piątek, 23 marca 2018

64. Ostateczne starcie



Pogrążona we śnie Hermiona zaczęła się kręcić po łóżku, podświadomie czując, że coś jest nie tak. Niechętnie otworzyła oczy, rozglądając się po pokoju. Ujrzawszy postać siedzącą na kanapie, w pierwszej chwili się przeraziła. Poderwała się do pozycji siedzącej i już zamierzała krzyknąć, gdy mężczyzna spojrzał w jej stronę i bez trudu go poznała.
— Malfoy, do jasnej cholery, co ty wyprawiasz?!
— Siedzę.
Odpowiedział z prostotą Draco, nie widząc problemu w tym, że siedzi po ciemku w nie swoim pokoju, strasząc lokatorkę.
— Kompletnie ci na mózg padło, czy jak? W razie, gdybyś nie wiedział, to jest mój pokój, ty mieszkasz obok. Która w ogóle jest godzina?
Hermiona wychyliła się z łóżka, sięgając po leżący na szafce nocnej zegarek. Omal nie jęknęła, widząc, która godzina. Czwarta cztery – położyła się niecałe dwie godziny temu. Sądziła, że do śniadania zdąży się wyspać, ale jak widać, Malfoy miał wobec niej innej plany.
— Nie mogłem spać i przyszedłem. Zwykle zrywasz się bladym świtem.
Hermiona ponownie opadła na poduszki, przykrywając twarz dłońmi. Bardzo niechętnie wygramoliła się z łóżka i podeszła do Dracona, chcąc ustalić, co tak naprawdę się stało. Usiadła obok niego, opierając głowę na ręce, aby na pewno nie przysnąć.
— Co się dzieje?
— Nie mogę spać.
— To już wiem, interesuje mnie, dlaczego i co cię tu przywiało.
Mógł sobie próbować ściemniać, ale Hermiona się na to nie nabierała. Draco doskonale wiedział, co go gryzie, ale z jakichś powodów nie chciał od razu jej o tym powiedzieć.
— To już nie mogę tak po prostu przyjść?
— Wiesz doskonale, że możesz, ale pomińmy te podchody i powiedz, co się dzieje?
— Co jak dzisiaj przegramy?
Zadał pytanie Draco, choć chodziło mu raczej o to, co się stanie, gdy to on zawali. Mógł uważać Pottera z niedojdę życiową, ale grać potrafił i to bardzo dobrze. Był świetnym kapitanem oraz szukającym i realnym zagrożeniem. W każdym meczu toczyły się dwie walki: drużyn i szukających. Jeśli jedna ze stron zawini, nie ma szans na zwycięstwo. Ciężko pracowali przez ostatnie miesiące i Draco zaczął odczuwać presję. Każdemu bardzo zależało na wygranej, a porażka oznaczała ogromną klęskę, za którą ktoś zostanie obwiniony. Obawiał się, że tą osobą stanie się właśnie on.
— Świat się nie zawali. Graliście dobrze przez cały sezon i drugie miejsce też może być dużym wyróżnieniem.
Hermiona, mimo iż nie przejmowała się Quidditchem, nie lekceważyła obaw Dracona, ponieważ dla niego było to coś niezwykle istotnego. On starał się jak mógł szanować jej pasję i wszelakie dziwactwa. Teraz sam potrzebował wsparcia.
— Drugie miejsce to najgorsze, co może być. Tak niewiele dzieli od wygranej, a tu nagle porażka.
— Przecież jesteście bardzo dobrze przygotowani.
— Przygotowanie to jedno, szczęście drugie.
— Ale na to drugie wpływu nie mamy. Jedyne, co możesz zrobić, to wyjść tam i zagrać jak najlepiej, a przejmowanie się tym, co będzie, na pewno ci w tym nie pomoże.
Draco nie mógł się z tym nie zgodzić. Jeśli zawładną nim emocji, ten mecz od razu może spisać na straty. Tylko spokój ich uratuję. Mówią, że wiara potrafi czynić cuda.
— Przepraszam, że cię obudziłem.
Powiedział po chwili Draco, zdając sobie sprawę, że Riddle raczej nie miała ochoty na pobudkę o czwartej nad ranem, zawłaszcza w niedziele.
— Omal nie zeszłam na zawał serca i cały dzień będę ziewać, ale wybaczam. Dotrzymam ci towarzystwa.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

