Słońce powoli wychylało się zza linii
horyzontu, rozświetlając pokryte śniegiem błonia Hogwartu. Poza Draconem i
Hermioną nie było na nich żywej duszy. Ślizgoni nie zważając na mróz jak co
rano od września poświęcali godzinę na bieganie. Obojgu sprawiało to dużą
przyjemność i stało się swego rodzaju rytuałem, dzięki któremu mogli należycie
rozpocząć dzień. Właśnie znajdowali się przy jeziorze, gdy Draco wpadł na jego
zdaniem genialny pomysł.
- Ścigamy się?
- Ile ty masz lat?
Niewzruszona Hermiona nawet nie
spojrzała na biegnącego obok niej Dracona. Na pewno nie będzie brać udziału w
tych jego dziecinnych pomysłach.
- Tchórzysz?
- Nie próbuj mi wejść na ambicję, ty
podstępna żmijo.
- Mały, tchórzliwy skrzat.
Draco z satysfakcją patrzył, jak
Riddle natychmiast odwraca się w jego stronę. Jej twarz wyrażała żądzę mordu i
już wiedział, że osiągnął swój cel. Zarzucenie jej tchórzostwa to jedno, ale w
połączeniu z wytknięciem niskiego wzrostu, gwarantowało wyprowadzenie Riddle z
równowagi.
- Jesteś trupem, Malfoy!
Warknęła Hermiona, dokładnie w
momencie, gdy Draco puścił się biegiem przed siebie. Panna Riddle niewiele
myśląc uczyniła to samo. Dorwie tego gada i wtedy udusi go gołymi rękami.
- Dawaj, dawaj, przebieraj tymi
krótkimi nóżkami!
Krzyknął za siebie Draco, jeszcze
bardziej przyspieszając. Riddle może i niepozorna, ale w stanie furii potrafiła
rozwinąć niezłą prędkość.
- Ty wstrętna, wyliniała…
W tym momencie wiązanka Hermiony
została zastąpiona przez głośny pisk. Niestety szaleńczy bieg po śliskiej
nawierzchni nie okazał się najlepszym pomysłem, o czym boleśnie przekonała się
Hermiona. Z powodu braku koncentracji niespodziewanie wpadła w poślizg i jak
długa runęła do tyłu, tłukąc sobie przy tym tyłek. Draco zaniepokojony nagłym
wrzaskiem zatrzymał się kilka metrów dalej i odwrócił. Gdy zobaczył rozłożoną
na śniegu Riddle, na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Przygasł jednak
nieco, gdy Hermiona zabrała głos.
- Chyba skręciłam rękę.
Oznajmiła płaczliwym głosem, trzymając
się za prawy nadgarstek. Nieco zaniepokojony Draco ruszył w jej stronę,
nieświadomy, że to pułapka. Hermiona dyskretnie ulepiła śnieżną kulę,
umieszczając ją w prawej dłoni. Już ona pokaże tej fretce, że z nią się nie
zadziera. Gdy Draco kucnął przy niej i już zamierzał zapytać o rękę,
natychmiast wykorzystała okazję. Uniosła się gwałtownie i z całej siły cisnęła
śnieżką prosto w twarz blondyna. Szok jak wymalował się na jego twarzy dał jej
ogromną satysfakcję. Nie dane jej jednak był zbyt długo delektować się tą
chwilą. W obawie przed odwetem chwyciła tylko w dłonie sporą porcję śniegu, po
czym śmiejąc się zaczęła uciekać.
- Dałem się podejść jak jakiś
Longbottom.
Stwierdził z niedowierzaniem Draco,
ścierając śnieg z twarzy. Co za szelma. Tak chce się bawić, proszę bardzo. Już
on jej pokaże.
- I tak cię dorwę, mała!
Krzyknął Draco, w pośpiechu lepiąc
ogromną śnieżkę, która z trudem mieściła mu się w dłoni. Już on pokaże Riddle
czym jest prawdziwa wojna na ciężką amunicję. Uciekająca Hermiona zerknęła przez
ramię, zdając sobie sprawę, iż Malfoy zbliża się do niej zdecydowanie zbyt
szybko. To oczywiste, że takim sposobem prędzej, czy później ją dopadnie,
dlatego też musiała zmienić taktykę i już nawet wiedziała na jaką. Kilka metrów
przed nią znajdowało się drzewo z naprawdę imponującym pniem, idealnym do
skrycia się. Okazało się ono dla niej wybawieniem, gdyż skryła się za nim w
momencie, gdy śnieżka Dracona już mknęła ku jej głowie.
- Sądzisz, że to drzewo ci pomoże?
Zapytał z jawą kpiną Draco, dopadając
do pnia. Spróbował go obejść, lecz Riddle pilnowała, aby zachowali stałą
odległość.
- To nie po gryfońsku tak się chować.
Gdzie ta wasz słynna odwaga?
- Tak się składa, że od września
jestem Ślizgonką, więc wykorzystuję wasze sposoby - podstęp i ucieczkę.
Hermiona była coraz bardziej
rozbawiona tą sytuacją. Kręcili się wokół drzewa niczym małe dzieci, wzajemnie
na siebie polując.
- Już ja ci pokażę, co to podstęp.
Mruknął pod nosem Draco, wpadając na
genialny pomysł. Schylił się, aby nabrać w dłonie sporą porcję śniegu. Zgniótł
go najmocniej jak mógł, tworząc naprawdę twardą kulkę. Teraz tylko czekał na
odpowiedni moment. Nadal powoli krążyli wokół pnia, a gdy Hermiona znalazła się
w odpowiednim miejscu, przeszedł do realizacji swego planu. Z całej siły cisnął
śnieżką w znajdującą się tuż nad głową Hermiony rozłożystą gałąź. Zrobił to na
tyle mocno, iż nagromadzony na niej śnieg runął na głowę niczego
niespodziewającej się dziewczyny. Z gardła Hermiony wyrwał się pisk
zaskoczenia. Natychmiast odskoczyła od drzewa i zaczęła strzepywać z siebie
zimny puch. Draco za to niemal pokładał się ze śmiechu, widząc jak Riddle
usiłuje pozbyć się śniegu zza grubej bluzy. Zemsta jest słodka.
- To się nazywa prawdziwy podstęp.
Oznajmił niezmiernie dumny z siebie
Draco, nadal nabijając się z Hermiony. Ta z kolei zrezygnowała z dalszych prób
pozbycia się z siebie śniegu, postanawiając się zemścić. Teraz, gdy i tak
oberwała, było jej już wszystko jedno.
- Jesteś trupem, Malfoy.
Gdy Hermiona skończyła mówić, oboje z
Draconem rzucili się po śnieg, konieczny im do utworzenia amunicji. Takim oto sposobem
rozpoczęła się otwarta wojna, już bez kryjówek i uciekania. Ganiali się po
błoniach niczym dzieci, niemal na oślep rzucając w siebie śnieżkami. Tu już nie
chodziło o zemstę, a świetną zabawę, jaką im to zapewniało. Każdy czasami
pragnie poczuć się jak dziecko bez żadnych problemów, czy zmartwień. Tu liczyła
się tylko ich frajda. Bawili się tak ponad pół godziny, póki zupełnie nie
opadli z sił. Hermiona po wypuszczeniu ostatniej śnieżki, po prostu położyła
się na pokrytej śniegiem ziemi. Nie przejmowała się chłodem, ponieważ całe jej
ubranie już dawno przemokło, a ciało skostniało. Szczęśliwa i zmęczona po
prostu wpatrywała się w niebo, na którym coraz widoczniejsze stawało się
słońce. Nie przejmowała się nawet zbliżającym do niej Draconem. Zwróciła na
niego uwagę dopiero, gdy się nad nią pochylił.
- Poddajesz się?
