- Parvati, ja nie wiem, czy to jest
dobry pomysł. Co jak on mi odmówi? Wiesz, co wszyscy gadają.
- Hermioną się nie przejmuj, przecież
ona jest z Malfoyem. Ron na pewno ci nie odmówi. Gdyby nie był taki nieśmiały,
sam by cię gdzieś zaprosił.
Parvati i Lavender stały pod salą
Historii Magii, rozmawiając szeptem. Stale zerkały w stronę dyskutujących kilka
metrów dalej Harry’ego i Rona, skupiając się jednak na tym drugim.
- Sama nie wiem.
- Idź do niego w końcu, Lav.
Panna Patil pchnęła lekko
przyjaciółkę, aby ta w końcu zebrała się na odwagę i zaprosiła Ronalda Weasleya
na randkę. Wiedziała, że rudzielec podoba się jej od kilku miesięcy, ale jak
dotąd zainteresowanie pozostawało jednostronne. Jak się niedawno dowiedziały
powodem było skrywane przez Rona zbytnie zainteresowanie Hermioną Riddle. Ona
jednak nie stanowiła nawet najmniejszego problemu. Nie dość, że okazała się
córką Czarnego Pana, to na dodatek zupełnie zmieniła środowisko. Poza tym, jak
ona mogła się równać z Lavender, która była ładna, dbała o siebie, a co więcej
interesowało ją coś poza nauką i książkami. Hermiona nigdy nie przywiązywała
wagi do wyglądu. Te jej koszmarne swetry i wiecznie nieogarnięte włosy. Ją
interesowały wyłącznie książki i szkoła. Dziewczyny nie rozumiały, co widział w
niej Malfoy, a tym bardziej Ron. Nie mniej jednak temu drugiemu jeszcze mogły
pomóc przejrzeć na oczy. Teraz nadarzyła się ku temu idealna okazja, a
mianowicie walentynki. Już jutro z tej okazji miało się odbyć wyjście do
Hogsmeade. To właśnie szansa Lavender. Wystarczy, że Ron zgodzi się na wspólny
wypad do wioski, a wtedy ona udowodni mu, że na Hermionie świat się nie kończy.
Parvati trzymała za nią kciuki, obserwując, jak właśnie podchodzi do chłopaków.
- Cześć, Ron. Możemy porozmawiać na
osobności?
Zapytała słodko Lavender, nawet nie
zwracając uwagi na Harry’ego, który spojrzał zdziwiony na swojego przyjaciela.
- Yyy… tak, jasne.
Odpowiedział mało inteligentnie Ron,
co wcale nie zraziło panny Brown. Ta jego nieśmiałość była doprawdy urocza.
- To ja poczekam przy klasie.
Oznajmił Harry, oddalając się od
kumpla, który nadal nie wiedząc, o co chodzi, spojrzał na niego nieco
zaniepokojony. W końcu jednak przeniósł wzrok na koleżankę z domu. Wyglądała na
dziwnie podekscytowaną. Ron nie wiedział, co o tym myśleć. Lavender bywała
nieprzewidywalna.
- Teraz możemy porozmawiać. Jutro są
walentynki i pomyślałam, że jakbyś nie miał innych planów, moglibyśmy się
wybrać razem do Hogsmeade.
Powiedziała w końcu Lavender, która
mimo pewnych obaw starała się wyglądać na uroczą, choć jednocześnie pewną
siebie. Zależało jej na tym, aby to spotkanie doszło do skutku. Ron naprawdę
jej się podobał. Przez wakacje bardzo zmężniał, a na dodatek grał w drużynie
Quidditcha. Czasami bywał nieporadny, ale to było raczej słodkie.
- A-ale na randkę?
Zapytał z niemałym zdziwieniem Ron.
Albo miał bardzo dziwny sen, albo właśnie dziewczyna zaproponowała mu
spotkanie. Nigdy nie myślał o Lavender w taki sposób, choć w zasadzie była dość
ładna. Dużo gadała i nie zawsze z sensem, ale przecież nikt nie jest doskonały.
- Tak, głuptasie.
- Ja… znaczy bardzo chętnie.
Zreflektował się Ron, zdobywając się
nawet na delikatny uśmiech. Nie wiedział, czy dobrze robi i czy w ogóle jest
zainteresowany Lavender w taki sposób. Nie mniej jednak ona przynajmniej
zwróciła na niego uwagę, a wręcz sama o niego zabiegała. Była to bardzo miła
odmiana. W końcu został zauważony, ktoś go docenił, komuś się podobał.
- To wspaniale! Spotkamy się jutro przed
śniadaniem. Będę czekać przed Wielką Salą. Tak strasznie się cieszę.
Rozentuzjazmowana Lavender zarzuciła
Ronowi ręce na szyję i pocałowała go w policzek. Odsunąwszy się, pomachała mu
jeszcze na pożegnanie, po czym ruszyła ku Parvati, aby jej wszystko opowiedzieć.
Ron za to stał nieco oszołomiony, dotykając palcami miejsca, gdzie jeszcze
przed chwilą znajdowały się usta dziewczyny. Właśnie w takiej sytuacji zastał
go Harry.
- Ty się dobrze czujesz, stary?
Zapytał Potter, przyglądając się
badawczo przyjacielowi. Wyglądał dość dziwnie. Miał nieobecny wzrok i
rozmarzony wyraz twarzy.
- Nawet bardzo dobrze. Lavender
zaprosiła mnie jutro na randkę.
Wyznał z niekrytą dumą Ron, budząc się
ze swego letargu. Dopiero teraz w pełni uświadomił sobie, że umówił się za
Lavender Brown, a co więcej ten fakt niezwykle go cieszył. Harry w pierwszej
chwili zaniemówił. Spojrzał na pannę Brown, która niemal podskakiwała z
ekscytacji, mówiąc coś Parvati. Prawdę powiedziawszy, osobiście średnio z nią
przepadał. Oczywiście sprawiła wrażenie miłej i wesołej dziewczyny, należała
jednak do istot głośnych i niezwykle gadatliwych. Miała swoje dziwactwa,
których zupełnie nie rozumiał i chyba nawet nie chciał. To jednak nie jemu, a
Ronowi powinna ona odpowiadać. W zasadzie nawet jeśli w grę wchodziła Lavender,
Harry cieszył się, że przyjaciel zainteresował się kimś innym niż Hermioną.
Ciągłe roztrząsanie przeszłości i borykanie się z teraźniejszością nie służyło
Ronowi. Często chodził przygaszony, szczególnie gdy natknął się gdzieś na Hermionę
i Malfoya. Lavender mogła być jego lekarstwem na złamane serce, dlatego Harry
nie zamierzał tego zepsuć swoim gadaniem.
- W takim razie gratuluję. Będziemy
razem kombinować kwiatki na jutro.
Harry z uśmiechem poklepał przyjaciela
po ramieniu, widząc, jak ten z każdą sekundą promienieje coraz bardziej. To
cieszyło go ponad wszystko. W końcu i Ron otrzymał szansę na szczęście u boku
drugiej osoby. Jeśli tylko jego przyjaciel miał odzyskać swą radość, Harry
zamierzał go wspierać, czegokolwiek by nie postanowił.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Hermiona i Draco po skończonych
zajęciach zmierzali do pokoju dziewczyny. Rozmawiali o zadanym im eseju z
Transmutacji do momentu, gdy dotarli na miejsce.
