czwartek, 13 listopada 2014

15. Elita Slytherinu


— Esej oddacie w poniedziałek. Macie na to cały weekend, więc liczę na porządne prace.
Uczniowie szóstego roku jęknęli żałośnie, a w szczególności Ślizgoni. Dziś miały się odbyć eliminacje do drużyny, a od soboty zaczynali treningi, co dla niektórych oznaczało ukrócenie wolnego czasu. Obszerne wypracowanie z Transmutacji gwarantowało im brak chwili na odpoczynek, a przynajmniej tym, którzy zakwalifikują się do drużyny. Każdy zainteresowany skrycie na to liczył. Przynależność do zespołu zapewniała szacunek całego domu. Kto by nie chciał być lubiany i szanowany przez rówieśników? Ślizgoni przywiązywali dużą wagę do pozycji społecznej, głównie dlatego, że znaczna ich część wywodziła się z arystokratycznych rodzin, gdzie była ona naprawdę istotna. Gdy w końcu zadzwonił dzwonek, wszyscy odetchnęli z ulgą. To ich ostatnia lekcja, więc w końcu oficjalnie zaczną tak wyczekiwany weekend. Hermiona bez pośpiechu zbierała swoje rzeczy. Wolała poczekać, niż przepychać się, jak cała reszta rozentuzjazmowanych uczniów. Ona również cieszyła się z weekendu, ale to chyba nie powód, żeby tracić głowę. Ten tydzień nie należał do łatwych, a następny zapowiadał się jeszcze gorzej. Całe popołudnia spędzali z Draconem w bibliotece, przez co prace domowe musiała zostawiać na wieczór, a nawet noc. Wiedziała, że taki stan rzeczy utrzyma się do końca września. Za wszelką cenę musieli przeszukać cały Dział Ksiąg Zakazanych. Potem będą mogli nieco przystopować, ale do tego momentu muszą dawać z siebie wszystko. Z sali wyszła jako ostatnia. Nie zdziwiła się zbytnio, widząc na korytarzu Malfoya. Powoli zaczynała się przyzwyczajać do jego obecności. Spędzali ze sobą całe dnie, więc nie za bardzo miała alternatywę. Poza tym Draco oddzielony od swojej bandy bywał naprawdę znośny, dzięki czemu łatwiej było jej go tolerować, a nawet z nim rozmawiać. Z Noctis dogadywała się świetnie, ale to jednak nie to samo, co człowiek. Malfoy wbrew przekonaniom Hermiony miewał przebłyski inteligencji, a nawet bywał zabawny. To pomogło jej nieco przymykać oko na jego bezczelność i nadmierną pewność siebie. Sama przed sobą musiała przyznać, że o stokroć wolała towarzystwo Dracona, niż na przykład Blaise’a. Zabini stawał się coraz bardziej namolny, a co gorsza miała nieodparte wrażenie, że ją… podrywa. Na samą myśl o tym po jej plecach przebiegał nieprzyjemny dreszcz. Prawdę powiedziawszy, wolała się nad tym nie rozdrabniać, a Zabiniego omijać szeroki łukiem.
— Chciałeś coś, Malfoy, czy już się stęskniłeś?
Zapytała Hermiona, kierując się w stronę schodów, wiedząc, że Draco pójdzie za nią.
— Oczywiście, bo ja bez ciebie żyć nie mogę. Nadajesz sens…
— Dobra, dobra, skończ i mów, o co chodzi.
Ucięła szybko Hermiona, zdając sobie sprawę, że Draco dopiero się rozkręca.
— Dzisiaj dajemy sobie spokój z biblioteką tak jak i jutro.
— Niby dlaczego?
— O siedemnastej są eliminacje, a jutro zaczynają się treningi, więc odpada. Poza tym kiedyś muszę napisać ten cholerny esej.
— Taki jesteś pewny, że cię wezmą?
— Nie rozśmieszaj mnie, mała.
— Mniejsza z tym. Ty idziesz sobie polatać, ja do biblioteki i wszyscy zadowoleni.
— O nie, ty idziesz z nami, siedzieć na trybunach i mi kibicować.
— Zapomnij.
Prychnęła Hermiona, demonstrując swoją frustrację. Jakby naprawdę nie miała co robić, tylko siedzieć na jakimś stadionie i obserwować bandę maniaków, grających w Quidditcha.
— Mała, ale ja cię nie pytam o zdanie. Idziesz z nami, żebyśmy cię mieli na oku. I daruj sobie kłótnie, bo i tak nic nie wskórasz.
— Nienawidzę cię, Malfoy.
— Mówisz mi to codziennie, maleńka.
W tym momencie znaleźli się przed Wielką Salą, gdzie właśnie zaczął się obiad. Hermiona jednak nie zamierzała na niego iść. Była zła, a perspektywa dalszego przebywania z Malfoyem nie zapowiadała poprawy jej humoru. Obiad z pewnością dostarczy jej Błyskotka. Ostatnio niemal się popłakała, mówiąc, jaka to jest bezużyteczna i jak to pani jej nie potrzebuje. Dobre piętnaście minut tłumaczyła jej, że to nie prawda. Teraz nadarza okazja, aby poprzeć swe słowa czynami.
— Gdzie ty idziesz?
Zainteresował się Draco, widząc, że Riddle zamiast do Wielkiej Sali kieruje się w stronę lochów.
— Do siebie.
— Jak chcesz, ale przed siedemnastą masz być gotowa.
Nie odpowiedziała mu nic, znikając za zakrętem. Draco nie przejął się tym zbytnio i jak gdyby nigdy nic wszedł do Wielkiej Sali. Niemal od razu odszukał wzrokiem przyjaciół, a już po chwili siedział obok nich.
— Gdzie zgubiłeś Hermionę?
Zapytał Teodor, widząc kumpla samego. Od pewnego czasu to najczęściej w jego towarzystwie widywano pannę Riddle no, chyba że…
— Wściekła się, że musi iść na eliminacje i poszła do siebie.
Wytłumaczył Draco, nakładając sobie na talerz potrawkę za kurczaka. W tej chwili bardziej zajęty był pustym żołądkiem niż humorami Riddle. Wściekła się, pomarudzi i jej przejdzie, wielkie mi rzeczy.
— Czyżby miała cię już dosyć?
Draco z ociąganiem podniósł wzrok na siedzącego naprzeciwko niego Blaise’a. „Zaczyna się…”.
— O co ci chodzi?
— Absolutnie o nic. Zadałem ci tylko pytanie.
Powiedział spokojnie Blaise, choć jego mina wskazywała na zupełnie co innego. Starał się tego nie okazywać, ale był zły na Dracona. O ile wcześniej próbował go jakoś usprawiedliwić, tak teraz miał pewność, że zaleca się on do Hermiony, co ani trochę mu się nie podobało.
— Posłuchaj mnie, stary, przestań odwalać jakieś fochy i wyżywać się na mnie za swoje niepowodzenia z Riddle. Jak tak bardzo chcesz, to leć się z nią umów nawet teraz, ja ci nie bronię
