poniedziałek, 25 września 2017

61. Zakochani są wśród nas


— Co za koszmar!
Zrezygnowana Tracey siedziała na środku pokoju pośród wyrzuconych z szafy ubrań. Jej wielki dzień już jutro, a ona właśnie zdała sobie sprawę, że nie ma co na siebie włożyć. Chciała zrobić na Wiliamie jak najlepsze wrażenie. Nie obchodziło ją, że ludzie różnie o nim mówią. Nie potrafiła tego racjonalnie wytłumaczyć, ale po prostu coś w sobie miał, co utwierdzało ją w przekonaniu, że powinna zaryzykować.
— Tracey, masz tyle fajnych ubrań, na pewno coś wybierzesz.
Powiedziała Dafne, która leżała w łóżku, czytając książkę. Jej przyjaciółka już od godziny rozrzucała po pokoju swoje rzeczy, co rusz narzekając, że nie ma się w co ubrać. To nic, że niemal całą podłogę pokrywały jej ubrania.
— Fajne to za mało.
— Jak tam sobie chcesz.
Dafne uznała, że i tak nie przekona przyjaciółki, że we wszystkim będzie dobrze wyglądać, więc po prostu odpuściła. Nie było jej jednak dane zbyt długo cieszyć się spokojem.
— A co ty w zasadzie zamierzasz jutro robić?
Padło pytanie z ust Pansy, która nagle pojawiła się obok łóżka Dafne. Panna Greengrass przeklęła w myślach. Już sądziła, że jej się upiekło i dziewczyny zaabsorbowane swoimi planami, nie będą pytać o jej. Zdawała sobie sprawę, że w końcu będzie musiała im powiedzieć, ale jeszcze nie dziś. Jak na razie pozostawała spokojna przed swoją wymarzoną randkę, lecz zdawała sobie sprawę, że ekscytacja i złote rady przyjaciółek, mogłyby to bardzo szybko zmienić.
— Iść do Hogsmeade.
— No co ty, przecież nie będziesz chodzić sama. Chodź ze mną i Blaise’em. Pójdziemy razem i…
— Umówiłam się już z kimś.
Wypaliła nagle Dafne, chcąc powstrzymać słowotok Pansy. Obie przyjaciółki spojrzały na nią zdziwione, po czym w mgnieniu oka znalazły się na łóżku przyjaciółki.
— I ty nam mówisz dopiero teraz?! Kto to jest, jak wygląda, na którym jest roku? Opowiadaj!
Dafne z ciężkim westchnieniem zamknęła książkę i podniosła się do pozycji siedzącej. Pora zmierzyć się z ciekawością Pansy, w której dorównywała swojemu lubemu.
— To świeża sprawa i nie chciałam zapeszać, ale obiecuję, że jutro o wszystko wam opowiem.
Dziewczyny spojrzały podejrzliwie na Dafne, a następnie na siebie. Pansy nie wyglądała na szczególnie przekonaną, ale to Tracey zabrała głos.
— Zgoda, ale jutro chcemy wiedzieć wszystko ze szczegółami.
Powiedziała, uznając, że powinny uszanować decyzję przyjaciółki. Przecież i tak się wszystkiego dowiedzą, więc chyba mogą poczekać jeszcze jeden dzień.
— Zgoda.
Stwierdziła z ulgą Dafne. Mam jeden dzień, aby przygotować się na ujawnienie swojej tajemnicy. Trochę się obawiała, ale Tracey i Pansy to w końcu jej przyjaciółki, więc powinny wiedzieć, że najprawdopodobniej zaczęła się z kimś spotykać. Na samą myśl o tym na twarzy Dafne pojawiał się uśmiech. Wszystko wskazywało na to, że nastał czas, kiedy każdej z ich trójki zaczęło się układać. Liczyła, że taki stan rzeczy utrzyma się jak najdłużej.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

