Zegary wskazywały godzinę siódmą
trzydzieści. Większość uczniów Hogwartu nadal pozostawała w swych łóżkach,
smacznie śpiąc, choć głównie byli to chłopcy. Rozentuzjazmowane dziewczyny nie
potrafiły usiedzieć w miejscu. Dziś nastał długo wyczekiwany przez nie dzień,
czyli czternasty lutego. Każda z nich pokładała w nim mniejsze lub większe
nadzieje. Wiązały się z nim jednak również przygotowania. Z takiego samego
założenia wychodziła Pansy. Ignorując wczesną godzinę i fakt, że jej
przyjaciółki nadal śpią, zaczęła się krzątać po pokoju.
— Co jest do cholery?
Mruknęła sennie Tracey, naciągając
kołdrę na głowę. Coś nieznośnie hałasowało i nie dawało jej spać. Nawet nie
patrząc na zegarek, wiedziała, że jest zdecydowanie za wcześnie, aby wstać.
Pansy niestety byłą zupełnie innego zdania.
— Nareszcie się obudziłaś. Musisz mi
pomóc. Już wszystko wiem. Chcę mieć takie loki, tylko nie za mocne. Robiłaś mi
je już kiedyś.
Pansy trajkotała jak najęta, podczas
gdy Tracey schowała głowę pod poduszkę, zasłaniając nią uszy. Dla niej było
zdecydowanie za wcześnie.
— No wstawaj wreszcie.
Zirytowała się w końcu Pansy. Jednym
ruchem ściągnęła z przyjaciółki kołdrę, na co ta natychmiast się podniosła.
— Pansy, zlituj się.
— Nie, wstawać w tej chwili.
Zdeterminowana Pansy podeszła do łóżka
Dafne i jej również zabrała kołdrę. U niej jednak nie doczekała się tak
gwałtownej reakcji.
— Zimno.
Mruknęła sennie Dafne, zwijając się w
kłębek. Zaczęła po omacku szukać kołdry, lecz gdy jej nie znalazła, uchyliła
jedno oko.
— Co się dzieje?
— Wstawaj, jest wpół do ósmej. Musicie
mi się pomóc przygotować.
Ku zdziwieniu obu dziewcząt, Dafne
natychmiast podniosła się ze swojego łóżka, kierując się do łazienki.
— Ogarnę się szybko i możemy zaczynać.
Powiedziała tylko, zamykając za sobą
drzwi. Widziała zdziwione miny dziewczyn, ale one nie wiedziały
najważniejszego. Mogła im poświęcić jedynie pół godziny, ponieważ obiecała, że
po ósmej zjawi się u Hermiony. Nie chciała jednak zaniedbywać przyjaciółek,
dlatego postanowiła się pospieszyć i również Pansy jakoś się przysłużyć. Dafne
po szybkim ogarnięciu się wróciła do pokoju w samej bieliźnie. Przy szafie
narzuciła na siebie wcześniej przygotowane ubrania, po czym
podeszła do Pansy.
— Siadaj i zamykaj oczy.
Dafne poprowadziła przyjaciółkę do
krzesełka i posadziła ją na nim. Takim sposobem dziewczęta zajęły się wielkimi
przygotowaniami. Przyjaciółkom udzielił się entuzjazm Pansy, która trajkotała
jak najęta. Sielankę przerwała Dafne, gdy o równe ósmej zaczęła się zbierać.
— Poradzicie sobie dalej? Ja muszę już
iść.
— Po co? Przecież śniadanie jest
dzisiaj o dziewiątej.
Zapytała podejrzliwie Pansy, której coś tu nie
pasowało. To niemożliwe, aby panna Greengrass z kimś się umówiła i nic im o tym
nie powiedziała.
— Obiecałam Hermionie, że ją uczeszę i
pomogę się przygotować.
— Znowu ona?
Pansy nie wyglądała za zachwyconą. Już
wczoraj Dafne poszła do Riddle na chwilę, a wróciła grubo po dwudziestej
pierwszej. Z Tracey nie robiły jej o to wyrzutów. Ustawiły, że nie będą się
wtrącać i niczego jej zabraniać. Wszystko jednak miało swoje granice. Jeszcze
trochę i Dafne będzie próbowała wkręcić tę przybłędę do ich towarzystwa.
— Pansy, proszę cię, nie zaczynaj. Jak
ja jej nie pomogę, to nikt tego nie zrobi. Poza tym beze mnie doskonale dacie
sobie radę.
Dafne starała się jakoś załagodzić
sytuację, choć zachowanie Pansy ją irytowało. Ile jeszcze razy będą to
przerabiać? Panna Parkinson nie potrafiła znieść myśli, że teraz w jej życiu
nie licząc się tylko ona i Tracey. Dafne nigdy nie robiła jej wyrzutów, gdy
znikała z Blaise’em, niemal zapominając o ich istnieniu. Szanowała jej wybory,
więc oczekiwała tego samego.
— Zauważ tylko, że to my jesteśmy
twoimi przyjaciółkami, a nie ta przybłęda.
— Hermiona nie jest żadną przybłędą i
również jest moją przyjaciółką, dlatego zamierzam jej pomóc, czy ci się to
podoba, czy nie.
— Hermiona to, Hermiona tamto.
Wszystko kręci się wokół niej.
— I kto to mówi. Blaise to, Blaise
tamto. Zachowujesz się jak dziecko, Pansy. Zamiast naskakiwać na mnie, zastanów
się nad sobą.
Po tych słowach Dafne zabrała płaszcz
oraz torebkę i opuściła pokój, zostawiając osłupiałą Pansy z Tracey. Panna
Parkinson nie wierzyła własnym uszom. Dafne nigdy się tak do niej nie odnosiła.
Nie należała do konfliktowych osób i zwykle, nawet jeśli coś jej nie
odpowiadało, zachowywała to dla siebie. Przebywając z Riddle, stawała się tak
samo bezczelna, jak ona.
— Czy ty to słyszałaś? Ta wariatka
kompletnie pomieszała jej w głowie.
Stwierdziła oburzona Pansy,
przyglądając się w lusterku przyjaciółce, która właśnie dokończyła układać jej
włosy.
— Chyba trochę za bardzo na nią
naskoczyłaś.
Odpowiedziała ku zdziwieniu Pansy Tracey.
To niemożliwe, aby nawet ona broniła tej przybłędy. Właśnie panna Davis powinna
jej nienawidzić najbardziej. Riddle odbiła jej Dracona.
— A co, może miałam jej zaproponować,
żeby przyprowadziła Riddle do nas i wtedy przygotowałybyśmy się w czwórkę.
— Posłuchaj, ja też jej nie lubię, ale
Dafne najwyraźniej tak.
— To trzeba coś zrobić, żeby
przestała. Ja nie rozumiem, jak…
— Nie rozumiesz, bo poza Blaise’em
świata nie widzisz. Dafne ostatnimi czasy odżyła. Podciągnęła się z każdego
przedmiotu, zaczęła się interesować zielarstwem i to Riddle jej w tym pomogła,
nie my. Tylko skąd ty masz to wiedzieć, skoro liczy się tylko Blaise. Ja
rozumiem, że jesteś zakochana, obie cieszymy się razem z tobą, ale nie
zapominaj, że my też nadal istniejemy.
Tracey zakończyła swą przemowę, kładąc
ręce na ramionach siedzącej przed nią przyjaciółki. Uznała, że musi jej to w
końcu powiedzieć. Pansy od momentu związania się z Zabinim żyła w swego rodzaju
bańce. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że mieścili się w niej tylko
ona i Blaise. W porównaniu do tego, co było kiedyś, spędzały ze sobą bardzo
mało czasu. Wieczory przy kremowym piwie, czy słodyczach stanowiły już
rzadkość. To oczywiste, że Pansy chciała jak najwięcej czasu spędzać ze swoim
chłopakiem, lecz problem w tym, że Blaise zawładnął jej światem. Nawet gdy z
nim nie była, liczył się tylko on. To nie było normalne i ktoś w końcu musiał
to powiedzieć. Razem z Dafne po prostu tęskniły. Odnośnie do panny Greengrass i
Riddle Tracey miała dość mieszane uczucia. To oczywiste, że nie lubiła
dziewczyny, która odebrała jej wymarzonego chłopaka. Dało jej jednak do
myślenia to, jak bardzo zmieniła się przy niej Dafne. Przyglądała im się na
lekcjach i niektórych przerwach, zastanawiając się, czy z Riddle stoi ta sama
dziewczyna, którą zna od lat. Z ich trójki to zawsze Dafne uchodziła za tą
najspokojniejszą i najmniej przebojową. Teraz jednaka tryskała energią, ciągle
się śmiała, otwarcie broniła swych racji, mówiła wprost, gdy coś jej nie
pasowało. Początkowo Tracey była zdziwiona tą przemianą, lecz szybko
zrozumiała, że to sprawka Riddle. Martwiło ją, że ma ona tak duży wpływ na jej
przyjaciółkę, lecz stopniowo zmieniła zdanie. Dafne sprawiała wrażenie nowo narodzonej.
Widziała, jaką satysfakcje dają jej coraz lepsze stopnie i rosnąca pewność
siebie. Mogła nie przepadać za Riddle, ale wszystko wskazywało na to, że Dafne
zawdzięczała jej bardzo dużo. Dzięki temu Tracey nawet na sprawę z Draconem
spojrzała inaczej. Z Pansy nieustanie pomstowały na Riddle za to, że ta odbiła
jej Malfoya. Prawda jednak była taka, iż nie mogła tego zrobić, ponieważ on
nigdy nie był jej. To przykre, ale prawdziwe. Tracey karmiła się złudzeniami.
Ciągle kombinowała, co zrobić, aby Draco w końcu zwrócił na nią uwagę. To
wszystko ją przerosło, gdy pojawiła się Riddle, przemądrzała, denerwująca
kujonka, która podbiła serce jej wybranka, wykluczając ją z gry o nie. Miała do
niej o to ogromny żal, który jednak z czasem się zmniejszył. Niechęć do
Hermiony pozostała, ale teraz potrafiła na nią spojrzeć także obiektywnie, co
powinna zrobić również Pansy. W innym wypadku mogą stracić Dafne, a do tego nie
zamierzała dopuścić.