- Proponuję rozejm albo zmianę
amunicji.
Mówiąc to Hermiona uniosła dłoń,
tworząc na niej ognistą kulę. Taki układ wydawał jej się najbardziej korzystny,
przynajmniej dla niej.
- Masz szczęście, że mnie też już się nie
chcę za tobą ganiać i jest cholernie zimno, więc wracamy do zamku.
Oznajmił Draco, po czym wyciągnął dłoń
ku Hermionie. Jeśli zabawią tu dłużej w tych przemoczonych ubraniach chorobę
mają gwarantowaną, a już na pewno leżąca na ziemi Riddle. Hermiona chętniej
przyjęła dłoń, która bez trudu postawiła ją na nogi. Nie puścił jej lodowatej
ręki, nawet gdy ruszyli do zamku. Nie protestowała. Na swój pokręcony sposób
zaczęła się przyzwyczajać do bliskości Dracona, choć minimalnej. Nie potrafiła
się przełamać, aby się do niego przytulić, czy ty bardziej pocałować. To było
dla niej jak na razie za dużo i za szybko. Nawet jeśli powtarzała sobie, że to
przecież Draco, że on by jej nie skrzywdził, głęboko zakorzeniony w niej lęk
nie dawał się od tak zagłuszyć. Często czuła się tym przytłoczona. Pragnęła żyć
jak normalna nastolatka, czerpać możliwie jak najwięcej z tego, co daje jej
los. Martwiła się też o Dracona. Jak do tej pory nie dał jej do zrozumienia, że
oczekuje od niej czegoś więcej, ale jak długo to potrwa. Jego koledzy mieli
normalne dziewczyny, do których w każdej chwili mogli się przytulić, pocałować
je, czy nawet coś więcej. Tymczasem Draco użerał się z nią. Mimo wszystko nie
potrafiła tego pojąć. Po prostu nie czuła się godna jego zainteresowania.
- Halo, ziemia do Riddle!
Nagle niewesołe przemyślenia Hermiony
przerwał Draco, który widząc, że ta kompletnie go nie słucha, pomachał jej ręką
przed twarzą.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
Zdezorientowana Hermiona dopiero teraz
zdała sobie sprawę, że znajdują się już w Hogwarcie. Malfoy miał rację,
kompletnie odleciała.
- Czyli nie wiesz, o co pytałem?
Hermiona uśmiechnęła się
przepraszająco do karcącego ją wzrokiem Dracona. Oczywiście, że nie miała
pojęcie, o co przed chwilą została zapytana.
- Chciałem wiedzieć, czy rozmawiałaś
już z Błyskotką.
- Tak, zaczęła się już nawet przy nim
kręcić i sprawdzać gabinet przy każdej możliwej okazji. Jak na razie wszystko
wskazuje na to, że biblioteka nie jest nawet zamykana na klucz. Sprawdza też
obrazy, które tam są i powoli układamy harmonogram jego dnia.
- Nic mi nie mówiłaś.
Stwierdził nieco zdziwiony Draco.
Riddle o niczym go nie informowała, a jak widać prace nad napadem trwały w
najlepsze. To dziwne, że Hermiona nic o tym nie wspominała, choć swego czasu
buzia jej się na ten temat nie zamykała.
- Wyleciało mi z głowy.
Odpowiedziała wymijająco Hermiona,
nawet nie spoglądając w stronę patrzącego na nią badawczo Dracona. Dużo o tym
myślała i coraz bardziej docierało do niej, że to co chce zrobić to czyste
szaleństwo. Tu w zasadzie wszystko mogło pójść nie tak, kompletnie ich
pogrążając. Sama nie zamierzała rezygnować, ale czy naprawdę mogła wciągać w to
Dracona? Od początku nie popierał tego napadu, a zgodził się tylko ze względu
na jej bezpieczeństwo. W zasadzie wykorzystała jego troskę, wciągając go w to
wszystko. Teraz żałowała, że o czymkolwiek mu powiedziała. Dowiedziałby się po
fakcie, powściekał na nią, ale przynajmniej nie byłby na nic narażony. Sporo o
tym myślała i podjęła decyzję, która z pewnością nie spodoba się Malfoyowi.
- Tobie wyleciało z głowy? Bądź
poważna i przestań kręcić.
Draco od razu wyczuł, że coś tu nie
gra i stał się bardziej podejrzliwy. Doskonale wiedział, kiedy Riddle stara się
coś przed nim ukryć.
- Myślę, że powinniśmy nieco zmienić
nasze plany odnośnie sam wiesz czego.
- Konkretnie, mała.
- Wiem, że zdecydowaliśmy, że
pójdziemy tam oboje, ale uważa, że to nie jest najlepszy pomysł. Lepiej będzie…
W tym momencie Hermiona urwała,
ponieważ Draco niespodziewanie się zatrzymał, przez co ona musiała uczynić to
samo z powodu ich splecionych dłoni.
- Lepiej dla ciebie, żeby nie chodziło
ci o to, o czym myślę.
Powiedział ostrzegawczo Draco.
Naprawdę chciał wierzyć, że Riddle nie wpadła na pomysł zgrywania bohaterki,
która w pojedynkę stawi czoła każdemu wyzwaniu, w tym przypadku napadowi.
- Zależy o czym myślisz.
- Nie drażnij mnie. Jeśli wpadłaś na
genialny pomysł włamania w pojedynkę, możesz go sobie od razu wybić z głowy.
Oznajmił stanowczo Draco, stawiając
sprawę jasno. Cokolwiek wymyśliła ta mała wariatka, mogła od razu o tym
zapomnieć. Zgodził się na to szaleństwo na pewnych warunkach i nie zamierzał
ich zmieniać.
- Ale ty nic nie rozumiesz.
- Wręcz przeciwnie, rozumiem więcej
niż ci się wydaje i zaręczam, że prędzej cię gdzieś zamknę, niż pozwolę na coś
takiego.
- Nie możesz mi niczego zabronić.
Porzuciwszy próby obrony, Hermiona
przeszła do ataku. Malfoy znowu zaczynał swoją śpiewkę. Już raz to przerabiali.
Napad bez względu na wszystko się odbędzie. Co w tym złego, że chciała go
ochronić przed konsekwencjami swoich szalonych pomysłów? Nie tylko on się tu o
kogoś troszczył. Powinien uszanować jej decyzję, a nie rozkazywać. Nie miał
prawa jej do niczego zmusić.
- Chyba jednak muszę, skoro ty
postradałaś rozum. Nie zgadzam się na coś takiego.
- Ja cię nie proszę o zgodę, tylko
informuję o swoich planach!
- Zachowujesz się jak nieodpowiedzialna
gówniara! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, na co się porywasz? Obiecałem ci
pomóc, ale jeśli się nie opamiętasz, powiem o wszystkim Snape’owi.
W tym momencie Hermiona osłupiała.
Czegoś takiego w życiu się nie spodziewała. Nie sądziła, że Draco byłby zdolny
do zdradzenia jej planu komukolwiek. Niestety nie wyglądał, jakby żartował.
- Nie zrobisz mi tego.
- Jeśli mnie zmusisz, owszem zrobię.
Draco był pewien swego. Riddle nie
pozostawiła mu wyboru. Czuł się zupełnie bezradny i nie widział innego sposobu
na powstrzymanie jej. Może się na niego wściekać i obrażać, ale tego nie
odpuści. Nie podobał mu się już sam pomysł napadu, lecz fakt, iż Riddle miałaby
go dokonać w pojedynkę, był absolutnie nie do przyjęcia.
- Jesteś skończonym dupkiem, Malfoy.