— Riddle, pospiesz się, bo nie zamierzam stać w tej cholernej kolejce do Filcha.
Marudził Draco, siedząc na kanapie w pokoju Hermiony, która miała mały poślizg. Wynikał on oczywiście z tłumaczenia księgi, czego już nawet nie miał siły komentować.
— Pięć minut!
Odkrzyknęła Hermiona, pospiesznie nakładając na siebie ubrania. W garderobie towarzyszyła jej Noctis, która nie przepuściłaby okazji do ponabijania się z niej.
— Tak ci się spieszy do tego twojego blondasa, że zaraz się zabijesz o te szmaty. Ja nie wiem, skąd u was ludzi ten pośpiech.
— Precz, poczwaro.
Tylko tyle miała do powiedzenia Hermiona. Pospiesznie narzuciła na siebie kurtkę i wreszcie opuściła garderobę.
— W końcu, ile można na ciebie czekać?
Zapytał Draco, podnosząc się z kanapy. Hermiona spojrzała na niego spod byka.
— Nikt ci nie kazał, a poza tym, ile można marudzić. Gęba ci się nie zamyka, a wszystko, co z niej wychodzi to narzekanie.
Hermiona i Draco opuścili pokój dziewczyny i kontynuowali rozmowę w drodze na dziedziniec.
— Jakbym nie miał na co, to bym nie narzekał.
— Oczywiście, bo wszyscy są źli, a tylko wielki panicz Draco Malfoy idealny.
— Dokładnie, cieszę się, że się rozumiemy.
— Czemu ja cię jeszcze nie spaliłam? Pozbycie się prochów to przecież taka prosta sprawa.
Na te słowa Draco uśmiechnął się od ucha do ucha, objął Hermionę za szyję i pocałował ją w czubek głowy.
— I co ty byś beze mnie zrobiła, mała?
— Żyła długo i szczęśliwie.
Tym razem Draco nie wytrzymał i po prostu się roześmiał. Riddle była taka komiczna, udając groźną.
— Nienawidzę cię.
— Kłamiesz. Ja nie wiem, co z wami się ostatnio dzieje. Ty mi tu kłamiesz, a Nott już od kilku dni coś ukrywa.
Hermionę zainteresowało drugie zdanie, które wskazywało na to, że panowie nie wiedzą, z kim umówił się dzisiaj Teodor i, że w ogóle to zrobił. W sumie podejrzewała, że tak jest. Nikt słowem nie skomentował jego zbliżającej się randki, a ludzie z ich grona mieli do tego tendencję. Najwidoczniej Teodor i Dafne uznali, że chcą to zachować dla siebie, choć nie sądziła, aby udawało im się to zbyt długo. Hogwartu to jedna wielka sieć plotkarzy, którzy działają z prędkością światła.
— Ty wszędzie widzisz spisek.
— Tym razem coś jest na rzeczy. Nott od kilku dni chodzi podejrzanie zadowolony. Jestem niemal pewien, że kręci z jakąś dziewczyną, ale szuja nie chce się przyznać.
— Nawet jeśli to jego sprawa i nie powinieneś się tym tak interesować.
Hermiona starała się zabrzmieć jak najbardziej obojętnie, lecz Draco i tak spojrzał na nią podejrzliwie. Coś mu nie pasowało. Riddle unikała jego wzroku, czyli robiła to, co zwykle, gdy coś ukrywała. Jednak, aby się czegoś dowiedzieć, musiał ją podejść podstępem. Warto zacząć od tego, skąd Riddle znała tajemnice Notta, której nie zdradził nawet kumplom. Co ta dwójka miała wspólnego? Z pewnością nie chodziło o książki. Teodor nie chodziłby tak podjadany z powodu jakiejś durnej lektury. Z Zabinim obstawiali, że chodzi o dziewczynę, a skoro tak… „Oczywiście!”, nagle Dracona olśniło. Już wiedział, jak dociec prawdy.
— Co mu po tych tajemnicach, skoro i tak wiem, że umówił się Dafne.
Już po chwili Draco wiedział, że jego plan się powiódł. Hermiona błyskawicznie na niego spojrzała, a na jej twarzy odmalowało się zdziwienie.
— Skąd o tym wiesz?
— Wiedziałem, wiedziałem, że tu chodzi o jakąś laskę.
Niezrozumienie Hermiony szybko zmieniło się w złość. Dała się podejść jak dziecko, a co gorsza zdradziła tajemnice Teodora i Dafne.
— Malfoy, skup się, jeśli komukolwiek o tym powiesz, wyrwę ci ten długi jęzor.
— Przyjmijmy, że będę milczał, ale ty powiesz mi, co tu jest grane.
Draco uznał to za uczciwy układ. On zaspokoi swoją ciekawość, a Riddle nie wyjdzie na gadułę.
— Jak Teodor będzie, chciał, to sam ci powie.
— Tak samo, jak ja.
— To jest szantaż.
— Doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
Hermiona przymknęła oczy, powtarzając sobie, że nie może zabić idącego obok niej idioty. Doskonale zdawała sobie jednak sprawę, że Malfoy naprawdę może się wygadać, co oznaczało, że nie ma wyjścia i musi go wtajemniczyć.
— Powiem ci, ale masz milczeć jak zaklęty, nawet jak Teodor wam się przyzna. Ani słowa nikomu, nawet Zabiniemu, w zasadzie zwłaszcza jemu.
— Stoi, teraz mów.
— Teodor i Dafne spotykają się od jakiegoś czasu, a dzisiaj poszli na swoją pierwszą randkę.
Te informację Hermiona uznała za stosowne do ujawnienia. Znane jej szczegóły, zamierzała zachować dla siebie. Ufała Draconowi, ale szanowała prywatność Teodora i Dafne.
— Więc to do niej Nott się tak wymykał.
Stwierdził Draco, w końcu poznając powód tajemniczych zniknięć kolegi. Nasłuchali się na ich temat tak wielu wymówek, a odpowiedź okazała się tak prosta. Jedno go jednak zastanawiało.
— Dlaczego nam nie powiedział.
To nie dawało mu spokoju. Przyjaźnili się i sądził, że sobie ufają. Co więc skłoniło Teodora do ukrywania przed nimi tak istotnej rzeczy?
— A ty im mówisz o wszystkim, zwłaszcza o naszych sprawach?
— To co innego.
— Czyżby?
Wzrok Hermiony wyraźnie mówił, że Draco również nie jest przesadnie wylewny. To normalne, że ludzie mają swoje tajemnice, którymi nie zawsze chcą się dzielić nawet z najbliższym.
— Mógł chociaż coś wspomnieć.
— Na pewno to zrobi.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Teodor i Dafne jako jedni z ostatnich opuścili szkołę. Droga do Hogsmeade upłynęła im na luźniej rozmowie, która ucichła nieopodal wioski. Do obojga zaczęło docierać, że zaraz na dobre zacznie się ich pierwsza randka. W głowach mieli spory mętlik. Czego oczekiwali po takim spotkaniu, jak powinni się zachowywać, co robić? W końcu niezręczną ciszę przerwał Teodor.
— Co chciałabyś dzisiaj robić?
Zapytał, licząc, że Dafne nieco go naprowadzi. Jego doświadczenie w randkach opierało się głównie na opowieściach kumpli. Nie zabiegał o względy dziewcząt, ponieważ nie spotkał tej właściwej, ale po przemianie Dafne wszystko się zmieniło.
— Nie wiem.
Niestety Dafne nie przyszła mu z pomocą. Czuła między nimi jakieś dziwne napięcie, które jej się nie podobało. Skąd u nich taka zmiana? Dopóki nie padło słowo randka, na spotkaniach zachowywali się swobodnie. Nie chciała, aby to się zmieniło.
— Teodor, podejdźmy do tego na luzie. Wiemy, co lubimy razem robić i tego się trzymajmy.
Zasugerowała Dafne, starając się wybadać reakcję Teodora. Nie chciała, aby odebrał to, jako niechęć do randki z jej strony.
— Sklep z miotłami?
Na te słowa Dafne uśmiechnęła się szeroko, podobnie jak Teodor. Zapowiadała im się naprawdę niezwykła randka.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Tracey siedziała w Trzech Miotłach przy jednym ze stolików. Wiliam właśnie poszedł po piwo dla nich. Bez trudu dostrzegła przy barze jego czarną czuprynę. Decydując się na tę randkę, podjęła słuszną decyzję. Wiliam okazał się wyjątkowym chłopakiem. To niewiarygodne, ale momentami onieśmielały ją jego powaga i kultura osobista. Był dżentelmenem w każdym calu. Otwierał jen drzwi, przepuszczał ją w nich, oferował swoje ramię, odsuwał krzesło. Przyszedł po nią punktualnie z pięknym bukietem żonkili. Nie przeszkadzało jej, że jest dość skryty i głównie słucha. Dzięki temu jeszcze bardziej ją intrygował.
