— Witaj, Tom.
Severus Snape
wkroczył do gabinetu Voldemorta, który jak co niedzielę o tej porze od
rozpoczęcia roku szkolnego już na niego czekał. Wcześniej raczej nie spotykali
się tak często, ale teraz, gdy Hermiona uczęszczała do Hogwartu, Tom musiał być
na bieżąco.
— Witaj,
Severusie, usiądź.
Powiedział
Lord, odkładając na bok pióro oraz przeróżne papiery.
— Jakie masz
dla mnie wieści?
Riddle
wyprostował się na krześle, wspierając łokcie na oparciach. Splótł swoje
trupioblade palce, patrząc wyczekująco na Severusa.
— Twoja córka
i Draco nic nie znaleźli w tych księgach, o których ci wspominałem i jak na
razie nie wiedzą, co dalej.
Tom poczuł
lekki zawód, ale w sumie tego się spodziewał. Im z Severusem lata zajęło
dowiedzenie się o istnieniu tego woluminu, więc jak niby para nastolatków
miałaby go tak po prostu znaleźć.
— Niepotrzebnie
ich w to mieszałem. To strata czasu.
— Nie byłbym
tego taki pewien. Twoja córka to uparta, a do tego cholernie inteligentna
bestia. Może nas jeszcze zaskoczyć.
Severus nie
wątpił w swoje słowa. Determinacji i zapału Riddle, jeśli chodzi o poszukiwania
nie dało się nie dostrzec, nawet jeśli utknęli w martwym punkcie. Ta dziewczyna
nie potrafiła odpuścić, o czym przez ostatnie pięć lat zdążył się przekonać.
— Jak ona
sobie radzi?
Po raz
pierwszy Tom zadał to pytanie. Julianne opowiadała mu, co Hermiona pisze w
listach, ale wątpił, aby dziewczyna nawet w razie potrzeby powiedziała, że coś
jest nie tak. Zbyt wiele po nim odziedziczyła, aby na cokolwiek się uskarżać.
Za nic by się do tego nie przyznał, nawet sam przed sobą, ale martwił się o
córkę. Znał ludzi na tyle dobrze, aby domyślać się, przez co ona teraz
przechodzi. Noszenie nazwiska Riddle niosła za sobą wiele – nie zawsze dobrych
– konsekwencji. Ludzka niewiedza krzywdzi najbardziej, a tak się składa, że to
właśnie z nią musiała się zmagać Hermiona. Niechęć, czy też prześladowanie to
jedynie jej następstwa.
— Nie ma
łatwo, nawet wśród Ślizgonów.
Kto jak kto,
ale Severus wiedział, o czym mówi. Bycie wyrzutkiem nigdy nie jest łatwe.
Niezrozumienie i brak akceptacji pozostawiają na psychice człowieka rysy, które
nie zawsze da się usunąć.
— Powinna się
uczyć w domu. Gdyby nie była taka uparta…
— To by nie
miała na nazwisko Riddle. Kogo ty chcesz oszukać, Tom? Ona upór ma we krwi.
Prędzej skona, niż wróci tu i przyzna się do porażki. Poza tym Malfoy na tyle
wczuł się w rolę jej opiekuna, że o błahostki możesz się nie martwić.
Słysząc
ostatnie zdanie, Tom zmarszczył brwi, spoglądając na Severusa dziwnym wzrokiem.
Co znaczyło, że Malfoy Junior wczuł się w rolę opiekuna? Coś mu się tu nie
podobało. Wybrał tę trójkę, aby zniechęci Hermionę do Hogwartu, a nie po to,
żeby któryś zaczął się wokół niej kręcić. „A
ja im jeszcze zleciałem poszukiwanie Księgi Ludzi Lasu…”, stwierdził w myślach,
analizując całą sytuację. Choć z drugiej strony to chyba najważniejsze, że ktoś
dba o Hermionę. Właśnie… chyba.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Hermiona
wyszła z łazienki, kończąc wiązać włosy w wysoki kucyk. Niedawno wróciła z
obiadu i od razu poszła się przebrać. Prawdę
powiedziawszy, była wykończona. Ten tydzień zdawał się nie mieć końca, a
nauczyciele tak jak przypuszczała, wpadli w istny szał, mimo iż kończył się
dopiero pierwszy tydzień listopada. Prawie współczuła tym, który nie nawykli do
systematycznej nauki. Malfoy nie raz jej opowiadał, jak przed oddaniem
jakiejkolwiek pracy Blaise zarywa nockę, przeklinając własną głupotę i
obiecując sobie, że następnym razem zacznie wcześniej, co trwa od przeszło
pięciu lat. Draco, nawet jeśli do niedawna przeżywał to samo, teraz przy
Hermionie miał niezły ubaw z kolegi. Pannę Riddle mile zdziwił fakt, że nawet
po skończeniu studiowania ksiąg, Draco bez zapowiedzi zjawiał się u niej,
choćby tylko po to, żeby odrobić razem lekcje. Wcześniej może i by ją to
drażniło, ale tak na dobrą sprawę polubiła jego towarzystwo. W życiu by się
tego nie spodziewała, ale popołudnia spędzone z Malfoyem zaliczała do tych
bardziej udanych. Momentami nie wierzyła, że zaszło to tak daleko. Ona,
stroniąca od ludzi i ograniczająca kontakty z nimi do minimum, teraz
potrzebowała towarzystwa jakiegoś chłopaka. „Świat
się kończy…”. Hermiona pokręciła z niedowierzaniem głową, odkładając na fotel
skórzaną kurtkę oraz szalik, które niebawem jej się przydadzą. Następnie udała
się do biurka, w celu zabrania z niego kilku książek. Piątek, piątkiem, ale
lekcje kiedyś zacząć musi. Gdy wszystko leżało już na stoliku przed kominkiem,
Hermiona usiadała na kanapie, otwierając pierwszy podręcznik.
— No to do
roboty.
Powiedziała,
zaczynając czytać. Świat Transmutacji pochłonął ją bardzo szybko, przez co
zapomniała o wszystkim innym. Przy książkach mogła siedzieć godzinami. Żadna
literatura nie była jej straszna: podręczniki, powieści, artykuły, wszystko. No
może poza liryką, której nie rozumiała. Pełno ukrytych znaczeń, symboli,
zagmatwanych metafor, zero konkretów. Poza tym, skąd do cholery miała wiedzieć,
co autor chciała zawrzeć w swoim wierszu? Nie, to zdecydowanie nie było dla
niej. Siedziała tak, notując kolejne rzeczy, gdy nagle ktoś bez pukania wszedł
do jej pokoju. Odruchowo spojrzała w stronę wejścia, choć doskonale wiedziała,
kogo tam zobaczy.