„Jasne i co jeszcze? Kogo ty oszukujesz, kretynie?”, zadrwiła podświadomość Dracona, którą ten usiłował ignorować. Wszelkiego rodzaju myśli o jakiejkolwiek sympatii do Riddle starał się olewać, ale ile do cholery można? Spędzali ze sobą tyle czasu, że bez problemu mógł dostrzec jej pozytywy. Mimo licznych zgrzytów całkiem dobrze im się rozmawiało. Dziewczyna należała do osób wszechstronnych i niezwykle inteligentnych. Nawet przesiadywanie w bibliotece pośród tych zakurzonych woluminów stało się przyjemnością, a nie tak jak wcześniej myślał przykrą koniecznością. Z trudem, ale musiał przyznać, że powoli zaczyna lubić Riddle. Nie przeszkadzało mu to w kłótniach z nią, lecz te traktową bardziej jak rozrywkę, niż próbę uprzykrzenia jej życia. Ona także zdawała się lepiej znosić jego towarzystwo. Nadal wyczuwał w niej nieufność, ale znacznie mniejszą, niż na początku.
— Dzięki za radę, ale może najpierw ty przestań za nią łazić.
— Czy do ciebie nie dociera, że robimy projekt dla Snape’a?
Draco również przyjaciołom przedstawił oficjalną wersję powodów jego zniknięć z Riddle. Nie mógł wyjawić prawdy. Ufał im oczywiście, ale to nie miało tu nic do rzeczy. Wszystko miało pozostać w tajemnicy i tego musieli się trzymać.
— Głupszej wymówki wymyślić nie mogłeś, co?
— Diabeł, czy ty aby na pewno nie przeginasz?
Do rozmowy wtrącił się Teodor, widząc, że obaj jego przyjaciele zaczynają tracić nad sobą panowanie. Ostatnimi czasy kłócili się coraz częściej i zawsze z powodu Hermiony. Nott próbował rozmawiać z każdym z nich, ale jak widać, nie przyniosło to żadnych rezultatów.
— Znowu trzymasz jego stronę?
— Dla twojej wiadomości, Zabini, nie trzymam żadnej strony, a wy zachowujecie się jak idioci. Od tygodnia żrecie się o dziewczynę, która was obu ma w głęboki poważaniu.
Zarówno Blaise, jak i Draco spojrzeli na Teodora z żądzą mordu w oczach. O ile Diabła Nott rozumiał, o tyle reakcja Smoka nieco go zdziwiła. Nie raz zarzekał się, że z Riddle łączą go wyłącznie obowiązki, ale jak widać, wielki Draco Malfoy mijał się z prawdą. „Dlaczego ja zawsze muszę mieć rację?”, pomyślał załamany Teodor, zdając sobie sprawę, że jego kumplom podoba się ta sama dziewczyna. Z tego nie mogło wyniknąć nic dobrego.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Zbliżała się godzina szesnasta trzydzieści. Hermiona siedziała na kanapie w swoim pokoju, a miejsce obok niej zajmowała Noctis. Zaraz po powrocie przebrała się i po zjedzeniu przyniesionego przez Błyskotkę obiadu, zabrała się za lekcję. Czasu może i nie miała zbyt dużo, ale przynajmniej zaczęła wstęp. Ostatecznie jednak zrezygnowała z dalszego pisania, gdyż Noctis wróciła z łowów. I tak zapewne niedługo zostanie zgarnięta na te cholerne eliminacje. Skrycie liczyła, że nie potrwają one długo. Ma o wiele ciekawsze i ważniejsze zajęci niż przesiadywanie na stadionie. Ale oczywiście, po co dać jej spokój.
— Ja się kiedyś zabiję.
Mruknęła pod nosem, przeciągając się na kanapie.
— Jak zwykle dramatyzujesz.
Odpowiedziała spokojnie Noctis, nie podzielając zrezygnowania Hermiony. Ona była najedzona, a w planach miała wylegiwanie się przed kominkiem. Czego chcieć więcej?
— Jasne, tobie to…
Nie dokończyła, gdyż usłyszała pukanie do drzwi. Wiedziała, co to oznacza, dlatego podniosła się z kanapy, uprzednio głaszcząc Noctis.
— Muszę iść, ale mam nadzieję, że niedługo wrócę.
Oznajmiała Hermiona, zabierając z fotela czarną, skórzaną kurtkę. Tak jak się spodziewała, na korytarzu zastała trójkę Ślizgonów z miotłami i w strojach do Quidditcha.
— Hej, gotowa?
Przywitała się stojący najbardziej z przodu Blaise, na co Hermiona skinęła tylko głową.
— Wyboru za bardzo nie ma.
— Dokładnie, więc chodźmy.
Zarządził Draco, ruszając w stronę wyjścia z salonu. Prawdę powiedziawszy, nadal był wkurzony na Zabiniego, a przecież musiał się skupić na grze. Nie wątpił w swoje umiejętności, ale błąd, jakim jest rozkojarzenie, mógłby go wiele kosztować. Reszta bez słowa protestu ruszyła za nim, gdyż istotnie powinni się już zbierać.
— Nie przepadasz za Quidditchem, co?
Zapytał Blaise, idąc obok Hermiony, która wyglądała, jakby szła co najmniej na ścięcie.
— Ostatni raz na miotle siedziałam w pierwszej klasie, więc nie.
Hermiona nigdy nie mogła pojąć, co ludzie widzą w Quidditchu. Banda agresorów, ganiających za piłkami. Przecież to nudne. Samo latanie może i mogłoby być czymś fascynującym, ale bez przesady.
— Jak chcesz, to cię poduczę. Na pewno ci się spodoba.
— Nie, znaczy to nie dla mnie. Poza tym projekt na eliksiry, nauka, nie miałabym kiedy.
Po części powiedziała prawdę. Przy takim nawale zajęć z trudem znajdowała chwilę dla siebie, a co dopiero, gdy miałaby podjąć się czegoś jeszcze. To nie byłoby rozsądne posunięcie. Poza tym perspektywa spędzania czasu w towarzystwie wyłącznie Blaise’a jakoś nieszczególnie jej odpowiadała. „A z Malfoyem to możesz biegać?”, zakpiła jej podświadomość, po której stronie niestety znajdowałaś się racja. Ale właściwie Malfoy to zupełnie inna sprawa. On sam się wprosił na jej jogging.
— Szkoda, ale jak się namyślisz, to służę pomocą.
Blaise uśmiechnął się zachęcająco, na co Hermiona w miarę możliwości odpowiedziała mu tym samym. Przez resztę drogi rozmawiali o różnych mało istotnych sprawach. Gdy znaleźli się na stadionie, czekała na ich już całkiem sporo grupa Ślizgonów.
— No chyba nie.
Szepnęła z rozpaczą Hermiona, widząc przed sobą co najmniej trzydzieści osób z miotłami. Liczyła na szybką selekcję i rychły powrót do zamku, a tymczasem nic na to nie wskazywało.
— Idę na trybuny.
Poinformowała chłopaków, choć wątpiła, aby ci jej słuchali. Bardziej interesowali ich przybyli kandydaci, z którymi dwójka z nich będzie walczyć o miejsce w drużynie.
— Co za leszcze.
To jedyne, co przyszło Draconowi do głowy, gdy pośród zainteresowanych dostrzegł jakichś niewyrośniętych drugoklasistów. I, że niby z nimi ma się mierzyć? Żenada. Pójdzie łatwiej, niż przypuszczał.
— Nie jest źle, będzie w czym wybierać.
— A ten dalej swoje.
Draco w dalszym ciągu uważał, że te eliminacje to czysta formalność. On był pewny składu niemal w stu procentach, ale skoro Nott tak się upierał, to co mu zaszkodzi trochę rozrywki?
— Za chwilę siedemnasta, więc możemy zaczynać.
Stwierdził Teodor, gdy stanęli przed zebranymi Ślizgonami. Spojrzał wyczekująco na swoich kumpli, którzy najwyraźniej nie zrozumieli jego aluzji.
— Jazda do reszty!
Krzyknął w końcu zirytowany, zwracając tym samym na siebie uwagę wszystkich.