— Twoje piwo kremowe, tak jak prosiłaś z imbirem.
Wiliam wrócił do stolika, stawiają przed Tracey jeden ze słodkich napoi.
— Mam dla ciebie coś jeszcze.
Oznajmił Wiliam, sięgając do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki. Tracey od razu zauważyła, że jest nieco zmieszany, lecz mimo to położył przed nią zwinięty pergamin przewiązany wstążką.
— Jeśli ci się nie spodoba, to nie szkodzi.
Powiedział szybko Wiliam, gdy dziewczyna sięgnęła po podarunek. Jeszcze bardziej zaintrygowana Tracey rozwiązała wstążkę i rozwinęła pergamin. Ku swemu zdziwieniu ujrzała samą siebie, a raczej rysunek swojej twarzy.
— Sam to narysowałeś?
— Tak, czasami coś tam sobie rysuje, ale to nic takiego, zwykłe bazgroły. Starałem się, żeby…
— Żartujesz, jest przepiękny! Masz tego więcej? Pokażesz mi kiedyś?
Wiliam rozluźnił się, widząc podekscytowanie Tracey. Trochę się obawiał jej reakcji na te prezent. Równie dobrze mogła go uznać za jakiegoś świra. Chciał jej jednak podarować coś wyjątkowego. Chyba mu się udało, ponieważ Tracey sprawiała wrażenie zachwyconej. Jeszcze żaden chłopak nie podarował jej czegoś tak unikatowego. Zawsze te przeklęte czekoladki, a w porywie fantazji mniej lub bardziej urodziwa biżuteria. Portret narysowany przez Wiliama mówił jej, że ten naprawdę traktuje ją poważnie, a to było warte więcej, niż kwiaty słodkości i inne świecidełka.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Zbliżała się cisza nocna, gdy Teodor odprowadzał Dafne pod jej pokój. Sam nie wiedział, gdzie uciekło im te wszystkie godziny, nie mniej jednak nie pamiętał lepiej spędzonego dnia. Był oczarowany swoją towarzyszką i żywił ogromną nadzieję, że podziela ona jego zdanie na temat ich randki. Chciał dziś zrobić jeszcze tylko jedną rzecz.
— Wspaniale się dzisiaj bawiłam.
Wyznała Dafne, gdy zatrzymali się przy jej pokoju. Dzisiejszy dzień był jednym z tych nielicznych, kiedy rzeczywistość wykracza poza marzenia.
— Też tak uważam i chętnie to powtórzę, ale mam ci coś jeszcze do powiedzenia.
— Tak?
Powiedziała z lekkim wahaniem Dafne, wyczuwając nagłe zdenerwowanie Teodora. Może jednak nie wszystko poszło tak wspaniale, jak sądziła. Wydawało jej się, że Teodor również dobrze się bawi, ale skąd w takim razie to zdenerwowanie.
— Na walentynki Albę dostałaś ode mnie. Wiedziałem, że marzysz o kocie i chciałem ci sprawić przyjemność.
Tym razem Dafne oniemiała. Mimo wszystko się tego nie spodziewała. Hermiona od samego początku miała rację. Gdyby jej posłuchała i od razu zapytała, oszczędziłaby sobie miesiąca niepewności. Z drugiej jednak strony wspaniale to było usłyszeć z ust Teodora. Nie zastanawiając się dłużej, Dafne przybliżyła się do niego i pocałowała w policzek.
— Bardzo ci dziękuję. To najlepszy prezent, jaki dostałam.
— Cała przyjemność po mojej stronie.
— To do zobaczenia jutro.
— Do zobaczenia.
Dafne pomachała jeszcze Teodorowi, po czym zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Chciało jej się krzyczeć ze szczęścia. Omal tego nie zrobiła, tyle że ze strachu, gdy znikąd pojawiły się przed nią dwie przyjaciółki.
— No moja panno, jutro nadeszło, czas na wyjaśnienia.
Pansy niemal podskakiwała z rosnącej ciekawości i ekscytacji. Obie z Tracey złapały Dafne za ręce i pociągnęły w stronę łóżka, gdzie wszystkie trzy usiadły.
— Opowiadaj.
Ponagliła przyjaciółkę Tracey, również nie mogąc się doczekać, aby poznać imię tajemniczego wielbiciela Dafne.
— Zaraz wam wszystko opowiem, ale obiecajcie, że nie będziecie mi przerywać i poczekacie, aż skończę.
Dziewczyny zgodnie skinęły głowami, a Dafne zaczęła mówić.
— Zaczęłam się z nim spotkać w styczniu, ale…
— Spotykasz się z kimś od stycznia i nic nam nie powiedziałaś?!
Oburzyła się Pansy, za co Dafne skarciła ją wzrokiem.
— Prosiłam, żebyście mi nie przerywały.
— Pansy, siedź cicho, a ty mów dalej. Stwierdziła Tracey, niezwykle ciekawa historii, którą zaraz miały usłyszeć.
— Dziękuję. Chodziło mi o korepetycje, pomagał mi tylko w nauce i na tym koniec. Potem doszły do tego treningi Quidditcha. Wiem, o tym też wam nie powiedziałam, ale jakoś nie wiedziałam, jak zacząć. Latam już od bardzo dawna. Myślałam, że tylko się kolegujemy, ale on zaprosił mnie w tym tygodniu na randkę.
Dafne spojrzała po przyjaciółkach, starając się wybadać ich reakcję, której nie potrafiła przewidzieć. Obawiała się, że tymi tajemnicami sprawi im przykrość. Gotowe pomyśleć, że im nie ufa, a to nie prawda. Po prostu w przeciągu ostatnich tygodni wydarzyło się tak wiele, że nieco się pogubiła i musiała najpierw sama się z tym uporać. Jej relacja z Teodorem zaczęła się niespodziewanie i sama do końca nie wiedziała, jak będzie ona wyglądała.
— Chodzi o Teodora, prawda?
Zapytała Tracey, która bez trudu połączyła fakty. Inteligentny, z dobrymi ocenami, grający w Quidditcha, podobający się Dafne.
— Tak, o niego chodzi.
— Dlaczego nam nic nie powiedziałaś? Przecież się przyjaźnimy, przynajmniej tak sądziłam.
— Oczywiście, że się przyjaźnimy, Pansy. To się stało tak nagle i nie sądziłam, że coś z tego będzie.
— Latanie też stało się nagle?
Na słowa Pansy Dafne nieco się zmieszała. Ta niestety miała rację. O lataniu dziewczyny powinny wiedzieć już od dawna. Bała się jednak ich reakcji. Nie lubiła się niegdyś wyróżniać, a ze swoją pasją znacznie odstawała od przyjaciółek. Przez swoją niepewność obawiała się, jak by to przyjęły, ale to już przeszłość. Pansy i Tracey to jej przyjaciółki, nie odtrącą jej z powodu hobby.
— Po prostu się bałam. Ile razy wyśmiewałyście dziewczyny z innych domów, które grają w drużynach.
— Ale one to nie ty. W życiu byśmy się z ciebie nie nabijały.
— Pansy ma rację. Jeśli tylko to lubisz, to wspaniale. Byłabyś ozdobą naszej drużyny.
Dziewczyny były zgodne. Nie ważne, jak dziwne hobby wybierze sobie Dafne, nie zmieni to nic pomiędzy nimi. Powinna im po prostu zaufać.
— Przepraszam.
— Nie przepraszaj, tylko mów, co z tym Nottem, bo za to też mam ochotę cię ukatrupić.
Dafne spojrzała z lekkim uśmiechem na Pansy, która ponownie przeszła na tryb plotkary. Teraz jej obawy związane z wyznaniem prawdy wydawały się głupie, choć nie do końca. Żadna nie powiedziała tego na głos, ale każda zdawała sobie sprawę, jak bardzo się zmieniły przez ostatnie miesiące. Dojrzały co odbiło się na każdym aspekcie ich życia i tylko scaliło ich przyjaźń. Każda miała swoje wady, ale nawet ich nie zamieniłyby na nic innego.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

