Draco zaraz po przebudzeniu czuł, że
coś jest nie tak. Cały kręgosłup pulsował mu tępym bólem, a ciało zdawało się
zdrętwiałe. Dopiero po otwarciu oczy zobaczył, czym jego dolegliwości są
spowodowane. Pierwsze co ujrzał, to swoje dłonie spoczywające na tych Hermiony,
a tuż za nimi jej spokojną twarz. W przeciwieństwie do niego nadal tkwiła we
śnie. W zasadzie nawet nie pamiętał, kiedy zasnął. Czuwał przy jej łóżku,
powtarzając sobie nieustannie, że zaraz się zbiera, co jak widać, nie do końca
mu wyszło. Wolał jednak obolały kręgosłup od ciągłego niepokoju o Riddle. U
siebie i tak zapewne nie zmrużyłby oka. Nie potrafił pozbyć się z głowy myśli,
że w tym zamku jest człowiek, który poluje na jego małą, a co gorsza on nie
może go powstrzymać. Co on znaczył przy wielkim dyrektorze? Zapewne i tak nikt
poza Snape’em by mu nie uwierzył, że szlachetny Dumbledore chciał zrobić
komukolwiek krzywdę. Czemu to wszystko musiało być tak cholernie trudne? Nigdy
nie przypuszczał, iż chęć rozgryzienia jednej dziewczyny przysporzy mu tylu
problemów. Zaczęło się zupełnie niewinnie, pilnowanie jej, chęć zrobienia na
złość, zazdrość spowodowana nagłymi amorami Zabiniego. Niby nic takiego, a
gdzie go zaprowadziło? Tkwił przy łóżku tej nieznośnej dziewczyny, jego
dziewczyny i musiał ją za wszelką cenę uchronić przed starym szańcem.
- Co ja z tobą mam?
Westchnął Draco, delikatnie dotykając
policzka Riddle. Okazało się to jednak złym posunięciem. Hermiona gwałtownie
otworzyła przepełnione strachem oczy, wybudzając się ze snu. Jej ciało spięło
się natychmiast, a ona sama poderwała się do pozycji siedzącej. Wyglądała,
jakby zamierzała stąd uciec, dlatego Draco błyskawicznie zareagował.
- Spokojnie, to tylko ja. Nic się nie
dzieje. Przepraszam, nie powinienem.
Zaczął ją uspokajać Draco, niczym w
obronnym geście wyciągając przed siebie ręce. Nie sądził, że Hermiona zareaguje
w taki sposób. Nie zrobił nic takiego, ale widać po wczorajszych wydarzeniach
nawet takie drobne gesty stanowiły dla niej problem. Hermiona przez chwilę
patrzyła na Dracona pustym wzrokiem, jakby go nie rozpoznawała. Z każdą kolejną
sekundą uświadamiała sobie jednak, kto przed nią siedzi, a strach powoli mijał,
ustępując miejsca zawstydzeniu. Swoim zachowanie z pewnością sprawiła Draconowi
przykrość. Powinna nad sobą panować. On sobie na to nie zasłużył. Opiekował się
nią, troszczył, wspierał, a czym ona mu się odpłacała?
- To ja przepraszam, nie powinnam, nie
chciała…
- Zaraz, stop. Co ty bredzisz? Uspokój
się, nic takiego się nie stało.
Draco natychmiast zatrzymał słowotok
Riddle, zdziwiony, że w ogóle wpadła na pomysł przepraszania go. Pospiesznie
chwycił ją za ręce, które zamierzała wpleść we włosy. Zawsze tak robiła, gdy czuła się bezsilna. Nie
rozumiał tylko, co dzieje się z nią teraz.
- Ja po prostu nie potrafię. On
zawsze.… i teraz ja…
Nagle głos Hermiony się załamał. Draco
kompletnie nie wiedział, co ma począć. Nie rozumiał, czym spowodowane jest
zachowanie Riddle i w jaki sposób powinien jej pomóc.
- Mała, błagam cię, przestań. Nic się
nie dzieje, nie zrobiłaś nic złego. Poczekaj chwilę, dam ci coś na uspokojenie.
Draco uznał, że jedyna jego nadzieja
to eliksir. Wstał z krzesła i pospiesznie udał się do łazienki, gdzie Riddle
trzymała wszystkie specyfiki. Nerwowo przeszukiwał szafkę, aż w końcu znalazł
to, czego szukał. Wrócił do pokoju, gdzie Hermiona kołysała się na boki na łóżku,
obejmując kolana ramionami.
- Wypij to.
Powiedział Draco, podając Hermionie
fiolkę z eliksirem. Ta jednak pokręciła przecząco głową.
- Wypijesz ten eliksir sama albo ci
pomogę.
Oświadczył stanowczo Draco, przez co
Hermiona uniosła na niego wzrok. Nie wyglądał jednak, jakby żartował, dlatego
postanowiła nie protestować. Przyjęła fiolkę, opróżniając całą jej zawartość.
- Połóż się i spróbuj jeszcze zasnąć.
Ja będę musiał iść do Snape’a i na ten cholerny szlaban. Poradzisz sobie?
Draco nie był pewien, czy może
zostawić Riddle samą. To spotkanie z boginem zupełnie ją rozbiło. Nie była
sobą. Merlin jeden wie, co w takim stanie mogłoby jej strzelić do głowy. Nagle
rozmyślania Dracona przerwał szmer dochodzący od strony kominka. Chłopak
spojrzał w tamtą stronę dokładnie w momencie, gdy do pokoju przybyła Noctis.
- Co się dzieje?
Zapytała, podpełzając do łóżka. Od
razu zauważyła, że coś jest nie tak. Znała ten stan u Hermiony. Jeszcze
niedawno znajdowała się w nim niemal bez przerwy, lecz sądziła, że mają to już
za sobą. Jak widać, myliła się, bo i Malfoy wyglądał na zmartwionego. To
właśnie na nim Noctis skupiła swój wzrok, gdyż od Hermiony nie uzyskała żadnej
odpowiedzi. Draco, choć nie posługiwał się mową węży, domyślał się, o co
zapytała Noctis, dlatego w odpowiedzi pokręcił tylko przecząco głową, dając tym
samym do zrozumienia, że nie jest dobrze.
- Przyjdę do ciebie jak najszybciej, a
teraz zostaniesz z Noctis.
Powiedział Draco, po czym nachylił się
nad Hermioną i pocałował ją przelotnie w czubek głowy. Teraz mniej obawiał się
zostawić ją samą. Wiedział, że ta gadzina nie pozwoli jej zrobić nic głupiego.
Może nie rozumiał ich więzi, ale dawno zauważył, że jest ona naprawdę silna.
Mijając Noctis Draco dla pewności spojrzał wymownie najpierw na Hermionę, a
następnie na nią. Ta w odpowiedzi pokiwała łbem, rozumiejąc, że Hermiona jej
potrzebuje. Draco uśmiechał się słabo na ten gest, zdając sobie sprawę, jak
wiele go łączy z tym wężem. Obojgu zależało przede wszystkim na dobru Riddle.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
- Obyś miał dobry powód, żeby zjawiać
się u mnie w sobotę o tej porze.
Tymi słowami Severus przywitał
Dracona, który od pięciu minut dobijał się do jego prywatnej komnaty. Niewielu
śmiałków nawiedzało go w kwaterze, ale jak wiadomo Malfoy należał do tych
bezczelniejszych, którzy za nic mają sobie cudzą prywatność.
- Wolałbym nie rozmawiać o tym na
korytarzu.
Widząc powagę podopiecznego, Snape
zmarszczył brwi. Teraz już był pewnie, że stało się coś złego. Świadczyło o tym
zachowanie chłopaka i sam fakt, że chciał z nim rozmawiać. Po tej nieszczęsnej
pogadance o Hermionie, Draco unikał kontaktu z nim i jakoś szczególnie mu się
nie dziwił. Być może przeprosiny nieco załagodziłyby sprawę, ale Severus nie
miał aż takich wyrzutów sumienia, aby zdobyć się na tak heroiczny czyn. Wolał
poczekać, aż sprawa sama rozjedzie się po kościach.
- Właź.
Nakazał Draconowi Snape, robiąc mu
przejście w drzwiach. Po chwili obaj znajdowali się już w kwaterze Severusa.
Panował tu raczej mroczny klimat, a pomieszczenie przypomniało bardziej
pracownie, niż sypialnie. W zasadzie mogłoby za nią uchodzić, gdyby nie stojące
w rogu łóżko i niewielka szafa na tej samej ścianie co drzwi.
- Siadaj.
Severus wskazał na stojące przy kominku
po prawej fotele. Draco niechętnie spełnił jego polecenie. Gdyby nie zaistniała
sytuacja w życiu nie przyszedłby do Snape’a. Po ostatniej rozmowie traktował go
z dystansem. Miał do niego żal i nie zamierzał mu tak po prostu odpuścić.
Ważniejsza od dumy była jednak Hermiona.
- Przejdźmy od razu do rzeczy. O czym
chcesz rozmawiać?