- Nie wejdziesz?
Zapytała Hermiona, stając już w progu.
Draco za to nie ruszył się ze swojego miejsca i do tego uśmiechał się niczym
wcielenie niewinności. Było to nie tyle dziwne, ile podejrzane.
- Nie tym razem, mała. Mam coś do
załatwienia, więc będziesz musiała wytrzymać beze mnie.
- Nie powiesz mi, o co chodzi?
- Nie, ale mam dla ciebie zadanie.
Hermiona z konsternacją patrzyła, jak
Draco opiera się o framugę i pochyla nad nią, znacznie zmniejszając dystans
między nimi.
- Wygrzeb z odmętów tej swojej
gigantycznej szafy jakieś ładne szmatki, bo zamierzam cię jutro porwać.
- Ale…
- Nie wiem, o której dzisiaj wrócę,
więc bądź tak miła i nie wychodź poza Pokój Wspólny. Niech Błyskotka przyniesie
ci kolację, a my zobaczymy się rano.
Po tych słowach Draco cmoknął ją
przelotnie w nos, po czym tak po prostu udał się do swojej sypialni. Panna
Riddle dopiero chwilę później zamknęła za sobą drzwi.
- Co tu jest grane?
Zapytała sama siebie Hermiona,
kierując się w stronę kanapy. Malfoy znowu coś kombinował, a co gorsza sprawa
dotyczyła bezpośrednio niej. Zaczęła się zastanawiać, dlaczego akurat właśnie
teraz, aż w końcu ją olśniło.
- O cholera, walentynki…
Teraz Hermiona zaczęła się poważnie
bać. Nigdy nie należała do zwolenników tego święta. Za dużo słodyczy,
wymuszonej uprzejmości, czułości. Przytłaczało ją to wszystko. Być może gdzieś
w głębi duszy zazdrościła tym wszystkim ludziom. Oni mieli siebie nawzajem.
Hermiona nigdy nie widziała dla siebie takiej przyszłości. Teraz jednak
wszystko się zmieniło. Tych walentynek już nie miała spędzić samotnie, tylko z
Draconem. Nie sądziła jednak, że on bawi się w takie rzeczy. Nie sprawiał
wrażenia ckliwego chłopca, który na ten jeden dzień zmieni się w bajkowego
królewicza. Prawdę powiedziawszy, liczyła, że coś takiego nie nastąpi. To nie w
stylu Dracona. On, nawet jeśli robił to, co wszyscy posiadał na to swój
indywidualny sposób. Co by się jednak nie działo, wszystko wskazywało na to, iż
walentynki obchodzić będą, a niestety Hermiona zupełnie nie wiedziała, jak się
do tego przygotować.
- Ja się chyba zabiję…
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
- Blaise nie chce mi nic powiedzieć.
Podobno mamy iść do Hogsmeade tylko na trochę, a potem przygotował coś w zamku.
Nie mogę się już doczekać i - co gorsza - nie wiem, w co się ubrać.
Trajkotała jak najęta Pansy,
przekładając kolejne rzeczy w swojej szafie. Była niezwykle podekscytowana. To
będą pierwsze walentynki, które spędzi z Blaise’em. Co więcej, wszystko
wskazywało na to, że zamierzał się naprawdę postarać i szykował dla niej prawdziwą
niespodziankę.
- Od tego ostatniego masz nas.
Stwierdziła Tracey, podchodząc do
przeglądającej szafę przyjaciółkę. Cieszyła się, że chociaż ona odpowiednio
spędzi te walentynki. Z ich trójki przynajmniej ona miała to szczęście. Z Dafne
czekało ich kolejne samotne święto zakochanych, czym ta zdawała się zupełnie
nie przejmować. Teraz na przykład, zamiast pomóc Pansy, siedziała na łóżku z
książką i robiła jakieś notatki.
- Zostaw to wreszcie i chodź do nas.
Zwróciła jej w końcu uwagę Tracey, nie
zamierzając pozwolić, aby jej przyjaciółka zamieniła się w jakiegoś mola
książkowego.
- Zaraz kończę. Muszę w końcu oddać
Hermionie tę książkę.
Odpowiedziała Dafne, nie odrywając
wzroku od lektury. Ten wolumin trzymała już bardzo długo głównie, dlatego iż
był równie ciekawy, co opasły. Uznała jednak, że najwyższa pora oddać go
właścicielce. Przed tym jednak musiała dopełnić swe notatki. Dzięki
korepetycjom z Teodorem zrozumiała, że są on bardzo ważne i znacznie ułatwiają
naukę.
- Osłabiasz mnie, Dafne.
- Dajcie mi dziesięć minut, Pan.
Skończę, oddam książkę i wracam.
Dziewczyny zrezygnowały z dalszych
prób przekonania Dafne i zajęły się zawartością szafy Pansy. Dzięki temu Dafne
w spokoju mogła dokończyć zaczętą pracę.
- Idę na chwilę do Hermiony.
Oznajmiła w końcu, schodząc z ogromnym
tomiszczem z łóżka. Dziewczyny zbyt jednak były pochłonięte dyskusją o kreacji
panny Parkinson, aby zwrócić uwagę na jej wyjście. Dafne od razu skierowała swe
kroki do pokoju Hermiony. Gdy stanęła przed jej drzwiami, zapukała w nie
trzykrotnie.
- Otwarte!
Usłyszała zza drzwi Dafne, dlatego
weszła do środka. Rozejrzała się, lecz ku swemu zdziwieniu nie ujrzała nigdy
lokatorki.
- Hermiona?
- To ty.
Nagle panna Riddle wyłoniła się z garderoby.
Prawdę powiedziawszy, sądziła, że to Draco po coś wrócił, ale jak widać,
blondyn nadal był zajęty ich… walentynkami.
- Część, przyniosłam ci książkę.
Trzymałam ją dość długo, ale nie mogłam się oderwać.
Powiedziała Dafne, podchodząc do
stojącej przed garderobą Hermiony. Podała jej książkę i odruchowo spojrzała na
pomieszczenie znajdujące się za nią.
- Co tu się stało?
Zapytała Dafne, widząc stosy ubrań
porozrzucanych po niemal całej podłodze. Hermiona nawet się nie odwracając,
westchnęła ciężko i ukryła twarz w dłoniach. Czuła się jak idiotka. Od pół
godziny przetrząsała swoją garderobę w poszukiwaniu czegoś, co mogłaby jutro
założyć. Nie rozumiała, co nią kierowało, ale bardzo poważnie potraktowała
słowa Dracona. Czuła się strasznie głupio, ale chyba po raz pierwszy chciała
ładnie wyglądać właśnie dla niego. Bała się jednak przesadzić, ponieważ w taki
sposób tylko by się ośmieszyła. W ten oto sposób bez żadnych rezultatów od
ponad pół godziny demolowała garderobę.
- Wszystko w porządku?