— Spokojnie, kapitanie, już nas nie ma.
Zaśmiał się Blaise, po czym wraz z Draconem wykonali właściwie rozkaz przyjaciela.
— Tak jak mówiłem, dzisiaj odbędą się eliminacje do drużyny.
Zaczął Teodor, aby ostatecznie zwrócić na siebie uwagę wszystkich, co istotnie zaowocowało natychmiastową ciszą.
— Musimy skompletować skład główny i rezerwowy, czyli potrzebujemy trzynaście osób. Pozycja obrońcy jest zajęta przeze mnie, ale…
— Na szukającego też nie macie co liczyć.
— Malfoy, nie przerywaj mi, a najlepiej w ogóle się zamknij. Zrobisz tym przysługę społeczeństwu.
Mimo iż Teodor niemal na sto procent wiedział, że to Draco skończy jako główny szukający, nie dawał tego po sobie poznać. Przyjaźnili się, więc mógłby zostać oskarżony o stronniczość, a tego nie chciał.
— Podzielcie się na cztery grupy: potencjalni ścigający, pałkarze, szukający i rezerwowi obrońcy.
Teodor kolejno wskazywał miejsca, w których mają stanąć poszczególne grupy. Ślizgoni dość szybko podzielili się wedle wskazówek kapitana. Na pierwszy rzut oka było widać, że najwięcej osób stara się o pozycje ścigającego. Najmniejszą popularnością cieszyli się pałkarze. Cóż, przy takich gorylach jak Crabbe i Goyle nieliczni mieli jakiekolwiek szanse.
— Dobra, zaczniemy od ścigających…
W czasie gdy zaczęły się eliminacje, Hermiona zajęła miejsce na trybunach. Niestety stosunkowo krótko cieszyła się spokojem. Usłyszała głosy dochodzące od strony schodów, a już po chwili na trybunach pojawiły się trzy Ślizgonki. „Cudownie, po prostu wspaniale. Zabiję tych kretynów, uduszę gołymi rękami”, panna Riddle przeklinała w myślach swoich ochroniarzy, dyskretnie spoglądając na przechodzące nieopodal Pansy, Tracey i Dafne. Dziewczyny na szczęście bez słowa usiadły w znacznej odległości od niej. Jedyna Dafne spojrzała w stronę Hermionę, lekko się uśmiechając. Ta odpowiedziała na ten gest, po czym ponownie skupiła się na graczach, nie mając nic lepszego do roboty. Z tego wszystkiego nawet nie zabrała ze sobą żadnej książki, żeby mieć się teraz czym zająć.
— Po cholerę ona tu przylazła?
Zapytała przyciszonym głosem Tracey, tak aby tylko przyjaciółki ją usłyszały. Riddle coraz bardziej działała jej na nerwy. Wtargnęła do ich świata, rujnując to, co budowały od lat. Omotała chłopaków, z którymi one zadawały się od dziecka. Sukcesywnie starały się ich zdobyć, przekonać do siebie, a nagle, gdy wszystko układa się coraz lepiej, pojawia się taka Riddle i komplikuje całą sytuację. Zarówno Tracey, jak i Pansy z trudem znosiły nadskakiwanie swoich wybranków Hermionie. Tylko idiota nie dostrzegłby maślanych oczu Blaise’a, gdy spoglądał na Riddle, stając się zwrócić na siebie jej uwagę. Draco niby nadal się z nią kłócił, ale jakoś nie przeszkadzało mu to w przesiadywaniu z nią w bibliotece i wspólnym bieganiu. Panna Davis, gdy się o tym dowiedziała, wpadła w istny szał. Jej nigdy nie zaprosił nawet na głupi spacer, a teraz ugania się, jak jakiś pies za tą dziewuchą, której podobno tak strasznie nienawidził.
— Można się było domyślić, że tu też za nimi przylezie. Musimy coś zrobić, bo chłopakom najwidoczniej już kompletnie padło na mózg.
Panna Parkinson w pełni podzielała zdanie przyjaciółki. Hermiona stanowiła poważny problem, który musiały jak najszybciej rozwiązać.
— Za dużo nie możemy. Mogłybyśmy sobie narobić problemów.
Nie były głupie. Hermiona bez najmniejszego trudu mogłaby zniszczyć całe ich rodziny. Fakt, że nosiła nazwisko Riddle, czynił ją nietykalną, co oczywiście nie oznaczało, że ot tak dadzą jej spokój.
— Coś wymyślimy, na pewno.
Pansy i Tracey uśmiechnęły się do siebie przebiegłe, a jedyna Dafne niewzruszona obserwowała grających. Unikała tematu Hermiony, gdyż tak na dobrą sprawę nic do niej nie miała, a wręcz przeciwnie. Siedziały razem od dwóch tygodni i panna Greengrass mogła się przekonać, że w gruncie rzeczy Hermiona to miła dziewczyna, o czym oczywiście wolała nie wspominać przyjaciółkom. Zresztą i tak by jej nie posłuchały. Od zawsze wiedziały wszystko najlepiej i nawet najbardziej racjonalne argumenty do nich nie trafiały. Po tylu latach zdążyła do tego przywyknąć, więc wstrzymanie się od głosu nie stanowiło dla niej problemu. W czasie gdy dziewczyny obgadywały Hermionę, Teodor sprawdzał kolejnych zawodników. Chcąc nie chcąc musiał się zgodzić z wcześniejszymi typami przyjaciół. Blaise i Terence wszystkie polecania wykonywali bezbłędnie i byłby głupcem, nie przyjmując ich do drużyny. Problem pojawiał się przy trzecim ścigającym. Wahał się między dwoma chłopakami: Adrianem Pucey’em, barczystym, ciemnym blondynem i młodszym od niego o dwa lata, średniego wzrostu, brunetem Malcolmem Baddockiem. Obaj potrafili grać, choć za Adrianem Teodor nie przepadał. Pucey należał do ludzi zarozumiałych i uwielbiających się rządzić. Wytrzymanie z nim na co dzień stanowiło problem, a co tu mówić o treningach, gdzie musiałby go sobie podporządkować. Malcolm za to słuchał, co się do niego mówi. Brał sobie do serca rady i cały czas się uczył, dzięki czemu mógł im zapewnić sporo korzyści.
— Skład podam na koniec. Kolej na pałkarzy!
Potencjalni ścigający wylądowali, a pałkarze wzbili się w powietrze. Tu Nott nie miał problemu. Crabbe’owi i Goyle’owi mimo niepowalającego intelektu siły nie brakowało, podobnie jak celności. Rezerwowego obrońcę również wybrał bez trudu, najważniejsze zostawiając na koniec.
— Dobra i w końcu szukający.
Draco wraz z kilkoma chłopakami ustawili się w rzędzie przed kapitanem. Tu zasady były proste, kto pierwszy złapie znicza, wygrywa.
— Po wypuszczeniu znicza liczę do pięciu i zaczynacie.
Wszyscy skinęli głowami, a Teodor wyciągnął przed siebie rękę, w której trzymał złotą piłeczkę, po czym po prostu ją puścił.
— Raz… dwa… trzy… cztery… pięć, start!
