
zapadła grobowa cisza, podczas której obaj mężczyźni analizowali trudną
sytuację, w jakiej się znaleźli.
Hermiona
również zdawała się poruszona tym, co podsłuchała. Nigdy się nie łudziła, że
dyrektor da jej spokój, ale świadomość, że to prawda napawała ją lękiem. Nawet
nie chciała sobie wyobrażać, co ten starzec planuje. W napięciu czekała na dalszy
ciąg rozmowy mężczyzn, licząc, że dowie się czegoś jeszcze.
— Musimy
podjąć odpowiednie kroki. Jej włos nie może spaść z głowy.
Powiedział w
końcu Tom, przez co Hermiona poczuła się nieco dziwnie. Wyraźnie usłyszała w
jego głosie coś na kształt troski. Jakoś nie potrafiła przyjąć do wiadomości,
że Voldemort się o nią martwi. „Robi to
od samego początku, kretynko, tylko ty mu to utrudniasz!”, skarciła ją
podświadomość, zresztą całkowicie słusznie. Na swój sposób Tom od samego
początku chciał jej dobra. Niestety nie umiała w pełni tego docenić, gdyż
starał się on sprawować nad nią kontrolę, czego nie potrafiła znieść.
Niezależność dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Sama decydowała o sobie, co
zmniejszało prawdopodobieństwo, że zostanie do czegoś zmuszona. Tym jednak
razem słowa Toma wzbudziły w niej zupełnie inne uczucie, dalekie od niepokoju.
Mogła mieć do niego dystans z powodu przeszłości, ale to nadal pozostawał jej…
ojciec.
— Co masz na
myśli?
Nim Tom zdążył
odpowiedzieć, Hermiona usłyszała kroki dochodzące z korytarza prowadzącego do
jadalni. Niczym oparzona odsunęła się od drzwi, domyślając się, że to Julianne.
Pozwolenie na złapanie się podczas podsłuchiwania, nie wychodziło w grę.
Starając się
nie wzbudzać żadnych podejrzeń, Hermiona ruszyła w stronę jadalni. Nie myliła
się. Już po chwili na swej drodze spotkała jak zwykle elegancką panią Riddle.
— Tu jesteś,
moja droga. Właśnie szłam sprawdzić, czy wszystko w porządku.
— Przepraszam
za spóźnienie. Coś mnie zatrzymało.
Wyjaśniła
natychmiast Hermiona, uśmiechając się nieco sztucznie, czego na szczęście
Julianne nie wyłapała.
— Nic nie
szkodzi. Chodźmy już na śniadanie. Tom dołączy do nas później.
Hermiona
posłusznie ruszyła za Julianne, choć jej myśli zajmowało zupełnie co innego niż
jedzenie i wątpiła, aby w najbliższym czasie uległo to zmianie.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
— A co
powiecie o wigilii u Riddle’ów?
Teodor w końcu
poruszył wałkowany od kilku dni przez większość arystokracji temat. Wraz z
Draconem i Blaise’em siedzieli u blondyna w pokoju, nie zajmując się w zasadzie
niczym konkretnym. Widzieli się po raz pierwszy od wigilii, dlatego dopiero
teraz nadarzyła się okazja, aby o niej pomówić.
— Niezła
akcja. Niektórzy momentami nie wiedzieli, co ze sobą zrobić i w sumie trochę im
się nie dziwię.
— Moi starzy
do tej pory zachodzą w głowę, jak coś takiego mogło się odbyć w rezydencji
Voldemorta.
Siedzący na
fotelu Draco z półuśmiechem przysłuchiwał się tej rozmowie. Był nieco bardziej
zorientowany w temacie, w końcu sam uczestniczył w przygotowaniach, o czym nie
raczył nikomu wspomnieć. Poza tym, co go obchodziła afera w świecie
arystokracji z powodu wigilii? Z Riddle powiesili parę ozdób, zrobili inne
żarcie, a wyszła z tego taka sensacja, jakby co najmniej sprowadzili tam
Pottera.
Inna sprawa,
że jedyne, na czym potrafił się aktualnie skupi Draco, to wymiana prezentów z
Riddle, a raczej jej finał. Momentami czuł się jak kretyn, rozpamiętując jeden
pocałunek w policzek, bo w końcu, co to niby mogło znaczyć? Po meczach
Quidditcha całowała go tak niemal każda
Ślizgonka. Jednak w tym jednym przypadku nie potrafił się oprzeć wrażeniu, że
znaczyło to coś więcej. Riddle nie spoufalała się z byle kim, chociaż nie, ona
nie robiła tego z nikim. Ludzi trzymała na dystans, który zmniejszała tylko dla
niego. Po wigilii jeszcze bardziej utwierdził się w tym przekonaniu. Czuł, że
chce zawalczyć o więcej, nawet jeśli tylko po to, aby sprawdzić, czy ma
jakiekolwiek szanse.
— Niech się
lepiej przyzwyczają, bo szanse na zrobienie z Riddle potulnej arystokratki, są
równe zeru.
Żaden z
chłopaków nie próbował kwestionować słów Dracona. Córka Czarnego Pana
wyprowadziła do ich świata zamęt, którego bazująca na wiekowych tradycjach
arystokracja, nie potrafiła ogarnąć.
— Co wcale nie
przeszkadzało nikomu w wodzeniu za nią rozmarzonymi gałami, na czele z tobą.
— Strzelił cię
ktoś kiedyś w łeb, Zabini?
Blaise
uśmiechnął się złośliwie, widząc złowrogi wzrok przyjaciela. Jeśli on naprawdę
uważał, że nikt nie widzi, co tu się dzieje to albo był skończonym debilem,
albo naiwniakiem.
— Aż dziw, że
sobie nie obśliniłeś koszuli. Może pora zainwestować w jakiś śliniak?
Draco, zamiast
odpowiedzieć, wyjął zza pleców poduszkę i cisnął nią w Zabiniego. Niestety ten
ze swoim refleksem ścigającego bez problemu uniknął ciosu.
— Jak dzieci.
Po ile wy na Salazara macie lat?
— Po pierwsze
to on zaczął, a po drugie, czy ty się zawsze musisz wymądrzać? Wszechwiedzący
Nott od siedmiu boleści się znalazł.
— Naprawdę
dużo mnie to obchodzi, Malfoy. Poza tym chyba mieliśmy obgadać sylwestra.
— Właśnie!