Oznajmiła wściekła Hermiona, zdając
sobie sprawę, że Draco nie blefuje. Naprawdę byłby gotów ją zdradzić. Nie
mieściło jej się to w głowie, ale skoro tak, jego wybór. Nawet z Malfoyem i
Snape’em na karku dokona tego napadu. Z takim postanowieniem Hermiona nawet nie
spojrzawszy na Dracona, ruszyła w stronę znajdującego się już nieopodal salonu
Slytherinu. Malfoy odprowadził ją wzrokiem, lecz nie od razu ruszył za nią. Nie
zamierzał rozmawiać z Riddle, póki ta nie ochłonie i nie poukłada sobie tego. W
końcu będzie musiała przyznać mu rację. Nie ważne ile miałoby to trwać. On
zdania nie zmieni i tylko od Hermiony zależało, jak szybko się z tym pogodzi.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
- Cześć.
Hermiona niemal krzyknęła, słysząc tuż
obok siebie głos Dafne, która pojawiła się znikąd. Gryfoni oraz Ślizgoni z
szóstego roku znajdowali się właśnie pod salą OPCM. Panna Riddle siedziała na
okiennym parapecie, nieco oddalona od reszty grupy. Pogrążona w lekturze nawet
nie zauważyła, kiedy ktoś do niej podszedł.
- Cześć. Ale mnie wystraszyłaś.
- Wybacz, nie sądziła, że aż tak
odpłynęłaś przy OPCM.
- Jakoś tak wyszło.
Hermiona nieświadomie spojrzała w
stronę stojącej kilka metrów dalej chłopaków. Pośród nich znajdował się również
pewien blondyn, wokół którego krążyły jej myśli. Nie rozmawiała z nim od
momentu kłótni w lochach. Draco nie szukał kontaktu z nią, a i ona się do tego
nie kwapiła. Oboje trwali w milczeniu, nie potrafią wyzbyć się swej dumy. Poza
tym Hermiona nadal była wściekła na Dracona. Obdarzyła go zaufaniem, wtajemniczyła w swe
plany, a teraz on chciał ją wydać Snape’owi, który zapewne od razu poleciałby z
tym do jej ojca. Wtedy miałaby potworne kłopoty. Tom nie dałby jej żyć. Według
niego dawno porzuciła poszukiwania Księgi Ludzi Lasu, a tu taka niespodzianka.
I wszystko z powodu jednego nadgorliwego Malfoya. „Który się o ciebie martwi.”. Hermiona natychmiast odsunęła od
siebie tą myśl, skupiając się ponownie na Dafne, która właśnie coś do niej
mówiła.
- Tak myślałam, że to nie o OPCM
chodzi.
Dopiero po tych słowach Hermiona zdała
sobie sprawę, że Dafne podążywszy za jej spojrzeniem, zorientowała się na kogo
od dłuższej chwili patrzy. Speszona panna Riddle natychmiast wbiła wzrok w
podłogę, nie widząc przez to nieco zatroskanej miny Dafne.
- To nic takiego.
- To nie moja sprawa, ale chyba jednak
coś, skoro się do siebie nie odzywacie.
- Pokłóciliśmy się rano.
Oznajmiła ku swemu zdziwieniu
Hermiona. Czy ona właśnie zaczęła się zwierzać ze swoich problemów Dafne?
Wszystko na to wskazywało, a co najciekawsze naprawdę czuła, że jest jej to
potrzebne. Panna Greengrass już dawno zyskała jej sympatię. Chyba nic więc nie
stało na przeszkodzie temu, aby porozmawiała z nią o swoim problemie, nie
zdradzając oczywiście szczegółów.
- O coś poważnego?
- Powiedzmy, że Draco jest
nadopiekuńczy, nadgorliwy i uparty.
- Czyli chyba nic nowego, jeśli o
ciebie chodzi.
Zdziwiona Hermiona w końcu spojrzała
na wyglądającą zupełnie poważnie Dafne. Ta widząc zdezorientowaną minę
koleżanki, ciągnęła swój wywód.
- Widać, że mu na tobie zależy i
najwidoczniej tak to okazuje.
- Ale momentami doprowadza mnie do
szału. Nic sobie nie da powiedzieć i jest tak cholernie uparty.
Niespodziewanie Dafne zaśmiała się
krótko, przez co Hermiona spojrzała na nią zdezorientowana. Czyżby panna
Greengrass się z niej nabijała?
- Słyszałam kiedyś, jak Draco mówił to
samo chłopakom o tobie.
Wyjaśniła z uśmiechem Dafne, zdając
sobie sprawę, jak ta dwójka jest do siebie podobna. Pozornie różniło ich
wszystko. W rzeczywistości jednak tworzyli spójną całość. Te wszystkie kłótnie
i awantury brały się właśnie z tego, jak wiele ich łączyło. Nie mniej jednak
zawsze udawało im się dojść do porozumienie i Dafne dałaby sobie rękę uciąć, że
i tym razem tak będzie. Hermiona mimo szczerych chęci nie potrafiła znaleźć w
głowie odpowiedniej odpowiedzi. Co tu dużo mówić, Dafne trafiła w sedno. Ile
razy to ona doprowadzała Dracona do białej gorączki, choć nie raz to on miał
rację. Nikt tak jak ona nie potrafił wyprowadzić go z równowagi, a co gorsza od
pewnego czasu stała się głównym źródłem jego problemów. Dzielnie to znosił, ale
zdarzały się chwile takie jak dziś, kiedy po prostu nie wytrzymywał. Nawet
święty straciłby przy niej cierpliwość.
- Porozmawiaj z nim. Jak ochłoniecie
na pewno się dogadacie.
- Dzięki, Dafne.
Hermiona uśmiechnęła się z
wdzięcznością do koleżanki. Pozornie błaha i krótka rozmowa dała jej naprawdę
wiele. Mimo urazy postanowiła porozmawiać z Draconem. Przecież w końcu muszą
się dogadać, więc jaki jest sens odwlekać ten moment. Zdeterminowana Hermiona
już zamieszała podejść do Dracona, kiedy zadzwonił dzwonek, obwieszczając
koniec przerwy. Drzwi do sali otworzyły się, a do środka zaczęli wchodzić
uczniowie, w tym i Malfoy. Panna Riddle nie mając za bardzo wyboru, postanowiła
przełożyć tę rozmowę. Obie z Dafne po prostu dołączyły do reszty grupy. W
klasie zastali nieco inny wystrój niż zwykle. Ławki oraz krzesła poprzesuwano
pod ściany, dzięki czemu pojawiło się całkiem sporo wolnej przestrzeni. Właśnie
w tym obszarze znajdowała się skrzynia z mosiężną kłódką wielkości dłoni. To
wszystko zebrane w całość mogło oznaczać tylko jedno - zajęcia praktyczne.
- Witam, moi drodzy. Odłóżcie torby i
ustawcie się tam. Dzisiaj na polecenie dyrektora odbędzie się powtórka
materiału z ubiegłych lat. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że praktyczna forma
będzie o wiele lepsza i korzystniejsza dla was.
Wyjaśniła profesor Marst, obserwując
jak uczniowie wykonują jej polecenia, ustawiając się w wyznaczonym miejscu.
Dopiero gdy w klasie zapanowała idealna cisza, Eveline kontynuowała swój
wywód.
- Zaczniemy od najprostszych rzeczy,
czyli pierwszego roku. Kto w takim razie zaprezentuje nam…
- Drops i Marst chyba już kompletnie
na głowy upadli.
Oznajmił wyraźnie niezadowolony z
rozporządzeń profesorów Nott. Powtórka z pierwszej klasy na początku drugiego
semestru szóstego roku? Czy tylko mnie wydaje się to tak cholernie pozbawione
sensu?
- Łudzą się, że głąby pokroju Crabbe’a
i Goyle’a jeszcze się czegoś nauczą.