Zawodnicy wzbili się w powietrze, wypatrując swojej przepustki do drużyny. Draco już po chwili szybował wysoko nad trybunami, aby mieć lepszą widoczność. Musiał się teraz skupić, gdyż nie brał pod uwagę porażki. Krążył dłuższy czas, gdy nagle kątem oka dostrzegł, że jakiś młokos, gwałtownie przyspiesza, jakby zobaczył znicza. W pierwszej chwili chciał popędzić w tamtym kierunku, lecz gdy się rozejrzał, jego wzrok padł na równoległe trybuny, gdzie siedziała Hermiona. „Skup się na zniczu, idioto!”, zganiła go podświadomość, lecz wtedy jakieś dwa metry nad Riddle dojrzał złoty błysk, który mógł oznaczać tylko jedno.
— Jest mój.
Stwierdził triumfalnie Draco, gwałtownie ruszając z miejsca. Teraz skupiał się tylko na złotej piłeczce, nie liczyło się nic innego. Nagle jednak znikąd pojawił się przed nim jakiś koleś z roku niżej – Harper. Draconowi bardzo się to nie spodobało, gdyż znajdowali się coraz bliżej znicza. Starał się wyminąć rywala, ale okazało się to daremne. Miał coraz mniej czasu, dlatego postanowił zaryzykować. Gwałtownie uniósł trzon miotły, która momentalnie wzbiła się jeszcze wyżej.
— Nie zawiedź mnie.
Powiedział do swojej miotły, skupiając się na złotej piłeczce, która znajdowała się coraz bliżej głowy Hermiony. „Najwyżej trochę ją poturbuję”, pomyślał lekceważąco Draco, nurkując tuż nad dziewczyną. Na szczęście Hermiona, która czuła, że coś jest nie tak, spojrzała do góry i się przeraziła. Niejaki Malfoy z zawrotną prędkością zbliżał się w jej stronę, a drugi chłopak niewiele wolniej leciał prosto na nią. Zareagowała błyskawicznie, schyliła się gwałtownie, o mało nie spadając z ławki, dokładnie w momencie, gdy Draco pochwycił znicza i zawisnął jakiś metr nad nią. Malfoy był z siebie cholernie zadowolony. Złoty znicz spoczywający w jego dłoni zapewni mu awans do drużyny i dodatkowo nawet nie uszkodził przy tym Riddle.
— Czy ty jesteś normalny, Malfoy?
Chwilę tryumfu Dracona zakłóciło pytanie Hermiony, która teraz stała ze skrzyżowanymi na piersi rękami i rządzą mordu wypisaną na twarzy.
— Wynagrodzę ci to później, mała.
Puścił jej jeszcze tylko oczko, po czym ruszył w stronę Teodora i całej reszty, która zdążył już wylądować. Hermiona za to aż kipiała z wściekłości. Co ten idiota sobie wyobraża? Przez niego mogła wylądować w Skrzydle Szpitalnym i to jeszcze przez co. Przez jakąś cholerną piłeczkę i ten ich cały Quidditch. Najchętniej udusiłaby go teraz gołymi rękami, ewentualnie dała upust swojej frustracji poprzez ognistą kolę, wymierzoną prosto w łeb Malfoya. Ostatecznie jednak z braku możliwości zrealizowanie którejkolwiek z tych rzeczy, oburzona usiadła na ławce, obiecując sobie, że jeszcze mu się odpłaci.
— Skoro wszyscy już sprawdzeni czas na wyniki.
Zgromadzeni w napięciu czekali na to, co raz powie Nott. Każdemu zależało na dostaniu się do drużyny, a ich być albo nie być zależało teraz właśnie od niego.
— Szukającym jak zapewne wszyscy się domyślają, zostaje Draco Malfoy.
Draco wystąpił z szeregu, po czym skłoniwszy się teatralnie, dołączył do przyjaciela.
— Pałkarze: Vincent Crabbe i Gregory Goyle.
 Dwaj Ślizgoni przybili sobie piątki, po czym szczerząc się od ucha do ucha, również dołączyli do kapitana.
— I na koniec ścigający: Blaise Zabini, Terence Higgs, Malcolm Baddock.
O ile wcześniejsze wybory Notta dla większości były oczywiste, tak przy ostatnim ścigającym przeżyli swego rodzaju szok. Zdaniem większości pewniejszym kandydatek był Pucey ze swoim dwuletnim doświadczeniem ścigającego niż jakiś piątoklasista.
— Ty chyba nie mówisz poważnie.
Zapytał, nie kryjąc swej złości Adrian, gdy i ścigający dołączyli do drużyny. Należał do drużyny od dwóch lat. Już sam fakt, że nie został kapitanem, mocno go wkurzył, a teraz jeszcze ma go wygryźć jakiś młokos?
— Czy komuś się to podoba, czy nie tak wygląda skład drużyny. Jak chcesz, możesz się iść poskarżyć Snape’owi. Z pewności okaże ci zrozumienie i współczucie.
Teodor nie zamierzał dać się wciągnąć w jakieś pozbawione sensu dyskusje. Jego zdaniem wybrał najlepszych, a z racji tego, że mianowano go kapitanem, nikt nie miał prawa podważać jego decyzji.
— Nie pozwalaj sobie, Nott. To, że zostałeś kapitanem tej bandy idiotów, o niczym nie świadczy.
— Licz się ze słowami, Pucey, bo dziwnym trafem możesz stracić kilka zębów.
Tym razem odezwał się Draco. Delikatnie mówiąc, nie podobało mu się zachowanie tego gości. Nie dość, że go nie lubił, to jeszcze z pewnością nie zamierzał dać się obrażać jakiemuś sfrustrowanemu złamasowi.
— Taki mądry jesteś, Malfoy, to chodź.
— Dość!
Krzyknął Teodor, widząc, że dwójka chłopaków już zmierza ku sobie.
— Po mordach możecie sobie dać później, tu ma być spokój.
Ostatecznie niechętnie, ale odpuścili. Nikt nie porywał się na kłótnie z Nottem, który wbrew pozorom potrafił postawić na swoim, a poza tym oni istotnie mogą się policzyć później.
— To teraz skład rezerwowy…
W czasie gdy Teodor wymieniał kolejnych zawodników, Hermiona uznała, że może już zejść na dół. Eliminacje dobiegły końca, więc bez względu na wszystko zamierzała iść do zamku, I tak zabawiała tu blisko trzy godziny. Nim znalazła się na boisku, odprawieni z kwitkiem Ślizgoni zmierzali już do zamku. Została już tylko wybrana czternastka, dyskutująca o pierwszym treningu. Hermiona zatrzymała się przy wyjściu z obiektu, tam zamierzając poczekać na swoje niańki.
— Czyli podsumowując, pierwszy trening jest jutro o dziesiątej i nie radziłbym się na niego spóźnić, a teraz jesteście wolni.
Tymi słowami Teodor zakończył dzisiejsze spotkanie, po czym zwrócił się już bezpośrednio do dwójki przyjaciół.
— Spadamy do zamku i uprzedzam, pierwszy zajmuję łazienkę.
Dwaj Ślizgoni zaśmiali się tylko, a Blaise poklepał kumpla po ramieniu.
— Spisałeś się, stary, więc ci się należy.
Po tych słowach cała trójka ruszył w stronę wyjścia, gdzie czekała już Hermiona.
— I jak mi poszło?
Zagadnął od razu Zabini, gdy ruszyli do zamku.
— Nie najgorzej. Ty przynajmniej nie próbowałeś mnie zabić jak ten kretyn.
Przy tych słowach spojrzała z wyrzutem na Dracona, który w odpowiedzi uśmiechnął się łobuzersko, co jeszcze bardziej ją zirytowało. Jak widać, bawiło go, że przez jego głupotę mogła wylądować w Skrzydle Szpitalnym.