Ożywił się nagle
Blaise, przypominając sobie o tej jakże ważnej kwestii. Draco za to nie
wykazywał nawet znikomego entuzjazmu. Nie dość, że wcale nie chciało mu się tam
iść, to jeszcze przez to całe zamieszanie z wigilią zapomniał przekonać Riddle
do zmiany zdania.
— Jak ty
poleciałeś do Hermiony, gadaliśmy z Goyle’em. Coś tam bełkotał, że niby
wszystko ogarnie, ale ja bym mu nie ufał w kwestii alkoholu.
Blaise
spojrzał poważnym wzrokiem kolejno na obu kolegów, na co ci wywrócili tylko oczami.
Cały Zabini, nieważne jak, gdzie, kiedy, ważne, żeby nie zabrakło
alkoholu.
— Ognista to
nie problem. Myślałem raczej o…
— Chce wam się
tam w ogóle iść?
Wypalił nagle
Draco, przez co przyjaciele spojrzeli na niego jak na skończonego idiotę.
— Człowieku,
ty się jeszcze pytasz? Wiesz, co to będzie za impreza? Będą wszyscy…
— Nie wszyscy.
Mruknął pod
nosem Draco, co niestety usłyszał Teodor.
— O nie,
stary, nawet nie próbuj się wykręcać tylko dlatego, że nie udało ci się namówić
Hermiony. Zauważ, że na niej świat się nie kończy. Jedną imprezę będziesz
musiał bez niej przeżyć.
Teodor przez
cały czas patrzył surowym wzrokiem na Dracona, który zdawał się znudzony jego
przemową, tym bardziej że ten nie do końca miał rację. Oczywiście wolałby, żeby
Riddle z nim poszła, ale czy to tak ciężko pojąć, że może nie mieć ochoty na
jakąś zbiorową popijawę? Jakoś nie kusiła go perspektywa spędzenia sylwestra
pośród ludzi, których życiowym celem zdaje się sprawdzenie, ile mogą wlać w
siebie alkoholu. Gdyby jeszcze istniały szanse, że tym razem będzie inaczej. Zbyt
dobrze jednak znał swoich rówieśników, aby mieć jakiekolwiek nadzieje. Czy to
coś złego, że choć raz chciał jakiejś odmiany? O stokroć bardziej wolałby
spędzić tego sylwestra w mniejszym gronie, niż iść do Goyle’a, gdzie poza
ludźmi na jakimś poziomie znajdzie się również hołota. Jakoś nie widział nic zabawnego
w tym, że przed północą część odpadnie, a pozostali będą dążyli do zmiany
rezydenci w burdel. Sądząc jednak po minach przyjaciół, nawet nie ma co
proponować zorganizowania kameralnej imprezy. Wychodzi na to, że o ile chce
mieć spokój, jest skazany na odbębnienie tego „cudownego” sylwestra.
— Dobra,
zrozumiałem. Niech wam będzie, że pójdę.
Skapitulował w
końcu Draco, z ciężkim westchnieniem przeczesując włosy. Będzie to musiał jakoś
przeżyć.
— Można?
Można. Nie pękaj, w szkole znowu będziesz miał Hermionę tylko dla siebie.
— Właśnie, a
teraz wróćmy do Ognistej.
Teodor wzniósł
oczy ku niebu, widząc zacierającego ręce Zabiniego. Coś czuł, że to będzie
ciężka rozmowa. I nie mylił się. Minęła ponad godzina, nim panowie doszli do
jako takiego porozumienia.
— Nie wiem jak
ty, Nott, ale ja się zwijam. Za godzinę mam być u Pansy.
Oznajmił
Blaise, powoli zaczynając się zbierać. Teodor również poszedł w jego ślady,
dochodząc do wniosku, że czas wracać. Gdy byli już gotowi, Draco zaprowadził
ich do jednego z mniejszych salonów, skąd przy pomocy sieci Fiuu mogli się
przenieść do swoich domów.
Po ich
zniknięciu młody Malfoy zaczął się zastanawiać, co ze sobą zrobić. Spojrzał na
stary zegar z wahadłem, który wskazywał godzinę piętnastą cztery. Jego rodzice
zapewne jedli już obiad, więc postanowił do nich dołączyć. Potem wymyśli, czym
się dzisiaj zająć.
Dotarcie do
jadalni zajęło mu zaledwie chwilę. Już zamierzał do niej wejść, gdy nagle
usłyszał coś, co natychmiast go od tego odwiodło.
— Ale jak to
Draco spotyka się z córką Czarnego Pana?
Narcyza
wydawała się równie zdziwiona, co jej podsłuchujący pod drzwiami syn. Co to w
ogóle miało znaczyć? Od kiedy jego rodziców obchodziło, z kim się spotyka?
Zamierzał się dowiedzieć, co tu jest grane. Zamiast wejść do jadalni, przysunął
ucho bliżej drzwi, uważnie nasłuchując.
— Rozmawiałem
o tym wczoraj z Severusem. Po wigilii nie mówi się o niczym innym jak o nich.
Nawet Rudolf gratulował mi dobrego ustawienia syna.
„Cholerny przerośnięty nietoperz i ten psychol od
ciotki!”,
zirytowany Draco przeklinał w myślach obu mężczyzn, którzy okazali się zwykłymi
plotkarzami. Co im wszystkim odwaliło? To już nawet porozmawiać z kimś nie
można, bo od razu posądzają cię o jakiś związek? Nie, żeby nie liczył na coś
więcej niż przyjaźń w przypadku Riddle, ale to nie zmienia faktu, że im nic do
tego. Jeszcze ten pretensjonalny ton ojca. Draco nie musiał go widzieć, aby
wiedzieć, że nie jest zachwycony.
— Mówił, że w
wigilię był z nią, ale nie sądziłam, że to zaszło tak daleko.
— Sama
widzisz. Nie podoba mi się to.
— Ale może to
nic poważnego?