Stwierdził znudzonym głosem Draco, ani
myśląc brać udział w tej szopce. Niewiele myśląc przysunął sobie najbliżej
stojące krzesło i zasiadł na nim wygodnie. Stali tuż przy ścianie, dlatego cały
ten spęd skutecznie zasłaniał ich przed czujnym okiem Marst, zwłaszcza teraz
gdy Draco usiadł. Teodor i Blaise nie zastanawiając się, poszli w jego ślady.
Żaden z nich nie wydawał się skory do
udziału w tych zajęciach.
- A tak w ogóle to może nam w końcu
powiesz, o co się znowu pożarłeś z Hermioną?
Zapytał po chwili ciszy Blaise,
którego ciekawość jak zwykle nie znała granic. Już na śniadaniu zauważyli z
Nottem, że coś jest nie tak. Na tę dwójkę wystarczyło spojrzeć, aby wiedzieć że
się posprzeczali.
- Nie pokłóciliśmy się.
Odpowiedział krótko Draco, ani myśląc
zagłębiać się w ten temat. Kumple i tak mu nie pomogą, a i wtajemniczenie ich w
całą sprawę nie, byłoby rozsądnym posunięciem. Wystarczająco miał już
problemów. Tak jak przypuszczał, Riddle przestała się do niego odzywać, a wręcz
zaczęła ostentacyjnie ignorować. Spodziewał się tego, ale gdzieś tam łudził
się, że jednak zmądrzeje i zrozumie, że to wyłącznie dla jej dobra. Jak zwykle
się przeliczył, co nie oznaczało, że pierwszy wciągnie do niej rękę na zgodę. Nie
on to zaczął i nie on to zakończy.
- Nie chcesz to nie mów, ale nie
wciskaj nam bajek, że nic się nie dzieje.
Oznajmił Teodor, który podobnie jak
Blaise nie wierzył w ani jedno słowo Dracona. To jednak nie ich sprawa, a skoro
Smok wolał to zachować dla siebie, powinni uszanować jego decyzję. Dlatego też
Nott chcąc uchronić Dracona przed dalszymi pytaniami Zabiniego, postanowił
zmienić temat na taki, który przykułby uwagę obu panów.
- W ogóle zastanawiałem się, czy nie
zacząć wcześniej treningów.
Teodor się nie mylił. Na wzmiankę o
Quidditchu chłopakom niemal zaświeciły się oczy. Lekcja i reszta spraw zeszły
na dalszy plan, a cała trójka zatraciła się w rozmowie o ukochanym sporcie. Na
niej mijały im zajęcia, podobnie jak większości uczniów. Jedynie niewielkie
grono wykazywało zainteresowanie przerabianymi tematami. Sytuacja zmieniła się
nieco, gdy Eveline przeszła do omawiania trzeciego roku.
- Do kolejnego zaklęcia będzie nam
potrzebny bogin, którego to wybrana osoba będzie musiała unieszkodliwić.
Profesor Marst z wyciągniętą różdżką
stanęła przy tajemniczej skrzyni, której zawartość od początku zajęć nie dawała
uczniom spokoju. Rozejrzała się po podopiecznych, wypatrując kolejnego
ochotnika. W zasadzie zrobiła to wyłącznie dla zachowania pozorów, ponieważ
ofiara została już dawno wybrana.
- Panią zapraszam do mnie.
Oznajmiła Eveline, wskazując różdżką
prosto na Hermionę, która gwałtownie pobladła. To się nie mogło dziać naprawdę.
Do tej pory zgłaszała się wielokrotnie, lecz w przeciwieństwie do innych nie
została wybrana. Teraz pragnęła znaleźć się jak najdalej od potwora
spoczywającego w skrzyni, a jednak to jej przyjdzie się z nim zmierzyć. Stanęła
przed boginem tylko raz, na torze przeszkód na trzecim roku. Wiedziała wtedy w
kogo się zmieni i miała rację. Granger stanął przed nią jak żywy. Strach
opanował jej umysł i nie potrafiąc nad sobą zapanować, uciekła. Bała się, że ta
historia się powtórzy. Wmawiała sobie, że jego już nie ma, że przestała się
bać, że ten koszmar nigdy nie wróci. Jak to mówią nadzieja matką głupich.
- Proszę tu podejść.
Zwróciła się Eveline do Hermiony, gdy
ta nie ruszyła się z miejsca. Udawała, że nie widzi jej pobladłej twarzy i
trzęsących się rąk.
- Ja…
- Natychmiast.
Hermiona porzuciwszy dalsze próby
przekonania nauczycielki do zmiany zdania, zrobiła pierwszy krok ku skrzyni.
Zdawała się czuć emanujący od niej mrok, który ją obezwładniał. Nie była nawet
pewna, czy to nie dzieje się tylko w jej głowie. Jej tętno znacznie
przyspieszyło, a w uszach zdawała się słyszeć wyłącznie bicie własnego serca. Wzrok
skupiła wyłącznie na kłódce, która już niebawem miał ustąpić i uwolnić potwora
ze skrzyni.
- Wyciągnij różdżkę i przygotuj się.
Hermiona znajdując się w swego rodzaju
transie zrobiła, co kazała jej Marst. Wyciągnęła przed siebie różdżkę, nie
potrafiąc zamaskować drżenia ręki. Skupiła się na tym, aby wyrzucić z myśli
wspomnienia potwora z przeszłości. Przywoływała do siebie obraz Dumbledore’a,
którego o stokroć bardziej wolałaby teraz ujrzeć. Bała się go, to w niego
powinien się zmienić jej bogin. Albus stanowił realne zagrożenie. Bogin musiał
przybrać jego postać. Serce Hermiony zatrzymało się, gdy Eveline zaklęciem
zdjęła kłódkę ze skrzyni. Za pomocą magii uniosła wieko i bogin stał się wolny.
Ze skrzyni zaczęła się wyłaniać ciemna masa, która z każdą kolejną sekundą
nabierała kształtów. Hermiona bardzo szybko zorientowała się, kto przed nią
stanie. W ostatniej chwili zasłoniła usta ręką, nim wyrwał się z nich krótki
krzyk. Stał przed nią jak żywy. Wyglądał dokładnie tak, jak gdy po raz ostatni
widziała go w jego domu. Pomięta koszula, poluzowany krawat, czerwona od
alkoholu twarz i butelka whisky w dłoni. Nie widziała go ponad dwa lata, lecz
zapamiętała każdy szczegół. Strach ją sparaliżował, nie potrafiła nawet stąd
uciec. Znowu znajdowała się w tym domu, sama, opuszczona, zdana na jego łaskę.
Nie docierał do niej nawet głos nauczycielki.
- Rzuć zaklęcie.
Rozkazała Marst, choć jej głos nie
brzmiał tak pewnie jak zwykle. Prawdę powiedziawszy nie spodziewała się takiej
reakcji młodej Riddle na zwykłego bogina. Uchodziła ona za osobę odważną i
potrafiącą sobie poradzić w każdej sytuacji. Teraz wyglądała jednak na
śmiertelnie przerażoną. Uczniowie przyglądali się rozgrywającej scenie z
rosnącym napięcie, poza jedną trójką. Draco, Blaise i Teodor pochłonięci
rozmową nawet nie zdawali sobie sprawy, z czym właśnie zmaga się panna Riddle. Ta
z kolei z rosnącym przerażeniem wpatrywała się w Paula, który pociągnął z
butelki spory łyk alkoholu, po czym sięgnął do swego paska, robiąc pierwszy
krok w jej stronę. To ostatnie przebiło zaporę, którą Hermiona utworzyła w swej
głowie. Zaczęły do niej wracać wspomnienia, najgorsze chwile spędzone w domu
Grangerów. Wróciły ból i upokorzenie, jakich tam doznała. Została rzucona na
pastwę potwora, ponownie samotna i bezradna, a on był coraz bliżej. Przepite
oczy wpatrywały się w nią z lubością, podczas gdy sprzączka od paska właśnie
została rozpięta.