— Moi drodzy, nadszedł ten dzień! To właśnie dziś wszystko się rozstrzygnie! Lew zmierzy się z wężem, pytanie, które z nich wyjdzie z tego pojedynku jako zwycięzca!
Po trybunach potoczyły się okrzyki podekscytowanych kibiców. Na ten dzień czekali wszyscy uczniowie Hogwartu bez względu na wiek, czy zamiłowanie do Quidditcha. Dziś na boisku zmierzą się dwa od zawsze rywalizujące ze sobą domy. Takie starcie z pewnością przyniesie wiele emocji i niezapomnianych wrażeń.
— Kapitanowie zaraz podadzą sobie dłonie!
Harry i Teodor odłączyli się od swoich drużyn, zmierzając ku sobie. Spotkali się w połowie boiska.
— Potter.
— Nott.
Wymienili grzeczności i podali sobie dłonie. Obaj wyglądali na pewnych siebie i swych drużyn. Przyszli tu, aby zwyciężyć.
— Zawodnicy na miotły!
Gracze w akompaniamencie gromkich braw wzbili się w powietrze, zajmując swoje pozycje. Pani Hooch jak zwykle przypomniała zasady, po czym rozpoczęła grę.
— Zaczęło się! Kafla przejmują Gryfoni! Ginny Weasley mknie ku pętlom Ślizgonów, podaje do Kate Bell! Dziewczyny zdają się czytać sobie w myślach! Są nie do zatrzymania! Weasley rzuca i… w ostatniej chwili podaje do Bell, która bez trudu trafia! Tak, pierwsze punkty lądują na koncie Gryffinodru!
— Dalej chłopaki, nic się nie stało!
Krzyknęła Dafne, chcąc dodać drużynie otuchy. To tylko pierwsze punkty, a nie strata nie do obrobienia. Panowie są świetnie przygotowani, muszą się tylko rozkręcić.
Siedząca obok Dafne Hermiona nie krzyczała, ale przez cały czas ściskała kciuki. Był nieco rozdarta pomiędzy przyjaciółką, a chłopakiem, lecz wiedząc, jak bardzo zależy Draconowi, miała nadzieję, że to ich dom wygra. Powoli utożsamiała się ze Slytherinem. Nigdy nie zapomni o wartościach wyniesionych z Gryffindoru, jednak on już nigdy nie będzie jej miejscem. Dom Węża to zupełnie inny świat, ale pomimo początkowych obaw, odnalazła się tu, a to wszystko dzięki chłopakowi, który właśnie polował na Złoty Znicz.
Mecz przeszedł najśmielsze oczekiwania zgromadzonych. Obaj kapitanowie stanęli na wysokości zadania, czyniąc to starcie niezwykle wyrównanym i zaciętym. Obie drużyny wiedziały, że walczą o wszystko. Każdy gracz marzył, aby za jego czasów drużyna choć raz zdobyła puchar, będący ogromnym wyróżnieniem. Wynik tego meczu był jednak wielką niewiadomą. Punkty na kontach obu drużyn nieustannie rosły, a różnica pomiędzy nimi pozostawała niewielka.
— Cóż za emocje! Już dawno nie widziałem tak wyrównanego pojedynku! Wynik to dwieście sześćdziesiąt do dwustu czterdziestu! Gryffindor prowadzi dwudziestoma punktami! Ale cóż to, Baddock rzuca i Weasley nie jest w stanie obronić! Ślizgoni zdobywają dziesięć punktów, niemal zrównując się z Gryfonami! Wynik dzisiejszego meczu jest w rękach szukających!
Harry i Draco krążyli po boisku, usiłując zlokalizować małą, złotą piłeczkę, która jak do tej pory nie ukazała się żadnemu z nich. Sytuacja była o tyle nerwowa, że mecz trwał coraz dłużej, a zawodnikom nie przybywało sił. Drużyny musiały dawać z siebie wszystko, co owocowało rosnącym zmęczeniem.
Draco robił któreś z kolei kółko, bezskutecznie wytężając wzrok. Szybował na różnych wysokościach, aby nie przeoczyć Złotego Znicza, lecz na próżno. Pocieszał go wyłącznie fakt, że Potter również zdawał się błądzić niczym dziecko we mgle. Draco starał się go przez cały czas mieć na oku w razie, gdyby to nie on pierwszy dostrzegł znicz. Kolejna przegrana z Potterem nie wchodziła w grę. Udowodni, że jest od niego lepszy, zapewniając tym samym swojej drużynie spektakularne zwycięstwo.
— Czyżby nadszedł ten moment?! Moi drodzy, Harry Potter zauważył znicz!
Zdezorientowany Draco natychmiast spojrzał na swojego rywala, znajdującego się po przeciwległej stronie boiska. Komentator się nie mylił. Potter gnał jak szalony, a zaledwie cztery metry przed nim Złoty Znicz. Nie było czas na myślenie. Jeśli zaraz szybko czegoś nie zrobi, Ślizgoni poniosą klęskę. Draco natychmiast zawrócił, ruszając prosto na Harry’ego. Przecinając boisko, straciłby zbyt wiele czasu. Znicz leciał po linii boiska, dlatego Draco ruszył mu naprzeciw. Starał się, jak najbardziej rozpędzić miotłę. Pottera od wygranej dzieliło coraz mniej, podobnie jak jego od porażki. Ktoś jednak nad nim czuwał. Harry już sięgał po znicz, a jego dzieliło od niego zaledwie kilka metrów, gdy piłeczka nagle zanurkowała, kierując się ku dolnym belkom podtrzymującym trybuny. Obaj szukający podążyli za nim. To była dla Dracona szansa. Gnał najszybciej, jak mógł, nie zważając na to, że jest coraz bliżej beli. Znicz musi być jego, tym razem nie może przegrać. Zwycięstwo ma już na wyciągnięcie ręki. Jeszcze kawałek i zaciśnie dłoń na złotej piłeczce.
— Malfoy, stój!
Usłyszał głos Pottera, lecz było już za późno. Niczym spod ziemi wyrosła przed nim drewniana bela. Nie zdążył nawet zacząć hamować, uderzając w nią z całym impetem. Harry próbował go ratować przed kolejnym upadkiem, jednak i u niego prędkość zrobiła swoje. Skręcił, usiłując złapać Malfoya za rękę, ale stracił równowagę i wraz z nim runął na ziemię. Poczuł silny ból ręki, na którą upadł, lecz nie dbał o to. Pospiesznie się podniósł, aby sprawdzić, a jakim stanie jest Draco.
— Niech to szlag.
Wyrwało się Harry’emu. Malfoy wyglądał źle. Przez pół jego czoła ciągnęło się głęboki rozcięcie, z którego krew zalewał mu twarz i włosy. Lewa ręka wyginała się w miejscach, gdzie zdecydowanie nie powinna wykonywać żadnych ruchów. Na dodatek fragment roztrzaskanej miotły wbił mu się w udo. Stracił przytomność, przez co Harry nie był w stanie ustalić, czy stało mu się coś jeszcze. Sytuacja już i tak nie wyglądała dobrze.
