Pogrążona
we śnie Hermiona zaczęła się kręcić po łóżku, podświadomie czując, że coś jest
nie tak. Niechętnie otworzyła oczy, rozglądając się po pokoju. Ujrzawszy postać
siedzącą na kanapie, w pierwszej chwili się przeraziła. Poderwała się do
pozycji siedzącej i już zamierzała krzyknąć, gdy mężczyzna spojrzał w jej
stronę i bez trudu go poznała.
—
Malfoy, do jasnej cholery, co ty wyprawiasz?!
—
Siedzę.
Odpowiedział
z prostotą Draco, nie widząc problemu w tym, że siedzi po ciemku w nie swoim
pokoju, strasząc lokatorkę.
—
Kompletnie ci na mózg padło, czy jak? W razie, gdybyś nie wiedział, to jest mój
pokój, ty mieszkasz obok. Która w ogóle jest godzina?
Hermiona
wychyliła się z łóżka, sięgając po leżący na szafce nocnej zegarek. Omal nie
jęknęła, widząc, która godzina. Czwarta cztery – położyła się niecałe dwie
godziny temu. Sądziła, że do śniadania zdąży się wyspać, ale jak widać, Malfoy
miał wobec niej innej plany.
—
Nie mogłem spać i przyszedłem. Zwykle zrywasz się bladym świtem.
Hermiona
ponownie opadła na poduszki, przykrywając twarz dłońmi. Bardzo niechętnie
wygramoliła się z łóżka i podeszła do Dracona, chcąc ustalić, co tak naprawdę
się stało. Usiadła obok niego, opierając głowę na ręce, aby na pewno nie
przysnąć.
—
Co się dzieje?
—
Nie mogę spać.
—
To już wiem, interesuje mnie, dlaczego i co cię tu przywiało.
Mógł
sobie próbować ściemniać, ale Hermiona się na to nie nabierała. Draco doskonale
wiedział, co go gryzie, ale z jakichś powodów nie chciał od razu jej o tym powiedzieć.
—
To już nie mogę tak po prostu przyjść?
—
Wiesz doskonale, że możesz, ale pomińmy te podchody i powiedz, co się dzieje?
—
Co jak dzisiaj przegramy?
Zadał
pytanie Draco, choć chodziło mu raczej o to, co się stanie, gdy to on zawali.
Mógł uważać Pottera z niedojdę życiową, ale grać potrafił i to bardzo dobrze.
Był świetnym kapitanem oraz szukającym i realnym zagrożeniem. W każdym meczu
toczyły się dwie walki: drużyn i szukających. Jeśli jedna ze stron zawini, nie
ma szans na zwycięstwo. Ciężko pracowali przez ostatnie miesiące i Draco zaczął
odczuwać presję. Każdemu bardzo zależało na wygranej, a porażka oznaczała
ogromną klęskę, za którą ktoś zostanie obwiniony. Obawiał się, że tą osobą
stanie się właśnie on.
—
Świat się nie zawali. Graliście dobrze przez cały sezon i drugie miejsce też
może być dużym wyróżnieniem.
Hermiona,
mimo iż nie przejmowała się Quidditchem, nie lekceważyła obaw Dracona, ponieważ
dla niego było to coś niezwykle istotnego. On starał się jak mógł szanować jej
pasję i wszelakie dziwactwa. Teraz sam potrzebował wsparcia.
—
Drugie miejsce to najgorsze, co może być. Tak niewiele dzieli od wygranej, a tu
nagle porażka.
—
Przecież jesteście bardzo dobrze przygotowani.
—
Przygotowanie to jedno, szczęście drugie.
—
Ale na to drugie wpływu nie mamy. Jedyne, co możesz zrobić, to wyjść tam i
zagrać jak najlepiej, a przejmowanie się tym, co będzie, na pewno ci w tym nie
pomoże.
Draco
nie mógł się z tym nie zgodzić. Jeśli zawładną nim emocji, ten mecz od razu
może spisać na straty. Tylko spokój ich uratuję. Mówią, że wiara potrafi czynić
cuda.
—
Przepraszam, że cię obudziłem.
Powiedział
po chwili Draco, zdając sobie sprawę, że Riddle raczej nie miała ochoty na
pobudkę o czwartej nad ranem, zawłaszcza w niedziele.
—
Omal nie zeszłam na zawał serca i cały dzień będę ziewać, ale wybaczam.
Dotrzymam ci towarzystwa.
♥
♥ ♥ ♥ ♥
—
Moi drodzy, nadszedł ten dzień! To właśnie dziś wszystko się rozstrzygnie! Lew
zmierzy się z wężem, pytanie, które z nich wyjdzie z tego pojedynku jako
zwycięzca!
Po
trybunach potoczyły się okrzyki podekscytowanych kibiców. Na ten dzień czekali
wszyscy uczniowie Hogwartu bez względu na wiek, czy zamiłowanie do Quidditcha.
Dziś na boisku zmierzą się dwa od zawsze rywalizujące ze sobą domy. Takie
starcie z pewnością przyniesie wiele emocji i niezapomnianych wrażeń.
—
Kapitanowie zaraz podadzą sobie dłonie!
Harry
i Teodor odłączyli się od swoich drużyn, zmierzając ku sobie. Spotkali się w
połowie boiska.
—
Potter.
—
Nott.
Wymienili
grzeczności i podali sobie dłonie. Obaj wyglądali na pewnych siebie i swych
drużyn. Przyszli tu, aby zwyciężyć.
—
Zawodnicy na miotły!
Gracze
w akompaniamencie gromkich braw wzbili się w powietrze, zajmując swoje pozycje.
Pani Hooch jak zwykle przypomniała zasady, po czym rozpoczęła grę.
—
Zaczęło się! Kafla przejmują Gryfoni! Ginny Weasley mknie ku pętlom Ślizgonów,
podaje do Kate Bell! Dziewczyny zdają się czytać sobie w myślach! Są nie do
zatrzymania! Weasley rzuca i… w ostatniej chwili podaje do Bell, która bez trudu
trafia! Tak, pierwsze punkty lądują na koncie Gryffinodru!
—
Dalej chłopaki, nic się nie stało!