- Nie podchodź do mnie! Nie zbliżaj
się!
Krzyknęła spanikowana Hermiona, cały
czas cofając się przed zbliżającym do niej boginem. Z jej oczu obficie zaczęły
wypływać łzy bezsilności i strachu, których nawet nie starała się powstrzymać.
Właśnie ten krzyk sprawił, że Draco wrócił do rzeczywistości. Zaalarmowany
gwałtownie zerwał się z krzesła, przewracając je. Podążył za krzykiem i wtedy
to zobaczył. Przerażona Hermiona stała przed jakimś pijanym mężczyzną, który
mógł być tylko jedną osobą – Paul Granger. To bydle nie miało jednak wstępu do
Hogwartu, więc przed Riddle musiał stać bogin. Draco nie zastanawiając się ani
chwili, puścił się biegiem w stronę Hermiony, potrącając po drodze uczniów.
Musiał ją stamtąd natychmiast zabrać. Gdy tylko dotarł na miejsce stanął między
boginem, a Riddle.
- Popatrz na mnie, mała. Jego tu nie
ma, nie jest prawdziwy. To tylko bogin.
Draco chciał dotknąć Hermiony, lecz ta
gwałtownie się od niego odsunęła. Już wiedział, że jego małej tu nie ma, a jemu
po raz kolejny przyjdzie się zmierzyć z dziewczyną widmo.
- Zostaw mnie, nie podchodź!
Powtarzała z uporem maniaka Hermiona,
wpatrując się w stojącego za Draconem bogina. Ten jednak oddzielony od niej
zaczął się zmieniać, niestety nie na lepsze. Jeden obrót i na podłodze leżał
sobowtór panny Riddle. Wyglądała ona jednak upiornie. Sine usta, poszarzała
skóra i krew. Jej ręce i podłogę wokół nich pokrywała szkarłatna ciecz, która
wypływała z głębokich, pionowych ran na przedramionach. Oczom wszystkich
ukazała się martwa Hermiona Riddle, której widok wcale nie poprawił stanu tej
realnej. Draco zaniepokojony nagłymi drgawkami swojej dziewczyny, spojrzał
przez ramię i również się przeraził. Jego mała leżała na podłodze, sina i
martwa. Musiał się jednak szybko otrząsnąć. To było tylko złudzenie. Prawdziwa
Hermiona go potrzebowała.
- Niech ktoś do ciężkiej cholery
zabierze stąd w końcu tego bogina!
Ryknął na zgromadzonych Draco, zdając
sobie sprawę, że aby uspokoić Hermionę, musi się stąd pozbyć tej poczwary. Nim
ktokolwiek zdążył choćby mrugnąć, z tłumu wyłonił się nie kto inny jak Harry
Potter. Stanął przed boginem, który już po chwili zmienił się w Voldemorta.
- Riddikulus.
Harry rzucił zaklęcie i bogin zmienił
się w stracha na wróble. Kolejnym czarem odesłał go do skrzyni, którą również
za pomocą magii zamknął. Przeniósł wzrok na Hermionę, która właśnie wypuściła
różdżkę z dłoni i wplotła palce we włosy, mocno za nie ciągnąć. Potter był
wstrząśnięty. Znał człowieka, którego postać przybrał bogin Hermiony. Spotkał
go tylko raz, gdy za wcześnie przybył na dworzec Kings Cross. Czekał przed
przejściem na magiczny peron na Wealseyów i wtedy zjawił się on z Hermioną. Wyglądał
jednak zupełnie inaczej. Elegancki, uśmiechnięty mężczyzna w niczym nie
przypominał tego pijaka, który przed chwilą znajdował się w sali. Tamten
sprawił wrażenie dobrego ojca, jednak po tym co zobaczył teraz… Hermiona
panicznie się go bała, zresztą wcale jej się nie dziwił. Bogin, który się jej
objawił nie wyglądał na troskliwego tatę, lecz tyrana. Jak mógł niczego nie
zauważyć? Wszystko wskazywało na to, że przybrana rodzina Hermiony nie był tak
idealna, jak mogłoby się wydawać. Harry nie chciał nawet myśleć, co działo się
w ich domu, skoro panna Riddle tak reagowała zaledwie na widok swego opiekuna.
Dotarło do niego, jak niewiele wiedział o jej życiu. Pozostawał głuchy na
wszystkie sygnały, bagatelizował je. Hermiona zawsze wydawała się bardzo skryta
i zamknięta w sobie. W połączeniu z całą resztą jej zachowań i lęków układało
się to w jedną całość. Sądząc po poczynaniach Malfoya on poznał prawdę.
Wystarczyło mu na to kilka miesięcy. Oni przez lata pozostawali na nią głusi.
Hermiona miała rację, że ją zawiedli. Robili to od samego początku. Harry
czując palące wyrzuty sumienia, spojrzał na nadal roztrzęsioną Hermionę, którą
za wszelką cenę starał się uspokoić Draco.
- Spokojnie, mała. Już go tu nie ma.
Draco przemawiał łagodnie do Hermiony,
starając się za wszelką cenę skupić jej uwagę na sobie. Ujął jej twarz w dłonie
i zmusił, aby na niego spojrzała. Ujrzał w jej oczach lęk, jakby zaraz
zamierzała uciec, lecz z każdą kolejną sekundą stawał się coraz słabszy. Nie
znajdowała się u Grangerów, nie była sama. Przy niej stało jej światło, nadal
do niej przemawiając.
- To był tylko bogin, on nie był
prawdziwy. Nic ci nie grozi.
Po tych słowach Hermiona rozkleiła się
na dobre, choć poczuła niewyobrażalną ulgę. To nie on, nie przyszedł po nią. Od
dawna tak strasznie się nie bała. Ponowne spotkanie z tym człowiekiem zupełnie
ją rozbiło. Wydarzenia, o których tak usilnie starała się zapomnieć, ponownie
nabrały kształtów i barw, stały się żywe, nawet jeśli docierało do niej, że
Granger którego zobaczyła, nie był prawdziwy.
- Już po wszystkim.
Powiedział Draco, przysuwając się
bliżej Hermiony. Bardzo ostrożnie przeniósł dłonie z twarzy na jej plecy i
przytulił ją. Nadal nie wiedział, czy w chwilach takich jak ta powinien to
robić, ale nic innego nie przychodziło mu do głowy. Poza tym Riddle nie
uciekała, nie wyrywała się; oparła głowę o jego klatkę piersiową, dając upust
swym emocjom. Trwali tak zaledwie chwilę, nim nie przerwał im głos pani
profesor.
- Koniec tego przedstawienia.
Dołączcie do reszty i wracamy do zajęć.
Oznajmiła Eveline swym typowym,
oficjalnym tonem. Przekonywała samą siebie, że panna Riddle to zwykła
histeryczka, nie radząca sobie ze strachem, lecz było coś, co nie dawało jej
spokoju. Dlaczego to właśnie ją dyrektor kazał jej wybrać do starcia z boginem?
Musiał wiedzieć, jak na niego zareaguje, czyli najprawdopodobniej znał powód
jej dziwnego zachowania. Wszystko wskazywało na to, że Albus chciał ją
przestraszyć i… upokorzyć? Takie zachowanie nie pasowało jej do dyrektora, lecz
nie potrafiła znaleźć innego wytłumaczenia tej sytuacji, co nieco ją martwiło.
Draco na słowa Marst natychmiast się najeżył. Jak ona śmiała? Może nie śledził
całego zajścia od początku, ale był pewnie, że Hermiona sama nie zgłosiłaby się
do pojedynku z boginem, czyli to ta wiedźma musiała ją do tego zmusić. Ona
ponosiła winę za to, co spotkało jego małą. Draco nie zamierzał tak tego
zostawić. Puścił Hermionę, odwracając się przodem do stającej nieopodal
nauczycielki.