— Mała, czy ty
nawet w piątek nie możesz się odkleić od tych książek? To już podchodzi pod
obsesję.
Draco Malfoy
jak gdyby nigdy nic stał w progu jej pokoju wraz z dwójką przyjaciół. Cała
trójka miała już na sobie stroje do Quidditcha, a w rękach dzierżyli miotły. To
oznaczało tylko jedno – trening.
— To, że ty
wykazujesz znikomą chęć rozwoju, nie znaczy, że każdy jest tak upośledzony.
Niewzruszona
Hermiona założyła za ucho pasmo włosów, które wymknęła się z kucyka, po czym
wróciła do pisania. Musiała skończyć ten akapit. Nienawidziła zostawiać
niedokończonych myśli, dlatego nie zamierzała zrobić tego teraz, tylko dlatego,
że ci maniacy chcą sobie polatać.
— Jak zwykle
pyskata.
— A ty
bezczelny. W domu cię nie nauczyli, że się puka?
— Nauczyli,
ale o co?
Hermiona
prychnęła pod nosem, resztkami silnej woli zmuszając się do skupienia na eseju.
Udało jej się to, ale tylko na chwilę. Draco widząc jej poczynania, postanowił
interweniować. Podszedł do stolika i zabrał z niego otwartą książkę, z której
właśnie korzystała Hermiona. Nim zdążyła zaprotestować, chłopak sięgnął również
po leżącą na fotelu kurtkę i jak gdyby nigdy nic zarzucił jej ją na głowę.
— Ubieraj się i
wychodzimy.
Oznajmił
Draco, z uśmiechem obserwują odkładającą na kanapę kurtkę Hermionę.
— Zamierzałam
to skończyć.
— Naprawdę
chcesz wiedzieć, ile mnie to obchodzi?
— Albo oddasz
mi książkę, albo nigdzie nie idę. Pięć minut was nie zbawi.
— I tu się
mylisz, więc chodź.
Hermiona nie
zdążyła zaprotestować, gdyż głos zabrał Teodor.
— Nie chcę wam
przeszkadzać, ale zaraz zaczynamy trening, więc albo kłócicie się tu dalej,
albo idziemy.
— Już wolę
tego cholernego Quidditcha od jego towarzystwa.
Oznajmiła panna
Riddle, wstając z dumnie uniesioną głową. Nie zaszczycając Dracona nawet jednym
spojrzeniem, zabrała kurtkę oraz szalik i ruszyła w stronę drzwi, w
międzyczasie się ubierając.
— Maleństwo
postanowiło się obrazić. Jakie to urocze.
— Pieprz się, Malfoy.
Rzuciła przez
ramię Hermiona, nim zniknęła za drzwiami.
— Co ona w
tobie widzi, stary?
Zapytał
rozbawiony Blaise, gdy i oni wyszli na korytarz, kierując się w stronę wyjścia
z salonu.
— Wszystko, co
najlepsze, Diabeł, wszystko, co najlepsze.
Dracona nie
opuszczał dziś dobry humor, który dzięki Riddle stał się jeszcze lepszy. Wprost
uwielbiał ją denerwować. Ta jej bezradność i próby kreowania się na groźną. Nic
go nie bawiło tak, jak to.
— Właśnie
widać, wprost nie może bez ciebie żyć.
— Żebyś
widział, Nott.
W tym akurat
przypadku wiedział, co mówi. Należał do ludzi spostrzegawczych, więc nie mógł
nie zauważyć skrywanego przez Hermionę uśmiechu, gdy znienacka zjawiał się w
jej pokoju. Co z tego, że ich zadanie stało w miejscu? Miałby sobie odmówić
wizyt u tej złośnicy? Niedoczekanie.
Droga na
stadion minęła Ślizgonom na luźnej rozmowie o treningu. Hermiona szła spory
kawałek przed nimi, dlatego na miejsce dotarła jako pierwsza. Swoje kroki od
razu skierowała na jeszcze puste trybuny. W sumie to na boisku znajdowali się
tylko oni. Panna Riddle prychnęła pod nosem, starając się wyładować swoją
frustrację. Po cholerę przyciągnęli ją tu tak wcześnie? Równie dobrze mogłaby
dopisać te kilka zdań i mieć je z głowy. „Cholerny
Malfoy!”, pomyślała ze złością, siadając na jednej z ławek. Jakby tego było
mało, na niebie zaczynały się zbierać ciemne chmury, które niebawem mogły im
zaserwować deszcz. Nie, żeby jakoś bardzo jej to przeszkadzało, ale mając
alternatywę, wolałby spędzić to popołudnie w dormitorium. A tak, zamiast
wygrzewać się przed kominkiem, tkwi tu, obserwując, jak kolejne osoby napływają
na stadion. Dzień przed meczem zjawiało się tu więcej gapiów niż zwykle.
Właściwie do stałych bywalców należała tylko ona i trzy Ślizgonki, które
właśnie wkroczyły na boisko. Hermionie zrzedła mina, gdy zauważyła, że kierują
się one w stronę trybun, na których siedziała. Jakby naprawdę reszta miejsc
była zajęta. Czuła, że jeszcze kilka spotkań z Davis, a spali ją żywcem albo
poważnie uszkodzi. Ta dziewczyna za punkt honoru zdawała wziąć sobie
uprzykrzenie jej życia. Starała się nie wdawać z nią w dyskusje, ale czasami i
ona traciła cierpliwość. Każdy ma swoje granice, których w jej przypadku lepiej
nie przekraczać.
— Ty się chyba
nigdy nie nauczysz, żeby się nie pchać tam, gdzie cię nie chcą. Chociaż w
sumie, czego się można spodziewać po przybłędzie.
Patrząca na
boisko Hermiona przymknęła oczy, nakazując sobie spokój. Tak jak przypuszczała,
stojąca aktualnie obok niej Tracey nie potrafiła przepuścić okazji do gnębienia
jej.
— Jak
przetłumaczysz Malfoyowi, że ma po mnie nie przychodzić, to gwarantuję ci, że
mnie tu nie zobaczysz.
Powiedziała
spokojnie Hermiona, przenosząc wzrok na wściekłą Tracey. Wiedziała, że nie
zachowuje się zbyt dobrze, szczując ją Draconem, ale nic innego nie działało. Z
tą dziewczyną nie dało się inaczej, ponieważ ignorancja ani trochę jej nie
zniechęcała.
— Część,
Hermiono.
Dafne
postanowiła się wtrącić, aby zapobiec kolejnej awanturze. Usiadła obok
koleżanki, spoglądając wyczekująco na przyjaciółki.
— Na co
czekacie?