— I właśnie o
to chodzi. Jak myślisz, co zrobi Czarny Pan, gdy się dowie, że ktoś skrzywdził
jego córkę? Ten chłopak chyba nie zdaje sobie sprawy, jaką cenę możemy zapłacić
za jego wybryki. Jakby nie było innych dziewcząt w tej żałosnej imitacji
szkoły. Ta Riddle to nie jest jakaś wybitna piękność. Bez problemu znalazłby…
W tym momencie
Draco poczuł, że dłużej nie wytrzyma. Jeśli zaraz stąd nie pójdzie, wejdzie do
jadalni i powie ojcu, gdzie może sobie wsadzić te żałosne wywody. Z trudem
panując nad wściekłością, Draco ruszył do swojej sypialni, przez cały czas
zaciskając pięści. Jakoś odechciało mu się jeść. Szedł szybko, czując
narastający w nim gniew. Gdy dotarł do sypialni, z hukiem zamknął za sobą
drzwi, od razu kierując się na balkon. W ogóle nie przejął się panującym na
dworze mrozem. Po wczorajszej burzy nie zostało ani śladu, dzięki czemu na
zewnątrz panował względny spokój.
Draco podszedł
do marmurowej barierki, opierając się o nią obiema dłońmi. Nie przyznałby się
do tego nawet sam przed sobą, ale to nie gniew dominował w jego uczuciach.
Słuchając rozmowy rodziców, poczuł się, jakby ktoś dał mu w twarz. Potraktowali
go jak bezmyślnego gówniarza, który nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi. Czy
naprawdę wiele wymagał, oczekując choć trochę wiary w niego? Dlaczego z góry
założyli, że robi wszystko dla zabawy? Po raz pierwszy w życiu czuł, że
zaangażował się w coś do tego stopnia, a nagle jego właśni rodzice podcięli mu
skrzydła. Gdyby jeszcze zadali sobie choć trochę trudu, żeby z nim o tym
porozmawiać, ale nie, bo po co. Im nawet nie chodziło o niego. Martwili się o
swoją pozycję i dobre imię rodziny. Kogo obchodziło, co on czuje? Jak to jest,
że dziewczyna, którą gnębił przez pięć lat, potrafiła spojrzeć głębiej, a jego
właśni rodzice osądzali go po pozorach? Postawili na nim krzyżyk, z góry
zakładając, że swoją rzekomą lekkomyślnością ich pogrąży. Od zawsze starał się
zasłużyć na ich uznanie, aby mogli być z niego dumni, lecz jak widać na próżno.
Jeszcze, gdyby naprawdę zrobił coś złego. Według nich jego największą winę stanowiło
zadawanie się z nieodpowiednią ich zdaniem dziewczyną. Przecież do ciężkiej
cholery nie zrobił tego specjalnie! To Voldemort zleciał im pilnowanie swojej
córki, co umożliwiło mu poznanie jej.
Nagle
przypomniały mu się wypowiedziane niegdyś przez Puceya słowa, który to również
nie omieszkał zarzucenia mu pewnych rzeczy.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
— A jak ci się podoba w Slytherinie, Riddle? Draco chyba nieźle
się tobą zajął.
Spojrzenie Adriana było tak sugestywne, że zażenowana Hermiona
spuściła wzrok. W pierwszej chwili chciała go zwymyślać za durne aluzje, ale
szybko zrozumiała, że to bez sensu. Bo i co by niby powiedziała? Dla nich
sytuacja była jednoznaczna. Draco prawie jej nie odstępował, całe popołudnia spędzali
razem. Co człowiek niewiedzący o powierzonym im przez Lorda zadaniu, mógł sobie
pomyśleć? Najchętniej powiedziałaby o wszystkim, aby położyć kres tym domysłom
i plotkom, ale wiedziała, że nie może. Czymś takim pogrążyłaby zarówno ich, jak
i Toma. W efekcie siedziała teraz, bawiąc się swoim zegarkiem i nie wiedząc,
jak zareagować na słowa starszego Ślizgona.
— To nie twoja sprawa, Pucey, więc z łaski swojej stul pysk.
Na ratunek przyszedł jej Draco, który nie bawił się w grzeczności,
głównie dlatego, że szlag go trafił. Uwagi Zabiniego i Notta na temat jego i
Riddle znosił z dwóch powodów: przyjaźnili się od lat i co najważniejsze nie
poruszali tego tematu przy Hermionie, która jak widać, nie reagowała dobrze w
takich sytuacjach.
— Co się tak burzysz, Smoku? Przyjacielowi nie powiesz?
— A od kiedy my się przyjaźnimy, złamasie?
Adrian zmrużył gniewnie oczy, sztyletując wzrokiem Malfoya, który
wcale nie pozostał mu dłużny. Nigdy nie lubił tego o rok młodszego, wiecznie
puszącego się szczyla. Co niby ludzie w nim widzieli? Pomiatał, kim się dało,
mają się za boga, zresztą zupełnie bezpodstawnie.
— Proponuję jednak zakończyć tę dyskusję.
Sytuację spróbował załagodzić Teodor, widząc rosnącą wściekłość
kumpla, co niestety średnio mu wyszło.
— Dlaczego? Co jest, Malfoy? Boisz się przyznać, że obracasz
córeczkę
Czarnego Pana, którą potem rzucisz jak każdą inną? Twój tatuś
wpadł na tak genialny pomysł wkupienia się w łaski, czy może sam to
wykombinowałeś?
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Rodzice
potraktowali go dokładnie tak samo. O ile w przypadku Adriana nieszczególnie go
to zdziwiło, tak na nich bardzo się zawiódł. Mógł się oszukiwać, ale było mu
najzwyczajniej w świecie przykro. Czy naprawdę sobie na to zasłużył, a jeśli
tak, to czym? Chciał, żeby ktoś w niego uwierzył, zresztą chyba jak każdy,
nawet osoby tak pewne siebie, jak on. Już chyba wolałby nie usłyszeć tej
rozmowy. Rodzice bardzo go rozczarowali. Dbali wyłącznie o swoje interesy.
Żadne nie pofatygowało się nawet, żeby z nim porozmawiać. Z góry założyli, że
ma złe intencje, ślepo wierząc w swą nieomylność. Nie powinien się tym przejmować,
bo co go to w zasadzie obchodziło? Oni się z nim nie liczyli, więc dlaczego on
miałby z nimi?
Mimo takich
myśli gdzieś tam głęboko czuł ukucie żalu, z którym nie potrafił sobie
poradzić.
— Niech to
wszystko trafi szlag.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
— Ała, moja
noga.
Syknęła Ginny,
gdy któryś z chłopaków nadepnął jej na stopę. Ciśnięcie się pod jedną peleryną
niewidką, zdecydowanie nie było dobrym pomysłem. Gdyby nie to, że inaczej nie
udałoby im się niepostrzeżenie dostać na zebranie Zakonu, w życiu by się na to
nie zgodziła.
