piątek, 30 stycznia 2015

24. Wszechstronność panny Riddle


— Witaj, Tom.
Severus Snape wkroczył do gabinetu Voldemorta, który jak co niedzielę o tej porze od rozpoczęcia roku szkolnego już na niego czekał. Wcześniej raczej nie spotykali się tak często, ale teraz, gdy Hermiona uczęszczała do Hogwartu, Tom musiał być na bieżąco.
— Witaj, Severusie, usiądź.
Powiedział Lord, odkładając na bok pióro oraz przeróżne papiery.
— Jakie masz dla mnie wieści?
Riddle wyprostował się na krześle, wspierając łokcie na oparciach. Splótł swoje trupioblade palce, patrząc wyczekująco na Severusa.
— Twoja córka i Draco nic nie znaleźli w tych księgach, o których ci wspominałem i jak na razie nie wiedzą, co dalej.
Tom poczuł lekki zawód, ale w sumie tego się spodziewał. Im z Severusem lata zajęło dowiedzenie się o istnieniu tego woluminu, więc jak niby para nastolatków miałaby go tak po prostu znaleźć.
— Niepotrzebnie ich w to mieszałem. To strata czasu.
— Nie byłbym tego taki pewien. Twoja córka to uparta, a do tego cholernie inteligentna bestia. Może nas jeszcze zaskoczyć.
Severus nie wątpił w swoje słowa. Determinacji i zapału Riddle, jeśli chodzi o poszukiwania nie dało się nie dostrzec, nawet jeśli utknęli w martwym punkcie. Ta dziewczyna nie potrafiła odpuścić, o czym przez ostatnie pięć lat zdążył się przekonać.
— Jak ona sobie radzi?
Po raz pierwszy Tom zadał to pytanie. Julianne opowiadała mu, co Hermiona pisze w listach, ale wątpił, aby dziewczyna nawet w razie potrzeby powiedziała, że coś jest nie tak. Zbyt wiele po nim odziedziczyła, aby na cokolwiek się uskarżać. Za nic by się do tego nie przyznał, nawet sam przed sobą, ale martwił się o córkę. Znał ludzi na tyle dobrze, aby domyślać się, przez co ona teraz przechodzi. Noszenie nazwiska Riddle niosła za sobą wiele – nie zawsze dobrych – konsekwencji. Ludzka niewiedza krzywdzi najbardziej, a tak się składa, że to właśnie z nią musiała się zmagać Hermiona. Niechęć, czy też prześladowanie to jedynie jej następstwa.
— Nie ma łatwo, nawet wśród Ślizgonów.
Kto jak kto, ale Severus wiedział, o czym mówi. Bycie wyrzutkiem nigdy nie jest łatwe. Niezrozumienie i brak akceptacji pozostawiają na psychice człowieka rysy, które nie zawsze da się usunąć.
— Powinna się uczyć w domu. Gdyby nie była taka uparta…
— To by nie miała na nazwisko Riddle. Kogo ty chcesz oszukać, Tom? Ona upór ma we krwi. Prędzej skona, niż wróci tu i przyzna się do porażki. Poza tym Malfoy na tyle wczuł się w rolę jej opiekuna, że o błahostki możesz się nie martwić.
Słysząc ostatnie zdanie, Tom zmarszczył brwi, spoglądając na Severusa dziwnym wzrokiem. Co znaczyło, że Malfoy Junior wczuł się w rolę opiekuna? Coś mu się tu nie podobało. Wybrał tę trójkę, aby zniechęci Hermionę do Hogwartu, a nie po to, żeby któryś zaczął się wokół niej kręcić. „A ja im jeszcze zleciałem poszukiwanie Księgi Ludzi Lasu…”, stwierdził w myślach, analizując całą sytuację. Choć z drugiej strony to chyba najważniejsze, że ktoś dba o Hermionę. Właśnie… chyba.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Hermiona wyszła z łazienki, kończąc wiązać włosy w wysoki kucyk. Niedawno wróciła z obiadu i od razu poszła się przebrać. Prawdę powiedziawszy, była wykończona. Ten tydzień zdawał się nie mieć końca, a nauczyciele tak jak przypuszczała, wpadli w istny szał, mimo iż kończył się dopiero pierwszy tydzień listopada. Prawie współczuła tym, który nie nawykli do systematycznej nauki. Malfoy nie raz jej opowiadał, jak przed oddaniem jakiejkolwiek pracy Blaise zarywa nockę, przeklinając własną głupotę i obiecując sobie, że następnym razem zacznie wcześniej, co trwa od przeszło pięciu lat. Draco, nawet jeśli do niedawna przeżywał to samo, teraz przy Hermionie miał niezły ubaw z kolegi. Pannę Riddle mile zdziwił fakt, że nawet po skończeniu studiowania ksiąg, Draco bez zapowiedzi zjawiał się u niej, choćby tylko po to, żeby odrobić razem lekcje. Wcześniej może i by ją to drażniło, ale tak na dobrą sprawę polubiła jego towarzystwo. W życiu by się tego nie spodziewała, ale popołudnia spędzone z Malfoyem zaliczała do tych bardziej udanych. Momentami nie wierzyła, że zaszło to tak daleko. Ona, stroniąca od ludzi i ograniczająca kontakty z nimi do minimum, teraz potrzebowała towarzystwa jakiegoś chłopaka. „Świat się kończy…”. Hermiona pokręciła z niedowierzaniem głową, odkładając na fotel skórzaną kurtkę oraz szalik, które niebawem jej się przydadzą. Następnie udała się do biurka, w celu zabrania z niego kilku książek. Piątek, piątkiem, ale lekcje kiedyś zacząć musi. Gdy wszystko leżało już na stoliku przed kominkiem, Hermiona usiadała na kanapie, otwierając pierwszy podręcznik.
— No to do roboty.
Powiedziała, zaczynając czytać. Świat Transmutacji pochłonął ją bardzo szybko, przez co zapomniała o wszystkim innym. Przy książkach mogła siedzieć godzinami. Żadna literatura nie była jej straszna: podręczniki, powieści, artykuły, wszystko. No może poza liryką, której nie rozumiała. Pełno ukrytych znaczeń, symboli, zagmatwanych metafor, zero konkretów. Poza tym, skąd do cholery miała wiedzieć, co autor chciała zawrzeć w swoim wierszu? Nie, to zdecydowanie nie było dla niej. Siedziała tak, notując kolejne rzeczy, gdy nagle ktoś bez pukania wszedł do jej pokoju. Odruchowo spojrzała w stronę wejścia, choć doskonale wiedziała, kogo tam zobaczy.
— Mała, czy ty nawet w piątek nie możesz się odkleić od tych książek? To już podchodzi pod obsesję.
Draco Malfoy jak gdyby nigdy nic stał w progu jej pokoju wraz z dwójką przyjaciół. Cała trójka miała już na sobie stroje do Quidditcha, a w rękach dzierżyli miotły. To oznaczało tylko jedno – trening.
— To, że ty wykazujesz znikomą chęć rozwoju, nie znaczy, że każdy jest tak upośledzony.
Niewzruszona Hermiona założyła za ucho pasmo włosów, które wymknęła się z kucyka, po czym wróciła do pisania. Musiała skończyć ten akapit. Nienawidziła zostawiać niedokończonych myśli, dlatego nie zamierzała zrobić tego teraz, tylko dlatego, że ci maniacy chcą sobie polatać.
— Jak zwykle pyskata.
— A ty bezczelny. W domu cię nie nauczyli, że się puka?
— Nauczyli, ale o co?