— Wrócił nasz lowelas.
Tymi słowami został przywitany Teodor przez Blaise’a. Spojrzał na lewo, gdzie na swoich łóżkach leżeli Malfoy i Zabini. Obaj patrzyli na niego ze złośliwymi uśmieszkami, które zwiastowały mu przesłuchanie. Na razie udawał jednak głupiego.
— Witam.
Odpowiedział, zdejmując kurtkę. Odwiesił ją do szafy, czując na sobie wzrok kolegów. Trochę go bawiło ich zachowanie. Zachodził w głowę, jak się powstrzymali, aby już od wejścia nie zasypać go pytaniami. Czuł jednak, że to cisza przed burzą.
— Gdzie to się tyle włóczyło?
Zapytał Draco, który świetnie się bawił, znając prawdę. Ta dwójka nie zdawała sobie sprawy, że jest o krok przed nimi
— Podejrzewam, że tak jak większość szkoły w Hogsmeade.
— I nie nudziło ci się tak samemu?
— Tobie o coś chodzi, Malfoy?
— Mnie? Absolutnie.
— Koniec, wy chorzy sadyści! Konkrety, potrzebuję konkretów. Przestań nas torturować, Nott!
Zaczął lamentować Zabini, którego aż skręcało z ciekawości. Nie grzeszył cierpliwością, o czym Teodor wiedział i perfidnie się nad nim znęcał.
— Wyszedłem z zamku na główną drogę do Hogsmeade. Mijałem…
— Tobie to naprawdę sprawia przyjemność. Powinieneś się leczyć.
Teodor nie wytrzymał i po prostu zaczął się śmiać. Blaise żebrzący o informacje to lepsza alternatywa błazna. Teodor postanowił mu jednak oszczędzić dalszej męki. I tak zmierzał z nimi porozmawiać. Traktował Dafne poważnie, dlatego nie uważał za stosowne dalszego ukrywania znajomości z nią.
— Jak już koniecznie musicie wiedzieć, to byłem na randce z Dafne. Spotykaliśmy się już od jakiegoś czasu, ale tylko jako kumple.
— Wiedziałem, wiedziałem, że coś wisi w powietrzu.
Podekscytowany Blaise aż zerwał się z łóżka. Podszedł do przyjaciela, zamykając go w niedźwiedzim uścisku.
— Nasz Teodor dorasta. To takie wzruszające.
Blaise wczuł się w rolę matki z córką na wydaniu, coraz mocniej ściskając przyjaciela.
— Udusisz go i nam się blondi zapłacze.
— To słodkie, że mój zgon doprowadziłby cię do łez.
Odgryzł się Draconowi Teodor, uwalniając się z uścisku Blaise’a.
— Gdyby o miotłę chodziło, może bym uronił jedną, męską łzę, ale w innych przypadkach, sam rozumiesz.
— Skoro już o miotłach mowa, Dafne gra w Quidditcha i to lepiej niż niejeden z naszych.
— O ty w życiu, no tego to bym się po niej nie spodziewał. Niby taka malutka, drobniutka, a tu roszę.
— Już widzę to jej latanie. Oderwała się od ziemi na metr, czy poszalała i zawisła na dwóch?
Teodor spojrzał gniewnie na nabijającego się z Dafne Dracona i nie zamierzał zostawić tego bez odzewu. Bez zastanowienia postanowił wytoczyć ciężką artylerię, nawet jeśli nieco nagiął przy tym prawdę.
— Radzi sobie w twoją miotłą lepiej niż ty.
W pierwszej chwili Dracona zamurowało. Powoli przetwarzał w głowie informacje, które i tak do niego nie docierały.
— Mojej miotle?
— Nie wzięła swojej, więc pożyczyliśmy twoją.
Draco z prędkością światła poderwał się z łóżka i dopadł do szafy. Wyciągnął z niej miotłę i zaczął oglądać z każdej możliwej strony, doszukując się choćby najmniejszej ryski.
— Co oni ci zrobili?
— Spokojnie, Hermiona czuwała nad twoim maleństwem.
Draco spojrzał na Teodora z grozą wypisaną na twarzy. Pomimo początkowych założeń, to nie on świetnie się tu bawił.
— Riddle!
Krzyk Dracona potoczył się echem po pokoju i najprawdopodobniej słyszał go cały Slytherin. Chwycił swoją miotłę i wybiegł z pokoju, kierując się na lewo.
— Nie zapłacz się blondi!
Zdążył za nim krzyknąć Teodora, z trudem hamując wybuch śmiechu.
— Ty, a oni się nie pokłócą o to?
— Już to widzę, jak Draco kłóci się z Hermioną.
— Zdrajczyni, jak mogłaś mi to zrobić?!
Do chłopaków dotarł kolejny krzyk Dracona, tym razem dochodzący z pokoju obok. Spojrzeli po sobie i postanowili ruszyć na damie na ratunek przed wściekłym smokiem.
— O co konkretnie ci chodzi?
Hermiona siedziała na kanapie z Noctis na kolanach, a raczej jej częścią. Z niezrozumieniem patrzyła na dziwnie pobudzonego Dracona, który wpadł do jej pokoju z miotłą, a chwilę po nim to samo uczynili Nott i Zabini.
— Ma węża, niebezpieczeństwo zażegnane.
Nim Hermiona zdążyła zapytać, co tu się wyprawia, głos ponownie zabrał Draco.
— Co to jest?
Zapytała, wyciągając przed siebie trzymaną miotłę. Hermiona spojrzała na niego jak na kogoś niespełna rozumu.
— Miotła, ale nie kłopocz się, sprzątałam już dzisiaj dormitorium.
Gdyby to było możliwe, Draco właśnie zagotowałaby się ze złości.
— Czemu on się tak nadyma i miota? Co najmniej jak mysz potraktowana jadem. Coś ty tu sprowadziła?
Noctis przyglądała się temu przedstawieniu z politowaniem. Te dwunogi nawet mówiąc w innym języku, potrafiły ją rozbawić.
— Pożyczyłaś Nottowi i Greengrass moją miotłę?
— Oczywiście, że nie…
Na Draco spłynęła fala ulgi, która szybko zmieniła się w kubeł zimnej wody.
— Ja tylko pilnowałam, żebyś się nie dowiedział, że oni ją pożyczają.
Draco skakał wzrokiem od Hermiony do Teodora, po czym wymierzył w nich oskarżycielsko palcem.
— Wy zdrajcy, wbiliście mi nóż w plecy, a ja wam ufałem.
— Wystarczy tego dramatu, przecież nic się nie stało.
— To się dopiero okaże.
Oburzony Draco potrącając kolegów, wyszedł z pokoju, w celu dokładnego obejrzenia swojej miotły. Jeśli znajdzie na niej choć najmniejszą ryskę, odpowie mu za to cała trójka.
— Przepraszam, że cię tak wydałem, nie powinienem był mu mówić.
Teodorowi było teraz głupio. Chciał utrzeć nosa Draconowi, a w efekcie wkopał Hermionę, która tak wiele razy mu pomogła.
— Żartujesz, widzieliście jego minę? Nie wiem jakim cudem nie poleciała mu para z uszu.
Zaśmiała się Hermiona, zupełnie niewzruszona sceną, jaką urządził jej Draco. Rzadko się na nią złościł i to nie był jeden z tych momentów. Obsesja na punkcie miotły spowodowała u niego jedynie chwilowe zaćmienie mózgu, które najlepiej przeczekać.
— Chcecie coś słodkiego? Dajmy mu chwilę sam na sam z tym badylem.
Panowie chętnie przystali na propozycję Hermiony. To zdecydowanie lepsze niż słuchanie biadolenia Dracona.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Hermiona i Draco siedzieli u niej w pokoju, odrabiając lekcje. Oboje skupiali się na swoich esejach, gdy ktoś zapukał do drzwi.
— Proszę.
Powiedziała Hermiona, a do pokoju wpadł Blaise. Sprawiał wrażenie dziwnie podekscytowanego, nie potrafił nawet ustać w jednym miejscu. Każdy z odrobiną oleju w głowie, wiedział, że w taki stanie należy na niego uważać.
— Ogłaszam zebranie w naszym pokoju, obecność obowiązkowa. Odbędzie się teraz.
— Zebranie czego tak w zasadzie?
— Wybrańców, mój przyjacielu.
To ostanie, co powiedział Blaise, nim wyszedł. Hermiona i Draco spojrzeli na siebie.
— Czy on się dobrze czuje?
— Nie gorzej niż zwykle, więc szału nie ma. Chodźmy lepiej na to zebranie, bo znowu tu przylezie.
Mówiąc to, Draco podniósł się z podłogi i podał rękę Hermionie, aby pomóc jej wstać.
W pokoju obok okazało się, że grono wybrańców jest całkiem spore. Nowoprzybyli zastali tam Teodora, Dafne, Pansy, Tracey, Terence’a, Gregory’ego, Vincentego i oczywiście sprawcę całego zamieszania Zabiniego.
— I są nasi spóźnialscy. Stańcie sobie gdzieś i słuchajcie.
Draco nie zamierzał cisnąć się we własnym pokoju, dlatego poprowadził Hermiona do swojego łóżka, skąd uprzednio przegonił Crabbe’a i Goyle’a. Dopiero gdy usiedli, Blaise zaczął mówić.
— Zbliżają się ferie wiosenne, w związku z czym mój geniusz dało sobie znać.
— Ty się przypadkiem nie uderzyłeś w głowę?
— Milcz, Malfoy, niedowiarku jeden i słuchaj. Wracając, podjąłem odpowiednie kroki i nie bez trudu, ale udało się i moja matka zgodziła się udostępnić mi dom nad jeziorem na pierwszy tydzień ferii.
Zakończył swoją przemowę Blaise, dumnie wypinając pierś. Czuł się jak bohater. Ta wyprawa nad jezioro to będzie podróż ich życia. Wolność, imprezy, woda, morze alkoholu. Czyż to nie piękna wizja przyszłości.
— I twoja matka ot tak udostępnią nam chatę?
Zapytał z lekkim powątpiewaniem Teodor. Kto jak kto, ale pani Zabini znała swojego syna i wiedziała, że jest nieodpowiedzialny, a co gorsza nieobliczalny.
— Musiałem jej trochę naobiecywać, ale to nieważne, bo jedziemy. Zresztą dom po siedemnastych urodzinach i tak przechodzi na mnie. Jeśli ktoś chce zabrać kogoś jeszcze, zgłaszać to do mnie.
W pokoju rozpoczęła się ożywiona rozmowa, w której centrum był Blaise. Jego pomysł niezwykle przypadł wszystkim do gustu. Wyjazd nad jezioro bez nadzoru, czego więcej może chcieć zgraja młodych ludzi?
— Co ty na to?
 Zapytał Draco Hermionę, gdyż ta jak dotąd nie zabrała głosu. Prawda była taka, że bardzo chciał tam jechać, ale nie sam. Nie wyobrażał sobie zostawić Riddle, gdyż z doświadczenia wiedział, że kiepsko na tym wychodzi. Poza tym na takim wyjeździe mogliby pobyć ze sobą i ze znajomymi w zupełnie innym otoczeniu. Coś takiego bardzo dobrze by im zrobiło. Świat nie kończył się na Hogwarcie i książkach, choć teraz to właśnie wokół tego wszystko się kręciło. Pragnął czegoś nowego i czuł, że wyjazd nad jezioro może im to zapewnić.
— Sama nie wiem.
Hermiona miała dość mieszane uczucia co do tego wyjazdu. Jej podróże ograniczały się do Nory, gdyż na nic innego nie pozwalano jej w sierocińcu, a tym bardziej przed nim. Czuła jednak, że chciałaby spróbować, nie tylko dla siebie, ale również Dracona. Tak dobrze im się ostatnio układało. Stawali się sobie coraz bliżsi, a ich relacja poważna. Ktoś mógłby stwierdzić, że po takim czasie to śmieszne mówić o poważnym związku, ale nie dla Hermiony. Dla niej liczyło się to, co przeżyli, a nie w jakim stało się to czasie.
— Chciałbym, żebyś jechała.
Powiedział bez ogródek Draco, starając się wybadać stanowisko Riddle. Ta spojrzała na niego z uśmiechem. Mimo wątpliwości decyzję podjęła niemal od razu.
— Wiesz, że najpierw będę musiała przekonać rodziców?
— Damy radę, pomogę ci.
— Myślę, że lepiej będzie, jak na razie zobaczę się z nimi sama.
Draco musiał przyznać Hermionie rację. Tom Riddle na sam jego widok gotów odmówić, a do tego nie zamierzał doprowadzić. Snape nigdy więcej nie poruszał z nim tematu Hermiony i ich związku, ale nie sądził, aby Lord nagle zapałał do niego sympatią.
— Myślisz, że się zgodzi?
Hermiona nie musiała pytać, o którego z jej rodziców chodzi Draconowi.
— Mam kilka argumentów, które powinny go przekonać.
Widząc przebiegły uśmiech Riddle, Draco wolał nie drążyć tematu. Zaczął nawet nieco współczuć Tomowi, zając zaciętość i upór jego córki. Poczuł nawet ulgę, że nie będzie go przy tej rozmowie.

♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Hermiona i Draco nie chcąc zwlekać, już następnego dnia po kolacji udali się do Snape’a, który jako jedyny mógł umożliwić pannie Riddle spotkanie z rodzicami.
— Wiesz, że on się wścieknie, jak się dowie, z jakiego powodu zawracasz mu głowę?
Draco bardziej niż zmartwiony wydawał się rozbawiony wizją Snape’a dowiadującego się, że marnuje się jego czas na negocjowanie wyjazdu nad jezioro. Uznali jednak z Hermioną, że nie ma na co czekać w razie, gdyby Tom stawiał opór i sprawa rozciągnie się w czasie.
— We własnym domu mnie raczej nie ukatrupi.
— Wejść z tobą?
Zapytał Draco, gdy znaleźli się przed gabinetem profesora.
— Poradzę sobie. Przyślę po ciebie później Błyskotkę.
— Ja myślę, powodzenia.
Po tych słowach Draco krótko pocałował Hermionę w usta, jak to ostatnio miał w zwyczaju. Cieszył się, że może to zrobić bez obaw, że ją wystraszy. Przy niej każdy taki pocałunek stawał się wyjątkowy.
— Do zobaczenia.
Hermiona uśmiechnęła się do niego nieśmiało, po czym zapukała do drzwi.
— Wejść.
Padło polecanie, a Hermiona nie zwlekając, przekroczyła próg gabinetu.
— Dobry wieczór profesorze.
Przywitała się grzecznie, stając przed biurkiem. Severus uniósł na nią wzrok znad sprawdzanego eseju. Sprawiał wrażenie znudzonego, a wręcz zgorszonego. Najwidoczniej to, co przyszło mu czytać, nie spełniało jego wymogów.
— O co chodzi?
— Chciałabym się zobaczyć z rodzicami.
— Można wiedzieć, w jakim celu?
Severusa zdziwiła prośba dziewczyny. Hermiona często przekazywała mu listy do matki, ale nigdy nie prosiła o spotkanie i to z obojgiem rodziców.
— To dość delikatna sprawa, której nie mogę załatwić korespondencyjnie.
Hermiona wydawała się nadzwyczaj poważna, co przekonało Snape’a, że to coś istotnego, a wręcz zaczął odczuwać lekki niepokój, że mogło się stać coś złego. Nie zastanawiał się zbyt długo, czy spełnić prośbę uczennicy.
— Musimy się przenieść do Hogsmeade, a dopiero stamtąd teleportować.
Severus podniósł się z fotela i podszedł do kominka. Sięgnął po doniczkę, po czym spojrzał wyczekująco na Hermionę. Ta zreflektowała się i pospiesznie do niego podeszła, nabierając garść proszku Fiu.
— Ty pierwsza powtórz adres, sklep Bolton Ray Hogsmeade.
— Sklep Bolton Ray Hogsmeade.
— Dobrze, wchodź.
Hermiona bez konieczności schylania się weszła do kominka. Rzuciła pod nogi proszek i podała adres. Zamknęła oczy, a gdy jej stopy ponownie dotknęły podłoża, otworzyła je. Wyszła z kominka i natychmiast uznała, że coś przekręciła. Znalazła się w niewielkim pomieszczeniu zagraconym szczątkami mebli. Ciężko jej było powiedzieć o nim coś więcej, ponieważ panował tu półmrok. Uspokoiła się nieco, gdy błysnął zielony ogień i dołączył do niej Snape. Nie zdążyła nawet zapytać, co to za miejsce, gdyż od razu do niej podszedł i wyciągnął rękę.
— Będziemy się teleportować.
Hermiona z lekkim oporem chwyciła jego przedramię i zamknęła oczy. Poczuła szarpnięcie w okolicach brzucha, a po chwili ponownie stała na stabilnym gruncie. Zakręciło jej się lekko w głowie, lecz natychmiast puściła profesora. Otworzyła oczy i ujrzała tak dobrze jej znane drzwi. Rozejrzała się, czując dziwny spokój na widok znajomych ogrodów i murów. Była w domu. Z rozmyślań wyrwał ją stukot ciężkiej kołatki, której użył Severus. Nie minęła chwila, a drzwi otworzył im jeden ze skrzatów.
— Panienka Riddle! Smyk tak się cieszy, że panienkę widzi. Smyk wita profesora Snape’a. Smyk zaprasza do środka. Państwo się tak ucieszą, gdy zobaczą panienkę. Smyk zaraz panienkę do nich zaprowadzi, są w salonie.
Radość skrzata nie znała granic. Jego ukochana pani wróciła do domu. Panienka Riddle była dla nich niemal bóstwem. Nikt nigdy nie zrobiła dla nich tak wiele.
— Witaj, Smyku. Co u ciebie?
Hermiona pogrążyła się w rozmowie ze skrzatem, który zaprowadził ich do pokoju, gdzie państwo Riddle pili herbatę.
— Smyk prosi o wybaczenie, że przeszkadza, ale mają państwo gości.
Riddle’owie spojrzeli w stronę drzwi, zza których wyłoniła się ich córka.
— Hermiona!
Julianne natychmiast poderwała się z kanapy, aby uściskać córkę. Nie spodziewała się jej zobaczyć, aż do ferii wiosennych.
— Dobry wieczór.
Przywitała się Hermiona, odwzajemniając uścisk matki. Cieszyła się, że wyjazd nad jezioro dał jej sposobność do spotkania z nią. Stale pisały do siebie listy, ale one nie były w stanie zastąpić spotkania.
— Dobry wieczór.
Uwolniwszy się z uścisku Julianne, Hermiona podeszła do ojca, podając mu dłoń.
— Witaj Hermiono. Jak się tu dostałaś?
Panna Riddle nie musiała odpowiadać, ponieważ Snape również wszedł do pokoju. Został w korytarzu, aby dać rodzinie chwilę prywatności.
— Ze mną. Twierdziła, że musi się z wami koniecznie zobaczyć.
— Usiądźmy i porozmawiajmy. Co się dzieje, Hermiono?
Panie zajęły jedną kanapę, a panowie drugą, dzięki czemu siedzieli naprzeciwko siebie. Oczy wszystkich zwrócone były ku Hermionie.
— Chodzi o ferie wiosenne. Ich pierwszy tydzień chciałabym spędzić ze znajomymi nad jeziorem w domku Zabinich.
Reakcje obecnych w salonie znacznie od siebie odbiegały. Julianne uśmiechnęła się, zadowolona z faktu, że jej córka zdobyła przyjaciół. Severus wyglądał na zdruzgotanego faktem, że dał się tak zwieść. Fatygował się tu i niepokoił tylko po to, aby dowiedzieć się, że młoda Riddle chce negocjować wypad bandy szczeniaków nad jezioro. Tom sprawiał wrażenie obojętnego, lecz niego odpowiedź szybko temu zaprzeczyła.