Krzyknęła
Dafne, chcąc dodać drużynie otuchy. To tylko pierwsze punkty, a nie strata nie
do obrobienia. Panowie są świetnie przygotowani, muszą się tylko rozkręcić.
Siedząca
obok Dafne Hermiona nie krzyczała, ale przez cały czas ściskała kciuki. Był
nieco rozdarta pomiędzy przyjaciółką, a chłopakiem, lecz wiedząc, jak bardzo
zależy Draconowi, miała nadzieję, że to ich dom wygra. Powoli utożsamiała się
ze Slytherinem. Nigdy nie zapomni o wartościach wyniesionych z Gryffindoru,
jednak on już nigdy nie będzie jej miejscem. Dom Węża to zupełnie inny świat,
ale pomimo początkowych obaw, odnalazła się tu, a to wszystko dzięki
chłopakowi, który właśnie polował na Złoty Znicz.
Mecz
przeszedł najśmielsze oczekiwania zgromadzonych. Obaj kapitanowie stanęli na
wysokości zadania, czyniąc to starcie niezwykle wyrównanym i zaciętym. Obie
drużyny wiedziały, że walczą o wszystko. Każdy gracz marzył, aby za jego czasów
drużyna choć raz zdobyła puchar, będący ogromnym wyróżnieniem. Wynik tego meczu
był jednak wielką niewiadomą. Punkty na kontach obu drużyn nieustannie rosły, a
różnica pomiędzy nimi pozostawała niewielka.
—
Cóż za emocje! Już dawno nie widziałem tak wyrównanego pojedynku! Wynik to
dwieście sześćdziesiąt do dwustu czterdziestu! Gryffindor prowadzi dwudziestoma
punktami! Ale cóż to, Baddock rzuca i Weasley nie jest w stanie obronić!
Ślizgoni zdobywają dziesięć punktów, niemal zrównując się z Gryfonami! Wynik
dzisiejszego meczu jest w rękach szukających!
Harry
i Draco krążyli po boisku, usiłując zlokalizować małą, złotą piłeczkę, która
jak do tej pory nie ukazała się żadnemu z nich. Sytuacja była o tyle nerwowa,
że mecz trwał coraz dłużej, a zawodnikom nie przybywało sił. Drużyny musiały
dawać z siebie wszystko, co owocowało rosnącym zmęczeniem.
Draco
robił któreś z kolei kółko, bezskutecznie wytężając wzrok. Szybował na różnych
wysokościach, aby nie przeoczyć Złotego Znicza, lecz na próżno. Pocieszał go
wyłącznie fakt, że Potter również zdawał się błądzić niczym dziecko we mgle.
Draco starał się go przez cały czas mieć na oku w razie, gdyby to nie on
pierwszy dostrzegł znicz. Kolejna przegrana z Potterem nie wchodziła w grę.
Udowodni, że jest od niego lepszy, zapewniając tym samym swojej drużynie
spektakularne zwycięstwo.
—
Czyżby nadszedł ten moment?! Moi drodzy, Harry Potter zauważył znicz!
Zdezorientowany
Draco natychmiast spojrzał na swojego rywala, znajdującego się po przeciwległej
stronie boiska. Komentator się nie mylił. Potter gnał jak szalony, a zaledwie
cztery metry przed nim Złoty Znicz. Nie było czas na myślenie. Jeśli zaraz
szybko czegoś nie zrobi, Ślizgoni poniosą klęskę. Draco natychmiast zawrócił,
ruszając prosto na Harry’ego. Przecinając boisko, straciłby zbyt wiele czasu.
Znicz leciał po linii boiska, dlatego Draco ruszył mu naprzeciw. Starał się,
jak najbardziej rozpędzić miotłę. Pottera od wygranej dzieliło coraz mniej,
podobnie jak jego od porażki. Ktoś jednak nad nim czuwał. Harry już sięgał po
znicz, a jego dzieliło od niego zaledwie kilka metrów, gdy piłeczka nagle
zanurkowała, kierując się ku dolnym belkom podtrzymującym trybuny. Obaj
szukający podążyli za nim. To była dla Dracona szansa. Gnał najszybciej, jak
mógł, nie zważając na to, że jest coraz bliżej beli. Znicz musi być jego, tym
razem nie może przegrać. Zwycięstwo ma już na wyciągnięcie ręki. Jeszcze
kawałek i zaciśnie dłoń na złotej piłeczce.
—
Malfoy, stój!
Usłyszał
głos Pottera, lecz było już za późno. Niczym spod ziemi wyrosła przed nim
drewniana bela. Nie zdążył nawet zacząć hamować, uderzając w nią z całym
impetem. Harry próbował go ratować przed kolejnym upadkiem, jednak i u niego
prędkość zrobiła swoje. Skręcił, usiłując złapać Malfoya za rękę, ale stracił
równowagę i wraz z nim runął na ziemię. Poczuł silny ból ręki, na którą upadł,
lecz nie dbał o to. Pospiesznie się podniósł, aby sprawdzić, a jakim stanie
jest Draco.
—
Niech to szlag.
Wyrwało
się Harry’emu. Malfoy wyglądał źle. Przez pół jego czoła ciągnęło się głęboki
rozcięcie, z którego krew zalewał mu twarz i włosy. Lewa ręka wyginała się w
miejscach, gdzie zdecydowanie nie powinna wykonywać żadnych ruchów. Na dodatek
fragment roztrzaskanej miotły wbił mu się w udo. Stracił przytomność, przez co
Harry nie był w stanie ustalić, czy stało mu się coś jeszcze. Sytuacja już i
tak nie wyglądała dobrze.
—
Szukający zniknęli nam z oczu, nie wiemy, co się dzieje!
—
Pomocy! Sprowadźcie panią Pomfrey!
Zaczął
krzyczeć Harry, machając zdrową ręką do znajdujących się na trybunach osób. Sam
nie mógł nic zrobić. Nie miał ze sobą różdżki, a poza tym bał się zrobić
Malfoyowi jeszcze większą krzywdę.
—
Co się dzieje?
Harry
spojrzał w górę, dostrzegając tam Zabiniego. Nie zdążył jeszcze nic powiedzieć,
gdy ten dostrzegł leżącego we krwi blondyna.