Hermiona prychnęła pod nosem, resztkami silnej woli zmuszając się do skupienia na eseju. Udało jej się to, ale tylko na chwilę. Draco widząc jej poczynania, postanowił interweniować. Podszedł do stolika i zabrał z niego otwartą książkę, z której właśnie korzystała Hermiona. Nim zdążyła zaprotestować, chłopak sięgnął również po leżącą na fotelu kurtkę i jak gdyby nigdy nic zarzucił jej ją na głowę.
— Ubieraj się i wychodzimy.
Oznajmił Draco, z uśmiechem obserwują odkładającą na kanapę kurtkę Hermionę.
— Zamierzałam to skończyć.
— Naprawdę chcesz wiedzieć, ile mnie to obchodzi?
— Albo oddasz mi książkę, albo nigdzie nie idę. Pięć minut was nie zbawi.
— I tu się mylisz, więc chodź.
Hermiona nie zdążyła zaprotestować, gdyż głos zabrał Teodor.
— Nie chcę wam przeszkadzać, ale zaraz zaczynamy trening, więc albo kłócicie się tu dalej, albo idziemy.
— Już wolę tego cholernego Quidditcha od jego towarzystwa.
Oznajmiła panna Riddle, wstając z dumnie uniesioną głową. Nie zaszczycając Dracona nawet jednym spojrzeniem, zabrała kurtkę oraz szalik i ruszyła w stronę drzwi, w międzyczasie się ubierając.
— Maleństwo postanowiło się obrazić. Jakie to urocze.
— Pieprz się, Malfoy.
Rzuciła przez ramię Hermiona, nim zniknęła za drzwiami.
— Co ona w tobie widzi, stary?
Zapytał rozbawiony Blaise, gdy i oni wyszli na korytarz, kierując się w stronę wyjścia z salonu.
— Wszystko, co najlepsze, Diabeł, wszystko, co najlepsze.
Dracona nie opuszczał dziś dobry humor, który dzięki Riddle stał się jeszcze lepszy. Wprost uwielbiał ją denerwować. Ta jej bezradność i próby kreowania się na groźną. Nic go nie bawiło tak, jak to.
— Właśnie widać, wprost nie może bez ciebie żyć.
— Żebyś widział, Nott.
W tym akurat przypadku wiedział, co mówi. Należał do ludzi spostrzegawczych, więc nie mógł nie zauważyć skrywanego przez Hermionę uśmiechu, gdy znienacka zjawiał się w jej pokoju. Co z tego, że ich zadanie stało w miejscu? Miałby sobie odmówić wizyt u tej złośnicy? Niedoczekanie.
Droga na stadion minęła Ślizgonom na luźnej rozmowie o treningu. Hermiona szła spory kawałek przed nimi, dlatego na miejsce dotarła jako pierwsza. Swoje kroki od razu skierowała na jeszcze puste trybuny. W sumie to na boisku znajdowali się tylko oni. Panna Riddle prychnęła pod nosem, starając się wyładować swoją frustrację. Po cholerę przyciągnęli ją tu tak wcześnie? Równie dobrze mogłaby dopisać te kilka zdań i mieć je z głowy. „Cholerny Malfoy!”, pomyślała ze złością, siadając na jednej z ławek. Jakby tego było mało, na niebie zaczynały się zbierać ciemne chmury, które niebawem mogły im zaserwować deszcz. Nie, żeby jakoś bardzo jej to przeszkadzało, ale mając alternatywę, wolałby spędzić to popołudnie w dormitorium. A tak, zamiast wygrzewać się przed kominkiem, tkwi tu, obserwując, jak kolejne osoby napływają na stadion. Dzień przed meczem zjawiało się tu więcej gapiów niż zwykle. Właściwie do stałych bywalców należała tylko ona i trzy Ślizgonki, które właśnie wkroczyły na boisko. Hermionie zrzedła mina, gdy zauważyła, że kierują się one w stronę trybun, na których siedziała. Jakby naprawdę reszta miejsc była zajęta. Czuła, że jeszcze kilka spotkań z Davis, a spali ją żywcem albo poważnie uszkodzi. Ta dziewczyna za punkt honoru zdawała wziąć sobie uprzykrzenie jej życia. Starała się nie wdawać z nią w dyskusje, ale czasami i ona traciła cierpliwość. Każdy ma swoje granice, których w jej przypadku lepiej nie przekraczać.
— Ty się chyba nigdy nie nauczysz, żeby się nie pchać tam, gdzie cię nie chcą. Chociaż w sumie, czego się można spodziewać po przybłędzie.
Patrząca na boisko Hermiona przymknęła oczy, nakazując sobie spokój. Tak jak przypuszczała, stojąca aktualnie obok niej Tracey nie potrafiła przepuścić okazji do gnębienia jej.
— Jak przetłumaczysz Malfoyowi, że ma po mnie nie przychodzić, to gwarantuję ci, że mnie tu nie zobaczysz.
Powiedziała spokojnie Hermiona, przenosząc wzrok na wściekłą Tracey. Wiedziała, że nie zachowuje się zbyt dobrze, szczując ją Draconem, ale nic innego nie działało. Z tą dziewczyną nie dało się inaczej, ponieważ ignorancja ani trochę jej nie zniechęcała.
— Część, Hermiono.
Dafne postanowiła się wtrącić, aby zapobiec kolejnej awanturze. Usiadła obok koleżanki, spoglądając wyczekująco na przyjaciółki.
— Na co czekacie?
— Chyba nie myślisz, że będę siedzieć z tą…
— Jesteś pewna, że chcesz kończyć, Davis?
Widząc groźny wzrok Hermiony, Tracey ostatecznie postanowiła zamilknąć. Nigdy nie wiadomo, co tej wariatce może strzelić do głowy. Zamiast kontynuować dyskusję, razem z Pansy usiadły spory kawałek dalej od dziewczyn, co bardzo odpowiadało Hermionie. Powoli traciła cierpliwość. Nie pozwoli się obrażać jakiejś kretynce, która wyżywa się na niej za swoje niepowodzenia. To nie jej wina, że Malfoy ma ją gdzieś. Siłą go od niej nie odciąga.
— Przepraszam za nią. Ona…
— Przecież to nie twoja wina. Nie odpowiadasz za nią.
Dafne uśmiechnęła się nieco sztucznie, nadal zawstydzona zachowaniem przyjaciółki. Już sama nie wiedziała, jak ma do niej dotrzeć. Tłumaczenie, że takie zachowanie do niczego nie prowadzi, nie przynosiło najmniejszych rezultatów. Tracey i tak wiedziała lepiej i robiła swoje.
— Wszyscy do mnie!
Po boisku potoczył się krzyk Notta, który zamierzał rozpocząć trening.
— Jutro gramy z Krukonami, dlatego dzisiaj dajemy z siebie wszystko.
To, że rozwaliliśmy Puchonów, nie znaczy, że tak musi być i tym razem, jasne?!
— Tak!
Odpowiedziała chórem drużyna, ani myśląc kwestionować słów kapitan, który może i na co dzień spokojny, na boisku stawał się przywódcą.
— To na miotły i zaczynamy!
Tak też się stało. Ślizgoni śmigali po boisku, dając z siebie wszystko. Każdemu zależało na zwycięstwie na tyle, aby nawet nie myśleć, żeby się obijać.
— Nie wiem, co oni widzą w tym Quidditchu.
Powiedziała obserwująca poczynania zawodników Hermiona. Ona nie widziała nic nadzwyczajnego w tym sporcie, o co niejednokrotnie opieprzał ją Malfoy, usiłując wmówić, że się myli.
— Przecież to świetna sprawa.
Zaintrygowana Hermiona spojrzała na siedzącą obok koleżankę, która z fascynacją obserwowała trening.
— Grasz?
— Trochę.
— Czemu nie brałaś udziału w eliminacjach?
— Jestem raczej kiepska. I tak by mnie nie wzięli.