Zapytał Snape, rozsiadając się na
fotelu naprzeciwko chłopaka. Chciał jak najszybciej dowiedzieć się, co jest nie
tak.
- Te ataki na Riddle, o których
profesorowi mówiliśmy to sprawka Dumbledore’a. Teraz wciągnął w to jeszcze
profesor Marst, która wczoraj napuściła na nią bogina i dręczyła ją przy całej
klasie.
Wyjaśnił Draco, obserwując, jak oczy
Snape’a rozszerzają się ze zdziwienia. Z pewnością nie spodziewał się tylu
informacji i to w tak istotniej sprawie. Domyślał się jednak, że takie
wyjaśnienia mu nie wystarczą.
- Zaraz, zacznijmy od tego, skąd to
wiesz i co z Hermioną?
Severus usilnie starał się zebrać
myśli. Podejrzewali Albusa o gnębienie Hermiony, lecz nie sądzili, że robi to
osobiście. To była naprawdę zła nowina, a co gorsza z tego, co mówił młody,
miał miejsce kolejny atak.
- Od Riddle. Nie chciała powiedzieć
nic więcej, tylko kto ją prześladuje. Marst nigdy jej nie lubiła, więc teraz mu
pomaga.
Draco trzymał się ustalonej wersji,
która nie obejmowała tego, w jaki sposób dyrektor prześladuje Hermionę. Zdawał
sobie sprawę, że jeśli wyjawiłby jej największy sekret, nigdy by mu tego nie
wybaczyła.
- Zajmę się tym. Uprzedzam, że muszę o
wszystkim powiadomić Czarnego Pana.
Draco odpowiedział skinieniem głowy.
Tak jak przypuszczał, nie obejdzie się bez angażowania w to Voldemorta. Nie
dbał jednak o to. Liczyło się tylko bezpieczeństwo Riddle. Nie chciał więcej
oglądać jej w takim stanie jak dzisiaj.
- Co do Hermiony…
- Nic jej nie jest. Podałem jej
Eliksir Uspokajający i pilnuje jej Noctis. A teraz przepraszam, mam zaraz
szlaban. Do widzenia.
Po wypowiedzeniu tych słów, Draco
podniósł się z fotela i ruszył w stronę wyjścia. Nie interesowało go, o co
chodziło Snape’owi. Po ich ostatniej pogadance nie zamierzał bez większej
potrzeby, poruszać z nim tematu Hermiony. Powiedział wszystko, co powinien i na
tym etapie należało zakończyć to spotkanie. Severus nie zatrzymywał go. Nie
chce gadać, proszę bardzo. Jemu nie brakowało obowiązków, które zresztą
skupiały się na zapewnieniu bezpieczeństwa Hermionie Riddle.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Do szlabanu chłopaków zostało jeszcze
niemal pół godziny, lecz mimo to Draco z braku lepszych zajęć stawił się już
pod gabinetem profesor Marst. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie pójść
zobaczyć, co z Riddle, lecz szybko porzucił tę myśl. Była bezpieczna z Noctis,
a on mógł ją tylko wyprowadzić z równowagi. Nie potrafił pojąć tego, co
wydarzyło się rano. Wystraszyła się, w porządku, to zrozumiałe, ale to, co
stało się później… Riddle zaczęła się linczować za bezwarunkowy odruch. Znał
jej historię i doskonale zdawał sobie sprawę z jej problemów. Momentami bywało
to uciążliwe, ale sądził, że nigdy nie dał jej tego odczuć. Naprawdę się
starał, aby czuła się przy nim bezpieczna i nie bała się go. Ile razy
powstrzymywał się, aby jej nie pocałować, czy też nawet nie przytulić. Bardzo
tego pragnął, lecz niestety wiedział, że tylko on. Dla Hermiony to było jeszcze
za wcześnie. Zbytnią śmiałością mógłby ją tylko spłoszyć, dlatego wolał
zachować pewien dystans, aby jej nie zranić. Nie rozumiał więc, co zrobił nie
tak. Mimo wszystko dopiero się uczył, jak ma postępować z Riddle. Nie w każdej
sytuacji potrafił się odnaleźć, lecz sądził, że idzie mu całkiem nieźle. Aż do
dzisiaj. Z drugiej jednak strony wszystkiemu mógł być winien ten bogin. Postać
Grangera przywołała do Hermiony najgorsze wspomnienia, co musiało się w jakiś
sposób na niej odbić. Draco już sam nie wiedział, co ma o tym myśleć. Chyba
jedyne co mu pozostało, to poczekać, aż Riddle ochłonie i wtedy wybadać
sytuację. Dobijała go ta bezsilność. Draco westchnął zrezygnowany, gdy nagle
usłyszał odgłos kroków. Spojrzał na swój zegarek i domyślił się, że to Potter,
gdyż do ich szlabanu pozostało zaledwie pięć minut.
- Cześć.
Przywitał się nieco nieobecnym głosem
Harry, czym niezwykle zdziwił Dracona. Od kiedy Potter się z nim witał? Coś mu
tu nie pasowało, tym bardziej że ten jak gdyby nigdy nic stanął obok niego. Nie
wyglądał normalnie, a skoro nawet Draco to zauważył, coś musiało być na rzeczy.
Istotnie Harry nie był dziś sobą. Nie potrafił się pozbierać po wczorajszych
zajęciach z profesor Marst. Przez cały czas myślał o boginie Hermiony i jej
wstrząsającej reakcji na niego. Nie rozumiał, jak mógł się wcześniej nie
zorientować, że w jej domu dzieje się coś złego. Jej radość podczas każdego
powrotu do szkoły, smutek przy jej opuszczaniu, zostawanie w Hogwarcie na każde
święta. Coś musiało być tego przyczyną, szczególnie w połączeniu z dziwnym
zachowanie Hermiony. Nie potrafił sobie wybaczyć, że niczego nie zauważył. Gdyby
nieco bardziej się tym zainteresował, być może zdołałby jej pomóc. Co z niego
za przyjaciel? Teraz wcale się nie dziwił, że Hermiona przestała z nimi
rozmawiać.
- Ziemia do Pottera!
Nagły krzyk Dracona wybudził Harry’ego
z transu. Spojrzał z niezrozumieniem na Ślizgona, który pokręcił z politowaniem
głową.
- Coraz gorzej z tobą, skoro się
zawieszasz.
- Odwal się, Malfoy.
- Wyluzuj, musimy iść do Marst.
Draco wykazał się miłosierdziem i
postanowi nie dręczyć i tak marnie wyglądającego Pottera. Najwidoczniej i on z
jakichś powodów miał za sobą ciężką noc. Harry bez słowa ruszył za Malfoyem do
gabinetu nauczycielki. Po zapukaniu niemal natychmiast otrzymali zgodę na
wejście.
- Witam panów na szlabanie.
Przywitała uczniów siedząca z biurkiem
Eveline. Na ich szczęście stawili się punktualnie. Lepiej dla nich, aby nie
podpadali jej jeszcze bardziej. Wczoraj zachowali się karygodnie i musieli
ponieść tego konsekwencje.
- Zajmiecie się sprzątaniem mojej
klasy. Podłogi, ściany, ławki, krzesła. Innymi słowy wszystko, co wchodzi w
skład tego pomieszczenia, ma błyszczeć. Różdżki zostawiacie u mnie. Na miejscu
macie wszystko, czego będziecie potrzebować. Będziecie wolni, kiedy skończycie.
Wszystko jasne?
- Tak.
Odpowiedzieli zgodnie panowie, nie
wdając się w zbędne dyskusje z nauczycielką. Mogli sobie tym tylko zaszkodzić,
a obu zależało na tym, aby ten szlaban skończył się jak najszybciej.
- Skoro tak wiecie gdzie iść. Różdżki
do mnie i możecie zaczynać.
Panowie oddali swe magiczne atrybuty i
po krótkim pożegnaniu opuścili gabinet. Drogę do klasy pokonali w ciszy. Dopiero
po wejściu do niej obaj zgodnie przeklęli pod nosem.
- A tu co do cholery, stado chochlików
ktoś wpuścił, czy jak?
Tak Draco podsumował stan sali, w
której istotnie panował nienaturalny wręcz bałagan. Spoczywające zwykle na
regałach przedmioty walały się po całym pomieszczeniu. Na podłodze znajdywały
się plany z bliżej nieokreślonej substancji, a ławki i krzesła daleki był od
stania we właściwych miejscach. Innymi słowy, istny chaos.
- Marst się postarała.
- Wyjątkowo się z tobą zgodzę, Potter.