—
Jasna cholera.
—
Leć i sprowadź tu Pomfrey.
Blaise
pospiesznie wsiadł na miotłę i ruszył do sektora nauczycieli.
—
Coś się stało.
Powiedziała
Hermiona, obserwując z drugiego końca boiska Blaise’a odlatującego z miejsca,
gdzie niedawno zniknęli szukający. Reszta zawodników również przerwała grę i
tam poleciła. Hermiona zaczęła się bać.
—
Idę tam.
Zadecydowała,
pospiesznie podnosząc się z miejsca. Nie zważając na to, co mówi do niej Dafne,
zaczęła się pospiesznie przepychać przez siedzących ludzi. Pokonywała po dwa
stopnie, aby jak najszybciej znaleźć się na dole. Miała bardzo złe przeczucia.
Chłopaki tak szybko lecieli w stronę ziemi, a potem po prostu zniknęli. Powinni
wylecieć, zrobić cokolwiek. Hermiona znalazła się na boisku i wtedy ujrzała
spieszących w stronę szukających Snape’a, Dumbledore’a, McGonagall i Pomfrey. W
jej głowie pojawiły się setki myśli. Pospiesznym krokiem ruszyła na drugi koniec
boiska. Nie słyszała, co mówią nauczyciele, ale widziała ich poruszenie i
panujące tam zamieszanie. Wszyscy skupiali się na miejscu, gdzie zniknęli
szukający.
Będąc
zaledwie kilka metrów od celu, Hermiona zatrzymała się gwałtownie przerażona
tym, co ujrzała. Snape i McGonagall za pomocą czarów wydobyli spomiędzy beli
nosze, na których leżał Draco. Całą głowę miał zakrwawioną, a co gorsza się nie
ruszał. Chwilowe osłupienie szybko minęło. Hermiona puściła się biegiem,
potrącając zgromadzonych wokół zawodników, lecz nie zważała na to. Draco jest
ranny, nieprzytomny, a co jeśli on…
—
Draco…
Wyrwało
się Hermionie, gdy w końcu do niego dotarła. Leżał na noszach zakrwawiony i
przeraźliwie blady. Oszołomiona Hermiona upadła przy nim na kolana.
—
Draco.
Ponownie
wypowiedziała jego imię, kładąc dłoń na jego policzku. Był cały we krwi, ale
nie zwracała na to uwagi. Dlaczego nie reagował?
—
Proszę go nie ruszać, może mieć uszkodzony kręgosłup.
Upomniała
ją znajdująca się po drugiej stronie chłopaka pani Pomfrey. Wykonywała wstępne
badania i bardzo martwiły ją głowa i kręgosłup Ślizgona. W pewnych przypadkach
nawet magia ma swoje granice.
—
Co z nim?
Przy
przyjacielu pojawili się również Blaise i Teodor, który umieścili go na noszach
i pomogli wydostać się Potterowi spomiędzy tych beli.
—
Trzeba sprowadzić do szkoły magomedyków. Jego stan jest zbyt poważny, żeby go
przenosić do Munga.
—
Oczywiście, Poppy. Natychmiast się tym zajmę.
Powiedział
Albus, ruszając do zamku. Po raz ostatni spojrzał na Hermionę, która cała się
trzęsła i nadal klęczała przy chłopaku. Jej ból sprawił mu chorą satysfakcję. Gdyby
tylko mógł sobie na to pozwolić, przeciągałby jej męki jak najdłużej. Niestety
jako dyrektor musiał dbać o uczniów. Wielka szkoda.
—
Draco, nie rób mi tego.
Powiedziała
łamiącym się głosem Hermiona, ujmując dłoń chłopaka. Poczuła jednak, że coś w
niej ściska. Bardzo delikatnie rozłożyła mu palce i wtedy oczom wszystkich
ukazał się Złoty Znicz.
—
Złapał go.
Powiedział
Teodor, lecz bez choćby cienia entuzjazmu. Co z tego, że wygrali mecz? Czym
jest ten cholerny puchar, który jego przyjaciela może kosztować życie?
—
Za jaką cenę.
Hermiona
wytrąciła piłeczkę z dłoni Dracona, ujmując ją w swoje. Czuła wściekłość. Jak
mógł być tak lekkomyślny? Dlaczego bardziej na siebie nie uważał? Ten przeklęty
puchar nie jest wart takiego poświęcenia. Jeśli Draconowi coś się stanie,
własnoręcznie obróci go w popiół.
—
Profesorze, pani profesor, musimy go przenieść do Skrzydła Szpitalnego.
Severus
i Minerwa bez słowa czarami unieśli nosze, uważając, aby nie zrobić chłopakowi
krzywdy. Hermiona również chciała wstać, gdy zobaczyła wyciągniętą ku niej
dłoń. Spojrzała w górę i ujrzała Harry’ego. On również nie wyszedł z tego bez
szwanku. Rozcięty łuk brwiowy krwawił, a opuchlizna na nim stale się
powiększała. Drugą rękę trzymał przy ciele, starając się na nią uważać.
—
Dzięki.
Odpowiedziała
słabo Hermiona, przyjmując jego pomoc. Nie była pewna swoich nóg, czuła, jakby opuściły
ją siły.
—
Próbowałem mu jakoś pomóc, ale nie zdążyłem.
Harry
mógł nie znosić Malfoya, ale nawet jemu nie życzył źle. Dla Hermiony był kimś
ważnym, a ona dla niego, więc tym bardziej czuł się zobowiązany do pomocy.
—
To nie twoja wina, Harry.
Odpowiedziała
Hermiona, nie mając do niego żalu. Harry był dobrym człowiekiem i nigdy celowo
by nikogo nie skrzywdził, nawet jeśli nie przepadł za tą osobą.
—
Harry, wszystko dobrze?
Przy
chłopaku pojawiła się zaniepokojona Ginny. Przyjrzała mu się dokładnie, po czym
rzuciła na szyję.
—
Ręka.
Syknął
Harry, czując przeszywający ból. Ginny natychmiast się od niego odsunęła.
—
Przepraszam. A ty, jak się czujesz?