Zakłopotana Dafne założyła za ucho pasmo włosów, uświadamiając sobie, że Hermiona jest pierwszą osobą, której powierzyła swój mały sekret. Lata odkąd sięgała jej pamięć, ale tylko na terenie swojej posiadłości. Uwielbiała to uczucie wolności i swobody, lecz wolała zachować to w tajemnicy. Tracey i Pansy raczej nie pochwalałyby jej poczynań. Wychodziły z założenia, że jedyne, co dziewczyna powinna mieć wspólnego z tym sportem, to kibicowanie chłopakom. Pod tym względem Dafne różniła się od typowych arystokratek, które unikały tego typu rozrywek. Większość wolała ładnie się ubrać i siedzieć na trybunach, nie narażając się na szwank. W sumie robiła to samo, tyle że o stokroć bardziej wolałaby być na miejscu chłopaków.
— Przekonamy się w przyszłym roku, jak weźmiesz udział w eliminacjach. Ozłocę cię, jeśli skopiesz tyłem Malfoyowi.
Obie dziewczyny wybuchły śmiechem, zdając sobie sprawę, jak bardzo nierealne jest marzenie Hermiony. Nagle jednak coś przerwało tę chwilę wesołości.
— Uwaga!!!
Wszyscy błyskawicznie spojrzeli w stronę krzyczącego Goyle’a, który z zawrotną prędkością leciał prosto na niczego niespodziewającego się Teodora. Ten nie zdążył nawet mrugnąć, gdy Gregory uderzył w niego z impetem. Nie było szans, aby zdołał utrzymać się na miotle, przez co runął w dół, nie mogąc nic zrobić. Kilka osób pędem ruszyło mu na ratunek, ale nie zdążyli. Teodor z dużą siłą uderzył w ziemie, a z jego gardła wyrwał się krótki, lecz przeraźliwy krzyk. Nie minęła chwila, a leżał on na boku, kuląc się z bólu.
— Kurwa mać.
To jedyne, na co poza zaciskaniem oczu i zębów zdobył się Nott. Wolał nawet nie patrzeć na swoją rękę, która paliła go żywym ogniem, promieniując bólem na całą prawą stronę ciała.
— Co ci jest?
Zapytał zaraz po wylądowaniu Blaise, podobnie jak reszta drużyny podchodząc do poszkodowanego. Wszyscy z niepokojem patrzyli na krzywiącego się z bólu Notta. Ten upadek nie wróżył nic dobrego. Kontuzja kapitana i obrończy dzień przed meczem nie mogła się skończyć dobrze.
— Coś ty zrobił, kretynie?
Warknął Draco, popychać Goyle’a, który bez dwóch zdań był winny całemu zajściu
— To ta miotła… nic nie mogłem zrobić.
Tłumaczył się Gregory, chcąc nico zmniejszyć swoją winę. Chwila nieuwagi i stracił panowanie nad miotłą, a potem nic już nie mógł zrobić.
— Gówno mnie to obchodzi.
— Uspokój się, Smoku.
— Nawet pokiereszowany musisz mnie pouczać?
Draco spojrzał z wyrzutem na przyjaciela, który nadal leżał na boku, nawet na nich nie patrząc.
— Trzeba go zaprowadzić do Skrzydła Szpitalnego.
Powiedział w końcu Malcolm, podczas gdy cała reszta stała wokół Notta, nie wiedząc, co zrobić.
— Nie, nie zgadzam się. Zaraz mi przejdzie.
Teodor nawet nie brał pod uwagę wizyty u pani Pomfrey. Był niemal pewny, że ta zakaże mu udziału w jutrzejszym meczu, a do tego nie mógł dopuścić.
— Nie wygłupiaj się, stary.
— Już powiedziałem, Diabeł, nie zgadzam się.
— Co się dzieje? Co mu jest?
Zapytała nieco zdyszana Dafne, która razem z resztą dziewcząt zjawiała się na boisku. Wyglądała na naprawdę zmartwioną. Gdy zobaczyła, jak Teodor spada, jej serce stanęło. Przez całą drogę na ziemie błaga Merlina, aby nic mu się nie stało.
— Nic mi nie jest.
Zapewnił Teodor, z trudem ponosząc się do pozycji siedzącej. Prawą rękę trzymał przy klatce piersiowe, starając się nie krzywić z bólu. 
— Przestań pieprzyć. Jak ty chcesz grać w takim stanie?
— Dam radę.
— Zabini ma rację, nawet nie utrzymasz się na miotle.
Między trójka przyjaciół wywiązał się kłótnia, co zrobić z poszkodowanym kapitanem. Wszyscy przysłuchiwali się im w milczeniu, póki Hermiona nie postanowiła interweniować.
— Uspokójcie się!
Krzyknęła, zwracając na siebie uwagę niemal wszystkich. Nie przejęła się tym jednak zbytnio, gdyż udało jej się również przerwać kłótnię.
— Po pierwsze odsuńcie się trochę i dajcie mu odetchnąć, a ty pokaż mi rękę.
Panna Riddle bez trudu dostała się do siedzącego na ziemi Notta, przy którym przykucnęła.
— Ja bym się jej nie dała dotykać. Może cię tylko jeszcze bardziej uszkodzić.
Tracey nie byłaby sobą, gdyby nie dorzuciła czegoś od siebie. W ogóle nie podobała jej się cała sytuacja. Jeszcze teraz wyjdzie na to, że święta Riddle będzie się bawić w magomedyka, licząc, że pomoże drużynie.
— Daj sobie spokój, Tracey.
Powiedziała stanowczo Dafne, nie bacząc na oburzone spojrzenie przyjaciółki. To nie czas na jej szopki. Teraz liczyło się, tylko żeby Teodorowi nic nie było. Hermiona za to kompletnie zignorowała kąśliwe docinki Tracey, całą swoją uwagę skupiając na Teodorze.
— Możesz ją wyprostować?
— Mniej więcej.
— W takim razie pokaż mi ją.
Chłopak od razu spełnij jej polecenie, a panna Riddle z nadzwyczajną delikatnością zaczęła podciągać jego rękaw. Oglądała rękę z każdej strony, co chwile instruując Notta, jak ma ją ułożyć. Nie dotykała go, wiedząc, że to sprawi mu niepotrzebny ból, który i tak z pewnością odczuwał.
— Przykro mi, ale masz złamaną rękę.
Nie miała wątpliwości co do swojej diagnozy. Nawet głupi by zauważył, że przedramię Teodor jest wykrzywione i z pewnością nie wygląda normalnie, nie mówiąc o stale powiększającej się opuchliźnie. Dla drużyny słowa Hermiony zabrzmiały niczym wyrok. Zostali pozbawieni najlepszego obrońcy i kapitana. Z taką kontuzją nie mógł zagrać, choćby nie wiem, jak chciał.
— Znawczyni się znalazła. Moim zdaniem powinniśmy…
— Nikogo nie obchodzi twoje zdanie, Tracey.
Powiedział dość ostro Draco, uważnie przyglądając się nadal kucającej Hermionie. Znał tę minę i doskonale wiedział, co ona u niej oznacza.
— Co ci chodzi po głowie, mała?
Zapytał, zwracając tym samym na siebie uwagę Hermiony, która zdawała się nad czymś intensywnie myśleć. Malfoy jak zwykle bezbłędnie ją rozgryzł. Miała pewien pomysł, ale i wątpliwości, czy aby na pewno z niego skorzystać. Kucając nadal, po prostu patrzyła na Dracona, którego oczy zdawały się mówić „Dalej, mała”.
— Istnieje możliwość, że mogę zrobić coś z ręką Teodora na tyle, żeby mógł jutro zagrać.
Niepewnie wypowiedziane przez Hermionę słowa obudziły we wszystkich nadzieję, na czele z Nottem, który momentalnie się ożywił.
— Zgadzam się, rób, co trzeba.
Powiedział z niekrytym entuzjazmem, przysuwając rękę bliżej dziewczyny, która spojrzała na niego zdziwiona.
— Nawet nie wiesz, o co chodzi, a poza tym…
— Nieważne. Muszę jutro zagrać. Pomfrey prędzej przykuje mnie do łóżka, niż na to pozwoli.
Teodor nie miał wątpliwości co do tego, o co prosił. Ufał Hermionie, a już na pewno jej umiejętnościom. Gdyby to, co zamierzała, mogło mu zaszkodzić, w życiu nawet by o tym nie wspomniała. Od września poznał ją na tyle, aby o tym wiedzieć.