— Chyba nie
myślisz, że będę siedzieć z tą…
— Jesteś
pewna, że chcesz kończyć, Davis?
Widząc groźny
wzrok Hermiony, Tracey ostatecznie postanowiła zamilknąć. Nigdy nie wiadomo, co
tej wariatce może strzelić do głowy. Zamiast kontynuować dyskusję, razem z
Pansy usiadły spory kawałek dalej od dziewczyn, co bardzo odpowiadało
Hermionie. Powoli traciła cierpliwość. Nie pozwoli się obrażać jakiejś
kretynce, która wyżywa się na niej za swoje niepowodzenia. To nie jej wina, że
Malfoy ma ją gdzieś. Siłą go od niej nie odciąga.
— Przepraszam
za nią. Ona…
— Przecież to
nie twoja wina. Nie odpowiadasz za nią.
Dafne
uśmiechnęła się nieco sztucznie, nadal zawstydzona zachowaniem przyjaciółki.
Już sama nie wiedziała, jak ma do niej dotrzeć. Tłumaczenie, że takie
zachowanie do niczego nie prowadzi, nie przynosiło najmniejszych rezultatów.
Tracey i tak wiedziała lepiej i robiła swoje.
— Wszyscy do
mnie!
Po boisku
potoczył się krzyk Notta, który zamierzał rozpocząć trening.
— Jutro gramy
z Krukonami, dlatego dzisiaj dajemy z siebie wszystko.
To, że rozwaliliśmy Puchonów, nie
znaczy, że tak musi być i tym razem, jasne?!
— Tak!
Odpowiedziała
chórem drużyna, ani myśląc kwestionować słów kapitan, który może i na co dzień
spokojny, na boisku stawał się przywódcą.
— To na miotły
i zaczynamy!
Tak też się
stało. Ślizgoni śmigali po boisku, dając z siebie wszystko. Każdemu zależało na
zwycięstwie na tyle, aby nawet nie myśleć, żeby się obijać.
— Nie wiem, co
oni widzą w tym Quidditchu.
Powiedziała
obserwująca poczynania zawodników Hermiona. Ona nie widziała nic nadzwyczajnego
w tym sporcie, o co niejednokrotnie opieprzał ją Malfoy, usiłując wmówić, że
się myli.
— Przecież to
świetna sprawa.
Zaintrygowana
Hermiona spojrzała na siedzącą obok koleżankę, która z fascynacją obserwowała
trening.
— Grasz?
— Trochę.
— Czemu nie
brałaś udziału w eliminacjach?
— Jestem
raczej kiepska. I tak by mnie nie wzięli.
Zakłopotana
Dafne założyła za ucho pasmo włosów, uświadamiając sobie, że Hermiona jest
pierwszą osobą, której powierzyła swój mały sekret. Lata odkąd sięgała jej
pamięć, ale tylko na terenie swojej posiadłości. Uwielbiała to uczucie wolności
i swobody, lecz wolała zachować to w tajemnicy. Tracey i Pansy raczej nie
pochwalałyby jej poczynań. Wychodziły z założenia, że jedyne, co dziewczyna
powinna mieć wspólnego z tym sportem, to kibicowanie chłopakom. Pod tym
względem Dafne różniła się od typowych arystokratek, które unikały tego typu
rozrywek. Większość wolała ładnie się ubrać i siedzieć na trybunach, nie
narażając się na szwank. W sumie robiła to samo, tyle że o stokroć bardziej
wolałaby być na miejscu chłopaków.
— Przekonamy
się w przyszłym roku, jak weźmiesz udział w eliminacjach. Ozłocę cię, jeśli
skopiesz tyłem Malfoyowi.
Obie dziewczyny
wybuchły śmiechem, zdając sobie sprawę, jak bardzo nierealne jest marzenie
Hermiony. Nagle jednak coś przerwało tę chwilę wesołości.
— Uwaga!!!
Wszyscy
błyskawicznie spojrzeli w stronę krzyczącego Goyle’a, który z zawrotną
prędkością leciał prosto na niczego niespodziewającego się Teodora. Ten nie
zdążył nawet mrugnąć, gdy Gregory uderzył w niego z impetem. Nie było szans,
aby zdołał utrzymać się na miotle, przez co runął w dół, nie mogąc nic zrobić.
Kilka osób pędem ruszyło mu na ratunek, ale nie zdążyli. Teodor z dużą siłą
uderzył w ziemie, a z jego gardła wyrwał się krótki, lecz przeraźliwy krzyk. Nie
minęła chwila, a leżał on na boku, kuląc się z bólu.
— Kurwa mać.
To jedyne, na
co poza zaciskaniem oczu i zębów zdobył się Nott. Wolał nawet nie patrzeć na
swoją rękę, która paliła go żywym ogniem, promieniując bólem na całą prawą
stronę ciała.
— Co ci jest?
Zapytał zaraz
po wylądowaniu Blaise, podobnie jak reszta drużyny podchodząc do
poszkodowanego. Wszyscy z niepokojem patrzyli na krzywiącego się z bólu Notta.
Ten upadek nie wróżył nic dobrego. Kontuzja kapitana i obrończy dzień przed
meczem nie mogła się skończyć dobrze.
— Coś ty
zrobił, kretynie?
Warknął Draco,
popychać Goyle’a, który bez dwóch zdań był winny całemu zajściu
— To ta
miotła… nic nie mogłem zrobić.
Tłumaczył się
Gregory, chcąc nico zmniejszyć swoją winę. Chwila nieuwagi i stracił panowanie
nad miotłą, a potem nic już nie mógł zrobić.
— Gówno mnie
to obchodzi.
— Uspokój się,
Smoku.
— Nawet
pokiereszowany musisz mnie pouczać?
Draco spojrzał
z wyrzutem na przyjaciela, który nadal leżał na boku, nawet na nich nie
patrząc.
— Trzeba go
zaprowadzić do Skrzydła Szpitalnego.
Powiedział w
końcu Malcolm, podczas gdy cała reszta stała wokół Notta, nie wiedząc, co
zrobić.
— Nie, nie
zgadzam się. Zaraz mi przejdzie.
Teodor nawet
nie brał pod uwagę wizyty u pani Pomfrey. Był niemal pewny, że ta zakaże mu
udziału w jutrzejszym meczu, a do tego nie mógł dopuścić.
— Nie
wygłupiaj się, stary.
— Już
powiedziałem, Diabeł, nie zgadzam się.
— Co się
dzieje? Co mu jest?
Zapytała nieco
zdyszana Dafne, która razem z resztą dziewcząt zjawiała się na boisku.