— To nie moja
wina, sama…
— Cicho bądźcie,
zaraz będziemy na miejscu, a jak nas usłyszą to koniec.
Harry starał
się uspokoić rodzeństwo, nie chcą, aby zostali nakryci. To jedyna okazja, żeby
w końcu się czegoś dowiedzieli. Nie rozumiał, jak Zakon mógł mu zabraniać
uczestnictwa w zebraniach. Przecież to wszystko dotyczyło jego. Jak ma się
zmierzyć ze swoim największym wrogiem, skoro nikt mu o niczym nie mówi? Nie
pozostawało mu nic innego, jak działać na własną rękę.
W końcu trójka
Gryfonów nie bez trudu dotarła do kuchni, gdzie odbywało się zebranie. Ludzie
tłoczyli się niemal wszędzie, jedni siedząc, inni, podpierając ściany. Nikt
jednak nie przejmował się wygodą. Zgromadzili się tu w o wiele ważniejszej
sprawie.
— Dziękuję moi
drodzy za tak liczne przybycie. Myślę, że pora zaczynać.
— Profesor
Snape do nas nie dołączy?
— Nie dziś,
Molly. Musiał się zająć innymi sprawami.
Wyjaśnił
spokojnie Albus, nie dając po sobie poznać, że kłamie. Celowo zorganizował
wszystko tak, aby uniemożliwić Severusowi przybycie, nie wzbudzając przy tym
podejrzeń. Dziś tylko by mu przeszkadzał. Musiał zacząć działać, aby nie
stracić uprzywilejowanej pozycji, a tym bardziej poparcia, które dawały mu
przewagę nad Tomem.
— Dziś
chciałbym poruszyć ważną kwestię, jaką jest córka Voldemorta.
Po słowach
Albusa zapadła grobowa cisza, a wszystkie pary oczu skupiły się właśnie na nim.
Temat Hermiony na zebraniach poruszano niezwykle rzadko. Podświadomie każdy po
prostu go unikał, nie mogąc się pogodzić z tak potworną zdradą. To, że przeszła
na stronę Voldemorta, mówiło samo za siebie. Odwróciła się od nich, mimo iż
dali jej tak wiele. Nie zmieniło to jednak faktu, że większość nie do końca
świadomie łaknęła informacji o niej, które z pewnością posiadał Dumbledore.
— Uznałem, że
to najwyższa pora, aby poruszyć ten temat. Nie możemy jej dłużej lekceważyć.
— Co ma pan na
myśli, dyrektorze?
Zapytał nieco
zdziwiony Lupin, nie rozumiejąc, do czego Albus zmierza. W jego postawie i
tonie głosu dało się wyczuć niepokój, co nie umknęło uwadze większości.
— Niestety
stało się to, czego bałem się od momentu poczęcia przez Toma dziedziczki i
czemu starłem się zapobiec. Hermiona coraz bardziej zatraca się w mroku,
pozwalając, aby Voldemort nią manipulował. W jego rękach to broń, której nie
zawaha się użyć.
— Mówimy o
szesnastolatce, a nie maszynie do zabijania.
Prychnął
niezbyt przekonany do słów dyrektora Alastor. Wydawały mu się one mocno
przesadzone. Może i chodziło o córkę samego Voldemorta, ale mimo wszystko
rozmawiali o dziecku. Do czego niby on miałby jej użyć?
— Nie lekceważ
jej, Alastorze. To zupełnie inna dziewczyna niż ta, którą znaliśmy. Powie ci to
każdy, kto ma z nią teraz jakąkolwiek styczność.
— Dyrektor ma
rację. Młoda Riddle to zło wcielone. Jakiś czas temu na moich zajęciach o mało
nie roztrzaskała o ścianę jednej uczennicy z Gryffindoru.
Wtrąciła
profesor Eveline Marst, całkowicie zgadzając się z dyrektorem. Voldemort
wyrządził jej zbyt wiele krzywd, aby potrafiła spojrzeć przychylnie na jego
córkę. Gdyby tylko znała prawdę…
Słysząc
wypowiedź pani profesor, Albusa ledwie zauważalnie uniósł kąciki ust. Kobieta
zachowała się dokładnie tak, jak chciał. Z tego grona aktualnie tylko ona
przebywała w towarzystwie panny Riddle i posiadała na jej temat niezbyt dobre
zdanie, które zamierzał wpoić całej reszcie. Tu nie chodziło o prawdę. Zakon
musiał znienawidzić młodą Riddle tak samo, jak jej ojca, ponieważ on tego
potrzebował.
— Dziękuję,
Eveline. Sami widzicie, Hermiona stała się zagrożeniem. Tu wiek nie ma
znaczenia. Nie zdajecie sobie sprawy, jaką potęgą dysponuje, ale powinniście
wiedzieć, że Tom jest na tyle perfidny, aby posłużyć się nawet własnym
dzieckiem w celu zdobycia władzy. Zaczną od terroru w Hogwarcie, ale na jak
długo im to wystarczy?
Mówiąc, Albus
spoglądał na kolejne osoby, chcąc osiągnąć lepszy efekt, choć wiedział, że nie
jest to konieczne. Ci ludzie uwierzą mu we wszystko. Ciężko na to pracował,
lecz opłaciło się. Mógł porwać za sobą tłumy ludzi, gotowych zrobić dla niego
wszystko.
— Jaki do
cholery terror?
Szepnęła
ledwie dosłyszalnie Ginny, nie wierząc w to, co słyszy. Jakoś nie przypomniała
sobie, aby Hermiona gnębiła kogokolwiek. Przecież ona z większością nawet nie
rozmawiała. Dobrze, słyszała o tym incydencie z Parvati, ale czy naprawdę nikt
nie widział, że to tylko nieszczęśliwy wypadek? Hermiona nigdy naumyślnie by
nikogo nie skrzywdziła, a co tu dopiero mówić o nękaniu. Przecież to
absurdalne, żeby nagle zmieniła się w potwora.