— Ja…
Pansy nie wiedziała, co odpowiedzieć. Początkowo
nie przejęła się słowami wypowiedzianymi przez Dafne w złości. Teraz jednak gdy
również Tracey zwróciła jej na to uwagę, zaczęła się zastanawiać, czy nie mają
one racji. Wyczekany związek z Blaise’em pochłonął ją zupełnie. Zapomniała, że
są jeszcze inni ludzi, którzy również znacząc dla niej bardzo wiele.
— Ja… przepraszam, że was tak
zaniedbywałam.
Powiedziała Pansy, wstając z krzesła,
po czym przytuliła się do przyjaciółki. Nigdy nie chciała, aby Tracey i Dafne
poczuły się przez nią odtrącone. Co by się nie działo, były najlepszymi
przyjaciółkami i nie mogła o tym zapominać. To one trwały przy niej długo przed
tym, zanim Blaise w ogóle zwrócił na nią uwagę.
— Butelka dobrego wina załatwi sprawę.
Zażartowała Tracey, odwzajemniając
uścisk. Cieszyła się, że mają tę rozmowę już za sobą, a co więcej Pansy tak
dobrze na nią zareagowała. Za nic nie chciała, aby ich słowa odebrała jako
atak, a raczej prośbę. Ja widać się udało.
— Koniec tych czułości. Trzeba
dokończyć dzieła, na którego widok Blaise’owi opadnie szczęka.
Oznajmiła Tracey, zabierając z łóżka
przygotowaną sukienkę. Jej przyjaciółka musiała dziś wyglądać zjawiskowo.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Wychodząc z pokoju, Dafne z trudem się
powstrzymała, aby nie trzasnąć drzwiami. Pansy naprawdę wyprowadziła ją z
równowagi. Nakazała sobie jednak spokój. Ten spór zapewne i tak rozwiąże się
dopiero jutro, gdy obie ochłoną. Ostatnie czego chciała to kłótnia z
przyjaciółką, nie mniej jednak nie mogła sobie pozwolić wejść jej na głowę.
Liczyła, że Pansy przemyśli wszystko i nie będzie jej dalej męczyć. Tym jednak
będzie się przejmować jutro, teraz powinna iść do Hermiony. Z tą myślą Dafne
ruszyła korytarzem, jednak niemal natychmiast potknęła się o coś. Zdziwiona
spojrzała na podłogę i ujrzała wiklinowy kosz. Na jego pokrywie znajdował się
niewielki liścik zaadresowany do niej. Zaintrygowana Dafne kucnęła przy koszyku
i sięgnęła po bilecik w calu odczytania go.
Jeśli naprawdę czegoś
pragniemy
prędzej, czy później
zostanie nam to
ofiarowane
Wystarczy tylko marzyć.
I to wszystko, żadnego podpisu, nic.
Mimo tego Dafnie niezwykle spodobał się ten liścik. Był niczym… obietnica. Tylko
teraz pytanie przez kogo została ona złożona. Szukając odpowiedzi na to
pytanie, Dafne uchyliła wieko koszyka i wtedy oniemiała. Z wnętrza spoglądały
na nią dwa okrągłe ślepka, co najciekawsze jedno niebieskie, a drugie zielone.
Posiadaczem ich był mały, niezwykle puchaty kociak. Białe futerko niemal
emanowało blaskiem, a oczka pozostawały wpatrzone w oczarowaną Dafne. Dopiero
gdy zwierzak miauknął przeciągle, dziewczyna jakby oprzytomniała.
Najdelikatniej jak potrafiła, wyjęła białą kulkę z koszyka i przytuliła ją do
siebie. Maluch był taki miękki i puszysty. Zawsze marzyła o kocie. Rodzice
jednak uważali, że jest on jej zbędny i to tylko dodatkowy problem. Pogodziła
się z tym jako ośmiolatka i nie poruszała więcej tego tematu. Teraz gdy miała
niemal siedemnaście lat, w końcu spełniło się jej marzenie. Pytanie tylko komu
to zawdzięczała. W pierwszej chwili Dafne chciała iść i podzielić się wszystkim
z Pansy i Tracey, ale szybko z tego zrezygnowała. Nie wiadomo, w jakim humorze
jest pierwsza z nich, a nie zamierzała zepsuć sobie tej chwili. Dlatego też
nadal trzymając kotka w ręku, wolną dłonią wzięła koszyk z liścikiem i ruszyła
do pokoju Hermiony. W drzwi zapukała dość nieporadnie, jednak na tyle głośno,
aby uzyskać pozwolenie na wejście.
— To ty Dafne?
Usłyszała blondynka, gdy weszła do
pokoju. Głos dochodził zza drzwi łazienki, w której najwyraźniej znajdowała się
Hermiona.
— Tak.
— Zaraz do ciebie wychodzę. Rozgość
się.
Dafne w oczekiwaniu na Hermionę
usiadła na kanapie. Kosz postawiła na podłodze, a kotka ułożyła na swoich kolanach,
zaczynając go głaskać. Kociak mruczał coraz głośniej, prężąc się pod jej
dłonią. Dafne obserwowała to z ogromną fascynacją. Nie zauważyła, nawet gdy
Hermiona w puchatym szlafroku wróciła z łazienki.
— Co to za biała kulka?
Zapytała panna Riddle, podchodząc do
koleżanki, która nadal dopieszczała kotka.
— Prezent, znaczy chyba. Znalazłam go
w koszyku przy moim dormitorium z liścikiem zaadresowanym do mnie.
— Wspaniała walentynka.
Stwierdziła z uśmiechem Hermiona,
drapiąc kotka za uchem. Ten spojrzał na nią swoimi niezwykłymi ślepkami i
miauknął przeciągle, przysuwając się do niej na tyle, na ile pozwalały mu
kolana Dafne.
— Polubił cię.
— Najwidoczniej. Wiesz już, jak ją
nazwiesz?
— W zasadzie nie znam płci.
— To samiczka.
Wypaliła bez zastanowienia Hermiona.
Od razu zdała sobie sprawę ze swej gafy.
— Skąd ty to wiesz?
— Yyy… to widać po oczach i w ogóle.
Odpowiedziała nieco nieskładnie
Hermiona, w myślach uderzając się w czoło. Jak mogła być tak bezmyślna. Jeszcze
chwila i by się wygadała, a obiecała, że cała sprawa pozostanie tajemnicą.
Dafne nie wyglądała na zbyt przekonaną, ale na szczęście dla Hermiony nie
drążyła tematu.
— W takim razie będzie Alba.
Mówiąc to, panna Greengrass uniosła
kotkę na wysokość oczu i dotknęła swym nos jej. Była naprawdę szczęśliwa. Gdyby
jeszcze tylko wiedziała, kto sprawił jej tyle radości.
— Może ty mi powiesz, kto cię do mnie
przyniósł.
Powiedziała Dafne, powoli kładąc sobie
Albę na kolanach. Ta myśl nie dawała jej spokoju. Ktokolwiek by to nie był,
chciała mu przynajmniej podziękować.
— Nie podejrzewasz nikogo?
— Raczej nie.
— Ktoś musiał wiedzieć, że chcesz
kota. Dawać taki prezent w ciemno to dość ryzykowna.
Dafne musiała przyznać Hermionie
rację. W końcu nie każda dziewczyna lubi koty. Ten ktoś wiedział, co robi. Problem jednak w tym, że nie
przypominała sobie, aby jakiemuś chłopakowi mówiła o swym marzeniu. Nagle
jednak ją olśniło. Jakieś dwa tygodnie temu wracała z Teodorem z biblioteki i
jakaś dziewczynka z Hufflepuffu starała się znaleźć swojego kota. Od słowa do
słowa wyznała, że sama o takowym marzyła. Powiedziała to jednak mimochodem i
nie sądziła, że Teodor w ogóle zwróci na to uwagę. Poza tym, dlaczego miałby
jej kupować kota i to na walentynki. Oni się razem tylko uczyli. To zupełnie
nie miało sensu.
— Chyba jednak ktoś ci przychodzi do
głowy.
Stwierdziła Hermiona, widząc skupienie
malujące się na twarzy Dafne. Sama nie mogła jej nic powiedzieć, ale jeśli ta
samodzielnie dojdzie do odpowiednich wniosków to już absolutnie nie jej wina.
— Kiedyś coś wspominałam Teodorowi,
ale to raczej nie on. My się tylko razem uczymy, a jakby nie patrzeć Alba to
prezent walentynkowy.
Początkowy uśmiech Hermiony przygasł
przy dalszej części wypowiedzi Dafne. Wszystkie elementy układały się w piękną
całość, a ona i tak wypierała to ze swojej świadomości. „Spójrz lepiej na swoje szopki z Draconem.” – zakpiła podświadomość
Hermiony, mając całkowitą rację. Ona robiła i w zasadzie nadal robi to samo, co
Dafne. Pomiędzy nimi była jednak zasadnicza różnica. Panna Greengrass stanowiła
przykład pięknej i normalnej dziewczyny. Niejeden chłopak się za nią oglądał, w
tym skryty Teodor. Dafne musiała tylko uwierzyć w siebie, czyli zrobić coś,
czego Hermiona nigdy nie potrafiła.
— Jak dla mnie powinnaś go po prostu
zapytać jak nie od razu to za jakiś czas.
Powiedziała w końcu Hermiona, uważając
to za najlepsze wyjście. Nie mogła prawić Dafne kazań, jak to powinna uwierzyć
w siebie i zaryzykować, ponieważ wyszłaby na hipokrytkę. Jej związek z Draconem
daleki był od normalności, dlatego była ostatnią osobą, która mogła udzielać
rad w tej kwestii.
— Przemyślę to, a teraz bierzemy się
za ciebie.
Oznajmiła Dafne, odkładając Albę na
puchaty dywan. Odechciało jej się rozmów o nadawcy jej prezentu. To oczywiste,
że wizja Hermiony jakoby Teodor sprawił jej taką niespodziankę, była piękna.