Drugie
zdanie Ginny skierowała do stojącej obok Hermiony. Malfoy nie miał tyle
szczęścia co Harry i naprawdę mocno się poturbował.
—
Ja…
Z
opresji wybawili Hermionę Blaise i Teodor.
—
Powinniśmy już iść.
—
Tak, trzeba iść do Dracona.
Nie
żegnając się nawet, Hermiona ruszyła za oddalającymi się nauczycielami. Panowie
od razu podążyli za nią. Chcieli czuwać przy przyjacielu, ale i Riddle. Podczas
niedyspozycji Dracona ten obowiązek spadł na nich. Cała trójka miała nadzieję,
że taki stan rzeczy nie potrwa długo i Draco wyjdzie z tego cały i zdrowy.
♥
♥ ♥ ♥ ♥
—
Państwo zostają.
Hermiona
nie zdążyła zaprotestować, gdy pani Pomfrey zamknęła przed nimi drzwi. Czekanie
tu jak na wyrok, było najgorszym, co mogło ich spotkać. Hermiona wyglądała na
spokojną, ale w środku wszystko w niej krzyczało. Zaczęła krążyć pod wejściem,
łudząc się, że to zajmie ją choć w minimalnym stopniu. W końcu dała za wygraną.
Oparła się placami o drzwi i zsunęła po nich na ziemię, chowając twarz w
dłoniach. Przerażała ją ta bezsilności i nieopisany strach. Jeszcze nigdy tak
bardzo się o nikogo nie bała. Jemu po prostu nie mogło się nic stać.
—
Spokojnie, będzie dobrze. Draco to uparty gad, nie da się tak łatwo złamać.
Przy
Hermionie kucnął Blaise. Chciał ją jakoś podnieść na duchu. On też bał się o
Dracona, ale starał się tego nie okazywać. Musiał być spokojny, panika w niczym
tu nie pomoże.
Hermiona
milczała. Jeśli teraz zacznie mówić, zupełnie się rozsypie. Nie potrzebowała
pocieszenia. Tylko wiadomość, że Draco z tego wyjdzie, mogła ją podnieść na
duchu.
—
Blaise.
Zwrócił
się do przyjaciela Teodor, kładąc mu dłoń na ramieniu. Zabini miał dobre chęci,
ale Hermiona to nie ten typ, któremu zapewnienie, że wszystko będzie dobrze, w
czymkolwiek pomoże. Blaise chyba to zrozumiał, ponieważ się podniósł i spojrzał
na Teodora. Rozumieli się bez słów i obaj byli pełni obaw.
Nagle
po korytarzu poniósł się dźwięk szybkich kroków. Cała trójka spojrzała w
kierunku, skąd dochodził i ujrzeli czterech magomedyków w towarzystwie
Dumbledore’a. Hermiona natychmiast podniosła się z ziemi, aby nie tarasować
drzwi. Mężczyźni nawet nie zwrócili uwagi na Ślizgonów, od razu wchodząc do
Skrzydła Szpitalnego. Nie minęła minuta, a drzwi ponownie się otworzyły. Z
pomieszczenia zostali wyproszeni Snape, McGonagall i Dumbledore.
—
Nie wygląda to dobrze. Chłopak się strasznie poturbował. Nawet magia w
niektórych przypadkach bywa bezsilna.
Zatroskany
głos Albusa zupełnie nie pasował do jego myśli. Młody Malfoy go nie obchodził.
To na cierpieniu Hermiony mu zależało. Wyglądała jak Tom, była nim, więc
zasługiwała na wszystko, co najgorsze.
—
Musimy być dobrej myśli, Albusie. To młody i silny chłopak, na pewno z tego
wyjdzie. Gdzie jest pan Potter?
Minerwa
rozejrzała się po zgromadzonych, nigdzie nie dostrzegając swojego ucznia. Z
wiadomych przyczyn w pierwszej kolejności zajęli się Draconem, ale Harry
również wymagał pomocy specjalisty.
—
Nie było go tutaj, pani profesor.
Odpowiedział
Teodor, na co McGonagall pokręciła z dezaprobatą głową.
—
Cały pan Potter, zapewne nadal jest na boisku. Albusie, zechcesz mi
towarzyszyć? Trzeba uspokoić uczniów i ogłosić wynik meczu.
—
Oczywiście, Minerwo.
Odpowiedział
Albus, niechętnie oddalając się z nauczycielką. Mógł tu jeszcze tyle zdziałać…
—
Panie profesorze, co z nim?
Odezwała
się Hermiona, gdy tylko McGonagall i Dumbledore zniknęli za rogiem. Tylko Snape
mógł im udzielić jakichkolwiek informacji.
—
Noga i ręka są do poskładania.
—
Ale?
Zapytała
z duszą na ramieniu Hermiona, widząc wahanie Severusa. Miała bardzo złe
przeczucia.
—
Ma pękniętą czaszkę i nie wiadomo, w jakim stanie są jego mózg i kręgosłup.
Hermiona
złapała się ściany, ponieważ nogi się pod nią ugięły. Nawet nie będąc
magomedykiem, rozumiała, w jak poważnym stanie znajduje się Draco. Mózg to
najważniejszy ludzki narząd. Bez niego nie jesteśmy w stanie żyć, a wszelkie
jego urazy mogą nieść za sobą straszne konsekwencje. I jeszcze kręgosłup, jeśli
spełnią się najgorsze scenariusze, Draco może już nigdy nie chodzić, a nawet
zostać zupełnie sparaliżowanym. O gorszych ewentualnościach nie chciała nawet
myśleć. On musi z tego wyjść.
Hermionie
mimowolnie napłynęły do oczu łzy. Nie chciała okazywać słabości, ale tak bardzo
się bała.
—
Zabierzcie ją do lochów i dajcie coś na uspokojenie.
Nakazał
chłopakom Snape, widząc, w jakim stanie jest Riddle. Każdy się bał. Los Dracona
spoczywał w rękach magomedyków. Mogli tylko wierzyć, że Merlin nad nimi czuwa.
—
Zostaję tutaj, chcę się z nim zobaczyć.
Na
potwierdzenie swych słów Hermiona usiadła pod ścianą, oplatając kolana
ramionami. Nie ruszy się stąd, dopóki nie dowie się, co z Draconem. Snape po
chwili zastanowienia, przytaknął. Riddle jest uparta, a siłą nie zamierzał jej
stąd zabierać.