— Nie zgadzam się na ten wyjazd.
Hermiony nie zdziwiła zbytnio ta odmowa. Zdumiałaby się raczej, gdyby od razu się zgodził. Na odmową była przygotowana, podobnie jak na wielką bitwę o ten wyjazd.
— A mogę wiedzieć dlaczego?
— To nie jest dobry pomysł. Nie wiadomo gdzie to jest, kto tam jedzie. Dom na pewno nie jest strzeżony. Nie będziesz tam bezpieczna.
— To jest bardzo dobry pomysł. Dom jest nad jeziorem Loch Tay. Jak na razie jadą Blaise Zabini, Teodor Nott, Terence Higgs, Vincent Crabbe, Gregory Goyle, Charlie Vaisey, Dafne Greengrass, Tracey Davis, Pansy Parkinson i Draco Malfoy. W razie zmian na liście zaproszonych, na pewno cię poinformuję. Dom z kolei można odpowiednio zabezpieczyć.
— To nie jest odpowiednie towarzystwo dla ciebie.
Hermiona omal się nie uśmiechnęła na te słowa. Miała jeszcze jeden cel tej wizyty. Sądziła, że sama będzie musiała sprowokować ten temat, ale jak widać, Tom ułatwił jej sprawę.
— Skoro już o towarzystwie mowa, wytłumacz mi jedną rzecz. Jakim prawem kazałeś profesorowi Snape’owi, zastraszyć Dracona, żeby się ze mną nie spotykał?
Toma zdziwił nagły atak córki. Nie spodziewał się poruszenie przez nią tego tematu kiedykolwiek, a co dopiero dzisiaj. Żona dobitnie mu uświadomiła, że popełnił błąd, ale wszystko wskazywało na to, że czeka go reprymenda również od córki.
— Nic się nie stało, więc sądzę, że ten temat…
— Nic się nie stało? Szantażowałeś i groziłeś mojemu chłopakowi i ty chcesz mi wmówić, że nic się nie stało?
— Oczywiście musiał ci się poskarżyć.
— Nie poskarżył się, a wręcz cię krył. Zachował się dojrzalej od ciebie!
Hermiona była oburzona. Tom jak zwykle zdawała się nie widzieć problemu w swoim zachowaniu. Tym jednak razem nie zamierzała odpuścić. Draco zbyt wiele dla niej znaczył, aby pozwoliła Tomowi go tak traktować.
— Tom, rozmawialiśmy o tym i chyba nie to masz Hermionie do powiedzenia.
Do rozmowy wtrąciła się Julianne, chcąc wpłynąć na swojego męża. Przez swoją dumę nie potrafił przyznać się do błędu, a jak widać, właśnie tego oczekiwała Hermiona i miała do tego pełne prawo.
Tom został osaczony. W tym pokoju nikt nie stał po jego stronie, a co gorsza istotnie nie miał racji i nawet sam zdawał sobie z tego sprawę. Z tej sytuacji było tylko jedno wyjście.
— Popełniłem błąd i więcej się nie będę wtrącał w twoją znajomość z tym…
— Z Draconem.
Dokończyła za męża Julianne, nie chcąc, żeby zupełnie pogrążył swoje nieporadne przeprosiny. Cieszyła się, że w ogóle zdobył się na te słowa, które bez wątpienia należały się Hermionie.
— Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę. Wróćmy, więc do tematu wyjazdu.
Hermiona zamierzała kuć żelazo, póki gorące. Uspokoiło ją nico zapewnienie Toma, że odpuści Draconowi. Nie chciała, aby swoim irracjonalnym zachowaniem sprawiał mu przykrość. Wystarczająco problemów miał z nią samą.
— Nie zmieniłem zdania.
— Ja za to uważam, że to świetny pomysł. Hermiona powinna spędzać czas z rówieśnikami, zwłaszcza że znamy rodziców tych młodych ludzi. Severus na pewno zgodzi się pomóc w zabezpieczeniu tego domostwa.
Julianne jak zwykle stała murem za córką. Pamiętała jej początkowe problemy z zaklimatyzowaniem się w nowym środowisku, które jak widać, minęły. Ich córka potrzebowała przyjaciół. Rodzina to świętość, ale liczą się również inni bliscy. Nie chciała, aby przez ich trudną sytuację życiową Hermiona została pozbawiona uroków życia.
Tom i Severus spojrzeli po sobie. Obaj mieli podobne poglądy na temat tego wyjazdu, jak i zdawali sobie sprawę, że ich zdanie nie jest brane pod uwagę. Co gorsza, ku swej rozpaczy Tom zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno nie ulec żonie i córce. Julianne kierowała się matczyną miłością, pragnąc podarować swemu dziecku gwiazdkę z nieba. Przez niego przemawiał głównie strach. Mógł go jednak przekierować w inną stronę i zapewnić córce bezpieczny wyjazd. Być może to niewłaściwe, ale w jego słowie pojawiła się myśl, że mógłby sobie w ten sposób nieco zjednać Hermionę. Zamiast ciągłych nakazów, pomógłby jej zrealizować upragniony cel. Byłby dla niej ojcem.
— Chcę porozmawiać z państwem Zabini o tym miejscu. Moi ludzie na czele z Severusem zajmą się sprawdzeniem okolicy i zabezpieczeniem jej.
Tom wiedział, że podjął dobrą decyzję, gdy twarz Hermiony rozjaśnił promienny uśmiech.
— Czyli mogę jechać?
— Tak.
— Dziękuję.
Hermiona nie potrafiła ukryć swojej radości. Tom naprawdę się zgodził i to bez większych oporów. Naprawdę jej zaimponował, że obyło się bez zaciętych kłótni. Już się nie mogła doczekać, kiedy powie o wszystkim Draconowi. Wiedziała, że ta wiadomość jego ucieszy jeszcze bardziej tym bardziej, iż oznajmił jej, że w razie odmowy Toma zrobią sobie tygodniowe wakacje w Riddle Manor. Obaj panowie mogliby to ciężko znieść.
— Skoro to mamy ustalony, zaraz poproszę skrzaty o coś słodkiego i opowiesz nam, jak tam w szkole.
W salonie zapanowała miła atmosfera. Rodzice w skupieniu słuchali Hermiony, która z powodu nadzwyczaj dobrego humoru zdawała się rozmowniejsza niż zwykle. Jedyny Severus pozostawał markotny. Zaczął sobie wyobrażać, jak wiele pracy czeka go przed wyjazdem tych małolatów i na samą myśl o tym odechciewało mu się wszystkiego.