— Szukający zniknęli nam z oczu, nie wiemy, co się dzieje!
— Pomocy! Sprowadźcie panią Pomfrey!
Zaczął krzyczeć Harry, machając zdrową ręką do znajdujących się na trybunach osób. Sam nie mógł nic zrobić. Nie miał ze sobą różdżki, a poza tym bał się zrobić Malfoyowi jeszcze większą krzywdę.
— Co się dzieje?
Harry spojrzał w górę, dostrzegając tam Zabiniego. Nie zdążył jeszcze nic powiedzieć, gdy ten dostrzegł leżącego we krwi blondyna.
— Jasna cholera.
— Leć i sprowadź tu Pomfrey.
Blaise pospiesznie wsiadł na miotłę i ruszył do sektora nauczycieli.
— Coś się stało.
Powiedziała Hermiona, obserwując z drugiego końca boiska Blaise’a odlatującego z miejsca, gdzie niedawno zniknęli szukający. Reszta zawodników również przerwała grę i tam poleciła. Hermiona zaczęła się bać.
— Idę tam.
Zadecydowała, pospiesznie podnosząc się z miejsca. Nie zważając na to, co mówi do niej Dafne, zaczęła się pospiesznie przepychać przez siedzących ludzi. Pokonywała po dwa stopnie, aby jak najszybciej znaleźć się na dole. Miała bardzo złe przeczucia. Chłopaki tak szybko lecieli w stronę ziemi, a potem po prostu zniknęli. Powinni wylecieć, zrobić cokolwiek. Hermiona znalazła się na boisku i wtedy ujrzała spieszących w stronę szukających Snape’a, Dumbledore’a, McGonagall i Pomfrey. W jej głowie pojawiły się setki myśli. Pospiesznym krokiem ruszyła na drugi koniec boiska. Nie słyszała, co mówią nauczyciele, ale widziała ich poruszenie i panujące tam zamieszanie. Wszyscy skupiali się na miejscu, gdzie zniknęli szukający.
Będąc zaledwie kilka metrów od celu, Hermiona zatrzymała się gwałtownie przerażona tym, co ujrzała. Snape i McGonagall za pomocą czarów wydobyli spomiędzy beli nosze, na których leżał Draco. Całą głowę miał zakrwawioną, a co gorsza się nie ruszał. Chwilowe osłupienie szybko minęło. Hermiona puściła się biegiem, potrącając zgromadzonych wokół zawodników, lecz nie zważała na to. Draco jest ranny, nieprzytomny, a co jeśli on…
— Draco…
Wyrwało się Hermionie, gdy w końcu do niego dotarła. Leżał na noszach zakrwawiony i przeraźliwie blady. Oszołomiona Hermiona upadła przy nim na kolana.
— Draco.
Ponownie wypowiedziała jego imię, kładąc dłoń na jego policzku. Był cały we krwi, ale nie zwracała na to uwagi. Dlaczego nie reagował?
— Proszę go nie ruszać, może mieć uszkodzony kręgosłup.
Upomniała ją znajdująca się po drugiej stronie chłopaka pani Pomfrey. Wykonywała wstępne badania i bardzo martwiły ją głowa i kręgosłup Ślizgona. W pewnych przypadkach nawet magia ma swoje granice.
— Co z nim?
Przy przyjacielu pojawili się również Blaise i Teodor, który umieścili go na noszach i pomogli wydostać się Potterowi spomiędzy tych beli.
— Trzeba sprowadzić do szkoły magomedyków. Jego stan jest zbyt poważny, żeby go przenosić do Munga.
— Oczywiście, Poppy. Natychmiast się tym zajmę.
Powiedział Albus, ruszając do zamku. Po raz ostatni spojrzał na Hermionę, która cała się trzęsła i nadal klęczała przy chłopaku. Jej ból sprawił mu chorą satysfakcję. Gdyby tylko mógł sobie na to pozwolić, przeciągałby jej męki jak najdłużej. Niestety jako dyrektor musiał dbać o uczniów. Wielka szkoda.
— Draco, nie rób mi tego.
Powiedziała łamiącym się głosem Hermiona, ujmując dłoń chłopaka. Poczuła jednak, że coś w niej ściska. Bardzo delikatnie rozłożyła mu palce i wtedy oczom wszystkich ukazał się Złoty Znicz.
— Złapał go.
Powiedział Teodor, lecz bez choćby cienia entuzjazmu. Co z tego, że wygrali mecz? Czym jest ten cholerny puchar, który jego przyjaciela może kosztować życie?
— Za jaką cenę.
Hermiona wytrąciła piłeczkę z dłoni Dracona, ujmując ją w swoje. Czuła wściekłość. Jak mógł być tak lekkomyślny? Dlaczego bardziej na siebie nie uważał? Ten przeklęty puchar nie jest wart takiego poświęcenia. Jeśli Draconowi coś się stanie, własnoręcznie obróci go w popiół.
— Profesorze, pani profesor, musimy go przenieść do Skrzydła Szpitalnego.
Severus i Minerwa bez słowa czarami unieśli nosze, uważając, aby nie zrobić chłopakowi krzywdy. Hermiona również chciała wstać, gdy zobaczyła wyciągniętą ku niej dłoń. Spojrzała w górę i ujrzała Harry’ego. On również nie wyszedł z tego bez szwanku. Rozcięty łuk brwiowy krwawił, a opuchlizna na nim stale się powiększała. Drugą rękę trzymał przy ciele, starając się na nią uważać.
— Dzięki.
Odpowiedziała słabo Hermiona, przyjmując jego pomoc. Nie była pewna swoich nóg, czuła, jakby opuściły ją siły.
— Próbowałem mu jakoś pomóc, ale nie zdążyłem.
Harry mógł nie znosić Malfoya, ale nawet jemu nie życzył źle. Dla Hermiony był kimś ważnym, a ona dla niego, więc tym bardziej czuł się zobowiązany do pomocy.
— To nie twoja wina, Harry.
Odpowiedziała Hermiona, nie mając do niego żalu. Harry był dobrym człowiekiem i nigdy celowo by nikogo nie skrzywdził, nawet jeśli nie przepadł za tą osobą.
— Harry, wszystko dobrze?
Przy chłopaku pojawiła się zaniepokojona Ginny. Przyjrzała mu się dokładnie, po czym rzuciła na szyję.
— Ręka.
Syknął Harry, czując przeszywający ból. Ginny natychmiast się od niego odsunęła.
— Przepraszam. A ty, jak się czujesz?
Drugie zdanie Ginny skierowała do stojącej obok Hermiony. Malfoy nie miał tyle szczęścia co Harry i naprawdę mocno się poturbował.
— Ja…
Z opresji wybawili Hermionę Blaise i Teodor.
— Powinniśmy już iść.
— Tak, trzeba iść do Dracona.
Nie żegnając się nawet, Hermiona ruszyła za oddalającymi się nauczycielami. Panowie od razu podążyli za nią. Chcieli czuwać przy przyjacielu, ale i Riddle. Podczas niedyspozycji Dracona ten obowiązek spadł na nich. Cała trójka miała nadzieję, że taki stan rzeczy nie potrwa długo i Draco wyjdzie z tego cały i zdrowy.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