- Przedstawienie to pani będzie miała,
jak doniosę na panią profesorowi Snape’owi. Nie wydaje mi się, aby był on
zadowolony z pastwienia się nad jego podopiecznymi.
Oczy profesor Marst rozszerzyły się ze
zdziwienia. Od zawsze wiedziała, że młody Malfoy to rozpuszczony i bezczelny
gówniarz, ale teraz przekroczył wszelkie granic.
- Czy pan mi grozi?
- Nie, ja panią informuję, że profesor
Snape o wszystkim się dowie.
- Czyli o tym, że jego najlepsza
uczennica nie radzi sobie ze zwykłym boginem i zamiast z nim walczyć, zaczyna
histeryzować.
- Nawet jeśli, to pani obowiązkiem
jest jej pomóc, a nie przyglądać się wszystkiemu z boku.
Harry po raz kolejny zaskoczył
wszystkich, zabierając głos. Patrzył na trzęsącą się Hermionę i nie potrafił
milczeć. Wyrzuty sumienia trawiły jego wnętrze. Niczego nie zauważyli, nie
pomogli jej, a wręcz dokładali zmartwień. Winili ją za to, że przyjęła nazwisko
Riddle, podczas gdy dla niej mógł to być jedyny ratunek.
- Dość tego! Wy dwaj macie jutro
szlaban. Nie będę tolerować takiego zachowania i bezczelności. Macie się stawić
o siódmej pod moim gabinetem. A teraz proszę ją albo uspokoić, albo stąd
zabrać.
Gdyby nie nadal roztrzęsiona Hermiona,
Draco wygarnąłby tej babie, co o niej myśli. To jednak z pewnością nie
pomogłoby Riddle. Dlatego też zamiast kontynuować dyskusję z Eveline, Draco
podniósł upuszczoną przez Hermionę różdżkę, objął ją ramieniem i poprowadził do
wyjścia.
- Zabierzcie nasze rzeczy.
Rzucił Draco na odchodne do kumpli, po
czym oboje zniknęli za drzwiami.
- Spokój i wracamy do zajęć.
Profesor Marst jak gdyby nigdy nic
dalej prowadziła lekcję, choć myśli wszystkich były dalekie od poruszanych
kwestii.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Hermiona i Draco w końcu dotarli do
dormitorium dziewczyny. Panna Riddle już nie płakała, lecz stała się otępiała.
W zasadzie to Draco ją prowadził. Nie wiedział nawet, czy tym pustym wzrokiem
widzi gdzie jest i co się z nią dzieje.
- Chcesz się czegoś napić?
Zapytał Draco, gdy zamknęły się z nimi
drzwi do pokoju. Zadał jej pierwsze lepsze pytanie, aby sprawdzić, czy zareaguje.
Czekając na odpowiedź, poprowadził ją do kanapy i na niej posadził.
- Nie chcę nic.
Odezwała się w końcu słabym głosem,
lecz Draconowi i tak ulżyło. Zaczynało go martwić to jej milczenie, ale chyba
jednak nie było aż tak źle, dlatego też zdecydował się usiąść obok niej. Nie
zamierzał jej teraz zostawiać, nawet gdyby na to nalegał. Niestety wiedział, do
czego jest zdolna w takim stanie. Obiecała mu, że nigdy więcej tego nie zrobi,
ale czy mógł ją obdarzyć w tej kwestii pełnym zaufaniem? Szczerze w to wątpił.
- To był on, prawda?
Zapytał po dłuższej chwili Draco, na
co Hermiona skinęła jedynie głową. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak ona się
musiała czuć po ponownym ujrzeniu tego zwyrodnialca.
- Ja nie żartowałem z tym, że doniosę
na Marst. Ta wariatka nie miała prawa się nad tobą pastwić.
- To nic nie da.
Draco spojrzał z niezrozumieniem na
Hermionę, lecz ta zwlekała z odpowiedzią. Wyznając prawdę, obarczy go kolejną
tajemnicą. Nie miała jednak takich oporów jak za pierwszym razem. Poza tym może
Draco spojrzy na całą sprawę obiektywnie i okaże się, czy ma rację, czy przez
Toma popada w paranoję.
- To nie Marst jest winna, tylko
Dumbledore. On kazał jej zrobić te powtórki i przydzielić mnie do bogina.
- Po co miałby to robić?
- On wie o Grangerach. Nie wiem ile,
ale z każdym kolejnym atakiem utwierdzam się w przekonaniu, że znacznie więcej
niż sądziłam.
- Wtedy przed Wielką Salą i w lochach…
- W lochach nie mam pewności, ale nikt
inny nie ma prawa znać takich szczegółów.
Czyli jednak przypuszczenia Dracona
okazały się słuszne. To ten stary świr stał za wszystkimi nieszczęściami ,
jakie spotkały Riddle. Nie potrafił pojąć, jak można być takim potworem, aby
wykorzystywać coś takiego do udręczenia drugiego człowieka. Coraz bardziej
docierało do niego, jak zepsutą osobą jest Dumbledore. Najgorsze jednak było
to, iż nie miał pojęcia, jak go powstrzymać.
- Hermiona, Snape musi się o tym
dowiedzieć. Ani słowa o Grangerach, tylko o Dropsie. Nie wiem co, ale on na
pewno coś wymyśli.
Hermiona na słowa Dracona ukryła twarz
w dłoniach. Doskonale zdawała sobie sprawę, że on ma rację, ale bała się. Jeśli
nie daj Merlinie Snape i Tom zaczną węszyć, mogliby się dokopać do rzeczy,
które absolutnie nie powinny ujrzeć światła dziennego. Draco poznał jej sekret,
ale na nim lista osób, które powinny to zrobić się kończyła. Julianne i Tom źle
by to znieśli. Zaczęliby na nią patrzeć zupełnie inaczej, a do tego nie chciała
doprowadzić. Najlepiej, aby żyli w niewiedzy. Zdawała sobie jednak sprawę, że
jeśli się nie mylą, Dumbledore jest dla niej realnym zagrożeniem. Na razie
wystarczało mu dręczenie jej psychicznie, lecz na jak długo.
- Ani słowa o Grangerach. Powiedziałam
ci tylko kto za tym stoi i nic więcej.
Zgodziła się niechętnie Hermiona,
powtarzając w myślach, że tak trzeba. Snape na pewno znajdzie jakiś sposób,
żeby jej pomóc.
- Powiem tylko to, co konieczne.
Obiecał Draco, w duchu ciesząc się, że
tak łatwo poszło. Riddle musiała się naprawdę bać, skoro zgodziła się na pomoc
osób trzecich. Zamierzał dołożyć wszelkich starań, aby zapewnić jej
bezpieczeństwo. Najpierw powinien jej się jednak pomóc pozbierać po tym, co
zaszło na OPCM.
- Weź Eliksir Słodkiego Snu i
odpocznij. Nie będziesz o tym myśleć.
Hermiona długo nie zastanawiała się
nad propozycją Dracona. Sen bez nękających ją koszmarów wydawał się najlepszym
rozwiązaniem. Potrzebowała odciąć się od wspomnień, które wróciły wraz z
widokiem Grangera.
- Masz rację.