Harry i Ron
nie odpowiedzieli jej, nie mając pojęcia, co. Do tej pory twardo ostawali przy
racjach Dumbledore’a. Hermiona sama dokonała wyboru, opuściła ich i teraz stała
po złej stronie, koniec kropka. Dopiero teraz do ich świadomości nieproszone wdarły
się wątpliwości. Słowa dyrektora wydawały im się mocno… wyolbrzymione. Mogli
nie wiedzieć o wszystkim, ale na Merlina widywali ją codzienne i jakoś nie
zauważyli z jej strony żadnych poczynań podchodzących pod terror. Chodziła
wszędzie z tymi swoimi Ślizgońskimi przygłupami, zwykle nie rozstając się z
jakąkolwiek książką. Nie robiła nic, aby choćby zwrócić na siebie uwagę, a
wręcz starała się tego za wszelką cenę uniknąć. Gdzie więc te wszystkie
okropieństwa? Skąd w ogóle dyrektor czerpał takie informacje? I przede
wszystkim, dlaczego za wszelką cenę starał się oczernić Hermionę?
Pytań
pojawiało się mnóstwo, jednak żadne z Gryfonów nie potrafiło odpowiedzieć na
choćby jedno. W głowie każdego panował istny chaos, lecz jednego byli pewni.
Coś tu nie grał i powinni jak najszybciej ustalić, co.
Witam.
Tak jak obiecałam rozdział
jest. Nie wiedziałam, czy wyrobię się na piątek, ale jednak dało radę.
Może kilka słów na temat
rozdziału. Myślę, że wyszedł mi on tak, jak chciałam. Te trzy perspektywy
powinny Wam się spodobać, ale to chyba nie mnie oceniać. Pojawia się tu kilka niejasności i niedomówień,
ale to chyba jak w całym opowiadaniu. Proszę się jednak nie denerwować,
wszystko prędzej, czy później stanie się jasne.
Jak zwykle zachęcam do
dzielenia się ze mną swoimi opiniami, bo dla mnie znaczy to bardzo wiele, a Wam
w sumie zajmuję tylko chwilę.
Lafann
♡♡♡
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza! <3
OdpowiedzUsuńCudowne. ❤
OdpowiedzUsuńNareszcie nowy rozdział!!! <3 Już nie mogłam się doczekać! Co do samej notki cudowna jak zwykle, trzy perspektywy bardzo mi się podobają:-) I cieszę się, że w końcu akcja coraz bardziej się rozwija... Tak więc w największym skrócie: Rozdział świetny, oby tak dalej i z niecierpliwością czekam na następny<333
OdpowiedzUsuńHaha. Pierwsza :) rozdział cudowny, pomysł świetny, styl pisania genialny. Co tu duzo mowic, jestes po prostu niesamowita, a twoja historia porywa tłumy, ze tak sobie pozwolę zacytować :) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJednak piąta ;(
UsuńW tekście jest sporo błędów... Głównie to chodzi o to, że zjadasz literki na końcach wyrazów. Nie jestem pewna, ale chyba zamiast 'rezydenci' powinno byc 'rezydencji' :) Nie jestem pewna, więc lepiej sprawdź :) Gdzieś jeszcze na końcu był jeden błąd ortograficzny, ale teraz nie mogę go znaleźć ;-; Co do treści, to mało się działo, aczkolwiek rozdział nie był wcale nudny :) I nie każdy może być powalająco ciekawy :) Mimo tego, jestem zadowolona :) Dalej zastanawiam się, co to za napis na tej bransoletce :) Warto było czekać cały tydzień :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny rozdział ;3
Milena
Cudo!!!
OdpowiedzUsuńOch. Nie wiem co pisać. ;) twoje rozdziały są od samego początku ciekawe i kończą się w nie odpowiednim momencie.... Uwielbiam to opowiadanie, jest inne... Nie ma się do czego przyczepić a do błędów nie zamierzam bo sama nie lepiej pisze ;) także do zobaczenia przy następnym rozdziale. Świetny. POZDRAWIAM.
OdpowiedzUsuńAngelika.Emma. F.
Świetny rozdział i jak zawsze wiesz gdzie skończyć abym żyła w niepewności przez cały następny tydzień :*
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Akinom
Niesamowite!!!
OdpowiedzUsuń~ Twoja Wierna Czytelniczka zamienia się na ~ Benefactor.
PS. Pozdrawiam i życzę weny!!!
ten rozdział, tak jak praktycznie każdy, był bezbłędny. Tom jako troskliwy tata podbił moje serce, Malfoyowie którzy nie wierzą w swojego syna też są bardzo autentyczni, no i perspektywa gryfonów.... świetne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
Świetny rozdział <3 ciągle zastanawiam się co to jest za słowo na bransoletce Hermiony XD mam nadzieję, że w miarę niedługo to się wyjaśni. Podoba mi się zachowanie Toma, widać że troszczy się o córkę najlepiej jak potrafi. Albus... tutaj lepiej nic nie powiem, bo nie chcę co drugie słowo przeklinać :p teraz Draco - kocham go po prostu!!! Juz teraz można zaobserwować niezwykłą przemianę z aroganckiego dupka w... właśnie takiego Malfoya. Spokojniejszy, bardziej odpowiedzialny, jednym słowem normalny chłopak, a nie zapatrzony w siebie arystokrata. Jestem pewna, że Draco przedzie jeszcze większą metamorfozę, ale teraz tez mi się podoba ;) Harry, Ron, Ginny - cieszry się, że w końcu pojawili się w opowiadaniu, bo chyba dość dawno ich nie było. Jestem pewna, że w niedługim czasie przestaną wierzyć w te brednie, co rozgaduje ten stary przygłup, w sumie juz teraz mają wątpliwości, co mnie bardzo cieszy. Bardzo chciałabym, aby ci troje pogodzili się z Hermioną, zawsze uwielbialam czytać o ich przyjaźni :) cóż, czekam na następny rozdział z ogromną niecierpliwością, dzięki Tobie moje piątki są piękniejsze. Kiedyś jak jeszcze chodziłam do szkoły kochałam piątki bo to początek weekendu, a teraz... ROZDZIAŁ NAJLEPSZEGO OPOWIADANIA EVER!!! :D życzę duuuuuuuuuuuuuuuuużo weny i jeszcze raz weny. Pozdrawiam :*****
OdpowiedzUsuńOlix
Przepraszam za błędy, ale pisałam z telefonu i jak widać nie wyszło zbyt poprawnie XD głupi słownik :p
UsuńOlix
PS w 29 maja mam urodziny, zadedykujesz rozdział? :*
UsuńOlix
Jeju świetny zresztą jak zwykle.Było parę literówek ale każdemu może się zdarzyc. Ciekawi mnie napis na bransoletce i mam nadzieje ze niedługo wszystko się wyjaśni
OdpowiedzUsuńIndestructible
Super rozdział
OdpowiedzUsuńNie mogłam spać więc czytałam skończyło się na worach pod oczami i nie żałuję że wyglądam jak zombi bo było warto dla takiego rozdziału
OdpowiedzUsuń#$/ Natasza
To jest boskie <3 nic dodać nic ująć :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Angel <3
Bardzo spodobał mi się ten rozdział, a szczególnie to, że Albus w końcu zaczął działać. Nie żebym była szczęśliwa z tego powodu. Po prostu jestem ciekawa co on planuje. I oczywiście cieszę się, że Harry, Ron i Ginny nie do końca wierzą (?) Dumbeldorowi.