— Państwo zostają.
Hermiona nie zdążyła zaprotestować, gdy pani Pomfrey zamknęła przed nimi drzwi. Czekanie tu jak na wyrok, było najgorszym, co mogło ich spotkać. Hermiona wyglądała na spokojną, ale w środku wszystko w niej krzyczało. Zaczęła krążyć pod wejściem, łudząc się, że to zajmie ją choć w minimalnym stopniu. W końcu dała za wygraną. Oparła się placami o drzwi i zsunęła po nich na ziemię, chowając twarz w dłoniach. Przerażała ją ta bezsilności i nieopisany strach. Jeszcze nigdy tak bardzo się o nikogo nie bała. Jemu po prostu nie mogło się nic stać.
— Spokojnie, będzie dobrze. Draco to uparty gad, nie da się tak łatwo złamać.
Przy Hermionie kucnął Blaise. Chciał ją jakoś podnieść na duchu. On też bał się o Dracona, ale starał się tego nie okazywać. Musiał być spokojny, panika w niczym tu nie pomoże.
Hermiona milczała. Jeśli teraz zacznie mówić, zupełnie się rozsypie. Nie potrzebowała pocieszenia. Tylko wiadomość, że Draco z tego wyjdzie, mogła ją podnieść na duchu.
— Blaise.
Zwrócił się do przyjaciela Teodor, kładąc mu dłoń na ramieniu. Zabini miał dobre chęci, ale Hermiona to nie ten typ, któremu zapewnienie, że wszystko będzie dobrze, w czymkolwiek pomoże. Blaise chyba to zrozumiał, ponieważ się podniósł i spojrzał na Teodora. Rozumieli się bez słów i obaj byli pełni obaw.
Nagle po korytarzu poniósł się dźwięk szybkich kroków. Cała trójka spojrzała w kierunku, skąd dochodził i ujrzeli czterech magomedyków w towarzystwie Dumbledore’a. Hermiona natychmiast podniosła się z ziemi, aby nie tarasować drzwi. Mężczyźni nawet nie zwrócili uwagi na Ślizgonów, od razu wchodząc do Skrzydła Szpitalnego. Nie minęła minuta, a drzwi ponownie się otworzyły. Z pomieszczenia zostali wyproszeni Snape, McGonagall i Dumbledore.
— Nie wygląda to dobrze. Chłopak się strasznie poturbował. Nawet magia w niektórych przypadkach bywa bezsilna.
Zatroskany głos Albusa zupełnie nie pasował do jego myśli. Młody Malfoy go nie obchodził. To na cierpieniu Hermiony mu zależało. Wyglądała jak Tom, była nim, więc zasługiwała na wszystko, co najgorsze.
— Musimy być dobrej myśli, Albusie. To młody i silny chłopak, na pewno z tego wyjdzie. Gdzie jest pan Potter?
Minerwa rozejrzała się po zgromadzonych, nigdzie nie dostrzegając swojego ucznia. Z wiadomych przyczyn w pierwszej kolejności zajęli się Draconem, ale Harry również wymagał pomocy specjalisty.
— Nie było go tutaj, pani profesor.
Odpowiedział Teodor, na co McGonagall pokręciła z dezaprobatą głową.
— Cały pan Potter, zapewne nadal jest na boisku. Albusie, zechcesz mi towarzyszyć? Trzeba uspokoić uczniów i ogłosić wynik meczu.
— Oczywiście, Minerwo.
Odpowiedział Albus, niechętnie oddalając się z nauczycielką. Mógł tu jeszcze tyle zdziałać…
— Panie profesorze, co z nim?
Odezwała się Hermiona, gdy tylko McGonagall i Dumbledore zniknęli za rogiem. Tylko Snape mógł im udzielić jakichkolwiek informacji.
— Noga i ręka są do poskładania.
— Ale?
Zapytała z duszą na ramieniu Hermiona, widząc wahanie Severusa. Miała bardzo złe przeczucia.
— Ma pękniętą czaszkę i nie wiadomo, w jakim stanie są jego mózg i kręgosłup.
Hermiona złapała się ściany, ponieważ nogi się pod nią ugięły. Nawet nie będąc magomedykiem, rozumiała, w jak poważnym stanie znajduje się Draco. Mózg to najważniejszy ludzki narząd. Bez niego nie jesteśmy w stanie żyć, a wszelkie jego urazy mogą nieść za sobą straszne konsekwencje. I jeszcze kręgosłup, jeśli spełnią się najgorsze scenariusze, Draco może już nigdy nie chodzić, a nawet zostać zupełnie sparaliżowanym. O gorszych ewentualnościach nie chciała nawet myśleć. On musi z tego wyjść.
Hermionie mimowolnie napłynęły do oczu łzy. Nie chciała okazywać słabości, ale tak bardzo się bała.
— Zabierzcie ją do lochów i dajcie coś na uspokojenie.
Nakazał chłopakom Snape, widząc, w jakim stanie jest Riddle. Każdy się bał. Los Dracona spoczywał w rękach magomedyków. Mogli tylko wierzyć, że Merlin nad nimi czuwa.
— Zostaję tutaj, chcę się z nim zobaczyć.
Na potwierdzenie swych słów Hermiona usiadła pod ścianą, oplatając kolana ramionami. Nie ruszy się stąd, dopóki nie dowie się, co z Draconem. Snape po chwili zastanowienia, przytaknął. Riddle jest uparta, a siłą nie zamierzał jej stąd zabierać.
— Nie zostawiajcie jej samej.
Nakazał chłopakom, choć ci i tak nie zamierzali się stąd ruszyć. Draco to ich przyjaciel i będą przy nim czuwać.
Snape odszedł, a na korytarzu zapanowała cisza. Słowa były tu zbędne. Ich myśli były przy Draconie. Po pewnym czasie pod Skrzydłem Szpitalnym pojawiło się więcej Ślizgonów. Pytali o Dracona, a Teodor i Blaise cierpliwie tłumaczyli im, że muszą czekać. Hermiona milczała. Te wszystkie słowa do niej nie docierały. Tkwiła w swego rodzaju letargu. Dafne chciała do niej podejść, pocieszyć ją, podnieść na duchu, ale powstrzymał ją Teodor. Z czasem na korytarzu pozostali najbliżsi Dracona i ponownie zapanowała cisza. Kolejne minuty mijały, zamieniając się w godziny. Mijała trzecia, gdy drzwi do skrzydła w końcu się otworzyły. Wyszli z niego wyraźnie zmęczeni magomedycy. Żaden z nich nie zwrócił uwagi na oczekujących w napięciu na wieści uczniów. Dopiero pani Pomfrey do nich podeszła.
— Proszę wezwać profesora Snape’a.
— Co z Draconem?
— Informacje o stanie jego zdrowia mogę przekazać opiekunowi.
— Możemy go zobaczyć?