Wyglądała na naprawdę zmartwioną. Gdy zobaczyła, jak Teodor spada, jej serce
stanęło. Przez całą drogę na ziemie błaga Merlina, aby nic mu się nie stało.
— Nic mi nie
jest.
Zapewnił
Teodor, z trudem ponosząc się do pozycji siedzącej. Prawą rękę trzymał przy
klatce piersiowe, starając się nie krzywić z bólu.
— Przestań
pieprzyć. Jak ty chcesz grać w takim stanie?
— Dam radę.
— Zabini ma
rację, nawet nie utrzymasz się na miotle.
Między trójka
przyjaciół wywiązał się kłótnia, co zrobić z poszkodowanym kapitanem. Wszyscy
przysłuchiwali się im w milczeniu, póki Hermiona nie postanowiła interweniować.
— Uspokójcie
się!
Krzyknęła,
zwracając na siebie uwagę niemal wszystkich. Nie przejęła się tym jednak
zbytnio, gdyż udało jej się również przerwać kłótnię.
— Po pierwsze
odsuńcie się trochę i dajcie mu odetchnąć, a ty pokaż mi rękę.
Panna Riddle
bez trudu dostała się do siedzącego na ziemi Notta, przy którym przykucnęła.
— Ja bym się
jej nie dała dotykać. Może cię tylko jeszcze bardziej uszkodzić.
Tracey nie
byłaby sobą, gdyby nie dorzuciła czegoś od siebie. W ogóle nie podobała jej się
cała sytuacja. Jeszcze teraz wyjdzie na to, że święta Riddle będzie się bawić w
magomedyka, licząc, że pomoże drużynie.
— Daj sobie
spokój, Tracey.
Powiedziała
stanowczo Dafne, nie bacząc na oburzone spojrzenie przyjaciółki. To nie czas na
jej szopki. Teraz liczyło się, tylko żeby Teodorowi nic nie było. Hermiona za
to kompletnie zignorowała kąśliwe docinki Tracey, całą swoją uwagę skupiając na
Teodorze.
— Możesz ją
wyprostować?
— Mniej
więcej.
— W takim
razie pokaż mi ją.
Chłopak od
razu spełnij jej polecenie, a panna Riddle z nadzwyczajną delikatnością zaczęła
podciągać jego rękaw. Oglądała rękę z każdej strony, co chwile instruując
Notta, jak ma ją ułożyć. Nie dotykała go, wiedząc, że to sprawi mu niepotrzebny
ból, który i tak z pewnością odczuwał.
— Przykro mi,
ale masz złamaną rękę.
Nie miała
wątpliwości co do swojej diagnozy. Nawet głupi by zauważył, że przedramię
Teodor jest wykrzywione i z pewnością nie wygląda normalnie, nie mówiąc o stale
powiększającej się opuchliźnie. Dla drużyny słowa Hermiony zabrzmiały niczym
wyrok. Zostali pozbawieni najlepszego obrońcy i kapitana. Z taką kontuzją nie
mógł zagrać, choćby nie wiem, jak chciał.
— Znawczyni
się znalazła. Moim zdaniem powinniśmy…
— Nikogo nie
obchodzi twoje zdanie, Tracey.
Powiedział
dość ostro Draco, uważnie przyglądając się nadal kucającej Hermionie. Znał tę
minę i doskonale wiedział, co ona u niej oznacza.
— Co ci chodzi
po głowie, mała?
Zapytał,
zwracając tym samym na siebie uwagę Hermiony, która zdawała się nad czymś
intensywnie myśleć. Malfoy jak zwykle bezbłędnie ją rozgryzł. Miała pewien
pomysł, ale i wątpliwości, czy aby na pewno z niego skorzystać. Kucając nadal,
po prostu patrzyła na Dracona, którego oczy zdawały się mówić „Dalej, mała”.
— Istnieje
możliwość, że mogę zrobić coś z ręką Teodora na tyle, żeby mógł jutro zagrać.
Niepewnie
wypowiedziane przez Hermionę słowa obudziły we wszystkich nadzieję, na czele z
Nottem, który momentalnie się ożywił.
— Zgadzam się,
rób, co trzeba.
Powiedział z
niekrytym entuzjazmem, przysuwając rękę bliżej dziewczyny, która spojrzała na
niego zdziwiona.
— Nawet nie
wiesz, o co chodzi, a poza tym…
— Nieważne.
Muszę jutro zagrać. Pomfrey prędzej przykuje mnie do łóżka, niż na to pozwoli.
Teodor nie
miał wątpliwości co do tego, o co prosił. Ufał Hermionie, a już na pewno jej
umiejętnościom. Gdyby to, co zamierzała, mogło mu zaszkodzić, w życiu nawet by
o tym nie wspomniała. Od września poznał ją na tyle, aby o tym wiedzieć.
— Nie daj się
prosić, mała.
Zdanie Dracona
nie różniło się od tego Teodora. Nikt choć trochę znający Riddle nie wątpił w
jej zdolności, więc czemu by mieli z tego nie skorzystać? Jeśli ktoś może im
teraz pomóc to tylko ona.
— Ja naprawdę
nie…
— Hermiono,
proszę cię.
Powiedziała
błagalnym głosem Dafne, doskonale zdając sobie sprawę, że jeśli panna Riddle
nic nie wskóra, to Teodor i tak wystartuje w meczu, czym zrobi sobie jeszcze
większą krzywdę. „Merlinie, mięknę. Co te
węże ze mną zrobiły?”, pomyślała zrezygnowana Hermiona, wiedząc już, jaką
decyzję podejmie.
— Dobra, ale
niczego nie obiecuję.
Większość
zgromadzonych o mało nie zaczęła skakać z radości. Jest szansa, że odzyskają
swojego kapitana. Hermiona niewzruszona ogólnym poruszeniem, podniosła się z
ziemi, poprawiając bluzę. Oni zachowywali się, jakby już uleczyła Notta, a przecież
nie mogła im nawet zagwarantować, że tego dokona. Jej zdaniem najlepiej
zrobiliby, odstawiając go do Skrzydła Szpitalnego. Pani Pomfrey dobrze by się
nim zajęła, a to, że nie zgrałaby jutro to przecież nie koniec świata.
— Pomóżcie
Teodorowi i idziemy do zamku.
Oznajmiła Hermiona
i nie czekając na resztę, ruszyła w stronę wyjścia z boiska. Blaise i Draco
pomogli koledze wstać, po czym razem z całą resztą podążyli za Hermioną. Na
szarym końcu wlekły się Tracey i Pansy, niezbyt przekonane do pomysłu
podporządkowania się Riddle.
— Zachciało
jej się bawić w magomedyka.