— Co najwyżej trochę poturbować, ale to była siła wyższa. Poza tym mówiłem, że ci to wynagrodzę.
— Jedyne czego od ciebie mogę chcieć, to żebyś przestał być takim samolubnym dupkiem, a najlepiej dał mi spokój.
— Uspokój się, kobieto, tylko spokój nas uratuje, a poza tym nie wiesz, co mówisz.
Blaise, który szedł między tą dwójką, dyskretnie się wycofał, wyczuwając zbliżającą się awanturę. Czuł się co najmniej głupio. Hermiona wolała się kłócić z Malfoyem, niż normalnie porozmawiać z nim. Wkurzało go to bardzo, ale jednocześnie dawało do myślenia. Coraz częściej zastanawiał się, czy to aby na pewno ma sens. Nie oczekiwał od razu, nie wiadomo czego, ale choćby minimalnego zainteresowanie jego staraniami, którego jak widać nie było. Owszem Hermiona mu się podobała, ale miała go gdzieś i wolała jego przyjaciela, co zresztą jemu nieszczególnie przeszkadzało. Mógł sobie mówić, co chciał, ale Zabini i tak wiedział swoje. Gdyby Riddle go nie interesowała, nie spędzałby z nią tyle czasu, nie rozmawiał tyle i co najważniejsze nie wodził za nią wzrokiem przy każdej możliwej okazji. Już sam nie wiedział, co jest gorsze: fakt, że przyjaciel sukcesywnie odbija mu Hermionę, czy że nawet nie potrafi się do tego przyznać. Nie zmieniało to faktu, że nie zamierzał tak szybko odpuścić. Ślizgoni nie poddają się tak łatwo, a szczególnie gdy mieli w czymś swój interes. Jeszcze pokaże, na co go stać.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Hermiona właśnie wyszła z łazienki, kończąc rozczesywać włosy. Była już gotowa na śniadanie, które miało się za chwilę zacząć. Lubiła weekendy między innymi za to, że mieli wolne od szat szkolnych, za którymi nieszczególnie przepadała, mimo iż miały one swoje plusy. W nich nie różniła się niczym od setki innych uczniów, co dawało jej swego rodzaju komfort psychiczny. Szczególnie teraz, gdy każdy obserwował jej nawet najmniejszy ruch. W momencie, gdy to pomyślała, usłyszała pukanie do drzwi. „A propos obserwowania…”. Nawet nie musiała zgadywać, kogo zastanie za drzwiami.
— Hej.
Przywitała się, gdy wyszła na korytarz, gdzie czekali na nią trzej Ślizgoni.
— Cześć. Ładnie wyglądasz.
Przywitał się Blaise, przez co Hermiona spaliła strasznego buraka. Jak ona nienawidziła takich sytuacji, które do tej pory nie zdarzały jej się za często, o ile w ogóle. Czuła się co najmniej nieswojo, dlatego po wymamrotaniu pod nosem cichego „dziękuje”, jak najszybciej ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Chłopaki również pozostawili zachowanie Blaise’a bez komentarza, także kierując się do wyjścia. Zdążyli przywyknąć do tego typu akcji, co nie zmieniało faktu, że jednego z nich niezwykle one irytowały. Na miejsce dodarli jako jedni z ostatnich, co nie uszło uwadze reszty, czym z kolei sami zainteresowani kompletnie się nie przejęli, zajmując miejsca przy stole. W spokoju jedli śniadanie, póki nie usłyszeli za sobą chłodnego głosu profesora.
— Panno Riddle.
Hermiona błyskawicznie odwróciła się w stronę stojącego za nią Snape’a.
— Dzień dobry, panie profesorze
— Po śniadaniu widzę cię w moim gabinecie.
— Ale…
Nie zdarzyła nawet na dobre zacząć, gdyż mężczyzna już odszedł w stronę stołu nauczycieli.
— Ktoś tu chyba czymś podpadł.
Stwierdził z wrednym uśmiechem Draco, przez co Hermiona spojrzała na niego z jawnym politowaniem.
— Nie jestem tobą.
Odpowiedziała krótko, wracając do śniadania. Podejrzewała, że sprawa dotyczy jej rodziców. Gdyby chodziło o zadanie, Malfoy również zostałby wezwany. Nie wiedziała tylko, co mogło się stać. Ostatni raz miała z nimi kontakt przed wyjazdem do szkoły, od którego minęły dwa tygodnie. Przez cały posiłek myślała tylko o tym. Poczekała, aż Severus opuści salę, a gdy to uczynił i ona podniosła się z ławki.
— Pamiętaj, mała, o dziesiątej mamy trening.
Przypomniał jej Draco, na co zamyślona Hermiona prychnęła tylko pod nosem.
— Gdzieżbym śmiała zapomnieć.
Po tych słowach nie oglądając się już na chłopaków, opuściła Wielką Salę. Szła szybko, więc droga do gabinetu nie zajęła jej zbyt długo.
— Wejść.
Usłyszała po zapukaniu, dlatego wkroczyła do królestwa Mistrza Eliksirów. Nie miała okazji we wcześniejszych latach tak często tu bywać. Zasadniczo o ile chłopaki nie wpadali na kolejny zwariowany pomysł, nie sprawiała problemów, dlatego nauczyciele nie wzywali jej na tak zwane pogadanki.
— Co to jest?
Zapytała, gdy Snape bez słowa wyciągnął w jej stronę jakąś kopertę. 
— List od Julianny. Sowy nie są bezpieczne, dlatego korespondencję będę dostarczał ja.
Severus nie wyglądał na szczególnie zadowolonego ze swojej funkcji posłańca. No ale co miał zrobić? Pani Riddle bywała niezwykle przekonująca, poza tym nie mógł jej odmówić. Wbrew pozorom nie był bez uczuć. Widział, jak kobieta tęskni za dopiero co odnalezioną córką. Skoro mógł dla niej zrobić choć tyle, to postanowił się poświęcić. Kąciki ust Hermiony uniosły się mimowolnie, tworząc delikatny uśmiech. Może nie odczuwała tego szczególnie dotkliwie, ale tęskniła za Julianne. Naprawdę miło wspominała miesiąc spędzony z nią. Ta kobieta chyba jako jedyna tak szybko zdobyła jej sympatię. Daleka była od zaakceptowania jej jako swojej matki, choć tu sprawa wyglądała i tak o wiele lepiej niż z Tomem. Ich kontakty ograniczały się do kłótni i robienia drugiemu na przekór. Nie zamierzała tego jednak zmieniać. Do tego potrzebne były chęci z obu stron, których ewidentnie brakowało. Poza tym nie potrafiła zaakceptować jego poczynań, więc jak niby miałaby normalnie z nim rozmawiać?
— Odpowiedź też przynosisz do mnie.
Dodał Severus, gdy dziewczyna w końcu odebrała od niego list.
— Dziękuję i do widzenia.
Hermiona opuściła gabinet nauczyciela i od razu skierowała się do salonu Slytherinu. Chciała w spokoju odczytać list, nim ci maniacy zaciągną ją na trening. W salonie zdążyło się już zebrać sporo uczniów, których wrócili ze śniadania. Przeszła obok nich obojętnie, a gdy tylko zamknęła za sobą drzwi od sypialni, usiadła na łóżku i otworzyła kopertę z rodową pieczęcią Riddle’ów.