Zapytał Blaise, na co pani Pomfrey zrobiła niewyraźną minę.
— Jest nieprzytomny i potrzebuje spokoju, więc jedna osoba i tylko na chwilę.
Ślizgoni spojrzeli po sobie. Każde chciało teraz być przy Draconie, ale panowie wiedzieli, że ich przyjaciel nie ich teraz najbardziej potrzebuje.
— Idź, Hermiona.
Panna Riddle z wdzięcznością spojrzała na Blaise’a, wchodząc za panię Pomfrey do pomieszczenia. Zobaczyła go od razu, a oczy ponownie zaszły jej łzami. Leżał w białej pościeli, niemal się z nią zlewając. Na głowie miał bandaż, a na szyi usztywnienie. Unieruchomiona ręka spoczywała na kołdrze. Wyglądał, jakby spał. Hermiona powoli do niego podeszła i stanęła przy łóżku.
— Coś ty najlepszego narobił?
Szepnęła ledwie słyszalnie, dotykając jego policzka. Poczuła nienaturalny chłód. Hermiona zasłoniła usta dłonią, aby nie wyrwał się z nich żałosny jęk. To było ponad jej siły. Uporczywie wpatrywała się w Dracona, łudząc się, że da jej jakikolwiek znak, że wszystko z nim w porządku i z tego wyjdzie. Nic takiego nie nastąpiło. Draco tkwił w bezruchu, do złudzenia przypominając marmurową rzeźbę.
Hermiona nie wiedziała, ile minęło czasu, gdy do skrzydła wszedł Severus.
— Co z nim?
Zapytał od razu stojącej w nogach łóżka pani Pomfrey. Fakt, że Draco nadal nie odzyskał przytomności, a Poppy pozostawała posępna, nie wróżył niczego dobrego.
Pani Pomfrey spojrzała wymownie na Hermionę, nie wiedząc, czy powinna przy niej poruszać ten temat, lecz Snape na znak zgody skinął jedynie głową.
— Fragment miotły w nodze nie uszkodził żadnych poważnych struktur. Bez trudu został on usunięty, a rana powinna się dobrze goić. Lewa ręka była złamana w trzech miejscach, ale poskładaliśmy ją i po odpowiednim leczeniu, powinna niebawem wrócić do pełnej sprawności. Odcinek szyjny kręgosłupa dzięki Merlinowi jest tylko mocno stłuczony. Niestety w przypadku głowy nie miał tyle szczęścia. Duża siła uderzenia spowodowała pęknięcie czaszki i obrzęk mózgu.
— Jakie są rokowania?
— Priorytetem jest zlikwidowanie obrzęku. Jego organizm jest silny i miejmy nadzieję, że będzie dobrze reagował na leki.
— A jeśli nie?
Zapytała pełna obaw Hermiona. Jej pytanie podchodziło pod masochizm, jednak musiała wiedzieć. Wolała najgorszą prawdę od tej przeklętej niepewności, a przynajmniej tak jej się wydawało.
— W najgorszym wypadku może się już nie obudzić.
Hermiona wyglądała normalnie, wręcz spokojnie, lecz w środku czuła, że spada, spada w przepaść, nie widząc dna. Może się już nie obudzić. Jeszcze kilka godzin temu doprowadzał ją do szału, niemal przyprawiając o zawał, a teraz może go już nie być. Nigdy nie brała tego pod uwagę, bo i dlaczego. Byli młodzi, u progu życia. Hermiona już od dłuższego czasu nie myślała o śmierci, a teraz stała się ona realnym widmem i – co gorsza – nie jej, a kogoś bliskiego.
— Siadaj.
Hermiona dopiero po chwili spostrzegła, że Snape przysunął jej taboret. Posłusznie na nim usiadła, nie będąc w stanie wydobyć z siebie choćby słowa.
— Mogę panię prosić na stronę?
Zapytał Severus, na co Poppy wskazała mu swój gabinet. Udali się tam, zostawiając młodych samych. Teraz Snape żałował, że pozwolił mówić przy Riddle. Lepsza byłaby dla niej okrojona wersja. Hermiona mogła tego nie okazywać, ale była bardzo wrażliwa, podobnie jak niegdyś Lily. Twarda powłoka kryła pod sobą delikatne wnętrze.
— Dlaczego nie zabrano go do Munga?
— W jego stanie przenoszenie jest bardzo niewskazane. Pan Malfoy musi przede wszystkim odpoczywać. Wszelkie potrzebne eliksiry mam tutaj, a magomedycy przez cały czas pozostają w pogotowiu.
— Rodzice?
— Powinien ich pan wezwać.
— Zajmę się tym. Mam jeszcze jedną prośbę.
— Słucham.
— Czy panna Riddle może przy nim zostać?
Snape nie zwykł mieszać się w takie sprawy, ale tym razem zrobił wyjątek. Domyślał się, co Hermiona teraz przeżywa i, że nie będzie chciała się stąd ruszyć na krok. Nie miał sumienia zamknąć ją w lochach, zmuszając do samotnego czekania. Być może to wbrew wszelkim zasadom, ale miłość od zawsze rządziła się swoimi prawami. Nic więcej nie mógł dla niej zrobić.
— To niezgodne z regulaminem, mówiłam zresztą, że pacjent potrzebuje spokoju.
— Ona mu go nie zakłóci. Na moją odpowiedzialność.
Pani Pomfrey nie wyglądała na szczególnie przekonaną, lecz ostatecznie przystała na tę prośbę. Severus wrócił do sali, gdzie Hermiona siedziała tak, jak ją zostawił.
— Możesz tu zostać do ciszy nocnej. Nott albo Zabini po ciebie przyjdą.
Hermiona spojrzała na profesora z wdzięcznością. On nawet nie zdawał sobie sprawy, jak wiele to dla niej znaczyło.
— Bardzo panu dziękuję.
Snape wyszedł, a Hermiona ponownie została z Draconem sama. Przysunęła taboret jak najbliżej łóżka, ujmując jego dłoń. Wzrok utkwiła w tak dobrze znanej twarzy, podświadomie czekając, na jakikolwiek znak. Draco jednak pozostawał nieprzytomny. Blada zwykle skóra, stała się niemal przezroczysta. Pomimo swoich gabarytów, Draco wydawał się teraz taki słaby i wątły. Hermionie ściskało się na ten widok serce. To on zawsze był dla niej wsparciem, bronił jej przed całym złem tego świata. Teraz gdy sam potrzebował pomocy, ona nie potrafiła mu jej udzielić. Bezsilność, jaką w związku z tym czuła, doprowadzała ją od obłędu. Czekanie, tylko to jej pozostało.