Prychnęła również
nieprzepadająca z panną Riddle Pansy. Może i Blaise zaprzestał prób zdobycia
jej, co nie zmieniało faktu, że ta dziewczyna robiła wokół siebie stanowczo za
dużo szumu. Zarówno ona, jak i Tracey przywykły do bycia tymi pierwszymi, a
teraz odebrała im to jakaś przybłęda, która nagle okazała się córką Czarnego
Pana.
— Zobaczymy,
co zrobią, jak uszkodzi Teodora. Przynajmniej będą mieli nauczkę, żeby nie
słuchać tej wariatki. Nie wiem, co Draco w niej widzi.
Ta kwestia od
dłuższego czasu nie dawała pannie Davis spokoju. Co miała ta pokraka, czego jej
brakowało? Przewyższała ją pod każdym względem, nawet wzrostem. Ta dziewczyna
nie wyróżniała się niczym poza nadzwyczajnym intelektem, ale od kiedy to Malfoy
leci na inteligencję? Znała go nie od dziś i doskonale wiedziała, jaki jest
wybredny, jeśli chodzi o dziewczyny. Rozważała wiele opcji nagłego
zainteresowania blondyna Riddle, aż w końcu razem z Pansy doszyły do wniosku,
że musi on mieć z tej znajomości… odpowiednie korzyści. Nie, żeby Hermiona
wyglądała na taką, ale ta opcja wydawała im się najbardziej realna. Tracey nie
dopuszczała do siebie myśli, że Draco po prostu woli Riddle od niej. Nazbyt
wysokie mniemanie o sobie nie pozwalało jej myśleć inaczej. Pochłonięte
dyskusją Ślizgonki, nawet nie zauważyły, kiedy wszyscy znaleźli się w Pokoju
Wspólnym Slytherin.
— Zaraz, stop.
Powiedziała
nagle Hermiona, gdy znaleźli się nieopodal korytarza prowadzącego do sypialni.
Wszyscy spojrzeli na nią pytająco w odpowiedzi, na co pokręciła z politowaniem
głową.
— Teodor ze
mną, reszta nie.
Dziewczyna
stanęła na przejściu ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Miała pomóc Nottowi, a
nie organizować wycieczkę. Prędzej przeklęłaby ich wszystkich, niż wpuściła do
pokoju.
—
Słyszeliście? Spadać stąd i nie przeszkadzać.
— Ciebie też
się to tyczy, Malfoy.
— No wiesz co?
Zapytał z
wyrzutem wyżej wymieniony blondyn, patrząc oskarżycielsko na Riddle. Komu, jak
komu, ale jemu mogłaby odpuścić. Od początku roku spędza w jej dormitorium
więcej czasu niż w swoim, a teraz nagle go odprawia.
— Spływaj,
Smoku. Przecież ci jej nie zjem.
— Siedź cicho,
Nott, jeśli zależ ci na zdrowej ręce.
Chłopak skinął
jedynie głową, słysząc ukrytą groźbę dziewczyny, która właśnie ruszyła do
swojego pokoju.
— Powodzenia,
stary.
Blaise
poklepał przyjaciela po ramieniu, nim ten bez słowa ruszył za Hermioną.
— Usiądź i daj
mi chwilę.
Powiedziała
panna Riddle, zamykając za swoim gościem drzwi. Nie oglądając się na Teodora,
zdjęła kurtkę oraz szalik i po odłożeniu ich na fotel podeszła do regału z
książkami. Doskonale wiedziała, czego szuka, dlatego już po chwili trzymała w rękach
odpowiedni tom. Siedzący na kanapie, Teodor obserwował, jak ze skupieniem
przewraca kolejne kartki, aż w końcu mniej więcej w jednej trzeciej książki
zatrzymuje się na dłużej. Korciło go, aby zapytać, co zamierza, lecz opanował
ciekawość, pozwalając jej w spokoju czytać.
— Powinno
zadziałać.
Szepnęła sama
do siebie Hermiona, po czym już głośniej zwróciła się do Notta.
— Uprzedzam,
że nigdy wcześniej tego nie robiłam i nie jestem pewna, czy wszystko pójdzie
zgodnie z planem.
Hermiona
spojrzała pytająco na Teodora, który skinieniem głowy odpowiedział na jej nieme
pytanie, po czym kontynuowała.
— Najpierw
złożę ci rękę zaklęciem. To najskuteczniejszy sposób, ale jeśli ma cię nie
boleć i szybko odzyskać pełną sprawność, żebyś mógł jutro zagrać, potrzebne
będą okłady. I nie pytaj, o co chodzi, bo i tak się nie dowiesz.
Zastrzegła na
koniec, widząc, że Nott już otwiera usta, aby o coś powiedzieć. Tę metodę
odkryła w jednej z rodowych ksiąg Puissance’ów, więc nie uważała za właściwe
ujawnianie jej. Panna Riddle studiując te ksiąg, bardzo szybko odkryła, że
rodzina jej matki to nie ot taka zwykła arystokracja. Od pokoleń członkowie
tego rodu zajmowali się niemal każdą dziedziną magii, bardzo wiele do niej
wnosząc. Niezliczone księgi o eliksirach, transmutacji, urokach i przede
wszystkim lecznictwie. Przy tych ostatnich Hermiona spędzała najwięcej czasu.
Nie kryła swojej fascynacji możliwością poznawania coraz to nowych metod
pomagania ludziom. Taka wiedza bywała naprawdę przydatna, szczególnie w
przypadkach takich jak teraz.
— Rób, co
musisz.
— W takim
razie zaczekaj. Błyskotko!
Nie minęła
chwila, a w pokoju pojawiała się skrzatka, której Hermiona bardzo potrzebowała.
Nie dysponowała wszystkimi potrzebnymi składnikami, a tak się składa, że
wiedziała, gdzie je zdobyć. Co prawda „pożyczenie”
ingrediencji z zapasów Mistrza Eliksirów z pewnością nie było legalne, ale
z drugiej strony tu chodziło o wygraną jego ulubieńców, więc chyba nie miałby
żadnych obiekcji.
— Potrzebuję
kilku rzeczy.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
— Co oni tam
do cholery robią?
Zapytał
zniecierpliwiony Zabini, po raz kolejny spoglądając na stojący przy ścianie
zegar. Siedzieli tu od ponad godziny, a Teodora i Hermiony jak nie było, tak
nie ma. Wszyscy stresowali się coraz bardziej. Za drzwiami pokoju
szesnastolatki ważyły się losy jutrzejszego meczu. Który normalny członek
drużyny, czy też kibic by się nie denerwował?
— Uspokój się,
stary, mała wie, co robi.
Zapewnił
przyjaciela Draco, przeciągając się na kanapie. Z doświadczenie wiedział, że
jeśli Riddle coś robi to porządnie i nie na szybko.