Dla obu panów oczywiste było, że to
właśnie Eveline narobiła tu takiego bałaganu, aby umilić im szlaban. Wczoraj po
nich tylko jedna grupa miała tu zajęcia i niemożliwe jest, aby w ich czasie
uczniowie doprowadzili pracownie do takiego stanu. Zresztą Marst by im na to
nie pozwoliła. Chcąc nie chcąc Harry i Draco zabrali się za porządki. Jeśli
chcieli wyjść stąd przed obiadem, nie powinni się ociągać. Przez pierwszą
godzinę pracowali w zupełnej ciszy. Każdy wykonywał swoją pracę, nie kwapiąc
się do rozmowy. Draconowi odpowiadał taki stan rzeczy. Zdecydowanie wolał
Pottera, gdy ten milczał. Poza tym, o czym niby by mieli rozmawiać, nie
rozpoczynając przy tym kłótni? Harry wychodził z nieco innego założenia. Była
jedna kwestia, którą zdecydowanie chciałby poruszyć z Malfoyem. Dotyczyła ona
oczywiście Hermiony. Ślizgon stanowił dla niego jedyne źródło informacji w tej
sprawie. Pytanie tylko, czy zechce się nimi podzielić. Harry szczerze w to
wątpił, co nie oznaczało, że nie zamierza spróbować.
- Jak się czuje Hermiona?
Zapytał w końcu Harry, nie patrząc
jednak na Dracona. Jak gdyby nigdy nic nadal czyścił kolejną ławkę, starając
się nie pokazywać, jak ważne jest dla niego uzyskanie satysfakcjonującej
odpowiedzi na to jedno pozornie proste pytanie.
- A co ciebie to niby obchodzi?
Zapytał dość opryskliwie Draco, nie
widząc powodu, dla którego miałby odpowiadać na to pytanie. Teraz się Potterowi
przypomniało, że ma, a w zasadzie miał, przyjaciółkę? Trochę za późno. To
prawda, że wczoraj jej pomógł, ale to absolutnie nie usprawiedliwiało jego
wcześniejszego zachowania.
- Wbrew temu, co ci się wydaje,
obchodzi mnie to.
- Nie sądzisz, że trochę za późno się
obudziłeś ze swoją troską?
Harry nie wiedział, co odpowiedzieć,
ponieważ Malfoy miał rację. Czego oczekiwał po tym wszystkim? Pakował się z
buciorami w sprawy, które przestały go dotyczyć. Nic nie mógł jednak na to
poradzić. Zagrzebana gdzieś głęboko w nim troska o przyjaciółkę ponownie dała o
sobie znać. Przez wczorajszy incydent zaczął na wszystko patrzeć inaczej.
Niczego nie pragnął tak, jak szczerej rozmowy z Hermioną, która zapewne od razu
odprawiłaby go z kwitkiem. Jedyną jego nadzieją był Malfoy i nie zamierzał tak
łatwo odpuścić. Ten szlaban to być może jedyna szansa na dowiedzenie się
czegokolwiek.
- Ten bogin to był jej ojciec.
- To bydle nigdy nie było jej ojcem!
Uniósł się Draco, nim w porę ugryzł
się w język. Z nikim nie powinien poruszać tematu przeszłości Hermiony. Ona by
mu tego nie wybaczyła. Powinien się kilka razy zastanowić, zanim znowu coś
palnie. Nie miał pojęcia, w jakim stopniu wtajemniczony jest Potter, ale
wątpił, aby wiedział cokolwiek i tak powinno zostać. Niestety nie potrafił
sobie poradzić z gniewem, który rodził się w nim na samą wzmiankę o starym
Grangerze. Gdyby tylko nadarzyła się ku temu okazja, zabiłby to bydle gołymi
rękami. Coś takiego nie zasługiwało na życie, nawet jeśli Paul gnił teraz w
więzieniu.
- Ty wiesz, co tam się działo.
Stwierdził pod nosem Harry,
utwierdzając się w przekonaniu, że Malfoy poznał sekrety Hermiony. Nie dawało
mu jednak spokoju, dlaczego powierzyła je właśnie jemu. Draco dręczył ją od tak
dawna, poniżał na każdym kroku. To jednak on okazał się godzien jej zaufania,
nie oni. Przecież gdyby powiedziała choć słowo, bez wahania by jej pomogli.
Zawsze traktował Hermionę jak siostrę, której nigdy nie miał. Za nic nie
dopuściłby, aby działa jej się jakakolwiek krzywda.
- Jeszcze słowo, a nie ręczę za
siebie, Potter. Skoro Hermiona ci o niczym nie powiedziała, ja tym bardziej
tego nie zrobię, więc skończ temat.
- Dlaczego akurat tobie powiedziała?
- Czy ty jesteś głuchy?
Draco stracił cierpliwość. Cisnął do
wiadra trzymaną szmatkę, po czym zwrócił się w stronę Harry’ego, który w końcu
również na niego spojrzał. Malfoy wyglądał na podenerwowanego, za to Potter
przygnębionego, co nieco zbiło Ślizgona z tropu, czego nie dał po sobie poznać.
Co tu się do ciężkiej cholery działo? Kłócił się z Bliznowatym o tajemnice
Hermiony, o której ten nie miał nawet prawa wiedzieć.
- Nigdy nie wspomniała nawet słowem,
że coś jest u niej nie tak. Czasami zachowywała się dziwnie, ale nigdy nie
podejrzewałem jej o problemy w domu. Gdyby tylko poprosiła, zrobiłbym wszystko,
żeby jej pomóc. Możesz mnie mieć za świnię przez to, co wydarzyło się na
Nokturnie, ale nie wiesz, jakie ja mam pretensje do siebie, że w porę się nie
zorientowaliśmy, że jej nie ma.
Harry zdawał sobie sprawę, iż wybrał
kiepską osobę do zwierzeń, ale nie dbał o to. Z Ginny i Ronem nie mógł o tym
porozmawiać. Ginewra źle by to zniosła, a jej brat mógłby nie zrozumieć. Co za
ironia losu, że to właśnie Malfoy stał się jego jedynym pobratymcom w tej
sprawie. To on był teraz najbliższy Hermionie, on wiedział, co ją dręczyło.
Harry zaczynał jednak rozumieć, że niczego się od niego nie dowie. Nie
podejrzewałby Malfoya o taką lojalność, a jednak.
- Skoro Riddle nic ci nie powiedziała,
przestań wpychać nos w nieswoje sprawy, bo ktoś ci go może złamać.
To wszystko, na co zdobył się Draco.
Przez chwilę chciał mu bardziej dowalić, lecz porzucił ten pomysł. Mógł uważać
Pottera z łajzę i niemotę, ale jednak coś ich łączyło. Pomimo wydarzeń
ostatnich miesięcy on również zdawał się martwić o Hermionę. To zaskakujące, co
ta dziewczyna miała w sobie, że nawet ludzie, z którymi straciła kontakt, nie
przestawali się o nią troszczyć. Nie rozumiał tego, choć doskonale zdawał sobie
sprawę, że sam uległ temu urokowi. Harry milczał, dlatego Draco zamierzał
wrócić do pracy. Nagle jednak coś go tknęło i nim zdążył się zastanowić,
wypowiedział następujące słowa;
- Najlepsze, co mogliście dla niej
zrobić, to zostawić ją na tym Nokturnie.
Tym razem Draco naprawdę wrócił do
porządkowania klasy, licząc, że Potter nie będzie drążył tematu. Sam nie
wiedział, dlaczego to powiedział, ale była to najszczersza prawda. Hermiona
nawet w sierocińcu nie potrafiła odzyskać spokoju ducha. Dzięki wypadkowi na
Nokturnie otrzymała szansę na nowy start, prawdziwą rodzinę i wszystko, czego
potrzebowała, aby zacząć od początku. On natomiast zyskał ją. W zasadzie
Bliznowaty i Łasica obojgu im się przysłużyli, ale na tym ich rola powinna się
zakończyć. Nie potrzebowali ich z Hermioną w swoim życiu i im szybciej Potter
to zrozumie, tym lepiej dla niego.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Tom i Julianne siedzieli w salonie,
popijając herbatę. Ostatnimi czasy Tom całe dnie spędzał w gabinecie, dlatego
jego żona uznała, że musi coś z tym zrobić. Godzinę po śniadaniu niemal siłą
wyciągnęła go z jego królestwa i ulokowała w salonie.
- Powinienem dokończyć plany
zbliżającego się…
- Ani słowa o planach i całej reszcie.
Jest sobota i chyba możesz mi poświęcić trochę czasu. Ja tu jestem twoją żoną,
nie te wszystkie pergaminy.
Julianne nie pozwoliła dojść Tomowi do
słowa. Gdyby nie ona z pewnością nawet by nie wychodził ze swojego gabinetu.
Przywykła do tego, iż musiała toczyć nieustającą walkę z obowiązkami Toma o
jego uwagę. Stało się to jednak trudniejsze, odkąd odnalazła się Hermiona. Tom
za wszelką cenę chciał jej zapewnić bezpieczeństwo, dlatego zatracał się w
misjach, strategiach i planach.
- Niech będzie.
Zgodził się niezbyt chętnie pan domu,
choć doskonale zdawał sobie sprawę, że jego żona ma rację. Zaniedbywał ją. Rola
przywódcy pochłonęła go bez reszty. Czuł się odpowiedzialny za bezpieczeństwo
swej rodziny i to zmuszało go do ciągłej pracy. Zapomniał, że ma wobec niej
również inne obowiązki, nad którymi całe szczęście czuwała Julianne.