OdpowiedzUsuńNowy rozdział jak zwykle ciekawy i zaskakujący. Jestem mocno "podjarana" tą imprezą na sylwestra. Coś mi się widzi, że może wydarzyć się tam coś interesującego. Bardzo się cieszę, że wprowadziłaś w końcu wątek Harry'ego, Rona i Ginny. Myślę, że dobrze trafiłaś z ich rolą nieprzekonanych do słów Dumbledora. Podsumowując, notka, zresztą jak zawsze wciągająca i interesująca. Nie mogę doczekać się następnego wpisu.
OdpowiedzUsuńhairy
http://maby-i-will-see-you-again.blogspot.com/
W końcu zmotywowałam się i specjalnie weszłam tutaj na komputerze żeby skomentować.
OdpowiedzUsuńJak zwykle po każdym Twoim rozdziale jestem w rozsypce tyle pytań, domysłów... Opłacało się czekać ten miesiąc, brak słów po prostu ;)
wszyscy przeciwko Hermiony i Draco bieni :( a ten albus coraz gorszy co za dziad jeden dobrze że Ginny i chłopaki coś już podejrzewają :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Nie wierzę Potter i Łasic potrafią sami wyciągać wnioski!?! A Voldek taki troskliwy i Jul kochana. Na bransoletce jest pewnie jakiś chwytliwy cytat o przyjaźni.
OdpowiedzUsuńDla mnie to opowiadanie jest po prostu najlepsze - tyle w temacie ❤
OdpowiedzUsuńJak mi brakowało tego czekania na weekend! Cudowne. Cieszę się, że Trio zaczyna coś podejrzewać ;) Rodzice Draco... Oj nieładnie. Nagana dla państwa! Czekam na następny, a w tym czasie idę sprawdzać opowiadanie la fin de la vie ;D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Literka ;)
brak mi słów na określenie tego jaki jest wspaniały. !! <3 Baśka/<3
OdpowiedzUsuńMistrzostwo!
OdpowiedzUsuń~Ms. M
Nie moge doczekać sie następnego. :D
OdpowiedzUsuńCo do trzech perspektyw to w porzadku rozwiazanie... Pozwala spojrzeć na sytuacje inaczej.No nareszcie Harry i Ron zaczynaja myślec!
Czekam na zagadkę z bransoletka... I w ogole na Draco *.*
Pozdrawiam i zycze Ci weny!
-A
Jak zwykle, wyszło doskonale! Rozdział jest doskonale podzielony, wszystkie trzy perspektywy wyszły świetnie. Tylko kilka rzeczy mi delikatnie nie pasowały, ale to tylko szczegóły ;). Ogólnie mówiąc, jestem zachwycona! Tydzień szybko mi zleciał i nim się obejrzałam, jest następny rozdział! :D Już nie mogę doczekać się następnego :) Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~ Luthiene
Z chęcią poznam te szczegóły, jeśli nie tu to np na mailu lub gg, które są podane u góry po lewej. Zachęcam do napisania. Spokojnie, nie gryzę :D
UsuńW końcu nowe rozdziały :) Jak zwykle wyszły Ci cudownie :* Mam nadzieję że teraz byli przyjaciele Hermi zaczną myśleć. Nie podoba mi się zachowanie tego starego manipulatora. Niby taki miły, kochający, opiekuńczy dziadek, a jak się odwrócisz to wbije ci nóż w plecy. Z wielką chęcią widziałabym go za kratami, otoczonego przez dementorów. Ale to tylko takie moje małe marzenie :D
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozrawiam i dużo weny życzę kochana :*
Genialne, profesorze Dumbledore, naprawdę genialne. Nawet jeśli nie przekona to innych członków Zakonu, to i tak ziarno niepewności zostanie zasiane. Ron, Ginny i Harry nie mogą nic powiedzieć, dopóki nikt ich nie zapyta. W innym wypadku nikt ich nie posłucha, bo świadomość, że podsłuchali zebranie... To nie byłoby dobre rozwiązanie. Mam jednak przeczucie, że ktoś (stawiam na Molly - w końcu opiekowała się i znała Hermionę, a wszyscy znamy jej niezwykłą opiekuńczość, dodając do tego, że tak naprawdę nigdy nie mogła pogodzić się z dorosłością nie tylko swoich dzieci) spróbuje wyciągnąć informacje od Harry'ego, Rona i Ginny. Możliwe, że Ron nadal będzie odczuwał żal do Hermiony, więc nic nie piśnie. Natomiast Ginny i Harry raczej będą zagubieni. Niby znają prawdę, ale są Gryfonami, a oni z natury są uparci i moralni, a jakby nie patrzeć, wiedzą tylko o powszechnie znanych "faktach" dotyczących Voldemorta. Inna opcja to taka, że Molly zapyta Snape'a. W obu opcjach istnieje szansa, że i tak nie posłucha. W końcu Dumbledore vs trójka nastolatków i podwójny szpieg? Ale to tylko moja teoria i jedyne, co przychodzi mi do głowy w tym momencie.
OdpowiedzUsuńCzekam!
Pozdrawiam,
Cassie :)
Świetnie . Kolejne pytania coraz więcej pytań. Czekam niecierpliwie
OdpowiedzUsuń/obliviate
Taaaaaaaaaaaaaaaaaak!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńGinny, Harry i Ron nareszcie zaczęli coś zauważać! W tym opowiadaniu mnie na razie wkurzali ale mam nadzieję, że odkryją prawdę i znowu "wrócą do łask" :P
Rodzice Malfoya - załamka -_- dobrze, że jeszcze nie gadali Draco że ma się od niej odczepić ;) i oby tego nie robili ;)
No i Julianne ;) To jedna z moich ulubionych postaci i mogłaby pojawiać się częściej ;) Ona najlepiej wie, co się kręci ;)
No i chcę już wiedzieć co ten napis oznacza!!!