—
Nie zostawiajcie jej samej.
Nakazał
chłopakom, choć ci i tak nie zamierzali się stąd ruszyć. Draco to ich
przyjaciel i będą przy nim czuwać.
Snape
odszedł, a na korytarzu zapanowała cisza. Słowa były tu zbędne. Ich myśli były
przy Draconie. Po pewnym czasie pod Skrzydłem Szpitalnym pojawiło się więcej
Ślizgonów. Pytali o Dracona, a Teodor i Blaise cierpliwie tłumaczyli im, że
muszą czekać. Hermiona milczała. Te wszystkie słowa do niej nie docierały.
Tkwiła w swego rodzaju letargu. Dafne chciała do niej podejść, pocieszyć ją,
podnieść na duchu, ale powstrzymał ją Teodor. Z czasem na korytarzu pozostali
najbliżsi Dracona i ponownie zapanowała cisza. Kolejne minuty mijały,
zamieniając się w godziny. Mijała trzecia, gdy drzwi do skrzydła w końcu się
otworzyły. Wyszli z niego wyraźnie zmęczeni magomedycy. Żaden z nich nie
zwrócił uwagi na oczekujących w napięciu na wieści uczniów. Dopiero pani
Pomfrey do nich podeszła.
—
Proszę wezwać profesora Snape’a.
—
Co z Draconem?
—
Informacje o stanie jego zdrowia mogę przekazać opiekunowi.
—
Możemy go zobaczyć?
Zapytał
Blaise, na co pani Pomfrey zrobiła niewyraźną minę.
—
Jest nieprzytomny i potrzebuje spokoju, więc jedna osoba i tylko na chwilę.
Ślizgoni
spojrzeli po sobie. Każde chciało teraz być przy Draconie, ale panowie wiedzieli,
że ich przyjaciel nie ich teraz najbardziej potrzebuje.
—
Idź, Hermiona.
Panna
Riddle z wdzięcznością spojrzała na Blaise’a, wchodząc za panię Pomfrey do
pomieszczenia. Zobaczyła go od razu, a oczy ponownie zaszły jej łzami. Leżał w
białej pościeli, niemal się z nią zlewając. Na głowie miał bandaż, a na szyi
usztywnienie. Unieruchomiona ręka spoczywała na kołdrze. Wyglądał, jakby spał. Hermiona
powoli do niego podeszła i stanęła przy łóżku.
—
Coś ty najlepszego narobił?
Szepnęła
ledwie słyszalnie, dotykając jego policzka. Poczuła nienaturalny chłód.
Hermiona zasłoniła usta dłonią, aby nie wyrwał się z nich żałosny jęk. To było
ponad jej siły. Uporczywie wpatrywała się w Dracona, łudząc się, że da jej
jakikolwiek znak, że wszystko z nim w porządku i z tego wyjdzie. Nic takiego
nie nastąpiło. Draco tkwił w bezruchu, do złudzenia przypominając marmurową
rzeźbę.
Hermiona
nie wiedziała, ile minęło czasu, gdy do skrzydła wszedł Severus.
—
Co z nim?
Zapytał
od razu stojącej w nogach łóżka pani Pomfrey. Fakt, że Draco nadal nie odzyskał
przytomności, a Poppy pozostawała posępna, nie wróżył niczego dobrego.
Pani
Pomfrey spojrzała wymownie na Hermionę, nie wiedząc, czy powinna przy niej
poruszać ten temat, lecz Snape na znak zgody skinął jedynie głową.
—
Fragment miotły w nodze nie uszkodził żadnych poważnych struktur. Bez trudu
został on usunięty, a rana powinna się dobrze goić. Lewa ręka była złamana w
trzech miejscach, ale poskładaliśmy ją i po odpowiednim leczeniu, powinna
niebawem wrócić do pełnej sprawności. Odcinek szyjny kręgosłupa dzięki
Merlinowi jest tylko mocno stłuczony. Niestety w przypadku głowy nie miał tyle
szczęścia. Duża siła uderzenia spowodowała pęknięcie czaszki i obrzęk mózgu.
—
Jakie są rokowania?
—
Priorytetem jest zlikwidowanie obrzęku. Jego organizm jest silny i miejmy
nadzieję, że będzie dobrze reagował na leki.
—
A jeśli nie?
Zapytała pełna obaw Hermiona. Jej
pytanie podchodziło pod masochizm, jednak musiała wiedzieć. Wolała najgorszą
prawdę od tej przeklętej niepewności, a przynajmniej tak jej się wydawało.
— W najgorszym wypadku może się już
nie obudzić.
Hermiona wyglądała normalnie, wręcz
spokojnie, lecz w środku czuła, że spada, spada w przepaść, nie widząc dna.
Może się już nie obudzić. Jeszcze kilka godzin temu doprowadzał ją do szału,
niemal przyprawiając o zawał, a teraz może go już nie być. Nigdy nie brała tego
pod uwagę, bo i dlaczego. Byli młodzi, u progu życia. Hermiona już od dłuższego
czasu nie myślała o śmierci, a teraz stała się ona realnym widmem i – co gorsza
– nie jej, a kogoś bliskiego.
— Siadaj.
Hermiona dopiero po chwili
spostrzegła, że Snape przysunął jej taboret. Posłusznie na nim usiadła, nie
będąc w stanie wydobyć z siebie choćby słowa.
— Mogę panię prosić na stronę?
Zapytał Severus, na co Poppy wskazała
mu swój gabinet. Udali się tam, zostawiając młodych samych. Teraz Snape
żałował, że pozwolił mówić przy Riddle. Lepsza byłaby dla niej okrojona wersja.
Hermiona mogła tego nie okazywać, ale była bardzo wrażliwa, podobnie jak
niegdyś Lily. Twarda powłoka kryła pod sobą delikatne wnętrze.
— Dlaczego nie zabrano go do Munga?
— W jego stanie przenoszenie jest bardzo
niewskazane. Pan Malfoy musi przede wszystkim odpoczywać. Wszelkie potrzebne
eliksiry mam tutaj, a magomedycy przez cały czas pozostają w pogotowiu.