Nie wiedziała, ile minęło czasu, gdy ktoś wszedł do pomieszczenia. Tym razem okazał się to Harry w towarzystwie McGonagall. Panie Pomfrey wyszła im na spotkanie.
— Poppy, mogłabyś się zająć panem Potterem? Prosiłam, aby przyszedł wcześniej, ale oczywiście pan Potter wie lepiej.
— Pani profesor, nic takiego się nie stało.
— O tym ja zadecyduję, proszę siadać.
Pani Pomfrey była równie nieustępliwa, co Minerwa. Osaczony Harry posłusznie usiadł, a jego wzrok powędrował do jedynego zajętego łóżka. Malfoy obmyty z krwi i kurzu nadal wyglądał źle. Sądząc po posępnej minie Hermiony, nie było z nim najlepiej.
— Panie Potter, proszę na mnie spojrzeć.
Pani Pomfrey zwróciła uwagę Harry’ego na siebie, zaczynając go badać. Na szczęście poza pęknięciem kości promieniowej i rozciętym łukiem brwiowym, nie stało mu się nic poważnego. Doprowadzenie go do porządku zajęło pani Pomfrey niespełna pół godziny.
— Proszę przyjść jutro na zmianę opatrunku i po eliksiry. Gdyby działo się coś niepokojącego, również zapraszam.
— Dziękuję, pani Pomfrey.
Powiedział grzecznie Harry, podnosząc się z łóżka. Nim jednak opuścił Skrzydło Szpitalne, zatrzymał się przy Hermionie.
— Jak się trzymasz?
Zapytał szeptem, aby nie prowokować pani Pomfrey do natychmiastowego wyrzucenia go stąd. Hermiona spojrzała na niego przepełnionymi smutkiem oczami i Harry już znał odpowiedź na swoje pytanie.
— Chciałabym, żeby się już obudził.
Wyznała bez ogródek Hermiona, ponownie skupiając się na Draconie. Nie myślała teraz o niczym innym, tylko aby jego powieki w końcu się uniosły.
— Na pewno się obudzi. Posłuchaj, chciałbym powiedzieć ci coś jeszcze…
Nim Harry zdążył dokończyć, ze swojego gabinetu wyłoniła się pani Pomfrey.
— Co pan tu jeszcze robi? To nie jest miejsce na pogawędki.
— Proszę o minutę, pani Pomfrey. Minuta i już mnie tu nie ma.
— Jedna minuta.
Oznajmiła stanowczo Poppy wracając do swoich zajęć. Harry za to od razu przeszedł do sedna, nie chcąc tracić cennego czasu.
— Chciałem cię przeprosić, Hermiono. Za te wszystkie oskarżenia i pretensje. Byłem naiwny, wierząc w każdą rzecz, którą usłyszę, a ty sobie na to nie zasłużyłaś. Wczoraj też zachowałem się strasznie. Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać i za to również przepraszam. Nie oczekuję, że mi wybaczysz, ale chciałem, żebyś wiedziała, że żałuję.
Te słowa Hermiona powinna usłyszeć już dawno i Harry zdawał sobie z tego sprawę. Traktował ją jak wroga, którym nigdy nie była. Nie zasłużyła sobie na to, jako jedna z nielicznych zawsze chciała dla niego jak najlepiej.
— Nie wiem, co powiedzieć.
Odpowiedziała zgodnie z prawdą Hermiona. Zbyt wiele się dzisiaj działo. Wypadek Dracona, a teraz jeszcze przeprosiny Harry’ego. Jej mózg po prostu zaczął się buntować.
— Nic nie musisz mówić. Chciałem tylko, żebyś wiedziała. Trzymaj się, Malfoy na pewno wydobrzeje.
Pożegnał się Harry, po czym opuścił Skrzydło Szpitalne. Czuł, jakby właśnie pozbył się z barków ogromnego ciężaru. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo go to gryzło. Z tym jednak koniec. Od tej pory wyłącznie fakty i prawda.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Drzwi do Skrzydła Szpitalnego otworzyły się ponownie pół godziny przed ciszą nocną. Hermiona wiedziała, że to po nią, ale za nic nie chciała wychodzić. Niestety pani Pomfrey i tak na wiele jej pozwoliła i z pewnością zostanie tu na noc nie wychodziło w grę.
— Bez zmian?
Zapytał Teodor, gdy wraz z Blaise’em stanęli przy łóżku przyjaciela. Nie czuwali przy nim, ale ich myśli nie opuszczały Skrzydła Szpitalnego. Niemal cały Slytherin wstrzymał oddech w oczekiwaniu na wieści o swoim szukającym. Nie odbyła się impreza z okazji wygranej. Wszyscy mieli w głowach, że ten puchar może zostać przypłacony życiem.
— Nie obudził się.
— Na pewno zrobi to jutro. Przyjdziemy tu z samego rana.
Obiecał Blaise, a Hermiona jedynie mu przytaknęła. Podniosła się z taboretu i pochyliła nad Draconem. Pocałowała go w policzek, po czym szepnęła do ucha.
— Obudź się dla mnie.
Wyprostowała się, spojrzała na niego po raz ostatni, po czym z ciężkim sercem wyszła wraz z chłopakami. Drogę do lochów pokonali w milczeniu. W salonie ludzie zaczęli zasypywać Hermionę pytaniami o stan zdrowia Dracona, na które nie potrafiła odpowiedzieć. Z pomocą przyszli Blaise i Teodor, który cierpliwie tłumaczyli, że jego stan jest bez zmian i trzeba czekać.
Hermiona jak najszybciej wymknęła się do swojego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi, po czym rzuciła się na łóżku, mocno przytulając jedną z poduszek.
— Któż to sobie przypomniał, gdzie mieszka. Już myślałam, że…
Noctis natychmiast urwała swój wywód, gdy tylko zobaczyła, w jakim stanie jest Hermiona. Zaniepokojona natychmiast wpełzła na łóżku, układając się obok niej.
— Co się stało?
— Draco miał wypadek i magomedycy mówią, że może umrzeć.
Wypowiedziała te słowa na głos, a z jej oczu popłynęły długo powstrzymywane łzy. Nie potrafiła przyjąć do widomości, że to nie jestem z jej koszmarów, a okrutna rzeczywistość. Chciała się obudzić i o wszystkim zapomnieć.
Noctis o nic więcej nie pytała. Przysunęła się jeszcze bliżej, kładąc łeb tuż przy twarzy Hermiony.
— On nie umrze. Jest uparty i chociażby na przekór wszystkiemu, będzie żył.
Hermiona tak bardzo chciała w to wierzyć. Draco się obudzi i jeszcze będą się z tego śmiać. Nie mogło być inaczej.