— Akurat.
Tracey w
dalszym ciągu ostawała przy swoim i nie zamierzała dać się wciągnąć w to
szaleństwo. Czy oni naprawdę wierzyli, że ta przybłęda poskłada Notta? Jeśli
tak, to mogła im co najwyżej współczuć naiwności.
— Dałabyś już
spokój, Tracey.
Zganiała
przyjaciółkę Dafne, nie mogąc znieść jej ciągłych komentarzy. Tu nie chodziło o
jej spięcia z Hermioną, tylko o zdrowie Teodora. Dziewczyny mogły się nie
lubić, ale jeśli panna Riddle zdoła mu pomóc, cała reszta nie powinna być
ważna.
— Czemu ty
ciągle bronisz tej przybłędy?
— A czemu ty w
kółko się nad nią pastwisz?
Obie
dziewczyny mierzyły się gniewnym wzrokiem, nie zwracając uwagi na
przyglądających im się gapiów. Tracey już od jakiegoś czasu czuła się zdradzona
przez przyjaciółkę. Dafne doskonale wiedziała, dlaczego nie znosi Riddle. Nie
dość, że ta dziewucha denerwowała ją na każdym kroku, to jeszcze jakimś cudem
zdołała okręcić sobie Dracona wokół palca. W takiej sytuacji przecież powinna
trzymać jej stronę, a nie bratać się z wrogiem.
— Czujecie to?
Zapytał nagle
Blaise, marszcząc nos, czym skutecznie przerwał kłótnie dziewczyn. Wszyscy jak
jeden mąż zaciągnęli się powietrzem i od razu zrozumieli, o co chodzi
Zabiniemu.
— Co tak
potwornie cuchnie?
Siedząca obok
Diabła Pansy zasłoniła dłońmi nos, mrużąc przy tym oczy. Nic w tym dziwnego,
gdyż niewiadomego pochodzenia fetor, który wypełnił salon, był naprawdę
paskudny, a co najgorsze coraz intensywniejszy.
— Cześć wam.
Zaabsorbowani
smrodem Ślizgoni nawet nie zauważyli, kiedy w pomieszczeniu pojawił się
uśmiechnięty od ucha do ucha Teodor.
— W końcu.
Powiedział
Draco, obserwując zbliżającego się do nich chłopaka. Uwagę wszystkich niemal
natychmiast przykuł nienaturalnie duży opatrunek bruneta, czyniący jego rękę
dwa razu grubsza niż normalnie.
— To ty tak
cuchniesz?
Zapytał
siedzący na kanapie Terence, za którym stanął Nott, gdyż nieznośny smród dotarł
do jego nozdrzy ze zdwojoną siłą.
— Tak, to
znaczy nie. Zresztą nieważne.
— Stary,
kąpiel nie boli, a ten fetor niedługo gały zacznie wypalać.
— Dobra,
później sobie pogadacie o szczegółach higieny osobistej Notta. Powiedź lepiej,
co z ręką.
Dracona
zżerała ciekawość, czy mała jak zwykle spisała się na medal. Nie, żeby wątpił w
jej wszechstronność, ale wolał się upewnić.
— Gram jutro z
wami.
Oznajmił z
niekrytą radością Teodor, wywołując na twarzach zgromadzonych uśmiech ulgi. Sam
nie mógł w to uwierzyć, ale Hermiona dała radę doprowadzić go do porządku.
Jeszcze tylko jutro ma się zgłosić na zmianę tego cuchnącego okładu i wraca do
gry.
— Cwana
bestia.
Stwierdził z
uśmiechem Draco, po raz kolejny dochodząc do wniosku, że Riddle jest genialna.
— Nie ma co,
uratowała nam skórę. Ale, Nott, tak dla jasności, jak nie pozbędziesz się tego
smrodu, to śpisz w salonie.
Na słowa
Zabiniego, które wypowiedział z nadzwyczajną powagą wszyscy wybuchli śmiechem.
Jednak co do jednego miał rację, Hermiona bezdyskusyjnie uratowała ich przed
klęską na jutrzejszym meczu.
Witam.
Myślałam, że nie dam rady
ogarnąć dzisiaj tego rozdziału, ale jednak jest. Głowa mi pęka, ale czego się
nie robi dla kochanych czytelników, którzy mam nadzieję odwdzięczą się biednej,
chorej Laf licznymi komentarzami.
Jeśli chodzi o sam rozdział. to
jest z niego mega zadowolona, szczególnie że powoli zaczynamy nim jedną z moich
ulubionych części opowiadania.
Laf
Pierwsza!:
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak i twoje pomysły. Niecierpliwie czekam na następny rozdział.
UsuńPozdrawiam.
Super rozdział ;) A Hermiona jak zwykle uratowała wszystkim tyłek :D Życzę weny i czekam na następny Z. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Jak wiadomo każdy ojciec na wieść, że w pobliżu jego córki kręci się jakiś facet staje się okrutną bestią, a jeśli tym ojcem jest dodatkowo Voldemort to współczuję Draconowi. Co do meczu, to miałam cichą nadzieję, że Dafne w nim zagra, ale to wyjście też jest dobre. :D
OdpowiedzUsuńRozdział super jak zwykle... Jesteś najlepsza, bo akurat choruję i czuje się powtórnie... A twoja notka mardzo poprawiła moje samopoczucie. Już nie mogę doczekać się następnego;-)
OdpowiedzUsuńDruga! ;D
OdpowiedzUsuńRozdział super. Dobrze, że Dafne trzyma stronę Hermiony. ;]
Jeeeej, genialny rozdział. Hermi taka mądra- uwielbiam ją taką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki <3
Rozdział jak zawsze świetny :) Już nie moge doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńSzok! Volde.. Czarny Pan interesuje się córeczką? Zadziwiające
Dafne taka koleżanka Hermiony. Robi się coraz ciekawiej.
Ps. Zapraszam na mojego bloga http://dramione-partnerzy.blogspot.com/?m=1
Aaaa super super i jeszcze raz super. Bardzo podobał mi się wątek Toma na początku, czyżby obudziła się w nim jakś ojcowska zazdrość?
OdpowiedzUsuńWeny <3
Super rozdział strasznie szybko przeczytałam. Za krótki. Xd czekamy z niecierpliwością na następny.