Dafne jednak wolała pozostać ostrożna w takich osądach. Lepsze to niż
późniejsze rozczarowanie. Aby zając czymś myśli, poprowadziła Hermionę do
łazienki przed lustro. Usadowiła ją na przyniesionym z pokoju krześle i wzięła
się do pracy. Dziewczyny zupełnie porzuciły temat walentynek i zajęły się
rozmową o książce, którą Dafne wczoraj oddała Hermionie. Spędziły tak około pół
godziny, nim panna Greengrass rzuciła ostatnie zaklęcie i uznała, że efekt jest
zadowalający. Zwykle nieogarnięte fale panny Riddle zamieniły się w schludne i
lśniące loki.
— Jest cudnie. Wskakuj w czarne
rajstopy i kieckę, a ja poszukam ci butów.
Po tych słowach Dafne opuściła
łazienkę i udała się do garderoby. Panował tu idealny porządek, więc bez trudu
odnalazła obuwie. Problem jednak zaczął się tutaj, ponieważ w zbiorze panny
Riddle królowały trampki, trapery i inne buty, których absolutnie nie mogła
założyć. Dopiero na najwyższej półce Dafne znalazła czarne botki na grubym
obcasie i widziała, że to będzie dobry wybór. W pokoju zastała gotową już
Hermionę. Tak jak przypuszczała, wyglądała wspaniale.
— Draco padnie z wrażenia. Wkładaj
buty i możemy iść. A właśnie, mogę zostawić u ciebie Albę? Tu czuje się dość dobrze,
a nie chcę, żeby siedziała sama w obcym miejscu.
Obie dziewczyny spojrzały na kotkę,
która w najlepsze bawiła się na dywanie.
— Pewnie.
— Tylko co z Noctis?
— O nią się nie martw. Wróci
najwcześniej jutro wieczorem.
Dafne odetchnęła z ulgą. Nie chciała,
aby Alba skończyła jako przekąska dla ogromnego węża. Przygotowała dla kotki
miskę z mlekiem, którą miała uzupełnić Błyskotka. Dziewczyny upewniwszy się, że
o niczym nie zapomniała, opuściły dormitorium Hermiony. Draco miał czekać w
salonie, dlatego tam skierowały swe kroki. Będąc w połowie korytarza,
zauważyły, że z naprzeciwka w ich stronę idą Tracey i Pansy. Gdy Hermiona
ujrzała tą drugą, opuściły ją wszelkie obawy związane z tym, że przesadziła z
odświętnym ubiorem. Pansy wystroiła się co
najmniej jak na jakiś bal. Niczego innego się jednak po niej nie spodziewała.
Dziewczyny takie, jak ona uwielbiały przepych i bycie w centrum uwagi. Z racji
tego, że Hermiona i Dafne znajdowały się dalej od salonu, to Ślizgonki idące z
naprzeciwka jako pierwsze do niego wkroczyły. Dzięki temu wszystkim było dane
oglądać rozgrywającą się tam scenę.
— I oto jest najpiękniejsza dziewczyna
w Hogwarcie! Moja dziewczyna!
Blaise jak zwykle musiała zrobić wokół
siebie zamieszanie. Czekał na swą lubą na środku salonu, wystrojony w garnitur,
z niebotycznie dużym bukietem róż. Wniebowzięta Pansy niemal do niego
podbiegła, aby rzucić się swemu ukochanemu na szyję i zacząć się z nim
namiętnie całować. Stojąca z boku Hermiona odwróciła wzrok od zajętych sobą
zakochanych w obawie przed mdłościami. Czy oni naprawdę nie mogli jakoś
subtelniej okazywać sobie uczuć? Przez przyklejoną do siebie parę Hermiona
dopiero po chwili zauważyła stojącego przy kominku Dracona, który bacznie jej
się przyglądał. W tym momencie dziękowała Dafne za to, że namówiła ją na
sukienkę, ponieważ jej partner prezentował się nienagannie w białej koszuli i
czarnych, eleganckich spodniach. Nie myśląc jednak dłużej o rzeczach tak
błahych, jak ubrania, Hermiona ruszyła w stronę Dracona. Ten z kolei obserwował
każdy jej ruch. Wyglądała dziś naprawdę pięknie. Nie przeszkadzały mu jej
ubrania na co dzień, ale dziś był wyjątkowy dzień, a Riddle prezentowała się
doprawdy zjawiskowo.
— Ktoś tu wziął moje słowa na
poważnie. Wyglądasz bardzo ładnie.
Powiedział z uśmiechem Draco, gdy
Hermiona stanęła przed nim. Tak jak się spodziewał w odpowiedzi na jego słowa,
spuściła wzrok. Miał na to jednak sposób.
— Mam coś dla ciebie.
Tak jak przypuszczał Draco, Hermiona
natychmiast uniosła wzrok i wtedy ujrzała spoczywający w jego dłoni niewielki,
choć obfitujący w kwiaty bukiet. Widział jej zdziwienie i był z siebie dumny,
ponieważ na właśnie taki efekt liczył.
— Niezapominajki.
Szepnęła Hermiona, odbierając od
Dracona błękitny bukiecik. Nie sądziła, że Malfoy pamięta, jakie są jej
ulubione kwiaty. To było naprawdę miłe, że przywiązywał wagę do tak błahych
rzeczy.
— Dziękuję.
Powiedziała z szerokim uśmiechem
Hermiona, dając Draconowi niemałą satysfakcję i rekompensując szukanie tych
cholernych kwiatów, o których większość nawet nie słyszała.
— Drobiazg, mała. Chodźmy na
śniadanie, zanim ta banda zdecyduje się iść z nami.
Stwierdził Draco, po czym oboje z
Hermioną spojrzeli na Blaise’a i Pansy, którzy nadal kleili się do siebie
niczym diabelskie sidła.
— Chodźmy.
Powiedziała Hermiona, po czym ku
zdziwieniu Dracona sama wzięła go za rękę i poprowadziła do wyjścia. Nie
potrafił powstrzymać uśmiechu. Niby taka błahostka, a jednak dała mu ogromną
satysfakcję. Każda nawet najdrobniejsza inicjatywa Riddle była dla niego
kolejnym małym zwycięstwem. Dzięki nim stale posuwali się naprzód, a Hermiona
odradzała się na nowo. Przez lata pozostawała uśpiona w kokonie z krzywd i
bólu. On jednak zaczynał pękać. Proces ten był żmudny i trudny, ale Draco
wierzył, że pewnego dnia jego mała rozwinie skrzydła, a on będzie się mógł temu
przyglądać i być dumny, że miał w tym swój udział.
Hermiona i Draco, gdy wyszli z lochów
na własne oczy przekonali się, jak bardzo Hogwartu został przystosowany do
klimatu dzisiejszego dnia. W powietrzu uniosły się jakieś dziwne, połyskujące
na czerwono drobinki. Kupidyny latały pod sufitem, obrzucając wszystkich
serduszkami i płatkami kwiatów, które po zetknięciu z podłożem w magiczny
sposób znikały. Wisienkę na torcie stanowiły pary, które niemal ociekały
lukrem. Dla człowieka o słabych nerwach to było zbyt wiele.
— Trochę to przerażające.
Stwierdził śmiertelnie poważnie Draco.
Zmarszczył z niesmakiem brwi, gdy jego wzrok padł na stojącą przy ścianie parę,
która sprawiała wrażenie, jakby chciała się nawzajem pożreć. Coś okropnego.
— Zjedzmy coś i wiejmy stąd.
Przynajmniej w tej kwestii się
zgadzali. Walentynki, walentynkami, ale to, co się tu działa przechodziło ludzkie
pojęcie. Starając się ignorować otoczenie, Ślizgoni ruszyli ku Wielkiej Sali,
lecz nagle coś ich zatrzymało.
— Hermiona!
Panna Riddle zatrzymała się i
odwróciła w stronę nawołującego ją głosu. Jak się okazało, ku niej zmierzała
Ginny, na którą od razu zdecydowała się zaczekać. Od pogodzenia się pod
biblioteką tylko raz miały okazję dłużej porozmawiać. Z powodu planowanego
napadu Hermiona poza lekcjami dużo czasu spędzała u siebie. Musieli z Draconem
pracować na najwyższych obrotach, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy Błyskotka
poda im dogodną datę włamania. Bez względu na wszystko musieli być wtedy
gotowi.
— Cześć, ciężko cię ostatnio
gdziekolwiek złapać.
Przywitała się Ginny, stając przed
Hermioną. Częściej niż zwykle bywała w bibliotece, ale o dziwo tylko raz
spotkała tam przyjaciółkę. Nieco ją to zastanawiało, ponieważ niegdyś ciężko ją
było w ogóle stamtąd wyciągnąć. Choć być może teraz komuś się to udawało.
— Jednak się na coś przydajesz,
Malfoy. Dzięki temu, że jesteś przerośnięty i masz te swoje tlenione kłaki,
łatwiej mi zlokalizować Hermionę.
Powiedziała Ginny, uśmiechając się
złośliwie do Dracona. Mógł sobie być chłopakiem Hermiony, ale dla niej
pozostawał tym samym Malfoyem. Panna Weasley nie mogła sobie odmówić choć
odrobiny złośliwości. Draco jednak nie pozostał jej dłużny.
— Tobie Merlin wzrostu poskąpił, ale
te rude kłaki rażą po oczach. Dla dobra ogółu powinnaś coś z nim zrobić, na
przykład je zgolić.
Ginny już zamierzała odpowiedzieć,
lecz uprzedziła ją Hermiona.
— Może już dość tych uprzejmości.
Powiedz lepiej, co u ciebie, Ginny?
Hermiona postanowił zapobiec rozwojowi
tej dyskusji. Nie łudziła się, że ta dwójka kiedyś zapała do siebie sympatią,
ale dla dobra ogółu powinni się przynajmniej tolerować i na tym zamierzała się
skupić.
— W sumie po staremu, ale nie
zgadniesz, kto zaprosił mojego brata na randkę.
— Już współczuję tej dziewczynie.
Łasica musiał w nią wlać sporo Amortencji.
— Odwal się od mojego brata, Malfoy. W
twoim przypadku nawet Amrotencja by nie pomogła.
— Jakby nie patrzeć, rudzielcu…
— Draco, może zobaczysz, czy cię nie
ma… gdziekolwiek.