32 komentarze:

  1. Fajny rozdział, długo wyczekiwany. mam nadzieje, że szybko obudzisz Draco i nie będzie maił problemów z pamięcią. Oby rozdziały częściej się pojawiały, więc życzę Ci więcej wolnego czasu i weny.
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam i płacze. Wzbudzilas we mnie emocje, niesamowity rozdział. Wiem że musi być dobrze! Musi musi musi! Jestem zaskoczona ze aż tak zareagowała Hermiona tak się bała zaangażować a to chyba przyszło samo... Dziękuję Ci za ten rozdział i za emocje 😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział.
    Biedny Draco. Tak opisałaś ból Hermiony, że miałam łzy w oczach jak czytałam.
    I brawa dla Harrego, że po części zrozumiał swój błąd.

    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lecę czytać����✨������

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh wow za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Rozdział bardzo mi się podobał, było warto czekać, jednak mam ochotę cię ukatrupić za Draco. Naprawdę. Tak bardzo lubię jego postać, że nie jestem w stanie dopuścić do siebie myśli, że może mu coś się stać. Całym sercem wierzę i będę się modlić, aby jednak nie utracił pamięci i dzięki pomocy magomedykom wyzdrowieje. Jeśli coś temu chłopakowi się stanie, to mi pęknie serce. W każdym bądź razie już mu została wyrządzona krzywda, a wszystko tylko dla pucharu, który był tak ważny dla Ślizgonów. Teraz nie liczy się wygrana, ani żaden puchar, od teraz liczy się Draco i jego zdrowie.
    Naprawdę mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało. Inaczej dla naszej Hermiony serce pęknie na małe kawałeczki.
    Mam jedną teorię co do tego, dlaczego chciałaś (pozwól, że tak to ujmę) "skrzywdzić Draco", ale mam nadzieję, że tym razem moje myślenie będzie błędne.
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny,
    Lirveni-A.W
    Ps: Z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny rozdział, oby Draco szybko doszedł do siebie 💙

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeez jak się cieszę, że dodałaś ten rozdział. Co prawda jest mi mega smutno z powodu Draco, ale mam nadzieję, że prędko się obudzi i będzie pamiętać wszystko jak należy. Życzę weny 💗💗💗

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham, kocham, po prostu kocham!!! Tyle czekałam na rozdział - i moje czekanie się opłaciło �� Ciężko mi pisać jakiś poskładany, w miarę sensowny komentarz, ponieważ jeszcze żyję tą notką... No, ale sprobóję.
    Po pierwsze - cudownie opisałaś emocje. Wszystko przeżywałam razem z Hermioną ����
    Po drugie - chyba powtarzam to w każdym komentarzu, lecz muszę to zrobić jeszcze raz. Masz cudowny, taki lekki i przyjemny styl pisania ��
    Po trzecie - błędów z reguły nie ma, co bardzo cenię. Zauważyłam jednak jedną literówkę. Chciałabym Ci powiedzieć, ale nie potrafię jej teraz znaleźć ��
    Po czwarte - jeszcze raz powtarzam: KOCHAM!!! ��❤️
    Serdeczne pozdrowionka ❤️
    ~Dziurkacz ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohhh, zapomniałam. Ale się cieszę, że Harry zaczyna rozumieć swój błąd ❤️❤️❤️ Bardzo go lubię i smutno mi było, że był pokłócony z Hermioną. Ale na szczescie wszystko się zaczyna układać 😁 aleee, to jest za piękne, chyba jeszcze coś gorszego się wydarzy... przynajmniej mam takie przeczucie...