OdpowiedzUsuńŚwietny, zresztą jak zwykle. Już tylko czekam, aż Hermiona całkiem się przełamie w stosunku do Dracona. Ja nie wiem na co Ci ludzie jeszcze czekają, ja bym od razu dała Davis kopa i by się problemy Hermiony chociaż trochę zmniejszyły. Tom mnie zaskoczył. Może jak go odczarują to w końcu zacznie okazywać emocje. Uwielbiam Twój styl pisania, taki prosty, płynny, idealny. Nic nie jest takie naciągane. Czytam dużo blogów, ale Twój wszystkie bije na głowę. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :D
¤♥♡
OdpowiedzUsuńcud miód i orzeszki :D biedny Teo ale dobrze że mają Hermionę co do tych głupich dziewuch brak mi literek na nie. Pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle genialny rozdział. Współczuje Teo i jego otoczeniu :D Ten smrodek musiał być konkretny :D Tracy oczywiście okropna, ale Draco i jego "maleństwo" genialni :D Fajna scenka między Snapem i Riddlem :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
PS. Gdzie Nocktis?!
Cudowny!! Jestem pod wrażeniem twoich talentów!! Piszesz fenomenalnie! Życze weny
OdpowiedzUsuńAngel
Mam nadzieje na konfrontacje Dracona z Tomem na temat jego gorliwej opieki ;-)
OdpowiedzUsuńOgromnej weny życze
Piękny jak zawsze...:) Czytam rwojego bloga od jakiegoś czasu ale wcześniej nie miałam okazji komentować albo komentowałam z anonima :(
OdpowiedzUsuńMmm.. Cudo <3
OdpowiedzUsuńBrak mi słów po prostu.
KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE !
Czekam na następny rozdział :*
Całuje Urkaa Snape :*
Wierzę, że już niedługo wpadną na trop tej Księgi :D. I niecierpliwie czekam na moment, kiedy Davis przestanie irytować towarzystwo swoją gadką ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Invisible.
Fajny rozdział.Kiedy Miona przyjedzie do Riddle Manor? Jestem strasznie ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dramione-hogwarckie-opowiesci.blogspot.com
Interesujący rozdział. Zaintrygował mnie sposób w jaki Hermiona wyleczyła Teodora. Bardzo irytują mnie Pansy i Tracy. Nie mogę się doczekać powrotu Hermiony do domu na święta. Hmm jednak w tej beczce miodu musi być również łyżka dziegciu. Zauważyłam u Ciebie kilka literówek. Myślę że to z powodu tempa w jakim piszesz rozdział. Może powinnaś czytać rozdział przed opublikowaniem lub "zainwestować" w Betę. Mam nadzieję że się nie obrazisz za tę krytykę ;) Życzę dużo weny. By An
OdpowiedzUsuńJa natomiast czekam na rozlew krwi i jakieś brutalne ujawnienie mocy Hermiony :D
OdpowiedzUsuńRozdział c'est super!
Au revoir :D
Ru By
Hej jestem tu od niedawnabo dzisiaj odkrylam twojego bloga i wszystkie rozdzialy czytalam z zaparty tchem. Twoja opowoaesc est taka inna od innych opkow o Hermionie Riddle. Tam Hermiona jest pokazana jako dziewczyna ktorej charakter sie zmiebil i nagle jest zla a u cb wrecz przeciwnie. Voldemort tez nie robi sie nagle jakis uczuciowy i Bog wie jaki jeszczze. Duzy plus to tez to ze Draco nie zrobil sie nagle taki mily dla Hermiony. Cala twoja tworvzosc mi sie bardzo podoba i moge powoedzoec ze zyskalas nowa czytelniczke. A co do strachu Hermiony to czy tylko ja podejzewyam przemc lub wykorzystywanie sdksualne i to przez Pana Grangera? W kazdym razie szybko dodaj nn. Weny <3
OdpowiedzUsuńPozdrwiam Psycho :*
Ja też tak myślę :)
UsuńJM
Kocham ich razem znaczy Draco i Hermionę <3
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, Hermiona jest always mądra i wspaniała :D
Życzę weny i czekam na nexta.
Cwana bestia - ubóstwiam to ^^
OdpowiedzUsuńCzyżby Hermiona startowała na magomedyka? Nieźle ;)
Ciekawe co Tom powie, kiedy wyjdą na jaw uczucia Draco (bo z Hermioną, na chwilę obecną, będzie z tym problem)
Zdrowiej! :D
Pozdrawiam,
Cassie :)
Awwww <3 Rozdział jak zwykle wspaniały :* Tom interesuje się córką? Czyżby budziły się w nim instynkty rodzicielskie? Szok ! :o Davis robi z siebie coraz większą idiotkę tymi tekstami, może ma nadzieję, że komuś zaimponuje... Kiedy pojawi się kolejny rozdział, bo nie wytrzymam z ciekawości co dalej?? Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńAaa! ja chcę więcej! :D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle wspaniały i mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny :)
Weny i szybkiego powrotu do zdrowia :*
Cudowny rozdział. Ta Tracy mnie denerwuje z tą swoją zazdrością i tekstami. Mam nadzieję, że wkrótce zmieni swój stosunek wobec Mionki. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny. :)
Świetny!! Miałaś kilka literówek. Ciekawe jak Sevcio zareaguje na brak kilku składników :)Mam nadzieję, że zrobi jakąś akcje (lubię jak się piekli).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dużo weny życzę
Kasia
Świetny rozdział! Już się bałam, że Teodor nie będzie mógł grać, ale oczywiście Hermiona ruszyła na ratunek i jak zwykle opanowała sytuację. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Hermionę w twoim wydaniu. Rozdział boski. Przeczytałam go naprawdę szybko i już się nie mogę doczekać na następny :) Życzę zdrowia i weny :D
OdpowiedzUsuńOla
Świetny rozdział!!! Zresztą jak zwykle :D
OdpowiedzUsuńTylko czekać na kolejny :)
Wybacz ale dopiero teraz miałam wolną chwilę aby skomentować. Rozdział cudowny. Miona jak zwykle uratowała wszystkim tyłki. A Davis mnie tak denerwuje tymi swoimi docinkami w stronę Herm, że mamy ochotę użyć na niej zaklęcia niewybaczalnego. xD No to nie pozostało mi nic innego jak pogratulować ci taka świetnego rozdziału i życzyć dużo, dużo weny. To do następnego piątku. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że tak późno przybyłam! :C
OdpowiedzUsuńRozdział mi się bardzo podobał! :) Najbardziej fragment, w którym Hermiona leczyła Theo. Cieszę się, że chłopak będzie mógł zagrać w następnym meczu, bo bez niego było by ciężko ;/ Coraz bardziej wkurzają mnie dwie "księżniczki" Slytherinu. Boję się, że będą chciały powiedzieć Hermionie, że niby Draco woli ją bo mu się to opłaca. To byłby cios poniżej pasa... Dafne zdobyła moją całkowitą sympatię :) Mam nadzieję, że jakoś wkręci się ją do drużyny! :D Życzę Ci dużo weny i zapraszam do mnie na 14 rozdział! :) :*
http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
Rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Tom tak naprawdę coraz bardziej interesuje się córą ;) Z resztą dla niego też nie jest to łatwa sytuacja… w końcu nienawidził Herm przez te wszystkie lata jako najlepszej przyjaciółki Rona i Harrego. A teraz musi to wszystko jakoś ogarnąć ;) Już nie mogę się doczekać aż Tom odzyska swój dawny wygląd.