— Rodzice?
— Powinien ich pan wezwać.
— Zajmę się tym. Mam jeszcze jedną
prośbę.
— Słucham.
— Czy panna Riddle może przy nim
zostać?
Snape nie zwykł mieszać się w takie
sprawy, ale tym razem zrobił wyjątek. Domyślał się, co Hermiona teraz przeżywa
i, że nie będzie chciała się stąd ruszyć na krok. Nie miał sumienia zamknąć ją
w lochach, zmuszając do samotnego czekania. Być może to wbrew wszelkim zasadom,
ale miłość od zawsze rządziła się swoimi prawami. Nic więcej nie mógł dla niej
zrobić.
— To niezgodne z regulaminem, mówiłam
zresztą, że pacjent potrzebuje spokoju.
— Ona mu go nie zakłóci. Na moją
odpowiedzialność.
Pani Pomfrey nie wyglądała na
szczególnie przekonaną, lecz ostatecznie przystała na tę prośbę. Severus wrócił
do sali, gdzie Hermiona siedziała tak, jak ją zostawił.
— Możesz tu zostać do ciszy nocnej.
Nott albo Zabini po ciebie przyjdą.
Hermiona spojrzała na profesora z wdzięcznością.
On nawet nie zdawał sobie sprawy, jak wiele to dla niej znaczyło.
— Bardzo panu dziękuję.
Snape wyszedł, a Hermiona ponownie
została z Draconem sama. Przysunęła taboret jak najbliżej łóżka, ujmując jego
dłoń. Wzrok utkwiła w tak dobrze znanej twarzy, podświadomie czekając, na
jakikolwiek znak. Draco jednak pozostawał nieprzytomny. Blada zwykle skóra,
stała się niemal przezroczysta. Pomimo swoich gabarytów, Draco wydawał się
teraz taki słaby i wątły. Hermionie ściskało się na ten widok serce. To on
zawsze był dla niej wsparciem, bronił jej przed całym złem tego świata. Teraz
gdy sam potrzebował pomocy, ona nie potrafiła mu jej udzielić. Bezsilność, jaką
w związku z tym czuła, doprowadzała ją od obłędu. Czekanie, tylko to jej
pozostało.
Nie wiedziała, ile minęło czasu, gdy
ktoś wszedł do pomieszczenia. Tym razem okazał się to Harry w towarzystwie
McGonagall. Panie Pomfrey wyszła im na spotkanie.
— Poppy, mogłabyś się zająć panem
Potterem? Prosiłam, aby przyszedł wcześniej, ale oczywiście pan Potter wie
lepiej.
— Pani profesor, nic takiego się nie
stało.
— O tym ja zadecyduję, proszę siadać.
Pani Pomfrey była równie nieustępliwa,
co Minerwa. Osaczony Harry posłusznie usiadł, a jego wzrok powędrował do
jedynego zajętego łóżka. Malfoy obmyty z krwi i kurzu nadal wyglądał źle.
Sądząc po posępnej minie Hermiony, nie było z nim najlepiej.
— Panie Potter, proszę na mnie
spojrzeć.
Pani Pomfrey zwróciła uwagę Harry’ego
na siebie, zaczynając go badać. Na szczęście poza pęknięciem kości promieniowej
i rozciętym łukiem brwiowym, nie stało mu się nic poważnego. Doprowadzenie go
do porządku zajęło pani Pomfrey niespełna pół godziny.
— Proszę przyjść jutro na zmianę
opatrunku i po eliksiry. Gdyby działo się coś niepokojącego, również zapraszam.
— Dziękuję, pani Pomfrey.
Powiedział grzecznie Harry, podnosząc
się z łóżka. Nim jednak opuścił Skrzydło Szpitalne, zatrzymał się przy
Hermionie.
— Jak się trzymasz?
Zapytał szeptem, aby nie prowokować
pani Pomfrey do natychmiastowego wyrzucenia go stąd. Hermiona spojrzała na
niego przepełnionymi smutkiem oczami i Harry już znał odpowiedź na swoje
pytanie.
— Chciałabym, żeby się już obudził.
Wyznała bez ogródek Hermiona, ponownie
skupiając się na Draconie. Nie myślała teraz o niczym innym, tylko aby jego
powieki w końcu się uniosły.
— Na pewno się obudzi. Posłuchaj,
chciałbym powiedzieć ci coś jeszcze…
Nim Harry zdążył dokończyć, ze swojego
gabinetu wyłoniła się pani Pomfrey.
— Co pan tu jeszcze robi? To nie jest
miejsce na pogawędki.
— Proszę o minutę, pani Pomfrey.
Minuta i już mnie tu nie ma.
— Jedna minuta.
Oznajmiła stanowczo Poppy wracając do
swoich zajęć. Harry za to od razu przeszedł do sedna, nie chcąc tracić cennego
czasu.
— Chciałem cię przeprosić, Hermiono.
Za te wszystkie oskarżenia i pretensje. Byłem naiwny, wierząc w każdą rzecz,
którą usłyszę, a ty sobie na to nie zasłużyłaś. Wczoraj też zachowałem się
strasznie. Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać i za to również przepraszam.
Nie oczekuję, że mi wybaczysz, ale chciałem, żebyś wiedziała, że żałuję.
Te słowa Hermiona powinna usłyszeć już
dawno i Harry zdawał sobie z tego sprawę. Traktował ją jak wroga, którym nigdy
nie była. Nie zasłużyła sobie na to, jako jedna z nielicznych zawsze chciała
dla niego jak najlepiej.
— Nie wiem, co powiedzieć.
Odpowiedziała zgodnie z prawdą
Hermiona. Zbyt wiele się dzisiaj działo. Wypadek Dracona, a teraz jeszcze
przeprosiny Harry’ego. Jej mózg po prostu zaczął się buntować.
— Nic nie musisz mówić. Chciałem
tylko, żebyś wiedziała. Trzymaj się, Malfoy na pewno wydobrzeje.
Pożegnał się Harry, po czym opuścił
Skrzydło Szpitalne. Czuł, jakby właśnie pozbył się z barków ogromnego ciężaru.
Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo go to gryzło. Z tym jednak
koniec. Od tej pory wyłącznie fakty i prawda.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Drzwi do Skrzydła Szpitalnego
otworzyły się ponownie pół godziny przed ciszą nocną. Hermiona wiedziała, że to
po nią, ale za nic nie chciała wychodzić. Niestety pani Pomfrey i tak na wiele
jej pozwoliła i z pewnością zostanie tu na noc nie wychodziło w grę.
— Bez zmian?
Zapytał Teodor, gdy wraz z Blaise’em
stanęli przy łóżku przyjaciela. Nie czuwali przy nim, ale ich myśli nie
opuszczały Skrzydła Szpitalnego. Niemal cały Slytherin wstrzymał oddech w
oczekiwaniu na wieści o swoim szukającym. Nie odbyła się impreza z okazji
wygranej. Wszyscy mieli w głowach, że ten puchar może zostać przypłacony
życiem.
— Nie obudził się.
— Na pewno zrobi to jutro. Przyjdziemy
tu z samego rana.
Obiecał Blaise, a Hermiona jedynie mu
przytaknęła. Podniosła się z taboretu i pochyliła nad Draconem. Pocałowała go w
policzek, po czym szepnęła do ucha.
— Obudź się dla mnie.
Wyprostowała się, spojrzała na niego
po raz ostatni, po czym z ciężkim sercem wyszła wraz z chłopakami. Drogę do
lochów pokonali w milczeniu. W salonie ludzie zaczęli zasypywać Hermionę
pytaniami o stan zdrowia Dracona, na które nie potrafiła odpowiedzieć. Z pomocą
przyszli Blaise i Teodor, który cierpliwie tłumaczyli, że jego stan jest bez
zmian i trzeba czekać.
Hermiona jak najszybciej wymknęła się
do swojego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi, po czym rzuciła się na łóżku, mocno
przytulając jedną z poduszek.
— Któż to sobie przypomniał, gdzie
mieszka. Już myślałam, że…
Noctis natychmiast urwała swój wywód,
gdy tylko zobaczyła, w jakim stanie jest Hermiona. Zaniepokojona natychmiast
wpełzła na łóżku, układając się obok niej.
— Co się stało?
— Draco miał wypadek i magomedycy
mówią, że może umrzeć.
Wypowiedziała te słowa na głos, a z
jej oczu popłynęły długo powstrzymywane łzy. Nie potrafiła przyjąć do
widomości, że to nie jestem z jej koszmarów, a okrutna rzeczywistość. Chciała
się obudzić i o wszystkim zapomnieć.
Noctis o nic więcej nie pytała.
Przysunęła się jeszcze bliżej, kładąc łeb tuż przy twarzy Hermiony.
— On nie umrze. Jest uparty i
chociażby na przekór wszystkiemu, będzie żył.
Hermiona tak bardzo chciała w to
wierzyć. Draco się obudzi i jeszcze będą się z tego śmiać. Nie mogło być
inaczej.
Fajny rozdział, długo wyczekiwany. mam nadzieje, że szybko obudzisz Draco i nie będzie maił problemów z pamięcią. Oby rozdziały częściej się pojawiały, więc życzę Ci więcej wolnego czasu i weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia
Czytam i płacze. Wzbudzilas we mnie emocje, niesamowity rozdział. Wiem że musi być dobrze! Musi musi musi! Jestem zaskoczona ze aż tak zareagowała Hermiona tak się bała zaangażować a to chyba przyszło samo... Dziękuję Ci za ten rozdział i za emocje 😍
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńBiedny Draco. Tak opisałaś ból Hermiony, że miałam łzy w oczach jak czytałam.
I brawa dla Harrego, że po części zrozumiał swój błąd.
Pozdrawiam i życzę weny :)
Lecę czytać����✨������
OdpowiedzUsuńOh wow za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Rozdział bardzo mi się podobał, było warto czekać, jednak mam ochotę cię ukatrupić za Draco. Naprawdę. Tak bardzo lubię jego postać, że nie jestem w stanie dopuścić do siebie myśli, że może mu coś się stać. Całym sercem wierzę i będę się modlić, aby jednak nie utracił pamięci i dzięki pomocy magomedykom wyzdrowieje. Jeśli coś temu chłopakowi się stanie, to mi pęknie serce. W każdym bądź razie już mu została wyrządzona krzywda, a wszystko tylko dla pucharu, który był tak ważny dla Ślizgonów. Teraz nie liczy się wygrana, ani żaden puchar, od teraz liczy się Draco i jego zdrowie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało. Inaczej dla naszej Hermiony serce pęknie na małe kawałeczki.
Mam jedną teorię co do tego, dlaczego chciałaś (pozwól, że tak to ujmę) "skrzywdzić Draco", ale mam nadzieję, że tym razem moje myślenie będzie błędne.
Pozdrawiam cieplutko i życzę weny,
Lirveni-A.W
Ps: Z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnego rozdziału.
❤❤❤
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział, oby Draco szybko doszedł do siebie 💙
OdpowiedzUsuńJeez jak się cieszę, że dodałaś ten rozdział. Co prawda jest mi mega smutno z powodu Draco, ale mam nadzieję, że prędko się obudzi i będzie pamiętać wszystko jak należy. Życzę weny 💗💗💗
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, po prostu kocham!!! Tyle czekałam na rozdział - i moje czekanie się opłaciło �� Ciężko mi pisać jakiś poskładany, w miarę sensowny komentarz, ponieważ jeszcze żyję tą notką... No, ale sprobóję.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - cudownie opisałaś emocje. Wszystko przeżywałam razem z Hermioną ����
Po drugie - chyba powtarzam to w każdym komentarzu, lecz muszę to zrobić jeszcze raz. Masz cudowny, taki lekki i przyjemny styl pisania ��
Po trzecie - błędów z reguły nie ma, co bardzo cenię. Zauważyłam jednak jedną literówkę. Chciałabym Ci powiedzieć, ale nie potrafię jej teraz znaleźć ��
Po czwarte - jeszcze raz powtarzam: KOCHAM!!! ��❤️
Serdeczne pozdrowionka ❤️
~Dziurkacz ��
Ohhh, zapomniałam. Ale się cieszę, że Harry zaczyna rozumieć swój błąd ❤️❤️❤️ Bardzo go lubię i smutno mi było, że był pokłócony z Hermioną. Ale na szczescie wszystko się zaczyna układać 😁 aleee, to jest za piękne, chyba jeszcze coś gorszego się wydarzy... przynajmniej mam takie przeczucie...