— Nie daj się prosić, mała.
Zdanie Dracona nie różniło się od tego Teodora. Nikt choć trochę znający Riddle nie wątpił w jej zdolności, więc czemu by mieli z tego nie skorzystać? Jeśli ktoś może im teraz pomóc to tylko ona.
— Ja naprawdę nie…
— Hermiono, proszę cię.
Powiedziała błagalnym głosem Dafne, doskonale zdając sobie sprawę, że jeśli panna Riddle nic nie wskóra, to Teodor i tak wystartuje w meczu, czym zrobi sobie jeszcze większą krzywdę. „Merlinie, mięknę. Co te węże ze mną zrobiły?”, pomyślała zrezygnowana Hermiona, wiedząc już, jaką decyzję podejmie.
— Dobra, ale niczego nie obiecuję.
Większość zgromadzonych o mało nie zaczęła skakać z radości. Jest szansa, że odzyskają swojego kapitana. Hermiona niewzruszona ogólnym poruszeniem, podniosła się z ziemi, poprawiając bluzę. Oni zachowywali się, jakby już uleczyła Notta, a przecież nie mogła im nawet zagwarantować, że tego dokona. Jej zdaniem najlepiej zrobiliby, odstawiając go do Skrzydła Szpitalnego. Pani Pomfrey dobrze by się nim zajęła, a to, że nie zgrałaby jutro to przecież nie koniec świata.
— Pomóżcie Teodorowi i idziemy do zamku.
Oznajmiła Hermiona i nie czekając na resztę, ruszyła w stronę wyjścia z boiska. Blaise i Draco pomogli koledze wstać, po czym razem z całą resztą podążyli za Hermioną. Na szarym końcu wlekły się Tracey i Pansy, niezbyt przekonane do pomysłu podporządkowania się Riddle.
— Zachciało jej się bawić w magomedyka.
Prychnęła również nieprzepadająca z panną Riddle Pansy. Może i Blaise zaprzestał prób zdobycia jej, co nie zmieniało faktu, że ta dziewczyna robiła wokół siebie stanowczo za dużo szumu. Zarówno ona, jak i Tracey przywykły do bycia tymi pierwszymi, a teraz odebrała im to jakaś przybłęda, która nagle okazała się córką Czarnego Pana.
— Zobaczymy, co zrobią, jak uszkodzi Teodora. Przynajmniej będą mieli nauczkę, żeby nie słuchać tej wariatki. Nie wiem, co Draco w niej widzi.
Ta kwestia od dłuższego czasu nie dawała pannie Davis spokoju. Co miała ta pokraka, czego jej brakowało? Przewyższała ją pod każdym względem, nawet wzrostem. Ta dziewczyna nie wyróżniała się niczym poza nadzwyczajnym intelektem, ale od kiedy to Malfoy leci na inteligencję? Znała go nie od dziś i doskonale wiedziała, jaki jest wybredny, jeśli chodzi o dziewczyny. Rozważała wiele opcji nagłego zainteresowania blondyna Riddle, aż w końcu razem z Pansy doszyły do wniosku, że musi on mieć z tej znajomości… odpowiednie korzyści. Nie, żeby Hermiona wyglądała na taką, ale ta opcja wydawała im się najbardziej realna. Tracey nie dopuszczała do siebie myśli, że Draco po prostu woli Riddle od niej. Nazbyt wysokie mniemanie o sobie nie pozwalało jej myśleć inaczej. Pochłonięte dyskusją Ślizgonki, nawet nie zauważyły, kiedy wszyscy znaleźli się w Pokoju Wspólnym Slytherin.
— Zaraz, stop.
Powiedziała nagle Hermiona, gdy znaleźli się nieopodal korytarza prowadzącego do sypialni. Wszyscy spojrzeli na nią pytająco w odpowiedzi, na co pokręciła z politowaniem głową.
— Teodor ze mną, reszta nie.
Dziewczyna stanęła na przejściu ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Miała pomóc Nottowi, a nie organizować wycieczkę. Prędzej przeklęłaby ich wszystkich, niż wpuściła do pokoju.
— Słyszeliście? Spadać stąd i nie przeszkadzać.
— Ciebie też się to tyczy, Malfoy.
— No wiesz co?
Zapytał z wyrzutem wyżej wymieniony blondyn, patrząc oskarżycielsko na Riddle. Komu, jak komu, ale jemu mogłaby odpuścić. Od początku roku spędza w jej dormitorium więcej czasu niż w swoim, a teraz nagle go odprawia.
— Spływaj, Smoku. Przecież ci jej nie zjem.
— Siedź cicho, Nott, jeśli zależ ci na zdrowej ręce.
Chłopak skinął jedynie głową, słysząc ukrytą groźbę dziewczyny, która właśnie ruszyła do swojego pokoju.
— Powodzenia, stary.
Blaise poklepał przyjaciela po ramieniu, nim ten bez słowa ruszył za Hermioną.
— Usiądź i daj mi chwilę.
Powiedziała panna Riddle, zamykając za swoim gościem drzwi. Nie oglądając się na Teodora, zdjęła kurtkę oraz szalik i po odłożeniu ich na fotel podeszła do regału z książkami. Doskonale wiedziała, czego szuka, dlatego już po chwili trzymała w rękach odpowiedni tom. Siedzący na kanapie, Teodor obserwował, jak ze skupieniem przewraca kolejne kartki, aż w końcu mniej więcej w jednej trzeciej książki zatrzymuje się na dłużej. Korciło go, aby zapytać, co zamierza, lecz opanował ciekawość, pozwalając jej w spokoju czytać.
— Powinno zadziałać.
Szepnęła sama do siebie Hermiona, po czym już głośniej zwróciła się do Notta.
— Uprzedzam, że nigdy wcześniej tego nie robiłam i nie jestem pewna, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Hermiona spojrzała pytająco na Teodora, który skinieniem głowy odpowiedział na jej nieme pytanie, po czym kontynuowała.
— Najpierw złożę ci rękę zaklęciem. To najskuteczniejszy sposób, ale jeśli ma cię nie boleć i szybko odzyskać pełną sprawność, żebyś mógł jutro zagrać, potrzebne będą okłady. I nie pytaj, o co chodzi, bo i tak się nie dowiesz.
Zastrzegła na koniec, widząc, że Nott już otwiera usta, aby o coś powiedzieć. Tę metodę odkryła w jednej z rodowych ksiąg Puissance’ów, więc nie uważała za właściwe ujawnianie jej. Panna Riddle studiując te ksiąg, bardzo szybko odkryła, że rodzina jej matki to nie ot taka zwykła arystokracja. Od pokoleń członkowie tego rodu zajmowali się niemal każdą dziedziną magii, bardzo wiele do niej wnosząc. Niezliczone księgi o eliksirach, transmutacji, urokach i przede wszystkim lecznictwie. Przy tych ostatnich Hermiona spędzała najwięcej czasu. Nie kryła swojej fascynacji możliwością poznawania coraz to nowych metod pomagania ludziom. Taka wiedza bywała naprawdę przydatna, szczególnie w przypadkach takich jak teraz.
— Rób, co musisz.
— W takim razie zaczekaj. Błyskotko!
Nie minęła chwila, a w pokoju pojawiała się skrzatka, której Hermiona bardzo potrzebowała. Nie dysponowała wszystkimi potrzebnymi składnikami, a tak się składa, że wiedziała, gdzie je zdobyć. Co prawda „pożyczenie” ingrediencji z zapasów Mistrza Eliksirów z pewnością nie było legalne, ale z drugiej strony tu chodziło o wygraną jego ulubieńców, więc chyba nie miałby żadnych obiekcji.
— Potrzebuję kilku rzeczy.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