- Przepracowujesz się. Kiedy po raz
ostatni wyszedłeś na zewnątrz? Wiem, że wszystko, co robisz, jest dla naszego
dobra, ale jesteś tylko człowiekiem i też musisz odpoczywać.
Powiedziała zatroskanym głosem
Julianne, po czym odłożyła na stolik filiżankę. Ujęła dłoń Toma, przysuwając
się do niego możliwie jak najbliżej. Momentami naprawdę się o niego martwiła.
Chciała się mylić, ale czasami odnosiła ważenie, iż rzucona na niego klątwa
coraz częściej daje o sobie znać. Im więcej Tom się stresował i spędzał czasu
sam, tym bardziej zatracał się w mroku. Musiała nad nim nieustannie czuwać i go
chronić, aby ten przeklęty urok nie odebrał jej ukochanego mężczyzny.
- Jak to się skończy, wszyscy
odetchniemy.
Julianne nie zdążyła odpowiedzieć,
gdyż niespodziewanie w salonie pojawił się jeden z ich skrzatów.
- O co chodzi?
- Przepraszam, że państwu
przeszkadzam, ale przybył pan Snape. Mam go wprowadzić?
Państwo Riddle spojrzeli na siebie
zdziwieni, ale i zaniepokojeni. Severus nigdy nie zjawiał się bez zapowiedzi,
chyba że miał ku temu poważny powód.
- Tak, niech wejdzie.
Skrzat zniknął, a państwo Riddle w
napięciu czekali na przybycie swojego gościa. Oboje mieli złe przeczucia. W końcu
do salonu wkroczył Snape jak zwykle zdystansowany i spokojny. Nikt nie mógł
wiedzieć, że w środku i on walczy ze zdenerwowaniem. Sytuacja w Hogwarcie
wymknęła im się spod kontroli, a co gorsza nie posiadał żadnych pomysłów, jak
ją odzyskać. Tom i Julianne musieli się natychmiast dowiedzieć o tym, co
zaszło, aby zdecydować, co dalej z edukacją Hermiony w Hogwarcie. Lord od
samego początku miał rację; póki Dumbledore jest dyrektorem, noga jego córki
nie powinna przekroczyć progu tego zamku.
- Witajcie.
Przywitał się krótko Snape, stając
przed państwem Riddle.
- Dzień dobry, Severusie. Usiądź,
proszę. Napijesz się czegoś?
- Dziękuję, Julianne. Muszę z wami
porozmawiać o Hermionie.
Tak jak przypuszczali państwo Riddle,
wizyta ich przyjaciela nie była przypadkowa. Teraz tylko pytanie, jakie wieści
im przynosił.
- Mów.
Nakazał krótko Tom, nie dając po sobie
poznać, jak bardzo jest spięty. Severus nie przybyłby do nich z informacją, że
Hermiona otrzymała Wybitny z Eliksirów. Coś musiało się stać.
- Miał miejsce kolejny atak na waszą
córkę, ale już wiemy, kto za nim stoi.
- Coś jej się stało? Jak ona się
czuje?
Dopytywała zdenerwowana Julianne, odruchowo
łapiąc Toma z rękę. Jej małej córeczce znowu ktoś zagrażał. Nie potrafiła
znieść myśli, że ktoś chce skrzywdzić jej największe szczęście.
- Nic jej nie jest. Draco się nią
zajął. Dał coś na uspokojenie i pilnował.
Tom zmrużył gniewnie oczy, czego Snape
zdawał się nie widzieć. Nie musiał nawet pytać, jak Severus wywiązał się ze
swojego zadania rozdzielenia młodych. Wyraźnie podkreślił, że to sprawa
niecierpiąca zwłoki i powinien on natychmiast przystąpić do działania. To
jednak nie czas na zajmowanie się tym. Z młodym Malfoyem rozprawi się później.
Teraz najważniejsza była jego córka.
- Kto za tym stoi?
- Dumbledore. Dwa pierwsze ataki
przeprowadził sam, tym razem wciągnął w to nauczycielkę OPCM. Z tego, co wiem
dręczyła ją na lekcji boginem. Tyle zdołałem się dowiedzieć.
W tym momencie potwierdziły się
najczarniejsze scenariusze Toma. Hermiona ponownie stała się celem Albusa. Tego
chciał jej oszczędzić, nie wyrażając zgody na jej naukę w Hogwarcie. Gdyby choć
raz go posłuchała, byłaby teraz bezpieczna w ich posiadłości.
- Musimy wiedzieć więcej.
- Obawiam się, Tom, że to nie będzie
takie proste. Jedyna osoba, która jest z niej w stanie cokolwiek wyciągnąć to
Malfoy, a i tak nie mówi mu wszystkiego. Ze mną nie chce nawet o tym rozmawiać.
Tom nie mogąc dłużej usiedzieć w
miejscu, zaczął krążyć po salonie. Nie dość, że jego córka jak zwykle
utrudniała im działanie, to jeszcze we wszystko musiał być zamieszany ten
przeklęty Malfoy. Już sam nie wiedział, co denerwowało go bardziej. Do głowy przychodziło
mu jednak wyjście, które rozwiązałoby oba jego problemy.
- Hermiona wraca do domu. Nie będę
czekał, aż ten świr coś jej zrobi. Będzie się uczyć w domu albo przeniesiemy ją
do innej szkoły, ale na pewno nie zostanie w Hogwarcie.
Severus i Julianne wymienili
porozumiewawcze spojrzenia. Oboje zdawali sobie sprawę, jak marne szanse na
powodzenie ma plan Toma. Hermiona za nic nie da się zabrać ze szkoły, choćby
jej ojciec nie wiem, jak się starał. Julianne zdecydowała się mu to uświadomić.
- Wiesz doskonale, że ona kocha tę
szkołę i nie pozwoli się tak po prostu z niej zabrać.
Powiedziała spokojnie, nie ujawniając
jednak wszystkiego. Był jeden powód, który dawał jej pewność, że Hermiona nie
opuści Hogwartu – Draco Malfoy. Jakiś czas temu otrzymała od córki list. Był on
dość krótki i niezwykle zawiły, lecz Julianne udało się wyłapać z niego
odpowiedni przekaz. Hermiona na poważnie zaczęła się spotykać z Draconem. Nie
napisała tego wprost, ale jej zagmatwane wypowiedzi właśnie do tego się
sprowadzały. Bardzo uradował ją ten fakt. Już na pierwszym balu z okazji
odnalezienia Hermiony, zauważyła, że coś jest między tą dwójką. Nie potrafiła
tego sprecyzować ani tym bardziej określić charakter tej dziwnej relacji, ale
coś ich łączyło. Sytuacja stała się jasna w Boże Narodzenie. Młodzi garnęli się
do siebie przy każdej możliwej okazji i wiedziała, że kwestią czasu jest, kiedy
charakter ich relacji ulegnie zmianie. Przypuszczała jednak, iż Tom nie będzie
podzielał jej radości. Z niewiadomych jej powodów był on negatywnie nastawiony
do Dracona. Dlatego też nieco się obawiała jego reakcji, choć wiedziała, że w
końcu będzie musiała mu o wszystkim powiedzieć. Wolała, aby dowiedział się od
niej, niż z jakiegoś wątpliwego źródła, które przedstawiłoby to w złym świetle.
Czekała tylko na odpowiedni moment.
- I przez jej fanaberie pozwolimy,
żeby Dumbledore polował na nią, jak na jakieś zwierze. Wspaniały pomysł.
- Nie bądź złośliwy.
Upomniała męża Julianne, wiedząc, że
ten właśnie tak reaguje, gdy się czegoś obawia. Nie winiła go za to. Ta klątwa
i lata samotności odcisnęły na nim ogromne piętno. Starała się cierpliwie to
znosić i starać naprostować.
- Hermiona będzie się tu męczyć i
znienawidzi nas za to, że odebraliśmy jej możliwość uczęszczania do Hogwartu.
Naprawdę chce do tego doprowadzić?
Tom nie powiedział nic, przeklinając w
myślach swą żonę. Zawsze wiedziała, gdzie uderzyć. Potrafiła perfekcyjnie
zlokalizować jego słaby punkt i wykorzystać go, aby nakłonić go do zmiany
zdania. Od lata tak było. Julianne jako jedyna tak szybko go rozgryzła i
potrafiła z nim postępować. Początkowo z tym walczył, starał się ją do siebie
zniechęcić. Była od niego sporo młodsza, więc uważał, że z łatwością się jej
pozbędzie. Julianne okazała się jednak nadzwyczaj uparta i już wtedy postawiła
na swoim, zdobywając jego serce. Nic się nie zmieniło przez te lata szczególnie,
teraz gdy chodziło o ich córkę. Julianne od razu złapała z nią dobry kontakt.