Zapytała w końcu nieco zaniepokojona
Dafne. Hermiona zachowywała się co najmniej dziwnie, co w połączeniu z tym
bałaganem było podejrzane. Panna Riddle wpadła nagle na pewien pomysł. A gdyby
tak poprosić o pomoc Dafne? Była w końcu dziewczyną, która zawsze dbała o swój
wygląd i prezentowała się nienagannie. Jakoś nie przypominała sobie blondynki w
wyciągniętym swetrze, czy za dużej koszulce. Nie to, co ona. W Riddle Manor
pomagała jej Julianne, ale tu jej nie było. Jeśli ktoś mógł jej doradzić to
tylko panna Greengrass. Była jedyną dziewczyną w Slytherinie, z którą aktualnie
się dogadywała. Noctis nie dość, że postanowiła sobie zrobić dłuższy wypad do
lasu i zapowiedziała, że wróci najwcześniej za kilka dni, a poza tym tylko by
się z niej nabijała. Ostatecznie postanowiła zaryzykować. Być może nie zrobi z
siebie idiotki.
- Nie bardzo. Draco chce mnie gdzieś
jutro zabrać. Ja staram się znaleźć coś odpowiedniego, ale kompletnie się na
tym nie znam, a nie chcę przesadzić i już sama nie wiem.
Tak nieskładnej wypowiedzi z ust
Hermiony Dafne jeszcze nie słyszała, co trochę ją bawiło, ponieważ zrozumiała,
z czym ma ona problem.
- Draco zaprosił cię na randkę, a ty
nie wiesz, w co się ubrać?
Hermiona nieśmiało skinęła głową, na
co Dafne uśmiechnęła się przyjaźnie. Przyniesioną książkę odłożyła na stolik
znajdujący się przy kominku, po czym wróciła do panny Riddle.
- Masz tu całą masę rzeczy, na pewno
coś wybierzemy.
- Dziękuję.
- No coś ty, przypomnij sobie, ile
razy ty mi pomagałaś w nauce. Chociaż raz to ja coś zrobię.
Stwierdziła Dafne, po czym weszła do
garderoby. Cieszyła się, że tym razem to ona może jakoś przysłużyć się
Hermionie. Do tej pory to ona ciągle pożyczała jej książki, pomagała na
zajęciach i zawsze potrafiła wysłuchać. Dafne nie miała zbyt wielu okazji do
odwdzięczenia się, więc zamierzała skorzystać z tej. Przeszło jej przez myśl,
że dziewczyny czekają na nią w dormitorium, ale nie sądziła, aby jakoś
szczególnie odczuły jej brak. Zwykle i tak to one były prowodyrkami w kwestiach
ubioru, czy wyglądu, więc w zasadzie nie potrzebowały jej. Poza tym one zostały
we dwie, a Hermiona nie miała się do kogo zwrócić. Zachowałaby się jak świnia,
zostawiając ją samą.
- Weźmy się od razu za sukienki.
Oznajmiła ku niezadowoleniu Hermiony
Dafne, od razu szukając wieszaka z odpowiednimi kreacjami.
- Czy to konieczne?
Dafne spojrzała na Hermionę, której
niewyraźna mina wskazywała na to, że nie jest przekonana do jej wizji. Panna
Riddle zastanawiała się, czy to wszystko jest, aby na pewno konieczne. Nigdy
się nie stroiła, więc dlaczego miałaby to robić teraz? „Bo Malfoy się dla ciebie stara, więc ty możesz wykrzesać z siebie choć
tyle.”, zagniła ją podświadomość, z którą Hermiona musiała się zgodzić.
Pamiętała pełen uznania wzrok Dracona na Balu Bożonarodzeniowym. Chyba mogła mu
zrobić tę drobną przyjemność i na jeden wieczór porzucić swoje wygodne szmatki.
- W spodniach chodzisz niemal
codziennie, więc tak, sukienka jest konieczna.
Oznajmiła Dafne, ostatecznie
przekonując Hermionę. Takim oto sposobem rozpoczęły się wielkie poszukiwania.
Panna Greengrass była szczerze zdziwiona ilością ubrań w garderobie koleżanki. Patrząc
na to, jak ubierała się na co dzień, nigdy nie podejrzewałaby jej o posiadanie
tak wielu rzeczy, nawet jeśli wywodziła się z bogatej rodziny.
- Masz tu tyle fajnych rzeczy. Marnują
się w szafie.
Powiedziała w końcu Dafne, oglądając
zwiewną błękitną koszulę, w której Hermiona z całą pewnością wyglądałaby
ślicznie.
- W większości nie wiem, co tu jest.
Niemal wszystko to prezenty od Julianne.
- Twojej mamy?
- Tak…
Odpowiedziała po chwili wahania Hermiona.
Dla ludzi to było takie naturalnie, tylko ona nie potrafiła jej tak nazwać. Po
części wiedziała, z czego to wynika. Granger zawsze nazywał swoją żonę jej
mamą, kobietę, która jej nienawidziła, dla której nie istniała. Obraz matki,
który utrwalił się w jej umyśle, ni jak się miał do łagodnej, opiekuńczej i
kochającej ją Julianne. Wiedziała jednak, że musi to zmienić. Pani Riddle jak
żadna inna kobieta zasługiwała na miano matki.
- Ta jest cudowna.
Stwierdziła nagle Dafne, wyrywając tym
samym Hermionę z rozmyślań. Panna Riddle spojrzała na nią i zrozumiała, o co
chodzi. W dłoni blondynki spoczywał wieszak z dopasowaną beżową sukienką, która
do najdłuższych również nie należała. Hermiona nie sądziła, że w ogóle posiada
coś takiego.
- Ona jest… kusa i taka…
- Czyli następna.
Przerwała koleżance Dafne, widząc jej
pełną powątpiewania minę. Musiała się bardziej wpasować w upodobania Hermiony.
W milczeniu rozpoczęła dalsze poszukiwania, aż w końcu wybrała trzy ostateczne
kandydatki, które najbardziej pasowały jej do Hermiony.
- Te musisz przymierzyć.
Oznajmiła stanowczo Dafne, wraz z
sukienkami wychodząc z garderoby. Zaniosła je do łazienki, po czym wróciła do
salonu i usiadła na fotelu, przekręcając go uprzednio tak, aby mieć dobry widok
na Hermionę. Ta z kolei wychyliła się niepewnie z garderoby, czym jeszcze
bardziej rozbawiła Dafne.
- Cieszę się, że jestem zabawna.
Stwierdziła z udawanym oburzeniem
Hermiona, w końcu wchodząc do łazienki. Szybko zarzuciła na siebie kreację i
wróciła do pokoju.
- W sumie nieźle, ale to chyba nie to.
Dafne otaksowała oceniającym
spojrzeniem Hermionę. Ciemnoniebieska sukienka z rozkloszowanym dołem i
szerokimi ramiączkami prezentowała się dobrze, ale to nie w niej panna Riddle miała
jutro zabłysnąć.
- Załóż następną.