— Co oni tam do cholery robią?
Zapytał zniecierpliwiony Zabini, po raz kolejny spoglądając na stojący przy ścianie zegar. Siedzieli tu od ponad godziny, a Teodora i Hermiony jak nie było, tak nie ma. Wszyscy stresowali się coraz bardziej. Za drzwiami pokoju szesnastolatki ważyły się losy jutrzejszego meczu. Który normalny członek drużyny, czy też kibic by się nie denerwował?
— Uspokój się, stary, mała wie, co robi.
Zapewnił przyjaciela Draco, przeciągając się na kanapie. Z doświadczenie wiedział, że jeśli Riddle coś robi to porządnie i nie na szybko.
— Akurat.
Tracey w dalszym ciągu ostawała przy swoim i nie zamierzała dać się wciągnąć w to szaleństwo. Czy oni naprawdę wierzyli, że ta przybłęda poskłada Notta? Jeśli tak, to mogła im co najwyżej współczuć naiwności.
— Dałabyś już spokój, Tracey.
Zganiała przyjaciółkę Dafne, nie mogąc znieść jej ciągłych komentarzy. Tu nie chodziło o jej spięcia z Hermioną, tylko o zdrowie Teodora. Dziewczyny mogły się nie lubić, ale jeśli panna Riddle zdoła mu pomóc, cała reszta nie powinna być ważna.
— Czemu ty ciągle bronisz tej przybłędy?
— A czemu ty w kółko się nad nią pastwisz?
Obie dziewczyny mierzyły się gniewnym wzrokiem, nie zwracając uwagi na przyglądających im się gapiów. Tracey już od jakiegoś czasu czuła się zdradzona przez przyjaciółkę. Dafne doskonale wiedziała, dlaczego nie znosi Riddle. Nie dość, że ta dziewucha denerwowała ją na każdym kroku, to jeszcze jakimś cudem zdołała okręcić sobie Dracona wokół palca. W takiej sytuacji przecież powinna trzymać jej stronę, a nie bratać się z wrogiem.
— Czujecie to?
Zapytał nagle Blaise, marszcząc nos, czym skutecznie przerwał kłótnie dziewczyn. Wszyscy jak jeden mąż zaciągnęli się powietrzem i od razu zrozumieli, o co chodzi Zabiniemu.
— Co tak potwornie cuchnie?
Siedząca obok Diabła Pansy zasłoniła dłońmi nos, mrużąc przy tym oczy. Nic w tym dziwnego, gdyż niewiadomego pochodzenia fetor, który wypełnił salon, był naprawdę paskudny, a co najgorsze coraz intensywniejszy.
— Cześć wam.
Zaabsorbowani smrodem Ślizgoni nawet nie zauważyli, kiedy w pomieszczeniu pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha Teodor.
— W końcu.
Powiedział Draco, obserwując zbliżającego się do nich chłopaka. Uwagę wszystkich niemal natychmiast przykuł nienaturalnie duży opatrunek bruneta, czyniący jego rękę dwa razu grubsza niż normalnie.
— To ty tak cuchniesz?
Zapytał siedzący na kanapie Terence, za którym stanął Nott, gdyż nieznośny smród dotarł do jego nozdrzy ze zdwojoną siłą.
— Tak, to znaczy nie. Zresztą nieważne.
— Stary, kąpiel nie boli, a ten fetor niedługo gały zacznie wypalać.
— Dobra, później sobie pogadacie o szczegółach higieny osobistej Notta. Powiedź lepiej, co z ręką.
Dracona zżerała ciekawość, czy mała jak zwykle spisała się na medal. Nie, żeby wątpił w jej wszechstronność, ale wolał się upewnić.
— Gram jutro z wami.
Oznajmił z niekrytą radością Teodor, wywołując na twarzach zgromadzonych uśmiech ulgi. Sam nie mógł w to uwierzyć, ale Hermiona dała radę doprowadzić go do porządku. Jeszcze tylko jutro ma się zgłosić na zmianę tego cuchnącego okładu i wraca do gry.
— Cwana bestia.
Stwierdził z uśmiechem Draco, po raz kolejny dochodząc do wniosku, że Riddle jest genialna.
— Nie ma co, uratowała nam skórę. Ale, Nott, tak dla jasności, jak nie pozbędziesz się tego smrodu, to śpisz w salonie.
Na słowa Zabiniego, które wypowiedział z nadzwyczajną powagą wszyscy wybuchli śmiechem. Jednak co do jednego miał rację, Hermiona bezdyskusyjnie uratowała ich przed klęską na jutrzejszym meczu.