Hermiona spojrzała ostrzegawczo na
Malfoya, który udawał niewiniątko, choć nieustannie prowokował Ginny. Jeśli
chciała z nią normalnie porozmawiać, musiała się go pozbyć.
— Szczerze w to wątpię, mała.
Odpowiedział Draco, udając, że nie
rozumie sugestii Riddle, że ma sobie pójść. Przecież nie mógł jej zostawić, a
poza tym ciekawiło go, jaka wariatka
była na tyle zdesperowana, aby umówić się z Weasleyem.
— Myślę, że jak tam poczekasz na
kolegów, to będzie im bardzo miło.
Hermiona wskazała ręką na drugi koniec
korytarza, patrząc wyczekująco na Dracona.
— Myślę, że…
— Na wielkiego Merlina, po prostu
sobie stąd idź.
Panna Riddle straciła cierpliwość,
dlatego pchnęła upartego chłopaka we wskazanym wcześniej kierunku. Ten ku jej
zadowoleniu odpuścił sobie dalsze przedstawienie. W końcu nie chciał akurat
dzisiaj podpadać Riddle.
— Jak ty z nim wytrzymujesz?
Zapytała Ginny, patrząc na Dracona,
który właśnie potrącił jakiegoś chłopaka i nawet się nie odwrócił. Nie
rozumiała, jak ktoś taki mógł podbić serce Hermiony, podczas gdy jej brat…
— Przez Malfoya na śmierć zapomniałam.
Nie powiedziała ci, z kim się umówił mój brat.
— Zamieniam się w słuch.
Powiedziała Hermiona, widząc zniecierpliwienie
przyjaciółki. Ginny w przeciwieństwie do niej lubiła plotki. Oczywiście nie
należała do tych wstrętnych dziewuch, które wszystko, co usłyszą, podkoloryzują
i puszczają w świat. Panna Weasley po prostu lubiła być na bieżąco. Jednak w
tym przypadku nawet Hermiona była ciekawa, co zaraz usłyszy. Ron należał do
nieśmiałych osób, dlatego trudno mu było nawiązać bliższą relację z
dziewczynami, którymi się interesował. Tym razem to jakaś panna postanowiła
wziąć sprawy w swoje ręce.
— Ron padł ofiarą Lavender Brown.
Wyrzuciła z siebie wyraźnie
niezadowolona Ginny. Nigdy nie przepadała za tą dziewczyną. Była tak irytująca
i przy tym głośna. Jej brat zdecydowanie zasługiwał na kogoś lepszego. Bardzo
kibicowała jemu i Hermionie, ale niestety miejsce Rona zajął pewien nieznośny
Ślizgon.
— Fajnie, że z kimś się w końcu
spotyka.
Stwierdziła szczerze Hermiona, która
miała nieco inne podejście do tej sprawy. Mogła nie przepadać z Lavender, ale
najważniejsze dla niej było szczęście Rona. Poprzednim razem wyjątkowo fatalnie
ulokował swoje uczucia. Ona nie potrafiła odwzajemnić jego sympatii, a co
gorsza związała się z chłopakiem, którego on nienawidził. To musiał być dla
niego potworny cios. Dlatego jedyne, czego teraz chciała dla Rona to szczęście
u boku drugiej osoby, nawet jeśli miałaby nią być Lavender.
— Fajnie? Hermiona, słodycz, jaką
emanuje Brown, przyprawia o mdłości.
— Jeśli Ronowi się podoba nam nic do
tego.
— Podoba to za dużo powiedziane.
— Z jakiegoś powodu się z nią umówił.
Ginny doskonale znała ten powód, ale
uznała, że lepiej nie wyjawiać go przyjaciółce. Byłą przekonana, że Ron umówił
się Lavender tylko po to, aby zapomnieć o Hermionie. Nigdy by się do tego nie
przyznał, a Ginny nie zamierzała poruszać z nim tego tematu, choć wiedziała, że
to bez sensu. Sama niegdyś próbowała zastąpić kimś Harry’ego i przekonała się,
że to niemożliwe. Skrycie nadal kibicowała Ronowi i Hermionie. Kto wie, jak
potoczą się sprawy z Malfoyem. Zawsze istniało prawdopodobieństwo, że panna
Riddle z nim nie wytrzyma i jeszcze dołączy do rodziny Weasleyów.
— Chyba nie chcę go poznać.
Hermionie nie było dane odpowiedzieć,
ponieważ od strony schodów dobiegł do nich pisk radości. Dziewczyny spojrzały w
tamtą stronę i ujrzały obiekty swej rozmowy. Przy schodach stał czerwony na
twarzy Rona wraz z rozentuzjazmowaną Lavender, która właśnie rzuciła mu się na
szyję. Wszystko wskazywało na to, iż powodem jej nagłej radości jest spory
bukiet różowych róż, spoczywający w dłoni Ronalda.
— Są takie piękne! Dziękuję, Mon Ron!
Ekscytowała się nadal Lavender,
odbierając od chłopaka bukiet, po czym ponownie uwiesił mu się na szyi.
Zarumieniony Ron przytulił ją do siebie, a na jego twarzy zagościł uśmiech. W
końcu czuł się doceniony. Lavender była taka radosna i żywa. Może nieco zbyt
entuzjastycznie okazywała swoje emocje, ale przynajmniej je okazywała. To miła
odmiana.
— I to ma być moja potencjalna
szwagierka? Co ja takiego komu zrobiłam?
Żaliła się Ginny, czym tylko rozbawiła
Hermionę. Chciała ją jakoś podnieść na duchu, lecz zauważyła zmierzającego ku
nim Harry’ego.
— Cześć.
Przywitał się Potter, stając obok
swojej dziewczyny, wzrok jednak miał utkwiony w Hermionie. Zyskał
niepowtarzalną okazję, aby z nią porozmawiać. Od szlabanu z Malfoyem nie było
dnia, aby o niej nie myślał. Pamiętał słowa Ślizgona, który nakazał mu się nie
wtrącać, ale to było silniejsze od niego.
— Jak się czujesz, Hermiono?
— Dobrze.
Odpowiedziała z lekkim wahaniem panna
Riddle. O co mu chodziło? Nie rozmawiała z Harrym od bardzo dawna, a teraz on
tak po prostu pyta, jak się czuje? Dziwne. Hermiona jednak szybko zrozumiała, co
nim kierowało.
— Chciałem z tobą porozmawiać o tym
boginie.
Na te słowa Hermiona cała się spięła,
odruchowo robiąc krok w tył. Nie, on nie mógł się tym interesować, nie miał
prawa zmuszać jej do ponownego przypominania sobie o tym.
— Nie będę wam dłużej przeszkadzać. Na
pewno chcecie zostać sami.
Powiedziała szybko Hermiona, wskazując
na trzymany przez Harry’ego bukiet herbacianych róż. Musiała stąd natychmiast
odejść. Potter nie dawał jednak za wygraną.
— Hermiona, posłuchaj, ja chciałem…
— Nie, Harry. To nie jest twoja
sprawa.
Oznajmiła stanowczo Hermiona, robiąc
kolejny krok w tył. Tym jednak razem wpadła na przeszkodę. Przestraszona
odwróciła się gwałtownie, lecz uspokoiła się nieco, gdy ujrzała Dracona. Ten,
gdy tylko zauważył, że do dziewczyn podchodzi Potter, natychmiast ruszył w ich
kierunku. Ten wścibski okularnik mógł tylko zaszkodzić Hermionie.
— Wszystko w porządku, mała?
Zapytał Draco, przyglądając się bacznie
Hermionie. W odpowiedzi na jego pytanie pokiwała jedynie twierdząco głową, ale i
tak wiedział, że Potter musiał jej coś nagadać i nawet domyślał się co.
— Zaczekaj chwilę.
Nim Hermiona zdążyła zaprotestować,
Draco już był przy Harrym. Od razu było widać, że jest wkurzony.
— Chyba ci powiedziałem, że masz się
nie wpieprzać w swoje sprawy. Daj jej święty spokój albo tak ci obiję gębę, że
będziesz zbierał zęby po całym Hogwarcie.
Draco starał się mówić jak najciszej,
wskazując palcem na Pottera. Nie chciał, aby Hermiona w tym uczestniczyła. To
ma być ich dzień i żaden nadgorliwy Potter tego nie zniszczy. Nie dając
Harry’emu dojść do słowa, Draco po prostu wrócił do Hermiony. Szepnął jej coś
do ucha, po czym wziął za rękę i poprowadził do Wielkiej Sali.
— Co to było?
Zapytała Ginny, nie wiedząc, dlaczego
Malfoy tak nagle naskoczył na Harry’ego. Ten jednak uparcie milczał,
odprowadzając wzrokiem parę Ślizgonów. Malfoy cały czas coś mówił do Hermiony,
aż w końcu pocałował ją w czubek głowy, przysuwając się możliwie jak najbliżej
niej. Chyba naprawdę nie powinien poruszać z nią tematu bogina. Hermiona źle na
niego reagowała, o czym najwidoczniej Malfoy wiedział, a co więcej potrafił sobie
z tym radzić. Nie powinien im obojgu przysparzać zmartwień, tylko dlatego, że
męczyły go wyrzuty sumienia.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Po odprawie u Filcha uczniowie ruszyli
w drogę do Hogsmeade. Większość z nich bardzo się spieszyła, chcąc znaleźć
dogodne miejsce na spędzenie dzisiejszego dnia. Hermiona i Draco nie należeli
do tych osób. Szli niemal na końcu całego zgrupowania i nigdzie się nie
spieszyli.
— Mam pytanie.
Odezwała się nagle Hermiona jakby
nieco niepewnym głosem. Draco natychmiast przeniósł na nią wzrok, chcąc
wiedzieć, co trapi jego małą.
— Zamieniam się w słuch.
— Wiem, że nie powiesz mi, gdzie
idziemy, ale tak dla jasności nie wybieramy się do tego strasznego miejsca ze
śliniącymi się ludźmi, serduszkami i przesłodzonym odorem.
— Masz na myśli Herbaciarnie Madame
Puddifoot?
— Tak.
— O co ty mnie podejrzewasz, mała?
Moja noga nigdy nie przekroczyła progu tego pierdolnika.