Zachęciła koleżankę Dafne, na co ta
bez słowa przystała. Hermionie również ta opcja nie przypadła do gustu. Gdy weszła
ponownie do łazienki, przyjrzała się pozostałym kreacjom, jednak tylko jedna z
nich przyciągnęła jej uwagę. Dotknęła bordowego materiału, który był przyjemny,
choć nieco szorstki w dotyku. Nie zwlekając włożyła sukienkę i spojrzała w
lustro. Już wiedziała, że to właśnie to, czego szukała. Kreacja leżała idealne.
Rękawy trzy czwarte idealnie dopasowywały się do jej rąk, podobnie jak odcięta
w pasie góra. Dół z koła sięgał jej kilka centymetrów przed kolano, ale o dziwi
nie przeszkadzało jej to, podobnie jak dość głęboki dekolt w kształcie łódki.
Czuła się po prostu atrakcyjna, co nie zdarzało się często. Było to jednak
bardzo miłe uczucie i nie chodziło tylko o wygląd. Spędzając czas z Dafne na
wybieraniu sukienki, czuła się taka normalna. Jak przeciętna dziewczyna w jej
wieku przygotowywała się na spotkanie z chłopakiem. Nigdy nawet nie marzyła, że
doczeka takiej chwili. Uwielbiała momenty, gdy choć na chwilę zapominała o tym,
co ją spotkało i stawała się zwykłą szesnastolatką z przyziemnymi problemami.
- Wszystko w porządku?
Nagle Hermiona niemal podskoczyła,
słysząc głos Dafne zza drzwi. Zamyślała się i chyba siedziała w łazience dłużej,
niż powinna.
- Już wychodzę!
Hermiona po raz ostatni spojrzała w
lustro, po czym wróciła do pokoju.
- Myślę, że ta będzie dobra.
Stwierdziła nieco nieśmiało, czekając
na reakcję Dafne.
- Żartujesz, jest świetna! Draco
padnie, jak cię zobaczy.
Hermiona uśmiechnęła się już pewniej,
widząc entuzjazm Dafne. Była jej naprawdę wdzięczna. Zawsze brakowało jej wiary
w siebie. Potrzebowała kogoś, kto potrafiłby ją szczerze i bezinteresownie
wesprzeć. Dziś nie mógł być to Draco. Nie mniej jednak dzięki temu Hermiona
jeszcze bardziej utwierdziła się w przekonaniu, że nie wiadomo, kiedy Dafne
stała się dla niej bliską osobą.
- To ja się przebiorę i zaraz do
ciebie wracam.
- Jasne.
W czasie gdy Hermiona zmieniała
ubrania, Dafne przestawiła fotel na wcześniejsze miejsce i ponownie się na nim
rozsiadła.
- Może się czegoś napijesz albo zjesz?
Niedługo kolacja, ale Błyskotka może nam coś przynieść tutaj.
Zaproponowała Hermiona, gdy wróciła do
pokoju. Na kolację iść nie mogła, obiecała to Draconowi. Został jej tylko
posiłek tutaj, który jednak miło by było zjeść z kimś.
- W sumie czemu nie.
Odpowiedziała po chwili zastanowienia
Dafne, a zaraz potem w pokoju zjawiła się wezwana skrzatka. Hermiona poprosiła
ją o kolację dla dwóch osób, co ta przyjęła z ogromnym entuzjazmem. Uwielbiała
swoją panią i cieszyła się z każdej rzeczy, którą mogła dla niej zrobić.
- Sympatyczna.
Stwierdziła Dafne po zniknięciu
skrzatki. Zdziwiły ją nieco jej serdeczne relacje z Hermioną, Nigdy nie
spotkała się z czymś takim. W Hogwarcie nie widywało się skrzatów. U niej w
domu wydawano im jedynie polecenia i kazano nie wchodzić w drogę. Hermiona za
to zwracała się do swojej skrzatki uprzejmie jak do równej sobie. Do tego Błyskotka
nosiła uroczą sukieneczkę niczym dla małej dziewczynki, a nie obtargane szmaty
jak zwykle skrzaty.
- To prawda. Coraz lepiej idzie mi
oduczanie jej tych wszystkich potwornych nawyków skrzatów.
- To fajnie.
Zmieszana Dafne nie wiedziała, co
odpowiedzieć. Jej nigdy nawet przez myśl nie przeszło, aby zainteresować się
losem skrzatów, czy innych stworzeń. Hermiona za to aktywnie starała się im pomóc.
To było naprawdę godne podziwu. Na szczęście dla Dafne dalszą rozmowę
uniemożliwiło im przybycie Błyskotki z ich kolacją. Obie dziewczyny serdecznie
jej podziękowały, po czym zabrały się za jedzenie.
- Musimy jeszcze znaleźć ci jakieś
buty. O a jak chcesz, to mogę wpaść jutro i cię uczesać.
Dafne ponownie skierowała rozmowę na
temat jutrzejszej randki Hermiony, w międzyczasie sięgając po jedną z kanapek.
- Nie chcę ci robić kłopotu.
- No co ty i tak nie mam nic lepszego
do roboty.
- Nie masz żadnych planów?
Zapytała delikatnie Hermiona.
Absolutnie nie chciała wyjść na wścibską, ale ciekawiło ją, czy Teodor
zdecydował się na kolejny krok. Już dawno podejrzewała, że pomiędzy tą dwójką
jest coś na rzeczy. Jeśli chodziło o Dafne, zorientowała się o wiele wcześniej.
Teodor jednak tak jak ona należał do osób skrytych. Nie tak łatwo było
cokolwiek wywnioskować z jego zachowania. Jednak nawet on z czasem zaczął się
zdradzać. Nie każdy mógł to dostrzec, ale Hermiona znała takie zachowanie z
autopsji. Ukradkowe spojrzenia, gdy nikt nie patrzy, ciągłe rozmowy i jeszcze
te korepetycje. Mogli się tylko przyjaźnić, ale z drugiej strony to robili już
od lat. Dla Hermiony teoretycznie wszystko układało się w jedną całość, lecz
praktycznie nie miała żadnej pewności, a broń Merlinie nie chciała się wtrącać
w nieswoje sprawy, czy tym bardziej urazić Dafne.
- Poza wypadem z Tracey do Hogsmeade i
winem wieczorem nie, więc chętnie ci pomogę.
Zadeklarowała panna Greengrass, która
istotnie dysponowała jutro sporą ilością wolnego czasu. Walentynki nie były jej
świętem, zresztą jak co roku. Oczywiście zdarzali się panowie, którzy chcieli
spędzić z nią ten dzień i nie tylko. Niestety brakowało chęci z jej strony. Był
tylko jeden chłopak, któremu chciałaby dać szanse.
- Pomyślałam tylko, że ty i Teodor…
- Nie, no co ty. My się tylko
przyjaźnimy.
Zaprzeczyła natychmiast Dafne,
sięgając po herbatę, byle tylko ukryć rumieniec na swej twarzy. Hermiona ją
rozgryzła zresztą jak zwykle. Oczywiście, że jutrzejszy dzień chciałaby spędzić
z Teodorem. Niestety nic na to nie wskazywało. Spotykali się co prawda trzy
razy w tygodniu, ale zawsze były to korepetycje. Rozmawiali na przeróżne tematy
i dobrze się czuli w swoim towarzystwie, ale to tyle. Przyjaciele, nic więcej.