24 komentarze:

  1. Oh i ah. Przez cały czas miałam banana na twarzy. Bardzo wesoły tekst zawierajacy ważne informacje i wprowadzajacy pare nowych wątków. Nawet bym powiedziała, że lepszy od ostatniego. To chyba te zbawienne maliny :D. Muszę przyznać, że czasem zaśmiałam się z dialogów ślizgonów. Dobrze widzieć szczęśliwych Riddle i Malfoya. Mimo wszystko cieszę, że Tracey wychodzi na prostą. Troche mnie zastanawia ta Parkinson. Czy ona coś tam w sobie ma ? Przechodząc do następnego tematu: Bolton Ray Hogsmeade, hyh? Jakaś konkretna inspiracja ;) ? Jestem niezmiernie zadowolona, że tak ładnie uciełaś tutaj ten wątek Teodora i Dafne. Troszeczkę sie bałam (choć bardzo go lubię), że będzie go więcej niż dramione. Po krótce na koniec: Hermiona, co za rewolucjonistka ! Życzę udanej sesji i samych zaliczeń. Jak zawsze czekam na nastepne rozdziały.
    Ps: naprawdę nie przejmuj się tymi pospieszajacymi komentarzami, czepiac to sie oni moga takiego George'a R.R Martina

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. Naprawdę cudowny tekst. Jak wspomniała Ivy, świetnie jest widzieć szczęśliwych malfoyów Juniorów (hihi) , otwierającą się Hermionę, spokojnego Toma, zmieszanego Severusa, zakochanych Nottów, i w końcu nie zlepiających się ze sobą Zabinich! Lekki, przyjemny, szybko się go czyta... No i teksty Teo, Draco i blaise'a... perełka!
    Powodzenia na sesji!
    <3Garielka

    OdpowiedzUsuń
  3. Powinnam już od dawna spać, ale zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział i musiałam go przeczytać. Dużo tutaj nasłodziłaś, ale w ogóle mi to nie przeszkadza. Wręcz odwrotnie. Nie spodziewałam się rodzinnego spotkania, przez co jeszcze bardziej mnie ono ucieszyło. Dialogi Ślizgonów jak zawsze są genialne, kocham Zabiniego! Uwielbiam ten rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo przyjemny rozdział :) Fajnie, że dodałaś ten wątek z domkiem Zabiniego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej hej hej.
    Bardzo przyjemny rozdział. Cały czas jak głupia uśmiechałam się do ekranu laptopa.
    Ah ta młodzieńcza miłość. Takie to słodkie.