Witam.

Myślałam, że nie dam rady ogarnąć dzisiaj tego rozdziału, ale jednak jest. Głowa mi pęka, ale czego się nie robi dla kochanych czytelników, którzy mam nadzieję odwdzięczą się biednej, chorej Laf licznymi komentarzami.
Jeśli chodzi o sam rozdział. to jest z niego mega zadowolona, szczególnie że powoli zaczynamy nim jedną z moich ulubionych części opowiadania.
Zapraszam również do odwiedzenia zakładki Bohaterowie, gdzie dokonałam drobnych zmian.


Laf

53 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Rozdział świetny, jak i twoje pomysły. Niecierpliwie czekam na następny rozdział.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Super rozdział ;) A Hermiona jak zwykle uratowała wszystkim tyłek :D Życzę weny i czekam na następny Z. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Jak wiadomo każdy ojciec na wieść, że w pobliżu jego córki kręci się jakiś facet staje się okrutną bestią, a jeśli tym ojcem jest dodatkowo Voldemort to współczuję Draconowi. Co do meczu, to miałam cichą nadzieję, że Dafne w nim zagra, ale to wyjście też jest dobre. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super jak zwykle... Jesteś najlepsza, bo akurat choruję i czuje się powtórnie... A twoja notka mardzo poprawiła moje samopoczucie. Już nie mogę doczekać się następnego;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Druga! ;D
    Rozdział super. Dobrze, że Dafne trzyma stronę Hermiony. ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeeej, genialny rozdział. Hermi taka mądra- uwielbiam ją taką.
    Pozdrawiam,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jak zawsze świetny :) Już nie moge doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział wspaniały, jak zawsze.
    Szok! Volde.. Czarny Pan interesuje się córeczką? Zadziwiające
    Dafne taka koleżanka Hermiony. Robi się coraz ciekawiej.
    Ps. Zapraszam na mojego bloga http://dramione-partnerzy.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaa super super i jeszcze raz super. Bardzo podobał mi się wątek Toma na początku, czyżby obudziła się w nim jakś ojcowska zazdrość?
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział strasznie szybko przeczytałam. Za krótki. Xd czekamy z niecierpliwością na następny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny, zresztą jak zwykle. Już tylko czekam, aż Hermiona całkiem się przełamie w stosunku do Dracona. Ja nie wiem na co Ci ludzie jeszcze czekają, ja bym od razu dała Davis kopa i by się problemy Hermiony chociaż trochę zmniejszyły. Tom mnie zaskoczył. Może jak go odczarują to w końcu zacznie okazywać emocje. Uwielbiam Twój styl pisania, taki prosty, płynny, idealny. Nic nie jest takie naciągane. Czytam dużo blogów, ale Twój wszystkie bije na głowę. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  12. cud miód i orzeszki :D biedny Teo ale dobrze że mają Hermionę co do tych głupich dziewuch brak mi literek na nie. Pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak zwykle genialny rozdział. Współczuje Teo i jego otoczeniu :D Ten smrodek musiał być konkretny :D Tracy oczywiście okropna, ale Draco i jego "maleństwo" genialni :D Fajna scenka między Snapem i Riddlem :D
    Pozdrawiam i weny życzę :)
    PS. Gdzie Nocktis?!