Hermiona im nie wybaczy, jeśli zabiorą ją z Hogwartu. Kochała to miejsce, co
wcale go nie dziwiło. Sam lata temu oddał serce tej szkole. Była dla niego
pierwszym prawdziwym domem. Jeśli Hermiona traktowała ją podobnie, nigdy by mu
nie wybaczyła tego, co zamierzał zrobić.
- Severusie, masz obserwować
nauczycieli to, jak traktują Hermionę i jak często kręcą się przy tym wariacie.
Jeszcze jeden taki incydent i wraca do domu, czy jej się to podoba, czy nie.
Oznajmił wszem wobec Tom, uznając to
za propozycję ostateczną. Nie uważał, aby była ta najbezpieczniejsza opcja, ale
co innego mu pozostało. Jeśli nie chciał jeszcze bardziej zniechęcić do siebie
Hermiony, musiał ją chronić w inny sposób.
- A co z Marst?
Zapytał Severus, lecz nie odpowiedział
mu Tom, a Julianne.
- Eveline Marst?
- Tak, znasz ją?
- Poznałam jej matkę. To ona
naprowadziła mnie na to, gdzie powinnam szukać Toma.
Wyznała Julianne, choć przysięgała, że
nigdy nikt się o tym nie dowie. Estera Marst to kobieta, której zawdzięczała
bardzo wiele. Gdy traciła już nadzieję na odzyskanie Toma, niespodziewanie na
jej drodze pojawiła się właśnie ona. Spotkały się tylko raz, ale to
wystarczyło, aby Estera na zawsze pozostała w jej pamięci. Julianne nigdy nie
dowiedziała się skąd, ale pani Marst zdobyła informacje dotyczące położenia
Toma. Ich spotkanie było bardzo krótki. Estera ofiarowała jej skrawek pergaminu
i słowa, które zapamiętała do dziś.
-
On gdzieś tam jest, moje dziecko. Nigdy nie trać nadziei, a na pewno go
odzyskasz.
Po tych słowach wcisnęła jej w rękę
liścik i się teleportowała. Ich drogi nigdy więcej się nie skrzyżowały, a
niedługo po odnalezieniu Toma, Estera została zamordowana. Wina spadła na
śmierciożerców, choć Julianne wiedziała, że niesłusznie. Pani Marst została
ukarana za zdradę, jakiej dopuściła się wobec Zakonu. Albus nigdy nie wybaczał.
Dla Julianne tak kobieta na zawsze pozostała bohaterką. Nigdy nie dowiedziała
się, dlaczego zdecydowała się im pomóc, ale będzie jej za to wdzięczna do końca
swych dni.
- Tą nauczycielką zajmę się osobiście.
Panowie bez słowa sprzeciwu przystali
na propozycję pani Riddle. Obaj byli zbyt zdziwieni wiadomością o tajemniczej
sojuszniczce, aby zadawać zbędne pytania.
- Dumbledore’em zajmiemy się jutro.
Oznajmił Tom, na co Snape bez słowa
skinął głową i podniósł się ze swojego miejsca. Po zachowaniu gospodarzy
wywnioskował, że już na niego czas. Pożegnał się, więc krótko i opuścił Riddle
Manor. Tom i Julianne przez dłuższą chwilę siedzieli w ciszy. Ona wpatrywała się
płonący w kominku ogień, a on w nią. Oboje myśleli o tym samym.
- Nie wspominałaś nigdy o tej
kobiecie.
Powiedział w końcu Tom, nie mogąc
dłużej znieść tego milczenia. Nie sądził, że żona ma przed nim taką tajemnicę.
Z drugiej jednak strony, nigdy nie rozmawiali o tym, jak Julianne trafiła na
jego trop. Dla nich obojga był to bolesny i trudny okres, do którego woleli nie
wracać.
- Uszanowałam jej milczenie i pamięć.
Pomoc mi przypłaciła życiem. Ja już wtedy nie wiedziałam, co robić. Minęły
ponad cztery lata, a po tobie wszelki ślad zaginął. Odchodziłam od zmysłów, że
nie zdołam cię odnaleźć i wtedy pojawiła się ona. Przekazała mi informację,
gdzie mam cię szukać i nigdy więcej się nie spotkałyśmy. Kilka miesięcy później
cię odnalazłam, a ona została zamordowana. Błogosławię tę kobietę za to, że mi
pomogła, ale czuję się winna jej śmierci.
Julianne zakończyła swą opowieść,
czując, jak Tom łapie ją za rękę. Spojrzała w jego szkarłatne oczy,
dostrzegając w nich zrozumienie. Teraz oboje wiedzieli, ile zawdzięczali
Esterze Marst. Ta kobieta ofiarowała im więcej niż ktokolwiek przed i po niej.
Otrzymali od niej drugie życie i nie zamierzali go zmarnować.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Zmęczony i brudny Draco w końcu wrócił
do lochów. W pewnym momencie zaczął wątpić, czy ten moment w ogóle nastąpi. Na
szlabanie z Potterem spędził kilka godzin. W zasadzie zbliżała się już pora
obiadowa, o czym dobitnie przypominał mu żołądek. W zasadzie nie jadł nic od
wczorajszego śniadania. Hermiona bez przymusu zapewne też nic nie przełknęła.
Musiał coś z tym robić, choć nieco obawiał się spotkania z nią. Bał się, w
jakim zastanie ją stanie. Nie mniej jednak to spotkanie i tak go nie minie.
Najpierw jednak postanowił doprowadzić się do porządku. Ignorując wszystkich,
przeszedł przez salon, za cel obierając sobie swoje dormitorium, w którym o
dziwo zastał przyjaciół.
- Jak ty wyglądasz? Kible na tym
szlabanie sprzątałeś, czy jak?
Zapytał od razu Blaise, widząc, w
jakim stanie są ubrania Dracona oraz on sam. Cokolwiek robił na tym szlabanie,
nie zazdrościł mu.
- Marst poniosła fantazja i narobiła
niezłego syfu w klasie.
- Co za wiedźma. Ja wiedziałem, że to
zła kobieta jest.
- Powiedz lepiej, jak się czuje
Hermiona i co to w ogóle była za okazja.
Zapytał znienacka Teodor, przez co
Draco zaprzestał na chwilę grzebania w szafie, lecz nie spojrzał na
przyjaciela. Spodziewał się niewygodnych pytań, z którymi musiał sobie jakoś poradzić.
- Mam nadzieję, że lepiej niż rano.
Ogarnę się i do niej idę.
- A ten facet…
- To nie jest twoja sprawa!
- Wyluzuj, tylko pytam.
- To lepiej nie pytaj.
Powiedział oschle Draco, po czym
zabrał wszystko, czego potrzebował i zamknął się w łazience. Nie mając zbyt
wiele czasu, doprowadził się do porządku w niespełna dziesięć minut. Teraz mógł
iść do Hermiony. Gdy stanął przed jej drzwiami, wziął głęboki wdech i wszedł do
środka. Zastał Riddle w niemal takiej samej pozycji, co rano. Leżała bez ruchu,
wpatrując się w przysunięte przez niego krzesło. Jedyna różnica polegała na
tym, iż Noctis owinęła część swego cielska wokół jej ręki. Draco już wiedział,
że nie jest najlepiej. Musiał coś jak najszybciej zrobić, aby wyciągnąć ją z
tego potrzasku wspomnień i ponownie wepchnąć do realnego świata. Z tą myślą
zamknął za sobą drzwi, po czym podszedł do krzesła przy jej łóżku i usiadł na
nim.
- Cześć.
Przywitała go z delikatnym uśmiechem
Hermiona, co dało mu nadzieję, że może być lepiej, niż się spodziewał.
- Cześć, mała. Widzę, że pracowity
dzień za tobą.
Uśmiech Hermiony nieco się poszerzył.
Poczekała, aż Noctis uwolni jej rękę, po czym podniosła się do pozycji
siedzącej. Zaczesała placami do tyłu niesforne włosy, których i tak nie dało
się okiełznać.
- Ty za to miałeś zapewne pełny relaks
na szlabanie.
- Ta pokraka postanowiła zabawić się w
chochlika i zamienić klasę w pobojowisko, więc trochę nam zeszło.
Hermiona skinęła ze zrozumieniem
głową, w zasadzie nie wiedząc, co odpowiedzieć. Oboje wiedzieli, o czym powinni
porozmawiać, lecz żadne się do tego nie kwapiło. O dziwo to Hermiona przełamała
się jako pierwsza.
- Przepraszam za tę szopkę rano. Nie
wiem, co we mnie wstąpiło.
Zmieszana Hermiona spuściła wzrok,
zaczynając wykręcać sobie palce. Rano zachowała się okropnie. Nie dość, że
sprawiła Draconowi przykrość, to jeszcze zafundowała mu atak histerii. On w
zasadzie nic nie zrobił, wręcz przeciwnie. Tkwił przy jej łóżku całą noc,
opiekował się nią, a ona jak zwykle musiała wyskoczyć z czymś takim. Dziwiła
się, że Draco nadal to znosi.
- Już ci coś chyba mówiłem o
przepraszaniu. Co ty sobie ubzdurałaś? Nic się takiego nie stało.