UsuńŚwietny wstęp ;) xd
OdpowiedzUsuńRozdział wzbudza wiele różnych emocji, pod sam koniec miałam już łzy w oczach. Trzymam kciuki żeby Dracon szybko wyzdrowial. Cieszę się również, że Harry w końcu otworzył oczy no i że Hermione przeprosił. Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńO mój Merlinie.
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział! Przelałaś w te postaci tyle emocji, że pod koniec rozdziału miałam łzy w oczach. A nie chciałam płakać o 2 w nocy, bo o tej godzinie przeczytałam ten rozdział ;)
Jak ja nienawidzę Albusa. Niech ktoś wreszcie ubije tę gnidę! Cieszy mnie z kolei zmiana postawy u Harrego. Nareszcie przejrzał na oczy i przeprosił <3 Mam nadzieję, że nie zamierzasz trwale uszkodzić Dracona. Świat bez niego byłby smutny :D Oby blondas szybko wyzdrowiał. Wiesz, że uwielbiam Noctis? Nie? No to już wiesz ;) Nie będę przedłużać, bo jeszcze wyjdzie z tego druga moda na sukces.
W każdym razie - rozdział cudowny i cieszę się, że jesteś :)
Pozdrawiam serdecznie!
Anna Czuczejko
Swietny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny <3 Na początku myślałam, że Draco szybko się z tego wyliże, a tu widzę trochę większa draka. Szkoda mi Hermiony :( Fajnie, że Harry w końcu przeprosił Riddle. Tak trochę nie pasowała mi wrogość między nimi. Ciekawa jestem czy Dumbledore jednak zrobi coś z Malfoyem, żeby uprzykrzyć Hermionie życie...
OdpowiedzUsuńA. Malfoy
Cudowny rozdział !
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały!!!
OdpowiedzUsuńAch ten Draco, jak wyzdrowieje to tak mu skopię ten jego tyłek.
Życzę dużo weny!
Maggie Z.
O Nie! Boję się, że teraz Dumbledore coś zrobi Hermione, a Draco nie może umrzeć! Rozdział cudowny i Harry taki jak kanoniczny, uwielbiam go takiego i wspaniale,że chciał pomóc Draco, no i przeprosił Hermione! Buziaki
OdpowiedzUsuń~Madzik
Merlinie!
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy tak nie płakałam! Rozdział jak zwykle świetny. ❤ Trochę się martwię o Hermionę, bo Draco nie może jej pilnować, a Dumbledore jest... No cóż... Nieobliczalny.
Życzę dużo weny 😘💙
Od roku tu nie wchodzilam, ale nadrobilam zaleglosci z zapartym tchem. Ten rozdzial to jest tak ogromny przelom, jak nigdy. Czekam z wielka niecierpliwoscia na nastepny rozdzial i az sie modle zeby tylko nic sie nie stalo Draconowi bo chyba sie zaplacze na smierc...
OdpowiedzUsuńZycze ci duuuzo weny i pozdrawiam xx
Wikcia737
O matko! �� Ile ten rozdział wzbudził we mnie emocji!! �� Warto jest czekać na Twoje rozdziały, bo zawsze są fantastycznie napisane, z doskonale prowadzoną akcją i niesamowitą fabułą!! �� Mam ogromną nadzieję, że Draco nie zostanie uśmiercony, bo to by była tragedia... Czekam z niecierpliwością na kolejne wspaniale fragmenty opowiadania! �� Życzę Ci powodzenia na studiach, oceanu weny i spóźnionych Wesołych Świąt Wielkanocnych pełnych miłości i ciepła rodzinnego!! ^^ Pozdrawiam Z.
OdpowiedzUsuńJak mogłaś to zrobić?!?! Zostaw Draco w spokoju! Oby już wszystko było dobrze, i żeby pojechali do Blaise'a ❤Z niecierpliwością czekam na nową notkę. Pozdrawiam i życzę weny💞💞
OdpowiedzUsuń~Milka xx
Już trzykrotnie przeczytałam ciągiem twoje opowiadanie do najbardziej aktualnego w tamtych czasach rozdziału. Z pewnością zrobię to jeszcze raz, albo kilka razy :D
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, czytam od dawna i dalej jest moim ulubionym
OdpowiedzUsuńChce wiecej!!!
OdpowiedzUsuńOh la la! Rewelacja, rozdział bardzo ciekawy, poruszył mnie i bardzobardzobradzo mi się podobał! Nie mogę się doczekać następnego, oby jak najszybciej!
OdpowiedzUsuń***Autoreklama***
Blog dla fanów Zwiadowców. Obiecuję, że się rozkręci i będzie jedyny w swoim rodzaju.
https://zwiadowcyhistoriaprawdziwa.blogspot.com/
~Luthiene
Draco straci pamięć, prawda? xd
OdpowiedzUsuńNiech Draco ni traci pamięci prosze, to jest zbyt oczywiste ;c
OdpowiedzUsuńCiekawe kiedy nowy rozdział ? Czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńRozdział meegaaa!!! Czekam z niecierpliwością na kontynuację ��
OdpowiedzUsuńTo jest jeden z nielicznych blogów, na który zaglądam do tej pory. Piszesz ładnie, lekko i ciekawie. Bardzo szybko się czyta ❤️
Jedyna uwaga:
Powinno być raczej - „Tylko spokój ich uratuje.” - niepotrzebnie jest to „-ę”
Pozdrawiam serdecznie, duuuużo weny życzę!!! Czekam na nn ��
~Dziurkacz ��
Rozdział super��, kiedy kolejny? W końcu już prawie dwa miesiące
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
N.
Rozdział super. Mam nadzieję że nie usmiercisz nam tu Dracona. Dumbledore jest nieobliczalny. Czym on się kieruje? Dlaczego chce się na Tomie zemścić?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam P.