       Droga Hermiono.

Wybacz, że piszę dopiero teraz, ale wcześniej naprawdę nie miałam ku temu sposobności. Jak już zapewne wiesz, nasza wymiana korespondencji jest nieco utrudniona, a Severus oporny, stąd też moje małe opóźnienie. Ale dość o mnie, opowiedz mi lepiej, co u Ciebie? Mam nadzieję, że dobrze się czujesz zarówno w Slytherinie, jak i samym Hogwarcie. Pamiętaj, gdyby cokolwiek było nie tak, natychmiast mi o tym powiedz. Przyzna szczerze, że dom bez Ciebie ponownie stał się pusty. Minęły dopiero dwa tygodnie, a ja już nie mogę się doczekać świąt i Twojego powrotu. Pamiętaj, że Cię kocham i tęsknie.

Julianne                 


Czytając list, Hermiona czuła, jak zalewa ją fala ciepła. Ta na pozór krótka wiadomość bardzo wiele dla niej znaczyła. Ktoś o niej pamiętał, ktoś za nią tęsknił, a co najważniejsze ktoś ją kochał. Nie pomyślałaby, że te na pozór błahe rzeczy mogą dać jej tyle radości. W tym momencie zrozumiała, że mimo iż czasami czuje się samotna, wcale taka nie jest. Gdzieś tam czeka na nią osoba, dla której jest najważniejsza na świecie.




Witam.

Jest i rozdział piętnasty. Wiem, że to kolejny w którym niewiele się dzieje, ale obiecuję Wam, że jak na razie to już ostatni taki. Trwało to trochę, co niektórym wydawało się nudne, ale już wprowadziłam wszystkie wątki, które tego wymagały, a teraz nadszedł czas na rozwinięcie ich. Mam nadzieję, że mimo wszystko będzie Wam się chciało dalej śledzić losy demonów.


Laf

51 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Hm... Oczywiście rozdział super, choć brakuje mi tu jakiejś akcji. Od tak dzien z ich życia. Ale zero akcji. Czekam na rozwinięcie wątku tajemnicy Hermiony i co dalej z naszym drogim wężem? Dowiedzą się o niej? Mam nadzieję, że w jakiś spektakularny sposób :D
      Czekam na kolejny rozdział!
      Niecierpliwy Irytek

      Usuń
  2. Uooo. Jestem druga, jak miło. Rozdział cudowny. Zgadzam się z poprzedniczką. Mnie też brakowało trochę akcji. Może jakaś kłótnia z byłymi przyjaciółmi. Również jak Irytek jestem ciekawa tajemnicy Hermiony.

    Życzę mnóstwo weny.
    Zapraszam do siebie na:
    miloscDramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział ciekawy, mimo braku porywającej akcji...
    Sprzeczki pomiędzy Draco a Hermioną jak zawsze bardzo przyjemnie się czytało. Fajnie przedstawiłaś wątek z Quidditchem. Chłopcy jak zwykle niepokonani. Ale czego można się spodziewać po mistrzach Slytherinu. ^^
    Miło zaskoczyłaś mnie tym listem od Julianne, ponieważ mimo wszystko się tego nie spodziewałam. Widać, że kobieta bardzo dba o Hermione i cieszy mnie to, że jest taka ciepła.
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, tym bardziej skoro możemy spodziewać się rozwiniętej akcji.
    :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle świetne :)
    Bardo mi się spodobaly przemyslebia Hermiony po dostatniu listu :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm...kolejny rozdział bez specjalnej akcji. Kolejny przejściowy. Nie za dużo ich? bo około 10?
    Co do Twojej uwagi pod moim wcześniejszym komentarzem, że domagam się akcji, ale chcę rozwinięcia pobocznych bohaterów, co jak wynika z Twojej odpowiedzi, ma się równać nudzie..Nie zgodzę się z Tobą. Przeczytałam Twojego ASK i tam napisałaś, że dla Ciebie jednym z lepszych opowiadań są Zakręty Losu, które ja również uważam za genialne. Keraa idealnie prowadzi akcje pobocznych bohaterów, którzy mają wpływ na Dramione. Jeśli nie czytałaś polecam Układy tej autorki. Może przez komentarz nie umiem wytłumaczyć o jaki zabieg mi chodzi. Ale nigdy nie mówiłam, że pisać potrafię.
    Przyznam, że w tym rozdziale mniej niż brak akcji - który wytłumaczyłaś notatką pod, wkurzyło mnie po raz kolejny dosadne zachwycanie się Draco nad swoim uczuciem. Przyznałaś mi rację więc myślałam, że popracujesz nad tym.
    LaFin..czytało się genialnie, wiele też można Ci było wybaczyć z racji pierwszego opowiadania. Ale dziwi mnie fakt, że nie pracujesz nad rzeczami, które piszą Ci ludzie w komentarzach.
    Bo opowiadanie jest bardo dobre, ale po LaFin oczekuję od Ciebie jako autorki, która chciałaby wydać książkę wejścia na poziom wyżej.
    A i z moich mam nadzieję ostatnich uwag, musisz popracować nad literówkami. Bo pojawia się ich bardo dużo w każdym rozdziale. Musisz uważniej przepisywać, albo czytać przepisany tekst.