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
dramione-never-forget-you.blogspot.com
Dwa rozdziały zaległości. Wigilia wyszła super, totalne zaskoczenie dla wszystkich sztywnych arystokratów i super. Bransoletka, zegarek uwielbiam takie prezenty, tylko co tam jest napisane? Czekam cierpliwie na wyjaśnienie i coś czuje, że nas powalisz. Malfoy miło, że sam przyznał przed sobą, że chce czegoś więcej niż tylko przyjaźni. Czekam na dalsze rozdziały :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Annelis :)
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńNareszcie Dracze przyznał, że chce czegoś więcej niż przyjaźni od Miony. [JUPI!]
DUMBLEDORE! Ty stary, wredny, bezduszny, podły, nieczuły, zapyziały, świrnięty dropsoholiku! Jak możesz?! [Odnosi się to i do Mistrza Eliksirów i panny Riddle.]
Ooooch... W końcu Miona zrozumiała, że jednak Voldzio się o nią troszczy...
Ha! Więc jednak Ginny, Harry i Ron przejrzeli na oczy. [NAJWYŻSZY CZAS!]
Noctis bezsprzecznie i bezapelacyjnie podbiła moje serce! [Oczywiście już od początku, ale dopiero teraz mam jak o tym wspomnieć.]
I to chyba tyle jeśli chodzi o moją opinię o tym rozdziale. Raczej o niczym nie zapomniałam. Oczywiście już się nie mogę doczekać następnego.
Życzę weny i czasu, przesyłam pozdrowienia! :) ;)
hermiona-granger-lamour-est-difficile.blogspot.com
Genialny :**
OdpowiedzUsuńCuuuudo. Jak zawsze.Szkoda, że rodzice Dracona mają takie myśli. Ale mam nadzieję, że Herm i Smokowi to nie zaszkodzi. I ciekawi mnie co takiego planuje Dambek.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział.
Życzę weny.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie (jak znajdziesz czas oczywiście) na miloscDramione.blogspot.com
Wow.
OdpowiedzUsuńNic innego powiedzieć się nie da :D
Harry, Ron i Ginny chyba zaczęli myśleć(to może się wydać trochę wredne no ale zdarza się i w sumie mnie wkurzali, więc im się należało)
Draco.. Co by tu napisać. Trochę mi go żal. Mam nadzieję, że 'wygarnie' swoim rodzicom, bo co jak co, ale myślałam, że im może zaufać. Spodobało mi się jego opanowanie. Ja bym do tej jadalni wparowała i zaczęła krzyczeć na cały dom.
I na koniec.
Hermiona. Na początek muszę powiedzieć, że bardzo spodobał mi się zestaw, który miała na sobie. Zresztą wszystkie są piękne. I oczywiście napis na bransoletce. Nie mogę się doczekać, kiedy poznamy jego znaczenie.
To chyba wszystko. Jeszcze nigdy się tak nie rozpisałam :)
Aha!!!! Prawie bym zapomniała!!
Sylwester!!!!!
Mam nadzieję, że Hermiona jednak się wybierze. A znając towarzystwo będzie się działo ;)
Teraz to naprawdę wszystko :)
Weny i do następnego :D
No, w końcu Święta Trójca II coś rozumie. Jeeeej! Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńJest bosko!!! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!! Może w końcu wyznawcy Dumbledore'a zoriętują się że to oni stoją po złej stronie!! :*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe Twoje opowiadanie i bardzo mi się podoba. Nie jestem fanką dramione w czasach szkolnych, ale Twoje pomysły, umiejętność budowania akcji i tworzenia postać przyćmiewają ten szczegół:) Co do rozdziału - myślę, że jest wstępem do serii nieoczekiwanych przez nas zdarzeń i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Podobnie jak moje przedmówczynie, tak i mnie intryguje napis na bransoletce, przy czym mam wrażenie, że reakcja pani Riddle jest małą wskazówką i mam pewną spiskową teorię;) Co do Dumbledore'a jako czarnego charakteru, to w Twoim opowiadaniu kojarzy mi się on z nieobliczalnym psychopatą i cieszę się, że Harry, Ron i Ginny powoli zaczynają dostrzegać jego nieczyste intencje. I proszę Cię bardzo - wyślij Hermionę na Sylwestra do Ślizgonów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny,
Claire Jane Carter
Jeeja, fajne bardzo :D no mam nadzieję ,że Gryfoni ogarną o co kaman i będzie wszystko super :DD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki <3
Extra! Świetny rozdział i oho będzie się działo :D
OdpowiedzUsuńAle jestem wściekła!
OdpowiedzUsuńNapisałam cały elaborat i mi go usunęło. Pfff...
Napiszę jeszcze raz, choć trochę krócej. Mam czas. Dużo czasu, jak wiesz :)
A więc! mimo że nie chcesz mi powiedzieć, to i ja tak wiem swoje!
Hermiona pójdzie na Sylwester, nawet jeśli Tom jej nie pozwoli, bo wtedy wyskoczy przez okno :D Dalej, dobrze, że Harry w może w końcu się ogarnie. Może doczekam sceny, gdy podaje Draco rękę. Albo odwrotnie. Nie znoszę Adriana. Grrr, co za idiota. Jego ojciec wcale nie lepszy. Należy im się solidne... Oh, sama nie wiem, co, ale z pewnością coś musisz z nimi zrobić!
No, więc mam nadzieję, że obudzę się jutro i będzie piątek...
No cóż, pomarzyć zawsze można :D
Pozdrawiam,
Lena
Super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że Harry i reszta w końcu zaczynają podejrzewać, że dyrektor coś kombinuje. Mam nadzieję, że teraz będą bardziej zwracać uwagę na to co dzieje się wokół nich i w końcu odkryją, że dyrektor ich oszukuje. I oby stało się to jak najszybciej ;)
Fajnie też, że Herm podsłuchała rozmowę Seva i ojca - może w końcu zacznie zmieniać zdanie o Tomie. Nie mówię, że od razu wpadną sobie w ramiona ale myślę, że powoli mogliby zacząć naprawiać swoje relacje ;)
I nie dziwię się, że Malfoy`owie martwią się o syna... w końcu znają Czarnego Pana lepiej od Draco i wiedzą do czego jest zdolny gdy coś mu się nie spodoba.