    Pozdrawiam i życzę weny
    mała gwiazdka

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Super super i jeszcze raz super! Podczas czytania tego rozdziału cały czas szczerzyłam się do siebie jak obłąkana :). Taki lekki i przyjemny co jest miłą odmianą w porównaniu z poprzednimi rozdziałami, gdzie zawsze było coś co tę swojską atmoferę zakłócało.
      Nareszcie nastąpiła ta wiekopomna chwila, kiedy to Theodor i Dafne udali się na swoją pierwszą randkę. Jestem pewna, że bedą ze sobą szczęśliwi :). Bardzo mile mnie zaskoczył William, który, jak się okazało, potrafi rysować i odważył podzielić się z tym z Tracey, a nawet narysował jej portret. Dobrze, że w końcu poszła po rozum do głowy i dała sobie spokój z Draco. Ogólnie mam wrażenie, że zmieniła się i to na lepsze.
      Ah ten Draco i jego ukochany badyl. Ja naprawdę nie rozumiem co on widzi w tej swojej miotle, ale jak to się mówi: miłość nie wybiera ;).
      Blaise jak zwykle rozwalił system z tą jego "matczyną troską" wobec Theodora. Niech on się lepiej zajmie swoją Pansy i organizacją tego wyjazdu do domku nad jezioro. W ogóle bardzo fajny pomysł, bo w końcu Hermiona i Draco będą mieli okazje pobyć trochę ze sobą z dala od Hogwartu i wszystkiego co jest z nim związane. Chociaż myślę, że ten rozdział to cisza przed burzą i zapowiedź czegoś większego.
      Jeśli chodzi o Toma to czy mi się wydaję czy trochę zmiekł? Niby było wiadome, że zgodzi się na prośbę Hermiony ( w końcu to Hermiona ;) ), ale spodziewałam się po nim większej asertywności tak jak to było wcześniej. No cóż, może to i lepiej? Może w końcu zaakceptuje zwiazek jego córki z Draco, bo w końcu jak można być temu przeciwnym ;)? Nie można.
      Czekam z niecierpliwością na nastepny rozdział i życzę Ci wielkich pokładów weny i mnóstwa pomysłów :D. Oczywiście nie zapomnij o kubku gorącej herbaty i ciepłym kocyku.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Fajny rozdział, choć trochę zmartwiła mnie informacja o tym, że rozdziałów będzie mniej, niż pierwotnie zakładałaś. Pozdrawiam 😉

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział genialny :) ten moment kiedy Tom został osaczony przez żonę i córkę i myśli Severusa rozbawiły mnie :) nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i będę na niego czekać tyle ile będzie trzeba ;) powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejo hejo to mój pierwszy komentarz na tym blogu jak i na lafindelavie obydwa są świetne i wql. Co to rozdziału to mam nadzieję że tom w końcu będzie dla niej prawdziwym ojcem i dowiedzą sie o hermi prawdy. Kiedy następny rozdział nie mg się doczekać������

    Dora Polok

    OdpowiedzUsuń
  10. Super! Kiedy nastepny rozdział? Juz nie mogę się doczekać:))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostatnio mi się nudziło i przypomniałam sobie o tym blogu, który kiedyś czytałam, ale nie byłam wystarczająco cierpliwa, by czekać na kolejne rozdziały i czytać na bieżąco. Skończyłam na 45. Wróciłam tu i byłam mile zaskoczona, że doszły nowe części. Zaczęłam jednak czytać od początku, żeby wszystko sobie przypomnieć i opowiadanie zrobiło na mnie takie same, jak nie większe zwrażenie jak wtedy, gdy czytałam je po raz pierwszy. A rozdziały, które w międzyczasie dopisałaś są po prostu boskie! Jestem pewna, że teraz będę czekała na każdy rozdział i czytała na bieżąco. oby tak dalej. Jestem na prawdę zachwycona. Życzę weny i czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miałam to samo, ze trzy razy chyba... XD to mój trzeci albo czwarty powrót

      Usuń
  12. Rzadko dodaje komentarze bo mój internet jest dziki i bardzo często nie dodaje komentarzy ale mniejsza o tym. Kocham to opowiadanie jak i Twoje wcześniejsze, czekam na każdy rozdział z niecierpliwością! A rozdział jak zawsze cudowny !

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział super a końcówka to po prostu wspaniała!

    Życzę weny i pozdrawiam,

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow Lafann! Rozdział miód-malina, z resztą jak zawsze. Czytało się niesamowicie przyjemnie, jak zawsze bardzo ciekawie ukazana relacja Draco-Hermiona. Ah, jacy oni są uroczy. Mam nadzieję, że zmiana studiów wyszła Ci na dobre i w końcu się spełniasz :). Jak zawsze nie mogę się doczekać nowego rozdziału, trzymaj się cieplutko i życzę dużo pozytywnej weny, wytrwałości w dalszym pisaniu, bo ona chyba najważniejsza. Cieszę się, że akcja rozwija się w tym tempie i co wiecej? Pozdrawiam Cię serdecznie i miłego wieczoru życzę. <3
    -N.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wspaniały rozdział <3 (jak zawsze :*) Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny :)

    N.J

    OdpowiedzUsuń
  16. Nieźle się uśmiałam czytając teksty niektórych bohaterów :D Rozdział, jak na Ciebie, dość słodki i przyjemny, co może oznaczać czekające za rogiem większe kłopoty, niemniej staram się nacieszyć tą chwilą, kiedy u wszystkich zaczyna się jakoś układać :p

    OdpowiedzUsuń
  17. Oh, już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów <3 Zapowiada się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham reakcję Zabiniego i jego niecierpliwość, genialnie! I wspaniale, że Tom zgodził się na ten wyjazd. Pozdrawiam
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajnie wprowadziłaś nowy wątek ;) Mam nadzieję, że szykujesz coś specjalnego dla Drako i Hermiony na ten wyjazd ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział niesamowity.W niektórych momentach nie mogłam przestać się śmiać �� Dobrze że Tom zgodził się na wyjazd widać że chce dla córki jak najlepiej.Uwielbiam Zabiniego I te jego tekstu które zawsze mnie rozmawiają.Najlepiej udał się fragment z tą miotłą Dracona nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
    Pozdrawiam P.

    OdpowiedzUsuń