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny!! Jestem pod wrażeniem twoich talentów!! Piszesz fenomenalnie! Życze weny
    Angel

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam nadzieje na konfrontacje Dracona z Tomem na temat jego gorliwej opieki ;-)
    Ogromnej weny życze

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękny jak zawsze...:) Czytam rwojego bloga od jakiegoś czasu ale wcześniej nie miałam okazji komentować albo komentowałam z anonima :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Mmm.. Cudo <3
    Brak mi słów po prostu.
    KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE !
    Czekam na następny rozdział :*
    Całuje Urkaa Snape :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Wierzę, że już niedługo wpadną na trop tej Księgi :D. I niecierpliwie czekam na moment, kiedy Davis przestanie irytować towarzystwo swoją gadką ...

    Pozdrawiam,
    Invisible.

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajny rozdział.Kiedy Miona przyjedzie do Riddle Manor? Jestem strasznie ciekawa.

    Pozdrawiam
    dramione-hogwarckie-opowiesci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Interesujący rozdział. Zaintrygował mnie sposób w jaki Hermiona wyleczyła Teodora. Bardzo irytują mnie Pansy i Tracy. Nie mogę się doczekać powrotu Hermiony do domu na święta. Hmm jednak w tej beczce miodu musi być również łyżka dziegciu. Zauważyłam u Ciebie kilka literówek. Myślę że to z powodu tempa w jakim piszesz rozdział. Może powinnaś czytać rozdział przed opublikowaniem lub "zainwestować" w Betę. Mam nadzieję że się nie obrazisz za tę krytykę ;) Życzę dużo weny. By An

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja natomiast czekam na rozlew krwi i jakieś brutalne ujawnienie mocy Hermiony :D
    Rozdział c'est super!
    Au revoir :D
    Ru By

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej jestem tu od niedawnabo dzisiaj odkrylam twojego bloga i wszystkie rozdzialy czytalam z zaparty tchem. Twoja opowoaesc est taka inna od innych opkow o Hermionie Riddle. Tam Hermiona jest pokazana jako dziewczyna ktorej charakter sie zmiebil i nagle jest zla a u cb wrecz przeciwnie. Voldemort tez nie robi sie nagle jakis uczuciowy i Bog wie jaki jeszczze. Duzy plus to tez to ze Draco nie zrobil sie nagle taki mily dla Hermiony. Cala twoja tworvzosc mi sie bardzo podoba i moge powoedzoec ze zyskalas nowa czytelniczke. A co do strachu Hermiony to czy tylko ja podejzewyam przemc lub wykorzystywanie sdksualne i to przez Pana Grangera? W kazdym razie szybko dodaj nn. Weny <3
    Pozdrwiam Psycho :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Kocham ich razem znaczy Draco i Hermionę <3
    Fajny rozdział, Hermiona jest always mądra i wspaniała :D
    Życzę weny i czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  24. Cwana bestia - ubóstwiam to ^^
    Czyżby Hermiona startowała na magomedyka? Nieźle ;)
    Ciekawe co Tom powie, kiedy wyjdą na jaw uczucia Draco (bo z Hermioną, na chwilę obecną, będzie z tym problem)
    Zdrowiej! :D
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Awwww <3 Rozdział jak zwykle wspaniały :* Tom interesuje się córką? Czyżby budziły się w nim instynkty rodzicielskie? Szok ! :o Davis robi z siebie coraz większą idiotkę tymi tekstami, może ma nadzieję, że komuś zaimponuje... Kiedy pojawi się kolejny rozdział, bo nie wytrzymam z ciekawości co dalej?? Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  26. Aaa! ja chcę więcej! :D
    Rozdział jak zwykle wspaniały i mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny :)
    Weny i szybkiego powrotu do zdrowia :*

    OdpowiedzUsuń
  27. Cudowny rozdział. Ta Tracy mnie denerwuje z tą swoją zazdrością i tekstami. Mam nadzieję, że wkrótce zmieni swój stosunek wobec Mionki. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetny!! Miałaś kilka literówek. Ciekawe jak Sevcio zareaguje na brak kilku składników :)Mam nadzieję, że zrobi jakąś akcje (lubię jak się piekli).
    Pozdrawiam i dużo weny życzę
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  29. Świetny rozdział! Już się bałam, że Teodor nie będzie mógł grać, ale oczywiście Hermiona ruszyła na ratunek i jak zwykle opanowała sytuację. ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Uwielbiam Hermionę w twoim wydaniu. Rozdział boski. Przeczytałam go naprawdę szybko i już się nie mogę doczekać na następny :) Życzę zdrowia i weny :D
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  31. Świetny rozdział!!! Zresztą jak zwykle :D
    Tylko czekać na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Wybacz ale dopiero teraz miałam wolną chwilę aby skomentować. Rozdział cudowny. Miona jak zwykle uratowała wszystkim tyłki. A Davis mnie tak denerwuje tymi swoimi docinkami w stronę Herm, że mamy ochotę użyć na niej zaklęcia niewybaczalnego. xD No to nie pozostało mi nic innego jak pogratulować ci taka świetnego rozdziału i życzyć dużo, dużo weny. To do następnego piątku. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  33. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że tak późno przybyłam! :C
    Rozdział mi się bardzo podobał! :) Najbardziej fragment, w którym Hermiona leczyła Theo. Cieszę się, że chłopak będzie mógł zagrać w następnym meczu, bo bez niego było by ciężko ;/ Coraz bardziej wkurzają mnie dwie "księżniczki" Slytherinu. Boję się, że będą chciały powiedzieć Hermionie, że niby Draco woli ją bo mu się to opłaca. To byłby cios poniżej pasa... Dafne zdobyła moją całkowitą sympatię :) Mam nadzieję, że jakoś wkręci się ją do drużyny! :D Życzę Ci dużo weny i zapraszam do mnie na 14 rozdział! :) :*
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  34. Rozdział świetny ;)

    Wiedziałam, że Tom tak naprawdę coraz bardziej interesuje się córą ;) Z resztą dla niego też nie jest to łatwa sytuacja… w końcu nienawidził Herm przez te wszystkie lata jako najlepszej przyjaciółki Rona i Harrego. A teraz musi to wszystko jakoś ogarnąć ;) Już nie mogę się doczekać aż Tom odzyska swój dawny wygląd.