Przyznała Hermiona, po czym wstała i
skierowała swe kroki do łazienki. Draco postanowił na nią zaczekać. Musiał mieć
pewność, że może ją bezpiecznie zostawić. Naprawdę się o nią bał, choć starał
się tego nie okazywać, aby jej dodatkowo nie niepokoić. Sytuacja zdawał się
doprawdy beznadziejna. Dyrektor ewidentnie chciał jej zaszkodzić, a co gorsza
posuwał się coraz dalej. Jak jednak walczyć z człowiekiem uważanym za ostoje
magicznego świata? Dwójka niespełna siedemnastolatków, przeciwko czarodziejowi
z taką władzą. Jedyna osoba, która mogła im pomóc to Snape. Dobrze, że Hermiona
również zdawała sobie z tego sprawę. I tak zwróciłby się do niego o pomoc, ale
wtedy czekałaby go koszmarna awantura. Minęło niespełna pięć minut, nim drzwi
do łazienki ponownie się otworzyły. Draco przeniósł wzrok na Hermionę, która w
szortach i za dużej czarnej koszulce wyglądała jeszcze bardziej bezbronnie.
Skierowała się w stronę łóżka, więc Draco podążył za nią.
- Mógłbyś zostać zanim…?
Zaczęła Hermiona, stojąc już przy
łóżku, lecz urwała, widząc Dracona, który przysuwał sobie krzesło. Nie musiała
już pytać, czy zostanie z nią choć na chwilę. To naprawdę wiele dla niej
znaczyło. Nie zwlekając dłużej, wślizgnęła się pod kołdrę, przysuwając się
maksymalnie do krawędzi, przy której siedział Draco. Podał jej fiolkę z
eliksirem, którą przyniosła z łazienki i odłożyła na szafkę nocną. Hermiona
uniosła nieco głowę i poróżniła całą zawartość buteleczki, odstawiając ją
ponownie. Ułożyła dłonie przy poduszce i już po chwili poczuła, jak Draco
bierze je w swoje ręce.
- Dziękuję ci.
Wyszeptała Hermiona, czując, że
eliksir zaczyna działać. Nie wiedziała, co by z nią dzisiaj było, gdyby nie
Draco. Bez niego czuła się niczym dziecko w mgle, błądzące pośród swego bólu.
On jednak stał się światłem, wskazującym jej drogę. W chwili załamania był obok
i nie pozwalał jej poddać się demonom. Walczył o nią, gdy sama się poddawała.
- Śpij, mała.
Powiedział łagodnie Draco do
znajdującej się na granicy snu Hermiony. Delikatnie odgarnął jej włosy,
dokładnie w momencie gdy zamknęła oczy. Jej twarz stała się spokojna, a oddech
miarowy. Znajdowała się już w innym świecie z daleka od tego całego syfu i to
mu wystarczyło.
Witam.
Mimo iż w ostatnim czasie
dosłownie wszystko zdawało się na mnie uwziąć, rozdział w końcu jest i to nawet
całkiem konkretnej długości. Lubię go, więc mam nadzieję, że i Wam się spodoba.
Odnośnie następnego. Ukaże się
on już w październiku. W przyszłym miesiącu opublikuje dwie notki, jedną mniej
więcej na początku, drugą na końcu. Jeszcze następną raczej około połowy
listopada i wtedy wrócimy do dodawani rozdziału raz na miesiąc. Oczywiście jest
to wstępny plan, dlatego w razie zmian proszę mnie z niego nie rozliczać,
ponieważ jak wiem różnie bywa i nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli.
Laf
Arghhhhh :| Ujmę to tak: tak bardzo uwielbiam twojego bloga, że gdy tylko zobaczyłam kolejny rozdział, byłam smutna i przygnębiona czekaniem na następny :/ Ale rozdział cudo <3 O takich relacjach mogłabym czytać cały czas :)
OdpowiedzUsuńCzasu! ;)
Jeju,dopiero co skończyłam czytać ten rozdział i już nie mogę się doczekać następnego <3 Weny i czasu życzę :)))
OdpowiedzUsuńWarto było tyle poczekać.
OdpowiedzUsuńRozdział super. A ten stary Drops zaczyna działać mi na nerwy. Biedna Hermiona, dobrze że ma Dracona przy sobie. No i Harry w końcu zareagował.
Czekam na kolejną część.
Mam pytanko czemu bogin Harrego to strach na wróble?
OdpowiedzUsuńNie strach na wróble, tylko Voldemort.
UsuńNo nareszcie ;) rozdział jak zawsze petarda mam nadzieję że Snape da popalić tej Mars ;) mam też nadzieję że wszystko zdałaś pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział:**
OdpowiedzUsuńScena na śniegu była cudowna! Oczywiście wszystko się musiało zepsuć :( Głupi Dumbledore. Dobrze, że Malfoy ogarnął, że coś się dzieje, bo źle by się to skończyło. Harry wrócił! W końcu zachowuje się jak należy!
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydaje, czy miałaś niedawno urodziny? Jeśli tak, to Wszystkiego Naj!
Pozdrawiam
dramione-ja-to-ja.blogspot.com
Piękny rozdział <3 Jestem nim zachwycona :) Takie słodkie sceny Dramione :) I w końcu mam nadzieję na pogodzenie się Hermiony z Harrym :)
OdpowiedzUsuńwarto było czekać na kolejny rozdział - po prostu cudo, z niecierpliwością czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, ale jest mnóstwo literówek ;/
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w następnym rozdziale przedstawisz szlaban Dracona i Pottera ;) No i oczywiście coś więcej o Księdze Ludzi Lasu :D
/P
Rozdział jest cudowny a pomysł z boginem - GENIALNY!!!
OdpowiedzUsuńTaką zażyłość między Draconem a Hermioną uwielbiam i liczę na to, że z czasem będzie jej jeszcze więcej!
Dobrze, że lubisz ten rozdział bo jest naprawdę dobry! I proszę o więcej takich opiekuńczych akcji jak ta dzisiejsza <3
Pozdrawiam, Iva Nerda
Cudo. Cudo. Cudoo! Scena z boginem ...Brak slow. A na asku akurat masa pytan o boginy a ty dzielna odpowiadasz; dowiecie sie w swoim czasie, nie powiem, nie powiem xd Jesli chodzi o relacje Draco - Hermiona to są..tak wyjatkowe, tak wspaniale. Piekne. Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdzialy.
OdpowiedzUsuńTwoja
-M
Super! Szkoda mi Hermiony i mam nadzieje, że w końcu zrobią porządek z Dumbledorem, a inni zaczną zauważać jaki jest.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział! :)
dramione-karmelove.blogspot.com
Boskie 👌👌💕💕💕
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, nie wiem jak to skomentować, dawno się tak nie zamknęłam w świecie opowiadania czy książki. Draco nie zawiódł, a Harry może weźmie się w garść. Mam taką nadzieję. A Hermiona da radę, jest silna :)
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział - co prawda wolałabym, gdyby obeszło się bez bogina i późniejszego załamania Hermiony, ale musiało być troszkę goryczy. Zwłaszcza że Harry zaczyna się budzić - może szlaban z Draco mu w tym pomoże? W końcu ma długą drogę przed sobą - zmiana światopoglądu nie może być zbyt gwałtowna, bo psychika może siąść. W każdym razie rozdział podobał mi się i już nie mogę doczekać się następnego. ❤
OdpowiedzUsuńI tak btw - bogin Harry'ego to nie dementor (czyli sam strach)? Chociaż taka zmiana nie jest zbyt istotna, bo raczej nie ma znaczenia dla dalszej fabuły.
Pozdrawiam,
C.
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Tak, oficjalnie dementor, ale ja to nieco zmieniłam. W mojej wersji wpływ miało na to rzekome odrodzenie Voldemorta, który ponownie stał się realnym zagrożeniem i to, że Harry nauczył się walczyć z dementorami i potrafił się przed nimi bronić.
UsuńBrak mi słów. Po prostu cudo.
OdpowiedzUsuńSuper! Wracam po długiej przerwie i nadrabiam zaległości. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Uwielbiam, jak piszesz. To opowiadanie czytam z przyjemnością. Powodzenia dalej. Ściskam i pozdrawiam: Alexis Nott.