Hermiona odetchnęła z ulgą, co
niezmiernie rozbawiło Dracona. Byli dzisiaj zaskakująco zgodni. Dobrze, że nie
dał się namówić Zabiniemu na zarezerwowanie wraz z nim stolika w tej potwornej
kawiarni. Riddle by go chyba zabiła, a już na pewno zanudziła się tam na
śmierć.
— Czyli gdzie się wybieramy?
Hermiona spróbowała podstępem
dowiedzieć się, dokąd tak w zasadzie zmierzają. Miała dość sceptyczne podejście
do niespodzianek, a oczywiście Malfoy uparł się, że dowie się wszystkiego na
miejscu.
— Nie podejdziesz mnie. Zrobimy małe
zakupy w Hogsmeade i potem sama się przekonasz.
Hermiona wywróciła jedynie oczami,
lecz nie zadawała więcej pytań. Tak jak zapowiedział Draco, chodzili po wiosce
bez większego celu. Odwiedzali kolejne sklepy, kupując mniej lub bardziej
potrzebne rzeczy. Dobrze się przy tym bawili, szczególnie w Miodowym
Królestwie, gdzie jedno ciągnęło drugie do kolejnych przysmaków, których
musieli spróbować. Dopiero około godziny piętnastej Draco uznał, że pora udać
się do miejsca docelowego. Hermiona zdziwiła się nieco, gdy ruszyli w stronę
wyjścia z wioski.
— Wracamy do Hogwartu?
— Niezupełnie.
Odpowiedział z przebiegłym uśmiechem
Draco, delektując się niepewnością Riddle. Mimo iż starała się to ukryć, on
wiedział, że jest po prostu strasznie ciekawa, co na dziś przygotował i dlatego
się tak niecierpliwi.
— Jesteś wkurzający.
Podsumowała całą sytuację Hermiona,
gdy znaleźli się już na błoniach Hogwartu. Nienawidziła czegoś nie wiedzieć. W
dodatku zaczęła się poważnie zastanawiać, czy Malfoy ma równo pod sufitem, gdy
poprowadził ją w stronę cieplarni.
— Na pewno się nie zgubiliśmy?
— Trochę więcej wiary w ludzi, Riddle.
Niewzruszony Draco nadal podążał w
tylko sobie znanym kierunku. Mijali kolejne cieplarnie, aż w końcu znaleźli się
u celu. Draco wyciągnął różdżkę i za jej pomocą otworzył drzwi, przed którymi
stali.
— Czy to nie jest cieplarnia zero,
czytaj prywatna cieplarnia profesor Sprout?
Zapytała Hermiona, rozglądając się
dookoła. Nigdy nie była w tej cieplarni. Profesor Sprout coś o niej wspominała,
ale o ile dobrze pamiętała, tylko ona miała do niej wstęp.
— Dokładnie ta. Odkryłem ją na
szlabanie.
— Czyli się włamujemy?
— Nie włamujemy, tylko wynajmujemy.
Oczywiście bez wiedzy samej zainteresowanej.
Po tych słowach Draco uśmiechnął się
szelmowsko i otworzył przed Hermioną drzwi. Skłonił się teatralnie, po czym
spojrzał na nią wyzywająco. Jego wzrok mówił jedno – wymiękasz? Hermiona
uniosła wyżej głowę, po czym pewnym krokiem wkroczyła do cieplarni. Rozejrzała
się wokół i stanęła niczym urzeczona. Panująca na zewnątrz zima nie dotyczyła
tego miejsca, tu w najlepsze trwała wiosna. Pomieszczenie było wypełnione najróżniejszymi
kwiatami oraz krzewami, które zajmowały każdą możliwą przestrzeń. Wiły się po
ścianach, rozpościerały po podłodze. Gdzie nie spojrzeć, tam roiło się od
kolorów. Od razu czuło się magię tego miejsca, choć nie brakowało tu również
mugolskich roślin.
— Widzę, że się podoba.
Na te słowa Hermiona gwałtownie
odwróciła się do tyłu, gdzie tuż za nią stał Draco. Uśmiech nie schodził z jego
twarzy, ponieważ widział te rzadkie iskierki w oczach Riddle. Jego przeczucie
się sprawdziło i spodobała się jej niespodzianka. To miejsce znalazł
przypadkiem podczas szlabanu na trzecim roku. W zasadzie nie przywiązywał do niego
większej wagi aż do teraz. Widział, że jeśli naprawdę chce sprawić Riddle
przyjemność, musi zrobić coś nietuzinkowego. Żadne wzniosłe kolacje w dziwnych
miejscach nie wchodziły w grę. Potrzebowali tylko spokoju i siebie.
— Tak, jest wspaniale.
Odpowiedziała Hermiona, która była tym
wszystkim nieco onieśmielona. Jeszcze nikt nie robił dla niej tyle, co Draco i
nie chodziło tu wyłącznie o walentynki. On pomógł jej na nowo odkrywać życie i
czerpać z niego możliwie jak najwięcej. Teraz zrozumiała, iż niegdyś starała
się po prostu przeżyć. Dopiero Draco pokazał jej, jak żyć. Nigdy nie będzie w
stanie mu się za to odwdzięczyć.
— To nie koniec.
Powiedział Draco, po czym wziął
Hermionę za rękę i poprowadził ją w głąb cieplarni. Panna Riddle z
zaciekawieniem przyglądała się niezwykłym roślinom, które do tej pory miała
okazje podziwiać tylko w książkach. Profesor Sprout potrafiła się nimi zająć
jak nikt inny. Wszystkie okazy wyglądały na zadbane i wypielęgnowane.
Nauczycielka musiała poświęcać temu miejscu naprawdę sporo czasu.
— Jesteśmy.
Przemyślenia Hermiony przerwał Draco,
gdy zatrzymali się u celu. Okazał się nim istny azyl. Przed nimi stała kopuła,
składająca się z drewnianego szkieletu oraz roślin pnących się po nim. W jej
centrum stał niewielki stolik oraz dwa krzesła. Hermiona podziwiała wszystko, a
na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech, gdy ujrzała ich posiłek, składający się
z najróżniejszych słodkości oraz ogromnego dzbanka soku dyniowego.
— Zapraszam do stołu.
Powiedział Draco, odsuwając Hermionie
krzesło, po czym sam zajął swoje.
— To teraz mów, za co spokojna i
kochana profesor Sprout dała ci szlaban.
Zapytała Hermiona, sięgając po
karmelka. Ciekawiło ją, co takiego narozrabiał Malfoy, aby doprowadzić
nauczycielkę Zielarstwa do ostateczności, co udawało się nielicznym.
— To wszystko przez Zabiniego.
Hermiona zaśmiała się na te słowa.
Według Dracona wszystkie jego nieszczęście były winą Blaise’a, który miał takie
samo zdanie odnośnie do niego.
— Oczywiście, a teraz mów.
— Na trzecim roku sadziliśmy jakieś
chwasty. Oczywiście w naszej parze zajmował się tym Teodor, a ja babrałem się w
ziemi, a w zasadzie błocie. Nudziło mi się, więc zrobiłem z niego prowizoryczną
kulkę i rzuciłem nią w Zabiniego. Ten idiota mi oddał i trafił w szyję.
Chciałem mu się odpłacić i strzelić go w tej pusty łeb, ale nie zauważyłem
przechodzącej Sprout. Nie muszę ci chyba opisywać jej reakcji po oberwaniu
błotem w twarz.
Draco skrzywił się na to wspomnienie.
Profesor Sprout darła się na niego przez przeszło piętnaście minut. Nie obyło
się bez wizyty u Snape’a i tygodniowego szlabanu. Nawet nietoperz nie dał rady
udobruchać wściekłej opiekunki Puchonów. Właśnie podczas tych szlabanów odkrył
cieplarnię zero. W zasadzie nie przywiązywał do niej większej wagi, aż do
tegorocznych walentynek.
— I to jest wina Zabiniego?
Zapytała z powątpiewaniem Hermiona.
Malfoy bywał doprawdy komiczny z tym zrzucaniem winy na wszystkich wokół.
— Oczywiście, że tak. Mógł mi nie
oddawać.
Tym razem Hermiona nie wytrzymała i
zaczęła się śmiać. Draco spojrzał na nią spod byka, ale sam nie potrafił
powstrzymać uśmiechu. Nic nie poradzi na to, że uwielbia zwalać winę na
Zabiniego, szczególnie że nie raz uniknął w ten sposób kłopotów. Diabeł od
zawsze był idealnym kandydatem na winowajcę. Grzechem byłoby z tego nie
korzystać.
— Bez niego nie znalazłbyś tej
szklarni.
— To akurat moja zasługa.
— Oczywiście.
Przyznała z przekąsem Hermiona. Wzięła
z talerzyka jedno ciastko, po czym wstała z krzesła. Podeszła do pnących się po
drewnianym szkielecie roślin, przyglądając się im po kolei. Jej uwagę przykuł
kwiat przypominający nieco różę. Był jednak od niej czterokrotnie większy, a
składały się na niego czarne oraz szkarłatne płatki. Wyglądał wyjątkowo
majestatyczny i hipnotyzujący.
— Wiedziałem, że będzie ci się tu
podobać.
Niespodziewanie Draco pojawił się tuż
obok Hermiony. Panna Riddle po chwili oderwała wzrok od kwiatu i spojrzała na
blondyna z szelmowskim uśmiechem.
— A co, dziewczyny leciały na
romantyczne kolacje w zakazanej cieplarni?
Ku zdziwieniu Hermiony Draco nagle
spoważniał. Przyglądał jej się z dziwnym wyrazem twarzy, a ona nie rozumiała,
co takiego powiedziała.
— Nie przyprowadziłem tu innej
dziewczyny, bo żadna na to nie zasługiwała i nie chodzi tu o cieplarnię.
Hermiona przez chwilę patrzyła na
Dracona, jednak pod wpływem jego intensywnego wzroku, ona spuściła swój. To, co
ujrzała w niego szarych oczach, wprawiło ją w zakłopotanie. Nie potrafiła nad
tym zapanować. Draco ją podziwiał, czego nie rozumiała i nie potrafiła przyjąć
do wiadomości. Ona na to nie zasługiwała. Draco jednak uważał inaczej.