Teodor nigdy nie dał jej do zrozumienia, że jest nią zainteresowany w
jakikolwiek inny sposób.
- To samo mówiłam kiedyś o Malfoyu,
ale ja nic nie twierdzę.
- On jest strasznie skryty i nie
potrafię go rozgryźć.
Dafne postanowiła jednak zwierzyć się
Hermionie. Tracey i Pansy nadal nie wiedziały o jej spotkaniach z Teodorem,
więc tylko z nią mogła o tym porozmawiać. Poza tym panna Riddle to chyba
najbardziej racjonalna osoba, jaką poznała. Być może mogła jej coś poradzić.
- Znam to. Niektórzy na takie rzeczy
po prostu potrzebują więcej czasu.
Akurat tego Hermiona była pewna, w
końcu sama przez to przechodziła. Okazywanie uczuć to nie taka prosta sprawa,
jak niektórzy myślą. Część osób potrzebuje na to więcej czasu. Ma to swoje
plusy. Jeśli ludzie dłużej czekają, są pewniejsi swych decyzji. Może i Hermiona
nie znała Teodora za dobrze, ale sprawiał on wrażenie właśnie takiej osoby. Być
może potrzebował jedynie czasu, który Dafne powinna mu dać.
- O tym mam nadzieję się przekonać.
Po słowach blondynki dziewczyny
wymieniły porozumiewawcze uśmiechy. Jak widać Hermiona słusznie kibicowała tej
dwójce.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Zegary wybiły północ, gdy Draco
skończył swą pracę. Zmęczony, choć zadowolony podziwiał swe dzieło. Miał
ogromną nadzieję, że Riddle również się tu spodoba. Długo główkował, co mógłby
przygotować. Jeśli chodziło o randki i walentynki, nie miał zbyt dużego
doświadczenia. Nielicznie dziewczyny, z którymi się spotykał zabierał do
Hogsmeade, ewentualnie na jakiś spacer. Jedna, z którą był właśnie czternastego
lutego, otrzymała od niego bukiet róż i czekoladki, które wywołały u niej
ogromną euforię. Hermiona jednak nie należała do takich dziewczyn. Zresztą jej
nie chciał po prostu zbyć, aby później nie suszyła mu głowy. Riddle w
przeciwieństwie do swoich poprzednich dwóch dziewczyn traktował bardzo
poważnie. Zasługiwała, aby ten dzień był naprawdę wyjątkowy. Z tego, co
wiedział, nigdy nie obchodziła walentynek, bo i z kim. Nawet oni nie byli na
typowej randce. Zwykle po prostu gdzieś razem wychodzili i spędzali czas jak
przyjaciele. Rozumiał, dlaczego tak jest i akceptował to, ale chciał, aby ten
jeden dzień był inny, a odpowiednie otoczenie miało mu w tym pomóc. Draco po
raz ostatni spojrzał na przygotowane przez siebie miejsce, po czym opuścił je i
dokładnie zabezpieczył. Nie zniósłby, gdyby ktoś zniszczył jego pracę.
Zadowolony z siebie ruszył w drogę powrotną, nie zdając sobie sprawy, że ktoś
przez cały czas go obserwował. Ukryty pod zaklęciem kameleona Teodor odczekał,
aż przyjaciel zniknie mu z oczu i dopiero wtedy zdjął z siebie czar. Już
myślał, że ten nigdy nie skończy. Blaise dawno załatwił wszystko i wrócił do
zamku, nie to, co Draco. Wyszli razem, ale umówili się, że każdy pójdzie
załatwić swoje sprawy i wrócą osobno. Teodor jednak miał nieco inne plany.
Swoje sprawy załatwił już dawno, ale zależało mu, aby wrócić do zamku na samym
końcu. To jedyny sposób, aby uniknąć niewygodnych pytań, których i tak nie
szczędził mu Zabini.
-
Ale gdzie ty tak właściwie idziesz?
-
Ukrywasz coś przed nami?
-
Przecież nam możesz powiedzieć wszystko.
-
Zacznij w końcu gadać, Nott!
I tak bez końca. Blaise to największa
plotkara, jaką znał, więc jeśli jego plan miał wypalić, Zabini nie mógł o
niczym wiedzieć. Draco niby taki nie był, ale jego komentarzom i docinkom nie
byłoby końca. Reasumując, jego kumple po prostu nie mogli o niczym wiedzieć.
Potrzebował jednak pomocy i już nawet wiedział, do kogo powinien się o nią
zwrócić. Teodor podniósł z ziemi wiklinowy kosz, który był powodem całego
zamieszania i ruszył w drogę powrotną do zamku. Mimo później godziny nie
skierował się do swojego dormitorium. Gdy stanął przed odpowiednimi drzwiami,
zapukał w nie dość mocno, obawiając się, że lokatorka może już spać. Na
szczęście dla niego po chwili usłyszał stłumiony odgłos kroków.
- Wiedz, Malfoy, że jeśli nie masz
dobrej wymówki to…
Zaspana Hermiona otworzyła drzwi,
przecierając oczy. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to nie Draco wpadł
na pomysł nachodzenia jej o tej porze.
- Coś się stało?
Hermiona nie ukrywała swojego
zdziwienia. Teodor nie przychodziłby do niej bez powodu, a tym bardziej o tej
porze. Miała tylko nadzieję, że nie stało się nic złego.
- Nie, ale potrzebują twojej pomocy.
Mogę wejść?
- Proszę.
Powiedziała Hermiona, robiąc chłopakowi
przejście. Była bardzo ciekawa, w czym akurat ona mogła mu pomóc.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
W domu państwa Riddle trwała właśnie
kolacja. Małżeństwo spożywało ją w ciszy. Tomowi od razu dało to do myślenia. Julianne
podczas posiłków zwykle buzia się nie zamykała. Dużo czasu spędzał w swym
gabinecie, jego żona wykorzystywała każdą okazję, aby spędzić z nim nieco
czasu. Teraz jednak milczała niczym zaklęta. Coś mu tu nie pasowało.
- Czy coś się stało?
Zapytał w końcu Tom, bacznie
przyglądając się żonie. Nie potrafił już dłużej znieść tego milczenia i chciał
poznać jego powód.
- Nic takiego. Mam ci coś do
powiedzenia, ale to po kolacji.
Odpowiedziała spokojnie Julianne,
uśmiechając się nawet do męża. Uznała, że i tak za długo zwlekała z tą rozmową.
Hermiona to również córka Toma i powinien uczestniczyć w jej życiu.
- Chodźmy napić się herbaty do salonu.
Julianne otarła usta serwetką, po czym
podniosła się z krzesła. Odczekała, aż Tom uczyni to samo, po czym oboje udali
się do najbliższego saloniku. Pani Riddle poprosiła skrzata o herbatę, a sami z
mężem usiedli na kanapie.
- O co więc chodzi?
Zapytał Tom, gdy tylko zamówione
napoje pojawiły się przed nimi. Nie lubił żyć w nieświadomości, więc od razu
przeszedł do sedna.
- Chciałam porozmawiać o naszej córce.