OdpowiedzUsuńp.s Zapraszam do siebie. Może jestes już moim czytelnikiem, ale zapomniałaś o moim blogu 🙂 A jak nie jesteś to polecam serdecznie. Miło mi będzie, jak Was będzie więcej ❤ http://dramione-fifty-shades.blogspot.com
Powiem, że rozdział jest bardzo fajny. Mimo iż domyślałam się, ze to bogin. Ten moment z grangerem na pewno był ciężki dla Hermiony, ale dobrze że Draco był koło niej. Nie moge się doczekac kolejnego i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRozdział mega! Masz fantastyczne pomysły i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :) życzę Ci jak najwięcej weny i nowych czytelników :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Roni
Cześć :) w związku z tym że Twoje opowiadanie uważam za naprawdę wspaniałe, nominuję Cię do Liebster Blog Award :) Po szczegóły zapraszam do siebie: http://hgss-magic-is-everywhere.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zwykle, świetny. Fajne jest to, że opisujesz wszystko z kilku perspektyw, nawet Harry'ego czy nauczycielki OPCMu. Daje to zupełnie inne spojrzenie na wszystko.
OdpowiedzUsuńWciąż mam nadzieję, że biologiczni rodzice Hermiony dowiedzą się o przeszłości ich córki i skopią parę tyłków. ;)
Pozdrawiam!
Biena Miona:( nota bardzo dobra jak zawsze. Draco jest taki kochany. Czekam na następne notki i życzę dużo czasu na pisanie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mrs.Vinetteage-Malfoy
I love this! Świetny rozdział, chociaż nie ukrywam, że przeczytałam w mgnieniu oka i teraz nie mam co czytać... <3
OdpowiedzUsuńGarielka
Genialny!! <3333
OdpowiedzUsuńObiecałam skomentować każdy jeden do końca, więc spełniam obietnicę. Co prawda, trochę spóźniona, ale musiałam sobie najpierw ponownie przeczytać przedostatni, bo mam niestety bardzo dobrą pamięć, ale krótką, mimo że 51 rozdział czytałam zaledwie tydzień temu :)
OdpowiedzUsuńJak to stwierdziła Hermiona, pomysł ze ściganiem się był bardzo dziecinny, ale jednak bardzo tu pasował. Przynajmniej robił za humorystyczny wstęp do cięższych tematów. A tych w Twoim opowiadaniu nie brakuje, także, takie miłe odmiany, są jak najbardziej na miejscu.
Lekcja OPCM zaparła mi dech w piersiach i szczerze powiedziawszy, miałam cichą nadzieję (tak samo z resztą, jak Hermiona), że jej boginem będzie Dumbledore, a nie stary Granger. Coś by się w tej całej szopce posunęło do przodu. No ale, pisałaś kiedyś w notce pod którymś rozdziałem, że jeszcze planujesz ich około 30-tu, więc trochę by to za szybko poszło... W każdym razie nasz Wybraniec przejrzał na oczy, co też powoduje szybsze bicie serca.
Jestem ciekawa, wspólnego szlabanu Malfoya i Pottera oraz rozmowy Draco ze Snapem. Mam nadzieję, że zaspokoisz tę ciekawość w kolejnym rozdziale...
Co do błędów... Dialogów już się nie czepiam. W gruncie, przez 51 rozdziałów, można się było do nich przyzwyczaić. Gdybyś potrzebowała jednak pomocy w tym temacie, chętnie nią służę. Czytając jednak ponownie 51 rozdział, coś mi się przypomniało. Uwielbiam określenie, używane przez Noctis w stosunku do ludzi. "Dwunóg" pisze się jednak przez "u" otwarte - to pierwsze oczywiście. Pochodzi bowiem od słowa "dwu", a nie, jak domyślam się wywnioskowałaś "dwóch". To po pierwsze, a po drugie autokorekta worda, tego nie podkreśla. I choć tej akurat nigdy w stu procentach nie ufam, to jednak w tym przypadku ma rację :)
Pozdrawiam
Iwi :)
<3 świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój styl pisania. Czekam na nastepny rozdział :D
Czytałam w napięciu, jednak kiedy na horyzoncie pojawił się Paul, łzy napłynęły mi do oczu. Jak można być takim tyranem? I pan Granger, i Dumbledore! Oni wszyscy! Nauczycielka OPCMu powinna się wstydzić, ot co. Łechta mnie myśl, że ona wydaje się być mądrą kobietą. Już rozwikłała kawałek zagadki, może zdobędzie ją całą? Jeśli odkryje prawdę o Dumbledorze - będę ją ubóstwiać, stanie się kolejną sojuszniczką. Oh, Harry... Ten pan też zaczyna się przekonywać. Postawił się, słusznie! Trzeba obalić rządy tego zgrzybiałego dziada.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i czekam na następny
KH.
Cześć ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie zapomniałaś o wiernej czytelniczce ;) Tak, tak, na swoje usprawiedliwienie nie mam za dużo, ale z ręką na sercu mogę przysiąc, że gdy tylko miałam czas rzucić okiem na twój blog i widziałam wstawiony rozdział, zacierałam ręce z uciechy. Nie pamiętam nawet, który rozdział ostatni skomentowałam...
W każdym bądź razie muszę ci powiedzieć, że jest to jedno z niewielu opowiadań na których rozdział czekam z utęsknieniem.
Widać, że Hermiona powoli radzi sobie z przeszłością. Na pewno dużym oparciem dla niej jest Draco, który podjął się zadania czuwania przy niej. Miło mieć takiego opiekuńczego faceta. Szkoda tylko, że w prawdziwym życiu nie ma tak dobrze. Ale warto mieć marzenia, kto wie może kiedyś się spełnią? :)
Wybacz, że tak krótko, ale praca wzywa. Czekam na kolejny rozdział i tym razem mogę obiecać, że będę na bieżąco komentować ;)
Pozdrawiam, Equmiri
te-amo-per-sempre.blogspot.com
Ojej Draco jest po prostu kochany! Taki opiekuńczy,że aż przyjemnie mi się zrobiło. Nie wiem co napisać, wzruszyłaś mnie...
OdpowiedzUsuńKochany <3
~Madzik
Cześć :) do tej pory się nie wypowiadalam, gdyż zaczęłam czytać Twojego bloga przedwczoraj... przed chwila dotarłam tu. Uczucia mam mieszane z jednego względu - SZCZERZE ŻAŁUJĘ, że nie trafiłam na Twoje opowiadanie choć rok później. Oczekiwanie na kolejne rozdziały mnie wykończy. Twoja opowieść jest tak rozbudowana, po prostu szczera, że nie da się nie wciągnąć. Oczywiście, zdarzają się drobne potknięcia, literówki - ale noc, co zaburzaloby ogólny obraz całości. Po prostu świetnie mi się to wszystko czytało. A teraz raz w miesiącu... na Merlina, jak ja sobie poradzę ;_;
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że w kwestii postaci nie ma nikogo, kogo nie byłabym stanie zaakceptować w takiej postaci. Powiem więcej - czytając kanon chyba juz nigdy nie spojrzę na Dumbledore'a w ten sam sposób xD czytałam juz ficki, gdzie był on tym niekoniecznie dobrym, ale tutaj po prostu czyste zło -i to mega dobrze skonstruowane. Mam tylko nadzieję, że Harry tez przekona się do Hermiony. Ron nie musi - i tak za nim nie przepadam w żadnym opowiadaniu :D
Pisz dalej kochana, życzę Ci dużo weny i inwencji, bo wiele ludzi na to czeka <3
Janina S.
Rozdział genialny ! Wspaniały pomysł z boginem . Oczywiście reakcja Harrego podobała mi się najbardziej bo do bohaterskiego Draco zdążylam już przywyknąć 😍
OdpowiedzUsuń