Tłumaczył jej po raz kolejny Draco.
Już sam nie wiedział, jak ma do niej dotrzeć. Riddle zdawała się głucha na jego
słowa, a nawet głos rozsądku.
- Wiem, że moje zachowanie jest
męczące i naprawdę nie musisz zaprzeczać.
W tym momencie Draco miał ochotę wstać
i walić głową w ścianę. Przecież ta dziewczyna prędzej, czy później doprowadzi
go do obłędu i wcale nie chodziło tu o jej problemy. Z nimi pogodził się już
dawno. Kłopot stanowił brak wiary Riddle w siebie i w niego.
- Czy ja ci kiedyś dałem odczuć, że
jesteś dla mnie męcząca?
- Nie, ale…
- To możesz mi na rany Salazara
powiedzieć, skąd to wiesz?
- Wydaje mi się, że…
- Wydaje ci się?! Riddle do cholery,
linczujesz się za coś, co ci się wydaje?!
Draco nieświadomie podniósł głos, z czego
zdał sobie sprawę, dopiero gdy Hermiona zadrżała. Powinien się uspokoić, bo tak
niczego nie osiągnie. Wziął wdech i ponownie zaczął mówić, choć tym razem o
wiele spokojniej.
- Przecież gdybym się z tobą męczył,
nie bylibyśmy razem. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jesteś inna, z czym jak
widać, radzę sobie lepiej od ciebie. Gdyby mi to przeszkadzało, nie byłoby mnie
tutaj. To chyba o czymś świadczy.
Hermionie trudno się było nie zgodzić
z tym, co mówił Draco. To z nią zdecydowała się być, to do niej poczuł coś
więcej, nie do Tracey, czy innej pięknej, a przede wszystkim normalnej
dziewczyny. Wybrał ją, choć nie była jedyną alternatywą i to już wiedząc, jak
bardzo jest zepsuta. To musiało coś znaczyć. Draconowi na niej zależało, nawet
jeśli nie raz dawała mu w kość.
- Pamiętasz, co mi powiedziałaś po tej
nieszczęsnej rozmowie ze Snape’em?
Zapytał niespodziewanie Draco, na co
Hermiona pokręciła przecząco głową, nie wiedząc, o co konkretnie mu chodzi.
- Powiedziałaś, że nie powinienem się
przejmować innymi, bo ty we mnie wierzysz. Skoro tak jest, powinnaś wiedzieć,
że zależy mi na tobie bez względu na wszystko.
- Wiem o tym.
Odpowiedziała automatycznie Hermiona i
to była prawda. Po prostu przez brak wiary w siebie często o tym
zapominała. Podświadomie wyczekiwała
momentu, kiedy Draco nie wytrzyma i ją opuści, a tego by nie zniosła.
Rozsypałaby się niczym wieża z drewnianych klocków, pozbawiona swego
fundamentu.
- W takim razie, jak następnym razem
będzie ci się coś wydawać, porozmawiaj
ze mną, żebym mógł ci to wybić z głowy.
Hermiona w odpowiedzi przytaknęła,
uśmiechając się przy tym delikatnie. Draco widząc, że najgorsze mają za sobą,
niepewnie sięgnął ręką do jej policzka. Tym razem nie uciekła od niego, wręcz
przeciwni. Nieśmiało wtuliła twarz w jego dłoń, pozwalając, aby pogładził ją
kciukiem. To było miłe uczucie, ponieważ to był jej Draco.
- A teraz ubierz się i idziemy na
kolację, a potem na spacer.
Jak na zwołanie Hermionie zaburczało w
brzuchu, na co Draco uśmiechnął się zadziornie. Nie tylko on tu zgłodniał.
- Daj mi pięć minut.
Oznajmiła Hermiona, schodząc z łóżka.
To zaskakujące, ale czuła się lepiej. Od samego rana jej głowę zaprzątały
okropne myśli. Wspomnienia Grangera i wizje opuszczającego ją Dracona
przeplatały się ze sobą, doprowadzając ją do obłędu. Teraz jednak choć jeden z
tych ciężarów został zdjęty z jej barków, a Hermiona poczuła, że jednak może
dać radę. Powinna bardziej ufać Draconowi. Większą przykrość sprawia mu swoimi
wątpliwościami niż zachowaniem. Z tą myślą udała się do garderoby. Zgarnęła z
niej ubrania, z którymi udała się do łazienki,
zostawiając jedynie kurtkę i szalik w salonie. Szybko doprowadziła się do
porządku i wróciła do pokoju.
- Możemy iść.
- Weź sobie kurtkę, bo tak na pewno zmarzniesz,
a mnie nie uśmiecha się oddawać ci mój płaszcz.
- Jakoś nie widzę, żebyś sam go miał.
Na te słowa Draco uśmiechnął się
łobuzersko, poklepując kieszeń spodni, w której umieścił pomniejszony płaszcz.
Hermiona domyślała się, co chce jej przekazać i pokręciła jedynie głową. Wzięła
jednak swoją kurtkę i powtórzyła na niej zabieg Dracona. Szalik owinęła
niedbale wokół szyi i była gotowa.
- Teraz idziemy.
Oznajmiła Hermiona, na co Draco wstał
ze swojego miejsca i podszedł do niej. Przez chwilę po prostu się jej
przyglądał, nie robiąc absolutnie nic. Obserwował jej twarz, a przede wszystkim
oczy, znowu radosne, pełne życia. Nic nie radowało go bardziej niż ten widok.
Dziewczyna widom odeszła, ustępując miejsca jego Riddle.
- Coś nie tak? Mam coś na twarzy?
Zapytała Hermiona, odruchowo
przecierając buzię. Draco na to zaśmiał się tylko i pocałował ją w czoło.
- Chodźmy.
Powiedział tylko, po czym ujął dłoń
Hermiony i pociągnął ją w stronę wyjścia. Salon świecił już pustkami, co
oznaczało, że są nico spóźnieni. Drogę na obiad pokonali w milczeniu, lecz nie
przeszkadzała im ta cisza. Sytuacja zmieniła się, gdy wkroczyli do Wielkiej
Sali. Nagle rozmowy tam przycichły, a większość par oczu zwróciła się ku
nowoprzybyłym. Uczniowie zaczęli szeptać między sobą i Hermiona już wiedziała,
co to oznacza. Wieść o incydencie z boginem obiegła już całą szkołę, a ona
ponownie stała się tematem numer jeden. Na samą myśl o tym po jej ciele
przeszedł dreszcz. Nie potrzebowała kolejnych plotek na swój temat, szczególnie
powiązanych z jej największym koszmarem. Ludzie nie mogli się o niczym
dowiedzieć. Nie zniosłaby tego. Już teraz czując na sobie palący wzrok
zgromadzonych, wydawało jej się, jakby potrafili przejrzeć ją na wylot.
Odruchowo przysunęła się maksymalnie do Dracona, niemal się za nim chowając.
Ten od razu zrozumiał i mocniej uścisnął jej dłoń.
- Na co się gapicie? O ile się nie
mylę, przyszliście tu żreć, więc mordy w talerze i…
- Panie Malfoy, proszę się wyrażać!
Slytherin traci pięć punktów.
Draco prychnął jedynie na słowa
McGonagall i poprowadził Hermionę do stołu. Ta stara prukwa jak zwykle była
przewrażliwiona. Musiał jakoś odpędzić te hieny. Nie po to on staje na rzęsach,
aby Riddle poczuła się lepiej, żeby banda wymoczków to wszystko zniszczyła.
Usiedli przy swoich znajomych, gdzie czekało na nich miejsce.
- Cóż za wejścia, wasza sława stale
wzrasta.
Przywitał ich Zabini, który jako
jedyny z całego towarzystwa wydawał się rozbawiony. Draco zamierzał natychmiast
przygasić jego radość, obawiając się reakcji Hermiony, lecz ku jego zdziwieniu
to ona zabrała głos.
- Czyżbyś był zazdrosny?
Zapytała z uśmiechem Hermiona,
nakładając sobie zapiekankę. Starała się być jak najbardziej naturalna i
swobodna. Zamykając się w sobie, robiła wokół siebie jeszcze więcej szumu i
wprowadzała nieprzyjemną atmosferę. Nie chciała być uciążliwa i sama się
dołować. Lepiej wziąć się w garść i spróbować przejść przez to z podniesioną
głową.
- Wybacz, złotko, ale mojej sławy
nawet wasza rozwrzeszczana dwójka nie przyćmi.
Oznajmił Blaise, dumnie wypinając
pierś. W efekcie wszystkim wokół nich udzielił się dobry nastrój. Nawet
początkowo udająca Hermiona, uśmiechnęła się tym razem szczerze.
- Tu masz rację, Zabini. Takiego
debila nic nie przyćmi.
Blaise spojrzał oburzony na Dracona,
który jak zwykle musiał dorzucić swoje trzy knuty.
- Co ta zazdrość z tobą robi, Smoku?