- Coś się stało, kolejny atak?
Zaniepokoił się Tom, obawiając się
najgorszego. Podświadomie tylko czekał, kiedy Albus posunie się dalej i
naprawdę skrzywdzi Hermionę. Nadal uważał, że powinna wrócić do domu. Tylko tu
byłby w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo.
- Nie, tym razem to nic złego, wręcz
przeciwnie.
Tom nieco się uspokoił, ale nie do
końca. Julianne wydawała się dziwnie zadowolona, więc coś stać się musiało.
- Do rzeczy.
Julianne wzięła głęboki wdech,
dobierając odpowiednie słowa. Pragnęła w jak najlepsze sposób przedstawić
mężowi dobrą nowinę, aby i dla niego stała się ona taką.
- W ostatnim liście Hermiona napisała
mi, że zaczęła się z kimś spotykać, ale tak na poważnie. Jest bardzo
szczęśliwa, co zresztą mnie nie dziwi. Draco to taki grzeczny i odpowiedzialny
chłopak.
Stało się, powiedziała to. Osobiście
była prze szczęśliwa, gdy dowiedziała się, że młodzi zostali parą. Która matka
nie marzyła o szczęściu dla swojego dziecka. Hermiona potrzebowała kogoś, kto w
szkole byłby dla niej oparciem. Nigdy na nic się nie skarżyła, ale Julianne
wiedziała, że może być jej ciężko w zupełnie nowym środowisku. Sama niegdyś przez
to przechodziła. Gdyby nie Tom ciężko by jej było się odnaleźć w Londynie.
Hermiona również powinna mieć kogoś takiego. Nie martwiła się o to, kogo jej
córka wybrała. Podczas tych kilku spotkać Draco wywarł na niej bardzo dobre
wrażenie. Zawsze był kulturalny i ułożony, a co najważniejsze przy nim Hermiona
promieniała. Julianne nie potrzebowała więcej argumentów.
- Ona ci to napisała?
- Oczywiście, że tak, przecież mówię.
Coś nie tak?
Zaniepokoiła się Julianne, gdy jej mąż
wstał nagle z kanapy i zaczął nerwowo krążyć po salonie. Spodziewała się
różnych reakcji, ale nie czegoś takiego.
- Cholerny Severus wszystko spieprzył.
Gorączkował się Tom, nie mogąc
uwierzyć w to, co właśnie słyszy. Kazał Snape’owi skutecznie zniechęcić tego
gnojka do spoufalania się z jego córką. Tak niewiele od niego wymagał. Co jest
trudnego w zastraszeniu niespełna siedemnastolatka? Już po napadzie na Hermionę
wiedział, że coś jest nie tak. Sądził jednak, iż Snape dopiero wcieli w życie
jego plan, a teraz co słyszy, jego córka oficjalnie poinformowała matkę o swoim
chłoptasiu.
- O czym ty mówisz?
Teraz i Julianne zaczęła się
denerwować. Zachowanie Toma, a tym bardziej jego słowa bardzo jej się nie
spodobały. Co Severus miał wspólnego ze związkiem ich córki? Bała się tego,
jaka może być prawda.
- Już ja się rozmówię z Lucjuszem.
Muszę natychmiast…
- Odpowiesz mi w końcu na pytanie?!
Krzyknęła Julianne, tracąc cierpliwość.
Również wstała z kanapy, zastępując mężowi drogę. Oczekiwała wyjaśnień i to
natychmiast.
- Nie wtrącaj się w to.
- Nie będziesz rozmawiał z żadnym
Lucjuszem. Masz mi natychmiast powiedzieć, co ma Severus do naszej córki i
Dracona.
Małżeństwo mierzyło się groźnym
wzrokiem. Tom żałował, że dał się ponieść i zdradził się przed żoną. Ona tego
nie zrozumie. Musiał chronić Hermionę. Zawód miłosny to jedna z najgorszych
rzeczy, jaka może spotkać człowieka. Ludzie po nim już nigdy nie są tacy sami.
- Jeśli ty mi nie powiesz, sama się
tego dowiem, ale uwierz mi, że tego nie chcesz.
Zagroziła mężowi Julianne, celując w
niego oskarżycielsko palcem. Nie widziała innej możliwości. W tych
okolicznościach nie zamierzała odpuścić. Bała się, że Tom nieświadomie
skrzywdzi ich córkę.
- Kazałem Severusowi zagrozić temu
gówniarzowi, żeby zostawił naszą córkę w spokoju. Ona jest na to za młoda, a
ten chłopak nieodpowiedni dla niej. Skrzywdzi ją i zostawi, a wtedy…
- Dość!
Krzyknęła Julianne, przerażona słowami
męża. Co on najlepszego narobił? Jego paniczny lęk o córkę przysłaniał mu
wszystko inne. Wmawiał sobie, że jej pomaga, podczas gdy w rzeczywistości mógł
jej zrujnować życie.
- Czy ty siebie w ogóle słyszysz? Jak
mogłeś wpaść na tak irracjonalny pomysł i jeszcze wciągać w to Severusa?
- Ty nic nie rozumiesz. Ten chłopak…
- Daje naszej córce szczęście!
Hermiona przy nim promienieje, chcesz ją tego pozbawić?!
- Nie chcę, żeby później przez niego
cier…
- Na wielkiego Merlina, Tom! Ty nie
jesteś wszechmocny! Nie masz prawa wtrącać się w życie Hermiony, a już na pewno
nie w taki sposób! Jeśli przez ciebie będzie nieszczęśliwa, nigdy ci tego nie
wybaczy i ja również! Zastanów się nad tym, co ty wyprawiasz?! Gwarantuję ci,
że jeśli się dowiem, że znowu mieszasz się w ich sprawy, nie daruję ci tego.
Kocham Hermionę ponad życie i wiem, że ty też, więc przestań robić wszystko,
aby ją do siebie zniechęcić. To mądra i rozważna dziewczyna. Musisz jej zaufać,
a przede wszystkim poważnie zastanowić się nad sobą.
Julianne zakończyła swój wywód, po
czym nawet nie czekając na reakcje Toma, opuściła salon, z hukiem zamykając za
sobą drzwi. Nie zamierzała rozmawiać z mężem, póki ten nie przemyśli swojego
zachowania i nie zrozumie, że popełnił duży błąd. Jak on w ogóle mógł wpaść na pomysł
zastraszania tego chłopaka. Jego pobudki były niedorzeczne. Przez swoją
paranoję mógł zniszczyć coś pięknego w życiu ich córki. Nie zamierzała do tego
dopuścić. Tom musiał zrozumieć, że popełnił ogromny błąd, a jego zachowanie
jest niedorzeczne. Nie przeżyje za Hermionę życia i nie zaplanuje go jej. Ich
córka będzie popełniać błędy i się mylić, ale to naturalna kolei rzeczy. Tylko
tak będzie mogła się czegoś nauczyć i wyciągnąć wnioski na przyszłość. To samo
musiał zrobić Tom. Julianne zamierzała mu w tym pomóc milczeniem i zmianą
sypialni.
Witam.