Pozdrawiam
Wow, rozdział niesamowity.
OdpowiedzUsuńZawiodłam się na rodzicach Draco i na Albusie.
Ciekawe co zrobią Harry, Ron i Ginny z tym co podsłuchali...
Czekam niecierpliwie.
Pozdrawiam,
HH
Hej :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać bloga już wcześniej, ale dopiero od niedawna jestem na bloggerze, dlatego wybacz mi, że wcześniej nie dawałam znaku "życia".
Uwielbiam Twoje opowiadanie, naprawdę. Mimo, że nie lubię tematyki o Hermionie jako córki Voldka - to swoim stylem pisania i cudowną historią mnie przekonałaś i czytam każdy rozdział regularnie. W końcu zebrałam się, by ci to napisać. Przekonałam się, że komentarze bardzo motywują i są potrzebne wszystkim autorkom. Nie będę się rozpisywać - chcę tylko żebyś wiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów :)
Pozdrawiam <3
http://dramione-psoty-gwiazd.blogspot.com
Jes5 szansa, że ktoś w k9ńcu przejrzy na oczy.
OdpowiedzUsuńRobi się co raz ciekawiej!
Byle tak dalej.
Ni3 moge s8e doczkac kolejnego rozdziału.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Dobrze, że jej starzy przyjaciele nie są aż tak ślepo zapatrzeni w dyrektora. Przyjemny post, troszkę krótko mi się go czytało. Czekam na dalszą część :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://saveyourself-kt.blogspot.com
Wróciłam komentować!!!
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę interesujący, szczególnie ciekawie mnie, co dokładnie odkryją Gin Ron i Harry i czy może odstąpią od Dropsa?
Ogólnie spodziewałam się takiego zachowania po rodzicach Malfoya. Szkoda, że go tym zranili.
Co do imprezy, chyba też bym sobie dopuściła "popijawę" i "burdel"...
Tak więc bardzo mi się podobało i czekam na nexta!!!
Miśka;)
Genialny rozdział! Z resztą jak wszystkie :D
OdpowiedzUsuńWreszcie na scenę wkraczają Ron, Harry i Ginny ;>
Czekam na kolejny rozdział <3
Just.
Jak zwykle genialny ;).
OdpowiedzUsuńTylko jedno mnie martwi.
Chce zeby opowiadanie skonczylo sie dobrze. To jest moja jedyna prosba do Ciebie - uszanuj ;).
Weeny :).
Nieparzysta.
Mam pomysł co do tego napisu na banzoletce. Może to la fin de la vie, co oznacza do końca życia. Zgadłam?
OdpowiedzUsuńNie, niestety to nie to.
UsuńKiedy będzie wiadomo,jakie to słowo????
UsuńSama myślałam, że la fin de la vie to do końca życia czy tam koniec życia, a tu się okazuje, że nie tylko mój francuski leży na podłodze i zdycha ale jeszcze nie umiem poprawnie skorzystać z tłumacza!!!
Pozostaje mi więc tylko czekać lecz owo tajemnicze słowo niezmiernie mnie intryguje...
Czekam na następny rozdział!
Duro
Kiedy następny? Bo nie mogę się już doczekać<333
OdpowiedzUsuńW końcu przybyłam! Jak zawsze nie zawiodłaś. Rozdział był istną perełką i tak jak już sama zauważyłaś, ciekawą odmianą były wprowadzone trzy perspektywy. Hermiona i Draco... w końcu można powiedzieć, że coś zaczyna się dziać. Niewinne iskry zamieniają się w istny płomień, który między nimi płonie. Podoba mi się to i to bardzo! Ponieważ Hermiona w pewnym sensie zostawia za sobą niedobre wspomnienia, a teraz, dzięki Draconowi, wszystko wraca do normalności. Muszę przyznać, że zdziwiłaś mnie perspektywą Ginny i reszty. Jestem również zadowolona, ponieważ w końcu i oni zauważyli, że coś tutaj nie gra. A wiadomo... jeśli Złoty Chłopiec odejdzie od sławnego dyrektora to wydaje mi się, że większość pójdzie za nim.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny i zapraszam do mnie na 19 rozdział,
http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
Nie mogę się doczekać NN . Czy pojawi się rozdział jeszcze w tym tygodniu???
OdpowiedzUsuńTytuł tego rozdziału bardzo adekwatny do treści ;)
OdpowiedzUsuńTaki tajemniczy rozdział wyszedł, ehhh te spiski, wszędzie spiski :(
Pozdrawiam :)
ojeeeej... zapuściłam się komentowaniu, za co przepraszam ;)
OdpowiedzUsuńrozdział fajny,i choć nic nie nosi za bardzo do akcji, to przyjemny
muszę dodać, że BARDZO podoba mi się wielowymiaroość twoich postaci... jeśli wiesz, co mam na myśli :D
ale to już pewnie wielokrotnie słyszałaś!! :D
zawiodłam się tylko na rodzicach Dracze - nawet z nim nie porozmawiali :c
za to Tom wywarł na mnie bardo pozytywne wrażenie swoją troską o Hermionę :3
Pozdrawiam ;3
Super, że gryfiaki w końcu zaczynają coś podejrzewać 😀😉
OdpowiedzUsuńDopiero jakiś czas temu odkryłam Twoje opowiadanie i mogę spokojnie powiedzieć że już należy do moich ulubionych :D Nic nie jest tu schematyczne, wszystko piszesz na nowo, aż nie mogę wyjść z podziwu. Uwielbiam tutaj złego Dumbledora ����
OdpowiedzUsuńMatulu kochana co ten drops zaś wykombinowal. Mam nadzieję że nikt w to nie uwierzy bo nie wiem co się stanie z Hermiona ;( tak sobie czytam i czytam a to już 31 rozdzial👍 jak ten czas leci ;) no te burze śnieżne bardzo mi się spodobały bo u nas dziś też sypie więc klimat jest ⛄❄😁
OdpowiedzUsuńCzytam te opowiadanie juz nie wiem ktory raz i za kazdym razem odkrywam je na nowo. Wzbudza we mnie takie dziwne uczucia a przede wszystkim satysfakcje z postępów postaci. Blagam nie kończ nigdy pisac, bo masz ogromny talent, który szkoda zmarnować ♡
OdpowiedzUsuńNo wreszcie zidiociali "przyjaciele" zaczęli myśleć...
OdpowiedzUsuń