    Super, że Dafnee odcina się od tych swoich „przyjaciółek”. Myślę, że znajomość z Herm wpłynie na nią jeszcze bardziej pozytywnie ;)

    No i jakby nie patrzeć Herm została bohaterką Slytherinu ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  35. faktycznie pozytywny rozdział i ta tytułowa wszechstronność panny riddle xD
    łączy mnie coś z Hermioną z twojego opowiadania, ja też nie lubię i nie rozumiem liryki i tym bardziej nie rozumiem co przez metafory chciał powiedzieć autor :D
    do następnego i zdrowiej szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Bardzo fajnie opowiadanie:) Historia wciąga i nie można się oderwać. Czekam na kolejne wpisy. Obserwuję i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie bardziej pikantnie:)

    Fantazyjna
    mysli-bez-cenzury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  37. Hej! Ja już właściwie skomętowałam ten rozdział ale wróciłam z jedym małym pytankiem :) Bo chodzi o ty isz zaczęłam pisać bloga o tematyce Dramione. Naprawdę bardzo się staram. Bardzo bym chciała zebyś przeczytała to co na razie napisałam. Chociaż jeden rozdział. Wiem żę to taka trochę dziwna prośba ale wydajesz mi się być dość miłą osobą ;P A więc jak będziesz miała czas to wiedz żę że błagam na kolanach...

    OdpowiedzUsuń
  38. Za rzadko dodajesz rozdziały :( prosze rob to częściej. Post swietny i wspanialy, czytalo sie lekko i szybko. Szkoda ze krotki :( zycze weny i powrotu do zdrowia!

    Ps. http://dramionemiedzymilocia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio!?!?! Za rzadko dodaje rozdziały? A czego oczekujesz? Nowego postu co dwa dni? Tydzień to wyjątkowo krótko. Popatrz na inne blogi, gdzie ludzie czekają miesiącami (TAK, MIESIĄCAMI) na nowe rozdziały. I jakoś nikt nie marudzi...
      JM

      Usuń
  39. Riddle jak zwykle niezawodna :> rozdział fajny, ale to nie nowość :D Tracey zaczyna mnie już nieco irytować, ale co zrobić? Kobiety w większości właśnie takie są. Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Uwielbiam Twoją wersję Hermiony ;) I Voldzio w roli ojca, który krzywi się na jakiekolwiek wspomnienie o chłopaku kręcącym się wokół swojej córki - bezcenne <3 Mam już dość Tracey i Pansy ;) Ale za to podoba mi się coraz bardziej postać Dafne ;) przez chwilę miałam wrażenie, że zastąpi ona Teodora, ale jak widać nie będzie takiej potrzeby ;) Mam nadzieję, że jego stan się nie pogorszy, bo inaczej Hermiona miałaby znowu przechlapane :( Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  41. To miłe czytać, że jednak w jakimś stopniu Tom interesuje się Hermioną. Jest w końcu jego córką. Ja również myślałam, że Dafne zagra sobie w drużynie za Teodora, ale oczywiście Hermiona jak zwykle niezawodna. Oby tylko później podczas meczu nie mu się nie stało...
    :D

    OdpowiedzUsuń
  42. No i znowu komentuję z opóźnieniem... Czy ja się nauczę, że jest coś takiego jak kalendarz?! Kobieto tym rozdziałem postawiłaś mnie na nogi (dosłownie wręcz, gdyż cały tydzień przeleżałam w łóżku na antybiotykach i nie miałam siły kompletnie na nic). Postać Dafne... Jestem nią po prostu zachwycona. Zawsze przedstawiana jako pusta lalunia, podobnie jak Pansy czy Astoria. U Cb jest inaczej i jak najbardziej pozytywnie ;) Mam nadzieję, że przebywanie z Hermioną pozwoli wyplewić z niej stare przyzwyczajenia. Oczywiście na największe uznanie zasługuje w tym rozdziale postać tatulka Voldemorta :) Uwierz, że wiem jak zachowuje się ojciec, który widzi, że obok jego córci kręci się jakiś podejrzany typ. Nie są to najmilsze wspomnienia z życia, ale z pewnością wyjątkowo zabawne. Jestem niesamowicie ciekawa jak dalej potoczy się akcja, bo jakby nie patrzeć Czarny Pan interesujący się swoim dzieckiem? Liczę tylko, że tym razem nie zapomnę skomentować nowego rozdziału ;)

    Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny oraz szybkiego powrotu do zdrowia,
    Realistka

    OdpowiedzUsuń
  43. Rozdział jest świetny:)
    Aż dziw bierze,że Tom przejmuje się w jakimś stopniu córką.
    Podoba mi się postawa Dafne coraz bardziej ją lubie tylko zastanawia mnie fakt kiedy Tracey zacznie robić jej wyrzuty.?
    Jetem ciekawa jak przebiegnie mecz z Krukonami i jak sprawdzi sie ręka Teodora?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  44. trochę mnie nie było, ale staram się nadrobić zaległości :) opowiadanie jak zwykle, z rozdziału na rozdział coraz lepsze - wkręciłam się :) już myślałam, że dafne będzie miała szansę zagrać za notta ;) ale twoje rozwiązanie też jest niezłe

    OdpowiedzUsuń
  45. oooo nareszcie rozwija się chyba wątek Toma !! :D już się doczekać nie mogłam! xD
    Hermiona znowu daje z siebie wszystko, fajny pomysł tymi Puissance’ami :)
    podoba mi się jeszcze Dafne - bardzo różni się od tych Dafne, które się zwykle pojawiają w opowiadaniach.
    Tylko coś krótki ten rozdział :<
    Weny życzę ;3

    OdpowiedzUsuń
  46. Voldo jaki zazdrosny tatuś- Miona może mieć przesrane-pamiętam afere jak ja chłopaka do domu przyprowadziłam xD Polubiłam Dafnee:)

    OdpowiedzUsuń
  47. Hermiona medykiem ;) rany ta kobieta jest genialna 👑👏

    OdpowiedzUsuń
  48. Brawo Riddle! Kurcze... czemu mam wrażenie, że Dafne jednak będzie grać hmm

    OdpowiedzUsuń