Takim oto sposobem przez resztę
posiłku trwała ożywiona dyskusja na
temat tego, jak wielkim debilem jest Blaise i jak bardzo Draco mu tego
zazdrości. Wymiana zdań była doprawdy zacięta i kto wie, do czego posunęliby
się rozmówcy, gdyby nie koniec posiłku.
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy.
Stwierdził groźnie Blaise, gdy
Hermiona i Draco odłączyli się od reszty, nie kierując się do lochów, a Sali
Wejściowej.
- Czasami się zastanawiam, na jakim
etapie rozwoju się zatrzymaliście.
Stwierdziła rozbawiona Hermiona,
zakładając powiększoną już kurtkę. Dzięki wygłupom chłopaków poczuła się
lepiej, normalniej. Przy nich nie była doświadczoną przez los dziewczyną, która
co rusz sprawiała jakieś problemy, tylko normalną nastolatką z gronem
znajomych. To było mile uczucie.
- U Zabiniego on się jeszcze nie
zaczął.
Hermiona skwitowała odpowiedź Dracona
krótkim śmiechem, nie ciągnąc tematu. Mury Hogwartu opuścili w milczeniu. Na
zewnątrz przywitało ich ostre słońce, które kontrastowało z panującym wokół
mrozem. Hermiona i Draco nie mając konkretnego celu, po prostu ruszyli w stronę
jeziora. Panująca między nimi cisza, była jedną z tych potrzebnych. Ostatnie
dwa dni nie należały do łatwych, dlatego potrzebowali odrobiny spokoju, którego
mogli zaznać na błoniach. Dopiero gdy weszli na znajdujący się nad jeziorem
pomost, odezwał się Draco.
- Miejsce naszej pierwszej randki.
Westchnął, nieudolnie udają
rozmarzonego, ponieważ sarkastyczna nuta zepsuła cały efekt. Draco nie należał
do osób sentymentalnych, nie mniej jednak mile wspominał to miejsce. Tu chyba
po raz pierwszy udało mu się normalnie porozmawiać z Riddle.
- Mówisz o twoim wtargnięciu i
zakłócaniu mojego spokoju?
Jak widać nie tylko Draco miał braki w
kwestii romantyzmu. Nie mniej jednak i Hermiona zaczęła wspominać to spotkanie.
Draco pokazał jej wtedy swoją lepszą stronę, mile ją zaskakując. Nie mniej
jednak zapamiętała coś jeszcze. Rozmawiali wtedy o początkach poszukiwania
Księgi Ludzi Lasu, które w zasadzie niewiele się posunęły od tego czasu. „Ktoś tu miał kogoś za coś przeprosić”,
szepnął głosik w głowie Hermiony, choć ona doskonale zdawała sobie z tego
sprawę. Przed tym nieszczęsnym zdarzeniem na OPCM postanowiła, że przeprosi
Dracona z ich kłótnie o napad na gabinet Dropsa. Przez tego przeklętego bogina
nie nadarzyła się ku temu okazja, co nie oznaczało, że problem zniknął.
- Chciałabym porozmawiać o naszej
wczorajszej kłótni.
Powiedziała w końcu Hermiona, nie
zamierzając dłużej tego odwlekać. Draco jednak spojrzał na nią z
niezrozumieniem. Najwidoczniej tyle się wydarzyło, że ta sprawa wyleciała mu z
głowy.
- O napad na gabinet Dumbledore’a.
- Mała, błagam, nie zaczynaj znowu, bo
ja zdania nie zmienię.
Oznajmił od razu Draco, święcie
przekonany, iż Hermiona chce się dalej wykłócać o to, że dokona rabunku w
pojedynkę. Nie miał siły się o to z nią dzisiaj sprzeczać, a i zdania nie zamierzał
zmienić.
- Nie chcę się kłócić, tylko
przeprosić.
- Przeprosić?
Hermiona uśmiechnęła się na widok
zdezorientowanej miny Dracona. W sumie rozumiała jego zdziwienie. Nie często
potrafiła odpuścić, a tym bardziej przyznać się do błędu. Tym jednak razem
wiedziała, że powinna. Rozmowa z Dafne uświadomiła jej, że Draco tylko się o
nią martwił, za co nie mogła go karać.
- Tak, niepotrzebnie na ciebie
nawrzeszczałam i wyskoczyłam z tym napadem w pojedynkę. Po prostu nie chcę,
żeby coś ci się stało, a tam za bezpiecznie nie będzie.
- Zadziwia mnie twoja trzeźwość
myślenia.
Stwierdził z szelmowskim uśmiechem
Draco, niezwykle zadowolony, że mają to już za sobą. Zamierzał wrócić do tej
kwestii, ale gdy Riddle dojdzie do siebie, a tu taka niespodzianka.
- Nie przeginaj.
- Czyli zostajemy wspólnikami w tej
zbrodni?
Zapytał Draco, wyciągając ku Hermionie
rękę. Ta uścisnęła ją z szerokim uśmiechem.
- Zostajemy.
Witam.
W końcu udało mi się skończyć
ten rozdział. Liczyłam, że stanie się to wcześniej, ale niestety nie wyszło.
Nie mniej jednak jest on długi, więc mam nadzieję, że będzie to dla Was swego
rodzaju rekompensata. Następny chciałabym dodać pod koniec października. Mam
nadzieję, że nic nie pokrzyżuje mi tego planu. Będę Was na bieżąco informować.
Laf
Zajmuje miejsce
OdpowiedzUsuńMiejsce zajęłam, wypada więc jakiś komentarz nabazgrać. Pisałam ostatnio z Tobą o tej kwestii, dlatego chcąc sprawić Ci przyjemność, bo już wiem jak bardzo komentowanie jest ważne, robię to. Rozdział bardzo mi się podoba. W końcu doczekałam się chociaż trochę Toma.:) zastanawia mnie postać nauczycielki od OPCM. Ciekawe co też Juliana wymyśli. :D
UsuńNie wiem co tu mogę napisać.;/ rozdział mi się podoba po prostu i tyle.
Wybacz za ten komentarz, następny będzie już znacznie lepszy. c:
Pozdrawiam Cieplutko i życzę dużo weny, a także zapraszam do siebie (chamsko reklama XD) [blaisezabinipmm.blogspot.com]
Vinci.
Kurcze, a chciałam być pierwsza
OdpowiedzUsuńPrzepraszam :c
UsuńVinci, wybaczam.
UsuńCo powinnam teraz robić? Uczyć się biologii. A co robię? Czytam Twojego bloga. Oj, coś mi się zdaje, że moja nauczycielka nie będzie jutro zadowolona... Draco jest taaaaki słodki. To jak traktuje Hermionę i to jak się nią opiekuje jest po prostu cudowne. Ja też tak chcę. Narszecie wielki powrót Toma. Niech już nakopie Dropsowi i będzie po sprawie.
Życzę weny i pozdrawiam
dramione-ja-to-ja.blogspot.com
Okej krótko, zwięźle i na temat
OdpowiedzUsuńKOCHAM KOCHAM KOCHAM
Dziękuję Dobranoc
Wspaniałe :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajny rozdział. Długo na niego czekałam i nie zawiodłam się. Masz duży plus za pojawienie się państwa Riddle 😉 i za jego długość. Draco kolejny raz zdobył moje serce 😍
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny :)
The-only-thing-i-love-are-books.blogspot.com
Jeszcze jedno pytanko: czy w następnych rozdziałach też pojawi się Tom i Julianne?
Tak, w następnym rozdziale również będą państwo Riddle.
UsuńCudowny rozdzial jak zawsze z reszta. Zaywazylam ze i jego dlugosc powala. Szkoda ze tak szybko sie skonczyl.
OdpowiedzUsuńTom jak zawsze po ojcowsku sir zachowuje tak troche za bardzo opiekunczo. Dobrze ze Julienne tak go hamuje.
Czekam na next.
Zycze duzo weny i powodzenia na kolokwium :-)
Cudeńko! Draco i Blaise jak dzieci po prostu :D
OdpowiedzUsuńSprawiłaś, że pierwszy raz się dziś uśmiechnęłam! Dziękuję :)
Boskie <3 Na końcu uśmiech nie schodził mi z twarzy :) Tak bardzo cieszy mnie, gdy ta dwójka jest razem <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńBędę czekać na next z niecierpliwością
Pozdrawiam i życzę dużo weny
Anna-medium
Rozdział boski! Uwielbiam relacje jakie panują pomiędzy tą dwójką i mogła bym o nich czytać godzinami. Jedyne czego mi brakuje to akcji, rozumiem jednak, że takie rozdziały też są potrzebne :)
OdpowiedzUsuńWena jak widać nie szwankuje, więc życzę czasu! (i łatwych kolokwi :D)
~12345Mirla
Super rozdział :D i wreszcie Tom i wspaniała rozmowa Draco z Zabinim przy stole :D no i jaki długi! Tylko tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńhah więcej rozmów zabiniego i przycinek hermiony ❤❤ super rozdział Pozdrawiam 😅
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Nastrój bardzo poprawiła mi kolacja :D w końcu poszli tam "żreć" a nie przyglądać sie riddl i malfoyowi xd czekam na następne potyczki słowne tej paczki :D Państwo riddl a zwłaszcza tom przypuszczam że nie popusci albusowi. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam Nikola <3
OdpowiedzUsuńRewelacja. Brak mi słów.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam,
Maggie Z.