Super, że Dafnee odcina się od tych swoich „przyjaciółek”. Myślę, że znajomość z Herm wpłynie na nią jeszcze bardziej pozytywnie ;)
No i jakby nie patrzeć Herm została bohaterką Slytherinu ;)
Pozdrawiam
faktycznie pozytywny rozdział i ta tytułowa wszechstronność panny riddle xD
OdpowiedzUsuńłączy mnie coś z Hermioną z twojego opowiadania, ja też nie lubię i nie rozumiem liryki i tym bardziej nie rozumiem co przez metafory chciał powiedzieć autor :D
do następnego i zdrowiej szybko :)
Bardzo fajnie opowiadanie:) Historia wciąga i nie można się oderwać. Czekam na kolejne wpisy. Obserwuję i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie bardziej pikantnie:)
OdpowiedzUsuńFantazyjna
mysli-bez-cenzury.blogspot.com
Super!
OdpowiedzUsuńHej! Ja już właściwie skomętowałam ten rozdział ale wróciłam z jedym małym pytankiem :) Bo chodzi o ty isz zaczęłam pisać bloga o tematyce Dramione. Naprawdę bardzo się staram. Bardzo bym chciała zebyś przeczytała to co na razie napisałam. Chociaż jeden rozdział. Wiem żę to taka trochę dziwna prośba ale wydajesz mi się być dość miłą osobą ;P A więc jak będziesz miała czas to wiedz żę że błagam na kolanach...
OdpowiedzUsuńZa rzadko dodajesz rozdziały :( prosze rob to częściej. Post swietny i wspanialy, czytalo sie lekko i szybko. Szkoda ze krotki :( zycze weny i powrotu do zdrowia!
OdpowiedzUsuńPs. http://dramionemiedzymilocia.blogspot.com/
Serio!?!?! Za rzadko dodaje rozdziały? A czego oczekujesz? Nowego postu co dwa dni? Tydzień to wyjątkowo krótko. Popatrz na inne blogi, gdzie ludzie czekają miesiącami (TAK, MIESIĄCAMI) na nowe rozdziały. I jakoś nikt nie marudzi...
UsuńJM
Riddle jak zwykle niezawodna :> rozdział fajny, ale to nie nowość :D Tracey zaczyna mnie już nieco irytować, ale co zrobić? Kobiety w większości właśnie takie są. Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoją wersję Hermiony ;) I Voldzio w roli ojca, który krzywi się na jakiekolwiek wspomnienie o chłopaku kręcącym się wokół swojej córki - bezcenne <3 Mam już dość Tracey i Pansy ;) Ale za to podoba mi się coraz bardziej postać Dafne ;) przez chwilę miałam wrażenie, że zastąpi ona Teodora, ale jak widać nie będzie takiej potrzeby ;) Mam nadzieję, że jego stan się nie pogorszy, bo inaczej Hermiona miałaby znowu przechlapane :( Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
To miłe czytać, że jednak w jakimś stopniu Tom interesuje się Hermioną. Jest w końcu jego córką. Ja również myślałam, że Dafne zagra sobie w drużynie za Teodora, ale oczywiście Hermiona jak zwykle niezawodna. Oby tylko później podczas meczu nie mu się nie stało...
OdpowiedzUsuń:D
No i znowu komentuję z opóźnieniem... Czy ja się nauczę, że jest coś takiego jak kalendarz?! Kobieto tym rozdziałem postawiłaś mnie na nogi (dosłownie wręcz, gdyż cały tydzień przeleżałam w łóżku na antybiotykach i nie miałam siły kompletnie na nic). Postać Dafne... Jestem nią po prostu zachwycona. Zawsze przedstawiana jako pusta lalunia, podobnie jak Pansy czy Astoria. U Cb jest inaczej i jak najbardziej pozytywnie ;) Mam nadzieję, że przebywanie z Hermioną pozwoli wyplewić z niej stare przyzwyczajenia. Oczywiście na największe uznanie zasługuje w tym rozdziale postać tatulka Voldemorta :) Uwierz, że wiem jak zachowuje się ojciec, który widzi, że obok jego córci kręci się jakiś podejrzany typ. Nie są to najmilsze wspomnienia z życia, ale z pewnością wyjątkowo zabawne. Jestem niesamowicie ciekawa jak dalej potoczy się akcja, bo jakby nie patrzeć Czarny Pan interesujący się swoim dzieckiem? Liczę tylko, że tym razem nie zapomnę skomentować nowego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę jak najwięcej weny oraz szybkiego powrotu do zdrowia,
Realistka
Rozdział jest świetny:)
OdpowiedzUsuńAż dziw bierze,że Tom przejmuje się w jakimś stopniu córką.
Podoba mi się postawa Dafne coraz bardziej ją lubie tylko zastanawia mnie fakt kiedy Tracey zacznie robić jej wyrzuty.?
Jetem ciekawa jak przebiegnie mecz z Krukonami i jak sprawdzi sie ręka Teodora?
Pozdrawiam :*
trochę mnie nie było, ale staram się nadrobić zaległości :) opowiadanie jak zwykle, z rozdziału na rozdział coraz lepsze - wkręciłam się :) już myślałam, że dafne będzie miała szansę zagrać za notta ;) ale twoje rozwiązanie też jest niezłe
OdpowiedzUsuńoooo nareszcie rozwija się chyba wątek Toma !! :D już się doczekać nie mogłam! xD
OdpowiedzUsuńHermiona znowu daje z siebie wszystko, fajny pomysł tymi Puissance’ami :)
podoba mi się jeszcze Dafne - bardzo różni się od tych Dafne, które się zwykle pojawiają w opowiadaniach.
Tylko coś krótki ten rozdział :<
Weny życzę ;3
Voldo jaki zazdrosny tatuś- Miona może mieć przesrane-pamiętam afere jak ja chłopaka do domu przyprowadziłam xD Polubiłam Dafnee:)
OdpowiedzUsuńHermiona medykiem ;) rany ta kobieta jest genialna 👑👏
OdpowiedzUsuńBrawo Riddle! Kurcze... czemu mam wrażenie, że Dafne jednak będzie grać hmm
OdpowiedzUsuń