      Usuń
  9. Świetny wstęp ;) xd

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział wzbudza wiele różnych emocji, pod sam koniec miałam już łzy w oczach. Trzymam kciuki żeby Dracon szybko wyzdrowial. Cieszę się również, że Harry w końcu otworzył oczy no i że Hermione przeprosił. Nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  11. O mój Merlinie.
    Piękny rozdział! Przelałaś w te postaci tyle emocji, że pod koniec rozdziału miałam łzy w oczach. A nie chciałam płakać o 2 w nocy, bo o tej godzinie przeczytałam ten rozdział ;)
    Jak ja nienawidzę Albusa. Niech ktoś wreszcie ubije tę gnidę! Cieszy mnie z kolei zmiana postawy u Harrego. Nareszcie przejrzał na oczy i przeprosił <3 Mam nadzieję, że nie zamierzasz trwale uszkodzić Dracona. Świat bez niego byłby smutny :D Oby blondas szybko wyzdrowiał. Wiesz, że uwielbiam Noctis? Nie? No to już wiesz ;) Nie będę przedłużać, bo jeszcze wyjdzie z tego druga moda na sukces.
    W każdym razie - rozdział cudowny i cieszę się, że jesteś :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Anna Czuczejko

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział cudowny <3 Na początku myślałam, że Draco szybko się z tego wyliże, a tu widzę trochę większa draka. Szkoda mi Hermiony :( Fajnie, że Harry w końcu przeprosił Riddle. Tak trochę nie pasowała mi wrogość między nimi. Ciekawa jestem czy Dumbledore jednak zrobi coś z Malfoyem, żeby uprzykrzyć Hermionie życie...
    A. Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział wspaniały!!!
    Ach ten Draco, jak wyzdrowieje to tak mu skopię ten jego tyłek.
    Życzę dużo weny!

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  14. O Nie! Boję się, że teraz Dumbledore coś zrobi Hermione, a Draco nie może umrzeć! Rozdział cudowny i Harry taki jak kanoniczny, uwielbiam go takiego i wspaniale,że chciał pomóc Draco, no i przeprosił Hermione! Buziaki
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  15. Merlinie!

    Jeszcze nigdy tak nie płakałam! Rozdział jak zwykle świetny. ❤ Trochę się martwię o Hermionę, bo Draco nie może jej pilnować, a Dumbledore jest... No cóż... Nieobliczalny.

    Życzę dużo weny 😘💙

    OdpowiedzUsuń
  16. Od roku tu nie wchodzilam, ale nadrobilam zaleglosci z zapartym tchem. Ten rozdzial to jest tak ogromny przelom, jak nigdy. Czekam z wielka niecierpliwoscia na nastepny rozdzial i az sie modle zeby tylko nic sie nie stalo Draconowi bo chyba sie zaplacze na smierc...
    Zycze ci duuuzo weny i pozdrawiam xx
    Wikcia737

    OdpowiedzUsuń
  17. O matko! �� Ile ten rozdział wzbudził we mnie emocji!! �� Warto jest czekać na Twoje rozdziały, bo zawsze są fantastycznie napisane, z doskonale prowadzoną akcją i niesamowitą fabułą!! �� Mam ogromną nadzieję, że Draco nie zostanie uśmiercony, bo to by była tragedia... Czekam z niecierpliwością na kolejne wspaniale fragmenty opowiadania! �� Życzę Ci powodzenia na studiach, oceanu weny i spóźnionych Wesołych Świąt Wielkanocnych pełnych miłości i ciepła rodzinnego!! ^^ Pozdrawiam Z.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak mogłaś to zrobić?!?! Zostaw Draco w spokoju! Oby już wszystko było dobrze, i żeby pojechali do Blaise'a ❤Z niecierpliwością czekam na nową notkę. Pozdrawiam i życzę weny💞💞
    ~Milka xx

    OdpowiedzUsuń
  19. Już trzykrotnie przeczytałam ciągiem twoje opowiadanie do najbardziej aktualnego w tamtych czasach rozdziału. Z pewnością zrobię to jeszcze raz, albo kilka razy :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham to opowiadanie, czytam od dawna i dalej jest moim ulubionym

    OdpowiedzUsuń
  21. Oh la la! Rewelacja, rozdział bardzo ciekawy, poruszył mnie i bardzobardzobradzo mi się podobał! Nie mogę się doczekać następnego, oby jak najszybciej!


    ***Autoreklama***
    Blog dla fanów Zwiadowców. Obiecuję, że się rozkręci i będzie jedyny w swoim rodzaju.
    https://zwiadowcyhistoriaprawdziwa.blogspot.com/


    ~Luthiene

    OdpowiedzUsuń
  22. Draco straci pamięć, prawda? xd

    OdpowiedzUsuń
  23. Niech Draco ni traci pamięci prosze, to jest zbyt oczywiste ;c

    OdpowiedzUsuń
  24. Ciekawe kiedy nowy rozdział ? Czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział meegaaa!!! Czekam z niecierpliwością na kontynuację ��
    To jest jeden z nielicznych blogów, na który zaglądam do tej pory. Piszesz ładnie, lekko i ciekawie. Bardzo szybko się czyta ❤️
    Jedyna uwaga:
    Powinno być raczej - „Tylko spokój ich uratuje.” - niepotrzebnie jest to „-ę”
    Pozdrawiam serdecznie, duuuużo weny życzę!!! Czekam na nn ��
    ~Dziurkacz ��

    OdpowiedzUsuń
  26. Rozdział super��, kiedy kolejny? W końcu już prawie dwa miesiące

    Pozdrawiam
    N.

    OdpowiedzUsuń
  27. Rozdział super. Mam nadzieję że nie usmiercisz nam tu Dracona. Dumbledore jest nieobliczalny. Czym on się kieruje? Dlaczego chce się na Tomie zemścić?
    Pozdrawiam P.

    OdpowiedzUsuń