— Nie odwracaj wzroku za każdym razem,
jak cię komplementuję albo mówię, co do ciebie czuję.
Poprosił Draco, unosząc podbródek
Hermiony, aby ponownie spojrzała na niego, a nie na podłogę. Riddle była dla
siebie zbyt surowa. Widziała siebie w najczarniejszych barwach, zupełnie
ignorując zalety. Dla niego była wyjątkowa. Gdyby tylko chciała w to uwierzyć.
— Jesteś inteligentna, zaradna,
wygadana, ładna…
— Draco, proszę, przestań.
— Niby dlaczego, skoro mówię prawdę.
Nie rozumiem, czemu nie możesz mi uwierzyć, nigdy bym cię nie okłamał. Zależy
mi na wspaniałej dziewczynie i chcę, żebyś o tym nie zapominała.
Hermiona walczyła ze sobą, aby nie
opuścić wzroku. Patrzyła w oczy Dracona, widząc w nich szczerość i
determinację. Wiedziała, że by jej nie okłamał, ale tak trudno było jej
uwierzyć w prawdziwość jego słów. Przez zbyt wiele lat wysłuchiwała, jak
bezwartościowa i odrażająca jest. Zaczęła jednak zadawać sobie pytanie, komu
powinna wierzyć. Granger od samego początku chciał ją zniszczyć, uzależnić od
siebie. Im była słabsza, tym on miał nad nią większą władzę. Draco natomiast
sprawił, że czuła się silna. W pewien sposób również ją od siebie uzależniał,
ale to było dobre przywiązanie. Dzięki niemu czuła się potrzebna, lepsza. Draco
ją doceniał, nawet jeśli ona tego nie potrafiła. Chciała mu za to jakoś
podziękować. Hermiona przez chwilę walczyła sama ze sobą, aby w końcu z duszą
na ramieniu przysunąć się do Dracona. Ten początkowo nie wiedział, o co chodzi,
lecz zrozumiał, gdy Riddle bardzo niepewnie się do niego przytuliła.
Momentalnie po jego ciele rozeszło się niezidentyfikowane ciepło. Po raz
pierwszy naprawdę miał ją tak blisko siebie. Te wszystkie razy, gdy przyciągał ją
do siebie, aby opanowała histerię, nie mogły się równać z tym. Draco nie chciał
jej spłoszyć, ale nie potrafiąc się powstrzymać, delikatnie ją objął, zupełnie
niwelując dystans pomiędzy nimi. Poczuł, jak mięśnie na plecach Hermiony
natychmiast się napinają. Nie odsunął się jednak. Intuicja podpowiadała mu, że
nie możne się teraz wycofać. Nie, gdy Hermiona sama postanowiła wykonać
pierwszy krok.
— Nic się nie dzieje, to tylko ja.
Powiedział spokojnym głosem Draco tuż
nad uchem Hermiony. Nie zrobił nic więcej, tylko czekał. Liczył, że Hermiona
się nie odsunie. Znał jej sytuację i rozumiał, dlaczego jest właśnie taka, ale
nie potrafił nic poradzić na to, że ukłucie żalu wywoływała u niego myśl, iż
Riddle się go w pewien sposób boi. Cały czas powtarzał sobie, że jest coraz
lepiej, że to nie jego wina. To jednak nie zawsze pomagało.
— Wiem.
Szepnęła Hermiona, wypuszczając tym
samym nagromadzone w płucach powietrze. Skupiła się na docierających do niej
bodźcach.
Zapach – perfumy, nie alkohol i
papierosy.
Głos – spokojny i łagodny, nie wrzaski
i rozkazy.
Dotyk – subtelny, czuł, nie palący
żywym ogniem.
Draco nie miał nic wspólnego z jej
oprawcą. Jego nie powinna się bać. Hermiona usilnie starała się przekonać samą
siebie, że to jej umysł, nie demony, ma rację. Powoli zaczęła się rozluźniać. Jej
ciała reagowało na polecenia. Gotowość do ucieczki nie była tym razem
konieczna.
— Brawo, mała.
Powiedział Draco, a Hermiona poczuła,
jak się uśmiecha. Poradziła sobie, nie dała się opętać demonom przeszłości. Dla
Dracona był to najlepszy prezent, jaki mógł od niej dzisiaj otrzymać.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
— Uwielbiam wino.
Stwierdziła Tracey, upijając łyk z
kieliszka. Po powrocie z Hogsmeade wraz z Dafne wskoczyły w wygodne ubrania i
urządziły sobie własne walentynki. Zsunęły ze sobą dwa łóżka, na których
rozłożyły zakupione na dziś słodycze. Zwieńczeniem wszystkiego było Wino
Skrzatów, które wypełniało kieliszki obu dziewcząt.
— Zdecydowanie.
Przyznała Dafne, obserwując bawiącą
się papierkiem Albę. Odebrała ją od Hermiony, choć ta jeszcze nie wróciła i
poderwała, że nie nastąpi to szybko. O dziwo dostała się do jej dormitorium bez
problemu, okazało się jednak, że po jej wyjściu drzwi same się zatrzasnęły.
Domyśliła się, że Hermiona pomimo obecności Noctis, która siała postrach wśród
uczniów, dodatkowo zabezpieczyła swój pokój przed intruzami.
— Śmieszny ten futrzak.
— Jest urocza.
— Mnie raczej zastanawia, czy uroczy jest
jej nadawca.
— Tracey.
Skarciła przyjaciółkę Dafne. Odkąd
opowiedziała Tracey historię Alby spekulacjom donośnie tego, od kogo ją dostała,
nie było końca. Każdy chłopak stał się podejrzany, a w szczególności jeden.
— Ja ci mówię, że ona jest od Teodora.
Ostatnio często się przy tobie kręci. Musi coś w tym być. Trzeba to będzie
sprawdzić.
Tracey już zaczęła układać plan
działania, choć była niemal pewna, że chodzi o Teodora. Oczywiście Dafne to
bardzo ładna dziewczyna, ale przeciętny adorator nie podarowałby jej zwierzaka.
Nakręceni chłopcy przysyłali kwiatki, czekoladki, kartki i inne pierdoły, a
przede wszystkim się popisywali. Który facet chciałby, aby podobająca mu się
dziewczyna nie wiedziała, że to właśnie on stara się jej przypodobać. Pannie
Davis przychodził do głowy tylko jeden.
— Nie, Tracey, żadnych śledztw. Chyba
jednak wolę opcję Hermiony, żeby go zapytać.
Dopiero po fakcie Dafne zdała sobie
sprawę, że powinna w swojej wypowiedzi pominąć kwestię pomysłodawcy. Utwierdził
ją w tym grymas, który przez chwilę pojawił się na twarzy Tracey.
— Riddle jak zwykle księgą mądrości.
Powiedziała z przekąsem panna Davis,
choć w głębi duszy musiała przyznać Dafne rację. Jak ona wyszła na tych
wszystkich śledztwach, podstępach i intrygach? Lepiej, aby przyjaciółka nie
popełniła jej błędów.
— Wiem, że jej nie lubisz i nie winię
cię za to, ale Hermiona naprawdę nie jest taka zła.
— Wiem o tym, Dafne.
Przyznała Tracey, opróżniając swój
kieliszek. Robiła to niechętnie, ale postanowiła powiedzieć przyjaciółce, że
nie ma nic przeciwko jej znajomości z Riddle. Nie chciała, aby Dafne czuła się
przez nią w jakiś sposób negowana.
— Wiesz?
Dafne była nieco skołowana. Tracey
nigdy nie powiedziała o Hermionie dobrego słowa. O co więc chodziło?
— Nie traktowałam jej najlepiej z
wiadomych powodów. Poza tym, że za dobrze się uczy i ma dziwne odpały, nie wiem
o niej nic. Wściekłam się i robiłam z niej tą najgorszą, bo Draco zgłupiał na
jej punkcie. Prawda jest taka, że z Riddle, czy bez i tak nie zwróciłby na mnie
uwagi.
Zrobiła to, przyznała się do tego, co
dla większości było oczywiste. Malfoy nigdy nie był dla niej. Ani razu nie dał
jej do zrozumienia, że ich relacja może wejść na wyższy poziom. Przez swoje
zachowanie straciła dobrego kumpla. Choćby nie wiem co, Draco już zawsze będzie
ją traktował z dystansem, co szczególnie ją nie dziwiło. Dafne spojrzała ze
współczuciem na przyjaciółkę, ale była z niej dumna. W ostatnim czasie Tracey
nieco się wyciszyła i spoważniała. Panna Greengrass nie chciała jej wypytywać,
o co chodzi, ale najwidoczniej przyjaciółka przemyślała wiele spraw, co mogło
jej wyjść tylko na dobre.
— Nie byłabyś z nim szczęśliwa.
Rozmawiając z Hermioną, widzę, że Draco to dość… specyficzny partner. Wiem, że
to niełatwe, ale lepiej będzie, jeśli znajdziesz sobie kogoś odpowiedniejszego.
Zasługujesz na chłopaka, który straci dla ciebie głowę i świata poza tobą nie
będzie widział.
Dafne mówiła zupełnie szczerze. Draco
nie był chłopakiem dla Tracey. Jego związek z Hermioną był dość osobliwy. W
zasadzie na pierwszy rzut oka sprawili wrażenie pary przyjaciół. W ich
przypadku złośliwym komentarzom i dziecinnym awanturą nie było końca, a mimo to
jedno za drugim wskoczyłoby w ogień. W zasadzie ich prywatne sprawy właśnie
takimi pozostawały. Nikt nie wiedział, jak wyglądają ich relacje. Tracey nie
należała do tak skrytych osób. Ona potrzebowała czułych gestów, uwagi, adorowania.
Nie potrafiłaby tak, jak Hermiona chować się ze swoim uczuciem w czterech
ścianach. Patrząc na zachowanie Dracona, Dafne nie była pewna, czy potrafiłby
on ofiarować to wszystko jej przyjaciółce.
— Zdaję sobie z tego sprawę. Po prostu
ciężko mi się było z tym pogodzić.
Dafne nie zastanawiając się dłużej,
odłożyła kieliszek i mocno przytuliła Tracey.