Oj, Laf. Można tu jakoś włączyć powiadomienia czy coś? Nigdy jeszcze nie zdążyłam na notkę tego samego dnia, w którym ja wstawiłaś... A z pozytywów: brak mi słów! Dziewczyno jak ty to robisz?! Cudne!Akcja wyważona, jak zwykle dokładnie opracowana. Tylko co ja poradzę, że mi brakuje jakiegoś... poruszenia w relacji Hermiona- Draco? po prostu gdyby to działo się szybciej, działoby się za szybko!Innymi słowy... niecierpliwie czekam na następną notkę. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńGarielka
(ewentualnie Gari, jakbyś zamierzała strzelić jakąś dedykacją czy coś... :))
Hehe Noctis... Czytam, czytam dalej..
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział. Niektóre sprawy zaczynają się rozjaśniać. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńHejo rozdział jak zawsze petarda też chciałabym mieć taki talent jak Ty :) mam nadzieję że egzaminy poszły świetnie jak nie to trzymam kciuki za poprawki i czekam na następny rozdział pozdrawiam Blackangell
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny i serce mnie boli przez to, że trzeba jeszcze czekać kilka tygodni na kolejny. Two opowiadanie (jak i LFDLV) jest wspaniałe, perełki poprostu! Żloto i diamenty!
OdpowiedzUsuńWeny i czasu,
MJ
Czekam na moment kiedy Tom zaakceptuje Draco, nie mogę się doczekać. Jestem przekonana, że mama Hermiony odpowiednio na niego wpłynie :D Mam nadzieje, że Harry zrozumie swój błąd i dowie się prawdy o dyrektorze... Liczę na to, że dogada się z Hermioną. Scena w Wielkiej Sali bardzo miła i poprawiła stanowczo nastrój w tym rozdziale :) Super, że pojawiła się scena w domu Riddle. Intryguje mnie jak potoczą się losy tej nauczycielki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
~Madzik
Hejo hejo :D
OdpowiedzUsuńNo cóż mam napisać? Cudowny rozdział! Jak zawsze z resztą, chociaż może ostatnio za bardzo się cieszę, bo relacja między Hermioną a Draconem coraz bardziej się zacieśnia. Uwielbiam gdy przelatują lody, a Ty w doskonały sposób przedstawiasz ich maleńkie kroczki. Draco absolutnie zawładnął moim serduchem. Jego altruizm, oddanie i poświęcenie są godne podziwu i jeszcze wiele ochów i achow mogłabym napisać, ale wyszłabym na psychofankę.
Uwielbiam te chwile między naszą dwójka i liczę, że będzie och coraz więcej <3 podsumowując: Padłam, leżę i nie wstaję :P
Pozdrawiam, Iva Nerda
Przeczytałam wszystko w dwa dni i muszę przyznać że po "lubię gdy jesteś obok" to spodobało mi się najbardziej, dlatego bardzo się cieszę, że mimo że tamto opowiadanie się kończy to będę mogła czekać na nowe rozdziały tutaj. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten rozdział ☺ nawet bardzo mi się podobał 😀 no dobra, TEN ROZDZIAŁ BYŁ ŚWIETNY! 😍
OdpowiedzUsuńNawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo kocham tego bloga i jak bardzo ciesze miche jak widze nowy rozdział! :D
OdpowiedzUsuńKocham ich razem szczególnie w Twoim blogu, i inaczej spojrzałam na Voldzia i znienawidziłam DumBLEdora ://
Cudny <3333!
OdpowiedzUsuńFantastyczny ❤ Blaise jak zawsze niezawodny 😁 Podoba mi się troska Tom'a i przychylność Julianne co do relacji Draco - Hermiona... Widzę też, że Hermiona się coraz bardziej socjalicuje 😊 Cieszę się, że kilka spraw powoli zaczyna się wyjaśniać 😃 I dziękuje Ci za to, że się do tego bloga przykładasz i powoli budujesz zawiłą i wspaniałą historie 💚 Bo niestety blogi, w których Draco i Hermiona zakochują się i padają sobie w ramiona już w 3 rozdziale są nudne, mdłe i jest w nich o wiele za szybko prowadzona akcja... Za to Ty cały czas prowadzisz akcję trzymającą w napięciu, wprowadzasz nowe akcje i po przeczytaniu każdego nowego rozdziału czytelnik czeka z niecierpliwością na kolejny i kolejny rozdział, a w jego głowie kłębi się masa pytań i myśli, i wymyśla przeróżne scenatiusze co będzie dalej... Pozdrawiam i życzę weny, powodzenia na studiach, egzaminach i ewentualnych poprawkach 😉 Z.
OdpowiedzUsuńEhh... Mam tydzień zwłoki, ale już nadrabiam :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że zawarłaś w tym rozdziale to, na co miałam nadzieję. Czyli szlaban Draco i Harry'ego oraz wizytę i rozmowę Snape'a z rodzicami Hermiony. Właściwie to z tego drugiego cieszę się bardziej, bo mi ich jakoś brakuje. W moim odczuciu rodzina Riddlów to ważne postacie, ale scen z nimi niestety malutko. No, ale dziś o nich trochę przeczytałam, więc serducho się raduje.
Miałam nadzieję na jakieś błyskotliwe przemyślenia pani Marst, ale nie poświęciłaś jej zbyt wiele w tym rozdziale. Czekam w takim razie z niecierpliwością. Może, jak zacznie myśleć, to trochę zyska w moich oczach, bo na razie wyjątkowo nie cierpię tej postaci. A oliwy do ognia dolewa fakt, że obdarzyłaś ją moim imieniem :)
Błędów nie śledziłam. Być może dlatego, że jest późno, a może i dlatego, że przed kilkoma godzinami skończyłam czytać kilkudziesięcio-rozdziałowe sevmione, w którym aż roiło się od błędów, więc tych Twoich nielicznych, jeżeli w ogóle są, to nie wyłapałam. Piszesz dobrze i lekko. Tak trzymaj.
Jak zwykle czekam na więcej. To opowiadanie cały czas trzyma w napięciu.
Iwi :)
- Na co się gapicie? O ile się nie mylę, przyszliście tu żreć, więc mordy w talerze i…
OdpowiedzUsuń- Panie Malfoy, proszę się wyrażać! Slytherin traci pięć punktów.
O matko, Lat rozwaliłaś system☺! Rozdział fajny, super się czyta. Weny życzę. Myślisz o tym żeby pisać inne blogi o tematyce potterowskiej?
Moją pierwszą i największą miłością jest Dramione. W tej tematyce czuję się najlepiej i myślę, że nim rozpocznę pracę nad własną książką, zostanę przy tej parze.
Usuńrozdział cudowny. przepraszam że dopieo teraz komentuje!
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny,
MJ
Jaaa, świetny rozdział. Trafiłam tutaj niedawno i przeczytałam wszystko jednym tchem.
OdpowiedzUsuńSama zaczynam przygodę z pisaniem, więc zapraszam Cię do mnie, każda opinia jest dla mnie ważna! :)
Buziaki!
http://hermionariddledramione.blogspot.com/
Ale się cieszę, że wreszcie przeczytam jakieś nowe, dobre dramione :) Zabieram się za to od razu i na pewno zostawię dużo komentarzy.
OdpowiedzUsuńPS. Dziękuję bardzo, że polecasz moje trzy blogi, ale wszystkie są przeniesione na nowy adres, gdzie teraz dalej tworzę:
http://venetiia-noks.blogspot.com/
Pozdrawiam!
V.
Rozdzial jak kazdy jest swietny :D Tutaj widać twoją wlasną historie. Bardzo lubie tego bloga i nie wyobrazam sobie gdyby kiedys moglo go zabraknąć. Wiemy, że masz z pewnoscią dużo nauki i chcialabym ci podziekowac. Mimo tego iż jesteś bardzo zajęta znajdujesz czas na swoje male hobby :) ta opowiesc trwa już dlugo, ale warto czekac na tak cudowne rozdziały. Nwm sama jak mozna cos takiego w ogóle stworzyc :v
OdpowiedzUsuńKurcze Harry i Draco na szlabanie 😊 coraz więcej się dzieje i to mi się podoba 😊 rozdział świetny 😘
OdpowiedzUsuńCzytam wszystko jeszcze raz, a rozdział bardzo przyjemny ��
OdpowiedzUsuńTo był ostatni rozdział, który przeczytałam w 2017 roku znajdując to Dramione... Jest rok 2023, a ja do tego powróciłam już jako dorosła osoba, matka, Pani domu, a nadal tak samo ściska mi serce. Szczęście, smutek, beztroska, płacz. To wszystko przejawia u mnie to, że nadal ta wspaniałą opowieść jest dla mnie bardzo ważna.
OdpowiedzUsuń