    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale wychodzi na to, że się, nie zgodzimy. Ja mam swoje zdanie, ty swoje i to jest błędne koło. Wiem, że wiele mi brakuje do dobrego pisania, ale nigdy też nie twierdziłam, że jestem idealna. Ja się nadal uczę, zresztą jak większość na blogerze, w końcu po to on jest. Jest wiele o lepszych opowiadań od mojego i autorek o większych umiejętnościach z tego również zdaję sobie sprawę.
      Co do Dracona, i tak wycięłam pewne elementy, co nie znaczy, że w pełni zmienię to, jak go wykreowałam. Tego typu przemyślenia będą i nawet jeśli pojawiają się często, a wręcz za przeproszeniem do porzygu nie usunę ich wszystkich. Przykro mi, ale ja tak to widzę i nie będę tego zmieniać, tylko dlatego, że komuś się to nie podoba.
      Nie zgodzę się z tobą również, że nad sobą nie pracuję. To, że nie stosuję się do pewnych uwag, które po części dotyczą czyjegoś gustu, nie znaczy, że mam wszystko w dupę. To moje opowiadanie i tak, czy siak napiszę je po swojemu.
      Z literówkami muszę się zgodzić, one są, ale tu sprawa wygląda nieco inaczej, Rozdział sprawdzam nawet po dwa razy i naprawdę staram się je wyłapać, ale jest to w moim przypadku fizycznie niemożliwe. Mam naprawdę sporą wadę wzroku, co sprawi, że moje spostrzegawczość jest co najmniej tragiczna. Może to tylko wymówka, ale możesz być pewna, że robię, co mogę. Swoją drogą nie dysponuję też tak dużą ilością czasu, aby sprawdzać tekst po pięć, a nawet więcej razy.
      To chyba tyle. Mimo wszystko dziękuję za szczerą opinię i pozdrawiam :)

      Usuń
    2. A dla mnie ten blog jest idealny. Nie ma tutaj szybkiej akcji i dobrze!! Można wczuc sie w historie jakby to bylo naprawde Tutaj jest wszystko w pożądku!
      Masz kobieto talent. Twoj blog o Dramione jest najlepszy. Mam wrazeniebze czytam ksiażke utalentowanej pisarki niż zwykłej blogerki. Obledny jezyk, opisy.

      Usuń
  6. Jak zwykle super :) podoba mi się, że tak szybko dodajesz rozdziały- dzięki temu czytam z jeszcze większą fascynacją :) więc jak zwykle, czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyśmienity, jak zawsze :3
    Martwi mnie, co takiego wymyślił Diabeł :v No i Parkinson i Davis. Uwielbiam, kiedy Malfoy zwraca się do Hermiony 'mała' :D
    Bardzo fajnie opisałaś eliminacje do drużyny. Nie lubię Puceya, on też może sprawiać problemy ;-;
    Mimo, że nic nadzwyczajnego się nie działo, rozdział bardzo przyjemy :3
    Pozdrawiam i życzę weny ;)
    MB

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jak zawsze niesamowity i intrygujący. Czekam na następny z wielką niecierpliwością.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.
    ~ Twoja Wierna Czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka. Niedawno znalazłam Twojego bloga i ... chyba się zakochałam. Jest bardzo mało dobrych i ciekawych blogów o Hermionie Riddle. A Twój jest ... inny ;) Bardzo mi się podoba. A co do rozdziału : bardzo lekko i przyjemnie mi się go czytało. Cóż życzę weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie opisane te eliminacje do drużyny Quidditcha :D Twój Malfoy jest świetny :D taki "buntownik" . Wkurzają mnie Tracey i Pansy .. ugh.. no cóż . :) Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny! /a

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę spóźniona, ale przeczytałam ostatnie rozdziały i jedyne ci mogę o nich powiedzieć to to, że są CUDOWNE.

    OdpowiedzUsuń
  12. No no pierwszy list od matki jak fajnie a no ich kłótnie zawsze będę je kochała są takie słodkie ? :D

    OdpowiedzUsuń
  13. cudny rozdział ;)
    Julianna jest naprawdę fajną postacią, natomiast zdecydowanie nie lubię Blaise'a. jest strasznie nachalny ;/
    uwielbiam kłótnie Hermiony i Dracona ;)
    z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;**

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo fajny rozdział. Nie mam siły się rozpisywać ale eliminacje były super ; )
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ekhem... Tu Cassie, która jest zadowolona z powyższego rozdziału. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie jakość twojej twórczości osiągnie najwyższy poziom, bo niestety troszkę Ci jeszcze do wszystkich znakomitych autorów, między innymi pani Rowling, panu Tolkien czy pani Collins. Trzymam za Ciebie kciuki, aby następne rozdziały były coraz lepsze.
    Z poważaniem,
    Panna Cassidy McKinley
    P.S. Tak, w końcu mi odbiło i zaczęłam mówić typowo urzędowym językiem, ale nie zrażaj się, nadal będę Twoją wierną czytelniczką.
    Z pozdrowieniami,
    Cassie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojaojaoja wspaniały <3 Kocham to <3
    Ciekawa notka, ale ja nadal czekam na zbliżenie się Miony i Smoka ^^
    Pozdrawiam cieplutko i czekam na next :)

    ~Hope ^^
    Czytam do końca :) Nie martw się nie zrażaj się ilością wyświetleń, najważniejsze, że masz wiernych fanów takich jak ja :33

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudo! Nie wiem co napisać... Mogę życzyć tylko weny, a resztę zostawić już tobie:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej :)
    Kolejny genialny rozdział :)
    W sumie zastanawia mnie, dlaczego Hermiona zapomniała o swoich mugolskich rodzicach, czy może ja po prostu ominęłam jakiś fakt...
    Blaise wkurzający, zawsze go lubiłam, a ty sprawiłaś, ze zaczął mnie denerwować. Uwielbiam Notta :)
    Ciekawe jak Draco chce wynagrodzić ten trening Hermionie ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział boski, cudowny, fantastyczny <3 Uwielbiam twoje opowiadanie jest SUPER <3 Angel