— Wyjdzie ci to na dobre, jeśli o nim
zapomnisz. Znajdzie się chłopak, dla którego będziesz tą jedyną i
najważniejszą.
Stwierdziła Dafne, za co Tracey była
jej niezwykle wdzięczna. Wiedziała, że przyjaciółka ją zrozumie. Postanowiła
zmienić swoje życie i cieszyła się, że ktoś będzie ją w tym wspierał.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Czas w cieplarni dla Dracona i
Hermiony przestał istnieć. Nie zważali na jego upływ, zamknięci w swoim małym
świecie. Początkowo Hermiona zgłębiała tajemnice niezwykłego azylu profesor
Sprout, w czym Draco chętnie jej towarzyszył. Teraz oboje od blisko trzech
godzin siedzieli, po prostu rozmawiając. Spędziliby tak zapewne jeszcze sporo
czasu, gdyby Malfoy nie spojrzał na zegarek.
— Cholera.
— Coś się stało?
— Mamy lekkie opóźnienie.
— Lekkie?
— Jest po dwunastej.
Hermiona słysząc to, wytrzeszczyła
oczy. Jakim cudem ten czas tak szybko minął? Dopiero co obserwowali zwijające
się o zachodzie słońca pąki kwiatów, a już nastał środek nocy.
— Chyba pora wracać. Jak ktoś nas
złapie to szlaban murowany.
Draco musiał się zgodzić z Hermioną.
Zdecydowanie nieco się zasiedzieli. Powinien bardziej pilnować czasu.
Oczywiście wspaniale spędzili ten dzień, ale tu w grę wchodziło również
bezpieczeństwo Riddle. Poza woźnym i pojedynczymi nauczycielami szkoła
pozostawała pusta. Idealne pole do manewru dla tego świra Dumbledore’a. Mając
to na uwagę, Draco wstał i pomógł to samo zrobić Hermionie.
— Musimy się jakoś przemknąć. Te świr
z wyliniałym kotem sporadycznie zapuszcza się do lochów.
— Najpierw trzeba doprowadzić
cieplarnie do wcześniejszego stanu.
Oznajmiła stanowczo Hermiona, sięgając
po różdżkę. Nie wiedziała, jak bardzo Draco zmodyfikował to miejsce, ale
powinni mu jak najszybciej przywrócić stan pierwotny. Profesor Sprout
nieświadomie udostępniła im swoją własność na dzisiejszy dzień, dlatego powinni
się postarać, aby oddać jej cieplarnię w stanie nienaruszonym i dopilnować, aby
o niczym się nie dowiedziała.
— Zrobię to jutro.
Niecierpliwił się Draco, chcąc jak
najszybciej odstawić Riddle do zamku. Będzie spokojniejszy, gdy znajdą się
przynajmniej w salonie Slytherinu.
— Jutro to zapewne zawita tu profesor
Sprout.
Draco westchnął ciężko, wiedząc, że
Hermiona nie odpuści. Bez słowa wyciągnął różdżkę i zaczął z nią krążyć po
cieplarni. Panna Riddle obserwowała, jak usuwa stolik oraz krzesła, powiększa i
umieszcza na swoich miejscach narzędzia ogrodnicze. Zajęło mu to niecałe
dziesięć minut.
— Idziemy.
Oznajmił Draco, chwytając Hermionę za
rękę. Ruszyli w stronę drzwi, które po ich wyjściu Malfoy zapieczętował
zaklęciem. Dopiero wtedy udali się do zamku. Draco nieustannie się rozglądał,
chcąc mieść pewność, że są tu sami. Różdżkę nadal trzymał w dłoni, czując się w
ten sposób pewniej. Hermiona natomiast zupełnie się nie przejmowała późną porą,
ponieważ co innego zajmowało jej myśli. Myślała o dzisiejszym dniu, jej
pierwszych, prawdziwych walentynkach. Zawsze podchodziła sceptycznie do tego
święta, szczególnie patrząc na swoich rówieśników. Jednak w przypadku Dracona
wyglądało to zupełnie inaczej. Z nim ten dzień stał się wyjątkowy. Była z
siebie bardzo dumna, po raz pierwszy tak naprawdę przytuliła się do Dracona.
Początkowo czuła się dość niepewnie, nieswojo, nie wiedziała, czy nie robi
czegoś źle. Była po prostu zagubiona. Nie mniej jednak zrobiła kolejny krok
naprzód i to wszystko dzięki Malfoyowi. Gdyby nie jego wsparcie nadal żyłaby
przykuta do kuli wspomnień, która nie pozwalała jej ruszyć dalej. Teraz ten
ciężar został podzielony na pół i to właśnie Draco pomagał jej się z nim
zmierzyć. Wiedziała, że nigdy nie będzie w stanie mu się za to odwdzięczyć.
— Dziękuję ci za dzisiaj.
Powiedziała znienacka Hermiona, gdy
znajdowali się już w zamku. Być może to tylko słowa, ale chciała, aby Draco
wiedział, że docenia jego starania.
— Cała przyjemność po mojej stronie,
mała.
Odpowiedział z delikatnym uśmiechem Draco,
mocniej ściskając dłoń Hermiony. On również uważał ten dzień za niezwykle
udany. Wszystko wyszło dokładnie tak, jak to sobie zaplanował, a nawet lepiej.
Teraz do pełni szczęścia brakowało mu tylko bezpiecznego powrotu do
dormitoriów. Los nie okazał się jednak dla nich na tyle łaskawy. Gdy znajdowali
się w lochach, stało się coś, czego najbardziej się obawiali.
— Dobry wieczór.
Usłyszeli za sobą i już wiedzieli, że
mają poważne kłopoty.
Witam.
Bardzo długo kazałam Wam czekać
na ten rozdział, ale mam nadzieję, że będzie on idealnym prezentem pod choinkę.
Jest jednym z najdłuższych, o ile nie najdłuższym jakie napisałam. Poza
końcówką ma raczej przyjemny klimat i mam nadzieję, że właśnie w takiej wersji
Wam się spodoba.
Co do następnego mam już nieco
mniej wesołe informację. Obawiam się, iż ukaże się on dopiero w luty, czyli po
mojej sesji egzaminacyjnej. Styczeń będzie dla mnie miesiącem obfitującym we
wszelakie kolokwia i zaliczenia i luty zapewne będzie wyglądał tak samo. Chcąc
domknąć ten semestr i zaliczyć czekające mnie dwa egzaminy, nie będę miała
czasu na pisanie rozdziału, a już na pewno nie byłby on na takim poziomie, jak
bym tego chciała. Dlatego też najprawdopodobniej zostawię Was z tym dość długim
rozdziałem do lutego, aby móc wrócić już po tym całym zamieszaniu związanym ze
studiami.
Na koniec chciałabym Wam życzyć
wesołych, spokojnych i rodzinnych świąt. Niech przygotowani przebiegną u Was
względnie bezboleśnie, a same święta będą czasem magicznym i obfitującym w
pyszności.
Laf
Zaklepuję ;)
OdpowiedzUsuńSprawiłaś baaardzo przyjemny prezent na święta ;D Taki moment i przerwać...!! No ale w końcu Boże Narodzenie i trzeba wybaczać ;) Z tej okazji chciałabym życzyć Ci dużo zdrowia i szczęścia. Zdanych egzaminów jak najlepiej i jak najwięcej weny po nich ;)
UsuńTrzymaj się ciepło i nie daj sobie urwać głowy na uczelni :)
Dopiero w lutym? No nie :(
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest cudowny, ale liczyłam na pocałunek, ew.
Wesołych Świąt
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńWesołych świąt i powodzenia na studiach! :)
❤ Super rozdział ❤ Jestem bardzo zadowolona z tego,że Hermiona przytuliła Draco ❤ Oczywiście, ten dzień nie mógł być w pełni idealny i Dumbledore musiał się pojawić, ale mam nadzieję, że z tym problemem jakoś sobie poradzą... Ja także chciałabym Ci życzyć Wesołych Świąt pełnych ciepła rodzinnego, dużo weny do dalszego pisania, zapału i chęci do nauki i powodzenia na sesjach i egzaminach :) Pozdrawiam Z. ;)
OdpowiedzUsuńajajjaaj ale słodko :D cudowny rozdział oby nic aż tak złego się nie stało na koniec :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :)
Cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńFajnie że Tracey zmieniła troche swoje zdanie na temat Hermiony. Milo mnie tym zaskoczylas.
Powodzenia na sesjah i egzaminach.
Zdrowych i Wesołych Świąt.
Cudowny! <3333
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt! :D
Jak zwykle rozdział niesamowity. Wesołych świąt 🎄!
OdpowiedzUsuńCudo ♥♥♥
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3 Długość też jest bardzo w porządku, po za tym cieszy mnie bardzo to, że pokazałaś jak wyglądał ten dzień nie tylko z jednej strony :P
OdpowiedzUsuńCzasu i wesołych świąt!
Ten rozdział jest cudowny. Fragmenty z Hermioną i Draconem były bardzo delikatne. Cieszę się że Hermiona zdecydowała się przełamać i przytulić się do Dracona. Wyobrażając sobie tę scene jestem pod wrażeniem. Co do terminu to szkoda że będzie on tak późno ale może to jest powód to ponownego przeczytania tego opowiadania od początku. Wesołych świąt <3
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział :) z niecierpliwością czekam na kolejny :) życzę wesołych świąt, dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, zdanych egzaminów i mnóstwo weny :) :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam N.J
O matko ten Malfoy! *_*
OdpowiedzUsuńTen pomysł z kotkiem jest bardzo uroczy, myślałam, że jednak Teodor porozmawia z wlascicielką prezentu albo ją gdzieś zaprosi...
Co do niespodzianki Draco nigdy bym nie pomyślała o... cieplarni! :D wszytko pięknie ładnie ale końcówka chyba zepsuje cały ich dzień. Intrygujące co się wydarzy!
Zdrowych, wesołych świąt!