W końcu udało mi się skończyć
rozdział. Przepraszam Was, że nie ukazał się on tak, jak zapowiadałam pod
koniec października, ale mój komputer postanowił zrobić mi na złość i od tak
pochłonąć moją pracę. Tak czy inaczej, mam nadzieję, że rozdział Wam się
spodoba. Poza końcówką jest on raczej lekki i przyjemny. W sumie to jedna z
poważniejszych kłótni państwa Riddle. Zobaczymy, jak uda się im z tego wybrnąć.
Co do następnego rozdziału ukaże się ona w grudniu, myślę, że na początku. Wszystko zależy od tego, jak bardzo będą mi chcieli uprzykrzyć życie na uczelni.
Co do następnego rozdziału ukaże się ona w grudniu, myślę, że na początku. Wszystko zależy od tego, jak bardzo będą mi chcieli uprzykrzyć życie na uczelni.
Laf
Świetny rozdział. Jak zawsze z resztą
OdpowiedzUsuńZ każdą kolejną notką piszesz coraz lepiej.Rozdział jak zwykle świetny i bardzo wciągający. Przyjemnie się czyta twoje opowiadanie, wciąga lepiej od niejednej książki. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę powodzenia na studiach ��
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki uroczy :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Swietny rozdzial. Szkoda ze nie bylo tej randki.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, a Tobie zycze weny :-)
Uwielbiam ten rozdział <3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam
Maggie Z.
Cudny! <33333
OdpowiedzUsuńrozdział super, a opieprz od pani Riddle epicki ( czyżby tomuś dostał karną odsiadkę na kanapie?) . ciekawe czy Voldziu w końcu odrobinę odpuści bo na razie kreuje się na stereotypowego tatusia rodem z kiepskich kawałów w stylu: Mam idealną córkę, ale mam też spluwę, łopatę, duży ogród i alibi. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądać ich walentynkowa randka <3
OdpowiedzUsuńRozdział lekki i przyjemny. Dobrze, że rozdział nie jest ciężki bo wprowadza swego rodzaju lekkość do opowiadania. Przynajmniej ja to tak odczuwam. Ciekawe jaką niespodziankę chce przygotować Teodor dla panny Greengras, bo co do tego że to z tego powodu przyszedł do Hermiony jestem praktycznie pewna. Patrząc na sytuacje Toma i przypominając sobie groźbę Julianne, Tom napewno przemyśli sprawę. Teraz tylko czekać na kolejny rozdział. Nie mogę się doczekać, pozdrawiam i życzę powodzenia na uczelni <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Bardzo podoba mi się to jak Hermiona i Draco coraz bardziej się do siebie zbliżają i nie mogę się również doczekać rozwinięcia wątku Dafne i Teodora ;) Powodzenia na uczelni i duuuużo weny :D
OdpowiedzUsuńJakiś taki krótszy ten rozdział, albo mi się tylko wydaje...
OdpowiedzUsuńRozpieściłaś nas poprzednimi, bardzo długimi i może stąd to wrażenie.
No, ale nie ważne. Grunt, że jest.
Szkoda tylko, że tej randki w nim nie opisałaś, chociaż chyba bardziej interesuje mnie Teodor i jego prośba o pomoc. Normalnie chyba ten fragment zaintrygował mnie najbardziej.
Brakowało mi kochanego Snape'a, wrednej Marst i w ogóle jakiejś większej interakcji pomiędzy Draco i Hermioną. Jak dla mnie taki trochę przejściowy rozdział, ale i takie muszą być, więc jestem zadowolona :)
Naturalnie czekam na więcej.
Iwi:)
Ekstra ! Piszesz wspaniale .A Julianna , taka stanowcza ... Super ! Czekam na kolejny rozdział . Życzę weny 😊😘
OdpowiedzUsuńŚmierciożerczyni :*
świetne! dopiero za miesiąc? no niee:( to za długo! czemu nam to robisz?
OdpowiedzUsuńMJ
Rozdział bardzo fajny, przeczytałam kilka razy... :)) bardzo się cieszę, że w ogóle go wstawiłaś i mam nadzieję, że Twój komputer nie bedzie miał już więcej humorków, bo przetrwanie takiego kawałka czasu było ciężkie... ;) Życzę Ci jak najwięcej weny :)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Boję się że nie przeżyje do grudnia :(
OdpowiedzUsuń《~♡~》
Jak zwykle świetnie :) Bardzo się cieszę, że w relacji Draco- Hermiona dzieje się coś poważniejszego, no i że wątek Dafne- Teo doczekał się rozwinięcia (nie to, że czekali za długo. Tak jest idealnie ;)). Również ciekawi mnie, jak potoczą się sprawy państwa Riddle. Czekam też na rozwinięcie wątku Hermiona- Weasleyowie- Potter, mam nadzieję, że niedługo zobaczymy, co dalej. Rozdział był naprawdę przyjemny, lekki, ale nie przeczytałam go za szybko, więc długość też idealnie dobrana. Jak jest? Jest świetnie! <3
OdpowiedzUsuńOby komputer zrezygnował z roli księżniczki na tronie ;)
Pozdrawiam ciepło, jak zwykle
Garielka :*
Draco i Hermiona na randce! Nie mogę się doczekać. To samo z Teodorem i Dafne. Jestem pewna, że Teo razem z Hermioną wymyślą coś cudownego. A Tom ma przerąbane u Julianne. I dobrze. Niech wie, że nie można się mieszać w sprawy miłosne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
dramione-ja-to-ja.blogspot.com
hejo hejooo :D
OdpowiedzUsuńJestem załamana. Szczerze. Nie wiem jak się pozbieram. Jak ja przeżyję do grudnia, gdy, jak widzę, zapowiada się naprawdę niesamowity rozdział? Mam nadzieję, że dam radę.
Rozdział wspaniały. Po tytule myślałam, że będzie chodziło o włamanie się do gabinetu Dumbledore'a ale mega mnie zaskoczyłaś! Jestem zachwycona i czekam na więcej :D
Cudo. Po prostu CUDO 😍😍
OdpowiedzUsuńZdopingowana fejsbukowym oznajmieniem o nowym rozdziale, postanowiłam (z lekkim poślizgiem) napisać komentarz. To jest jedna z lepszych historii Dramione, jakie czytałam - myślę, że przez oderwanie od tradycyjnych schematów i nieszablonowe zwroty akcji. Z drugiej strony, cieszę się że w tym rozdziale nic niepokojącego się nie zdarzyło - bohaterom przyda się odpoczynek. Trzymam więc kciuki za rozsądność Walentynek, za mobilizację Teo i za Julianne, bo może wreszcie przemówi Tomowi do rozumu... A najbardziej to chyba za Hermionę, mam nadzieję że jak najszybciej zrozumie tę niesamowitą i bezwarunkową akceptację Draco. Życzę im, no, spokojnych dni :) - i ułożenia wszystkich spraw. (Wiem, Dumbledore się czai).