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak zawsze wspaniale <3 Uwielbiam ich kłótnie i nieudane próby podrywania panny Riddle. Wiesz, że uwielbiam Twojego bloga, więc chyba więcej dodawać nie muszę. Jeśli w następnych rozdziałach sprawy zaczną się wyjaśniać, to ja już niecierpliwie się kolejnego. Może rzucisz więcej światła na sprawę z przeszłości Hermiony? Jestem tego bardzo ciekawa. Życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  21. Masz racje, ze tak na prawde nic w tym rozdziale sie nie dzieje, jednak ciesze sie, ze Hermiona bedzie miala kontakt z Julianne <3
    Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Kolejny świetny i bardzo przyjemny rozdział. ;) Mam jednak nadzieję, że akcja trochę się rozkręci w następnych notkach. :P
    Buziaki
    Bells :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdział fajny choć brakowało mi akcji ,,ale to nic bo rozumiem że jest on przejściowy :)
    Czekam zniecierpliwiona na następny i rozwinięcie paru wątków a w szczególności relacji między Mionką a Smokiem <3
    Cieszę się że Julianne zdobyła tak szybko zaufanie Hermiony i mają ze sobą tak dobrych kontakt :)
    WENY !!!
    Esia:**

    OdpowiedzUsuń
  24. Cudowny rozdział, gdy czytałam list od Julianne, uśmiechałam się do siebie, jest ona strasznie fajną postacią :) Pozdrawiam!

    http://slady-cieni-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. czy ja wiem, czy jest mało akcji?? :D jak dla mnie rozdział świetny ;3
    fajnie, że Julianne napisała, aż mnie się zrobiło tak przyjemnie ^^
    a tak na marginesie - jak Teo wybrał Malcolma zamiast Adriana, to się w głębi duszy ucieszyłam xD nie wiem, czy odegrają jakąś większą rolę, ale jednak Pucey mi nie przypadł do gustu ;)
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  26. Fajny rozdział, lubię Julliane, i w rozdziale wcale tak mało się nie dzieje, życzę weny i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. nie zgadzam się z tobą gdyby to co pisałaś dotychczas było nudne to nie poświęciłabym swojego cennego czasu na czytanie; dla mnie wszystko rozgrywa się idealnie i ciągle czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  28. Rozdzial bardzo mi sie podobal... Jak zwykle. :)
    Hermiona nie powinna sie wkurzac na Draco o taka pierdole. Przeciez w nia nie walnal.
    Najchetniej to bym zabila te kolezanki Malfoya. Wkurzaja mnie jak nie wiem. Zal im dupe sciska, ze chlopcy wola Hermione od nich. ;D
    Informuj mnie o NN na gg. ;)
    Smietana.

    OdpowiedzUsuń
  29. Piękne, cudowne, fantastyczne! <3
    Bardzo ładnie piszesz, geniusz po prostu ^^
    Pozdrawiam
    Letié :)
    Dramione-choc-inni-to-tacy-sami.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Bosko!
    Ciekawe co w swej glowce kombinuje niejaki Blaise Zabini i cóż wymyślą"śliczne" dwie dziewoje ;)
    Cóż mam nadzieje,ze niedługo się tego dowiem.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  31. Jak zawsze świetny rozdział :*
    To jest jedyny blog na który mam cierpliwość czekać na nowe rozdziały, a nie czytać już skończone opowiadania :D
    Jestem ciekawa co tam te szumowiny ( czytaj Pansy i Tracey ) kombinują :)
    Czekam aż Hermiona pojedzie na święta do domu, bo moim zdaniem jak już panna Riddle ma styczność z swoją matką, a najbardziej z ojcem robi się ciekawię. Dlatego uwielbiam opowiadania Dramione gdzie główna bohaterka ma na nazwisko Riddle.

    A co do zastrzeżeni... nie ma żadnych :D
    Tylko nie podoba mi się jak Diabeł wkracza do akcji i bajeruje Minkę :/ Lubię Zabiniego, lecz kiedy jest tylko najlepszym kumplem Draco i Hermiona jest dla niego naj. przyjaciółką.
    No ale przyznać muszę że Blaise dodaje tylko w opowiadaniu uroku ;3

    Czekam z niecierpliwością nn :)
    Dużo weny i chęci do pisania ;)
    Pozdrawiam :*
    ~Bella

    OdpowiedzUsuń
  32. Super rozdział ;) Przyznam, że Julianne mógłby być moją mamą, a Hermiona niepotrzebnie się wścieka :) Życzę weny i czekam nn :) Z.

    OdpowiedzUsuń
  33. Świetny rozdział niech hermiona uświadomi sobie w końcu że czuje coś do draco. Zapraszam do siebie http://fshdb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  34. Rozdział świetny <3 Coraz bardziej podoba mi się postać Julianne :) I Draco ;) mógł wysłać Hermionę do Skrzydła Szpitalnego i zesłać na siebie gniew Voldzia, ale przynajmniej umarłby jako ścigający ślizgonów ;) I po prostu uwielbiam te ich kłótnie <3 Jestem ciekawa, co wymyśli Pansy i spółka ;) Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  35. Bardzo ciekawy rozdział!
    Czekam na następny!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  36. więc tak nidziło mi sie wię postanowiłam zobaczyć cznie ma nowego posta. no i mnie miło zaskoczyłaaś fajne chocaź krótki list no szkoda
    Kachna:*

    OdpowiedzUsuń
  37. Rozdział bardzo fajny, jeden z tych spokojnych ;)
    Podoba mi się, że tym razem Dafnee nie jest typową pustą lalunią, i że w nowym opowiadaniu zmieniły się charaktery niektórych Ślizgonów. Miło, że tym razem inni są "tymi lepszymi" a inni "tymi mniej sympatycznymi" ;)
    No i muszę powiedzieć, że uwielbiam Teo ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  38. Ciekawe jak Draco wynagrodzi Hermionie "chwilę grozy":) Mam nadzieję, że pupilka Hermiony ujawni się najpierw Zabiniemu i to w spektakularny sposób (w Twoim opowiadaniu nie lubię go więc nie będzie mi go szkoda:))

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie moge sie doczekac następnego!!! Weny

    OdpowiedzUsuń
  40. Przepraszam że nie komentowałam, ale jakoś nie miałam weny ;( Ale obiecuję sie poprawić... Rozdział pomimo braku akcji był świetny, piszesz coraz lepiej #.#
    Ślę wenę i czekam na next
    /Darkness

    OdpowiedzUsuń
  41. Podświadomie miałam nadzieję, że w Hermionie objawi się także talent do latania. Włączenie jej do drużyny byłoby na prawdę ciekawe. Oprócz tego rozdział był jak zwykle super. Nie mogę się oderwać od tego bloga. :D

    OdpowiedzUsuń
  42. Naprawdę super rozdzialy:) Jak czytam to sie wyrwac z nich nie moge :D

    OdpowiedzUsuń
  43. Świetny rozdział *o*
    Miałam nadzieję, że jakoś wkręcą Hermionę w grę xD

    Lecę dalej ;)
    ~~Miona_Malfoy_♡

    OdpowiedzUsuń
  44. Jak ja nie lubię tych slizgonek są cholernie zazdrosne i wredne mam nadzieję że Hermiona da im popalić dosłownie ;)

    OdpowiedzUsuń