~Madzik
Znalazłam tego bloga dopiero pod koniec listopada i powiem Ci,że jest świetny. Czekam na nastepny rozdział 😏 Wesołych Świąt
OdpowiedzUsuńTeodor ogarnij się, bo Twoja miłość na Ciebie czeka. Ja nie wiem, co ten gościu sobie wyobraża, ale lepiej dla niego i dla Dafne, żeby w końcu do niej podszedł i wyznał swoje uczucia. Proste? Proste. A co do Hermiony i Draco to: Ojeeeju, jakie to było słodkie. Draco romantyk jest jeszcze lepszy niż taki bad boy, ale proszę nie rezygnuj z niego do końca. A Dafne i Tracy? Kurcze, kobiety niezależne, co tu dużo mówić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę szczęścia na zaliczeniach czy czymśtam.
Chciałabym mieć 2 egzaminy.. 6 pozdrawia!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, jest lekki I przyjemnie się go czyta. Hermiona zaskakuje mnie z każdym rozdziałem bardziej. Czekam niecierpliwie :)
Idealny prezent na imieniny ♡♡♡ Nie czytalam tego, ja to pochłaniałam :D Dużo lepiej sie czyta coś na, co tak długo sie czekało. Rozdział wyszedł nie za slodki zważywszy na walentynki za co bardzo ci dziekuje. Mam nadzieje, że ich związek bedzie sie posuwał coraz dalej. Głupi drops wszystko pewnie zepsuje, bo to drops prawda ? Cieszy mnie ta zmiana nastawienia dziewczyn do Hermy :) Wesołych i radosnych świat wszystkim!
OdpowiedzUsuń《~♡~》
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńIdealny prezent. Rozdział wspaniały jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt i powodzenia na sesji egzaminowej!
Hejo hejo :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest mega długi i poproszę więcej takich! Doceniam Dracona, bo w tym opowiadaniu jest dla mnie aniołem. I dla Hermiony pewnie też. To co dla niej zrobil... eh aż kolana miękną :D
Szkoda, że nie doszło do pocałunku, chociaż dla Hermiony to zdecydowanie za wcześnie. Dlatego dziękuję za pokonanie przez nią kolejnej bariery i przytulenie sie do chlopaka - coś czuję, że dla niego to też była wystarczająca nagroda.
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt!
Iva Nerda
Cudownie!!! Pomysły Dracona i Teodora na prezenty boskie! Walentynki subtelne i nie przesłodzone, aż się chciało czytać :). Podoba mi się zmiana jaka zachodzi w Tracey. Mam nadzieję, że później nawiąże jakieś w miarę koleżeńskie kontakty z Hermioną. Tylko jedna uwaga: jak mogłaś urwać w takim momencie?! Teraz moim spekulacjom nie będzie końca!
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno, całuję i ślę dużo weny,
Zuza ;)
Ajajajaj... Czytam całe Twoje opowiadanie po raz drugi i jestem nim zachwycona. Nie licząc pojawiających się sporadycznie błędów interpunkcyjnych czy składniowych (o tak, zawsze zwracam na to uwagę)jest naprawdę fantastyczne. Coraz bardziej zaczynam dostrzegać głębię całej historii, do której przywiodła mnie tematyka dramione. Całe serce oddaję właśnie temu paringowi i jest on jedynym przeze mnie tolerowanym z tych Potterowskich, jeżeli nie jedynym w ogóle. Uwielbiam dialogi bohaterów - Dracona z Hermioną, czy chłopakami, Snapem, nawet tylko ich przemyślenia. Są bardzo udane i autentyczne, niejednokrotnie siedzę tylko przed ekranem szczerząc się do niego, jak jakaś wariatka. Albo się śmieję i to dość głośno. Potrafisz mi swoimi notkami poprawić humor jak nikt inny, wywołując przy tym kolejne pragnienie - taki Smok na pewno by mi nie zaszkodził (tym bardziej, jeśli w relacji z nim byłabym "na miejscu" Hermiony). Bardzo pomocne we wczuciu się w całą ideę są Twoje filmiki, choćby taka prezentacja bohaterów. Sam pomysł jest genialny, nie wiem, czy bym na coś takiego wpadła. Z racji tego, że nie jestem osobą na prawo i lewo rozdającą komplementy, może być trochę dziwne, że tak się tym zachwycam, ale z ręką na sercu przyznaję, że nie rzucam słów na wiatr.
OdpowiedzUsuńPowyższy rozdział uwielbiam, tak, jak każdy inny i z niecierpliwością czekam na następny. Powodzenia, i z weną, i z nauką.
Gorąco ściskam
-X
PS. "Nie pozwólmy demonom przeszłości zawładnąć naszą przyszłością" zostanie ze mną la fin de la vie.
Genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCiężko będzie przetrwać do lutego :(
Cudowny pomysł na spędzenie walentynek :-) Kibicuje bardzo Draco i Hermionie, życzę dużo weny i nie mogę się doczekać nastepnegocjacji rozdzialu
OdpowiedzUsuńWreszcie tutaj znalazłam drogę! Leże teraz sobie teraz i postanowiłam coś po komentować. No i byłaś pierwsza na liście!
OdpowiedzUsuńRozdział słodki jak nie wiem, ale dobrze, czasami człowiekowi potrzebny taki lukier.
Po pierwsze Theodor i Dafne, no są uroczy <3 Prezent był genialny!!! Hermiona trafiła razem z Theodorem w sedno. Mogą zawodowo kupować prezenty i robić niespodzianki!
Przykro trochę z powodu Tracy, ale dobrze, że to sobie uzmysłowiła.
Najbardziej romantyczna randka, jaką do tej pory czytałam (oczywiście jeśli chodzi o Dramione). Szklarnia? No tego jeszcze nie było.
Widać, że nastąpił pewien przełom w relacja Hermiona -Draco.
Dobrze, że teraz a nie wcześniej.
Coś czuję, że ta bajka się skończy szybciej niż się spodziewają, bo życie niestety nie jest aż tak kolorowe.
Życzę ci wszystkiego najlepszego w nowym roku!
Pozdrawiam,
Re(Beca)
Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam widząc nowy rozdział. Bardzo się stęskniłam i jestem megaszczęśliwa że nadal o nas pamiętasz. Po cichu liczyłam że nasze Dramione się pocałuje , ale i tak rozdział jest uroczy i romantyczny. Myślałaś może nad publikowaniem go na Wattpadzie? Dotarłoby wtedy do wielu innych wielbicieli Dramione, którzy nie wiedzą o Twoim blogu. Taka tylko mała sugestia. Mam nadzieję że szybko wszystko po zaliczasz i szybko przyjdziesz z nowym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńSomnia ♡
Hej znalazłam to opowiadanie przypadkowo i odbudowałaś moja wiarę w szukaniu dobrych dramione ;-) juz myślałam, że nic naprawdę dobrego nie znajdę a tu taka niespodzianka
OdpowiedzUsuńMAJSTERSZTYK PO PROSTU MAJSTERSZTYK kobieto :-)
Świetny język, pochłonęlam wszystkie rodziały w niespełna godzinę i uważan ze nie ma takiej mocy która zmusiłqby nie do zapomnienia o tym dramione
Jesten głodna nowych rozdziałów
Pozdrowienia i życzę weny DUŻO weny ;-)
Na samym początku, przepraszam, że tak późno komentuję!
OdpowiedzUsuńJak spojrzałam na niego w dniu, w którym go wstawiłaś, to zrezygnowałam z czytania ze względu na długość. Pochłonął mnie świąteczny makowiec i zwyczajnie nie mogłam poświęcić mu tyle czasu ile bym chciała:) A później... Później to sama nie wiem. Może to i dobrze, że tak późno go czytam, bo nie wyleci mi tak szybko z głowy. W końcu luty tuż, tuż :)
Długość rozdziału faktycznie powala, ale jest on taki spokojny i nie trzyma w napięciu. Chyba, że w ostatnich linijkach. Tu akurat byłaś przewidywalna. Pomimo lukru w tytule, coś w końcu musiało się stać. Szkoda tylko, że nie wiemy dokładnie co, a raczej z kim. Choć obstawiam Dumbledora:)
Brakowało mi pozostałych kluczowych postaci: Snape'a, małżeństwa Riddle'ów i tej paskudnej Marst. Mam nadzieję, że w następnym odcinku uraczysz mnie chociaż odrobinką tego, co lubię.
Oczywiście czekam z niecierpliwością i gorąco Ci kibicuję.
Iwi:)
wspaniałe!Co innego można tutaj napisać?Draco jako romantyk po prostu idealny, tak samo jak cała reszta. Czytam to opowiadanie już któryś raz od początku i całość jest po prostu taka że łał.
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział. Bardzo dużo razy się uśmiechałam od ucha do ucha, czytając go, chociaż widząc zatrważającą ilość opisów uczuć bohaterów, wplecionych byle jak i częstotliwość pojawiających się wątpliwości Hermiony, wytłumaczeń pojawiających się cały czas, dokładnie takich samych, mina trochę mi rzedła. Nie mówię, że było źle, bo uwielbiam czytać Demony, ale musisz koniecznie popracować nad: po pierwsze, literówkami, po drugie: powtórzeniami.
OdpowiedzUsuńWierna, zawsze kochająca
~ Luthiene
Mmmm... fajna odskocznia :D Mam nadzieje, że nie bedzie juz tak duzo Pansy i Tracey. Dobrze jednak, że wyjaśnily sie nieco sprawy. Czekam na nastepny ��
OdpowiedzUsuńZgaduje ze albo Drops albo Snape :x
OdpowiedzUsuńHej, natrafiłam na tego bloga jakiś czas temu, ale dopiero wczoraj zaczęłam czytać. Przeczytałam wszystkie rozdziały i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że jest to jedno z najlepszych fan fiction jakie czytałam. Mam nadzieję, że dość szybko dodasz nowy rozdział, bo już nie mogę się doczekać��.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle wspaniały, nie mogę się doczekać kolejnego *o*
OdpowiedzUsuńCo za cudowny rozdział 😊 piękny ❤ cieszę się że tracy coś zrozumiała i wgl ta cała rozmowa z pansy była dość zaskakujaca. Sama jestem w szoku ale zaczyna podobać mi się postać tracy 👌 pomysł Draco na walentynki rewelacja bardzo mi się podoba ten rozdział i szczerze nie chce czytać następnego bo potem już tylko będę czekać na następny 😔 a całe opowiadanie bardzo wciąga ❤👑
OdpowiedzUsuń