OdpowiedzUsuńZ serdecznymi pozdrowieniami i życzeniami Weny
Merill
Kocham <3!!! Fajny rozdział, przeczytałam jednym tchem <3!. Może opublikujesz rozdział 5 grudnia? To moje urodziny, a Ty możesz sprawić mi najfajniejszy prezent :)! Uwielbiam Twoją historię, mogłabym czytać ją po nocach (na marginesie mówiąc zarwałam nockę, żeby przeczytać wszystkie zaległe rozdziały, których nie widziałam).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny,
Zuza
Uh wyobrażam sobie jak się czułaś po tym jak ci komputer wciągnął pracę. Mi właśnie telefon wciągnął tylko komentarz a jestem zła. Ale jak Ty możesz napisać ponownie rozdział to ja tym bardziej komentarz. Świetny blog, świetna historia, świetny rozdział. Na Twoje rozdziały warto czekać! Takie lekkie rozdziały tez są potrzebne :) A ostatni fragment najlepszy. Brawo Julianne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i powodzenia na uczelni :)
Ew.
Nadrobiłam i przybyłam.
OdpowiedzUsuńJestem poważnie rozczarowana. Zawiodłaś mnie.
Dlaczego, kłótnia państwa Riddle, nie trwała dłużej?! Czytanie ich było samą przyjemnością.
A tak z ciekawości chętnie przeczytałabym awanturkę Lucjuszka i Voldka.
Kibicuje całym sercem Theodorze i Dafne. (chodź skrycie chciałabym zobaczyć bardziej rozwinięty wątek Theodor&Hermiona (przyjacielski oczywiście!) bo ciągle Draco, Draco, Draco(chodź go uwielbiam) )
Nie sądziłam, że to powiem, ale więcej POTTERA! W tym opowiadaniu za nim tęsknię.
Wizja walentynek, w sumie u nas będą u za trzy miesiące... Niech Draco nie przesadza ze słodyczą, błagam blondynku.
Brakuje mi intryg Tarcy(chyba tak to się piszę).
Tak, tak, tak przyszła po narzekać, bo chce, co powinnaś zmienić. Okropna ze mnie baba!
Mam nadzieje, że cię nie uraziłam.
Czekam na coś co zakończy tą sielankę.
Weny, czasu i powodzenia.
Pozdrawiam
Re(Beca)
PS. A jakby ci się nudziło to możesz zerknąć, co?
http://czasy-przegranych.blogspot.com/
No i niech Julian wybije to Tomowi z głowy, bo nie tylko Hermiona, Julian ale i ja mu tego nie wybaczę! Czekam na te Walentynki, ponieważ bardzo mnie zaintrygowały ^^
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, pozdrawiam serdecznie
~Madzik
Cudowny ❤ Czekam z niecierpliwością na Walentynki ❤❤ Życzę dużo weny i powodzenia na studiach :) Z.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Nie mogę się doczekać następnego a szczególnie walentynek <3
OdpowiedzUsuńWeny życzę :)
Uwielbiam to opowiadanie i oczywiście Autorkę (chociaż nie znam osobiście) :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) Życzę dużo weny i powodzenia na studiach <3
OdpowiedzUsuń~N.J
Super rozdział,dziękuję Ci,że zawsze poprawiasz mi humor!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadania :)))
Rozdział jak zawsze super aż się nie mogę doczekać po co Teo poszedł do Mionki, a ten kosz mam nadzieje że dla Dafne. ;)
OdpowiedzUsuńNie ma słów które to opiszą :')
OdpowiedzUsuńCodziennie przeszukuje twojego facebooka i wchodze tutaj. Nie chce byc jedną z tych co tylko sie pytają,, kiedy nowy rozdzial ? " bo wiem ze ty tez pewnie nie wiesz, ale ten uczuc kiedy sprawdzam twoją aktywnosc i : ,, nie ma :( ×.× ". Jak to mozeliwe ze mozna sie od tego opowiadania tak nieswiadomie uzaleznic ? W sumie to jak mam tak zawsze, ze wszystkim xd Czytam tą historie od początku i nadal uwazan ze tu jest po prostu wszystko idealne. Nigdy się tu do niczego nie doczepie :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńJestem jedną z tych licznych osób, które są cichymi wielbicielami pióra autora i zazwyczaj nie komentują, jednak czuję potrzebę podzielenia się swoimi odczuciami co do Twojego opowiadania.
OdpowiedzUsuńNie będę ukrywać, że Dramione traktuję z dystansem, bo żadna fanka ze mnie, jednak dysponując wolnym czasem postanowiłam zagłębić się w te "rejony", bo lektura, zwłaszcza dobra, zawsze jest ok. Jestem wielką fanką HP, więc dla mnie odbieganie od kanonu czasem bywa zbyt ryzykowne, a co dopiero pisanie o czymś, co może wydawać się wręcz absurdalne, bo jak to Dumbledore zły, a Voldemort kochany tatuś i mąż.
Będąc szczerą, to na początku niezbyt podobało mi się to, co działo się w opowiadanii, bo, hmm, dość mroczne sceny były tak lekko opisane (ech, ta moja słabość do "mocnych" opowiadań), jednak fabuła zaintrygowała mnie na tyle, bym tutaj została. Nie żałuję, a wręcz z każdym kolejnym opowiadaniem stawałam się coraz większą fanką. Czuć to jak bardzo ewoluował Twój styl na przestrzeni tych 2 lat, poza tym teraz historia wydaje się bardziej dojrzalsza (?) pod samym względem stylu.
Wiesz co? Jesteś chyba pierwszą autorką, która tak zgrabnie połączyła Hermionę o Draco w parę. Ich los potoczył się z taką płynnością i wręcz naturalnością, że kupuję to w 100%. Fakt, są według mnie pewne wątki, które mocno mi nie pasują, ale kij z tym, to Twój pomysł, ja i tak delektuję się Twoim pisaniem.
Może i moja wypowiedź jest nieco niezgrabna, ale wyrzuciłam chyba wszystko to, co zamierzałam. Jest mi trochę przykro, że już nie mam co czytać, więc uzbrajam się w cierpliwość i czekam na kolejny rodział. Pozdrawiam!
Wow dziewczyno nie imiem znaleźć słów na twoje opowiadanie jest przecudne. Czekam na następny. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńWięcej Teodora����
OdpowiedzUsuńUUh! Dawno mnie tu nie było!
OdpowiedzUsuńW zasadzie, w tym rozdziale dzieje się stosunkowo niewiele... nie mówię, że mi się nie podobał, był lekki i miło się go czytało.
Ale muszę powiedzieć, że masz dość specyficzny styl i nie zawsze wiem, czy zdanie powinno tak wyglądać. Widać, że z każdym rozdziałem się wyrabiasz, każdy rozdział jest odrobinę lepszy od poprzedniego, ale nadal popełniasz błędy typowe dla nowicjusza. A poza tym, potrzebujesz też kogoś, kto będzie ci poprawiał literówki, bo to też jest trochę uciążliwe i dłużej się czyta. Mimo to, rozdział był wspaniały i czekam na następny, chociaż widać, jak bardzo pocisnęli ci na uczelni ;)
~Luthiene
No no ciekawie te walentynki się zapowiadają 😁 co ten Draco tam przygotował ? Dzieje się 😊 rozdział bardzo przyjemny 👌
OdpowiedzUsuńGdzie nowe rozdziały?
OdpowiedzUsuń